29/10/2014

extreme dimension (rozdział 2)

***
          Jaejoong przebudzał się. Leżał na twardej podłodze w małym, ciemnym pokoju. Brak okien nie pozwalał określić pory dnia. Dookoła unosił się nieprzyjemny zapach stęchlizny, moczu i potu.
Niczego nie pamiętam, stwierdził w myślach Jaejoong, nie pamiętam, co się stało ani jak się tu znalazłem.
Ktoś, kogo imienia również nie potrafił sobie teraz przypomnieć, powiedział mu kiedyś, że jeśli nie pamięta się początku danego wydarzenia, musi być ono snem. Prawdziwym koszmarem w tym przypadku. Jaejoong chciał się uszczypnąć i wówczas odkrył, że nie może się ruszać. Jego ciało od głowy, aż po palce u stóp było jak sparaliżowane. Uświadomił sobie, że jeżeli jednak nie śni, nigdy nie da rady samodzielnie podnieść się z twardej podłogi. Im więcej analizował swoją sytuację, w tym większą wpadał panikę. Nagły wzrost adrenaliny spowodował, że Jaejoong powoli zaczął odzyskiwać czucie. Najpierw udało mu się poruszyć wargami, które z powodu długiego braku przyjmowania płynów stały się suche i popękane. Wydobył się z nich żałosny jęk. Później Jaejoong sięgnął do kieszeni w poszukiwaniu telefonu komórkowego. Zamiast go znaleźć, przekonał się,  że mocz, którego smród unosił się w powietrzu, to jego własny.
Zeszczałem się w spodnie, przyznał Jaejoong przed samym sobą, zabiję tych, co mnie do tego doprowadzili.
Spróbował się podnieść, ale jego mięśnie ogarnęła fala bólu i powaliła z powrotem na podłogę. Jaejoong wył niczym ranne zwierzę, miotając się jak w gorączce. Nie wiedział ile to trwało. W sytuacji, gdy nie można odróżnić dnia od nocy, trudno zachować poczucie czasu. Z każdą chwilą chłopaka ogarniała coraz mocniejsza wściekłość na ludzi, którzy go na to skazali.
- Zabiję was wszystkich! – powtarzał.
Kiedy ból stopniowo ustępował, Jaejoong wstał, gotowy wprowadzić swoją groźbę w czyn. Dopadł do drzwi. Nie przestając krzyczeć, kopał w nie i walił pięściami, dopóki nie zdał sobie sprawy, że jego wysiłki są daremne.
- Skurwysyny, nie daruję wam tego! Zapłacicie za wszystko! Zapłacicie mi za to!!! – ostanie słowa Jaejoong wypowiedział ze łzami rozpaczy w oczach i z powrotem osunął się na podłogę. Przypomniał sobie, że tym kimś, kto kiedyś powiedział mu o niemożliwości odtworzenia początku danego wydarzenia, był jego przyjaciel Yoochun. Zaczęły wracać i inne wspomnienia.

          Zbliża się wieczór. Promienie letniego, chylącego się ku zachodowi słońca, oślepiają. Jaejoong, ubrany w czarne dżinsy i koszulkę z krótkim rękawem czeka na peronie. W ręce trzyma bukiet bladoróżowych lilii. Jest podekscytowany przyjazdem Seunghee. To ich pierwsze spotkanie, choć już od trzech miesięcy regularnie prowadzą video rozmowy przez Internet.
Jaejoong kilka razy przechodzi wzdłuż cały peron. W końcu pociąg z głośnym gwizdem wjeżdża na stację. Wśród wysiadających tłumnie podróżnych pojawia się uśmiechnięta twarz Seunghee. Dziewczyna rozgląda się wokół, a kiedy dostrzega idącego do niej Jaejoonga, sama rusza w jego stronę. Oboje zatrzymują się w pewnej odległości od siebie. Obserwują się wzajemnie badawczym wzrokiem i nic nie mówią. Niespodziewanie Jaejoong wybucha śmiechem. Seunghee mu wtóruje. Potem, wciąż rozbawiona, pyta:
- Co?
Jaejoong przypomina sobie o bukiecie lilii i wręcza je dziewczynie.
- To dla ciebie.
- Dzięki.
Seunghee zanurza twarz w miękkich płatkach.
- Rozkosznie pachną.
To ty rozkosznie pachniesz, myśli Jaejoong i znów wybucha śmiechem.
- Co?! – pyta Seunghee.
- Został ci pyłek na nosie.
Wyciera jej nos palcem. Następnie zdecydowanym ruchem chwyta Seunghee za rękę i wyprowadza z budynku dworca. Podczas gdy idą przez miasto opowiada jej o najważniejszych zabytkach i historiach z owymi zabytkami związanymi.
- Skąd to wszystkie wiesz? – dziwi się Seunghee.
Jaejoong odpowiada z dumą:
- Mówiłem, że jestem mądry.
Zaprasza Seunghee do restauracji w centrum. Siadają przy stoliku na dworze. Słońce zdążyło już skryć się za horyzont, zerwał się lekki wiatr, ale nadal jest gorąco.
Seunghee i Jaejoong zamawiają mnóstwo przystawek. Zanim biorą się za jedzenie, ona nalewa dla siebie pełną szklankę wody i wypija jednym łykiem.
- Taka spragniona? – komentuje Jaejoong.
- Aż zaschło mi w gardle ze zdenerwowania.
- Zdenerwowania?
Seunghee przytakuje skinieniem głowy.
- Czym się tak zdenerwowałaś?
- Bałam się, że… - Seunghee uśmiecha się nerwowo – eh nie, to głupie.
- Powiedz mi.
- Czasem mam przeczucie… że coś złego się wydarzy . Bałam się, że wydarzy się coś takiego, że się nie spotkamy.
- Kiedy zobaczyłaś mnie na stacji zdenerwowanie zniknęło?
- Trwało jeszcze chwilę.
- Dlaczego?
- Wtedy bałam się, że się mną rozczarujesz.
- Seunghee… - Jaejoong wymawia jej imię z uczuciem.
- Tak?
- Seunghee, to co właśnie powiedziałaś jest największą głupotą jaką mogłem usłyszeć.
- Miałam swoje powody, by się bać.
- Jakie powody?
- Co znaczył ten śmiech, kiedy mnie zobaczyłeś? – wspomina Seunghee – wydawało mi się, że śmiejesz się ze mnie i byłam tak zdenerwowana, że mogłam jedynie sama też się roześmiać.
- Ten śmiech znaczył… - Jaejoong na moment zawiesza głos – nawet sobie nie wyobrażałem, że na żywo wyglądasz tak pięknie.
Seunghee wypija drugą szklankę wody. Jaejoong, nie spuszczając z niej wzroku, przyznaje:
- Seunghee, ty się chyba rumienisz.
Zawartość kolejnej szklanki ląduje na jego twarzy.
- Aish! – krzyczy Jaejoong, odskakując od stołu – dlaczego to zrobiłaś?!
- Dlatego, że nadal się ze mnie śmiejesz!
Jaejoong nalewa wody do swojej szklanki i mierzy w Seunghee.
- Nie zrobisz tego – mówi ona.
Jaejoong oblewa ją szklanką wody.
- Pożałujesz tego! – grozi dziewczyna.
Już ponownie napełnia swoją szklankę, gdy zauważają kogoś zbliżającego się do ich stolika z groźną miną - jak się domyślają - właściciel restauracji. Jaejoong chwyta Seunghee za rękę i rzucają się do ucieczki. Zatrzymują się kilka ulic dalej, gdy niemal braknie im tchu.
- Nie zapłaciłeś za jedzenie! – woła Seunghee, uspokoiwszy się trochę.
- Zapłaciłem przy składaniu zamówienia.
- Nie widziałam, żebyś płacił.
- Bo nie patrzyłaś.
- Bo nie zapłaciłeś.
- Zapłaciłem.
- Kłamiesz.
Jaejoong wciąga Seunghee do pobliskiej bramy i namiętnie całuje. Ona odpycha go lekko.
- Zapomniałam kwiatów z restauracji – stwierdza ze smutkiem.
Jaejoong zamyka Seunghee usta następnym pocałunkiem, który tym razem ona odwzajemnia. Zarzuca chłopakowi ramiona na szyję i przywiera do niego całym ciałem. Odpycha go znów, kiedy czuje jego dłonie zanurzające się pod jej bluzkę.
- Nie tak szybko… - prosi, odwracając głowę – ktoś kiedyś bardzo mnie zranił – wyjaśnia, gdy siedzą już w innej restauracji, jedzą zamówione jedzenie i piją drinki.
Jaejoong głaszcze Seunghee po policzku.
- Ja nie chcę cię zranić – zapewnia.
Wydaje mu się, że Seunghee znów delikatnie się rumieni, odpowiadając:
- Wiem.
          Na dworze jest już zupełnie ciemno. Seunghee i Jaejoong trzymają się za ręce i spacerują wybrzeżem rzeki Han. Dziewczyna opowiada o swojej pierwszej miłości. O chłopaku, którego poznała w liceum i który krótko później bardzo ją zranił. Jaejoong wie, że te wspomnienia wciąż sprawiają Seunghee ból. Pragnie jakoś ją pocieszyć, ale nie ma pojęcia, co więcej może zrobić oprócz wysłuchania jej.
- Od tamtego czasu nie spotkałam się z żadnym chłopakiem… aż do dzisiaj – przyznaje na koniec Seunghee.
Jaejoong mocniej ściska jej dłoń i powtarza:
- Nie zranię cię.
Proponuje Seunghee, żeby poszli do niego i ona się zgadza. Muszą pokonać dziesiątki schodów, by wspiąć się do położonej na wzgórzu kamienicy. Z okien mieszkania Jaejoonga widać przejeżdżające pociągi. To przypomina Seunghee o konieczności wczesnego powrotu do domu.
- Jutro mam występ – informuje.
- Zaśpiewaj coś dla mnie – prosi Jaejoong.
- Ale ja…
On przykłada jej palec do ust.
- Nawet nie próbuj się wykręcać. Obiecałaś zaśpiewać, kiedy się spotkamy.
- Zgoda, ale chcę żebyś o czymś wiedział. Przez to, że tak długo nie spotykałam się z nikim… jestem tym wszystkim trochę oszołomiona… Przyzwyczaiłam się do występowania przed dużą publicznością, dlatego śpiewnie tylko przed tobą może mi nie wyjść zbyt dobrze.
- Jeśli chcesz większej publiczności, proponuję zawołać sąsiadów, ale uwierz, że nie będą to okoliczności bardziej sprzyjające występowaniu – żartuje Jaejoong.
- Nie, nie rób tego! – chichocze Seunghee – zaśpiewam tylko dla ciebie, daj mi chwilę na przygotowanie.
Stoi odwrócona twarzą w stronę okna, wykonując arię „Habanera”  z opery Carmen. Jaejoong wpatruje się w jej odbicie w szybie. Jest zachwycony głosem Seunghee. Zanim ona kończy śpiewać, on bierze ją w objęcia, odwraca przodem do siebie i znów łączy ich usta w pełnym pasji pocałunku. Niecierpliwymi dłońmi rozpina bluzkę Seunghee i zdejmuje razem z biustonoszem. Zanurza twarz w oświetlonych blaskiem księżyca piersiach dziewczyny. Ona wzdycha z rozkoszą, gdy on ssie jej sutki.
- Jutro mam występ – powtarza – muszę wracać do domu.
- Wrócisz rannym pociągiem – szepcze Jaejoong – za bardzo cię pragnę, byś wracała dzisiaj.
- Ja też cię pragnę, Jaejoong – wyznaje Seunghee.
Przytula się do niego, oplata go w talii nogami. Jaejoong zanosi ją do łóżka i układa w pościeli. Nie przestaje jej całować. Seunghee pomaga mu się rozebrać. On zsuwa z niej majtki i pieści ją między nogami. Przekonany, że jest już gotowa, wchodzi w nią. Seunghee wydaje z siebie głośny krzyk.
- W porządku? – pyta Jaejoong.
- Tak – zapewnia ona, obejmując dłońmi jego policzki – ja… dawno tego nie robiłam.
- Nie myśl o przeszłości – odpowiada Jaejoong w przerwach między gorącymi pocałunkami Seunghee – myśl o nas i o tym, co przed nami.
Seunghee zamyka oczy i poddaje się ekstazie, gdy Jaejoong zaczyna się w niej poruszać. Kochają się długo i namiętnie, a później jeszcze jakiś czas pozostają w miłosnym uścisku.
Patrzą sobie w oczy z powagą, dopóki ta powaga ich nie rozbawia, a wtedy oboje znów wybuchają śmiechem.
- Co? – pyta Seunghee.
- O czym jest tamta aria?
- O miłości, która nie może się spełnić.
- Nie pozwoliłem ci skończyć śpiewać, przepraszam.
- Pozwól mi skończyć to.
Nagle ośmielona Seunghee zrzuca z siebie Jaejoonga, sama siada na nim i kochają się drugi raz. Jaejoonga doprowadzają do szaleństwa, opadające na jego tors, długie włosy dziewczyny.
Upojeni wzajemną bliskością, zasypiają przytuleni, a księżyc nadal oświetla ich nagie ciała.
W nocy Jaejoonga budzi jakiś hałas. Otwiera oczy. Widzi wciąż nagą Seunghee krzątającą się po mieszkaniu.
- Co robisz? – pyta, przecierając oczy.
- Szukam wina.
- Wina?
Seunghee siada obok niego na łóżku.
- Obudziłam się z wielką ochotą na kieliszek czerwonego wina. Jeśli się go nie napiję, nie zasnę.
Jaejoong zastanawia się chwilę i stwierdza zmartwiony:
- Nie mam wina. Mam koniak, soju, piwo…
- Nie – zaprzecza Seunghee.
Jaejoong wyskakuje z łóżka. Zbiera porozrzucane ubrania i wciąga na siebie.
- Co robisz? – tym razem pyta Seunghee.
- Idę po wino.
- Naprawdę?
- Nie patrz tak na mnie, dwie ulice stąd jest sklep całodobowy, wrócę zanim się zorientujesz, że mnie nie ma.
- Pójdę z tobą.
- Nie, poczekaj tu na mnie.
Seunghee się zgadza. Jaejoong wybiega z mieszkania. Przeskakuje po kilka schodków, żeby jak najszybciej załatwić sprawę. Jest gorąca letnia noc, a księżyc wydaje się wyjątkowo jasny. Jaejoong wpatruje się w niego i zastanawia, czy to już pełnia, czy jeszcze nie. Nie zauważa mężczyzny w kominiarce, który od dłuższego czasu utrzymuje się w odległości kilku kroków za nim. Tamten gwałtownie przyspiesza i kopniakiem przewraca Jaejoonga na ziemię.
- Co do chuja?!
- Grzeczniej – słyszy głos, którego właściciel wyłania się z bocznej uliczki. Teraz napastników jest dwóch i Jaejoong wie, że sam nie da sobie rady.
- Czego chcecie? – pyta.
Nie dostaje odpowiedzi.
- Chodzi  wam o tę restaurację, tak?
Próbuje ukryć drżenie głosu. Lepiej dla niego, by tamci nie zauważyli jego strachu.
- To był tylko żart! Wrócę i zapłacę za tamto jedzenie…
Po minach dwóch typów stojących nad nim, do Jaejoonga dociera, że bardzo wątpliwe, czy dziś gdziekolwiek wróci. Wykorzystując ostatnią szansę, wstaje i rzuca się pędem przed siebie. Mimo, że tamci go nie gonią, nie zwalnia, aż do rogu ulicy. W tym miejscu zatrzymuje się, a powracający strach nie pozwala mu wykonać najdrobniejszego gestu. Przed nim stoi trzeci mężczyzna w kominiarce i mierzy do niego z pistoletu. Ostatnie, co Jaejoong zapamiętuje, to ostre ukłucie prosto w klatkę piersiową. Potem jest tylko ciemność.

          Tak właśnie Jaejoong przypomniał sobie jak znalazł się w ciemnym, śmierdzącym pokoju o powierzchni czterech metrów kwadratowych.
To nie sen. To jawa.
Jak długo tu jestem?, Jaejoong odnosił wrażenie, że od kilku dni. Czy to możliwe, by po takim czasie bez jedzenia i picia nadal żył?
Gdzie jest Seunghee? Co teraz robi? Czy jeszcze się kiedyś spotkamy?
Gdy wił się z bólu na podłodze przynajmniej o niej nie myślał. Odkąd ból minął, wyobrażał sobie Seunghee czekającą na niego w jego mieszkaniu. I rozczarowanie jakiego musiała doznać, ponieważ nie wrócił. To wspomnienie doprowadzało go do furii. Znów bezskutecznie kopał i walił w drzwi, dopóki nie stracił sił.
Zapadł w sen. Kiedy ponownie się obudził, potrafił już jedynie wyobrażać sobie wodę, której jego organizm coraz bardziej potrzebował. Czuł, że z pragnienia naprawdę dostaje gorączki. Przez następne godziny balansował między jawą, a snem.
Dźwięk przekręcanego w zamku klucza przywrócił go do rzeczywistości. Podniósł wzrok i dostrzegł stojącego nad sobą chłopaka o pulchnej twarzy, trzymającego tacę.
- Jestem Youngjun – przedstawił się tamten – napij się i zjedz coś. Potem pójdziesz się wykąpać, bo cuchniesz jakby cię ktoś wytarzał w odchodach.
Prawie zgadłeś, pomyślał Jaejoong.
- Musisz być w formie przed spotkaniem z szefem – dodał Youngjun.
Jaejoong wypił dwie szklanki wody, zanim powtórzył:
- Z szefem?
- Tak, z szefem.
Jaejoong wstał z podłogi, rzucił się na Youngjuna i złapał go za koszulkę.
- Z jakim szefem?! Kim ty jesteś?! Co to za miejsce i co ja tu robię?! Co się, do cholery, dzieje?!
Nieco zaskoczony i wystraszony tak gwałtowną reakcją, Youngjun odpowiedział:
- Jak spotkasz się z szefem, będziesz mógł zadać mu wszystkie pytania.
- Zadaję je tobie.
- Ja tylko roznoszę jedzenie.
Jaejoong wreszcie pojął, że niczego nie dowie się od Youngjuna. Zabrał się za posiłek, wyjątkowo dobry i wyjątkowo obfity. Następnie, prowadzony przez Youngjuna, udał się do łaźni  i wykąpał. Dostał też czyste ubrania, dzięki czemu poczuł się nieco lepiej. Ciekawość przed spotkaniem z człowiekiem nazywanym „szefem” chwilowo oderwała jego myśli od Seunghee.
- Powiedziałem, że będziesz mógł zadać mu wszystkie pytania – powtórzył Youngjun – ale nie powiedziałem, że szef ci na nie odpowie.            

22/10/2014

extreme dimension (rozdział 1)



          Kyumin ubierał spodnie, gdy pani Shin gwałtownie jak tornado wtargnęła do jego pokoju.
- Kyumin-ah!
- Mamo! – przerwał jej chłopak – naucz się wreszcie pukać, zanim wejdziesz. Mógłbym stać tutaj zupełnie nago.
- Od kiedy jesteś taki wstydliwy? – zaśmiała się ironicznie pani Shin.
Kyumin wiedział, że w tym momencie matka wspomina poranek sprzed kliku dni. Wtedy również wtargnęła do pokoju syna, żeby go obudzić, jednak przypadkiem zamiast niego obudziła śpiącą obok dziewczynę.
„Dzień dobry, nazywam się Park Mijin”, przedstawiła się nieznajoma.
Szok, którego doznała pani Shin z pewnością byłby większy, gdyby zastała syna śpiącego z dziewczyną po raz pierwszy w życiu. Fakt, że podobne sytuacje od czasu osiągnięcia przez Kyumina pełnoletniości zdarzały się dosyć często, spowodował, że pani Shin szybko odzyskała zimną krew. Wyprosiła dziewczynę z mieszkania, a potem wykrzyczała synowi, co miała mu do zarzucenia w kwestii jego moralności.
„Jak ci nie wstyd?”, pytała.
Zarzucany Kyuminowi brak moralności był też powodem ciągłych kłótni pani Shin z mężem, który nie dostrzegał w zachowaniu syna niczego nieodpowiedniego.
- Nie życzę sobie, żebyś oglądała mnie bez ubrania – oznajmił Kyumin, wyrywając matkę z rozmyślań – nie ty.
W pośpiechu zapiął spodnie i otworzył szafę w poszukiwaniu czystej koszulki.
- Chciałam ci przypomnieć, że za piętnaście minut masz egzamin – powiedziała pani Shin i opuściła pokój syna, nie mając ochoty kontynuować rozmowy.
Po wyrzuceniu na podłogę połowy zawartości szafy, Kyumin znalazł wreszcie czystą koszulkę. Ubrany, porwał z kuchni bułkę, wybiegł przed dom i złapał jedną, z wracających na pobliski postój taksówek.
- Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego – rzucił od niechcenia, rozsiadając się na tylnym siedzeniu – jak najszybciej, o dwunastej mam egzamin.
Taksówkarz zagadywał Kyumina dopóki nie zdał sobie sprawy, że ten woli zająć się konsumowaniem bułki, niż udzielaniem odpowiedzi. Na miejsce dotarli kilka minut po dwunastej, ale spóźnienie wyszło chłopakowi na korzyść. Wsiadł z egzaminatorem do samochodu dopiero po ponad godzinie. Był bardziej zdenerwowany tym bezsensownym czekaniem, niż świadomością, że właśnie zdaje na prawo jazdy.
- Proszę skręcić w prawo na najbliższym skrzyżowaniu – instruował egzaminator, sprawiający nieprzyjemne wrażenie starszy, łysiejący mężczyzna. Kyumin ubolewał nad tym, że nie trafił na kobietę. Bez wątpienia oczarowałby ją swoim wrodzonym urokiem osobistym i zdanie egzaminu byłoby czystą formalnością. Chociaż egzaminatorem okazał się przedstawiciel płci męskiej, Kyumin nie stracił typowej sobie pewności siebie. I rzeczywiście zakończył jazdę z wynikiem pozytywnym. Dumnie się uśmiechając, opuścił budynek Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego i zauważył biegnących w jego kierunku przyjaciół. Tera, Kwangyeon i Hyoseok na powitanie zasypali go pytaniami.
- Zdałeś?
- Jak było?
- Ile można na ciebie czekać?!
Kyumin pozwolił przyjaciołom na zadanie tych wszystkich pytań, po czym wyjaśnił:
- Jasne, że zdałem, to była łatwizna. Zacząłem jeździć po pierwszej, dlatego tak długo trwało. Nie wiedziałem, że czekacie.
- Chcieliśmy ci zrobić niespodziankę! – zapiszczała Tera.
Kyumin objął ją ramieniem.
- I wam się udało. A teraz chodźmy się zabawić!
Wśród docinków przyjaciół, zadzwonił do rodziców, żeby pochwalić się zdanym egzaminem.
- Ja pieprzę, jak gorąco – narzekał Hyoseok, gdy dotarli na zalany słońcem teren wesołego miasteczka.
- Napiłbym się zimnego piwa – stwierdził Kyumin.
- To wesołe miasteczko – przypomniał Hyoseok – tu nie można pić.
Kyumin wzruszył ramionami na znak, że go to nie obchodzi. Poszedł do sklepu i wrócił ze zgrzewką piwa. Tera wachlowała się papierkiem po lodzie.
- Podobno takie upały mają się utrzymać do końca miesiąca – powiedziała.
Kyumin rozdał każdemu po puszce piwa.
- Nikt nas stąd nie wyrzuci – zapewnił.
Mylił się. Zostali wyproszeni poza teren wesołego miasteczka przez, równie co oni, zmęczonego upałem ochroniarza.
- Że niby demoralizujemy najmłodszych?! Nie sądzę, by jakiś bachor był zdemoralizowany przez to, że zobaczył jak pijemy piwo w wesołym miasteczku – bulwersował się Kyumin, pociągając raz po raz spory łyk.
Wyrzucili puste puszki i wrócili skorzystać z karuzel i innych atrakcji, wciąż pod uważną obserwacją ochroniarza.
- Chodźmy stąd – poprosiła w końcu Tera – nie lubię być obserwowana.
Dyskutowali dokąd mogą się udać, by skryć się przed ostrymi promieniami słońca i wybrali kino. Kolejne trzy godziny spędzili w klimatyzowanej sali. Kyuminowi burczało w brzuchu. Uświadomił sobie, że oprócz suchej bułki nic dzisiaj nie jadł. Dlatego po kinie zaprosił przyjaciół do bistro z fast foodami.
- Podobno takie jedzenie śmierdzi jak się je powącha – powiedział Kwangyeon.
- To go nie wąchaj – polecił Kyumin.
- Co będziemy teraz robić? – zapytała Tera.
- Możemy iść na spacer – zaproponował Hyoseok.
- Spacery są dla frajerów – podsumował Kyumin – chodźmy do klubu, znam fajne miejsce.
Hyoseokowi i Kwangyeonowi  ten pomysł bardzo przypadł do gustu. Tera narzekała na swój nie imprezowy strój, ale chłopacy przekonali ją, że niezależnie od tego, co ma na sobie, wygląda równie pięknie.
W klubie z powodu dość wczesnej pory było niewiele osób. Widząc, że spożywają różne rodzaje alkoholi, Kyumin znów poczuł chęć, by się napić.
- Słuchajcie ludzie! – zawołał – zdałem dzisiaj egzamin na prawko, z tej okazji stawiam drinki wam wszystkim!
Jego słowa zostały przyjęte głośnymi brawami. Zwabiona nimi, przebywająca akurat na zapleczu kelnerka, zjawiła się za barem. Przez moment w skupieniu i z lekkim niedowierzaniem przyglądała się Kyuminowi, a potem zdecydowanym krokiem podeszło do niego i go spoliczkowała.
- Ty podły draniu!
- O co ci chodzi, dziewczyno?! – wykrzyknął, chwytając się za piekący policzek.
- Nie poznajesz mnie?
- Pierwszy raz cię widzę na oczy.
- Pierwszy raz mnie widzisz na oczy? No tak, kiedy się poznaliśmy było ciemno, więc mogłeś nie zauważyć mojej twarzy, ale kiedy się obudziliśmy zdążyło zrobić się już całkiem jasno! Dzwoniłam do ciebie tysiąc razy! Dlaczego nie odebrałeś żadnego z moich telefonów i nie odpisywałeś na wiadomości?! Kim ty myślisz, że do cholery jesteś, że możesz traktować dziewczyny w taki sposób?!
Kyumin nie zdążył przeanalizować jej słów, gdy z jeszcze większą siłą oberwał w drugi policzek.
Złapał dziewczynę za rękę i pociągnął za bar.
- Posłuchaj, Park Mijin, zabawiliśmy się i było miło, ale jak się umawialiśmy, na zabawie się skończyło, więc przestań robić sceny i zacznij robić drinki, dla wszystkich na mój koszt – wyszeptał dziewczynie do ucha, w cudowny sposób przypominając sobie nie tylko, że zna ją, ale nawet jej imię.
- Pożałujesz – odpowiedziała jednym słowem głęboko urażona Mijin i zajęła się zbieraniem zamówień. Robiła drinki, obserwując jak Kyumin śmieje się w towarzystwie przyjaciół. Nawet nie spostrzegł, kiedy zniknęła i wykonała znaczący telefon.
Nie minęło sporo czasu, a w klubie pojawiło się pięciu umięśnionych, ubranych w czerń i łańcuchy chłopaków.
- Który to Lee Kyumin? – zapytał jeden z nich, stając pośrodku lokalu. Każdy obecny w klubie czekał, co będzie dalej. Zapadła zapowiadająca coś wielkiego i groźnego cisza, którą przerwał dopiero zdecydowany głos Kyumina:
- To ja, o co chodzi?
Drugi z pięciu obwieszonych łańcuchami chłopaków, najwyższy z nich i najlepiej zbudowany, odpowiedział:
- Idziesz z nami.
- Nigdzie się nie wybieram.
- Poznajesz ją? – spytał tamten, wskazując palcem krążącą między stolikami Mijin – podobno przed chwilą udawałeś, że nie poznajesz, więc przyszliśmy ci przypomnieć – dodał i jednym ciosem w twarz zrzucił Kyumina z krzesła.
- Idziesz z nami – powtórzył.
Szarpnięciem za koszulkę podniósł swoją ofiarę z podłogi i zaczął ciągnąć do wyjścia.
- Zostawcie go! – zawołał za nimi Hyoseok – on wie, że źle zrobił i zaraz przeprosi Mijin.
Kyumin posłusznie skinął głową.
- Pieprzony egoista! – oburzyła się Mijin – przed chwilą udawał, że mnie nie zna, a teraz jest gotowy przepraszać, żeby ratować własny tyłek! Co mi po takich przeprosinach?!
Kyumin zdesperowany, że Mijin nie jest skłonna zlitować się nad nim, korzystając z powstałego zamieszania, wyrwał się trzymającemu go chłopakowi i próbował uciec, ale dwóch kolejnych szybko złapało go z powrotem. Tym razem kilkakrotnie dostał w twarz, zanim oprawcy pozwolili mu osunąć się na podłogę. Hyoseok i Kwangyeon pospieszyli przyjacielowi na ratunek. Nie mieli zbyt wielkich szans z trójką wyrośniętych typów, która na nich napadła. Pozostała dwójka była zajęta kopaniem gdzie popadnie leżącego na podłodze Kyumina. Wokół zebrało się grono gapiów, ale nikt nie odważył się podjąć próby, aby rozdzielić walczących.Tera błagała Mijin, żeby kazała swoim kumplom przestać, ale ta nie dała się namówić. Dopiero sygnał nadjeżdżającego policyjnego radiowozu, wezwanego przez Terę krótko po pojawieniu się niebezpiecznych typów, zakończył bójkę. Gdy grupa umundurowanych wkroczyła do klubu, o dziwo prawie nieposzkodowani Kwangyeon i Hyoseok oraz ich przerażona przyjaciółka klęczeli nad trochę bardziej poszkodowanym, jęczącym z bólu Kyuminem. Natomiast pięciu napastników straciło całą swoją odwagę, ledwo co zobaczyli policjantów.
- Nie zrobiliśmy nic złego – zapewniali podnosząc ręce na znak poddania – jedynie się broniliśmy.
- To my się broniliśmy! – wtrącił Kyumin, wstając wreszcie z podłogi i wycierając kapiącą z nosa krew – napadli na nas, bo ona im kazała! – dodał, oskarżając Mijin.
- Tak, to prawda! – przyznała czerwona ze złości dziewczyna – on! – oskarżycielsko wycelowała palec w Kyumina – bardzo brzydko mnie potraktował, więc zadzwoniłam po kumpli, żeby dali mu nauczkę.
- Taką nauczkę? – zapytał policjant, wskazując na zakrwawionego Kyumina – czy to jest sposób na rozwiązywanie problemów?
Mijin bardziej z powodu powagi sytuacji, niż kierowana współczuciem , uspokoiła się nagle.
- Nie… to nie jest żaden sposób – przyznała – przepraszam i obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.
Policjanci nie odpuścili młodym pogadanki na temat skutków siłowych rozwiązań, postraszyli przed ponownym przyłapaniem na stosowaniu takich, doprowadzili do względnej zgody między pokłóconymi stronami i odjechali.
W drodze powrotnej z klubu Tera, Kwangyeon i Hyoseok widząc, że Kyumin przestał krwawić i nie jest wcale w tak tragicznym stanie, jak się początkowo wydawało, zaczęli czynić mu wyrzuty.
- Przez ciebie zawsze muszą być kłopoty – pierwszy odezwał się Kwangyeon - w wesołym miasteczku, w klubie, zawsze.
- Nic się przecież nie stało – odpowiedział Kyumin obojętnym tonem.
- Studiuję prawo! – przypomniał Hyoseok – gdyby psy mnie spisały, kto później zaufałby mi jako prawnikowi?!
- To ona wezwała psy – odparł Kyumin, mając na myśli Terę.
- A co miałam robić?! Patrzeć jak tamci was biją?!
- Mógłbyś chociaż nam podziękować za pomoc – stwierdził Hyoseok, szturchając Kyumina w ramię.
- Nie prosiłem, żebyście mi pomagali. Nie prosiłem, żebyście przychodzili po mnie po egzaminie i bawili się w te wasze pieprzone niespodzianki.
- Żałuję, że stanąłem w twojej obronie – przyznał Kwangyeon – zasłużyłeś na wpierdol.
- Ja sam mam ochotę ci wpierdolić – dodał Hyoseok.
Kyumin odwrócił się w jego stronę.
- Wpierdol mi.
- Pojebało cię.
- No dalej, uderz. Strach cię obleciał, czy co?
Hyoseok już podnosił pięść, ale Tera w porę stanęła między nimi.
- Przestańcie! – zawołała, po czym zwróciła się do Kyumina – jesteśmy twoimi przyjaciółmi, więc znosiliśmy to, że ciągle wpakowujesz nas w kłopoty. Jednak są pewne granice, które właśnie przekroczyłeś. Wszyscy stanęliśmy w twojej obronie, a ty zamiast okazać nam wdzięczność jeszcze nas obrażasz. To zwykłe chamstwo, a chamstwa nie będziemy tolerować. Mamy cię dość, Kyumin!
Zapadło milczenie. Tera, Kwangyeon i Hyoseok mieli nadzieję, że nareszcie udało się przemówić przyjacielowi do rozsądku, lecz prędko przekonali się, że mocne słowa pod jego adresem wywołały wręcz przeciwny efekt.
- Ja też mam was dość! – wykrzyczał Kyumin, wpadając w niespodziewaną furię, aż ślina pociekła mu po brodzie – mam dość mojej nadopiekuńczej matki, idealizującego mnie ojca, dość dziewczyn, które piszcząc z podniety wskakują mi do łóżka, a gdy już jest po wszystkim, zaczynają mnie nienawidzić! Mam dość takiego życia!
Kyumin zamilkł na moment. Ze łzami w oczach popatrzył na Terę, Hyoseoka oraz Kwangyeona i ruszył przed siebie. Zanim przyjaciele zdecydowali pójść za nim, zawołał:
- Chcę być sam, SAM!!!
Łzy płynęły po policzkach Kyumina, kiedy oddalał się coraz bardziej i nie słyszał za sobą żadnych kroków.

***

16/10/2014

raz to za mało (rozdział 16) END

          Przez następny tydzień, albo dłużej, Jaejoong żyje w roztargnieniu. Daremnie próbuje skontaktować się z YoonBoo. Ona nie odpowiada na jego wiadomości, ani nie odbiera telefonów. Jaejoong dowiaduje się, że została wypisana ze szkoły i jedzie odwiedzić ją osobiście. Nikt nie otwiera mu drzwi. Cały dzień spędza w samochodzie przed domem YoonBoo. Czeka, aż ktokolwiek
z domowników będzie wchodzić lub wychodzić. Nikt tego nie robi. Nazajutrz sytuacja się powtarza. Jaejoong wraca do siebie, wypija kilka drinków, idzie spać. Budzi się rano, bierze prysznic, zjada śniadanie i jedzie po pracy. Każdą z tych czynności wykonuje automatycznie i bez zastanowienia. Któregoś wieczoru, gdy upija się bardziej, niż zazwyczaj, słyszy natarczywe dzwonienie do drzwi. Otwiera i zastaje Yunho, który z całej siły uderza go w twarz. Pijany Jaejoong ląduje na podłodze. W ustach czuje smak krwi.  
- Odebrałeś mi YoonWoo! – krzyczy Yunho.
Jaejoong nie rozumie sensu tych oskarżeń. Nie szuka go zresztą. Być może jest tak pijany, że wszystko co się dzieje, to jedynie wytwór jego wyobraźni.
- Zakochałem się w YoonWoo już w gimnazjum! – wyznaje Yunho – powiedziałem jej o tym, a ona nawet słowem się do mnie nie odezwała! Kiedy zaczęła spotykać się z tobą, zastanawiałem się, w czym jesteś lepszy ode mnie.
Yunho podnosi Jaejoonga za koszulkę i rzuca nim o ścianę.
- I zrozumiałem, że każdy jest w czymś lepszy od kogoś innego! Ty miałeś dobre serce, ja pieniądze. Rodzice YoonWoo zginęli przez długi, zostawili córki w skrajnej nędzy. YoonWoo nie chciała takiego życia dla siebie i swojej siostry, czy jak się okazało, córki! Zaproponowałem jej prawdziwe luksusy, jeśli zostanie moją żoną.
Yunho przyciska Jaejoonga nogą do podłogi i wymierza mu kolejne ciosy.
- Myślałem, że wybrała mnie, ale wybrała tylko moje pieniądze! Przez dwanaście lat małżeństwa ze mną, kochała ciebie!
Dlaczego mówi o YoonWoo w czasie przeszłym?, Jaejoong, pyta samego siebie, ale bezlitosne kopniaki Yunho nie pozwalają mu skupić się nad tym głębiej.
- Nienawidziłem cię za to! – ciągnie tamten – chciałem cię zniszczyć, dlatego posłałem YoonBoo do szkoły, w której pracujesz! Chciałem, żebyś za każdym razem, gdy na nią spojrzysz, przypomniał sobie o tym jak YoonWoo cię porzuciła!
Przy każdym ciosie Yunho, wszystko staje się dla Jaejoonga coraz bardziej obojętne.
- Ale nie przypuszczałem, że posuniesz się do tego, by wykorzystać to dziecko! A nawet jeśli się posuniesz, nie przypuszczałem, że ci się uda! Twoje serce już nie jest dobre jak dawniej, ale ty nadal potrafisz zdobyć nim miłość dziewczyny!
Yunho przestaje katować Jaejoonga.
- YoonWoo odeszła ode mnie. Razem z YoonBoo i babcią wyprowadziła się z mojego domu i powiedziała, że nigdy nie wróci.
Jaejoong mylił się, jeśli uwierzył, że najgorsze minęło. Dopiero teraz Yunho ogarnia prawdziwa furia. Furia, która gromadziła się w nim przez lata. Obwiniając Jaejoonga o odejście YoonWoo oraz skrzywdzenie jej córki, podnosi go i zaczyna uderzać jego głową o szafkę.
- Zabiję cię! Zabiję! Zabiję!
Yunho wydziera się rozpaczliwie, ale Jaejoong nic już nie słyszy, bo przed oczami robi mu się ciemno.

          Budzi się i dociera do niego, że jest sam. Boli go całe ciało. Zamyka oczy i znowu zapada w ciemność. Jawa. Sen. Jawa. Sen. Co za różnica?
Jest późna noc, kiedy Jaejoong znajduje obok siebie swój telefon komórkowy. Skąd się tu znalazł? Yunho mu go przyniósł?
Długo się zastanawia, zanim wybiera numer Junsu. Przyjaciel odbiera po siedmiu sygnałach.
- Hyung?
Zamiast odpowiedzieć, Jaejoong wydaje z siebie jedynie żałosny jęk.
- Hyung!
- Możesz do mnie przyjechać?
- Teraz?
- Jeśli nie możesz, to nie szkodzi.
- Ale co się stało?
Jaejoong przez minutę płacze w słuchawkę.
- Po prostu przyjedź do mnie…

          Leży na twardej podłodze i czeka na Junsu całkowicie przytomny. Przyjaciel zjawia się szybciej, niż Jaejoong się spodziewa. Parę razy dzwoni dzwonkiem, aż odkrywa, że drzwi są otwarte. Wpada do środka, zapala światło i wydaje z siebie okrzyk przerażenia.
- Hyung!
Podbiega do niego. Bierze go na ręce i zanosi do łóżka.
- Kto ci to zrobił?
W odpowiedzi  Junsu znów słyszy wyłącznie płacz.
- Wszystko będzie dobrze, hyung – zapewnia.
Jaejoong nie chce puścić jego ręki.
- Zaraz do ciebie wrócę.
Junsu przynosi do sypialni miskę z zimną wodą oraz apteczkę. Delikatnie przemywa i opatruje rany Jaejoonga.
- Powinienem zabrać cię do szpitala – mówi.
Tamten zaprzecza, kiwając głową.
- Przepraszam – wyznaje potem – przepraszam, że ostatnio w ogóle nie miałem dla ciebie czasu i cię okłamywałem.
- Ciii…
Junsu trzyma Jaejoonga za rękę, dopóki ten nie zapada w sen.
- Jak się czujesz? – pyta go rano.
- Jak gówno – odpowiada Jaejoong.
- Przygotuję ci śniadanie – proponuje Junsu.
Przynosi mu kanapki, ale on zjada tylko trochę i znowu wybucha płaczem. Opowiada Junsu o wszystkim. O tym, że uwiódł YoonBoo. O tym, że potem ona sama przyszła do niego upokorzona i poniżona. O tym, że spotykali się w sekrecie. I wreszcie mówi jak tragiczny był finał jego okrutnego planu.
- Muszę odnaleźć YoonBoo – upiera się Jaejoong – opowiedzieć jej o wszystkim tak szczerze jak tobie i prosić o wybaczenie.
- Hyung… - Junsu zwraca się do niego z powagą – czy ty ją kochasz?
- Nie wiem, chyba tak.
- Jeśli ją kochasz, nie szukaj jej. Już wystarczająco dużo wycierpiała. Pozwól YoonBoo o tym zapomnieć i ułożyć sobie życie bez ciebie.
Rady Junsu sprawiają mu ból, większy niż ten fizyczny, który wciąż nie opuszcza go po pobiciu. Jaejoong jednak wie, że przyjaciel ma rację.
- A ja? – pyta.
- Ty też zapomnij.
- Mam udawać, że nic się nie stało?
- Hyung, wiem, że ci ciężko, ale życie toczy się dalej.
- Dzięki za pocieszenie.
- Poradziłeś sobie po rozstaniu z YoonWoo, więc teraz też sobie poradzisz.
Jaejoong bardzo chce w to wierzyć.
          Dzwoni do pracy i bierze ponad tydzień bezpłatnego urlopu. Przez kilka dni dochodzi do siebie. Sporo czasu spędza z Junsu i SeHee. Na święta Bożego Narodzenia wyjeżdża do swojego rodzinnego domu. Objada się smakołykami przygotowanymi przez matkę oraz siostry, prowadzi długie rozmowy z ojcem. Nikomu nie wspomina o wcześniejszych przeżyciach, jakby zgodnie z radą przyjaciela, wyparł je z pamięci. Po powrocie do Seulu zjawia się w pracy i prosi o jeszcze pół roku bezpłatnego urlopu.
- Jeżeli to niemożliwe, będę zmuszony się zwolnić – uprzedza.
Jest dobrym nauczycielem, więc dyrektor przyznaje mu urlop, nie przypuszczając – jak zresztą wszyscy, którzy dowiadują się o tej decyzji - że jego wycofywanie się ma jakikolwiek związek z wypisaniem YoonBoo ze szkoły.
          Jaejoong pobiera z konta swoje liczne oszczędności i przez pół roku podróżuje po świecie. Zwiedza europejskie stolice oraz wygrzewa się na ciepłych plażach Hawajów. Kupuje mnóstwo tandetnych pamiątek, poznaje kobiety, z którymi uprawia przygodny seks. Choć jego życie w dalszym ciągu nie przedstawia większych wartości, Jaejoong powoli odzyskuje równowagę. Dopiero jak kończą mu się pieniądze, przylatuje do Korei. Odwiedza Junsu z SeHee i pokazuje im zdjęcia z podróży. W sierpniu wraca do pracy w szkole.
- Nazywam się Kim Jaejoong, będę was uczył języka koreańskiego – powtarza pierwszoklasistom.
Czasami ogarnia go ponury nastrój.
Kiedy słyszy w radio piosenkę ZE:A – „Ghost of the wind”. Kiedy odwiedza bar, w którym spotykał się z YoonBoo. Kiedy za dużo wypije.
Czasami budzi się w nocy i nie może złapać tchu. Wtulając twarz w poduszkę, płacze jak dziecko.
Wybiega na dwór i powtarza tamto imię.
A może to tylko jego serce krzyczy: Lee YoonBoo, gdzie teraz jesteś?



KONIEC

***
ZAPOWIEDŹ:


08/10/2014

raz to za mało (rozdział 15)

Pamiętnik YoonBoo:

3.12.2018
Jutro kończę szesnaście lat. Z tej okazji Jaejoong zaprosił mnie na kolację do restauracji „Biała Róża”. Byłam tam kiedyś z babcią, YoonWoo i Yunho. Zapamiętałam, że to bardzo eleganckie i przyjemne miejsce. Muszę się wyspać przed jutrzejszą kolacją, bo pozostanie jedną z najważniejszych kolacji, nie tylko w moim życiu.

          Wczesnym rankiem YoonWoo zakrada się do pokoju siostry i obserwuje ją podczas snu. YoonBoo wygląda jak aniołek, a jej rozrzucone na poduszce włosy tworzą podobiznę aureoli. Leży
 z podciągniętymi pod brodę nogami. Obejmuje misia, którego dostała od YoonWoo na pierwsze urodziny. Dziś obchodzi szesnaste, choć pod wieloma względami nadal przypomina małe dziecko. Kąciki ust YoonBoo unoszą się jakby w uśmiechu. YoonWoo zastanawia się, o czym siostra może śnić, że wydaje się taka radosna i odprężona. Delikatnie głaszcze ją po głowie. Tamta mruczy niewyraźnie przez sen.
- Co? – pyta YoonWoo.
- Która godzina?
- Dochodzi szósta.
- Idę do szkoły dopiero na dziewiątą, dlaczego mnie budzisz?
- Chcę ci złożyć życzenia.
- Nie możesz mi złożyć życzeń później?
Kiedy siostra ściąga z niej kołdrę, w końcu siada na łóżku.
- Wszystkiego najlepszego! – woła YoonWoo głosem pełnym entuzjazmu.
- Dzięki – odpowiada YoonBoo i ziewa.
- Pośpij jeszcze – mówi YoonWoo.
Siostra chwyta ją za rękaw bluzki.
- Poczekaj.
YoonWoo patrzy na nią pytająco.
- Przepraszam, że ostatnio nie byłam dla ciebie zbyt miła – dodaje YoonBoo ze skruszoną miną.
- Przeprosiny przyjęte.
YoonWoo chce wyjść, ale siostra wciąż trzymając rękaw jej bluzki, kontynuuje:
- Co robisz dziś wieczorem?
- Nic.
- Pomyślałam, że mogłybyśmy spędzić trochę czasu razem.
YoonWoo jest zdziwiona propozycją, ale przyjmuje ją bez wahania, ciesząc się, że YoonBoo minął wcześniejszy bunt.
- Masz jakieś konkretne plany?
- Zjedzmy kolację w restauracji „Biała Róża”.
- „Biała Róża”?
- To tam, gdzie byliśmy z okazji ósmej rocznicy twojego ślubu z Yunho.
- Pamiętam! Co za sympatyczny lokal…
- Też tak uważam.
- Będziemy się dobrze bawić – obiecuje YoonWoo.
- Nie wątpię – przyznaje YoonBoo z tajemniczym uśmiechem.
Bez skutku próbuje ponownie zasnąć. Jest za bardzo podekscytowana. Przez cały ranek oraz pobyt w szkole myśli tylko o zbliżającej się kolacji. Wraca do domu i zapomina o odrobieniu lekcji. Stroi się, popędzając YoonWoo. Zakłada sukienkę oraz buty, które dostała od Jaejoonga podczas ich wspólnego wyjazdu. Włosy podkręca lokówką. Na szyję zakłada złoty łańcuszek, a w uszy wpina kolczyki. Spryskuje się drogim perfum. YoonWoo ubiera się równie szykownie, ale nieco doroślej. Obie proszą Yunho, by zrobił im zdjęcie. Babcia komentuje, że nigdy dotąd nie były tak zgodne.
                  
          Jaejoong czeka przy stoliku w restauracji „Biała Róża” z bukietem tych właśnie kwiatów w liczbie szesnastu i prezentem dla YoonBoo. Spogląda na zegarek, nie dlatego, by kontrolować,
czy ona się spóźnia, ale dlatego, że nie może się doczekać, kiedy znów ją zobaczy.
Kelner proponuje coś do picia. Jaejoong dziękuje. Tłumaczy, że poczeka na swojego gościa i dokładnie w tym momencie słyszy nad sobą słodki głos YoonBoo. A potem okrzyk przerażenia, który należy już do kogoś innego. Jaejoong podnosi wzrok. Stoją przed nim obie: Lee YoonBoo i Lee YoonWoo.
Powinien wstać i się przywitać, powiedzieć cokolwiek, ale nie potrafi wykonać najmniejszego gestu. Przez ostatnie dwanaście lat żył nadzieją na chwilę, w której będzie mógł zranić dawną ukochaną tak boleśnie, jak ona zraniła jego. Wyobrażał to sobie tyle razy, a gdy dostaje szansę, nagle uświadamia sobie, że wcale nie chce z niej skorzystać.
- Poznajcie się – oznajmia wesoło YoonBoo – YoonWoo, to jest Kim Jaejoong, mój chłopak. Jaejoong, to jest Lee YoonWoo, moja siostra.
On wstaje. Ona mówi:
- My już się poznaliśmy.
Cisza, która zapada po tych słowach zdaje się nie mieć końca.
Jaejoong patrzy na YoonWoo, YoonWoo patrzy na Jaejoonga. Każde z nich myśli o czymś innym. On odkrywa, że nie czuje do niej, ani resztek miłości, ani gniewu. Ona z przerażeniem zastanawia się, jak daleko Jaejoong posunął się z jej siostrą.
- Co?! – wyrzuca wreszcie YoonBoo.
Jest zdziwiona i roztrzęsiona.
Widząc ją w takim stanie, Jaejoong rozumie, dlaczego wciąż unikał sfinalizowania swojego planu. Nie chciał krzywdzić YoonBoo i nadal nie chce. Ale już nie ma odwrotu. Teraz pozostaje mu tylko patrzeć jak jej życie rozpada się na kawałki. Jak rozpada się życie ich wszystkich.
- Pamiętasz chłopaka, z którym się spotykałam, gdy babcia zaczęła chorować? – pyta YoonWoo młodszą siostrę – Jaejoong był we mnie zakochany, ale ja wybrałam  Yunho.
To nieprawda, powtarza sobie YoonBoo, to nie może być prawda. Przenosi spojrzenie na Jaejoonga, ale w jego twarzy nie znajduje pocieszenia.
- Byłeś zakochany w mojej siostrze? – pyta go.
- Wszystko ci wyjaśnię – odpowiada Jaejoong.
YoonWoo chwyta YoonBoo za ramię i ciągnie do wyjścia z restauracji. Jaejoong spieszy za nimi.
- Lee YoonBoo, wszystko ci wyjaśnię!
Siostry szarpią się na dworze.
- Zostaw mnie! – krzyczy YoonBoo – nie masz prawa za mnie decydować, jesteś tylko moją siostrą!
- Jestem twoją matką!
Jaejoong wybiega z restauracji w porę, by usłyszeć słowa YoonWoo.
- Jestem twoją matką i mam prawo za ciebie decydować – ciągnie ona – ten człowiek – wskazuje Jaejoonga – wykorzystał cię, żeby zemścić się na mnie. Jeśli chcesz mu jeszcze coś powiedzieć ,zrób to teraz, bo nie zobaczysz go nigdy więcej.
YoonBoo szarpie siostrę za sukienkę, a jej oczy robią się pełne łez.
- Skoro ty jesteś moją matką, kto jest moim ojcem?!
- Nie wiem…
YoonBoo osuwa się na kolana.
- Nie wierzę. Nie wierzę ci…
Jaejoong i YoonWoo klękają, żeby ją podnieść.
- Nie dotykajcie mnie! – krzyczy YoonBoo.
YoonWoo jakoś udaje się zaciągnąć ją do samochodu. Jaejoong milczy, choć jeszcze niedawno miał im obu tyle do wyjaśnienia. Kto jest ojcem YoonBoo?, myśli i nagle pojawia mu się w głowie obraz chłopaka w kapturze, leżącego w kałuży krwi w gabinecie krzywych luster.
- Powiedz, że to nie on… - prosi milczącą YoonWoo. Ich spojrzenia spotykają się na kilka sekund i Jaejoong zyskuje pewność, że ona wie, o kim mowa. Jednak zamiast odpowiedzieć, siada za kierownicą i rusza.
- Powiedz, że to nie on jest ojcem YoonBoo! – woła Jaejoong, pędząc za samochodem – powiedz, że to nie on!!!