27/05/2015

blue lagoon (rozdział 21)

                Hara siedzi przy komputerze i  pustym wzrokiem wpatruje się w te kompromitujące zdjęcia, gdy słyszy dźwięk przekręcanego w zamku klucza.
Jiyong?, zastanawia się, nie dam po sobie poznać, jak się cieszę, że go widzę!
Pociera oczy, by wydawały się czerwone od płaczu. Rozczochruje sobie włosy. Jednak w korytarzu nie zjawia się Jiyong, a Leo z dwoma pojemnikami z jedzeniem na wynos. Hara wstydzi się, że przedstawia sobą obraz skrajnej rozpaczy. Przeczesuje palcami włosy i usiłuje je jakoś ułożyć. Szybko zamyka klapę laptopa, by Leo nie odkrył, że wpatrywała się w ich wspólne zdjęcia z poprzedniego wieczoru.
- Hej – wita się chłopak.
- O, hej – odpowiada Hara, nadal trochę zmieszana – co ty tutaj robisz?
- Oddaję ci klucze.
- To znaczy… że byłam tutaj zamknięta?
 - No tak, ale tylko na górny zamek. Otworzyłabyś drzwi od środka.
- A gdybym chciała wyjść? Czym zakluczyłabym je od zewnątrz?
- Ale nie chciałaś. Podejrzewałem, że po wczorajszym nie wstaniesz do południa, dlatego nie przyjechałem wcześniej. I się nie pomyliłem. Ty nawet się nie zorientowałaś, że byłaś tutaj zamknięta.
Hara wyszarpuje mu z ręki klucze z breloczkiem w kształcie delfina, który kupiła sobie kiedyś na wakacjach z Jiyongiem na wyspie Jeju. Piękne wspomnienie. Piękne, bo wspólne.
- Mógłbyś dla mnie być trochę milszy – Hara zwraca się do Leo.
- Ach, tak.
- Co?
- Zrobiłaś ze mnie obiekt plotek.
- I z siebie też.
- Skandal przy wydaniu debiutanckiej płyty to nie taki kiepski pomysł.
- To o mnie myślisz? – oburza się Hara – że zdobywam sławę skandalami?
- Nie… nic o tobie nie myślę, nie znam cię – odpowiada Leo – ale wiem… że wyglądasz pięknie, kiedy śpisz… noona.
- Słucham?
Leo podnosi ręce w geście poddania.
- I’m sorry.
- Ja… coś z tobą… gdy byłam pijana? – Hara wbija wzrok w podłogę.
Dlaczego Leo tak na nią działa? Zawsze miała swobodne podejście do seksu. Nie wstydziła się o nim rozmawiać i go uprawiać, ze stałymi lub z przypadkowymi partnerami. Jest starsza od Leo! On powinien czuć się zawstydzony! Chłopak zbliża się do Hary. Klęka przy dziewczynie i ona już nie wie jak uciec od niego wzrokiem.
- Nie – zapewnia Leo – byłaś wręcz w przeciwnym nastroju.
- To dobrze. Nie chcę złamać ci serca… Wystarczy, że moje jest złamane - Hara uśmiecha się krzywo.
- Chcesz  o tym pogadać?
- Nie.
- To chociaż zjedz obiad. Kupiłem go specjalnie dla ciebie.
Leo podaje jej pojemniki.
- Nie zjem wszystkiego. Mam pięćdziesiąt dwa centymetry w talii!
- Jeden obiad dla ciebie, jeden dla mnie – informuje chłopak – myślałaś, że będę tylko siedział i gapił się jak jesz?
Hara nie odpowiada. Ale gestem ręki zaprasza Leo do stołu. Przynosi dwa komplety pałeczek i zajmuje miejsce naprzeciwko chłopaka. Jedzą w milczeniu. Dla Hary każdy kęs jest męczarnią. Dziewczyna wciąż nie czuje się dobrze i nie ma ochoty na nic, zwłaszcza na wołowinę po seczuańsku, którą tak często zamawiała z Jiyongiem. A teraz zamówił ją dla niej Leo. On zjada pierwszy. Cierpliwie czeka, aż Hara skończy. I oznajmia:
- To ja już idę.
Hara nagle chwyta go za rękę i ciągnie z powrotem na krzesło.
- Nie! Zostań… proszę.
- Ale… nie chcesz ze mną o tym gadać.
- Chcę z tobą o tym milczeć.
Siedzą naprzeciwko siebie przy stole i się nie odzywają. To nie jest niezręczna cisza, a taka, co zbliża.

***

                Hayi czuje, że Jiyong mocniej ściska jej dłoń w swojej.
- Zdenerwowany?
- Jak jeszcze nigdy.
- Będę tam z tobą – Hayi się uśmiecha – tak mi powiedziałeś, kiedy denerwowałam się przed sesją zdjęciową w studiu Hakyeona. I wiesz co? Twoja obecność była bardzo pocieszająca.
- Ty zapamiętałaś wszystko. To mnie trochę przeraża…
- Oppa…
Hayi się zatrzymuje. Odwraca chłopaka twarzą do siebie. Opiera dłonie na jego torsie.
- Zapamiętałam wszystko, co dobre. A to, co złe… ja wiem, że żałujesz, więc nie zadręczaj się, bo ja już też się tym nie zadręczam. Nieważna jest przeszłość, tylko przyszłość. Nasza. Wspólna.
Jiyong obejmuje Hayi. Idą chwilę, zanim znów się zatrzymują.
- To jest właśnie mój dom! - wykrzykuje ona z entuzjazmem – i twój, dopóki nie wylecimy do Ameryki. Przyzwyczajaj się!
- Wow!
Jiyong patrzy na biały, parterowy dom z niewielkim ogrodem i pyta:
- A które to twoje okno?
- To… - przyznaje Hayi, rozbawiona zawieszonym na szybie witrażem w kształcie Supermena – mój brat go dla mnie namalował…
- Nie tłumacz się – śmieje się Jiyong – przyzwyczaję się i do tego.
Hayi sprawdza godzinę w telefonie.
- Szósta! Wchodzimy! To znaczy: Ja wchodzę. Ty czekasz. Moi rodzice są przekonani, że nie żyjesz i nie chcę, żeby dostali na twój widok zawału.
- Ok.
- Nie uciekniesz?
- No co ty?! Nie! Obiecuję.
Hayi zostawia go za drzwiami. Wchodzi do domu i woła:
- Hej, hej! Nie śpicie?
- Noona! Noona wróciła! – krzyczy Sawoo i biegnie uściskać siostrę.
Następnie zjawiają się rodzice.
- Przez ciebie do rana nie zmrużyliśmy oka! Kiedy ostatnio tak sobie nie wróciłaś na noc, okazało się, że uprawiałaś seks z Seunghyunem, a co tym razem robiłaś? – denerwuje się pani Lee, nawet nie zwraca uwagi, że wszystko słyszy ośmioletni Sawoo.
- Wtedy… nie uprawiałam seksu z Seunghyunem… tylko z Jiyongiem. A teraz właśnie z nim do rana spacerowałam po mieście. Tak, on żyje. I chce się z wami przywitać.
Hayi go przyprowadza. Trzymają się za ręce i stoją przed państwem Lee, którzy są w zbyt wielkim szoku, żeby się odezwać.
- Dzień dobry – wita się Jiyong, drżącym ze zdenerwowania głosem.
Czuje, że powinien dodać coś jeszcze, ale nie bardzo wie, co.
- No tak… nie umarłem… to było kłamstwo wymyślone przez… kogoś.
- Hyung, masz kilka żyć? Jesteś superbohaterem! – żartuje Sawoo.
- Nie, mam jedno życie… i chcę je dzielić z Hayi.
Państwo Lee nadal się nie odzywają, a córka dodaje:
- Ja i Jiyong… my się kochamy. Chcemy zamieszkać tu tydzień, dwa albo trzy, a potem polecieć do Ameryki szukać jego matki.
 - Co takiego? – powtarza pani Lee – kochacie się? A gdzie on był, kiedy go opłakiwałaś?
- Na odwyku – odpowiada szczerze Jiyong – brałem narkotyki. Ale od ośmiu miesięcy jestem czysty.
- Spotykasz się z narkomanem?! – krzyczy ojciec.
- Jiyong od ośmiu miesięcy nie bierze. Jest pod opieką terapeutki.
- Może jeszcze obiecał, że więcej nie weźmie? – zastanawia się matka.
- Nie – odpowiada na jej pytanie Jiyong – nie mogę tego obiecać. Ale nigdy więcej nie chcę brać i wierzę, że przy Hayi dam radę.
- Hyung, a grasz w piłkę? - wtrąca Sawoo.
Pan Lee wyprasza synka do jego pokoju, po czym patrzy lekceważąco na Jiyonga i zwraca się do córki:
- To nie chłopak dla ciebie. Nie będziesz się z nim spotykać, nie polecisz z nim do Ameryki, nigdzie.
Hayi zakłada ręce na piersiach i oznajmia:
- A właśnie, że tak.
- Dziecko! – pani Lee próbuje „przemówić jej do rozsądku” – on cię jeszcze zarazi HIVem, albo jakimś innym świństwem!
- Niczym jej nie zarażę, jestem zdrowy – oburza się Jiyong.
- A ty się nie odzywaj! – krzyczy na niego pan Lee – wyjdź, albo ci w tym pomogę!
Hayi przytula się do chłopaka, gdy jej ojciec rusza w jego stronę.
- On nigdzie nie wyjdzie! Nie ma gdzie mieszkać i zostanie z nami!
- Nie będę go utrzymywać! Nie chcę w domu ćpuna!
- Jak Jiyong z nami nie zamieszka, to ja się wyprowadzę!
Pan Lee próbuje wypchnąć chłopaka za drzwi.
- Wynocha!
- Nie wyjdę bez Hayi – informuje Jiyong, spokojnie, ale stanowczo.
- A ona nie wyjdzie z tobą! – protestuje jej ojciec.
Hayi ciągnie Jiyonga do swojego pokoju. Podaje mu walizkę i prosi, by pomógł jej pakować rzeczy, które ona bez większego zastanowienia wyjmuje z szafy.
- Wyprowadzam się! Znienawidźcie mnie za to! Ja też… mam do was wielki żal, bo oceniacie Ji po pozorach, bo nie chcecie nawet dać nam szansy. To tak wygląda: utrzymanek, narkoman, ale on mnie kocha! I ja też go kocham! Czy miłość nie jest czymś dobrym?
- Co ty z nią zrobiłeś?! – pani Lee pyta Jiyonga pełnym pretensji głosem – od kiedy cię poznała… tak bardzo się zmieniła…
- A może po prostu dorosła? – stwierdza on.
- Dorosła?! – powtarza ojciec dziewczyny – dorosły człowiek podejmuje rozsądne decyzje! Nie wiąże się z ćpunem, bez domu, bez pieniędzy!
- Pan mnie obraża…
- Bo na to zasłużyłeś! Hayi będzie mieszkała z rodzicami, dopóki nie dorośnie na tyle, by podejmować rozsądne decyzje!
Pan Lee chce wysypać z walizki rzeczy córki, ale Jiyong mu na to nie pozwala. Sawoo, zwabiony krzykami, przybiega ze swojego pokoju i przygląda się całej scenie.
- Nie jestem dzieckiem! – zaprzecza Hayi – tylko to wy mnie tak traktujecie!
- Nie wyjdziesz z tym ćpunem! – postanawia ojciec i przytrzymuje córkę.
A ona mobilizuje wszystkie siły i go odpycha.
- Nienawidzę was! 
Wybiega z domu, a za nią Jiyong z walizką. Za drzwiami słyszą jeszcze głosy rodziców Hayi.
- Gdzie będziecie mieszkać?! Z czego będziecie żyć?! – martwi się matka.
- Z miłości – odpowiada ojciec i złośliwie się śmieje.

20/05/2015

blue lagoon (rozdział 20)

                - Trzymać cię w objęciach, czuć bicie twojego serca, to największe szczęście – szepcze Jiyong na ucho Hayi, z policzkiem przytulonym do jej policzka. Ich łzy się mieszają.
- Trzymaj mnie w objęciach, czuj bicie mojego serca… a ja twojego – ona wypowiada te słowa jak magiczne zaklęcie – bądźmy szczęśliwi!
To takie proste! Kiedy są razem, wszystko wydaje się być proste. Nie istnieją rzeczy niemożliwe. Jiyong lekko odsuwa od siebie Hayi, wyciera jej łzy, a następnie swoje. Ona go powstrzymuje:
- Oppa... - powtarza.
I scałowuje łzy z jego policzków.
- Lee Hayi, jak to możliwe? Jesteś taka delikatna i taka silna jednocześnie.
- I ty też. Moja siła, to twoja siła. A twoja siła, to moja siła.
- Nie skrzywdzę cię więcej, obiecuję.
- A ty zawsze dotrzymujesz obietnic.
- Zapamiętałaś wszystko, co napisałem w liście?
- Wszystko.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham.
Jiyong ją całuje. Na początku tylko dotyka ustami jej ust. A kiedy ona rozchyla wargi, on obejmuje je swoimi, później wsuwa język do środka. Stopniowo pogłębia pocałunek. Hayi zamyka oczy. Czuje lekki zawrót głowy, ciepło, które ją wypełnia. Czuje, że nogi się pod nią uginają. I poddaje się tym uczuciom. Żeby nie upaść, zarzuca chłopakowi ramiona na szyję, przywiera do niego całym ciałem. Jego dłonie przesuwają się wzdłuż jej pleców, co sprawia, że ogarniają ją przyjemne dreszcze. Hayi i Jiyong całują się i nie zwracają uwagi na obserwujących ich ludzi. Odrywają się od siebie, wciąż spragnieni swojej wzajemnej bliskości, z przyspieszonymi oddechami, z zarumienionymi policzkami.
- Zjedźmy stąd - proponuje ona.
- Zjedźmy.
- Ale trzymaj mnie w objęciach, nie puszczaj!
Spleceni w uścisku, wsiadają do windy.
- Lee Hayi, ja… po odwyku zamieszkałem z Harą, ale między nami nic nie było…
- Wiem, TERAZ wiem.
- Dlaczego przeczytałaś mój list dopiero po pół roku?
- Na dole Hara ci to wyjaśni.
Wysiadają z windy. Hara czeka oparta pupą o swój samochód. Na widok Jiyonga, podnosi się i do niego podbiega:
- Co to było?! Ten sms, to twoje zniknięcie?! Wiesz jak się o ciebie bałam? Na szczęście nic ci nie jest! - szybko wyrzuca z siebie słowa, po których przytula się do Jiyonga. On jednak nie odwzajemnia uścisku, bo obejmuje Hayi.
- Przepraszam… to był taki dzień, że miałem dość wszystkiego… Ale okazał się najlepszy… Odzyskałem Hayi. Dziękuję, że przywiozłaś ją do mnie.
W oczach Hary pojawiają się łzy, kiedy odpowiada:
- Nie ma za co…
- Ale… skąd wiedziałaś, że jestem właśnie tu?
- Ja wiedziałam – wtrąca Hayi – też często przyjeżdżałam się tutaj wypłakać.
- Dlaczego Hayi przeczytała mój list dopiero po pół roku? – Jiyong zwraca się do Hary.
- Wytłumaczę ci wszystko... w domu.
- Nie – stanowczo zaprzecza Hayi – wytłumaczysz to teraz. A ja będę słuchać i kontrolować, czy nie wymyślasz kolejnych kłamstw.
- Wytłumacz mi, proszę – Jiyong zachęca Harę – co to za kłamstwa?
Ona zaczyna płakać. Udaje, że szuka czegoś w torebce. Próbuje odwlec chwilę, w której będzie musiała przyznać się do wszystkiego, co zrobiła.
- Cały czas kłamała – mówi oskarżycielsko Hayi.
- Hara… - popędza ją Jiyong.
- Obiecaj, że najpierw mnie wysłuchasz.... a później się wściekniesz – prosi ona.
- Obiecuję… ale zaczynam się bać, nie trzymaj mnie dłużej w nieświadomości.
- Ja… zrobiłam to wszystko, bo cię kocham, Ji… Nie dałam Hayi twojego listu, okłamałam ją… że nie żyjesz. Ale ona odkryła, że to kłamstwo, więc wymyśliłam kolejne… Tamtego dnia, kiedy się obudziłeś, a mnie nie było w domu… nie pojechałam do moich rodziców, pojechałam spotkać się z Hayi. Okłamałam ją, że do siebie wróciliśmy, że jesteśmy ze sobą szczęśliwi… Ji! Ja chciałam tylko, żebyś o niej zapomniał i mnie kochał! Zrobiłam to wszystko z miłości! – Hara nie powstrzymuje łez.
A Jiyong zgodnie z obietnicą wysłuchuje jej do końca. Gdy jest już pewien, że ona nic więcej nie powie, policzkuje ją.
- Nie wybaczę ci tego – dodaje drżącym głosem i tym razem to w jego oczach pojawiają się łzy.
Hara jest tak zaskoczona, że przestaje płakać. Chwyta się za lekko piekący policzek. Uderzenie nie było silne. Ona wie, że nie chodziło o fizyczny ból. Jiyong, który nienawidzi przemocy, spoliczkował ją. Chodziło o to, by zrozumiała, że zasłużyła na największą pogardę. Taki ból jest znacznie silniejszy od fizycznego, wręcz nie do zniesienia.
- Ja też ci tego nie wybaczę – odpowiada Hara i znów zaczyna płakać, głośniej, jeszcze bardziej rozpaczliwie. Wydaje z siebie przeraźliwy krzyk. A następnie wsiada w samochód i odjeżdża. Jiyong również płacze, wtulony w Hayi. I ona znów scałowuje łzy z jego policzków.
- Już dobrze… Ji… oppa, już dobrze…
Gdy on się uspokaja, ona postanawia:
- Chodźmy.
- Tak, chodźmy. Ale… ja niczego przy sobie nie mam.
- To nic – Hayi się uśmiecha – to nic nie szkodzi, kochany. Mamy siebie.
Chwytają się za ręce i ruszają w przypadkowym kierunku. Na dworze zdążyło zrobić się ciemno. Chociaż to już wrzesień, wieczór jest dosyć ciepły. Hayi i Jiyong spacerują wzdłuż rzeki. Są szczęśliwi. Obserwują gwiazdy, te na niebie i te odbijające się w wodzie, księżyc. Każda rzecz, którą widzą wspólnie, wprawia ich w zachwyt. Milczą, ponieważ mają sobie zbyt wiele do powiedzenia, a emocje są zbyt duże, by zebrać to wszystko w całość i ułożyć w słowa. Co jakiś czas się zatrzymują. Po prostu stoją objęci, albo się całują. Nie mogą nasycić się swoją wzajemną bliskością. Później siadają na brzegu rzeki. Hayi kładzie głowę na kolanach Jiyonga. On głaszcze dziewczynę po włosach. Pyta:
- Co teraz?
- Będziemy szczęśliwi – odpowiada Hayi.
- Co do tego nie mam żadnych wątpliwości – Jiyong się uśmiecha.
Schyla się, żeby cmoknąć w czoło Hayi, wciąż leżącą z głową na jego kolanach i kontynuuje:
– Ale z czego będziemy żyć? Gdzie będziemy mieszkać? Po odwyku wprowadziłem się do Hary, bo tak mi poradziła moja terapeutka. Chciała, żebym miał kogoś, kto by mnie wspierał. Hara chętnie się zgodziła. Poza tym potrzebowałem kasy, więc sprzedałem swoje mieszkanie. No i nie znalazłem sobie na razie pracy… Ja… byłem w depresji, tak bardzo za tobą tęskniłem, miałem wyrzuty sumienia za to wszystko, co ci zrobiłem…
- Oppa – Hayi chwyta go za rękę.
Trochę się boi jego reakcji na jej propozycję:
- Zamieszkamy u mnie, a potem… poszukamy twojej matki.
Chwila ciszy – pytanie:
- Mojej matki?
- Tak.
- Ale moja matka jest w Ameryce.
- Yhm…
- Hayi! Chyba nie chcesz…
- Chcę. A ty nie chcesz?
- Chcę… ale
- Ale?
- Po co?
- Po to, by ją zapytać, dlaczego cię porzuciła. Czy nie wtedy zaczęły się wszystkie twoje problemy? Jeśli chcesz je rozwiązać, musisz zacząć od początku.
Hayi widzi, że w oczach Jiyonga pojawia się błysk nadziei.
- I ty poleciałabyś ze mną do Ameryki?
- Ja z tobą poleciałabym nawet w kosmos.
Jiyong się śmieje, ale zaraz znów jest poważny.
- A twoja szkoła?
- Oppa, ja już skończyłam szkołę.
- Serio?
- Serio. Wydaje ci się, że taka ze mnie zła uczennica?
- Nie! Zapominam po prostu, że rocznikowo masz dziewiętnaście lat. Nadal wyglądasz na czternaście.
- A ty wyglądasz na sto.
- Lee Hayi!
- Co?
Oboje się śmieją.
- No to co ty teraz robisz? – pyta Jiyong.
- Nic.
- Nie zdawałaś na studia? Nie szukałaś pracy?
- Nie.
- Dlaczego?
- Bo tęskniłam za tobą.
Chwila ciszy – pocałunek.
- Naprawdę chcę polecieć do Ameryki – wyznaje Jiyong – ale ja już prawie nie mam kasy…
- Ja mam. Trzy miliony won.
- To twoje pieniądze… Wydaj je na coś, o czym marzysz.
- Marzę, żeby polecieć z tobą do Ameryki.
- Cholernie jesteś uparta.
- Ty też. Przestań wymyślać argumenty na „nie”, powiedz „tak”.
- Tak… - zgadza się Jiyong.
Mają jeszcze wiele szczegółów do ustalenia, jednak postanawiają się tym zająć, kiedy emocje nieco opadną. Wstają i spacerują dalej, a gdy są głodni Hayi kupuje dla nich gofry. W nocy robi się chłodno, więc wstępują do przypadkowego klubu muzycznego. I wtuleni w siebie do rana kołyszą się w swoich objęciach.

***

                Hara nie wie, który raz przejeżdża na czerwonym świetle. Nie obchodzi jej to, nawet jeśli dostanie mandat. Straci trochę pieniędzy – żadna strata w porównaniu ze startą ukochanego mężczyzny. Czy naprawdę tak niewiele dla niego znaczyła? Przecież oprócz wszystkich kłamstw, zrobiła dla Jiyonga tyle dobrego. Od momentu, kiedy zobaczyła go na stopniu barierki, wiedziała, że on wybierze życie, że wybierze Hayi. A ona, Goo Hara, będzie tą porzuconą. Ale nie spodziewała się, że w taki sposób. Kłamała, by zatrzymać Jiyonga przy sobie i właśnie dlatego go straciła. O ironio! Jak mógł po porostu wyrzucić ją ze swojego życia? A co najważniejsze, jak mógł ją uderzyć? Hara nie powstrzymuje łez. Jeszcze raz przejeżdża na czerwonym świetle i parkuje przy Blue Lagoon, znanym od czasów nowego właściciela pod nazwą Desire. Wchodzi do klubu, który mimo licznych zmian, wciąż jest tym klubem, gdzie występowała i była szczęśliwa. O ile bardziej, niż teraz, kiedy jej kariera rozwija się tak szybko. Hara nie umie się cieszyć, że rozpoczęła pracę nad debiutancką płytą i została jurorką popularnego programu telewizyjnego.
Klienci w klubie ją rozpoznają. Przynajmniej oni jej nie odrzucają… Hara uśmiecha się smutno. Siada przy barze. Zamawia butelkę soju. Pije i ogarnia ją coraz większa rozpacz. Dziewczyna znów wybucha płaczem. Ktoś robi jej zdjęcie, ale ona nie zwraca na to uwagi.
- Facet, który uderzy kobietę jest zerem, jest totalnym zerem! – powtarza, napełniając swój kieliszek alkoholem i rozlewając przy tym połowę na blat.
- Wystarczy – barmanka próbuje odsunąć od niej butelkę –  jesteś pijana i robisz zamieszanie, a jutro będziesz tego żałować.
- Suko! – Hara wylewa na barmankę zawartość swojego kieliszka – oddawaj butelkę! Zapłaciłam za nią!
Znów ktoś robi Harze zdjęcie, a ona krzyczy:
- Odwalcie się! Facet mnie rzucił, mam prawo być pijana!
Ochroniarze starają się odsunąć gapiów i wyprowadzić ją z klubu.
- Zaczekajcie! – powstrzymuje ich barmanka.
Znika na zapleczu. Sięga telefon i trochę zdenerwowana wybiera numer szefa. Jung Taekwoon odbiera po kilku sygnałach.
- Tu Park Minyeong – przedstawia się barmanka – przepraszam, że dzwonię bezpośrednio do szefa… ale przy barze siedzi pijana Goo Hara i się awanturuje. Co z nią zrobić?
- Nic – odpowiada Jung Taekwoon, znany jako Leo – nic z nią nie róbcie, pilnujcie, żeby więcej nie chlała, dopóki nie przyjadę.
Zjawia się trochę ponad pół godziny później. Obojętnie mija dziennikarzy i zatrzymuje się przy, śpiącej z głową na blacie, Harze.
- Co się tak gapicie?! – krzyczy.
Zarzuca sobie ramię Hary na szyję. Wyprowadza dziewczynę z klubu, od strony zaplecza, by uniknąć dziennikarzy, jednak i tam jest ich kilku. Leo próbuje zasłonić siebie, a jeszcze bardziej ją, przed błyskiem fleszy. Z żadnym skutkiem. Nawet, gdy wsiadają do taksówki, fotoreporterzy robią im zdjęcia.
- Gdzie mieszkasz? – Leo zawraca się do Hary, ale ona znów zasypia, z głową na jego ramieniu. Chłopak pozwala jej pozostać w tej pozycji. Przeszukuje torebkę dziewczyny, znajduje adres w dowodzie osobistym. Nie odzywa się przez drogę. Potem płaci taksówkarzowi, zaprowadza Harę do jej domu i układa ją w łóżku.
- Jaki miałaś powód, że tak się schlałaś?
Leo ze współczuciem przygląda się śpiącej dziewczynie, aż wreszcie wychodzi i zamyka drzwi jej kluczami.
                Hara budzi się rano z okropnym bólem głowy. Wypija szklankę wody i wraca do łóżka. Kiedy czuje się nieco lepiej, bierze chłodną kąpiel, ubiera wygodny dres, siada przy komputerze. Na widok krążących w Internecie zdjęć, jak pijana awanturuje się w klubie, jak Leo wyprowadza ją i próbuje zasłonić przed kamerami wścibskich fotoreporterów, Hara przypomina sobie o wczorajszym wieczorze. Co za wstyd! Ale ona już nie płacze. Jest po prostu zmęczona.


OD AUTORKI:

W tym tygodniu pozdrawiam czytelników z USA:) 

Zrobiłam zakładkę "bohaterowie", co jest efektem sobotniej nudy. Jeśli o kimś będę pisała więcej, to dodam go do tej zakładki. 

Na razie dodaję tu zdjęcie (uśmiechniętego!) Leo, o którym napisałam więcej na prośbę czytelniczki i informuję, że jeszcze w niejednym rozdziale się on pojawi:)


Jung Taekwoon:


13/05/2015

blue lagoon (rozdział 19)

                Hyeyoon pochyla się nad sedesem i zwraca zjedzony wcześniej deser. Hyuntae pocieszająco głaszcze dziewczynę po głowie.
- Wyjdź! No wyjdź stąd! – krzyczy ona.
Nie chce, by ktokolwiek jej teraz towarzyszył. To ją upokarza.
Hyuntae posłusznie opuszcza łazienkę. Zza drzwi rozlega się głos Seunghyuna:
- To będzie dziewczynka! Jeśli w ciąży dużo się rzyga, to będzie dziewczynka, bo geny matki bardziej się kłócą z genami córki, niż z genami syna.
- Jak ty coś powiesz... - Hyeyoon wychodzi z łazienki i wymija brata - to nie wiem, czy się śmiać, czy płakać.
- Hyeyoon-ah, źle się czujesz? – pyta ją matka Hyuntae i obejmuje z troską.
Obie wspaniale się dogadują odkąd Hyeyoon mieszka w willi państwa Im z służbą i wszelkimi wygodami.
- Dziękuję, lepiej mi – zapewnia dziewczyna.
Siada z powrotem przed telewizorem. Oglądają zdjęcia ze ślubu, ona, Hyuntae, jego rodzice, Seunghyun z Jyuni, Hayi. Ta ostatnia przypomina sobie, jak podejrzewała, że może być w ciąży. Cieszy się, że jej obawy się nie potwierdziły, gdy patrzy na bladą Hyeyoon. W dniu swojego ślubu przyszła matka na sobie miała skromną, białą sukienkę, a włosy upięte w koka ozdobionego kwiatami orchidei. Wyglądała pięknie, ale sprawiała wrażenie, jakby nie czuła się najlepiej. Teraz też takie sprawia. Dlatego Hayi, Jyuni i Seunghyun żegnają się z młodszym oraz starszym państwem Im. Wracają do domów. W autobusie rozmawiają jeszcze o ślubie Hyeyoon i Hyuntae. Odbył się on w jednym z seulskich kościołów, a po nim przyjęcie w restauracji, skromne i bez tańców (Hayi i tak bolała skręcona kostka), na którym wszyscy dowiedzieli się o ciąży i byli zaskoczeni, aż doszli do wniosku, że „co się stało, to się nie odstanie”. Państwo Choi martwili się o edukację córki, ale ona obiecała, że skończy studia w tym roku.
- Moja siostrzenica urodzi się w kwietniu – oblicza Seunghyun, przekonany, że to będzie dziewczynka.
- A może postaracie się o kuzynostwo dla niej? – żartuje Hayi.
- O nie! - odpowiada Jyuni – żadnych dzieciaków, jeden mi wystarczy… - dodaje, wskazując Seunghyuna.
- Co?! – oburza się chłopak – za karę śpisz w pokoju Hyeyoon.
- Słucham?! Mogę w ogóle u ciebie nie spać.
- Nie znasz się na żartach.
- Ty się nie znasz na żartach.
- Ciągle mi wypominasz, że jestem od ciebie młodszy, mnie to wkurwia.
- Zerwij ze mną. Nie będę cię wkurwiała.
- Nie ty mnie wkurwiasz!
- Jak zaraz nie przestaniecie, wysiądę – ostrzega Hayi – wolę iść pieszo, niż słuchać waszych kłótni.
Ponieważ oni nie przestają, wysiada. Stąd nie ma daleko do domu. Idzie, słuchając muzyki przez słuchawki. Kiedy dzwoni jej telefon, myśli, że to Jyuni albo Seunghyun chce ją przeprosić za kłótnię, Ze zdziwieniem odkrywa, że na ekranie wyświetla się: „Goo Hara”. Hayi nie reaguje. Ale cały spokój, jaki czuła, odkąd zdecydowała zapomnieć o Jiyongu, w jednej chwili ją opuszcza. Hara znów dzwoni. Przez pomyłkę? Hayi znów nie reaguje.
O co jej chodzi?, zastanawia się.
I wtedy dostaje od niej wiadomość: „Jiyong chce się zabić”. Na początku Hayi myśli, że to kolejne kłamstwo, słaby żart, zabawa jej uczuciami. Ale zaraz oddzwania, wbrew sobie, wbrew wcześniejszej decyzji. Słyszy drżący głos Hary:
- Rano… byłam na zajęciach fitness… Jiyong wysłał mi sms-a, że już nie chce żyć, że mi dziękuje i mnie przeprasza… za wszystko. Nie mogę się do niego dodzwonić… ma wyłączony telefon. Nie mogę go nigdzie znaleźć.
- Ale dlaczego? – dziwi się Hayi – mówiłaś, że Jiyong ma się dobrze!
- Gdzie teraz jesteś?
Hayi podaje nazwę ulicy, na której się znajduje.
- O co chodzi?! – krzyczy.
Niczego nie rozumie. Nie wie, co się dzieje z Jiyongiem. Boi się o niego, bardziej i bardziej.
- Przyjadę tam – odpowiada Hara – proszę, czekaj na mnie.
Zjawia się pół godziny później, zapłakana, drżąca. I biegnie do Hayi, która nie wydaje się być w lepszym stanie.
- Kłamałam! – krzyczy Hara – cały czas kłamałam! Najpierw z tym, że Jiyong nie żyje, potem z tym, że do siebie wróciliśmy… Wierzyłam, że kiedy cię od niego odsunę, to o tobie zapomni. Ale nie zapomniał. Przez te wszystkie miesiące kochał tylko ciebie… Mówił, myślał, śnił tylko o tobie… Kłamałam, bo wierzyłam, że Ji kiedyś przeleje na mnie swoje uczucia… A teraz chce się zabić! – Hara zalewa się łzami.
Jednak Hayi w ogóle nie jest jej żal. Wierzyła, że Jiyong żyje szczęśliwie z Harą. Dlatego nie odezwała się do niego, chociaż mu wybaczyła. A w tym czasie on kochał tylko ją - swoją Lee Hayi! Żal jej go i żal jej siebie. Przez kłamstwa Hary, ona i Jiyong stracili tak wiele. Oby nie okazało się za późno, by wszystko odzyskać!
- Jeśli… on coś sobie zrobi… to twoja wina – Hayi patrzy Harze prosto w oczy. Ignoruje jej histerię i dodaje – gdzie byłaś? Gdzie go szukałaś?
Hara wymienia ulubione lokale Jiyonga, miejsca w których często bywał (ostatnio nigdzie nie bywał), nawet dom Hakyeona.
- A wieża telewizyjna?
- Nie… o Boże, nie…
- Gdyby chciał się z niej rzucić, rzuciłby się, jak będzie ciemno.
- Dlaczego?
- Bo lubi widok oświetlonego miasta. Tak go kochasz, a tego nie wiedziałaś?
Już jest ciemno…
Wsiadają do samochodu i ruszają. Hara wyprzedza po kilka pojazdów, a kiedy po raz któryś przejeżdża na czerwonym świetle, Hayi zwraca jej uwagę:
- Jak się zabijemy, to mu nie pomożemy.
Jedynie troska o niego sprawia, że Hayi ma do Hary tyle cierpliwości. Nie dość, że za te wszystkie kłamstwa czegoś jej nie zrobiła, to jeszcze ją uspokaja. Nie bardzo wie jak. Trudno uspokajać kogoś, kiedy nie jest się ani trochę spokojnym. Hayi boi się, że straci Jiyonga, teraz, gdy odzyskała nadzieję na wspólne życie z nim. Powstrzymuje łzy (rozpaczy, czy szczęścia?) Czuje, że serce bije jej jak szalone. Ona wydaje z siebie pełne ulgi westchnienie, w momencie, w którym ukazuje się wieża telewizyjna, taras widokowy i stojący na stopniu barierki Jiyong.
- Proszę… nie mów mu, że kłamałam… - Hara ściska Hayi za rękę – on mnie znienawidzi!
- Nie powiem – zapewnia Hayi – sama mu powiesz. A ja będę się przyglądała, jak ty się przyglądałaś, gdy cierpiałam po każdym twoim kłamstwie.
Wyrywa rękę z uścisku Hary. Wjeżdża windą na taras widokowy. Jiyong po prostu stoi na stopniu barierki. Jak w dniu, w którym zabrał tu Hayi przed jej debiutanckim występem. Ona cała się trzęsie. Po wszystkim, co się wydarzyło, znów go widzi. Ma ochotę podbiec do chłopaka, przytulić się do jego pleców. Ale tego nie robi. Zaczyna śpiewać „Don’t look at me like that”:

Tell me what is wrong
Tell me what is love

Głos jej drży, ale ona śpiewa, dopóki on się nie odwraca. Jiyong jedną ręką trzyma się barierki, drugą przeciera zapłakane oczy, jak gdyby nie wierzył w to, kogo widzi. Pyta:
- Co… ty tu robisz?
- Śpiewam. A ty?
- Stoję na barierce?
- Dlaczego wysłałeś Harze sms-a, że nie chcesz żyć?
- Bo nie chcę. Ale boję się… zabić.
- Jiyong… Ji… oppa…
Pojedyncza łza spływa po jego policzku.
- Co?
- Czy zejdziesz wreszcie z tej cholernej barierki i mnie przytulisz?
- Nie lituj się nade mną, ktoś taki jak ja nie zasługuje na litość.
- Taki jak ty?
- Zły.
- Nie jesteś zły, jesteś nieszczęśliwy.
- Jeszcze w to wierzysz?
- Przeczytałam twój list. Niestety pół roku później... To, i kilka innych rzeczy, wyjaśni ci na dole Hara. Czy wierzę? Nie, nie wierzę. Wiem. Nie jesteś zły, tylko to, co robiłeś było często złe. Ale ja dawno ci wybaczyłam. Nie mam do ciebie żalu… o nic, o nic naprawdę! Kochałam cię, kiedy brałeś narkotyki i chcę cię kochać, kiedy nie bierzesz, chcę cię kochać... czystego... szczerego… i dobrego…  - głos jej się załamuje.
- Ty… chcesz być ze mną?
- Głupku, a myślisz, że po co wyznaję ci miłość?!
- Ja też… chcę być… z tobą, Lee Hayi…
- To złaź i mnie przytul, do cholery!
Ona wyciąga do niego ramiona. A on, z głośnym, wstrząsającym szlochem, w nie wpada. Hayi klepie go lekko po plecach. Zatapia dłonie we włosach chłopaka. Przytulają się policzkami i nie wiedzą już, które łzy są jego, które łzy są jej.


OD AUTORKI:

Następny rozdział będzie słodko-gorzki xD Będzie trochę niespodzianek, konkretnie dwie: 

1) co Hayi zrobi z pieniędzmi od Jiyonga

2) nowa postać (choć już wspomniana... ^^)

Przy okazji pozdrawiam czytelników z Francji, bo widzę, że tu dość licznie zaglądają, merci! :)

06/05/2015

blue lagoon (rozdział 18)

                Jyuni przewraca się pod ciężarem skaczącego na nią psa. Czuje, że po nogach cieknie jej coś ciepłego.
- Osikał mnie! 
- Osikała – poprawia ją Seunghyun – to „ona”, Minnie.
Głupia suka, przechodzi Jyuni przez myśl, ale dziewczyna nie wypowiada tych słów na głos.
- Wybacz, zawsze tak reaguje na obcych – tłumaczy pani Choi.
- Mamo! – prosi Seunghyun i jednocześnie odciąga sukę rasy labrador od przerażonej Jyuni.
- Na nieznajomych – szybko poprawia się pani Choi.
Seunghyun pomaga Jyuni wstać z podłogi i decyduje, by wreszcie przestała być „nieznajomą”.
- Mamo, tato, to Hyun Jyuni, moja dziewczyna.
- Bardzo mi miło – powtarza ona, gdy wymienia uściski dłoni z rodzicami Seunghyuna. Oboje są dość młodzi, eleganccy i, jak powiedziała Hayi, wysocy. Mimo, że się uśmiechają, nie sprawiają wrażenia sympatycznych. Jyuni też się uśmiecha, chociaż w tym momencie w ogóle nie ma na to ochoty.
Nieźle się zaczyna, najpierw zostałam obsikana, potem nazwana „obcą”, co jeszcze?
- A to Im Hyuntae, mój chłopak – Hyeyoon przedstawia dwudziestoczterolatka o ciemnych włosach, jasnej karnacji skóry i dużych oczach, który również z wymuszonym uśmiechem wymienia uściski dłoni z rodzicami swojej dziewczyny.
- Rozgośćcie się – zaprasza pani Choi, widząc, że cała czwórka przyjechała ze sporym bagażem jak na jedną noc – zaraz zawołam was na obiad.
- Hyeyoon, zaprowadź Jyuni do pokoju, a ty Seunghyun, zaprowadź Hyuntae – dodaje pan Choi.
- Moi rodzice… - szepcze Seunghyun na ucho Jyuni – wyznają zasadę „seks po ślubie”. Więc będziesz spać z moją siostrą, ok?
- Wytrzymasz tą jedną noc z moim głupim bratem? – Hyeyoon pyta Hyuntae.
Dziewczyny znikają w pokoju po prawej stronie wąskiego korytarza, na końcu którego znajduje się łazienka, chłopacy znikają w tym po stronie lewej. Jyuni zostawia swoje rzeczy. Jedyne o czym myśli to, by umyć obsikane nogi. Idzie do łazienki, wchodzi do wanny i odkręca wodę. Nagle ktoś obejmuje ją od tyłu. Jyuni krzyczy, aż nie odkrywa, że obejmuje ją Seunghyun.
- Sorry, myślałam, że ta su… że ten pies…
- To tylko ja – śmieje się chłopak i całuje dziewczynę w szyję.
Kiedy zaczyna lekko ssać jej skórę, Jyuni go odpycha.
- Przestań. Wiesz ile pudru zużyłam, żeby ukryć przed twoimi rodzicami te wszystkie malinki, które mi zrobiłeś?
- Zupa z kimchi! – rozlega się krzyk Hyeyoon – od dawna mam ochotę na zupę z kimchi!
- Mama nie lubi spóźniania się na obiad – ostrzega Seunghyun.
Jyuni nie traci czasu na wycieranie nóg. I tak gorąco jej z emocji, a woda przyjemnie chłodzi. Po chwili oboje siadają przy stole, obok Hyuntae. Pani Choi podaje smakołyki, które przyrządziła. Pomaga jej Hyeyoon i ekscytuje się stale czymś, na co akurat „ma ochotę”. Pan Choi nalewa kompot do szklanek. Ledwo wszyscy zaczynają obiad, Minnie opiera przednie łapy o kolana Jyuni.
- Nie… nie… nie! – dziewczyna wpada w panikę.
Seunghyun wynosi Minnie, zamyka ją w swoim pokoju. Jyuni myśli o tym, że wyglądał zabawnie z tą wielką suką na rękach.
- Nie lubisz psów? – zagaduje ją pani Choi.
- Nie – odpowiada szczerze dziewczyna.
- Seunghyun bardzo lubi – kontynuuje matka chłopaka – od dziecka tak lubi zwierzęta, zawsze mnie to cieszyło, ale nie chciałam, żeby studiował weterynarię.
- Zachęcałam go do wybrania innego kierunku, medycyny, na przykład – mówi Jyuni.
- Dlaczego?
- No… ja też nie chciałam, żeby studiował weterynarię.
- Dlatego, że to nie tak dobrze płatny zawód jak lekarz?
- Nie jestem z Seunghyunem dla pieniędzy.
- Ale nie wspierasz go w jego wyborach.
- Mamo! – przerywa on.
- Hyun Jyuni – zwraca się do dziewczyny pan Choi – mogę ci mówić po imieniu?
- Tak, oczywiście.
- A ty co studiujesz?
- Ja już skończyłam studia, finanse i rachunkowość.
- Pracujesz?
- Nie, jeszcze nie.
- Szuka pracy – wtrąca Seunghyun.
- Więc na razie rodzice cię utrzymują?
- Tato!
- Matka. Ojca nigdy nie poznałam.
- Przykro mi – odpowiada pan Choi.
 - A mi nie. Ojciec, który zwiewa, jak się dowiaduje, że zostanie ojcem, nie jest warty tego, żeby go poznać.
- Ojciec, który zwiewa, jak się dowiaduje, że zostanie ojcem, nie jest warty tego, żeby go poznać –  Hyeyoon powtarza po Jyuni.
Hyuntae potrąca szklankę, ale łapie ją w porę, by nie rozlać kompotu. W ten sposób kieruje na siebie uwagę. Państwo Choi wypytują go o zainteresowania, studia, rodziców. A Jyuni czuje, że on wypada w tym rankingu znacznie lepiej od niej. Chłopak studiuje prawo razem z Hyeyoon. Ma bogatych rodziców i mieszka z nimi w willi z własną służbą.
                Po obiedzie prawie nikt się już nie odzywa, tylko państwo Choi rozmawiają o tym, które z ich dzieci bawiło się w architekta i popisało ściany kredkami. To był Seunghyun, ale on się nie przyznaje. Proponuje swojej dziewczynie, siostrze oraz jej chłopakowi:
- Chodźmy na spacer.
- Chyba za dużo zjadłam, nigdzie nie idę – odpowiada Hyeyoon i rzuca się na kanapę przed telewizorem.
- To ja też nie – postanawia Hyuntae i zajmuje miejsce obok niej.
- Idźcie na spacer, ty też – Hyeyoon odpycha swojego chłopaka, za to ciągnie na kanapę pana Choi – ja obejrzę z tatą dramę, a później pomogę mamie przy kolacji. Bo coś czuję, że to będzie długi spacer – dodaje, wymieniając porozumiewawcze spojrzenie z Jyuni.
- No to idziemy – popędza Seunghyun – kto ostatni, ten debil!
Przypomina sobie o zamkniętej w pokoju Minnie i idzie ją otworzyć. Gdy wybiega na dwór (razem z psem), zastaje tam Jyuni i Hyuntae, którzy wytykają go palcami i powtarzają oskarżycielsko:
- Debil!
- Ha ha ha – przedrzeźnia ich Seunghyun i przez kawałek drogi się nie odzywa.
- Ja też pomogłabym twojej mamie, ale pewnie usłyszałabym, że jej nie doceniam, a ona doskonale radzi sobie w kuchni – Jyuni go zagaduje, by sprawdzić, czy się obraził. Okazuje się, że nie, ponieważ obejmuje ją ramieniem.
- Moi rodzice zawsze byli trochę nadopiekuńczy. Przeżywali, że najpierw Hyeyoon, a potem ja wyprowadziłem się do Seulu. Teraz przeżywają, że oboje samodzielnie układamy sobie życie. Atakują was, ale na pewno nie myślą o was nic złego.
- Oprócz tego, że jestem z tobą dla pieniędzy i nie wspieram cię w twoich wyborach – żali się Jyuni.
- A ja? – martwi się Hyuntae – że jestem rozpieszczonym dzieckiem bogatych rodziców.
- Nie… oni są nie raz zbyt bezpośredni, ale myślę, że nawet was polubili – uspokaja Seunghyun – dla nich to też stresująca sytuacja. Chcą was ocenić i chcą, żebyście wy ocenili ich pozytywnie.
Na tym temat się kończy. Rozmawiają za to o dziwnym zachowaniu Hyeyoon, ale Hyuntae zapewnia, że jest ono spowodowane zbliżającymi się kilkoma poprawkowymi egzaminami na studiach.
- Moja sis nie mówiła, że ma jakieś poprawki – stwierdza Seunghyun.
- A kto by się poprawkami chwalił? – rozkłada ręce Hyuntae.
Spacerują po o okolicy. Przed nimi biegnie spuszczony ze smyczy pies. Dom państwa Choi znajduje się na obrzeżach miasta, w otoczeniu rozległych łąk oraz niewielkiego lasu, w którym Seunghyun kiedyś bawił się z siostrą i dziećmi z sąsiedztwa w podchody. Opowiada o zadaniach, jakie wymyślali i gdzie się chowali na koniec zabawy. Jyuni proponuje, by zorganizowali jutro podchody we czwórkę. Seunghyun i Hyuntae chętnie się na to zgadzają. Wracają i pytają o zdanie Hyeyoon. Otrzymują w odpowiedzi obojętne „ok”. Oglądają z nią i z państwem Choi teleturniej w telewizji, w którym prowadzący zadaje pytania. Próbują na nie odpowiadać, zanim zrobią to uczestnicy. Atmosfera wydaje się o wiele swobodniejsza, niż przy obiedzie. Jednak wszystko zmienia się przy kolacji, kiedy Hyeyoon nagle wstaje od stołu i informuje:
- Mamo, tato, ja i Hyuntae za miesiąc bierzemy ślub.

***

                W nocy Seunghyuna budzi głośny krzyk:
- Kurwa!
Chłopak otwiera oczy i zauważa Hyuntae stojącego na łóżku z klapkiem w ręku.
- Co ty robisz?!
- Zabijam skurwiela.
- Co, jakiego skurwiela?
- Komara, gdzieś tu był.
Seunghyun rozgląda się dookoła.
- Już go nie ma – stwierdza – może przez okno spierdolił.
- A może nie?
- Kurwa, to tylko komar – Seunghyun ziewa. Chce dalej spać.
Natomiast Hyuntae wspina się na biurko, kiedy odkrywa, że cel morderczej misji siedzi wysoko na ścianie.
- Mam alergię na ukąszenia – wyjaśnia chłopak i zabija komara, a gdy zauważa, że został po nim ślad krwi, dodaje – o, skurwiel zdążył kogoś urżnąć.
- Odbiło ci?! Ściany mi będziesz malować, w pokoju w Seulu też, teraz już wiem kto tam komary zabijał.
- Kiedy?
- Kiedy wyjechałem z Jyuni w góry.
- Nie, wcale mnie tam nie było – broni się Hyuntae.
- Byłeś i nawet zostawiłeś gacie. Hyeyoon wmawiała mi, że to moje – śmieje się Seunghyun.
Hyuntae kładzie się obok i szturcha go w ramię.
- Głupek!
- Musiało być ostro, że zaraz zdecydowaliście się hajtnąć.
- Było tak ostro, że zrobiłem twojej siostrze dziecko.

***

                - Ratunku!!! – krzyczy Jyuni w nocy – nie mogę się ruszyć!  To chyba jakiś paraliż!
- Nie paraliż, tylko Minnie  – odpowiada Hyeyoon i przegania zwierzę z Jyuni.
- Czy ta su… czy ten pies kiedyś przestanie mnie prześladować?
- Już go nie ma – Hyeyoon zamyka drzwi, by Minnie nie wróciła - możesz spać spokojnie – zapewnia.
- A ty? Dlaczego nie śpisz?
- Nie wiem.
- Martwisz się tymi poprawkami?
- Jakimi poprawkami? Nie mam żadnych poprawek.
- A… nieważne.
- Martwię się, że rodzice tak się oburzyli na wiadomość o ślubie…
- Nie rozumieją skąd ten pośpiech – stwierdza Jyuni – ja też tego nie rozumiem.
- Bo… - Hyeyoon na chwilę zawiesza głos – jestem w ciąży.
- No co ty!
- To dopiero szósty tydzień, ale… wiesz jacy są moi rodzice. Lepiej, żeby dowiedzieli się o ciąży, jak ja i Hyuntae już będziemy po ślubie. Planujemy skromne przyjęcie z najbliższymi, wtedy wszystkim powiemy.
- Ale chyba nie zdecydowaliście się na ślub tylko ze względu na dziecko? Małżeństwo bez miłości nie ma szans, by było szczęśliwe.
- Nie – zaprzecza Hyeyoon – kocham Hyuntae. I on też mnie kocha. Jestem tego pewna.

***

                Rano Jyuni, Hyeyoon, Seunghyun oraz Hyuntae organizują wspólne podchody w lesie. Dziewczyny stanowią jedną drużynę, chłopacy drugą. Na początku one się chowają, a oni szukają. Następnie się zamieniają, oni się chowają, one szukają. Jyuni i Hyeyoon są oburzone zadaniami jakie wymyślają dla nich Seunghyun i Hyuntae. Obie muszą głośno zaśpiewać wulgarną piosenkę, udawać dzikie świnie i wysmarować sobie twarze błotem. Takie brudne znajdują chłopaków opalających się bez koszulek na polanie. Wszyscy wracają do domu, a państwo Choi czekają z obiadem. Oboje rozmawiają o ślubie córki i chociaż nadal nie popierają tej decyzji, stopniowo ją akceptują. Podczas jedzenia zmieniają temat i opowiadają o dzieciństwie Hyeyoon i Seunghyuna. Wieczorem długo żegnają się z nimi i trochę krócej z ich wybrankami. Minnie ostatni raz skacze na Jyuni. W Seulu Seunghyun mówi swojej dziewczynie, gdy obściskują się przed jej blokiem:
- Hyeyoon po ślubie wyprowadzi się do Hyuntae - chłopak uśmiecha się zalotnie – to znaczy, że zostanę w mieszkaniu sam, a ty możesz zostawać tam ze mną…


OD AUTORKI:

Ponieważ comeback Bigbang i te sprawy... postanowiłam zmienić wygląd bloga na bardziej pasujący do tego opowiadania. I zwracam się z prośbą: czy zagląda tu może ktoś, kto zna się na robieniu szablonów na bloga i chciałby mi pomóc? Lub może polecić taką osobę? Ja niestety się na tym nie znam, nawet jak mam ciekawy pomysł, to gorzej z jego wykonaniem:< 

Rozdział był o Jyuni i Seunghyunie, więc wstawiam ich zdjęcie: