29/04/2015

blue lagoon (rozdział 17)

                Z tarasu widokowego wieży telewizyjnej trudno przegapić moment, gdy zapada zmrok. Przez chwilę jest zupełnie ciemno. A już zaraz miasto rozbłyska tysiącami świateł w różnych kształtach, w różnych kolorach. Hayi przegapia ten moment. Siedzi oparta o barierkę, po raz kolejny czyta list i po raz kolejny łzy dławią ją i wstrząsają całym jej ciałem. Nie wie, czy płacze nad historią Jiyonga, czy nad tym, że kochała kogoś, kogo w ogóle nie znała. Może nad jednym i nad drugim. Próbuje poukładać sobie w głowie wszystko, co przeczytała. Jiyong też ją kochał. Czy to właśnie nie bliscy krzywdzą najboleśniej? I on został skrzywdzony, przez matkę, która go porzuciła, przez ojca, który go bił, przez Hakyeona, który nauczył go tylko jak zarabiać pieniądze i wykorzystywać naiwne, młode dziewczyny. Jiyong doświadczył tyle okropnych rzeczy, ale wciąż był zdolny kochać i tak szczerze opowiadać o swoich uczuciach. Krzywdził ją i cierpiał razem z nią. Dlatego mu wybaczyła. Wiedziała, że wszystko, co złe, zrobił przez narkotyki. Jak ona czuła się na rozmowie kwalifikacyjnej, na której dodał jej do wina extasy? Jakby nie była sobą. Gdyby nie narkotyk, nie zgodziłaby się na seks z Jiyongiem. Później nie rozumiała, dlaczego to zrobiła. Nie opuszczały jej wyrzuty sumienia. Jiyong czuł się tak zawsze. Sięgał po narkotyki, by być obojętny na brak miłości, który od dziecka musiał znosić. Pojawiała się chwilowa ulga, a zaraz wyrzuty sumienia za wszystkie złe rzeczy, jakich się dopuścił pod wpływem. Nie dawał sobie z nimi rady. I sięgał po narkotyki, by o nich zapomnieć. Chciał się wyleczyć, ale bał się zaakceptować ile osób skrzywdził przez swój nałóg. Hayi płacze nad tym, jakie to dla niego musiało być trudne. Może gdyby odkryła wcześniej, że się uzależnił, pomogłaby mu i wszystko potoczyłoby się inaczej. Ale teraz to już bez znaczenia. Ona wybaczyła Jiyongowi. On się wyleczył i wybrał Harę.
                Hayi wyciera łzy, wstaje. Rozprostowuje się. Cała ścierpła, gdy siedziała oparta plecami o barierkę. Nagle czuje, że telefon wibruje jej w torebce. Wyjmuje go i czyta na ekranie: „Jyuni-ah”. Odbiera:
- Unni…
- Co z tobą?! Od godziny próbuję się do ciebie dodzwonić! Seunghyun już ułożył treść zgłoszenia twojego zaginięcia na policję!
Hayi wsiada do windy. Wybiera przycisk „0” i zjeżdża.
- Przepraszam, unni…
- No i co?
- Co „co”?
- Co z… Jiyongiem – ponieważ kuzynka się nie odzywa, Jyuni postanawia jej do ułatwić i dodaje – on nie żyje, prawda?
- Żyje. Żyje. Żyje! Ja to wiedziałam.
- Więc dlaczego jesteś taka smutna?
- Unni… to wszystko… to dla mnie zbyt wiele.
Po drugiej stronie odzywa się Seunghyun:
- Hayi! Jak znowu siedzisz spita w jakimś barze, nie pomogę, a obiecuję, że skopię ci tyłek!
Winda zatrzymuje się na poziomie „0”. Hayi wysiada i owiewa ją lekki wietrzyk.
- Nie, jestem aż za bardzo trzeźwa… Ale mam ochotę się upić, z wami, nie w przypadkowym barze.
- A gdzie?
- Nie wiem. Jestem przy wieży telewizyjnej.
Seunghyun proponuje, żeby spotkali się w pobliskim parku. Hayi się zgadza. Jeszcze kilka łez spływa jej po policzkach, ale ona szybko je wyciera. Nie wsiada w autobus. Idzie do parku i słucha muzyki przez słuchawki. Sia śpiewa:

I’m gonna swing from the chandelier
From the chandelier
I’m gonna live like tomorrow doesn’t exist
Like it doesn’t exist

I’m gonna fly like a bird through the night
Feel my tears as they dry
I’m gonna swing from the chandelier
From the chandelier

Hayi idzie szybkim korkiem, środkiem chodnika z wysoko podniesioną głową, a ludzie wymijają ją. Chłodne, wieczorne powietrze przyjemnie orzeźwia i chociaż dzień był pochmurny, teraz niebo lśni tysiącami gwiazd, jak miasto lśni tysiącami świateł z tarasu widokowego wieży telewizyjnej. Hayi zatrzymuje się przy wejściu do parku. W sklepie naprzeciwko kupuje sobie loda. Roztopiony, kapie jej na ręce. Ale ona nie przejmuje się tym. Czeka na Jyuni i Seunghyuna. Kiedy się zjawiają, całą trójką wchodzą do parku. Siadają na jednej z ławek najbardziej otoczonej drzewami. Jyuni wyjmuje z torebki butelkę soju. Podają ją sobie i popijają alkohol.
- Co z tym głupim Kwon Jiyongiem? – pyta Seunghyun – przez pół roku po nim płakałaś, a teraz okazuje się, że on żyje?
Co ci odpowiedzieć?, myśli Hayi.
- On… brał narkotyki. Ostatnie pół roku był na odwyku. Wyjaśnił mi wszystko w liście, ale Hara mi go wcześniej nie dała. Skłamała, że Jiyong nie żyje. A on się wyleczył i wrócił do niej.
- Co?! – oburza się Seunghyun – głupi ćpun zabawił się z tobą i wrócił do Hary?!
- To nie tak… Ja i Jiyong… nigdy nie byliśmy w związku.
- Spałaś z nim, myślałaś, że jesteś z nim w ciąży – przypomina jej przyjaciel, a ona wcale nie chce o tym pamiętać.
- To się zdarzyło tylko raz, ale nigdy nie byliśmy w związku.
Zapada chwilowa cisza. Hayi popija kilka łyków alkoholu. Jyuni i Seunghyun wiedzą, że ona nie chce rozmawiać o tym, co się zdarzyło między nią i Jiyongiem. Nie nalegają, chociaż są tego ciekawi.
- I co teraz? – Jyuni pyta Hayi.
- I’m gonna swing from the chandelier – śpiewa kuzynka, zdążyła upić się trochę – zapomnę o Jiyongu. Już nigdy nie będę się przez niego śmiała i już nigdy nie będę przez niego cierpiała. Jeśli on jest szczęśliwy, ja też będę. Bo wiem, że żyje, że kocha kogoś i jego ktoś kocha.
- To dobra decyzja  - przyznaje Seunghyun.
Przytula Hayi, bo wie, że podjęcie „tej dobrej decyzji” było dla niej bardzo trudne.
- W liście wreszcie dostałam wypłatę – dodaje Hayi.
- Ile? – pyta Jyuni.
Kuzynka ścisza głos do szeptu:
- Trzy miliony won.
- Co ty zrobisz z taką kasą?! – ekscytuje się Jyuni, jak zwykle przy temacie pieniędzy.
Zanim Hayi zdąży odpowiedzieć, rozlega się krzyk Seunghyuna:
- O kurwa, psy! Spierdalamy!
Zostawiają opróżnioną do połowy butelkę soju. Biegną przed siebie najszybciej jak mogą, a dwóch policjantów rusza w pościg za nimi. Hayi potyka się o wystającą płytkę chodnika i ląduje na ziemi. Wygięta pod nienaturalnym kątem kostka boli, a rozcięte kolano krwawi. Seunghyun nachyla się, by dziewczyna wskoczyła mu na plecy. W ten sposób udaje im się uciec przed policjantami. Zatrzymują się w bocznej uliczce oddalonej o prawie kilometr od parku. Jyuni z trudem łapie oddech. Seunghyun sadza Hayi na chodniku. Wyciera chusteczką jej rozcięte kolano, ogląda kostkę.
- Wydaje mi się, że to skręcenie – stwierdza – bardzo boli?
Hayi się uśmiecha, szczerze, po raz pierwszy od pół roku.
- Nie bardzo.
- Mało brakowało, a wydałabyś część swojej wypłaty na mandat za picie alkoholu w miejscu publicznym – śmieje się Seunghyun.
- A ty nie układałbyś treści zgłoszenia mojego zaginięcia, tylko naszej mowy obronnej – odpowiada Hayi.
Jyuni i Seunghyun zaprowadzają ją na przystanek i odwożą do domu. Państwo Lee postanawiają pojechać z córką do szpitala, jednak ona jest trochę pijana i nie chce pokazywać się lekarzom w takim stanie. „Jutro”, powtarza. Nie wspomina o ucieczce przed policjantami, przyznaje się tylko, że sporo wypiła (co widać po niej), nie wspomina o tym, że Jiyong żyje. Chce spać i nie śnić już o jego śmierci. Pozbierać  kawałki swojego rozbitego serca. Posklejać w całość. Ale kiedy kładzie się do łóżka, nie może spać, nie może opanować wrażenia, że wszystko wiruje.

I’m gonna swing form the chandelier
I’m gonna fly like a bird through the night


Jak gdyby huśtała się na żyrandolu. Jak gdyby była ptakiem, leciała przez noc. Jak gdyby żyła szczęśliwie.

***

                Siedzą naprzeciwko siebie na łóżku w jej pokoju. Hyeyoon podnosi na Hyuntae zapłakane oczy.
- Jeśli chcesz odejść, zrób to teraz – mówi.
- Odejść? – powtarza on.
- Tak, zrób to teraz, jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości.
Hyuntae chwyta ją za ramiona i potrząsa.
- Czy ty siebie słyszysz?!
- Tak… nie chcę cię zmuszać… do niczego. Wszystko dokładnie przemyślałam i postanowiłam pozwolić ci odejść.
- Jak długo trwało to „przemyślenie wszystkiego”?
- Miesiąc.
- Miesiąc? Tyle potrzebowałaś, żeby „pozwolić mi odejść”?
Hyuntae przestaje potrząsać Hyeyoon, ale pozostawia dłonie na jej ramionach. A ona ma wrażenie, że pokój zaczyna się zmniejszać. Może w końcu zupełnie zniknie? Co się wtedy wydarzy?
- Dlaczego wykorzystujesz moje słowa przeciwko mnie?! – krzyczy Hyeyoon i znów kilka łez spływa po jej policzkach. Hyuntae je wyciera.
- Dlaczego założyłaś, że będę chciał odejść? – pyta głosem pełnym wyrzutu.
- Oppa, a teraz, kiedy wszystko wiesz, nie chcesz?
- Poradzimy sobie w tej sytuacji, jak w każdej innej – zapewnia Hyuntae.
Hyeyoon patrzy mu prosto w oczy.
- Jeśli nie chcesz odejść, to ożeń się ze mną – odpowiada – którą z opcji wybierasz?

OD AUTORKI:

Piosenka w playliście:) 

3 miliony won to 10.000 zł, jak twierdzi internetowy kalkulator walut.

Zamierzam trochę rozwinąć wątek Hyeyoon i Hyuntae, więc wrzucam dziś ich zdjęcia:)



Choi Hyeyoon


Im Hyuntae

22/04/2015

blue lagoon (rozdział 16)

Lee Hayi,

                Nazywam się Kwon Jiyong, mam 26 lat i jestem ćpunem. Oto moja historia:
Urodziłem się 18 sierpnia 1988 roku w Seulu. Kiedy miałem 6 lat, matka wyjechała z amerykańskim kochankiem do Hollywood, by robić karierę aktorki. Ojciec zaczął pić. Wydawał tyle kasy na alkohol, że często nie starczało na jedzenie. Wtedy mnie bił. Nie wiem za co. Chyba za to, że byłem jeszcze jedną gębą do wykarmienia. A może po prostu wyładowywał na mnie swoje frustracje. Pamiętam z dzieciństwa ból i tęsknotę. Wyobrażałem sobie, że rozmawiam z matką. Że ona troszczy się o mnie. Że wyciera moje łzy. A kiedy wysłała mi pocztówkę, wyznaczyłem sobie cel – wyjechać do Hollywood. Chciałem opowiedzieć matce jak żyję z ojcem. Chciałem ją zapytać, dlaczego mnie porzuciła. Zamieniłem swoje dziecięce wyobrażenia w nienawiść. I od tego momentu zacząłem obsesyjnie zdobywać pieniądze na wyjazd. Kradłem, zbierałem złom, nie bałem się żadnej pracy, nieważne, czy było to sprzątanie w domach bogatych ludzi, czy pomoc w fabrykach. W jednej z nich poznałem dilera narkotyków. Rozprowadzałem z nim towar, zdobywałem dla niego nowych klientów, a on przygarnął mnie pod swój dach. To był Hakyeon. Ludzie z oburzeniem komentowali – dorosły facet mieszka z nastolatkiem... Ale nas nie wiązały TAKIE relacje. Hakyeon był dla mnie jak opiekun, autorytet. Pokazał, co dla niego ma wartość – pieniądze i obietnice. Lee Hayi, to dzięki Hakyeonowi, kiedy coś obiecywałem, dotrzymywałem tego. On też wprowadził mnie w świat kobiet, w większości prostytutek sprzedających swoje ciało za marne grosze, albo pozostawionych samych sobie naiwnych, młodych dziewczyn, które chciały „dorobić”.
                Hakyeon nigdy nie zachowywał się w stosunku do mnie agresywnie. Aż do dnia, kiedy się skapnął, że nie rozprowadzam całego towaru, że zostawiam dla siebie. Widocznie nie oberwałem wystarczająco mocno, bo nie przestałem ćpać. Zabrałem swoje pieniądze, wyprowadziłem się od Hakyeona. On skończył z dilowaniem. Otworzył Good style – Good life (idiotyczna nazwa, co nie?), ja otworzyłem Blue Lagoon (tak, nienawidziłem matki, ale nazwałem klub tytułem jej ulubionej piosenki). No i poznałem Harę. Na początku byliśmy naprawdę szczęśliwi. Ona śpiewała w moim klubie, ja przywoziłem ją do studia Hakyeona. Sumin ją ubierała i malowała na występy. W przeciwieństwie do dziewczyn, z którymi wcześniej się spotykałem, dla Hary byłem kimś ważnym, jej na mnie zależało. Ale zależało jej na mnie czystym, a ja każdego „gorszego dnia” ćpałem. Zagroziła, że jeśli nie zgłoszę się na odwyk, to mnie rzuci. No i mnie rzuciła. Oczywiście wszyscy pomyśleli, że przestała występować w Blue Lagoon, by robić karierę w telewizji. To było dla mnie wygodne, bo nikt się nie dowiedział o ćpaniu. To mogłem zaakceptować. Ale nie mogłem zaakceptować, że Hara występuje w innym klubie. Poszedłem tam i spotkałem Ciebie. Zaczęło się… Ty i ja. Ty i ja… wolno mi tak to nazywać? Nigdy nie było „nas”, były tylko łzy, Twoje i moje (Lee Hayi, jestem facetem, ale straszna ze mnie beksa), były kłamstwa i złamane serca, Twoje i moje.
                Od początku: Lee Hayi, w dniu, którym Cię spotkałem, naćpałem się tak, że powinienem wylądować na tamtym świecie. Zrobiłem Harze awanturę, ochroniarze wywalili mnie z klubu. Akurat skończyły mi się papierosy. Zawsze, kiedy byłem zdenerwowany, a zaćpanie tylko grama więcej groziło tym, że zdechnę, szukałem nikotyny.
Szedłem do sklepu i wyczułem, że ktoś mnie śledzi. Chciałem Ci pokazać, że to niebezpieczne śledzić w nocy obcych kolesi. I nagle przyciskałem Cię do ściany w ciemnej bramie, dotykałem Twoich majtek. Pomyślałem: co ja robię?! Bałaś się, płakałaś. Zauważyłem, że jesteś jeszcze prawie dzieckiem. Wyglądałaś na 14, nie na 18 lat. Chciałem Cię przytulić, ale nie chciałem znowu Cię wystraszyć. Spytałem, po co mnie śledziłaś (bo to było naprawdę niebezpieczne, przez chwilę w tej bramie… straciłem kontrolę…). A Ty wspomniałaś o zastąpieniu Hary w Blue Lagoon. I wtedy w mojej chorej głowie pojawił się pomysł: jeśli dobrze śpiewasz, zatrudnię Cię. Ale wcześniej… no wiesz :( … i nagram to, żeby tym szantażować, kiedy zaczniesz upominać się o kasę. Nic mnie nie usprawiedliwia, ale… miałem cholerne długi przez ćpanie. No i zaśpiewałaś dobrze. Ta piosenka „Don’t look at me like that”… potem powiedziałem, że jest zbyt przygnębiająca, by śpiewać ją w sobotnie wieczory. Wcale nie, po prostu nie chciałem jej więcej słuchać. Kojarzyła mi się z tym, co Ci zrobiłem na Twojej rozmowie kwalifikacyjnej. Piliśmy wino... z extasy. Ty byłaś naćpana. Ja byłem naćpany. Jednak nie tak, bym nie zauważył, że sprawiam Ci ból. Płakałaś, zaciskałaś dłonie na narzucie, patrzyłaś na, stojący na biurku, pusty kieliszek po winie. Pomyślałem, że powinnaś rozbić go na mojej głowie za to, co Ci robię. Po wszystkim leżałaś skulona, bez ruchu. Znowu chciałem Cię przytulić i znowu się powstrzymałem.  Z  tych samych powodów, co wtedy w bramie. I bałem się… że coś Ci się stało… przez extasy… przeze mnie... Nie byłem wcześniej z dziewicą. Ty wyszłaś, a ja beczałem.
Lee Hayi, przepraszam! Lee Hayi!
                Już dwa dni później się w Tobie zakochałem.
Czy wiesz dlaczego? Po wszystkim, co Ci zrobiłem, nie załamałaś się. Miałaś w sobie siłę, której mi brakowało. Po wszystkim, co Ci zrobiłem, Ty wierzyłaś, że jestem dobry! A nawet moi rodzice, moi przyjaciele, Hara zauważali we mnie tylko to, co złe. I się w Tobie zakochałem. I zaczęły się wybory:
Pozwolić Ci zbliżyć się do mnie, czy nie? Wybrałem, że nie. I na przykład, gdy gadaliśmy o świątecznych występach… płakałaś, a ja nie wiedziałem jak Cię pocieszyć i jak nie pokazać, co czułem. Nie zasługiwałem na Ciebie. Jednak szukałem okazji, by jak najwięcej się z Tobą spotykać. Twoja siła, to była moja siła. Wierzyłem, że przy Tobie nie sięgnę dna. Ale już dawno sięgnąłem. Niszczyłem Ciebie, niszczyłem siebie. Nie płaciłem Hakyeonowi za ubieranie i malowanie Cię w Good style – Good life. Nie wiedziałem, że tak się o to wkurzy. W drodze na Twój występ w Blue Lagoon, chciał mi pokazać, że z nim nie ma żartów. „Ty jebany ćpunie, zniszcz sobie życie, ale nie za moje pieniądze!”, krzyczał w biurze. Nie obchodziło go, że straciłem kontrolę i myślałem tylko o ćpaniu. „Wyrównamy rachunki inaczej!”, dodał i wyszedł. Bałem się, że podsłuchiwałaś i dowiedziałaś się o ćpaniu. Nie wiem, ile słyszałaś. Wiem, że chciałaś, bym Ci zaufał, a ja na Ciebie nakrzyczałem.
Przepraszam!
„Wyrównamy rachunki inaczej!”, co to znaczy?
Zrozumiałem, że dla Hakyeona to znaczy skrzywdzenie Ciebie. Nie miałem kasy, ale… nie chciałem tak spłacić swojego długu. Po raz drugi w życiu Hakyeon mnie zbił. Bolało. Ale to nic. Ważne, że Cię nie skrzywdził.
                Te wszystkie słowa:
„Nie zależało mi na Tobie, tylko na kasie, jaką zarabiam na Twoich występach”.
                Te wszystkie słowa wypowiedziałem w dniu, w którym Cię zaszantażowałem.
Lee Hayi, kłamałem!
                Kiedy opowiedziałem Ci o matce, pocałowaliśmy się, poczułem Twoje dłonie za moją koszulką… WIEDZIAŁEM, że i Ty… się we mnie zakochałaś. Pragnąłem Cię, ale odepchnąłem. To było cholernie trudne. Wolałem, żebyś nienawidziła, a nie kochała takiego gnoja jak ja… I wypowiedziałem te wszystkie słowa… Zaszantażowałem Cię… Lee Hayi, krzyczałem „jestem zły!”, Ty krzyczałaś „nie wierzę!”. Jestem zły, ale nie opublikowałbym tamtego nagrania! Wiesz, ja chciałem, żebyś spełniła swoje marzenia, zrobiła karierę w telewizji, była… blisko mnie. No i kazałem Ci dalej występować. Ale więcej nie spotkaliśmy się w Blue Lagoon. Po tym jak wybiegłaś z biura, nie pamiętam dobrze, co się działo. Staram się poskładać w całość fragmenty, które zostały w mojej głowie.
Pojechałem do domu, zniszczyłem nagranie, zniszczyłem wszystkie kopie. Znowu naćpałem się tak, że powinienem zdechnąć. Wsiadłem za kierownicę. Beczałem. Rozpędziłem się gdzieś za miastem… przejechałem… kogoś. Pomyślałem: to koniec. Zwiałem, do Hary. Leżałem na podłodze. Krzyczałem jak jakiś opętany, że zabiłem człowieka. Bałem się więzienia, słyszałem, co się dzieje w takich miejscach. A Hara… którą też bardzo skrzywdziłem, przytuliła mnie, obiecała, że wszystko będzie dobrze. Powiedziała, że weźmie winę na siebie, jeśli zgłoszę się na odwyk. Wyszła. Czekanie na nią trwało w nieskończoność. Kiedy wróciła, powiedziała, że znalazła przy drodze przejechane zwierzę. Nikogo nie zabiłem! Jednak dotarło do mnie, że następnym razem mogę nie mieć tyle szczęścia. Że muszę przestać ćpać, jak obiecałem Harze. A ja zawsze dotrzymuję obietnic.
                Lee Hayi, już znasz moją historię. Taki jestem, chciałem, żebyś wiedziała. A przede wszystkim, chciałem Cię przeprosić. I chciałem dać Ci pieniądze, które ciężką pracą i wspaniałymi występami zarobiłaś w Blue Lagoon. To „czyste” pieniądze. Hara pomogła mi sprzedać mieszkanie. Spłaciłem swoje długi. Tyle ich było, że niewiele kasy mi zostało. Po odwyku sprzedam klub. A potem? Nie wiem.
Jeśli nie odezwiesz się do mnie, ja też już się do Ciebie nie odezwę. Nie proszę o wybaczenie, nie zasługuję na nie. Ale… pragnę Cię przytulić, pocałować w czoło, powtórzyć:
Lee Hayi, przepraszam. Tysiąc razy przepraszam.

15/04/2015

blue lagoon (rozdział 15)

                - Przestań! – Hayi zwraca się do Jyuni.
- Zawsze obgryzam paznokcie, kiedy się denerwuję.
- Czym się denerwujesz? To tylko CV. Piszesz, gdzie się uczyłaś, chwalisz się doświadczeniem i innymi takimi. No chyba, że wolisz czytać portale plotkarskie… - stwierdza Hayi na widok otwartej przez kuzynkę strony internetowej.
- Nie tym się denerwuję! – wyjaśnia Jyuni – za tydzień jadę z Seunghyunem do jego rodziców… Jacy oni są?
- Mnie pytasz?
- Mówiłaś, że spotkałaś ich kiedyś, kiedy przyjechali w odwiedziny do Seunghyuna i Hyeyoon.
- Wymieniłam z nimi zwykłe „dzień dobry”.
- No i jacy oni są?!
Hayi próbuje sobie coś przypomnieć.
- Wysocy.
Obie się śmieją. Hayi pocieszająco klepie kuzynkę po ręce.
- Po prostu postaraj się być sobą.
- Oh my God! – wyrywa się z ust Jyuni.
- Co?
- Nie, nic..
Hayi zastanawia się, czy kuzynka znalazła coś szokującego w Internecie. Gdy chce to sprawdzić, Jyuni zamyka klapę laptopa.
- Co?!
- Nic… tylko głupie plotki.
- Unni!!!
Jyuni się poddaje. Hayi odbiera jej laptopa.
„Jung Taekwoon z popularnego zespołu VIXX, znany pod pseudonimem Leo, kupił w dzielnicy Gangnam ekskluzywny klub o nazwie Blue Lagoon, w którym zadebiutowała wokalistka Goo Hara. Właścicielowi zależało na szybkim sprzedaniu lokalu, z tego powodu nie zażądał w zamian wysokiej sumy pieniędzy”, czyta Hayi i gwałtownie blednie.
- Dobrze się czujesz? – pyta ją Jyuni.
 „WŁAŚCICIELOWI zależało na szybkim sprzedaniu lokalu, z tego powodu nie zażądał w zamian wysokiej sumy pieniędzy.”, powtarza w myślach Hayi.
- Jiyong!
- To nic nie znaczy – próbuje jej uświadomić Jyuni – to tylko portal plotkarski… tu można przeczytać wszystko.
- Jiyong żyje!!!
Hayi wstaje, trzęsie się na całym ciele.
- Co ty robisz?! – krzyczy Jyuni.
Kuzynka ignoruje jej słowa. Sięga telefon i wybiera numer. Hara odbiera po kilku sygnałach:
- Tak, słucham?
- Spotkaj się ze mną.
- Hayi… mówiłam, nigdzie nie znalazłam twojego nagrania…
- Nie chodzi o nagranie.
- A o co?
- Powiem ci, kiedy się ze mną spotkasz.
- Ok, w porządku – zgadza się Hara.
Ustalają, o której godzinie i gdzie się spotkają. Hayi drukuje stronę z portalu plotkarskiego z informacjami o sprzedaży Blue Lagoon. Nie żegnając się z kuzynką, wybiega z jej mieszkania.
Jyuni otwiera okno:
- Hayi! – krzyczy – pojadę z tobą!
Kuzynka przecząco kiwa głową.
- Nie, to sprawa między mną i Harą...
- Ale odezwij się później! Martwię się o ciebie…
Hayi nie słyszy ostatnich słów, ponieważ biegnie już na przystanek. Nie wie dlaczego jako miejsce spotkania zaproponowała kawiarnię, gdzie kłóciła się z Sumin w dniu, w którym (według tego, co powiedziała Hara) zginął Jiyong. Może właśnie dlatego, że kojarzyła jej się z nim. Tu się wszystko zaczęło, tu się wszystko zakończy. Wtedy sypał śnieg, teraz dzień jest ciepły, chociaż pochmurny. Hara siedzi przy stoliku w ogródku przed kawiarnią. Ma na sobie dżinsowe szorty, biały, satynowy bezrękawnik z kołnierzykiem oraz ciemne okulary. Popija drinka i bawi się zawieszonym na brzegu szklanki plastrem pomarańczy. Hayi siada naprzeciwko Hary. Nie czuje się skrępowana w jej obecności. Od kiedy nie śpiewa, debiutująca w telewizji wokalistka przestała być dla niej autorytetem. Stała się zwykłą dziewczyną. Jednak Hayi boi się tego, co usłyszy od Hary. Może informacje z portalu plotkarskiego naprawdę nic nie znaczą, a ona… głupia i zakochana, wierzy, że Jiyong żyje.
- Nie odejdę, dopóki nie powiesz mi prawdy – zaczyna, jak wtedy w jego biurze, gdy wszystko się zaczęło…
Hara uśmiecha się znad szklanki z alkoholem. W jej uśmiechu jest coś niepokojącego.
- Prawdy, jakiej prawdy?
- Powiedziałaś, że Jiyong zginął – Hayi przypomina sobie Harę, gdy opowiadała o wypadku samochodowym. Płakała. A teraz nie wydaje się ani trochę smutna.
Chociaż od śmierci Jiyonga minęło sześć miesięcy, powinna w tym momencie czuć jego brak, który ja czuję przez cały czas, stwierdza w myślach Hayi.
Już zna odpowiedź na pytanie, jakie zadaje:
- A dziś przeczytałam to. Powiedz… czy… Jiyong żyje?
Kładzie na stoliku wydruk z portalu plotkarskiego. Hara nie zwraca na niego uwagi. Zdejmuje ciemne okulary i patrzy Hayi prosto w oczy, a jej wzrok jest pełen złości.
- Tak, Jiyong żyje – odpowiada Hara, dokładnie to, czego spodziewała się Hayi, może jedynie z większym gniewem. Co go wywołało?
Ja powinnam się złościć, że przez sześć miesięcy próbowałam pogodzić się ze śmiercią kogoś, kto przez cały czas żył!, myśli Hayi.
Ale jest spokojna. Siedzi wyprostowana, z dłońmi złożonymi na kolanach, ze wzrokiem wbitym w swoją rozmówczynię. Hara, w złości, kontynuuje:
- Żyje i ma się dobrze, mimo że ostatnie miesiące były dla niego bardzo trudne. Spędził je na odwyku. Co cię tak dziwi? Ach! Głupia, ty nie wiesz, że ćpał?!
W końcu Hayi zaczyna rozumieć. „Hyung, straciłem kontrolę… nie panuję nad sobą” powiedział Jiyong do Hakyeona. I nie panował nad sobą. Miał zmienne nastroje, popadał ze skrajności w skrajność, nie mógł się skoncentrować. Hayi nie znała go innego. Wierzyła, że taki po prostu był – JEST!
- Ale… dlaczego… - zaczyna Hayi, a po jej policzkach płyną łzy – dlaczego mnie okłamałaś?!
- Jeszcze nie rozumiesz?! – wybucha Hara – kochasz go. Widziałam to w twoich oczach, kiedy otworzyłam ci drzwi… Znałaś jego adres… Nie chciałam cię okłamać, ale… ja też go kocham. A ty myślałaś, że odbijesz mi mojego Jiyonga?!
- Co… Ty… rzuciłaś go… Ja… nie wiem, co myślałam.
- Rzuciłam go, dlatego, że ćpał.
Hara dopija drinka. Wyjmuje z torebki kopertę.
- To dla ciebie. Ji czuł się winny wyjaśnień. Spędził na odwyku sześć miesięcy, które były dla niego naprawdę bardzo trudne. Ale wyleczył się, wybrał mnie… nie powinno cię to dziwić… Wybrał kobietę z zasadami, nie dziecko, które rozchyla nogi w zamian za obietnicę kariery.
Hayi już jej nie słucha. Zabiera kopertę i biegnie jak najdalej od tego miejsca, od ludzi, którzy tak okrutnie ją okłamali.

***

                Jiyong budzi się z krzykiem. Zimny pot oblewa jego ciało, chłopak z trudem łapie powietrze. Siada na kanapie i rozgląda się. Obok śpi kotka Hary, obojętna na krzyki, jej brzuszek unosi się i opada w rytmie oddechów. Za oknem jest szaro, ale to jeszcze nie noc, jeszcze nie wieczór, zwykłe pochmurne, lecz ciepłe popołudnie.
- Hara? – powtarza chłopak.
Ona nie odpowiada. Jiyong przeszukuje dom, nigdzie nie znajduje Hary. Stwierdza, że musiała wyjść, kiedy spał. Siada z powrotem na kanapie. Podciąga kolana i obejmuje je ramionami. Przygryza dolną wargę, aż do krwi. W takiej pozycji znajduje go Hara.
- Ji?
On podnosi na nią wzrok. Krzyczy, bardziej z przerażeniem, niż z wyrzutem:
- Gdzie byłaś?!
- Pojechałam odwiedzić rodziców. Przepraszam, że wyszłam bez słowa, kochanie. Spałeś i nie chciałam cię budzić.
Hara wyciera krew z jego wargi i dodaje:
- Co się stało?
- Znowu mi się śniła… Leżała naga na kanapie w moim biurze w Blue Lagoon, płakała.
- Ji...
- Aghhh!!! Nie mogę przestać o tym myśleć.
- Wszystko wyjaśniłeś w liście. Już nic jej nie jesteś winny. Zapomnij o niej, tak jak ona o tobie zapomniała.
- Skąd wiesz, że o mnie zapomniała?
- Nie odezwała się przez sześć miesięcy. To znaczy, że o tobie zapomniała.
- Albo, że nie może mi wybaczyć.
Jiyong zaczyna płakać. Kontynuuje:      
- Śni mi się, żebym ja nie zapomniał o mojej winie. To kara.
- Ji!
- Zabij mnie, proszę, zabij mnie!
- Ciii… - szepcze Hara.
Przytula go, wyciera łzy z jego policzków.
- Chcesz porozmawiać z panią Kim? Zadzwonię, żeby do nas przyjechała – proponuje.
Zanim sięga telefon, Jiyong rzuca ją na kanapę, rozbiera, kładzie się na niej. Kotka ucieka z głośnym miauknięciem.
- Tak, oppa, tak – zachęca go Hara – wyżyj się na mnie.
Ale on tylko płacze z twarzą wtuloną w jej nagie piersi.

OD AUTORKI:

Tak to sobie wymyśliłam:) A w następnym rozdziale będzie list. 

08/04/2015

blue lagoon (rozdział 14)

                Seunghyuna budzi dobiegający zza okna dźwięk klaksonu. Chłopak przewraca się na drugi bok, gdy w jego pokoju zjawia się Hyeyoon i informuje:
- Nie chcę cię straszyć, ale przed blokiem czeka twoja dziewczyna i biorąc pod uwagę, że trąbi od dziesięciu minut, chyba jest bardzo zdenerwowana.
Seunghyun natychmiast wyskakuje z łóżka. Otwiera szeroko okno.
- Jyuni-ah! - krzyczy.
Dziewczyna wysiada z samochodu. Stoi oparta o maskę i rzeczywiście wygląda na bardzo zdenerwowaną.
- O której mieliśmy wyjechać? – pyta.
- O dziewiątej.
- A która jest?
Seunghyun zastanawia się chwilę, po czym przyznaje:
- Nie wiem…
- To ci powiem – dziewiąta pięćdziesiąt sześć. A ty pewnie nawet nie jesteś spakowany!
- Jestem spakowany!
- No to zejdź na dół. Jeśli nie zejdziesz do dziesiątej, nigdzie z tobą nie jadę ani dziś, ani jutro, ani nigdy!
Seunghyun zamyka okno.
- Na miejscu twojej dziewczyny, dawno bym z tobą zerwała – komentuje Hyeyoon.
Brat odpowiada jej wrogim spojrzeniem.
- Noona, daj mi jakąś torbę.
- Może jeszcze mam cię spakować, co?
- Może jeszcze mam cię kopnąć, co?
Hyeyoon podaje Seunghyunowi torbę. On wrzuca tam bieliznę, kilka koszulek, spodni i cieplejszych ubrań. O godzinie dziesiątej jest już przed blokiem, gdzie czeka Jyuni. Przytula ją i próbuje pocałować, ale ona odwraca twarz.
- Przeproś mnie za spóźnienie.
- Właśnie to robię.
Seunghyun obejmuje dłońmi policzki Jyuni, by tym razem nie dała rady się odwrócić i całuje ją.
- Zadowolona? – pyta, kiedy ona ledwo jest w stanie utrzymać się na nogach i ma wrażenie, że wszystko dookoła wiruje.
- Jakby to powiedzieć… - śmieje się – chyba zacznę częściej się na ciebie obrażać…
Wsiadają do samochodu, a Seunghyun przypomina sobie:
- Nie spakowałem szczoteczki do zębów!
- No nie, proszę, kupisz na miejscu…
Seunghyun wysiada  z samochodu i krzyczy:
- Noona! Choi Hyeyoon!
Siostra wychyla się z okna.
- Co?
- Rzuć mi szczoteczkę do zębów. Tylko ją jakoś zapakuj, bo jak nie złapię, to dupa.
Z okna obok wychyla się sąsiadka:
- Zamknijcie się, właśnie dziecko spać położyłam!
- Przepraszamy – odpowiada za wszystkich Seunghyun.
- Łap! – Hyeyoon rzuca mu szczoteczkę do zębów – i bawcie się dobrze!
- Ty też! – życzą jej Jyuni i Seunghyun.
Kiedy w końcu wyruszają, Hyeyoon sięga telefon i wybiera numer „Hyuntae oppa ♥”:
- Przyjeżdżaj, kochanie, przez tydzień mamy całe mieszkanie tylko dla siebie!

***

                Jyuni wybiera stację w samochodowym radiu, którą Seunghyun szybko zmienia. Ta sytuacja powtarza się kilka razy.
- Nie przeszkadzaj mi, prowadzę – prosi Jyuni.
Bije Seunghyuna po ręce, kiedy on znów próbuje zmienić stację.
- Au! Nie będę słuchać wywiadu z Hyuną – buntuje się chłopak – a tak w ogóle, też mam prawo jazdy, dlaczego ja nie mogę prowadzić?
- Dlatego, że to samochód mojej matki.
- No i co z tego? Przecież go nie rozbiję…
- Nigdy nic nie wiadomo.
- Umiem prowadzić. Lepiej, niż ty.
- Co?! - denerwuje się Jyuni - ja mam prawo jazdy od sześciu lat, a ty od sześciu miesięcy!
- Mogę prowadzić?
- Nie.
- Nie masz do mnie zaufania.
- Nie zachowuj się jak dziecko. Mam do ciebie zaufanie, po prostu nigdy nic nie wiadomo. Lepiej, żebym ja rozbiła samochód mojej matki, niż żebyś ty go rozbił.
Ponieważ Seunghyun się obraża, Jyuni poddaje się w połowie drogi. Chłopak siada za kierownicą, otwiera szyby i rusza z piskiem opon.
- Zadowolony?
- Tak!
Pędzą przed siebie, słuchając wybranej wspólnie stacji radiowej. Śpiewają, a wiatr rozwiewa im włosy.
- Mówiłem, że umiem prowadzić – przypomina Seunghyun, gdy dojeżdżają na miejsce.
- Ale za to „lepiej, niż ty” będziesz mnie musiał przerosić.
Wysiadają przed piętrowym, drewnianym domkiem u podnóża wysokich gór. Seunghyun przytula Jyuni.
- Będę cię przepraszać przez całe siedem nocy… – odpowiada.

***

                Następnego dnia niewyspani, ale w dobrych humorach, Jyuni i Seunghyun wybierają się na wycieczkę w góry. Z powodu utrzymującego się od kilku tygodni gorąca, na szlaku jest niewiele ludzi. Słońce świeci wyjątkowo ostro, a powietrze wydaje się duszne jak przed burzą. Jyuni ma na sobie krótkie spodenki i sportowy stanik, w którym odznaczają się sutki. Podniecony tym widokiem Seunghyun proponuje swojej dziewczynie, by zboczyli ze szlaku. Kochają się do utraty tchu w gęstym lesie. Leżąc w swych objęciach na kłującym igliwiu, wsłuchani w śpiew ptaków, stwierdzają, że chyba się zgubili. Jyuni rozgląda się dookoła, ale otaczają ich tylko drzewa, rosnące tak gęsto, że ledwo przebijają się przez nie promienie słońca. Krzyczy i słyszy echo. Z przerażeniem opowiada Seunghyunowi jak jako mała dziewczynka zgubiła się w lesie. On pocieszająco chwyta ją za rękę, obiecuje wyprowadzić z tego okropnego miejsca, zanim zrobi się ciemno. Ruszają ścieżką wśród drzew, a późnym popołudniem dochodzą na szczyt góry. Rzucają się na polanę, skąd rozciąga się widok na skały porośnięte lasem, pastwiska, na których pasą się owce, na łąki i małe domki z czerwonymi dachówkami. Zachwycona Jyuni dziękuje Seunghyunowi, że ją tu przyprowadził i wtedy on przyznaje jej się, że wcale się nie zgubili, dla żartów udawał, że nie zna drogi, a naprawdę cały czas kierował się zapisaną w telefonie mapą. Dziewczyna krzycząc, że go zabije, rzuca się na niego z zamiarem bolesnej zemsty. Seunghyun szybko przewraca ją na plecy. Po chwili leży na niej, przytrzymując jej ręce nad głową. Zaczyna łaskotać Jyuni, która śmieje się głośno. Prosi, żeby już przestał i on przestaje. Ona obejmuje go i przyciąga jeszcze bliżej do siebie. Pozostają w tej pozycji bardzo długo, wpatrzeni w późno popołudniowe słońce. Pomarańczowa kula na tle błękitnego nieba chyli się ku zachodowi. Jyuni i Seunghyun robią sobie zdjęcia, nagrywają głupie filmiki, karmią się wzajemnie kupioną w schronisku czekoladą i postanawiają zadzwonić do Hayi. Opowiadają jej o wakacjach w górach, a ona słucha, zadaje pytania, śmieje się, chcąc tym powiedzieć  „wszystko w porządku”. Nie, nie w porządku. Po śmierci Jiyonga wszystko, co  Hayi robiła, robiła w połowie. Jakby ta druga połowa umarła razem z nim. Albo jakby na niego czekała… Jyuni i Seunghyun rozmawiają o tym, jak mogą pomóc Hayi, by znów żyła w pełni. Wracają najkrótszym szlakiem ze szczytu góry. Gdy dochodzą do miasta, jest już ciemno. Wstępują do restauracji, zamawiają dużo jedzenia i piwo. Przez okno obserwują  jak pogoda się zmienia. Zrywa się silny wiatr, który wygina korony drzew w nienaturalne kształty i łamie gałęzie. Jyuni i Seunghyun wracają do wynajętego domku w burzy. Zamiast się pospieszyć, skaczą przez kałuże i całują się w strugach deszczu. W łazience zrzucają z siebie mokre ubrania i kąpią się wspólnie. Burza mija. Pozostaje chłodne powietrze. Jyuni stoi na parapecie w otwartym oknie, ubrana tylko w koszulkę swojego chłopaka i puszcza bańki, które znalazła w jego torbie. Seunghyun krzyczy:
- Ja też chcę!
Staje na parapecie obok Jyuni. Oboje puszczają bańki, kłócąc się, czyje są większe. Potem siedzą z nogami zwisającymi z okna.
- Jyuni-ah…
- Co?
- Pojedź ze mną do moich rodziców.
Ona milczy przez dłuższy czas, zanim pyta:
- Skąd taki pomysł?
- Hyeyoon zabiera swojego chłopaka i ja chcę zabrać ciebie. Bo cię kocham.
- Ty jesteś taki słodki! – krzyczy Jyuni, obejmuje Seunghyuna w pasie i opiera głowę na jego ramieniu – ja też cię kocham. Bardzo. Bardzo, bardzo, bardzo! – przy każdym „bardzo” całuje go w policzek – ale boję się…
- Moich rodziców?
- Yhm…
- Moi rodzice są nawet mili.
- Nawet?! Nie pocieszasz.
- Jyuni-ah, czego się boisz?
- Że mnie nie polubią.
- Czemu ty zawsze przewidujesz najgorsze?
- Nie przewiduję najgorszego, po prostu…
- Nigdy nic nie wiadomo – kończy za nią Seunghyun.
- Yhm…
- Jak cię nie polubią, to więcej cię do nich nie zabiorę. Ale na pewno z ciebie nie zrezygnuję – zapewnia Seunghyun i wpija się ustami w szyję Jyuni.
- No to… pojadę – zgadza się ona – ale… Choi Seunghyun, co ty mi właściwie robisz?
- Oznaczam cię – odpowiada on i zostawia na szyi Jyuni czerwonawy ślad.
Do końca pobytu w górach, rano wybierają się na wycieczki, wieczorami spacerują po mieście i bawią się w wesołym miasteczku, a nocy nie tracą na sen.

01/04/2015

blue lagoon (rozdział 13)

6 MIESIĘCY PÓŹNIEJ

                Hayi postanawia przywitać obiadem rodziców oraz brata, którzy pojechali na plażę. Idzie do kuchni. Przygotowuje składniki do jedynego dania, jakiego się nauczyła – krewetek z ryżem i warzywami. Zakłada fartuch mamy i zabiera się za mycie, krojenie, przyprawianie. Radzi sobie całkiem dobrze do momentu, kiedy zaczyna robić sos. Pamięta tylko Jiyonga zlizującego jej go z policzka, komentującego, że trzeba dodać do niego więcej ostrej papryki. Hayi siada przy stole. Stara się przypomnieć sobie coś jeszcze. Bez skutku. Zostawia niedokończony obiad i wychodzi z domu. Dzień jest wyjątkowo gorący. Promienie słońca rażą w oczy, a duszne powietrze sprawia, że krótka, bawełniana sukienka w kwiaty przykleja się Hayi do ciała. Dziewczyna wstępuje do sklepu po butelkę wody. Gdy płaci, przypadkowo przenosi wzrok na papierosy. Kupuje paczkę tych, które palił Jiyong. To takie dziwne – on nie żyje, a pory roku zmieniają się swoim rytmem, słońce codziennie wschodzi i zachodzi, Hayi wstaje rano, je, spotyka się z przyjaciółmi, śpi. Czuje braki – brak występów w Blue Lagoon, brak uśmiechu Jiyonga, brak jego głosu powtarzającego jej imię. Spędziła z nim chwile, za które mogłaby go kochać i takie, za które mogłaby go nienawidzić. Ale on nie żyje – zostaje tylko tęsknota.
Hayi wchodzi do parku, by znaleźć trochę cienia. Bujnymi koronami drzew nie kołysze nawet najmniejszy wietrzyk. Są nieruchome. Tak jak ona, gdy obudzi się w nocy z następnego koszmaru.
Siada pod przypadkowym drzewem. Obserwuje bawiące się w chowanego dzieci. Jedno z nich liczy do dwunastu z zamkniętymi oczami, a kiedy je otwiera, nikogo już nie ma. „Zaraz was znajdę!” krzyczy.
Ja też liczyłam do dwunastu z zamkniętymi oczami, myśli Hayi, kiedy je otworzyłam Jiyonga już nie było. I nigdy go nie znajdę.
Wszystkie braki, to jego brak. Mimo gorąca Hayi czuje zimne dreszcze. Od opalającej się obok pary pożycza zapalniczkę. Wyjmuje z torebki papierosy. I wypala całą paczkę.

***

                Jyuni miesza sos na spaghetti, kiedy rozlega się dzwonek do drzwi.
- Otwarte! – krzyczy – albo i nie?
Za drzwiami zastaje Seunghyuna. Ich usta łączą się w pełnym pasji pocałunku. Ona zatapia dłonie w jego, od niedawna w naturalnym kolorze, włosach; on wsuwa swoje pod jej spódniczkę.
- Powiedziałam matce, że robię imprezę i wysłałam ją na noc do rodziców Hayi – informuje Jyuni  między jednym, a drugim pocałunkiem. Chwyta Seunghyuna za koszulkę i ciągnie do kuchni.
- Yhm… co tak pachnie? -  pyta on - chyba nie ty.
- Sugerujesz, że śmierdzę?!
- Nie! Jakby żarciem pachnie.
- Spaghetti.
Seunghyun sięga łyżkę i próbuje sosu.
- A! Gorący!
- Jeszcze niegotowy.
- Kiedy przyjedzie Hayi?
- Za godzinę.
- No to mamy tyle czasu… 
On obejmuje ją od tyłu i wpija usta w jej szyję.
- Choi Seunghyun! Sos mieszam, nie mogę wychodzić z kuchni.
- Po co wychodzić z kuchni?
Seunghyun podnosi Jyuni i sadza ją na blacie. Znowu wsuwa dłonie pod jej spódniczkę. Zdejmuje dziewczynie majtki, podczas gdy ona rozpina mu spodnie. Seunghyun wchodzi w Jyuni zdecydowanym pchnięciem. Porusza się w niej szybko, ale z czułością. Ona kładzie dłonie na jego pośladkach. Oplata go nogami i przyciąga, by wszedł w nią jeszcze głębiej. Oboje głośno jęcząc, osiągają spełnienie. Przytulają się i pozostają w tej pozycji, słuchając wzajemnie bicia swoich serc i przyspieszonych oddechów, przyjemnie zmęczeni, zatraceni w doznaniach sprzed chwili.
- Seunghyun-ah, o czym myślisz?
- O tym, że ten sos serio trzeba pomieszać.

***

                Jyuni i Seunghyun przytulają Hayi na powitanie.
- Śmierdzisz papierosami – komentuje on.
- Jakbyś wypaliła całą paczkę – dodaje z obrzydzeniem Jyuni.
- No bo wypaliłam.
- Co?! – dziwi się kuzynka - po co?
Hayi ignoruje pytanie i zmienia temat:
- Macie coś do jedzenia?
- Spaghetti – odpowiada Seunghyun – ale sos się trochę zjarał.
- To nic.
Jyuni podgrzewa spaghetti dla Hayi i obserwuje ją jak je.
- Nie wierzę! Moja kuzynka wypaliła całą paczkę papierosów i po raz pierwszy w życiu upomniała się o coś do jedzenia!
Zawsze odpowiadasz „nie”, a i tak zjadasz. Boisz się, że poczęstuję cię czymś, czego nie lubisz? Czego nie lubisz? Co ci smakuje najbardziej? A może dopiero na widok jedzenia robisz się głodna?, Hayi przypomina sobie słowa Jiyonga.
- Bałam się, że poczęstujesz mnie czymś, czego nie lubię. Wielu rzeczy nie lubię. Najbardziej smakują mi krewetki z ryżem i warzywami, ale zapomniałam, co się dodaje do sosu. Tak, robię się głodna dopiero na widok jedzenia, ale nikt mnie niczym nie częstuje, więc upominam się. Bo trzeba coś jeść, co nie?
Jyuni i Seunghyun nie rozumieją sensu jej słów. Jednak w odpowiedzi potwierdzająco kiwają głowami. Czekają, aż Hayi zje spaghetti i wszyscy razem siadają przed telewizorem w pokoju Jyuni, która przynosi butelkę soju i kieliszki.
- No to pijemy za zdanie egzaminów! – Seunghyun mruga porozumiewawczo do Hayi.
- I skończenie studiów – dodaje Jyuni.
Stukają się kieliszkami i piją.
- Napiszę CV, znajdę pracę i zarobię dużo pieniędzy!  – Jyuni opowiada o swoich planach na przyszłość, a potem zwraca się do Hayi – a ty, wybrałaś, co chcesz studiować?
- Nie chcę studiować.
- Nie rozumiem, dlaczego nie złożyłaś papierów na Wyższą Szkołę Muzyczną – przyznaje Jyuni – miałabyś profesjonale lekcje śpiewu.
- Ale ja już nie śpiewam.
- To, tak jak ja, złóż papiery na Wyższą Szkołę Weterynarii – proponuje Seunghyun.
Jyuni szturcha go w brzuch.
 - Nie przypominaj, gdzie złożyłeś papiery! Co takiego super jest w medycynie weterynaryjnej?
- Seunghyun to lubi, był dobry z biologii – broni go Hayi.
- Dlaczego nie wybrał zwykłej medycyny?
- A co takiego super jest w zwykłej medycynie?! – odcina się Seunghyun.
- Lekarz to bardzo prestiżowy zawód. I dobrze płatny. A weterynarz? Z twoimi wynikami z egzaminów na pewno dostałbyś się na zwykłą medycynę.
- Nie będę studiować czegoś, co mnie gówno obchodzi, tylko dla prestiżu i pieniędzy.
- Ja właśnie dlatego skończyłam finanse i rachunkowość.
- Lubiłaś to! – krzyczy Seunghyun – nie chcę leczyć ludzi, chcę leczyć zwierzęta, a ty i moi rodzice zachowujecie się jakbym miał spędzić życie w zakonie!
Hayi wybucha śmiechem. Jyuni i Seunghyun myślą, że po prostu wyobraziła go sobie jako zakonnika. Jednak po chwili zauważają, że podczas, gdy się kłócili, wlała w siebie kilka kieliszków alkoholu. Niespodziewanie jej śmiech zmienia się w płacz i w powtarzanie:
- Jiyong…
 Jyuni i Seunghyun kładą Hayi do łóżka. Siedzą przy niej, dopóki nie zapada w sen, z którego w nocy obudzi ją następny koszmar.