To
wydarzenie zamiast zbliżyć ich do siebie, oddala. Im więcej pytań zadaje
Jaejoong, tym mniej YoonWoo udziela mu na nie odpowiedzi. Szuka wymówek, by się
z nim nie spotykać, a gdy się spotyka jest cicha i niedostępna.
W wieczór
przed wyjazdem z przyjaciółmi nad morze, YoonWoo i Jaejoong bawią się w lunaparku
otwartym z okazji Dni Seulu. Jedzą watę cukrową, chlapiąc się wodą z fontanny.
Jeżdżą też na karuzelach, przymierzają
kolorowe maski oraz biorą udział w loterii fantowej. Wygrywają balon Hello
Kitty, który Jaejoong przywiązuje YoonWoo do nadgarstka. Ona uśmiecha się, kiedy
letni wiatr porywa zabawkę ponad głowy ludzi.
- Chodźmy do Gabinetu Krzywych
Luster! – proponuje Jaejoong.
Śmieje się, oglądając ich
zniekształcone odbicia, podczas gdy YoonWoo popada w zamyślenie.
Do rzeczywistości przywraca ją jego
głos:
- Zrobię ci zdjęcie!
YoonWoo skupia się na swoim
odbiciu i wybucha śmiechem, a potem przenosi spojrzenie na odbicie Jaejoonga.
- Ja też zrobię ci zdjęcie! –
postanawia.
Oboje wyjmują telefony
komórkowe i wzajemnie fotografują swoje zniekształcone odbicia. A może one
wcale nie są zniekształcone i pokazują nas takimi, jakimi jesteśmy naprawdę,
zastanawia się YoonWoo, oglądając swój nienaturalnie wydłużony nos. Jak w bajce
o chłopcu imieniem Pinokio, którego nos wydłużał się za każdym razem, gdy ten kłamał.
- Masz nowy telefon? – z rozmyślań
znów wyrywa ją głos Jaejoonga.
- Hm…
- Mogę zobaczyć?
- Hm.
- To najnowszy model –
stwierdza Jaejoong, oglądając telefon YoonWoo – ile za niego dałaś?
- Wygrałam go na loterii.
- Co to za loteria, na której
wygrywa się najnowsze modele telefonów?
YoonWoo długo nie odpowiada.
- Mam szczęście do wygrywania
na loterii – mówi wreszcie, obejmując ramionami balon Hello Kitty. W tym samym
momencie rozlega się za nią złowróżbny szept:
- Dziwka.
Zanim chłopak zdąża wypowiedzieć
przekleństwo, Jaejoong widzi w krzywym lustrze kaptur na jego głowie. Nie
wahając się ani chwili, odwraca się i z całej siły uderza tamtego w twarz. Raz,
drugi, trzeci, następny i jeszcze następny. Jego ciosy padają bez opamiętania,
aż usta chłopaka zalewają się krwią.
- Przestań! – powtarza
przerażona YoonWoo.
Ludzie zaczynają pchać się w
stronę wyjścia, powodując coraz większe zamieszanie.
- Zabiję cię! – krzyczy
Jaejoong, przewracając chłopaka w kapturze na podłogę. Następnie podnosi go za
bluzę i popycha na jedno z krzywych luster. Kopie z furią, leżącego w opiłkach
szkła i wyjącego z bólu.
YoonWoo chce przerwać, to czego
jest świadkiem, lecz nie może wykonać żadnego gestu, ani wydobyć z siebie
słowa. Obejmuje balon Hello Kitty, a ten z głośnym trzaskiem pęka w jej
ramionach. Do Gabinetu Krzywych Luster, w którym została już tylko ich trójka,
wpada ochroniarz.
Szarpie się z Jaejoongiem,
wreszcie odciąga go od ofiary i unieruchamia mu ręce.
- Zabiję cię! - Jaejoong próbuje wyrwać się w stronę ledwo przytomnego chłopaka w
kapturze.
Ochroniarz poleca YoonWoo
zadzwonić po karetkę, ale ona nie reaguje.
- Nie słyszysz co do ciebie
mówię?
YoonWoo okręca sobie wokół
nadgarstka przywiązaną wstążeczkę od balona.
Ciasne
pomieszczenie z białymi ścianami i migającym światłem jarzeniówki przypomina
bardziej zakład psychiatryczny, niż pokój przesłuchań. Jaejoong wbija wzrok w
blat stołu, podczas gdy posterunkowy Kim Jongdae informuje go o jego prawach i
prosi o wyjaśnienia na temat tego, co wydarzyło się w Gabinecie Krzywych
Luster.
Zapada milczenie.
- Jeśli wolisz, ja będę zadawać
pytania, a ty będziesz na nie odpowiadać – proponuje policjant.
Brak reakcji uznaje za zgodę.
- Kim jest dla ciebie ofiara?
- Oddajcie mi telefon – odzywa
się Jaejoong, nie podnosząc wzroku znad blatu stołu – chcę zadzwonić.
- Najpierw odpowiesz na nasze
pytania.
- Odpowiem na wasze pytania,
jak pozwolicie mi zadzwonić.
- Nie, odpowiesz na nie teraz.
- Mam prawo do milczenia.
- Milczenie ci nie pomoże,
jedynie przedłuży całą procedurę.
- Czy pan mi grozi?
- Dobrze radzę.
Jaejoong podnosi wzrok na obojętną
twarz policjanta. Gwałtownie wstaje i, uderzając pięściami w stół, krzyczy:
- Możecie mnie nawet
torturować, nie będę współpracować, dopóki nie pozwolicie mi zadzwonić!
Drzwi pokoju przesłuchań
otwierają się i staje w nich drugi policjant.
- Wszystko w porządku?
- Nie będzie współpracować,
dopóki nie pozwolimy mu zadzwonić.
- Chcesz zadzwonić? – drugi
policjant zwraca się do Jaejoonga.
- Tak.
- Jongdae, oddaj mu telefon.
- Dobrze, Panie Komendancie.
- Dziękuję – mówi Jaejoong,
zaskoczony, że tak łatwo poszło. Z ulgą siada z powrotem na krześle. Kiedy
dostaje telefon, wybiera numer YoonWoo. Ona odpowiada po pięciu sygnałach:
- Nie dzwoń do mnie.
- YoonWoo…
Choć ma jej tyle do
powiedzenia, nagle brakuje mu słów.
- Co?
- Zrobiłem to dla ciebie.
- Zrobiłeś to dla mnie?! –
wybucha YoonWoo.
- Należało mu się.
- Ten człowiek trafił w ciężkim
stanie do szpitala. Ma złamany nos, dwa żebra i jest cały pokaleczony szkłem.
Zastanów się przedtem jak następnym razem komuś będzie się należało, by rzucić
się na niego z pięściami.
- YoonWoo… - powtarza żałośnie
Jaejoong, czując, że łzy napływają mu do oczu.
- Wstyd mi za ciebie.
- YoonWoo! – krzyczy Jaejoong -
YoonWoo, kocham cię!
Jednak w słuchawce słychać już
tylko głuchy sygnał.
Komendant odbiera Jaejoongowi
telefon.
- Teraz odpowiesz na nasze
pytania – przypomina posterunkowy Jongdae.
Jaejoong znów zrywa się z
krzesła, pochyla się nad policjantem.
- Pamięta mnie pan! Musi mnie
pan pamiętać! Wzywałem was, gdy ktoś rzucił cegłą z napisem „dziwka” w okno mojej dziewczyny. Ten koleś w kapturze
powiedział jej dziś to samo słowo, zanim go pobiłem.
- Czy masz jakieś dowody? –
pyta policjant.
- Rozpoznałem go. Widziałem go
już wcześniej, kręcił się koło domu mojej dziewczyny tego dnia, gdy ktoś rzucił
cegłą w jej okno.
- Tamtego dnia twoja dziewczyna
zeznała, że nikt podejrzany nie kręcił się koło domu.
- Bo ona go nie widziała. Tylko
ja go widziałem. Powiedziałem jej o tym, ale prawdopodobnie bała się na niego
donieść. Ten koleś od dawna ją prześladuje.
- Czy masz jakieś dowody?
- Co wy z tymi dowodami?! –
krzyczy Jaejoong – czy cegła nie jest wystarczającym dowodem?!
- Siadaj na miejsce – poleca
posterunkowy Kim Jongdae, mając już dość pochylającego się nad nim Jaejoonga –
otóż cegła nie jest żadnym dowodem, potwierdzającym że ten, kto ją rzucił i
ten, którego pobiłeś to jedna i ta sama osoba. A nawet jeśliby tak było, te
okoliczności nie zwolnią cię z odpowiedzialności karnej za twoje czyny. Co
więcej, odnoszę wrażenie, że po prostu próbujesz wykorzystać okoliczności, w
jakich mieliśmy okazję wcześniej się spotkać. Szczerze mówiąc, nie wierzę w ani
jedno twoje słowo.
- Nie mam nic, by udowodnić, że
moje słowa są prawdą, ale pan też nie ma nic, by udowodnić, że kłamię!
- Odprowadzić cię do aresztu w
kajdankach, czy pójdziesz dobrowolnie? – pyta znudzonym tonem posterunkowy Kim
Jongdae.
Jaejoong z ciężkim
westchnieniem opiera głowę na łokciach.
- To jakiś obłęd.
Leżąc na
pryczy w więziennej celi, Jaejoong myśli nad tym, co powiedziała mu YoonWoo.
„Ten człowiek trafił w ciężkim
stanie do szpitala. Ma złamany nos, dwa żebra i jest cały pokaleczony szkłem.
Zastanów się przedtem jak następnym razem komuś będzie się należało, by rzucić
się na niego z pięściami. Wstyd mi za ciebie.”
Jemu też jest wstyd, im więcej
nad tym myśli.
Zawsze był spokojnym
chłopakiem. Nigdy nie miał skłonności do agresji. Tak naprawdę przed klubem
karaoke pierwszy raz zdarzyło mu się spowodować bójkę. Ale wtedy nie chciał
nikogo poważnie skrzywdzić. Chciał jedynie dać nauczkę tym, którzy
prześladowali YoonWoo. Dziś chodziło o coś więcej. Kiedy Jaejoong znów usłyszał
pod jej adresem to przekleństwo, a potem rozpoznał w lustrzanym odbiciu
chłopaka w kapturze, zupełnie stracił nad sobą panowanie. Nie tylko chciał go
skrzywdzić, w tamtym momencie, tak jak powtarzał, chciał go zabić.
W mroku więziennej celi
Jaejoong zastanawia się, co było powodem. Zanim człowiek w kapturze nazwał
YoonWoo „dziwką”, rozmawiali o jej nowym telefonie, który rzekomo wygrała na
loterii. Nie bardzo w to uwierzył. Czy zatem uwierzył w tamto przekleństwo,
które zadziwiająco często padało pod adresem YoonWoo? Czy chciał pozbyć się
oskarżenia, pozbywając się oskarżyciela? Czy rzeczywiście byłby w stanie zabić?
Zaraz potem przypomina sobie
jak babcia YoonWoo prosiła go, by bez względu na to, co mówią inni, nie myślał
źle o jej wnuczce i chronił ją. Oto odpowiedź na jego pytanie. Był gotów zabić
chłopaka w kapturze, by chronić YoonWoo. Nie zwątpił w nią. Nie mógłby w nią
zwątpić po tamtej nocy, gdy naga i bezbronna płakała w jego objęciach. Wydawała
mu się wtedy najbardziej niewinną istotą na świecie.
Chciałby znów ją przytulać.
Dotykać swoimi ustami ust YoonWoo. Zatapiać dłonie w jej jedwabistych włosach.
Tymczasem leży na pryczy w
więziennej celi i nie może nic zrobić, a YoonWoo wstydzi się za niego. Nie ona go zawiodła, lecz on ją zawiódł.
Z tą świadomością, dręczony
wyrzutami sumienia, Jaejoong zapada w sen. Śni mu się Gabinet Krzywych Luster.
Jest tam razem z YoonWoo. Śmieją się ze swoich zniekształconych odbić, robią
sobie wzajemnie zdjęcia i rozmawiają o jej nowym telefonie. Niespodziewanie
pojawia się chłopak w kapturze. Jego skórę pokrywają blizny. Prosi Jaejoonga,
by go dotknął, ten to robi i czuje jakby dotykał powietrza. Wtedy dociera do
niego, że chłopak w kapturze jest duchem. Przyszedł, żeby się zemścić. Chwyta
Jaejoonga za koszulkę i popycha po kolei na każde z krzywych luster. A kiedy on
ostatkiem sił czołga się po podłodze w stronę wyjścia, zostawiając za sobą
ślady krwi, duch chwyta wielki opiłek szkła i unosi wysoko, by następnie
zanurzyć go w pierś Jaejoonga. W tym momencie YoonWoo osłania jego tors własnym
ciałem. Ostrze przeszywa jej porcelanową skórę, tryska krew. Ona wydaje z
siebie cichutki jęk i umiera. Duch znika, śmiejąc się triumfująco. Jaejoong
trzyma w objęciach martwą YoonWoo, a dookoła panuje przejmująca cisza.
Budzi się, drżąc z przerażenia,
oblany zimnym potem. Długa trwa, zanim udaje mu się uspokoić oddech. Jest
jeszcze ciemno. Jaejoong przez małe okienko w więziennej celi obserwuje gwiazdy
i rozważa, dlaczego w swoich wizjach zawsze widzi YoonWoo martwą.
Rano budzi
go szarpnięcie za ramię. Otwiera oczy i widzi nad sobą posterunkowego Kim
Jongdae.
- Naprawdę tego nie rozumiem,
ale ofiara postanowiła nie wnosić oskarżenia – oznajmia tamten.
Jaejoong wpatruje się w niego
zaskoczonym wzrokiem, jeszcze nie całkiem obudzony.
- Chcesz dostać coś do
jedzenia, czy od razu iść do domu? – pyta policjant.
Jaejoong jest zbyt oszołomiony,
by odpowiedzieć.
Junsu obejmuje
Jaejoonga, gdy ten wchodzi do mieszkania.
- Hyung, wypuścili cię.
- Skąd wiesz, co się stało?
Jaejoong wyswobadza się z objęć
przyjaciela. Nie potrzebuje słów pocieszenia, ani komentarzy „prosiłem, żebyś
nie zrobił czegoś głupiego”. Jednak zamiast tego, Junsu oznajmia:
- YoonWoo wczoraj tutaj była.
- Co?
- Powiedziała, że stłukłeś
jakiegoś kolesia. On w ciężkim stanie trafił do szpitala, a ciebie zgarnęły psy
– wyjaśnia Junsu, spacerując po pokoju.
Jaejoong nalewa sobie wody i
siada na kanapie ze szklanką w ręku.
- Co jeszcze powiedziała
YoonWoo?
- Powiedziała, że dziś rano
jedzie z przyjaciółmi do Busan.
Jaejoong wypija całą zawartość
szklanki, przełykając głośno.
- Hyung, ale co z tobą? – pyta Junsu.
- Nic.
- Nic?
- Tamten nie wnosi oskarżenia.
- Dlaczego?
- Już się ucieszyłeś, że pójdę
siedzieć i będziesz mieć całą chatę dla siebie?
- Hyung, jak możesz mi zarzucać
coś takiego! – woła oburzony Junsu – umierałem z troski o ciebie!
- Idiota.
- Hyung, to nie ja jestem
idiotą, tylko tamten koleś. Na jego miejscu oskarżyłbym cię.
- Dla mnie to zupełnie
zrozumiałe, że tego nie zrobił. Za dużo o nim wiem. Gdyby YoonWoo potwierdziła moje
słowa, udowodniłbym psom, że on ją prześladuje. Jest tylko jeden problem.
- Jaki?
- YoonWoo nie chce potwierdzić
moich słów.
- Jeśli YoonWoo nie chce
potwierdzić twoich słów, to znaczy, że sama coś ukrywa – podsumowuje Junsu.
Wykąpany i
przebrany w czyste ubrania Jaejoong wystawia na korytarz walizkę i zakłada
buty. Obserwując go, Junsu pyta:
- Co ty robisz?
- Wyjeżdżam do Busan.
- Teraz?!
- Muszę pogadać z YoonWoo.
- Uszykowałem ci śniadanie.
- Zjedz sam.
Junsu biegnie do kuchni.
Zapakowuje kanapki i podaje je Jaejoongowi.
- Weź na drogę.
- Junsu-ah, czy ty się bawisz,
że jesteśmy mężem i żoną?
- W nic się nie bawię, po
prostu nie mogę patrzeć jak o siebie nie dbasz.
Jaejoong bierze od niego
kanapki i chowa do walizki.
- Dzięki.
- Trzymaj się, hyung.
„Jeśli
YoonWoo nie chce potwierdzić twoich słów, to znaczy, że sama coś ukrywa”.
Siedząc w pociągu do Busan,
Jaejoong analizuje najważniejsze wydarzenia. Wszystko zaczęło się przed klubem
karaoke. Dwóch typów napadło YoonWoo i próbowało ją zgwałcić. Znali jej imię i
nazywali „dziwką”. Jednak YoonWoo zapewniała, że widziała ich po raz pierwszy w
życiu. Później pojawił się chłopak w kapturze. Krążył wokół jej domu, ale
Jaejoong uwierzył, że zwyczajnie na kogoś czekał. Tego samego dnia babcia
YoonWoo opowiedziała mu o złym towarzystwie, z którym wnuczka się spotykała
przez co narobiła sobie problemów, a wieczorem ktoś rzucił w okno cegłą z
napisem „dziwka”. Ostatnim wydarzeniem była bójka w Gabinecie Krzywych Luster.
Chłopak w kapturze i prześladujące YoonWoo, a tym samym również Jaejoonga,
przekleństwo „dziwka”. Tak, to zupełnie zrozumiałe, że tamten nie wniósł
oskarżenia. Ale nie jest zrozumiałe, że YoonWoo cały czas zachowuje się, jakby
kryła swoich prześladowców.
Pociąg z głośnym gwizdem
wjeżdża na stację Busan. Jaejoong zdejmuje walizkę z półki na bagaż i wysiada
na peron.
„Jeśli YoonWoo nie chce
potwierdzić twoich słów, to znaczy, że sama coś ukrywa”.
Co może ukrywać YoonWoo?