22/02/2023

blue lagoon (rozdział 98)

    Rose bardzo stara się wypaść na każdym występie jak najlepiej, odkąd Jung Taekwoon, szef Desire, dzięki usilnym naleganiom Jiyonga postanowił dać jej drugą szansę. Nie może jej zmarnować, więc ćwiczy sumiennie podczas prób, stara się jeść regularne posiłki i słucha wydawanych jej poleceń. Nie obawia się już, że Sarang ją wyda. Nie zrobiła tego, odkąd odkryła jej tożsamość, bo miała zbyt wiele do stracenia. Nie zrobi tego też w przyszłości, bo taki zawarły układ. Korzystny dla obu stron, jak uważa Rose. Jiyong wreszcie zaczął traktować ją nie tylko jak artystkę, którą szkoli i przygotowuje do występów. Polubił ją. I już nie tylko rozmawia z nią jak z równą sobie, lecz dodatkowo zrodziła się między nimi jakby nić przyjaźni. Dzięki temu Rose wie coraz więcej o jego życiu i notuje nowe porcje informacji w swoim sekretnym zeszyciku, kiedy nikt nie widzi. A więc jego żona nagrywa płytę w Stanach, jest od niego kilka lat młodsza i też zaczęła karierę w Desire, który nazywał się wówczas Blue Lagoon i... tak, należał do Jiyonga. Jiyong zniszczył swój biznes, zmagając się z uzależnieniem od narkotyków, z którym ostatecznie wygrał. Od lat jest czysty. Lubi palić Lucky Strike'i, spotykać sie ze swoim kumplem Seunghyunem i jeść słodycze. Rose specjalnie przynosi mu czasami upieczone przez siebie ciastka i muffinki. To że sama zazwyczaj ich nie je, nie znaczy, że nie może ich przygotować dla kogoś. Gdy dziś Jiyong zachwyca się jej talentem kulinarnym, odpowiada:

  - Spytaj anorektyczkę o przepisy na ciastka, a poda ci najlepsze. Serio, nie żartuję. Śmiało, częstuj się jeszcze.

  - A jak przygotowania do sobotniego występu? Śpiewanie po japońsku nie sprawia ci problemu? - pyta Jiyong z pełnymi ustami. 

Od kiedy Rose powiedziała mu, że jest fanką city-popu z Japonii, pomyślał, że powinni włączyć do jej repertuaru kilka takich kawałków. Bez wątpienia czułaby się w nich swobodnie i powaliłaby na kolana publiczność. Ta propozycja przypadła jej do gustu. Niedługo później zaczęła się więc przygotowywać i podczas zbliżającego się występu miała zaprezentować pierwszy tego typu utwór. 

  - Śpiewanie po japońsku jest dla mnie intuicyjne, znam ten język bardzo dobrze. Sam usłyszysz jutro. 

  - Hm... no niestety nie usłyszę, nie będzie mnie na twoim występie.

  - Jak to? - Rose wie, że reaguje zbyt emocjonalnie. Oczywiście, to dla niej tak przykre, że mogłaby dodatkowo zalać się łzami, lecz nie chce tego robić, by po raz kolejny nie wyjść na niezrównoważoną histeryczkę. 

  - Jestem zaproszony na imprezę urodzinową żony mojego kumpla. 

  -  No cóż...

  - Ale Taekwoon opowie mi potem, jak ci poszło. A ja wierzę, że pójdzie ci rewelacyjnie, jak zwykle - zapewnia Jiyong z uśmiechem.

Ten uśmiech nie jest niestety dla Rose pocieszeniem. 

Jak na zamówienie pojawia się Taekwoon i wita się z nimi dość oficjalnym tonem. Rose go nie znosi, lecz mimo wszystko stara się żyć z nim w zgodzie. On sprawia wrażenie, jakby dobrze znał jej intencje i gdy tylko może, psuje jej plany. Na siłę stara się ją odsuwać od Jiyonga, kiedy jej serce cały czas bije do niego mocniej i mocniej, a wspólne próby przestają jej wystarczać. 

  - Może babeczkę? - proponuje.

Taekwoon częstuje się jej wypiekiem i oznajmia po chwili:

  - Niezle.

  - Dzięki. 

  - Ale mam nadzieję, że ich nie zatrułaś - dodaje niby w żartach, a niby nie.

  - No wie szef??? - odpowiada z udawanym oburzeniem, a w rzeczywistości to wtedy w jej głowie pojawia się pewien pomysł.

***

    Aemi jest smutna i nic nie może jej rozweselić. To sprawia, że Jyuni wręcz boli serce, bo przecież choć nigdy specjalnie nie chciała być matką, kocha swoją córkę. Wreszcie siada obok niej na kanapie i oznajmia:

  - Aemi, co cię dręczy?

I Aemi wszystko jej opowiada. Rany! Jyuni nie sądziła, że to może być tak proste. Czemu wcześniej po prostu nie zapytała? Czemu nie dała jej szansy się wygadać? No tak, zła żona, zła matka...

  - Bo wiesz... Bo wiesz, mamo... - Aemi spuszcza wzrok i niespodziewanie zalewa się łzami. - Bo podoba mi się Yongi!

Jyuni jest w kompletnym szoku. 

  - Ale on jest twoim kuzynem - odpowiada.

  - Z tym się już pogodziłam. Z tym, że nigdy nie będzie mógł być moim mężem też. Ale mamo, on powiedział w mojej obecności, że wszystkie dziewczyny oprócz jego siostry Sarang są głupie i brzydkie!

W tym momencie Jyuni musi z kolei hamować rozbawienie. Oj, jak bardzo chciałaby mieć tylko tego typu problemy... Ale musi zachować powagę.

  - To dlatego popsułaś mu jego ulubioną zabawkę?

  - Tak.

  - To dlatego nie chcesz, żebym odwiozła cię dziś do domu na urodziny Miny?

  - Tak. Nie chcę spotkać Yongiego. A wujek Jiyong mówił, że go ze sobą zabierze.

  - Ale Minie będzie przykro, jeśli sie nie zjawisz... Poza tym, nie musisz bawić się z Yongim. Chyba mają tam być też inne dzieci?

  - Nooo.

Jyuni długo zastanawia się, co powinna zrobić. Pocieszyć córkę? Przytulić ją? Aemi wybawia ją z opresji, bo sama, nadal pociągając nosem wtula się w nią. Jyuni przez chwilę tylko kołysze córkę w ramionach.

  - Yongi nie wie, co mówi, a ty nie jesteś ani głupia, ani brzydka, bo to by znaczyło, że nie możesz być do mnie podobna, a przecież nikt nie powie, że nie jesteśmy jak dwie krople wody - odpowiada jej wreszcie.

  - Dzięki, mamo.

  - To co, jedziemy do Miny?

  - No dooobra. 

***

    Jyuni zauważa, że przyjęcie urodzinowe Miny przeniosło się do ogrodu. Tam bawią się zarówno dorośli, jak i dzieci. Przez chwilę obserwuje ich z daleka, szukając wśród wielu twarzy tej jedynej... Gdzie podział się Seunghyun? Może szykuje drinki w domu? A może pilnuje grilla? Jyuni tak bardzo chcę go zobaczyć, że decyduje się wejść do domu z Aemi pod pretekstem, by życzyć Minie wszystkiego najlepszego. W tym tygodniu ani razu nie udało jej się spotkać z Seunghyunem. Tęskni za nim... bardzo... Wystarczy, że chociaż go zobaczy. Z tą myślą przestępuje przez bramę i rusza wgłąb ogrodu. Mina, która rozmawia akurat z kilkoma koleżankami, natychmiast ją zauważa. Uśmiechnięta prosi ją, by została na przyjęciu. Jyuni nie ma zamiaru, wie, że te wszystkie wystrojone kobiety są pewnie tak samo sztywne i nudne jak Mina. Pewne nie miałaby o czym z nimi rozmawiać. Podobnie z ich mężami, choć może wśród nich znalazłby ktoś, kto by ją zainteresował... Ale od niedawna całą swoją uwagę znowu skupia tylko na Seunghyunie. Gdzie on, do cholery, jest?!

  - Nie, ja tylko przyszłam życzyć ci sto lat...

  - No co ty! Nie puszczę cię do domu, póki nie skosztujesz tortu...

  - W zasadzie odchudzam się...

  - Zostań. Nie będziesz żałowała. - Niespodziewanie obok pojawił się Seunghyun i oznajmił to takim zmysłowym, seksownym i jednocześnie poważnym głosem. To motywuje ją, by zostać. Gdy nikt nie patrzy, wymykają się na moment i dają upust swojemu wzajemnemu pożądaniu. Później Mina wymyśla grę w butelkę. Jyuni ma obawy. Tak naprawdę planowała już wracać do domu, choć jest jeszcze wcześnie. Dzieci biegają po ogrodzie. Aemi dołączył do nich, choć jest w ich gronie Yongi. Jyuni czuje się niepewnie. Jiyong, obecny na przyjęciu, cały czas podejrzliwie się jej przygląda. Również podczas gry. Mina nieustannie ją wylosowuje. Jyuni nie chce słyszeć od niej żadnych pytań, więc decyduje się na wybór wyzwania. Mina nakazuje jej iść do sąsiadów i udawać, że sprzedaje dywany. Wszyscy pokładają się ze śmiechu. A zwłaszcza Jiyong. Jyuni czuje się tym upokorzona, lecz stara się nie dać tego po sobie poznać. Na szczęście potem to inne osoby ją losują. Aż wreszcie znowu przypada to Minie. Czy ona robi to specjalnie? Czy stara się mnie wylosować, by mnie wkurzyć? Jyuni ma mętlik w głowie. Dla odmiany woli postawić na wybór pytania. A wówczas na twarzy Miny pojawia się wyraz satysfakcji. Seunghyun zamiera. Jiyong czuje, że dzieje się coś dziwnego. Wszyscy czekają z napięciem. Coś sie zaraz wydarzy. Coś złego. Jyuni wie, że powinna dawno się stąd wyrwać. Czemu tego nie zrobiła? Czemu, czemu, czemu? Głupia idiotka. Pewnie tak samo czuje się skazany, który oczekuje na widok sądu, a jego rozprawa jest publiczna. Wszyscy na niego patrzą i analizują jego reakcje. Mina również patrzy jej prosto w oczy, kiedy pyta:

  - Od jak dawna sypiasz z moim mężem?

 

Jyuni:

zdjęcie pochodzi z LINK