26/11/2014

extreme dimension (rozdział 6)

***
            Chcąc  nie chcąc Seunghee w końcu musiała pojechać na policję. Złożyła zeznania i pospieszyła z powrotem do mieszkania Jaejoonga.
- Jeśli planujesz się mnie stąd pozbyć, uprzedzam że nie będzie łatwo – poinformowała jego ciężarną siostrę.
Suyoung posłała jej pytające spojrzenie.
- Dlaczego miałabym to planować?
- Jestem ostatnią osobą, która widziała Jaejoonga przed zaginięciem… Sama tak powiedziałaś.
Suyoung chwyciła Seunghee za ręce i popatrzyła jej prosto w oczy.
- Wierzę, że nie masz z jego zaginięciem nic wspólnego, ale reszta rodziny nadal cię oskarża – przyznała.
Piły herbatę i długo rozmawiały.
Wbrew obawom Seunghee to nie rodzina zaginionego próbowała „się jej stąd pozbyć”, lecz właśni najbliżsi. Chociaż menedżer poddał się dość szybko, matka nie.
- Czekam na ciebie w Pusan – powtarzała, wydzwaniając kilka razy dziennie.
Ani prośbą, ani groźbą nie udało jej się namówić córki do powrotu. Osobista wizyta w mieszkaniu Jaejoonga również zakończyła się fiaskiem.
- Nie zwariowałam – zapewniała Seunghee – Jaejoong kazał mi tutaj czekać… więc czekam.
Ale nie wiedziała czym zapełnić czas w przerwach między odwiedzinami Suyoung, z którą się zaprzyjaźniła.
- Nie możesz tak żyć – stwierdziła tamta, kiedy dowiedziała się, że Seunghee nawet zakupy zamawia z dostawą do domu – nam wszystkim jest ciężko, jednak nie zamykamy się w czterech ścianach.
- Raz wyszłam do sklepu – odparła Seunghee – było mi słabo, prawie zemdlałam na myśl, że może właśnie w tym momencie Jaejoong wrócił i nie zastał mnie w domu.
Suyoung zaproponowała, że zostawi jej wizytówkę zaufanego psychologa. Przyjaciółka przyjęła sugestię wybuchem złości. Bardzo się pokłóciły.
Wieczorem, gdy jak co dzień, Seunghee stała przy oknie i obserwowała przejeżdżające pociągi, dotarło do niej, że już w pełni zapanowała jesień. Minęły dwa miesiące od jej spotkania z Jaejoongiem. Dwa miesiące od jego zaginięcia. Ta świadomość sprawiła, że Seunghee ogarnęła niewyobrażalna tęsknota. Wciąż stojąc przy oknie zaśpiewała arię „Habanera” z opery Carmen. Było ciemno. Za oknem lśnił nów księżyca. Zrzuciła z siebie ubranie i położyła się na łóżku. Masturbowała się, wspominając jak kochała się z Jaejoongiem i pragnęła poczuć, co czuła wtedy. Nie poczuła nic.
Później dowiedziała się, że tego wieczoru, zdenerwowana kłótnią, Suyoung urodziła synka. I nadała mu imię Jaejoong.

***

            - Dlaczego poza biurem szefa nie widujemy się na terenie organizacji? – zapytał Jaejoong Jasona, Zico i A-Toma, kiedy wracali z udanej, drugiej wspólnej misji.
- No właśnie – wtrącił Kyumin.
Nie pogardziłby częstszym widywaniem się z A-Tomem, którego podziwiał.
- Bo my nie mieszkamy na terenie organizacji – odpowiedział najbardziej kontaktowy z tej trójki Zico, wychylając głowę zza siedzenia obok kierowcy – zjawiamy się tam tylko wtedy, gdy T.O.P nas wzywa.
               Więc kto zamieszkuje te wszystkie apartamenty, zastanawiał się Jaejoong, spacerując korytarzami lewego skrzydła budynku. Informacje od Mikasy coraz bardziej rozbudzały jego ciekawość. Czym zajmują się ludzie, którzy nie pokazują się stojącym najniżej w hierarchii pracownikom? Wszyscy podlegają głównemu szefowi Jang Kwangsoo? Wszyscy, znaczy ilu?
Z rozmyśleń wyrwały Jaejoonga dźwięki arii „Habanera” z opery Carmen. Rozpoznał pieśń - śpiewaną kiedyś przez ukochaną osobę specjalnie dla niego, w innym świecie. Wiedziony muzyką dotarł pod drzwi apartamentu T.O.P i ogarnęła go gwałtowna wściekłość. Pragnął wtargnąć do środka. Złapać szefa za ramiona i potrząsnąć nim. Zacisnąć dłonie na jego szyi. Ale to nic nie da. Nic nie da! A najbardziej pragnął zatrzymać muzykę. Nie mogąc dłużej znieść przywołujących wspomnienia dźwięków, pobiegł przed siebie i nagle znalazł się w pokoju Mikasy. Z sercem tłukącym się w piersi, drżącymi ustami pocałował dziewczynę i rzucił się z nią na  łóżko.
- Co z tobą… ? – spytała, zdezorientowana – nigdy się tak nie zachowywałeś.
W odpowiedzi Jaejoong wtulił twarz w jej biust i wybuchnął płaczem.
- Seunghee!
- Nie jestem Seunghee, to ja Mikasa.
- Seunghee…
Jedynym sposobem, by uspokoić Jaejoonga okazało się tulenie go, głaskanie po głowie i pozwolenie mu się wypłakać. Tak zrobiła Mikasa, a następnie bez słów, zupełnie naturalnie wzajemnie zdjęli z siebie ubrania. On leżał. Ona siedziała na nim. Jej długie włosy łaskotały go, gdy obsypywała jego ciało gorącymi pocałunkami.
- Seunghee – ostatni raz powtórzył przez łzy.
Zamknął oczy i powrócił do tamtego innego świata, w którym Seunghee śpiewała specjalnie dla niego i kochała się z nim, dokładnie tak jak teraz Mikasa, dopóki nie doprowadziła go do orgazmu i nie zasnęli w swoich objęciach.
Natomiast rano obudził się znów w obecnym świecie. W zamkniętej przestrzeni Extreme Dimension. Obok uśmiechniętej Mikasy.
- Przepraszam, nie wiem co się wczoraj ze mną stało – wyznał, zawstydzony.
Ona pogłaskała go po policzku.
- Nic nie szkodzi – zapewniła, wciąż się uśmiechając.
Jaejoong wstał i zaczął się ubierać. Nawet jeśli jak najszybciej opuści jej pokój, czy zapomni o wstydzie?
- Obiecuję, że to się nie powtórzy.
- Dlaczego?
Jej pytanie go zaskoczyło.
- Jak to dlaczego?
Mikasa usiadła na łóżku i z lekkim wyrzutem odparła:
- Czy ty nie widzisz, że ja od dawna jestem w tobie zakochana?
Jaejoong przypomniał sobie noc, kiedy się upiła. Właśnie wtedy uświadomiła sobie, że darzy go uczuciem? Znieruchomiał z jedną ręką w rękawie ubieranej koszulki.
- Mikasa…
- No co?! – przerwała mu – wiem, że kochasz Seunghee, jednak sam powiedziałeś, że więcej się nie spotkacie. Nie zastąpię ci jej, ale obiecuję dać z siebie wszystko, co najlepsze.
Jaejoong wciągnął do końca koszulkę.
- Przykro mi… ja nic do ciebie nie czuję. Żałuję tego, co się stało. To była chwilowa słabość… zapomnij o tym.
Nie chciał krzywdzić Mikasy, lecz wolał być szczery, niż pozwolić jej na nic niewarte nadzieje. Kiedy ona przykryła kołdrą nagie ciało i zacisnęła zęby, żeby się nie rozpłakać, dodał:
- Przepraszam…
I opuścił jej życie.
            Skończyły się zabawy w audycje radiowe, noce w objęciach Jaejoonga.
- Co zaszło między tobą i Mikasą? – pytał współlokatora Kyumin, nie rozumiejąc dlaczego tych dwoje tak bliskich sobie osób, zaczęło się zachowywać, jakby byli sobie obcy – co zaszło tamtej nocy, kiedy nie wróciłeś do pokoju?
Jaejoong nie udzielał żadnych odpowiedzi. Zamknął się w sobie. Całe dnie spędzał w łóżku i czytał załatwione przez Youngjuna książki, albo po prostu wpatrywał się w sufit. Stał się drażliwy i milczący.
Kiedy Kyumin zapytał o jego dziwne zachowanie Mikasę, ta opowiedziała mu o Seunghee, pomijając wydarzenia tamtego wieczoru, którego Jaejoong wyobrażał sobie ją samą jako swoją ukochaną.
- Bardzo tęskni za Seunghee – podsumowała.
Mikasa również cierpiała w milczeniu, nie skarżąc się, nie płacząc. Jednak każdy, kto ją spotkał, od razu dostrzegał narastającą w niej wściekłość. Wściekłość podobną do tej, jaką  poczuł Jaejoong, słuchając dobiegającej z apartamentu T.O.P muzyki. Wściekłość, która i Mikasę doprowadziła w końcu do podjęcia nieprzemyślanych kroków.
Któregoś dnia stała przed lustrem i próbowała skrócić opadającą na czoło grzywkę. Ręka jej zadrżała, powstał brzydki zygzak.
- Cholera – zaklęła Mikasa – nic dziwnego, że Hero mnie nie chce, nawet grzywki nie potrafię prosto obciąć.
Długo patrzyła w swoje lustrzane odbicie, nie pojmując dlaczego los nieustannie musi być dla niej taki okrutny. Jednak uświadamiając sobie pewną rzecz: Nie wytrzymam tutaj ani chwili dłużej.
Z nową determinacją pobiegła na ostatnie piętro budynku i roześmiała się głośno, zatrzymując się przy prowadzącej na dach drabince.

            Usłyszała głos T.O.P:
- Dokąd to?
Stał za nią i dawał jej czas na rozważenie wszystkich „za i przeciw”. Podjęła decyzję. Podniosła nogę, by wspiąć się wyżej po prowadzącej na dach drabince. Wtedy T.O.P złapał Mikasę za kostkę i zrzucił na podłogę. Siła upadku ją oszołomiła.
- Wstawaj – rozkazał T.O.P.
Kiedy się podniosła, spoliczkował ją, po czym tym razem złapał za nadgarstek.
- Ostrzegałem, co robimy z takimi, którzy próbują uciec! – krzyczał, ciągnąc Mikasę w stronę swojego apartamentu. Trzymał ją zbyt mocno, by mogła mu się wyrwać. Zresztą nie miałaby na to odwagi. Nigdy dotąd tak bardzo się nie bała. I była w stanie jedynie żałośnie jęczeć.
Nagle na końcu korytarza pojawił się Youngjun. Pochwycił rozpaczliwie błagające o pomoc spojrzenie Mikasy. Co jednak mógł dla niej zrobić? Był tylko zajmującym najniższą w hierarchii pozycję pracownikiem, nawet nie, zwykłym chłopcem na posyłki. O tym myślała Mikasa, kiedy T.O.P zaciągnął ją pod drzwi swojego apartamentu. I właśnie w tym momencie Youngjun zawołał po koreańsku:
- Szefie! Jang Kwangsoo chce z tobą pilnie rozmawiać.
Cała trójka zastygła w bezruchu.
T.O.P odwrócił się przodem do wołającego.
- Już do niego idę – oznajmił.
Zanim Youngjun zdążył odetchnąć z ulgą, T.O.P zamknął Mikasę na klucz w swoim apartamencie.
- Policzę się z tobą, kiedy wrócę – obiecał jej.
Gdy szedł na rozmowę z Jang Kwangsoo, Youngjuna już nie było w pobliżu.
Mikasa stała pośrodku pokoju, jak w pułapce, przekonana, że ostatnie chwile dzielą ją od śmierci. Instynktownie zaczęła szukać kryjówki, pod łóżkiem w sypialni, w szafie, aż przyjęła do świadomości, że chowanie się nic nie da, jedynie bardziej rozzłości T.O.P. Podeszła do zakratowanego okna. Bezskutecznie szarpała metalową konstrukcję, wreszcie osunęła się na kolana i rozpłakała. Nie chciała poddać się śmierci. Dlatego otarła łzy i zabrała się za przeszukiwanie apartamentu w nadziei na znalezienie czegoś, czym mogłaby się bronić. Nie znalazła nic, prócz zardzewiałej żyletki w łazienkowej szufladzie. Ściskając ostry przedmiot w dłoni, usiadła na zimnej podłodze i oparła się o jeszcze zimniejszą wannę. Ponownie się rozpłakała. Łzy spływały po jej policzkach, kapały na brodę, dekolt, ubranie. Mikasa zastanawiała się jak T.O.P ją zabije. Udusi? Utopi? Pobije na śmierć? Wyobrażanie sobie, co mógł wymyślić, powodowało coraz większy lęk. Czy nie zadał jej już wystarczająco cierpienia i bólu? Nie chciała poddać się śmierci, ale skoro to nieuniknione, wolała umrzeć z własnej ręki, niż z ręki T.O.P. Jeśli spojrzeć z tej perspektywy, zardzewiała żyletka w zupełności wystarczała, by się przed nim obronić. Mikasa wbiła ją sobie w przegub i wykonała zdecydowane, głębokie cięcie. Krzyknęła. Mroczki przysłoniły jej oczy. Krew popłynęła niczym wartki potok. Mikasa pomyślała, że zdąży się wykrwawić, zanim zajmie się drugim nadgarstkiem, ale zaraz odzyskała ostrość widzenia. Przełożyła żyletkę do lewej dłoni i przecięła prawy przegub.
Wyjątkowo spokojna, patrzyła jak obie plamy krwi na zimnej łazienkowej podłodze powiększają się i czekała, aż połączą się w jedną, lecz nim to nastąpiło, widok ponownie stracił ostrość i zapanowała zbawienna ciemność.

      T.O.P zapukał do drzwi biura Jang Kwangsoo i wszedł, po usłyszeniu „proszę”.
- O co chodzi? – spytał.
Jang Kwangsoo spojrzał na T.O.P zaskoczonym wzrokiem.
- O co chodzi, z czym?
- Youngjun powiedział, że szef mnie wzywał.
- Nie wzywałem cię.
T.O.P przypomniał sobie, jak dokładnie wyraził się Youngjun. Jang Kwangsoo chce z tobą pilnie rozmawiać. Istotnie nie było mowy o wzywaniu, ale czy to coś zmienia?
- I nie ma szef do mnie żadnej sprawy? – upewniał się.
- Nie, nie mam.
T.O.P, po odkryciu intrygi Youngjuna, uknutej w celu ratowania Mikasy, już wymyślał zemstę za jego zuchwałość, kiedy szef dodał:
- Ale skoro przyszedłeś, zajmij się tym.
Podał T.O.P plik dokumentów.
- Co to jest?
- Informacje dotyczące pewnego gangu, który nam zagraża. Chcę, żebyś je zweryfikował i sporządził portrety psychologiczne członków.
T.O.P usiadł przy stoliku w biurze Jang Kwangsoo i przejrzał dokumenty.
- Mam nadzieję, że unieszkodliwimy ich równie skutecznie, co gang ojca Mikasy – odezwał się szef.
Właśnie, Mikasa.
- Zajmę się tym u siebie – powiedział T.O.P, machając dokumentami przed Jang Kwangsoo, po czym pożegnał się i wyszedł.
Wrócił do swojego apartamentu i zastał bałagan jak po włamaniu.
- Mikasa! – zawołał.
Podejrzewał, że schowa się przed nim i postanowił nie straszyć jej dłużej.
- Jeśli teraz wyjdziesz, nic ci nie zrobię – i dodał: - ale ten bałagan będziesz musiała posprzątać.
Mikasa nie pojawiła się w zasięgu jego wzroku.
- Nie będę cię szukać – upierał się – a jednak…
Odłożył dokumenty i, kierowany przeczuciem, udał się do łazienki. Kolana się pod nim ugięły, gdy zobaczył Mikasę leżącą bezwładnie w kałuży krwi na podłodze przy wannie. Powtarzał jej imię przerażonym głosem, klepał ją po twarzy. Nie zareagowała. Puls był ledwo wyczuwalny. T.O.P wyjął z apteczki bandaże i ścisnął nimi nadgarstki Mikasy. Zawsze trzeźwo myślący, poczuł się teraz całkiem bezradny. Połączył się przez krótkofalówkę z Youngjunem.
- Przyjdź natychmiast do mojego apartamentu – oznajmił – albo nie – niemal od razu zmienił zdanie – niech przyjdzie Hero.
W oczekiwaniu na niego, przeniósł Mikasę na łóżko.
- Podcięła sobie żyły – wyjaśnił, gdy tylko zjawił się wezwany podwładny – ścisnąłem jej nadgarstki bandażem.
Widząc jak Jaejoong otwiera usta z przerażenia, T.O.P pomyślał, że ten również spanikuje, ale na szczęście tak się nie stało. Podwładny szybko się opanował. Podbiegł do Mikasy, upewnił się, że ona nadal żyje i obejrzał zakrwawione opatrunki.
- To nie wystarczy – przyznał – trzeba zszyć rany.
T.O.P popatrzył na swoje drżące ręce.
- Nie zrobię tego.
Jaejoong z wprawą i spokojem godnym lekarza, zszył przecięte przeguby Mikasy, a następnie założył czyste opatrunki. W tym czasie T.O.P blady i roztrzęsiony, spacerował po sypialni, zadając tysiące pytań: Czy to ją boli? Czy jej pomoże? Czy będzie żyła?
- Straciła dużo krwi? – przerwał mu Jaejoong.
Pierwszy raz widział szefa w stanie skrajnej bezsilności. Takie zachowanie było do niego niepodobne.
T.O.P zaprowadził Jaejoonga do łazienki.
- O kurwa – zaklął tamten – trzeba jak najszybciej uzupełnić jej krew.
- Nie wiem jaką ma grupę, nie profilowałem Mikasy – odparł zmartwiony T.O.P.
- Oddam jej swoją, ja mam grupę zero – przypomniał Jaejoong, pewien, że szef posiada tę informację, ale w obecnych okolicznościach nie pamięta nawet własnego imienia i nazwiska.
T.O.P połączył się przez krótkofalówkę z Youngjunem i poprosił o przyniesienie strzykawki. Znów spacerował po sypialni, gdy Hero próbował pobrać sobie krew.
- Musisz mi pomóc – powiedział szefowi.
T.O.P z trudem opanowując drżenie rąk, chwycił strzykawkę i wkłuł się Jaejoongowi w żyłę.
- Jeszcze? – pytał stale.
- Jeszcze – odpowiadał Hero.
Wyobrażał sobie jak jego krew krąży w żyłach Mikasy i wreszcie ocenił:
- Wystarczy.
T.O.P ciężko westchnął, odkładając strzykawkę.
Usiadł na łóżku i ujął delikatną dłoń Mikasy.
- Będę przy niej czuwał, aż odzyska przytomność – obiecał samemu sobie i zwrócił się do Jaejoonga: - możesz już iść.
Jednak on nie dał rady stanąć o własnych siłach. T.O.P ukucnął przed nim.
- Wskakuj – zaproponował i na plecach zaniósł Jaejoonga do jego pokoju – dziękuję za pomoc – dodał, a Kyuminowi kazał zaopiekować się osłabionym współlokatorem.
- Co on ci zrobił? – zapytał tamten, gdy szef wyszedł.
- Pobrał mi prawdopodobnie około dwóch litrów krwi.
- Co takiego?!
Jaejoong, jak na osłabionego, wydał z siebie wyjątkowo donośny krzyk. Nie mógł dłużej znosić tego wszystkiego samotnie. Ale chociaż opowiedział Kyuminowi o nocy spędzonej z Mikasą, o nieoczekiwanym wyznaniu dziewczyny, o tym jak ją odrzucił, w czego konsekwencji – jak sądził – próbowała popełnić samobójstwo w łazience szefa, nie poczuł się ani trochę lepiej.

19/11/2014

extreme dimension (rozdział 5)

               T.O.P wyszedł z jednego z pokoi i zaczepił przechodzącego korytarzem Jaejoonga.
- Mamy dziewczynę. Idź i zabaw się trochę – polecił, zapinając spodnie, po czym ruszył w swoją stronę.
Jaejoong wahał się chwilę, zanim nacisnął klamkę.
- Mam cię już dość zboczeńcu… - usłyszał wypowiedziane znudzonym głosem słowa w języku japońskim. Rozejrzał się wokół, aż nie umiejscowił właścicielki tego głosu na łóżku, w całości przykrytej kołdrą.
- Mówisz o szefie? – zapytał, również przechodząc na język japoński.
Dziewczyna gwałtownie usiadła na łóżku, nadal przykrywając kołdrą dużą część nagiego ciała.  Jaejoong zwrócił uwagę na jej zaciśnięte w linijkę usta i ślady łez na policzkach.
- Kim ty jesteś? – spytała.
- Dostałem rozkaz, żeby się z tobą zabawić, ale nie mam na to ochoty – wyjaśnił Jaejoong i dodał – jestem Hero.
- Mikasa – przedstawiła się ona – a szef wcale nie jest szefem.
- Co?
- Jest zboczeńcem i erotomanem!
- Ach… tak?
- Chcę się ubrać – powiedziała Mikasa.
Jaejoong podniósł porozrzucane dookoła rzeczy dziewczyny i podał jej.
- Odwróć się – poprosiła ona – i nie podglądaj.
Kiedy Mikasa już się ubrała, wróciła do poprzedniej kwestii:
- Szef naprawdę nie jest szefem – upierała się – przed nim pieprzył mnie ktoś, kto dawał mu rozkazy.
Zaciekawiony Jaejoong usiadł na łóżku obok Mikasy.
- Co takiego?
- To był niemłody mężczyzna. Skoro dawał T.O.P rozkazy, pomyślałam, że musi pełnić od niego ważniejszą funkcję.
- T.O.P kazał nazywać się szefem… - przyznał Jaejoong.
Mikasa się zezłościła.
- Może dla ciebie T.O.P jest szefem, dla mnie…
- Zboczeńcem i erotomanem – dokończył Jaejoong.
Mikasa posłała mu zdziwione spojrzenie, jakby pytała: skąd wiesz? Czyżbym już mówiła?
To go rozbawiło.
- Jesteś Japonką? – zmienił temat.
Mikasa skinęła głową.
- Jak się tu znalazłaś? – zapytał.
Wcześniejsza złość Mikasy zmieniła się w podejrzliwość.
- Dlaczego cię to interesuje?
- Przypuszczam, że tak jak ja, nie jesteś tu z własnej woli – ponieważ Mikasa nie zaprzeczyła, Jaejoong kontynuował – zostałem porwany i zmuszony do pracy przy przemycie nielegalnych substancji pod groźbą śmierci, własnej i swoich bliskich.
Zapadła cisza. Mikasa rozważała, co powiedział jej Jaejoong i najwidoczniej doszła do wniosku, że może mu zaufać
- Mój ojciec… był szefem gangu – zaczęła – dorobił się majątku na interesach z Koreą Południową. Często tu przyjeżdżał i zabierał mnie ze sobą. Tak było i tym razem. Powiedział, że ma do wykonania ważne zadanie i zlecił je swoim ludziom. Najpierw oni zaginęli, a potem gangsterzy z Extreme Dimension porwali mojego ojca i mnie – Mikasa głośno przełknęła ślinę, z trudem powstrzymując łzy – jestem pewna… że zabili mojego ojca, a mnie oszczędzili po to, żebym była ich dziwką.
Jaejoong nie chciał przyznać, że był świadkiem jak ludzie jej ojca zostali zastrzeleni w ciemnym lesie.  Pocieszająco objął Mikasę ramieniem. Ona oparła głowę na jego piersi. Trwali w tej pozycji bardzo długo.
- Ile osób pracuje dla Extreme Dimension z przymusu? – spytała nagle dziewczyna.
- Z tobą trzy – odpowiedział Jaejoong – nic mi nie wiadomo, by ktoś jeszcze pracował z przymusu.
- Kto jest trzeci?
- Nazywa się Lee Kyumin, ma dwadzieścia jeden lat.
- To tyle co ja.
Po chwili dziewczyna dodała:
- Musieliście bardzo podpaść szefowi, że skazał was na takie życie.
- Któremu szefowi? – zażartował Jaejoong, nie czując się na siłach, by wspominać powód zmuszenia go do pracy w Extreme Dimension – Mikasa – zwrócił się do niej nieco niepewnie – ja widuję tylko T.O.P, ale ty możesz spotkać też innych pracowników. To czyni cię cennym źródłem informacji…
Obawiał się, że Mikasa obrazi się za jego śmiałe aluzje, ale ona jedynie zapytała:
- Chcesz, żebym przekazywała ci te informacje?
- Chcę się dowiedzieć jak najwięcej o funkcjonowaniu organizacji – oznajmił Jaejoong –  każda informacja jest dla mnie cenna.
- Skoro mogę ci pomóc, chętnie to zrobię – stwierdziła Mikasa.
Jaejoong podziękował jej. Uświadamiając sobie, że na rozmowie z nią spędził ponad godzinę, dodał że już pójdzie.
- Mieszkam w ostatnim pokoju po lewej stronie – powiedział, wychodząc – możesz przyjść do mnie, kiedy tylko zechcesz.
Odniósł wrażenie, że na twarzy Mikasy pojawił się cień smutnego uśmiechu.
               Po jego wyjściu siedziała bez ruchu, gdy nagle usłyszała zbliżające się kroki.
Oby to nie był T.O.P, pomyślała.
Na wszelki wypadek znów schowała się pod kołdrą. Rozległo się pukanie do drzwi. Mikasa nie odpowiedziała.
Uwierzy, że nie ma mnie w pokoju i odejdzie, przekonywała samą siebie.
Drzwi skrzypnęły i Mikasa zadrżała. Jednak nie usłyszała niskiego, poważnego głosu T.O.P, ale wypowiedziane nieco gorszą od tamtego, lecz przyjemnie brzmiącą japońszczyzną, przez Youngjuna słowa:
- Przyniosłem kolację.
Mikasa zrzuciła z siebie kołdrę i przyznała:
- Nie jestem głodna.
Youngjun postawił przed nią tacę. Przysiadł obok.
- Zjedz chociaż trochę – zachęcał – specjalnie dla ciebie przygotowałem najbardziej znane koreańskie potrawy: kimbap, daebokki, kimchi… - widząc, że Mikasa patrzy na jego podbite oko, wyjaśnił – próbowałem rozdzielić takich dwóch, którzy ciągle się kłócą.
- Opowiedz mi jak się robi kimchi – poprosiła Mikasa.
I Youngjun jej opowiedział, a w tym czasie ona skosztowała każdej z przygotowanych przez niego potraw.
To stało się ich rytuałem. Youngjun przynosił tacę i siadał obok Mikasy. Słuchając jego opowieści, jak robi się kimbap, daebokki, czy zupę rybną, jadła. Odtwarzała w myślach przepisy kulinarne, gdy któryś z wysoko postawionych członków Extreme Dimension zaspokajał w niej swoje potrzeby seksualne. Najczęściej czynił to T.O.P. Odwiedzał dziewczynę w jej pokoju, albo wzywał do własnego apartamentu. Rzucał obojętne „rozbieraj się”, a potem zabawiał się z nią ile chciał i jak chciał. Wobec oprawców Mikasa była milcząca, opanowana i oziębła. Sprawiała wrażenie jakby wyzbyła się wszelkich emocji. Ale nie wyzbyła się. Kiedy nadchodziła noc i Mikasa wiedziała, że dziś już nikt jej nie odwiedzi ani do siebie nie wezwie, bez końca szorowała mydłem młode, jędrne ciało, wciąż czując się brudna. Kładła się do łóżka i płakała w poduszkę nad swoim obecnym życiem, nad ojcem, nad sobą, dopóki z wyczerpania nie zapadała w sen, przynoszący jedynie koszmary. Tak mijał dzień za dniem, noc za nocą. Aż wreszcie Mikasie zabrakło łez. Krzyczała. Szczypała się w nagie ramiona. Rwała włosy z głowy, ale łzy nie płynęły.
Tej nocy po raz pierwszy zapukała do drzwi pokoju Jaejoonga.
Otworzył jej Kyumin, który nie zdążył jeszcze zasnąć.
- Szukam Hero. Powiedział, że mieszka w tym pokoju – wyjaśniła.
Widząc, że Kyumin nie rozumie języka japońskiego, przetłumaczyła swoje wcześniejsze słowa na angielski. Chłopak machnął ręką, pokazując dziewczynie, żeby weszła. Nie zapalając światła, nieśmiało podeszła do łóżka Jaejoonga, który obudzony pukaniem, przyglądał jej się zaspanym wzrokiem.
- Możesz mnie przytulić? – spytała.
Jaejoong zapraszająco podniósł róg kołdry i po chwili trzymał Mikasę w objęciach.
- Główny szef nazywa się Jang Kwangsoo – szeptała mu na ucho – poznałam też kilku innych wysoko postawionych pracowników, którzy mają swoje biura i apartamenty w lewym skrzydle budynku. Sądzę, że każdy z nich pełni określoną funkcję, tak jak T.O.P pełni funkcję bycia szefem dla wszystkich stojących w hierarchii niżej od niego.
Jaejoong nie spodziewał się, że Mikasa poważnie potraktuje prośbę o bycie jego informatorką.
- Dziękuję – powiedział nieco zaskoczony.
- Nie, to ja dziękuję – upierała się Mikasa i powtórzyła po koreańsku – gomawo.
Jaejoong chciał ją zapytać za co, ale przytulona do niego dziewczyna zdążyła już zasnąć.
I nic się jej nie śniło.
Tak oprócz rytuału jedzenia przy opowieściach Youngjuna, w życiu Mikasy pojawił się też rytuał spędzania nocy w łóżku Jaejoonga. Przed zaśnięciem dyskutowali o strukturze i działaniu organizacji, a z czasem zaczęli poruszać i inne, całkiem błahe tematy. Kyumin obserwował jak szepczą sobie wzajemnie na ucho, po czym zasypiają przytuleni i wreszcie zagadnął współlokatora:
- Szef dzieli się z tobą swoją dziwką?
Jaejoong przyparł go do ściany i przez zaciśnięte ze złości zęby, wyjaśnił jak Mikasa znalazła się w Extreme Dimension.
- Nie dość, że A-Tom zastrzelił w lesie tamtych gangsterów, T.O.P odnalazł i zabił ich szefa, a jego córkę zmusił do świadczenia usług seksualnych – podsumował.
I do Kyumina dotarło, że Jaejoong miał rację – członkowie Extreme Dimension nie cofną się przed niczym. Od tego momentu przestał nie tylko wspominać, ale również myśleć o ucieczce. Lecz w dalszym ciągu wdawał się w sprzeczki ze współlokatorem. Mikasa, która coraz częściej z nimi rozmawiała, po japońsku Hero i po angielsku z Kyuminem, poprosiła w końcu w obu językach:
- Pogódźcie się. Jesteście teraz moimi jedynymi przyjaciółmi i nie chcę, żebyście się kłócili.
Sposób w jaki sformułowała prośbę podziałał na chłopaków rozbrajająco.
- Żal mi jej – stwierdził Kyumin, gdy zostawiła ich samych – jestem wściekły, że T.O.P i ci wszyscy, o których istnieniu wcześniej nie miałem pojęcia, krzywdzą ją prawie na moich oczach, a ja nie mogę nic dla niej zrobić. Nigdy nie przespałem się z dziewczyną bez jej woli, ale mimo to ponoszę karę, a oni nie…
Jaejoong się nie odzywał. Kyumin poczuł nagle wielką potrzebę, by komuś się zwierzyć i kontynuował:
- Kiedy odzyskałem świadomość po porwaniu, T.O.P powiedział mi, dlaczego tu trafiłem. Chodziło o dziewczynę, z którą jakiś czas temu przespałem się po imprezie i porzuciłem. Często za to obrywałem, ale nie przejmowałem się, nawet nie wyobrażałem sobie… Wiedziałem, że ona ma na imię Nana i nic poza tym. Ani, że zaszła ze mną w ciążę… ani, że jest młodszą siostrą T.O.P.
- T.O.P powiedział mi, że trafiłem tu przez mojego ojca – wyznał w odpowiedzi Jaejoong – on należał do tej organizacji, jednak gdy próbował robić interesy na boku , złapała go policja. Zanim poszedł siedzieć, chcąc ratować półrocznego syna, zmusił moją matkę, by oddała mnie do adopcji.
Ale członkowie Extreme Dimension udowodnili, że nie ma przed nimi ucieczki, więc w rezultacie płacę za błędy mojego ojca.
- Wiedziałeś przed porwaniem, że jesteś adoptowany? – zapytał Kyumin.
Jaejoong zaprzeczył, kiwając głową.
- Dobrze to ująłeś: obaj jesteśmy na równie przegranej pozycji – przyznał potem – skoro zostaliśmy skazani na swoje towarzystwo, moglibyśmy spełnić prośbę Mikasy i skończyć ze sobą walczyć.
Przez krótkofalówkę wezwali dziewczynę do siebie i oznajmili, że już się pogodzili. Na potwierdzenie tych słów nawet uściskali się po przyjacielsku. Odtąd spędzali wolny czas we trójkę. Przeważnie spotykali się w pokoju chłopaków przy radiu, które razem z zestawem płyt załatwił im Youngjun.
Lecz nadal najlepszy kontakt Mikasa miała z Jaejoongiem. Opowiedziała mu jak jej matka zginęła przed laty, przypadkowo wpadając w ręce mafii. I, ze po tym wydarzeniu ojciec, chcąc pomścić śmierć żony, sam zdecydował się zostać gangsterem. Z pewnością nie podejrzewał, do czego to doprowadzi jego oraz córkę, której bezpieczeństwo traktował zawsze jako priorytet. W zamian Jaejoong opowiedział Mikasie o Seunghee.
W nocy, kiedy wymienili te wyznania, obejmowali się mocnej, niż zwykle, starając się przekazać sobie wzajemnie jak najwięcej ciepła, wsparcia, pocieszenia.

                Siedzieli na podłodze w pokoju chłopaków; Kyumin przy radiu, obok Mikasa i Jaejoong.
- Dziękujemy za oddanie głosów w naszej liście przebojów. Proszę teraz wylosować nagrodę, wybierając numer od jeden do pięciu – Kyumin zwrócił się do Mikasy. 
- Momencik! Poradzę się przyjaciela – poprosiła.
Spytała Jaejoonga jaka jest jego ulubiona cyfra od jeden do pięciu i po usłyszeniu odpowiedzi, powtórzyła:
- Wybieram numer trzy.
- Moje gratulacje! Wygrywa pani jabłko – Kyumin przekazał Mikasie soczysty owoc – a na miejscu szesnastym Wet Wet Wet z piosenką „Love is all around” – nastawił płytę.
Jaejoong chwycił Mikasę za rękę i porwał do tańca. Ona chciała odłożyć jabłko, ale wpadła na lepszy pomysł. Po chwili kołysali się, ściskając owoc między czołami i głośno się śmiali. Przerwał im sygnał krótkofalówki Mikasy. Jabłko potoczyło się pod jedno z łóżek, gdy dziewczyna poszła odebrać.
Oby to nie był T.O.P.
To był T.O.P.
Kyumin zatrzymał płytę.
- Dokończymy audycję jak wrócę – obiecała Mikasa, robiąc dobrą minę do złej gry i zniknęła.
Kyumin i Jaejoong usiedli oparci o siebie plecami.
- Ten T.O.P zawsze musi nam popsuć zabawę – stwierdził z wyrzutem pierwszy.
- Jakie to uczucie zrobić dziecko jego siostrze? To tak jakbyście stali się rodziną.
- Bardzo śmieszne.
Kyumin zamilkł na chwilę, po czym wyznał:
- Nic nie wiem o Nanie, ale wydawała się inna, niż T.O.P. Zabawna, zwariowana… i ciągle się uśmiechała.
- Ciekawe, czy moja siostra już urodziła – zastanawiał się Jaejoong.
- Która?
- Suyoung.
- Tyle ich masz…
- Osiem.
- No właśnie.
- Ale tylko jedna jest w ciąży.
- Skąd wiesz?  - odparł Kyumin – od dwóch miesięcy jesteśmy zamknięci, wiele mogło się przez ten czas wydarzyć.
- Masz rację – potwierdził Jaejoong – ale cokolwiek się wydarzyło, my już nigdy się o tym nie dowiemy.
Rozmawiali w oczekiwaniu na Mikasę, ale ona się nie zjawiła. Dopiero, gdy zniecierpliwieni wzięli kąpiel i położyli się do łóżek, skrzypnęły drzwi. Dziewczyna chwiejnym krokiem przeszła przez pokój i wtuliła się w Jaejoonga. Wyczuł od niej alkohol oraz zauważył, jak przy ich pierwszym spotkaniu, ślady łez na jej policzkach.
- Co się stało? – zapytał.
Nie odpowiedziała.
- Mikasa...
- Jestem zmęczona, chcę spać.
- Przytul się – objął ją ramionami i niedługo potem usłyszał ciche pochrapywanie.
Minęło jeszcze parę tygodni, zanim Jaejoong zaczął się domyślać, dlaczego tamtej nocy Mikasa wróciła tak późno, kompletnie pijana.

*** 

13/11/2014

extreme dimension (rozdział 4)

***
                Pewnej przygnębiającej nocy, zapowiadającej kolejny równie przygnębiający dzień, Jaejoonga obudził sygnał krótkofalówki.
- Odbiór – chłopak odezwał się bezzwłocznie, widząc że tym, który się z nim łączy, jest sam szef.
- Czekam na ciebie w swoim biurze – poinformował T.O.P.
Niedługo potem identyczną wiadomość przekazał przez krótkofalówkę Kyuminowi.
- Mam go gdzieś – skomentował tamten – niech czeka.
Jaejoong siłą zaciągnął współlokatora do biura szefa.
T.O.P swoim nienagannym wyglądem sprawiał wrażenie obojętnego na późną porę, jak przystało na człowieka poświęcającego się pracy nie tylko w dzień, ale i w nocy. Obok niego stało w rządku trzech chłopaków.
- To Jason, Zico i A-Tom – wymienił szef.
Jaejoong i Kyumin od razu utożsamili ich z typami w kominiarkach, przez których zostali dostarczeni do budynku Extreme Dimension. Kiedy wymienili z nimi wymuszone ukłony, T.O.P oznajmił:
- Przed wami wspólna misja.
Rozłożył na biurku mapę okolicy i poprosił Jaejoonga z Kyuminem, żeby podeszli bliżej.
- Widzicie ten las? – zapytał, wskazując palcem zielony punkt – pośrodku jest polana, na której za dwie godziny wyląduje helikopter medyczny. Odbierzecie z niego towar, bezpiecznie przeniesiecie do zaparkowanego przy drodze samochodu, gdzie będą czekać Jason, Zico oraz A-Tom i wrócicie tutaj.
To moja szansa na ucieczkę, pomyślał Kyumin i w tym samym momencie znów usłyszał głos T.O.P:
- Nie próbujcie niczego głupiego. Jeśli się na was zawiodę, zginiecie.
Pół godziny później, wyznaczeni na misję, podwładni siedzieli w samochodzie z przyciemnionymi szybami. A-Tom za kierownicą, obok Zico, z tyłu: Jaejoong, Kyumin pośrodku, Jason. Drogę pokonali nie odzywając się.
- Jesteśmy za wcześnie – stwierdził Jaejoong, zerkając na samochodowy zegar.
- Lepiej za wcześnie, niż za późno – odparł Kyumin, pchając się do wyjścia na zewnątrz, na upragnioną wolność!
- Idźcie – polecił im Jason – my będziemy obserwować teren i w razie czego skontaktujemy się z wami przez krótkofalówkę.
Zeszłoroczne, suche liście szeleściły pod stopami chłopaków, gdy ruszyli szukać polany.
- Nie próbuj niczego głupiego – Jaejoong powtórzył słowa szefa, widząc że Kyumin, odkąd weszli w las, podejrzanie rozgląda się dookoła.
- To idealna okazja. Zanim ktokolwiek się zorientuje, że uciekliśmy, będziemy za daleko, by mogli nas zatrzymać.
- Nawet jak nie zatrzymają teraz, znajdą za kilka dni, za tydzień, za miesiąc. Znajdą i zabiją, nie tylko nas, ale też wszystkich, którzy są nam bliscy.
- Policja zapewni nam ochronę.
- Policja z nimi nie wygra. Oni nie cofną się przed niczym. To gangsterzy. Mafia. Czaisz?
Kyumin milczał i Jaejoong uznał, że to milczenie jest spowodowane brakiem argumentów. Mylił się.
- Skoro nie chcesz uciekać ze mną, ucieknę sam – postanowił Kyumin i niespodziewanie pobiegł przed siebie. Jaejoong ruszył za nim i dogonił, gdy tamten jeszcze nie zdążył się rozpędzić. Skoczył na niego i oboje wylądowali na ziemi.
- Ty idioto! Jeśli uciekniesz na wspólnej misji, ja też poniosę tego konsekwencje! – krzyczał Jaejoong, leżąc na Kyuminie i przyciskając go do podłoża.
- Puszczaj!
Szamotali się, dopóki trzask łamanych gałęzi nie przypomniał im, po co i gdzie się znaleźli. Odzyskując czujność, stanęli na nogi. Wśród zarośli kilka metrów dalej dostrzegli sylwetki dwóch skradających się mężczyzn. Pomimo ciemności Jaejoong i Kyumin widzieli ich wyraźnie. I zdali sobie sprawę, że niebawem sami też zostaną przez nich zauważeni. Zadrżeli na myśl, przed czym ostrzegał T.O.P w razie niepowiedzenia się misji. Z powrotem się położyli, chowając za drzewami. Jaejoong sięgnął krótkofalówkę i połączył się z Jasonem.
- Ktoś jest w lesie – powiedział najciszej, a jednocześnie jak najwyraźniej – mężczyźni w liczbie dwóch… albo trzech.
- Przyślę do was A-Toma – postanowił Jason – do tego czasu starajcie się pozostać niezauważeni.
Wstrzymując oddechy, Kyumin i Jaejoong obserwowali jak intruzi coraz bardziej się zbliżali, aż wreszcie… Jaejoong myślał, że to koniec, a Kyumin był zbyt przerażony, by w ogóle myśleć, kiedy tamci zauważyli ich. Rozległ się dźwięk odbezpieczanych pistoletów. Intruzi mieli broń. Jaejoong oraz Kyumin instynktownie podnieśli się i zaczęli uciekać między drzewami. Pociski ich omijały. Ponieważ nadal było ciemno, intruzi strzelali na oślep. Aż nagle wszystko ucichło. Jaejoong odwrócił się pierwszy. Kyumin zaraz po nim. Za nimi leżały trzy ciała. Dwa – jeden z intruzów zdawał się nadal żyć. Nieopodal stał A-Tom, wciąż trzymając podniesioną broń. Nikt się nie odezwał, aż nie usłyszeli głosu Zico:
- Jesteście cali?
Jaejoong skinął głową.
- Tak… - potwierdził Kyumin – ale jak on…? – zapytał, nie odrywając pełnego podziwu wzroku od A-Toma.
Ten w odpowiedzi dobił strzałem ocalałego z intruzów.
Jaejoong nie rozumiał zachwytu, w jaki popadł Kyumin. Strzelanki wyglądały dobrze w filmach, nigdy w prawdziwym życiu. Dla niego, to co właśnie zobaczył, było straszne. Zabicie człowieka było straszne. Szerokim łukiem ominął ciała i ruszył za resztą w stronę polany.
- Kim oni są? To znaczy… byli? – dopytywał Kyumin.
- Sytuacja wyglądała groźnie, ale na szczęście udało nam się ją opanować – Zico informował Jasona przez krótkofalówkę.
Postanowił razem z A-Tomem nie wracać do samochodu, lecz pomóc odbierać towar.
Helikopter medyczny zjawił się punktualnie. Wysiadł z niego mężczyzna w średnim wieku. Bez zbędnych słów przekazał Kyuminowi, Jaejoongowi, Zico i A-Tomowi kilkanaście szczelnie zamkniętych skrzynek. Następnie wrócił do helikoptera i  odleciał. Kyumin, wpatrując się w, unoszącą się wyżej i wyżej na tle rozgwieżdżonego nieba, maszynę, skomentował:
- Niesamowite.
I oprócz niego żaden z chłopaków nie wiedział, czy miał na myśli helikopter, odbieranie towaru, czy ciągle rozpamiętywał pokaz zdolności strzeleckich A-Toma.
- Jakiego dokładnie rodzaju są to substancje? – zastanawiał się Jaejoong, oglądając, ważąc w dłoniach tajemnicze skrzynki.
Nie otrzymał odpowiedzi. Skończyły się wszelkie rozmowy. Dopiero w samochodzie Zico szczegółowo zrelacjonował Jasonowi wydarzenia, które miały miejsce w lesie, a po powrocie do siedziby organizacji powtórzył całą historię T.O.P.
- Dowiem się kim byli ci ludzie i z czyjego rozkazu działali – podsumował szef – chcieli przejąć nasz towar, ale dzięki waszemu zaangażowaniu, sprytowi i bohaterstwu, im się to nie udało – zwracał się do całej piątki, jednak osobno pochwalił A-Toma i wreszcie zwrócił się do Jaejoonga – jestem z ciebie dumny. Mimo, że była to twoja pierwsza misja, nie straciłeś kontroli nad sytuacją i w porę wezwałeś do pomocy resztę chłopaków. Dobra robota.
Tak, pomyślał Jaejoong, to bohaterstwo, że choć widziałem jak umierają ludzie i omijałem ich ciała, potrafię się uśmiechać, przyjmując pochwały.
Od tego dnia zażyczył sobie, żeby przestać nazywać go po imieniu, a zacząć nazywać Hero.

                - Hero – powtarzał prześmiewczo Kyumin.
Od ich pierwszej misji nie pozwalał Jaejoongowi na chwilę wytchnienia. Szukał zaczepki, dręcząc go złośliwymi komentarzami i nie odstępując na krok. Ten postanowił,  że nie da się sprowokować, ale kiedy Kyumin przyszedł za nim aż do łaźni, nie wytrzymał i popchnął współlokatora do wody.
- Hero tchórz, a nie bohater! Lizus!
Jaejoong zaczął się rozbierać, by wziąć kąpiel.
- Jesteś zazdrosny, że to mnie szef pochwalił, a nie ciebie – stwierdził.
- Nie zależy mi na pochwałach człowieka, którym gardzę – odparł Kyumin, wyskakując na brzeg, po czym dodał – no powiedz, nie chcesz uciekać, bo podoba ci się ta praca, co?
Jaejoong chciał znów popchnąć Kyumina, ale ten złapał go za rękę i w rezultacie obaj wpadli do wody.
- Już ci wyjaśniłem, dlaczego nie chcę uciekać! Miałem zajebiste życie przed tym jak tu trafiłem! Jeśli uważasz, że poświęcenie go, by ocalić ludzi, którzy są dla mnie ważni, to tchórzostwo, powinienem nazywać cię egoistą! – krzyczał Jaejoong, podtapiając Kyumina.
Pieprzony egoista. Mijin też mnie tak nazwała, przypomniał sobie ten pod powierzchnią wody, ja nie miałem zajebistego życia! Nie zdążyłem nic osiągnąć! Nie zdążyłem zrobić niczego wielkiego! Chcę uciec, by mieć szansę, żeby to nadrobić!, pragnął wykrzyczeć i z całej siły odepchnął od siebie napastnika. Wynurzył się z wody, ale zamiast powiedzieć cokolwiek, zdołał jedynie łapczywie wciągnąć do płuc powietrze. Rzucił się na Jaejoonga i zaczęli się szarpać, na zmianę podtapiając jeden drugiego.
- Nigdy więcej nie wspominaj o ucieczce, egoisto! – wołał Jaejoong.
- Nigdy więcej nie nazywaj mnie egoistą! – odpowiadał Kyumin.
Słysząc kłótnię, do łaźni przybiegł Youngjun i bez zastanowienia wskoczył do wody, żeby rozdzielić chłopaków.
- Przestańcie! – prosił – opanujcie się!
Zagubiona pięść Kyumina trafiła go w oko. Youngjun zawył z bólu. To od razu powstrzymało chłopaków przed dalszą walką.
- Przepraszam, nic ci nie jest? – spytał Kyumin.
Youngjun wyszedł z wody i opuścił łaźnię.
- To było przypadkiem! – tłumaczył Kyumin, biegnąć za poszkodowanym.
Jaejoong został sam i w spokoju wziął kąpiel.

05/11/2014

extreme dimension (rozdział 3)

                - Jak się czujesz? – zapytał szef, po tym jak Youngjun wprowadził Jaejoonga do jego biura, posadził naprzeciwko niego przy biurku i zniknął.
- A co cię to obchodzi? – odburknął Jaejoong.
Wyobrażał sobie szefa jako osobę w podeszłym wieku, tymczasem miał przed sobą młodego, przystojnego mężczyznę.
- Nie zapytałem z troski. Powinieneś czuć się dobrze, żeby zrozumieć i zapamiętać, co ci powiem, ponieważ nie lubię się powtarzać – wyjaśnił szef i do Jaejoonga dotarło, że nie jest on osobą, z którą wolno sobie pogrywać – jednak skoro czujesz się zbyt dobrze, mogę sprawić, że poczujesz się gorzej. Tego chcesz?
- Nie – przyznał szczerze Jaejoong.
- Jestem T.O.P, ale ty będziesz nazywać mnie szefem.
- Co to za miejsce i co ja tu robię? – przerwał mu Jaejoong.
- Wezwałem cię do siebie właśnie dlatego, żeby ci to wyjaśnić. Najpierw mnie wysłuchasz, a gdy nadal będziesz miał jakieś pytania, odpowiem na wszystkie.
- Dobrze, szefie.
Jaejoong postanowił być miły, wierząc, że w ten sposób uda mu się usłyszeć więcej o swoim obecnym położeniu.
- Domyślam się, że nic nie wiesz o naszej organizacji, za to my wiemy o tobie wszystko – zaczął T.O.P. Przewertował plik dokumentów, na których pierwszej stronie znajdowało się zdjęcie Jaejoonga i kontynuował – przeprowadziłem o tobie szczegółowy research, zanim wybrałem cię na swojego pracownika.
T.O.P odłożył dokumenty.
- Extreme Dimension to tajna organizacja, zajmująca się handlem między Japonią, a Koreą Południową substancjami, w obu krajach uważanymi za nielegalne. Twoim zadaniem będzie pomoc w transporcie tych substancji do naszej bazy. Przed każdą z misji dostaniesz dokładne instrukcje działania.
T.O.P dał Jaejoongowi moment na przyswojenie informacji.
- Z wyjątkiem wyjazdów na misje, nie wolno ci opuszczać terenu organizacji. Zamieszkasz tutaj. Będziesz dzielił pokój z chłopakiem, który również jest nowy. Mam nadzieję, że się dogadacie i szybko przyzwyczaicie do innego tryby życia, niż dotychczas prowadziliście. Oczywiście możesz odrzucić moją ofertę pracy… - T.O.P uśmiechnął się tajemniczo – ale za jej odrzucenie ty i twoi najbliżsi będą musieli ponieść najwyższą karę. Śmierć.
Jaejoong poczuł zawroty głowy i zrobiło mu się ciemno przed oczami. Nie mógł uwierzyć w nic, co właśnie usłyszał. Czy to znaczy, że do końca życia pozostanie w zamknięciu, wykonując rozkazy szefa organizacji zajmującej się przemytem nielegalnych substancji? Oblał go zimny pot. T.O.P spostrzegł, że Jaejoong nie czuje się najlepiej i podał mu szklankę wody.
- Jeden z naszych ludzi wstrzyknął ci sporą dawkę środka psychotropowego, żeby cię tutaj dostarczyć. Ten środek powoduje chwilową utratę świadomości, skurcze mięśni, a także napady agresji, dlatego przez jakiś czas trzymaliśmy cię w zamknięciu. Wiem, że tamte objawy nie są przyjemne, ale po kilkunastu godzinach ustępują , nie pozostawiając żadnych zmian w organizmie – tłumaczył T.O.P, podejrzewając, że złe samopoczucie Jaejoonga jest spowodowane wciąż działającym środkiem, który mu wstrzyknięto.
Kilkanaście godzin. Jestem tutaj od kilkunastu godzin.
Następnie T.O.P poinformował:
- Jeśli chcesz o coś zapytać, możesz to teraz zrobić.
- Który dziś jest?
- Czternasty sierpnia.
- Gdzie znajduje się budynek organizacji? Gdzie my jesteśmy?
- Jesteśmy niecałe cztery kilometry za Seulem.
Jaejoong zastanawiał się, czy to możliwe, by budynek tajnej, nielegalnej organizacji znajdował się w samym centrum kraju.
- Jak długo będę dla ciebie pracował? – spytał.
- Tak długo, jak będziesz potrzebny.
- Co zrobisz, kiedy przestanę być potrzebny? Zabijesz mnie?
- Jeśli chcesz ocalić swoich bliskich wystarczy, że będziesz dla mnie pracować. Jeśli chcesz ocalić swoich bliskich i siebie, musisz dla mnie pracować i starać się być potrzebnym jak najdłużej.
- W jaki sposób?
- Będąc mi posłusznym we wszystkim, co powiem.
Chociaż w głowie Jaejoonga tkwiło jeszcze mnóstwo pytań, brakowało mu sił, by wysłuchać odpowiedzi. I tak ich nie rozumiał.  Nie chciał rozumieć.
Jednak mając resztki nadziei, że szef zacznie wyrażać się jaśniej, zadał ostatnie pytanie:
- Dlaczego ja?
T.O.P milczał dłuższy czas, wpatrując się w Jaejoonga. To spojrzenie zdawało się prześwietlać go na wylot.
- Główny powód, dla którego zostałeś przeze mnie wybrany to kryminalna przeszłość twojego ojca.
- Mojego ojca?! – powtórzył Jaejoong – mój ojciec nie ma żadnej kryminalnej przeszłości, jest przykładnym obywatelem, który nigdy nie zadarł z prawem.
- Mówię o twoim biologicznym ojcu.
- To znaczy…. – Jaejoong nagle urywał, przekonując samego siebie, że to, o czym pomyślał, jest niemożliwe.
W tym czasie T.O.P nawiązał połączenie przez krótkofalówkę.
- Youngjun, przyjdź do mojego biura – oznajmił, co oznaczało, że uważa rozmowę z Jaejoongiem za skończoną. Jednak ten, pocieszony, że wreszcie zaczął coś rozumieć i istnieje dla niego jeszcze szansa na wolność, ze śmiechem przyznał:
- Musiałeś mnie z kimś pomylić.
T.O.P wyprostował się w fotelu. Patrząc Jaejoongowi prosto w oczy, odpowiedział:
- Ja się nigdy nie mylę.

          - To jest twój pokój – oznajmił Youngjun i zostawił Jaejoonga przed drzwiami, wyczerpanego ostatnimi przeżyciami, ale wciąż jeszcze wykazującego naturalną ciekawość, co zastanie w środku, gdy naciskał klamkę. Pierwsze, co zwróciło jego uwagę, to kraty w oknach, które sprawiły, że poczuł się jak w prawdziwym więzieniu. Dopiero potem objął spojrzeniem skromne, lecz całkiem przyjemne, umeblowanie oraz porozrzucane dookoła przedmioty codziennego użytku. Jakby ktoś zdążył się już tutaj rozgościć. I istotnie, zgodnie z tym co mówił T.O.P, jedno z dwóch wąskich łóżek zajmował pobity chłopak. Leżał na wznak, bawiąc się krótkofalówką. Jaejoong również otrzymał swoją od Youngjuna, razem z wyjaśnieniem, że to ważny środek komunikacji między pracownikami Extreme Dimension.  „Twój pokój jest w pełni wyposażony, ale gdybyś czegoś potrzebował, był głodny, albo chciał pić, przekaż mi przez krótkofalówkę. Nie ma takiej rzeczy, której nie mógłbym załatwić. Zgodnej z regulaminem, oczywiście” dodał Youngjun. Cechującą go prostolinijnością i gotowością niesienia pomocy, wzbudzał zaufanie. Jaejoong zastanawiał się, dlaczego ten człowiek godzi się pracować w tak okrutnym miejscu.
- Za co oberwałeś? – zapytał, stając nad pobitym chłopakiem.
- Aaa… to jeszcze przed porwaniem – odrzekł tamten.
- Porwaniem? – powtórzył Jaejoong – no to jest nas dwóch.
- Lee Kyumin.
Jaejoong wyrwał mu z rąk krótkofalówkę.
- Nie baw się tym, kiedy ze mną rozmawiasz – powiedział z powagą, po czym też się przedstawił i przysiadł na łóżku współlokatora.
- Ile masz lat? – spytał go Kyumin.
- Dwadzieścia osiem.
- Dwadzieścia jeden.
Żaden z nich nie miał ochoty opowiadać o tym, jak się tu znaleźli, zatem zapadło milczenie, które w końcu zostało przerwane kolejnym pytaniem Kyumina:
- Co zrobimy?
- A co chcesz zrobić?
- Uwolnić się stąd.
Jaejoong wybuchnął głośnym śmiechem.
- Szef nie wyjaśnił ci, że jesteśmy w sytuacji bez wyjścia?
- Zamierzasz się poddać?! Ty tchórzu!
Te słowa sprowokowały Jaejoonga. Wściekły, że współlokator wziął jego bierność za oznakę słabości, chwycił go za koszulkę i poderwał do góry.
- W przeciwieństwie do ciebie zamierzam nie myśleć o sobie, ale zrobić wszystko, by nie narazić na niebezpieczeństwo swoich bliskich! – wykrzyczał mu w twarz.
Puścił Kyumina i dodał spokojniejszym tonem :
- Jestem od ciebie starszy, więc powinieneś okazywać mi szacunek.
- W takim miejscu wiek nie ma znaczenia – stwierdził Kyumin – obaj jesteśmy na równie przegranej pozycji.
- Pierdol się – odpowiedział Jaejoong, mając dosyć buntowniczej i dziecinnej, jego zdaniem, postawy Kyumina.
Chociaż byli od siebie zupełnie różni, jeden i drugi leżąc tego wieczoru w łóżkach, bezustannie myśleli o wydarzeniach sprzed porwania, by zachować swój dawny świat przynajmniej we wspomnieniach.

*** 

                Seunghee wybrała numer i po paru sygnałach usłyszała głos swojego menedżera.
- Dzwonię, żeby odwołać dzisiejszy występ – powiedziała bez owijania w bawełnę.
Po drugiej stronie zapadła cisza.
- Proszę? – odezwał się wreszcie menedżer.
- Dzwonię, żeby odwołać dzisiejszy występ – powtórzyła Seunghee.
- Nie możesz tego zrobić.
- Mogę i właśnie to robię.
- Dlaczego?!
- Powody osobiste.
Głos menedżera złagodniał.
- Seunghee, co się dzieje? Miałaś wypadek? Zachorowałaś? – nie doczekał się odpowiedzi – nic mi nie powiesz?
- I nie angażuj mnie w nic, aż do odwołania.
- Czyli jak długo?
- Mam nadzieję, że nie długo.
- Seunghee, jesteś bardzo tajemnicza. Przestań się tak zachowywać i wystąp dziś. Ludzie zapłacili grubą kasę za bilety.
- Zwrócę z własnej kieszeni.
- Co mam powiedzieć organizatorom?
- Powiedz, co chcesz. Rozłączam się.
Mam nadzieję, że nie długo, powtórzyła w myślach Seunghee.
Nie przyjmowała do świadomości, że Jaejoongowi mogło stać się coś złego. Wciąż miała w pamięci jego obraz, gdy powiedział „poczekaj tu na mnie”. Kazał jej czekać, więc czekała. Spała, jadła, stała godzinami przy oknie, obserwując przejeżdżające pociągi w nadziei, że wreszcie usłyszy kroki i ujrzy wchodzącego do mieszkania Jaejoonga z butelką czerwonego wina. I kiedy po dwóch dniach rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi, Seunghee była pewna, że jej życzenia się spełniły. Wdzięczna, radosna, podekscytowana pobiegła otworzyć. Zaniemówiła, zastając w drzwiach nie Jaejoonga, lecz młodą dziewczynę w zaawansowanej ciąży.
- Kim jesteś? – zapytała tamta.
- Kim ty jesteś? – odparła Seunghee.
- Siostrą Jaejoonga.
- A ja jego dziewczyną.
- Nie zastałam go?
Seunghee otworzyła usta, by udzielić odpowiedzi, ale zamiast tego, nagle zalała się łzami.
Siostra Jaejoonga chwyciła ją za ramiona i gwałtownie nią potrząsnęła.
- Co się stało?!
Zauważyła, że Seunghee wygląda na jeszcze bardziej przerażoną od niej, więc uspokoiła się nieco.
- Powiedz mi, gdzie jest Jaejoong.
Z trudem opanowując łzy, Seunghee wyznała:
- Nie wiem…
Opowiedziała siostrze Jaejoonga o wydarzeniach sprzed dwóch dni.
- Więc dlaczego nie powiadomiłaś policji?! – napadła na nią ciężarna.
- Kazał mi tutaj czekać – przypomniała Seunghee, nie mając pojęcia jak inaczej wytłumaczyć, dlaczego nic nie zrobiła – więc czekam…
Siostra zaginionego spróbowała do niego zadzwonić, ale po drugiej stronie usłyszała jedynie głos automatycznej sekretarki „nie ma takiego numeru”.
- Ty musisz być Suyoung –stwierdziła Seunghee, pamiętając jak Jaejoong opowiadał jej, że jedna z jego sióstr jest w siódmym miesiącu ciąży.
- A ty musisz być Seunghee – odpowiedziała Suyoung.
Uśmiechnęły się obie na myśl, że od dawna znają się z opowiadań . Jednak ze względu na okoliczności spotkania, były to smutne uśmiechy.
- Trzeba jak najszybciej zgłosić zaginięcie na policję – oznajmiła Suyoung.
- On wróci, prawda? – zapytała, pełnym nadziei głosem, Seunghee.
Suyoung nie zareagowała. Dopiero wychodząc, przyznała:
- Byłaś ostatnią osobą, która go widziała, powinnaś jechać ze mną na policję.
Seunghee wyczuła w jej słowach ukryte oskarżenie.
- Nie – zaprzeczyła, kiwając głową – poczekam tutaj na niego…

***