***
Chcąc
nie chcąc Seunghee w końcu musiała
pojechać na policję. Złożyła zeznania i pospieszyła z powrotem do mieszkania Jaejoonga.
- Jeśli planujesz się mnie stąd pozbyć, uprzedzam że nie
będzie łatwo – poinformowała jego ciężarną siostrę.
Suyoung posłała jej pytające spojrzenie.
- Dlaczego miałabym to planować?
- Jestem ostatnią osobą, która widziała Jaejoonga przed
zaginięciem… Sama tak powiedziałaś.
Suyoung chwyciła Seunghee za ręce i popatrzyła jej prosto
w oczy.
- Wierzę, że nie masz z jego zaginięciem nic wspólnego,
ale reszta rodziny nadal cię oskarża – przyznała.
Piły herbatę i długo rozmawiały.
Wbrew obawom Seunghee to nie rodzina zaginionego
próbowała „się jej stąd pozbyć”, lecz właśni najbliżsi. Chociaż menedżer poddał
się dość szybko, matka nie.
- Czekam na ciebie w Pusan – powtarzała, wydzwaniając
kilka razy dziennie.
Ani prośbą, ani groźbą nie udało jej się namówić córki do
powrotu. Osobista wizyta w mieszkaniu Jaejoonga również zakończyła się
fiaskiem.
- Nie zwariowałam – zapewniała Seunghee – Jaejoong kazał
mi tutaj czekać… więc czekam.
Ale nie wiedziała czym zapełnić czas w przerwach między
odwiedzinami Suyoung, z którą się zaprzyjaźniła.
- Nie możesz tak żyć – stwierdziła tamta, kiedy
dowiedziała się, że Seunghee nawet zakupy zamawia z dostawą do domu – nam
wszystkim jest ciężko, jednak nie zamykamy się w czterech ścianach.
- Raz wyszłam do sklepu – odparła Seunghee – było mi
słabo, prawie zemdlałam na myśl, że może właśnie w tym momencie Jaejoong wrócił
i nie zastał mnie w domu.
Suyoung zaproponowała, że zostawi jej wizytówkę zaufanego
psychologa. Przyjaciółka przyjęła sugestię wybuchem złości. Bardzo się
pokłóciły.
Wieczorem, gdy jak co dzień, Seunghee stała przy oknie i obserwowała
przejeżdżające pociągi, dotarło do niej, że już w pełni zapanowała jesień.
Minęły dwa miesiące od jej spotkania z Jaejoongiem. Dwa miesiące od jego
zaginięcia. Ta świadomość sprawiła, że Seunghee ogarnęła niewyobrażalna
tęsknota. Wciąż stojąc przy oknie zaśpiewała arię „Habanera” z opery Carmen.
Było ciemno. Za oknem lśnił nów księżyca. Zrzuciła z siebie ubranie i położyła
się na łóżku. Masturbowała się, wspominając jak kochała się z Jaejoongiem i
pragnęła poczuć, co czuła wtedy. Nie poczuła nic.
Później dowiedziała się, że tego wieczoru, zdenerwowana
kłótnią, Suyoung urodziła synka. I nadała mu imię Jaejoong.
***
-
Dlaczego poza biurem szefa nie widujemy się na terenie organizacji? – zapytał
Jaejoong Jasona, Zico i A-Toma, kiedy wracali z udanej, drugiej wspólnej misji.
- No właśnie – wtrącił Kyumin.
Nie pogardziłby częstszym widywaniem się z A-Tomem,
którego podziwiał.
- Bo my nie mieszkamy na terenie organizacji –
odpowiedział najbardziej kontaktowy z tej trójki Zico, wychylając głowę zza siedzenia
obok kierowcy – zjawiamy się tam tylko wtedy, gdy T.O.P nas wzywa.
Więc
kto zamieszkuje te wszystkie apartamenty, zastanawiał się Jaejoong, spacerując
korytarzami lewego skrzydła budynku. Informacje od Mikasy coraz bardziej
rozbudzały jego ciekawość. Czym zajmują się ludzie, którzy nie pokazują się
stojącym najniżej w hierarchii pracownikom? Wszyscy podlegają głównemu szefowi
Jang Kwangsoo? Wszyscy, znaczy ilu?
Z rozmyśleń wyrwały Jaejoonga dźwięki arii „Habanera” z
opery Carmen. Rozpoznał pieśń - śpiewaną kiedyś przez ukochaną osobę specjalnie
dla niego, w innym świecie. Wiedziony muzyką dotarł pod drzwi apartamentu T.O.P
i ogarnęła go gwałtowna wściekłość. Pragnął wtargnąć do środka. Złapać szefa za
ramiona i potrząsnąć nim. Zacisnąć dłonie na jego szyi. Ale to nic nie da. Nic
nie da! A najbardziej pragnął zatrzymać muzykę. Nie mogąc dłużej znieść przywołujących
wspomnienia dźwięków, pobiegł przed siebie i nagle znalazł się w pokoju Mikasy.
Z sercem tłukącym się w piersi, drżącymi ustami pocałował dziewczynę i rzucił
się z nią na łóżko.
- Co z tobą… ? – spytała, zdezorientowana – nigdy się tak
nie zachowywałeś.
W odpowiedzi Jaejoong wtulił twarz w jej biust i
wybuchnął płaczem.
- Seunghee!
- Nie jestem Seunghee, to ja Mikasa.
- Seunghee…
Jedynym sposobem, by uspokoić Jaejoonga okazało się
tulenie go, głaskanie po głowie i pozwolenie mu się wypłakać. Tak zrobiła
Mikasa, a następnie bez słów, zupełnie naturalnie wzajemnie zdjęli z siebie
ubrania. On leżał. Ona siedziała na nim. Jej długie włosy łaskotały go, gdy
obsypywała jego ciało gorącymi pocałunkami.
- Seunghee – ostatni raz powtórzył przez łzy.
Zamknął oczy i powrócił do tamtego innego świata, w
którym Seunghee śpiewała specjalnie dla niego i kochała się z nim, dokładnie
tak jak teraz Mikasa, dopóki nie doprowadziła go do orgazmu i nie zasnęli w
swoich objęciach.
Natomiast rano obudził się znów w obecnym świecie. W
zamkniętej przestrzeni Extreme Dimension. Obok uśmiechniętej Mikasy.
- Przepraszam, nie wiem co się wczoraj ze mną stało –
wyznał, zawstydzony.
Ona pogłaskała go po policzku.
- Nic nie szkodzi – zapewniła, wciąż się uśmiechając.
Jaejoong wstał i zaczął się ubierać. Nawet jeśli jak najszybciej
opuści jej pokój, czy zapomni o wstydzie?
- Obiecuję, że to się nie powtórzy.
- Dlaczego?
Jej pytanie go zaskoczyło.
- Jak to dlaczego?
Mikasa usiadła na łóżku i z lekkim wyrzutem odparła:
- Czy ty nie widzisz, że ja od dawna jestem w tobie
zakochana?
Jaejoong przypomniał sobie noc, kiedy się upiła. Właśnie
wtedy uświadomiła sobie, że darzy go uczuciem? Znieruchomiał z jedną ręką w
rękawie ubieranej koszulki.
- Mikasa…
- No co?! – przerwała mu – wiem, że kochasz Seunghee,
jednak sam powiedziałeś, że więcej się nie spotkacie. Nie zastąpię ci jej, ale obiecuję
dać z siebie wszystko, co najlepsze.
Jaejoong wciągnął do końca koszulkę.
- Przykro mi… ja nic do ciebie nie czuję. Żałuję tego, co
się stało. To była chwilowa słabość… zapomnij o tym.
Nie chciał krzywdzić Mikasy, lecz wolał być szczery, niż
pozwolić jej na nic niewarte nadzieje. Kiedy ona przykryła kołdrą nagie ciało i
zacisnęła zęby, żeby się nie rozpłakać, dodał:
- Przepraszam…
I opuścił jej życie.
Skończyły
się zabawy w audycje radiowe, noce w objęciach Jaejoonga.
- Co zaszło między tobą i Mikasą? – pytał współlokatora
Kyumin, nie rozumiejąc dlaczego tych dwoje tak bliskich sobie osób, zaczęło się
zachowywać, jakby byli sobie obcy – co zaszło tamtej nocy, kiedy nie wróciłeś
do pokoju?
Jaejoong nie udzielał żadnych odpowiedzi. Zamknął się w
sobie. Całe dnie spędzał w łóżku i czytał załatwione przez Youngjuna książki,
albo po prostu wpatrywał się w sufit. Stał się drażliwy i milczący.
Kiedy Kyumin zapytał o jego dziwne zachowanie Mikasę, ta
opowiedziała mu o Seunghee, pomijając wydarzenia tamtego wieczoru, którego
Jaejoong wyobrażał sobie ją samą jako swoją ukochaną.
- Bardzo tęskni za Seunghee – podsumowała.
Mikasa również cierpiała w milczeniu, nie skarżąc się,
nie płacząc. Jednak każdy, kto ją spotkał, od razu dostrzegał narastającą w
niej wściekłość. Wściekłość podobną do tej, jaką poczuł Jaejoong, słuchając dobiegającej z
apartamentu T.O.P muzyki. Wściekłość, która i Mikasę doprowadziła w końcu do
podjęcia nieprzemyślanych kroków.
Któregoś dnia stała przed lustrem i próbowała skrócić
opadającą na czoło grzywkę. Ręka jej zadrżała, powstał brzydki zygzak.
- Cholera – zaklęła Mikasa – nic dziwnego, że Hero mnie
nie chce, nawet grzywki nie potrafię prosto obciąć.
Długo patrzyła w swoje lustrzane odbicie, nie pojmując
dlaczego los nieustannie musi być dla niej taki okrutny. Jednak uświadamiając
sobie pewną rzecz: Nie wytrzymam tutaj
ani chwili dłużej.
Z nową determinacją pobiegła na ostatnie piętro budynku i
roześmiała się głośno, zatrzymując się przy prowadzącej na dach drabince.
Usłyszała
głos T.O.P:
- Dokąd to?
Stał za nią i dawał jej czas na rozważenie wszystkich „za
i przeciw”. Podjęła decyzję. Podniosła nogę, by wspiąć się wyżej po prowadzącej
na dach drabince. Wtedy T.O.P złapał Mikasę za kostkę i zrzucił na podłogę.
Siła upadku ją oszołomiła.
- Wstawaj – rozkazał T.O.P.
Kiedy się podniosła, spoliczkował ją, po czym tym razem złapał
za nadgarstek.
- Ostrzegałem, co robimy z takimi, którzy próbują uciec!
– krzyczał, ciągnąc Mikasę w stronę swojego apartamentu. Trzymał ją zbyt mocno,
by mogła mu się wyrwać. Zresztą nie miałaby na to odwagi. Nigdy dotąd tak
bardzo się nie bała. I była w stanie jedynie żałośnie jęczeć.
Nagle na końcu korytarza pojawił się Youngjun. Pochwycił rozpaczliwie
błagające o pomoc spojrzenie Mikasy. Co jednak mógł dla niej zrobić? Był tylko
zajmującym najniższą w hierarchii pozycję pracownikiem, nawet nie, zwykłym
chłopcem na posyłki. O tym myślała Mikasa, kiedy T.O.P zaciągnął ją pod drzwi
swojego apartamentu. I właśnie w tym momencie Youngjun zawołał po koreańsku:
- Szefie! Jang Kwangsoo chce z tobą pilnie rozmawiać.
Cała trójka zastygła w bezruchu.
T.O.P odwrócił się przodem do wołającego.
- Już do niego idę – oznajmił.
Zanim Youngjun zdążył odetchnąć z ulgą, T.O.P zamknął
Mikasę na klucz w swoim apartamencie.
- Policzę się z tobą, kiedy wrócę – obiecał jej.
Gdy szedł na rozmowę z Jang Kwangsoo, Youngjuna już nie
było w pobliżu.
Mikasa stała pośrodku pokoju, jak w pułapce, przekonana,
że ostatnie chwile dzielą ją od śmierci. Instynktownie zaczęła szukać kryjówki,
pod łóżkiem w sypialni, w szafie, aż przyjęła do świadomości, że chowanie się
nic nie da, jedynie bardziej rozzłości T.O.P. Podeszła do zakratowanego okna. Bezskutecznie
szarpała metalową konstrukcję, wreszcie osunęła się na kolana i rozpłakała. Nie
chciała poddać się śmierci. Dlatego otarła łzy i zabrała się za przeszukiwanie
apartamentu w nadziei na znalezienie czegoś, czym mogłaby się bronić. Nie
znalazła nic, prócz zardzewiałej żyletki w łazienkowej szufladzie. Ściskając
ostry przedmiot w dłoni, usiadła na zimnej podłodze i oparła się o jeszcze zimniejszą
wannę. Ponownie się rozpłakała. Łzy spływały po jej policzkach, kapały na
brodę, dekolt, ubranie. Mikasa zastanawiała się jak T.O.P ją zabije. Udusi? Utopi?
Pobije na śmierć? Wyobrażanie sobie, co mógł wymyślić, powodowało coraz
większy lęk. Czy nie zadał jej już wystarczająco cierpienia i bólu? Nie chciała
poddać się śmierci, ale skoro to nieuniknione, wolała umrzeć z własnej ręki,
niż z ręki T.O.P. Jeśli spojrzeć z tej perspektywy, zardzewiała żyletka w
zupełności wystarczała, by się przed nim obronić. Mikasa wbiła ją sobie w
przegub i wykonała zdecydowane, głębokie cięcie. Krzyknęła. Mroczki przysłoniły
jej oczy. Krew popłynęła niczym wartki potok. Mikasa pomyślała, że zdąży się
wykrwawić, zanim zajmie się drugim nadgarstkiem, ale zaraz odzyskała ostrość
widzenia. Przełożyła żyletkę do lewej dłoni i przecięła prawy przegub.
Wyjątkowo spokojna, patrzyła jak obie plamy krwi na
zimnej łazienkowej podłodze powiększają się i czekała, aż połączą się w jedną,
lecz nim to nastąpiło, widok ponownie stracił ostrość i zapanowała zbawienna
ciemność.
T.O.P
zapukał do drzwi biura Jang Kwangsoo i wszedł, po usłyszeniu „proszę”.
- O co chodzi? – spytał.
Jang Kwangsoo spojrzał na T.O.P zaskoczonym wzrokiem.
- O co chodzi, z czym?
- Youngjun powiedział, że szef mnie wzywał.
- Nie wzywałem cię.
T.O.P przypomniał sobie, jak dokładnie wyraził się
Youngjun. Jang Kwangsoo chce z tobą
pilnie rozmawiać. Istotnie nie było mowy o wzywaniu, ale czy to coś
zmienia?
- I nie ma szef do mnie żadnej sprawy? – upewniał się.
- Nie, nie mam.
T.O.P, po odkryciu intrygi Youngjuna, uknutej w celu
ratowania Mikasy, już wymyślał zemstę za jego zuchwałość, kiedy szef dodał:
- Ale skoro przyszedłeś, zajmij się tym.
Podał T.O.P plik dokumentów.
- Co to jest?
- Informacje dotyczące pewnego gangu, który nam zagraża.
Chcę, żebyś je zweryfikował i sporządził portrety psychologiczne członków.
T.O.P usiadł przy stoliku w biurze Jang Kwangsoo i
przejrzał dokumenty.
- Mam nadzieję, że unieszkodliwimy ich równie skutecznie,
co gang ojca Mikasy – odezwał się szef.
Właśnie, Mikasa.
- Zajmę się tym u siebie – powiedział T.O.P, machając
dokumentami przed Jang Kwangsoo, po czym pożegnał się i wyszedł.
Wrócił do swojego apartamentu i zastał bałagan jak po
włamaniu.
- Mikasa! – zawołał.
Podejrzewał, że schowa się przed nim i postanowił nie
straszyć jej dłużej.
- Jeśli teraz wyjdziesz, nic ci nie zrobię – i dodał: -
ale ten bałagan będziesz musiała posprzątać.
Mikasa nie pojawiła się w zasięgu jego wzroku.
- Nie będę cię szukać – upierał się – a jednak…
Odłożył dokumenty i, kierowany przeczuciem, udał się do
łazienki. Kolana się pod nim ugięły, gdy zobaczył Mikasę leżącą bezwładnie w
kałuży krwi na podłodze przy wannie. Powtarzał jej imię przerażonym głosem,
klepał ją po twarzy. Nie zareagowała. Puls był ledwo wyczuwalny. T.O.P wyjął z
apteczki bandaże i ścisnął nimi nadgarstki Mikasy. Zawsze trzeźwo myślący,
poczuł się teraz całkiem bezradny. Połączył się przez krótkofalówkę z
Youngjunem.
- Przyjdź natychmiast do mojego apartamentu – oznajmił –
albo nie – niemal od razu zmienił zdanie – niech przyjdzie Hero.
W oczekiwaniu na niego, przeniósł Mikasę na łóżko.
- Podcięła sobie żyły – wyjaśnił, gdy tylko zjawił się
wezwany podwładny – ścisnąłem jej nadgarstki bandażem.
Widząc jak Jaejoong otwiera usta z przerażenia, T.O.P
pomyślał, że ten również spanikuje, ale na szczęście tak się nie stało.
Podwładny szybko się opanował. Podbiegł do Mikasy, upewnił się, że ona nadal
żyje i obejrzał zakrwawione opatrunki.
- To nie wystarczy – przyznał – trzeba zszyć rany.
T.O.P popatrzył na swoje drżące ręce.
- Nie zrobię tego.
Jaejoong z wprawą i spokojem godnym lekarza,
zszył przecięte przeguby Mikasy, a następnie założył czyste opatrunki. W tym
czasie T.O.P blady i roztrzęsiony, spacerował po sypialni, zadając tysiące
pytań: Czy to ją boli? Czy jej pomoże? Czy będzie żyła?
- Straciła dużo krwi? – przerwał mu Jaejoong.
Pierwszy raz widział szefa w stanie skrajnej bezsilności.
Takie zachowanie było do niego niepodobne.
T.O.P zaprowadził Jaejoonga do łazienki.
- O kurwa – zaklął tamten – trzeba jak najszybciej
uzupełnić jej krew.
- Nie wiem jaką ma grupę, nie profilowałem Mikasy –
odparł zmartwiony T.O.P.
- Oddam jej swoją, ja mam grupę zero – przypomniał
Jaejoong, pewien, że szef posiada tę informację, ale w obecnych okolicznościach
nie pamięta nawet własnego imienia i nazwiska.
T.O.P połączył się przez krótkofalówkę z Youngjunem i
poprosił o przyniesienie strzykawki. Znów spacerował po sypialni, gdy Hero próbował
pobrać sobie krew.
- Musisz mi pomóc – powiedział szefowi.
T.O.P z trudem opanowując drżenie rąk, chwycił strzykawkę
i wkłuł się Jaejoongowi w żyłę.
- Jeszcze? – pytał stale.
- Jeszcze – odpowiadał Hero.
Wyobrażał sobie jak jego krew krąży w żyłach Mikasy i
wreszcie ocenił:
- Wystarczy.
T.O.P ciężko westchnął, odkładając strzykawkę.
Usiadł na łóżku i ujął delikatną dłoń Mikasy.
- Będę przy niej czuwał, aż odzyska przytomność – obiecał
samemu sobie i zwrócił się do Jaejoonga: - możesz już iść.
Jednak on nie dał rady stanąć o własnych siłach. T.O.P
ukucnął przed nim.
- Wskakuj – zaproponował i na plecach zaniósł Jaejoonga
do jego pokoju – dziękuję za pomoc – dodał, a Kyuminowi kazał zaopiekować się
osłabionym współlokatorem.
- Co on ci zrobił? – zapytał tamten, gdy szef wyszedł.
- Pobrał mi prawdopodobnie około dwóch litrów krwi.
- Co takiego?!
Jaejoong, jak na osłabionego, wydał z siebie wyjątkowo
donośny krzyk. Nie mógł dłużej znosić tego wszystkiego samotnie. Ale chociaż opowiedział
Kyuminowi o nocy spędzonej z Mikasą, o nieoczekiwanym wyznaniu dziewczyny, o
tym jak ją odrzucił, w czego konsekwencji – jak sądził – próbowała popełnić samobójstwo
w łazience szefa, nie poczuł się ani trochę lepiej.