27/06/2015

apeiron (rozdział 3)

Why did you look at me like that?


NAEUN

                Siedziałam na lekcji. Nie słuchałam nauczycielki. Myślałam o różnych rzeczach. Jeszcze raz kochałam się z Minhyukiem, zanim nasi rodzice wrócili z weekendu u znajomych. Nie miałam orgazmu. Zaczęłam się zastanawiać, czy coś ze mną nie tak. Minhyuk uspokajał mnie, że nie. Zapewniał, że przez kilka pierwszych stosunków dziewczyny rzadko mają orgazm. Yhm… Pomyślałam, że chcę sprawdzić, kiedy będę go wreszcie miała. Jednak muszę z tym poczekać na kolejną dłuższą nieobecność mojego taty i mamy Minhyuka. A może… to kwestia wieku? Jestem za młoda, nieprzystosowana, by uprawiać seks? Szybko odrzuciłam od siebie te obawy. W Afryce szesnastoletnie dziewczyny mają już dzieci!
Mój telefon zawibrował. Odczytałam wiadomość na kakao talk:

ukwon: naeun siostra minhyuka to ty
ukwon: ?
naeunbaby: tak
ukwon: hej ;) to ja yukwon
ukwon: wpadlas na mnie w niedziele^^
naeunbaby: poznalam cie po zdjęciu
ukwon:
ukwon: podoba ci się
ukwon: ?
ukwon: ;D
ukwon: ;P
naeunbaby: co chcesz?
ukwon: chce cie zapytac
ukwon: dlaczego tak na mnie patrzylas?
ukwon: w niedziele
naeunbaby: mowiles cos o seulu tesknie za seulem to moje rodzinne miasto
ukwon: chcesz żebym zabral cie do seulu
ukwon: ?
ukwon: ???
naeunbaby: tak

Umówiliśmy się, że Yukwon przyjedzie po mnie do szkoły.


U-KWON

                Urwałem się z roboty. Wsiadłem na motor i przyjechałem pod szkołę Naeun. Byłem za wcześnie. Obserwowałem nastolatków popalających papierosy w okolicznych bramach. Pomyślałem, że kiedyś też taki byłem – ryzykant. A teraz nie jestem lepszy. Działam w ukryciu. Robię złe rzeczy, czy to znaczy, że jestem zły? Usłyszałem dźwięk dzwonka oznaczającego koniec lekcji i przed szkołę wysypały się tłumy uczniów, a wśród nich Naeun. Wyglądała pięknie. Miała na sobie mundurek, jej rozpuszczone włosy lekko powiewały na wietrze. W ręce trzymała plecak. Machała nim swobodnie, więc pewnie nie był ciężki. Zwróciłem uwagę na frotkę na jej lewym nadgarstku. Wtedy, gdy w ręczniku wpadła na mnie, też ją miała. Naeun spojrzała w moją stronę. Pomachałem jej i podeszła do mnie.
- Jedziesz do szpitala? – zapytała – do Jaehyo?
- Yhm – kiwnąłem głową.
- Myślisz, że wyjdzie z tego? Minhyuk mówił, że lekarze nie dają mu zbyt dużych szans…
- Myślę, że będzie żył. Ma dla kogo.
A ty, Naeun? Masz dla kogo żyć?, chciałem ją zapytać. Wydawała mi się taka samotna. Pomogłem jej założyć kask. Drugi założyłem sobie. Spytałem, czy jechała kiedyś motorem. Przyznała, że nie i ubrała plecak na plecy. Wsiedliśmy na motor. Naeun obejmowała mnie w pasie, tak delikatnie, że ledwo to czułem, a jednak wystarczyło, by przez moje ciało zaczęły przechodzić przyjemne dreszcze. Jechałem bocznymi drogami, chciałem uniknąć korków, które zawsze blokowały ruch w godzinach szczytu. Pomyślałem, że Naeun musi być głodna po szkole i, już w stolicy, zatrzymałem się w przypadkowym barze.
- Będziemy jeść – odpowiedziałem na pytające spojrzenie dziewczyny.
Weszliśmy do baru i zajęliśmy stolik w kącie lokalu, by nie rzucać się w oczy innym klientom. Nie wiem czemu tak nam na tym zależało, może po prostu oboje potrzebowaliśmy trochę prywatności. Zamówiliśmy pełno jedzenia i oczywiście nie zjedliśmy wszystkiego. Chciałem uregulować rachunek, ale Naeun uparła się, że każde z nas płaci za siebie. Wyszliśmy i spytałem ją, gdzie wcześniej mieszkała. Podała nazwę dzielnicy.
- Pojedziemy tam – zaproponowałem.
- A szpital?
- Jaehyo się nie obrazi, jeżeli odwiedzę go kilka godzin później.
I pojechaliśmy do dzielnicy, w której mieszkała wcześniej Naeun. Pokierowała mnie, bo niezbyt znałem drogę. Zaparkowałem naprzeciwko świeżo wyremontowanej kamienicy.
- Tu, tu mieszkałam – powiedziała Naeun z tajemniczym uśmiechem.
- Trafić z Seulu do Sabuk… nie dziwię się, że jesteś rozczarowana – przyznałem.
Naeun mnie nie słuchała. I już się nie uśmiechała. Z powagą wpatrywała się w okno na ostatnim piętrze, aż wreszcie zapytała:
- Chcesz poznać moją mamę?
Szczerze? Nie chciałem. Wolałem być z Naeun sam na sam. Ona… fascynowała mnie, pod każdym względem, wyglądu, osobowości, aurą tajemniczości, jaką wokół siebie roztaczała.
- Ale… - zacząłem, szukając sensownej wymówki.
Naeun nie pozwoliła mi dokończyć . Złapała mnie za rękę, lekko, ale wyczułem w jej dotyku determinację. Powiedziała:
- Chodź!
Pozwoliłem się poprowadzić. Zagadywałem Naeun o szkołę i inne takie nudziarstwa. Nie była zbyt rozmowna. Odpowiadała na pytania i rzadko dodawała coś od siebie. Tak dotarliśmy na cmentarz.
- To jest właśnie moja mama – wyjaśniła Naeun, zatrzymując się przy zaniedbanym grobie z nazwiskiem i imieniem kobiety, z datami: jej narodzin i śmieci – mamo, a to mój znajomy Yukwon – dodała.
Czułem, że powinienem coś powiedzieć, tylko nie wiedziałem co, w głowie miałem totalną pustkę. Nigdy dotąd nie byłem tak skrępowany w towarzystwie żadnej dziewczyny, zwłaszcza szesnastolatki. Ale też żadna z nich nie „poznała” mnie ze swoją nieżyjącą matką.
- Przykro mi – wyskoczyłem z oklepaną formułką – jak umarła?
- W pożarze.
- To straszne… naprawdę.
Pomogłem Naeun posprzątać grób. Była milcząca, ale opanowana. W przycmentarnej kwiaciarni kupiliśmy wieniec ze sztucznych kwiatów i znicze. Naeun poprosiła, żebym je zapalił. Przyznała, że boi się ognia. Pomyślałem, że to zupełnie zrozumiałe. Zmówiliśmy krótkie modlitwy nad zapalonymi zniczami. Potem znów wsiedliśmy na motor i pojechaliśmy do szpitala. Naeun ruszyła za mną białym korytarzem.
- Ty też chcesz odwiedzić Jaehyo? – zapytałem.
- Tak. Znam go. Z widzenia.
Jaehyo leżał na OIOM-ie i nie można było wchodzić do sali, jedynie obserwować go przez szybę. To właśnie robili: Zico i B-Bomb. Obok na krześle siedziała Chorong. Przywitaliśmy się ze wszystkimi. Minhyuk zmierzył nas czujnym wzrokiem. I wreszcie się odezwał:
- A wy razem?
- Naeun mieszkała w Seulu – przypomniałem mu, bo jako jej brat, choćby przyszywany chyba powinien to wiedzieć, nie? – chciała odwiedzić rodzinne miasto.


NAEUN

                Minhyuk, Yukwon i Jiho w milczeniu wpatrywali się przez szybę w nieprzytomnego, podłączonego do specjalistycznej aparatury, Jaehyo. Ja nie. To był dla mnie zbyt straszny widok. Usiadłam na krześle obok ocierającej łzy dziewczyny. Spytałam ostrożnie:
- Jaehyo to twój chłopak?
Pokiwała głową, że tak i wyciągnęła do mnie dłoń.
- Park Chorong.
- Son Naeun – przestawiłam się, dodałam – tamtej nocy słyszałam strzał.
Chorong podniosła na mnie zaskoczone spojrzenie.
- Co?
- Obudziła mnie burza. Grzmiało i błyskało się. Usłyszałam strzał, a po chwili sygnał karetki. Nie byłam pewna, czy to wszystko wydarzyło się naprawdę, czy tylko mi się śniło - przypomniałam sobie, że jak syreny ucichły, wydawały mi się tak nierzeczywiste, więc zapytałam Minhyuka, czy coś słyszał i odpowiedział, że nie – dopiero następnego dnia, Yukwon akurat był u nas, kiedy zadzwoniłaś do niego i opowiedziałaś, co się stało… Wszyscy w Sabuk plotkują... To małe miasto i informacje szybko się rozchodzą.
- O czym plotkują? – zainteresowała się Chorong.
- Że Sabuk przestało być bezpieczne.
Chorong popatrzyła na Jaehyo i już nie powstrzymywała łez.
- Nie mogę go stracić. Nie mogę – płakała – kocham go najbardziej na świecie.
Przytuliłam ją i odpowiedziałam:
- Znam to uczucie, gdy śmierć przechodzi blisko. 


U-KWON

                Ostatni raz spojrzałem na Jaehyo i pożegnałem się z kumplami oraz z Chorong. Naeun nie chciała wracać ze mną. Powiedziała, że pojedzie z Minhyukiem autobusem. Ok. Przez całą drogę myślałem o Jaehyo, moim najlepszym kumplu. Postrzał w głowę, tu, w Sabuk. To coś… absurdalnego. Musiałem ochłonąć. W mieszkaniu rozebrałem się i wziąłem prysznic. Chciałem napisać do Naeun, ale w tym momencie dostałem od niej wiadomość:

naeunbaby: lepiej, zebysmy się wiecej nie spotykali


OD AUTORKI:

Drodzy czytelnicy! Jutro wyjeżdżam na 3 tygodnie na kurs językowy, ale nie oznacza to, że zapomnę o blogu. NIE! 

Rozdziały Blue Lagoon będą się pojawiały w środy (będę je publikować ja, a w razie problemów z internetem, moja sąsiadka Jexi). 

Zaplanowałam też, że opublikuję w tym czasie jeszcze jeden rozdział Apeiron (o P.O jakby ktoś był ciekawy :D), a następny dopiero po powrocie, więc w tym opowiadaniu będzie dłuższa przerwa. 

Udanych wakacji wam wszystkim życzę ja^^ - Ann Flo

24/06/2015

blue lagoon (rozdział 25)

 CZĘŚĆ II - USA


               Zakupy – to sposób na złamane serce i samotność. Ale mimo wszystko kiepski, stwierdza Hara. Wychodzi z centrum handlowego z torbami pełnymi seksownej bielizny. Nie wie dlaczego tyle kupiła. I tak nie ma komu się w tym pokazać. Ogarnia ją dobrze znana melancholia – uczucie, że na nikim jej nie zależy i nikomu na niej nie zależy. Ludzie są w ciągłym ruchu wśród ostrych promieni wczesnojesiennego słońca. Każdy z nich ma konkretny cel. Hara nie. Nikt nigdzie na nią nie czeka. Mogłaby pojechać do rodziców, ale nie chce martwić ich swoim nastrojem. Wrzuca zakupy do bagażnika i wsiada w samochód. Włącza radio. Wsłuchuje się w słowa piosenki Pink „Please, don’t leave me” i ma wrażenie, że opowiadają o wszystkich etapach jej związku z Jiyongiem. W górze leci samolot. Co z tego, że w zupełnie innym kierunku, niż do Ameryki. Tylko dlatego, by nie stracić go z oczu, Hara skręca na najbliższym skrzyżowaniu. Zastanawia się: czy Jiyong jest jeszcze w Korei?
Myśli o nim za każdym razem, gdy widzi startujący lub lądujący samolot (nie umie tego odróżnić). Chciałaby znów usłyszeć jego głos, mimo tego, co mu wykrzyczała, gdy ostatni raz się widzieli, chciałaby do niego zadzwonić. Ale zraniona duma jej na to nie pozwala. Śledząc oddalający się samolot, Hara wjeżdża w dzielnicę, której w ogóle nie zna. Jest zła, że straciła tyle czasu na coś tak niepotrzebnego. A z drugiej strony, co innego mogłaby robić? Wraca do domu. I odkrywa, że ktoś jednak na nią czekał. Leo wysiada ze swojego samochodu, gdy tylko ją zauważa.
- Noona, dzwoniłem do ciebie.
- Nie.
Hara znajduje w torebce telefon. Sześć nieodebranych połączeń od Leo.
- Nie słyszałam.
- Obiad wystygł – mówi chłopak, wskazując pojemniki z jedzeniem.
- No to się podgrzeje.
Hara wyjmuje z bagażnika torby z zakupami. Wchodzi z Leo do domu. On bez żadnego skrępowania kieruje swoje kroki do kuchni i podgrzewa jedzenie w mikrofali. W tym czasie Hara chowa głęboko w szafie nową bieliznę. Siada przy stole i obserwuje jak chłopak podaje obiad, zamyślony, zajmuje miejsce naprzeciwko. Jedzą w ciszy. Następnie siadają na kanapie i oglądają film. Nie jest ani ciekawy, ani nudny – przeciętny dramat kostiumowy. Kończy się sceną, w której główni bohaterowie się całują. Hara wie, że Leo intensywnie się w nią wpatruje. Kiedy odwzajemnia to spojrzenie, on pyta:
- A gdybym cię pocałował… co byś zrobiła?
- Zabiłabym cię – odpowiada Hara.
- Już mnie zabijasz …
Ona drży, gdy on się zbliża. Chce go odtrącić, ale ogarnia ją dziwne wrażenie, że nie jest w stanie się ruszyć. Jedyne, co może zrobić, to zamknąć oczy. I czuje na swoich ustach zachłanne usta Leo.

***

                Na lotnisku, Hayi i Jiyong po długich pożegnaniach z Jyuni i Seunghyunem, przechodzą przez odprawę  i nadają bagaże. Ona cieszy się, że nikt już nie będzie z zażenowaniem przyglądał się walizce jej chłopaka, z napisem „I ♥ sex”. To ją zawstydzało, ponieważ czuła w spojrzeniach ludzi, że wyobrażają sobie ich w czasie tej właśnie czynności. On natomiast się tym nie przejmował. Z dumą ciągnął swoją walizkę do odprawy.
Spędzają w bufecie godzinę, tyle zostało do czasu wejścia na pokład. Jedzą ciasto cytrynowe i piją kawę, mocną i z łyżeczką cukru, Hayi czarną, Jiyong białą. Ona ustawia się przy szybie, przez którą widać płytę lotniska i czekający na pasażerów samolot. Prosi chłopaka, by zrobił jej zdjęcie. Jest podekscytowana, jak w dniu swojego debiutanckiego występu w Blue Lagoon. Wtedy się denerwowała, a teraz czuje się zupełnie spokojna. Nigdy wcześniej nie leciała samolotem (w przeciwieństwie do Jiyonga, który kilka razy podróżował tym środkiem transportu na wyspę Jeju, albo do Japonii), ale nie boi się. Nawet gdyby miała zginąć w katastrofie lotniczej, utonąć w oceanie, czy rozbić się o skały. Umarłaby szczęśliwa, bo z ukochanym. Nieważne, gdzie, fizycznie, czy duchowo, ważne, że wiecznie byliby razem. Myśli o tym, gdy woła go do siebie. On jedną dłoń kładzie na jej ramieniu, drugą układa w „V sign”. Robią sobie wspólne zdjęcie. Hayi publikuje je na twitterze. Chce, by wszyscy widzieli uśmiechy na ich twarzach. Gdy słyszą komunikat, że podróżujących do Los Angeles zaprasza się do wejścia na pokład, ustawiają się w kolejkę. Młoda, elegancka kobieta z plakietką na piersi, sprawdza im bilety oraz dokumenty. Wychodzą na płytę lotniska i owiewa ich silny wiatr. Dzień jest chłodny, deszczowy i wietrzny, co wyjątkowo można odczuć na tak rozległej przestrzeni. Hayi przytrzymuje sobie podwiewającą spódniczkę. Założyła swoją ulubioną, czarną w różowe kwiatki, do tego różową bluzkę i dżinsowy bezrękawnik. Jiyong ubrał postrzępione ciemne spodnie, koszulkę z nadrukiem w palmy, a także słomkowy kapelusz, nieodpowiedni na deszczową pogodę, ale przydatny w cieplejszym klimacie Los Angeles. Na schodkach do samolotu oboje się zatrzymują i całują się namiętnie. Ludzie im klaskają. Pewnie mają ich za parę nowożeńców w podróży poślubnej. Jiyong lekko odsuwa od siebie Hayi i pyta, czy jest przekonana, że chce na tak długo zostawić rodziców, przyjaciół i lecieć w obce miejsce. Dodaje, że jeśli ma jakiekolwiek wątpliwości, jeszcze mogą się wycofać. A ona odpowiada, że nie ma żadnych. I wchodzą na pokład. Hayi siada przy oknie, Jiyong obok niej. Znów robią sobie zdjęcie, wymyślając śmieszne miny. Hayi nagrywa filmik, gdy samolot startuje, gdy odbija się od ziemi i wznosi wyżej i wyżej, zostawiając w dole lotnisko, dzielnicę, miasto, gdy wreszcie wzbija się ponad chmury. Jest zachwycona. A jak obraz za oknem staje się monotonny, ogląda z Jiyongiem filmy w laptopie. Po jednym najnowszym hicie akcji i dwóch komediach, mają już dosyć. Hayi proponuje zabawę w skojarzenia. Wymyśla słowo, Jiyong następne, które kojarzy mu się z poprzednim. Ona stwierdza, że wszystko kojarzy mu się z seksem i znów nazywa go zboczeńcem. On zaprzecza. Głośno się śmieją, zwracając na siebie uwagę innych pasażerów. Dzielą się kompletem słuchawek i słuchają muzyki. Hayi oczy się zamykają. Jiyong dziwi się, że jeszcze chwilę wcześniej się śmiała, a teraz zasypia. Wyjmuje jej z ucha słuchawkę. Patrzy na śpiącą Hayi i myśli o tym, że nigdy nie widział piękniejszej dziewczyny. Nie może oderwać od niej wzroku. Chciałby, aby to wiedziała, jednak nie zamierza jej budzić. Otwiera word’a i notuje swoje przemyślenia. Zapisuje plik na pulpicie pod nazwą „dla Hayi”. Ona budzi się, kiedy stewardessa rozwozi jedzenie. Zamawiają sobie ciepły posiłek i coś do picia. Do końca lotu Jiyong obejmuje Hayi ramieniem i oboje podziwiają widoki przez okno. A kiedy samolot zaczyna się obniżać i ukazuje się wielkie, pełne wieżowców, mostów i zakorkowanych ulic, miasto, wydają z siebie zachwycone okrzyki. Lądują na lotnisku w Los Angeles kilka minut po ósmej rano czasu pacyficznego. To znaczy, że w Korei jest północ. W porównaniu z pogodą w Seulu, tu świeci ostre słońce i coraz więcej ludzi zakłada słomkowe kapelusze. Hayi i Jiyong wysiadają z samolotu. Idą do budynku lotniska i odbierają bagaże. Tu nikt zdaje się nie dziwić na widok walizki z napisem „I  sex”. Jiyong szuka w telefonie adres hotelu i zatrzymuje taksówkę. Jadą drogą szybkiego ruchu wśród rosnących po obu stronach palm, pod błękitnym niebem bez pojedynczej chmurki. Kierowca wypytuje ich skąd są i radzi, co warto zwiedzić w Los Angeles. Hayi i Jiyong dziękują za te wskazówki, zostawiają mu napiwek i wchodzą do hotelu. Prezentuje się on dość skromnie, ale mimo że był tani, okazuje się nienajgorszy. Hayi i Jiyong odbierają w recepcji klucz. Jadą windą na szóste piętro. Ich pokój jest nieduży, lecz przytulny. Znajduje się w nim szafa, stolik z dwoma krzesłami, telewizor i wielkie łóżko. Hayi natychmiast rzuca się na nie. Jiyong szeroko otwiera okno i fotografuje krajobraz miasta. Po szybkiej kąpieli oboje schodzą do hotelowej restauracji na lunch. Najedzeni łączą się na skype’ie  z Jyuni i Seunghyunem. Pozdrawiają ich, opowiadają o podróży. Dzwonią również do wyszukanego wcześniej w Internecie prywatnego detektywa i umawiają się na wizytę. Po południu odczuwają różnicę czasu i zasypiają na parę godzin. Budzą się, gdy słońce zachodzi. Trzymając się za ręce, spacerują po okolicy. Podziwiają kołyszące się na wietrze palmy, wdychają ciepłe powietrze. Wracają do hotelu spoceni z gorąca i znów muszą się wykąpać. Po wyjściu z łazienki, Hayi zastaje chłopaka przestawiającego meble. Pyta, zaskoczona:
- Co ty robisz?!
- Chcę, żeby codziennie budziło mnie słońce – odpowiada Jiyong – ale nie wiedziałem, że to łóżko jest tak cholernie ciężkie.
Hayi pomaga mu je przesunąć pod okno i kładzie się w miękkiej pościeli. Jiyong specjalnie zostawia jej włączonego laptopa, gdy idzie się wykąpać. Ona zauważa na pulpicie plik o nazwie „dla Hayi”, otwiera i czyta. On wychodzi z łazienki i zastaje dziewczynę ze łzami w oczach.
- Ji… chodź do mnie.
Jiyong kładzie się obok, a ona wtula się w niego i obsypuje go pocałunkami. Odwraca się, aby jak co noc objął ją i splótł ze sobą ich dłonie. Ale on tego nie robi. Całuje Hayi w kark, wpija się ustami w jej szyję. Ona się śmieje. Wydaje z siebie cichutki jęk, gdy czuje dłoń chłopaka między swoimi nogami. Zaciska je odruchowo, a on pyta:
- Przestać?
- Nie…
Dotyka Hayi niezwykle delikatnie w najbardziej wrażliwych miejscach. Niespodziewanie wsuwa w nią palce, porusza nimi w wolnym tempie i nie przyspiesza, dopóki jej cichutkie jęki nie stają się coraz intensywniejsze. Ona wykrzykuje jego imię w momencie, w którym osiąga spełnienie. Wtedy Jiyong ją obejmuje. Podnosi się lekko i całuje dziewczynę w czoło.
- Dobranoc, Lee Hayi.
Hayi nie odpowiada. Jeszcze kręci jej się w głowie po wspaniałych doznaniach sprzed chwili. Jiyong myśli o tym, że następnym razem odważy się na coś więcej.

19/06/2015

apeiron (rozdział 2)

One shot to the head


JAEHYO

                Chorong przyjechała wcześniejszym pociągiem, niż planowała. Nie wiem dlaczego, nie powiedziała mi, a ja nie zapytałem. Zadzwoniła do drzwi, gdy akurat wyjmowałem mięso z piekarnika. Postarałem się z kolacją, bo Chorong lubiła jeść, choć była wybredna. Wiele rzeczy jej nie smakowało. Uwielbiała mięso, ale nie znosiła szynki. Nigdy tego nie rozumiałem. Częstowałem ją czymś, co jej nie odpowiadało – krzyczała na mnie. Częstowałem ją czymś, co lubiła – jadła, zapominając o wszelkich zasadach kultury, brudziła sobie ręce i buzię. Chorong ogólnie była humorzasta. Dziś też przyjechała jakaś nabzdyczona. Zrzuciła z nóg wysokie szpilki i kopnęła w kąt. Narzekała na śmierdzące kible w pociągu. Zażartowałem, że w podróży powinna nosić pampersy. Nie śmiała się. Nie pozwoliła, żebym ją przytulił na powitanie, bo „śmierdziała pociągiem”. I tak się cieszyłem, że ją widzę. Poszła się wykąpać. Ze względu na jej kiepski humor nie zaproponowałem, że moglibyśmy wskoczyć pod prysznic razem. Nakryłem do stołu, wyjąłem z lodówki dwa piwa. Wszystko było gotowe, kiedy Chorong wyszła z łazienki. Miała na sobie obcisłe dżinsy, w których przyjechała i moją koszulkę, zapewne zdjęła ją z suszarki. Była bez makijażu. Długie, mokre włosy opadały jej na ramiona. Wreszcie ją przytuliłem i pocałowałem. Niechętnie odwzajemniała pieszczoty. Mówiła, że jest głodna. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść. Chorong nagle odłożyła pałeczki.
- Straciłam apetyt – oznajmiła.
Wydawało mi się, że coś ją martwi. Poprosiłem, żeby mi o tym opowiedziała, cokolwiek to jest. Popijała piwo i wylewała swoje żale. Na początku spokojnie stwierdziła, że nie ma na nic pieniędzy, a bez nich niczego nie osiągnie w życiu. Później krzyczała, że nigdy nie otworzy własnego salonu mody, będzie piła tanie piwo i jeździła śmierdzącymi pociągami.
- Chorong – ująłem jej twarz w dłonie – zdobędę dla ciebie pieniądze.
Odpowiedziała:
- Nie chcę! Nie chcę, żebyś więcej kradł.
- Dlaczego?
- Bo to nieuczciwe. I niebezpieczne.
Zaśmiałem się, chociaż nie wyczuwałem w tej sytuacji niczego zabawnego. Może to była radość, że Chorong na mnie zależy, że martwi się o mnie.
- Nic mi nie będzie. Mam nad wszystkim kontrolę – zapewniłem.
Nadal się śmiałem. Ten śmiech jej się nie spodobał. Odepchnęła mnie. Podniosła pałeczki i rzuciła nimi, omal nie oberwałem w oko. Postanowiłem zostawić Chorong samą. Zamknąłem się w drugim pokoju. Włączyłem głośno telewizor i skakałem po kanałach. Czemu w tej telewizji nie ma nic ciekawego? Wybrałem jakąś dramę historyczną. Była tak nudna, że mi się przysnęło. Gdy się obudziłem, obok siedziała Chorong i głaskała mnie po policzku.
- Jaehyo – zaczęła.
Rzadko zwracała się do mnie po imieniu. Przeważnie byłem „głupkiem”, „złodziejem”, czasami „oppą”, nigdy „Jaehyo” - oprócz wieczoru, kiedy się poznaliśmy i dzisiejszego. Uśmiechnąłem się.
- Przepraszam… jestem okropna – wyznała ze skruchą.
- Czasami każdy taki jest – odpowiedziałem.
Kochaliśmy się na kanapie. Wydawało mi się, że wszystko między nami ok, ale gdy obejmowałem nagą Chorong, znów zaczęła mnie przepraszać. Przyznała, że stale obraża się bez powodu i krzyczy. To była prawda. Zapytała, czemu z nią nie zerwę. Co?! – ona ma chyba te dni, pomyślałem. Spojrzałem jej w oczy i wyznałem, że przecież ja ją kocham. Obiecałem, że zdobędę dla niej pieniądze, żeby otworzyła w przyszłości własny salon mody. Pokazała mi swoje projekty. Naprawdę, nie chciałem, by czuła się winna, że nie była dziś dla mnie miła i, by zbytnio martwiła się o moje bezpieczeństwo. Postanowiłem odwrócić jej uwagę od tych wszystkich spraw. Zaproponowałem spacer. Pogoda była ładna, choć zanosiło się na burzę. Ubraliśmy się. Spacerowaliśmy, trzymaliśmy się za ręce i śmialiśmy się z głupot. Pomyślałem, że to cudowny wieczór, chociaż zaczął się tak beznadziejnie. Poszliśmy do pubu  i spotkaliśmy Taeila. Nie dość, że był pijany, to jeszcze nie miał przy sobie ani grosza. Wszystkie jego nędzne oszczędności pochłonęła maszyna o nazwie jednoręki bandyta. Odesłałem go do domu z nadzieją, że nie potknie się o najbliższy krawężnik. Ten człowiek to urodzony pechowiec. Jeśli gdzieś tylko znajdowało się jakieś niebezpieczeństwo, pewne było, że Taeil w nie wpadnie. Natomiast mi i Chorong udało się wygrać na automatach całkiem niezłą sumkę. Kupiłem za to wino, by moja ukochana nie żaliła się, że pije tylko tanie piwo. Chorong nie chciała mieszać alkoholi, więc schowała butelkę do torebki. Zdecydowaliśmy, że wino wypijemy jutro.
- Co jeszcze będziemy robić? – zapytała Chorong.
Wymieniałem wszystko, co tylko przychodziło mi do głowy. Pomyślałem, że kiedyś oświadczę się mojej dziewczynie. Uklęknę przed nią i dam jej pierścionek. Weźmiemy ślub, polecimy w podróż do Europy. Zdobędę pieniądze dla Chorong, a kiedy ona już spełni swoje marzenia, może będziemy mieć dziecko – najlepiej dziewczynkę podobną do niej. Nasza idealna przyszłość.
Zrobiło się ciemno. Niebo było dziwne, chmury zasłaniały księżyc i gwiazdy. Zerwał się wiatr. Chorong wtuliła się we mnie, żeby się ogrzać, jednak nie chciała wracać do domu. Spacerowaliśmy ciemnymi ulicami Sabuk. Czasami wydawało mi się, że moje miasto to zapomniane miejsce na końcu świata – totalna dziura z popękanym asfaltem na drogach i niedziałającymi latarniami. Oprócz kilku wielkich, otoczonych parkingami i zniszczonymi placami zabaw, blokowisk, osiedlowych sklepów, szkół o niskim poziomie nauczania, pubu z automatami do gier i przebiegającej przez środek miasta autostrady, nie było tu nic. Ani parku, ani klubu, ani żadnego innego miejsca, gdzie można by się rozerwać, a przynajmniej nie nudzić. Ja i Chorong stanęliśmy na wiadukcie nad autostradą. Pod nami sunęły samochody, w ciemności migały tylko światła. Chorong machała do kierowców, czekając aż któryś w odpowiedzi zatrąbi. Kiedy to się stało, cieszyła się jak dziecko, a ja razem z nią. Zagrzmiało. Niebo rozjaśniła błyskawica i zaczęło kropić. Aha – będziemy wracać w deszczu. Chorong skuliła z zimna ramiona. Odsunąłem się trochę od niej, by zdjąć kurtkę i jej ją dać. Zawsze między grzmotem i błyskawicą zapada cisza, której czas pozwala ocenić jak daleko jest burza. Zagrzmiało, a zanim się błysnęło, padł strzał.


CHORONG

                Nie wiedziałam co się dzieje, gdy usłyszałam huk. Nie wiedziałam, co się dzieje jeszcze, gdy Jaehyo osunął się na ziemię. Strzał? To był strzał! Zauważyłam powiększającą się plamę krwi wokół głowy mojego chłopaka. Kolana się pode mną ugięły. Zaczęłam krzyczeć, ale nikt mnie nie słyszał, bo w pobliżu nie było nikogo, jedynie w dole pędziły samochody. Tak myślałam. Niebo przecięła błyskawica. Na chwilę zrobiło się jasno i zobaczyłam oddalającą się sylwetkę. Już nie kropiło, to była prawdziwa ulewa. Po moich policzkach płynęły łzy i krople deszczu.
- Jaehyo! Jaehyo! – wołałam nieprzytomnego.
Nie mogłam znaleźć w torebce telefonu, więc wysypałam wszystko. Wino się rozbiło. Zadzwoniłam po pogotowie, a kiedy zapytali mnie, gdzie jestem, odpowiedziałam, że na wiadukcie w Sabuk. Nie wiedziałam jak nazywa się to miejsce, choć wydawało mi się, że wcześniej pamiętałam nazwę ulicy. Nachyliłam się nad Jaehyo i drżącymi dłońmi  sprawdziłam mu puls. Nic nie wyczułam. Nic! Jaehyo nie żył. Reanimowałam go do czasu przyjazdu karetki. Tak, jak nauczyli mnie w szkole: 30 ucisków, 2 wdechy.


OD AUTORKI:

Trochę tragicznie się zrobiło, no ale musi zacząć się dziać^^ Następny rozdział będzie o U-Kwonie :) A póki co wstawiam zdjęcie Chorong:


Park Chorong:

17/06/2015

blue lagoon (rozdział 24)

                - Seunghyun! – krzyczy Jyuni, waląc pięściami w drzwi łazienki – długo jeszcze będziesz się kąpać?
- Tak, dopiero zacząłem.
- Ale mi się chce siku!
- No przecież sikałaś przed chwilą!
- I co z tego? Znowu mi się chce.
- To na pewno z nerwów.
- No tak, nie codziennie idzie się na rozmowę kwalifikacyjną. Wpuścisz mnie, czy mam sikać w gacie?
- Właź.

***

                - Zabieraj ode mnie te mokre łapy! – z łazienki rozlega się krzyk Jyuni.
- Czy ci zboczeńcy właśnie robią to pod prysznicem? – zastanawia się Jiyong.
Hayi siedzi na walizce, a on pomaga jej ją zapiąć. Bez skutku.
- Nie no, nie zmieszczę wszystkiego!
- Przełóż coś do mojej – proponuje Jiyong.
Hayi patrzy na jego walizkę z napisem "I♥ sex”.
- Nigdy! I kto tu jest zboczeńcem…
Jiyong tłumaczy z nadąsaną miną:
- Była najtańsza… z promocji.
- To prawda! – wtrąca Seunghyun.
Zjawia się w pokoju ubrany w dżinsy i luźną koszulkę, z mokrymi włosami. To on towarzyszył Jiyongowi w kupowaniu walizki. Dziewczyny w tym czasie oglądały sukienki.
- Pewnie dlatego, że nikt jej nie chciał – stwierdza Hayi.
- Ale to dobra walizka – Jiyong ogląda ją ze wszystkich stron – oryginalna!
- Wstyd się z taką na lotnisku pokazać.
- Wstyd by był, gdybym kupił walizkę z napisem „I hate sex”.
Hayi i Seunghyun wybuchają śmiechem.
- A co tu tak wesoło? – w pokoju zjawia się Jyuni.
- I love sex – odpowiada Seunghyun i klepie dziewczynę w tyłek.
- Ej!
- „Na szczęście”.
- „Na szczęście” to się kopie, a nie klepie.
- Mam cię kopnąć?
- Nie!
Jyuni i Seunghyun ze śmiechem gonią się po mieszkaniu, dopóki ona nie wychodzi na swoją rozmowę kwalifikacyjną. Hayi i Jiyong kończą pakowanie. Wylatują następnego dnia i mają jeszcze sporo spraw do załatwienia. Rozmawiają o Sumin. Hayi opowiada Jiyongowi, że kiedy namawiała ją do odejścia od Hakyeona, tamta bardzo się zdenerwowała. Oboje są zdania, że nie powinna godzić się na takie traktowanie ze strony szefa.
- Pogadam z nią – postanawia Jiyong.
Przerywają pakowanie i jadą do Sumin. Po drodze Hayi pyta swojego chłopaka, dlaczego sprzedał klub i mieszkanie, a samochód sobie zostawił. Jiyong przyznaje, że nie umiał się z nim rozstać. Ona się śmieje.
- Kochasz nie tylko seks, ale i samochody.
- No i ciebie.
Jiyong zjeżdża na pobocze, by objąć dłońmi policzki Hayi, całować ją długo i namiętnie. Rusza z uśmiechem. Był kiedyś z Hakyeonem u Sumin, dlatego zna jej adres. Opowiada o tamtej wizycie. Dziewczyna mieszka w starej kamienicy w jednej z biedniejszych dzielnic miasta. Jednak dzięki pomocy finansowej szefa, jej dwa pokoje, kuchnia oraz łazienka są całkiem ładnie urządzone, o czym Hayi się przekonuje, gdy Sumin otwiera drzwi i zaprasza ich do środka. Wygląda na zaskoczoną. Właśnie myła okna, w ręce trzyma płyn do szyb. Odkłada go i zdejmuje gumowe rękawiczki. Znika na chwilę w łazience. Wraca przebrana i uśmiechnięta. Zastaje Hayi i Jiyonga rozmawiających z jej córką. Sarang częstuje ich ciastkami, a oni ją zagadują.
- Jak ona urosła – zachwyca się Hayi.
- Ile masz lat, księżniczko? – Jiyong zwraca się do Sarang.
Dziewczynka pokazuje na palcach, że trzy. Sumin posyła pytające spojrzenie w stronę gości.
- To wy jesteście razem?
Jiyong obejmuje Hayi ramieniem, ona cmoka go w policzek. Odpowiadają:
- Tak.
- Jutro lecimy do Ameryki i nie planujemy szybkiego powrotu – dodaje on  – chcemy... się z tobą pożegnać… i pogadać.
- No to mnie zaskoczyliście. A Hakyeon wie?
- Wy sobie pogadajcie. Ja obejrzę z Sarang jej zabawki.
Hayi chwyta dziewczynkę za rękę. Idą do drugiego pokoju.
- Nie, nie wie. Z nim się nie chcę pożegnać – odpowiada Jiyong.
- Dlaczego? On za tobą tęskni… Nie odezwałeś się do niego od…
- Od kiedy próbował zgwałcić Hayi i pobił mnie tak, że tydzień bolało. Nienawidzę go.
Sumin siada obok Jiyonga.
- On cię kocha… tylko nie umie tego okazywać.
- A ciebie?
- Słucham?
- Ciebie też kocha, tylko nie umie tego okazywać?
Sumin spuszcza wzrok.
- Jiyong… - w jej głosie słychać prośbę – jeśli chcesz mnie przekonywać, żebym odeszła od Hakyeona, to lepiej sobie idź.
- Sumin! Ok, może wcześniej nie interesowałem się, jak on cię traktuje, ale to nie znaczy, że tego nie zauważałem. Co to za miłość, której nie umie się okazywać? Hakyeon jednego dnia mówi, że cię kocha, a drugiego idziesz do pracy z siniakami na rękach.
- Zwykła sprzeczka… to się czasami zdarza.
- A nie powinno!
- Nie krzycz na mnie…
- Przepraszam, ale Sumin-ah… jesteś młoda, śliczna, zdolna, znalazłabyś sobie inną pracę, faceta, który by cię kochał, którego byś się nie bała, a skakałabyś z radości na jego widok, z którym wychowywałabyś Sarang. Pomyśl o córce. Ona nie chce luksusów, ona chce, żeby jej mama była szczęśliwa.
Sumin ukrywa twarz w dłoniach i zaczyna płakać.
- Ty się zmieniłeś, może i on…
- Nie, on się nie zmieni. Znam go tyle lat. Zawsze lubił… dominować, traktować kobiety jak swoją własność. To się nigdy nie zmieni.
Sumin płacze jeszcze głośniej. Jiyong wyciąga rękę, by pogłaskać dziewczynę po włosach. Ona się odsuwa.
- Nie dotykaj mnie!
- Sumin-ah…
Jiyong źle się czuje z tym, że doprowadził ją do takiego stanu. Siedzi bez ruchu i obserwuje jak płacz wstrząsa drobnym ciałem dziewczyny. Nie może tego znieść. Sięga ze stolika jej telefon.
- Sumin-ah, dodałem do kontaktów swój nowy numer. Pamiętaj, że nieważne o jakiej porze, nieważne gdzie będę, możesz do mnie zadzwonić i ci pomogę.
- Pomyśl, co chcesz, że jestem zwykłą dziwką, NIE ODEJDĘ OD HAKYEONA.
Jiyong nie odpowiada. Gdy wracają Hayi i Sarang, Sumin wyciera ostatnie łzy. „Ona chce, żeby jej mama była szczęśliwa” przypomina sobie, kiedy córka wtula się w nią.
- Ja… mówiłam wiele złych rzeczy o Jiyongu – Sumin zwraca się do Hayi – ale to dobry człowiek. Cieszę się waszym szczęściem – dodaje.
Żegna się z gośćmi i odprowadza ich z Sarang do samochodu. W drodze Hayi i Jiyong rozmawiają o tym, jak im żal Sumin. Szukają pomysłów, co jeszcze mogliby dla niej zrobić. Nie sądzą, by kochała Hakyeona, raczej uzależniła się od niego. Tak bardzo przyzwyczaiła się do ich wspólnego życia, że nie wyobraża sobie innego. Dlatego wszelkie przekonywania, by odeszła od Hakyeona nie dają efektów. Sumin broni go, bo wierzy, że on się zmieni. Hayi i Jiyong zapewniają siebie wzajemnie, że zrobili, co w ich mocy, aby jej pomóc.
                Po powrocie zastają Jyuni i Seunghyuna przy stole w kuchni, śmiejących się nad butelką soju. Jyuni gwałtownie zrywa się z miejsca. Krzyczy, że dostała pracę na okres próbny i rzuca się w objęcia Hayi oraz jej chłopakowi. Seunghyun przynosi dwa dodatkowe kieliszki i napełnia je alkoholem. Wznoszą toast. Jyuni opowiada o swojej rozmowie kwalifikacyjnej, przyszłej pracy, dopóki się nie upija. Wtedy leży z Hayi na podłodze i obie śmieją się ze wszystkiego, co któraś z nich powie. Chłopacy włączają muzykę. Obejmują się i śpiewają do pustych butelek. Po północy Seunghyun zaprowadza Jyuni do pokoju. Hayi jest zbyt pijana, by utrzymać się na nogach. Jiyong zanosi ją do łóżka, a ona zarzuca mu ramiona na szyję, przyciąga go do siebie. Całują się namiętnie i czują coraz większe pożądanie. On wsuwa dłonie za bluzkę dziewczyny, szybkim ruchem ją jej zdejmuje. Pieści piersi Hayi, ssie i lekko przygryza sutki. Ona jest już jedynie w majtkach. Wije się pod jego dotykiem, zaczyna cicho jęczeć. I nagle Jiyong uświadamia sobie, że nie powinni tego robić w taki sposób. Są pijani. Jutro pewnie ona nie będzie niczego pamiętać. Jiyong z trudem odrywa się od Hayi, która nadal rozkosznie jęczy. Idzie do kuchni i wypija szklankę wody. Bierze zimny prysznic, by nieco ochłonąć. Wraca do pokoju, przebiera dziewczynę w piżamę i kładzie się obok. Po chwili oboje zasypiają w swoich objęciach.


OD AUTORKI:

Coś mi takie +18 coraz częściej te rozdziały wychodzą, no cóż, jeszcze trochę takich będzie :D 

Napisałam rozdział o Sumin, bo uświadomiłam sobie, że od 12 rozdziału nic o niej nie było, a nie lubię tak porzucać bohaterów. Pewnie za ileś rozdziałów znów się ona pojawi, bo mam wymyśloną jej historię, która jest jednak nieco rozłożona w czasie. Wiem też, że na dłuższy czas opuściłam Leo, Hyeyoon i Hyuntae, więc informuję, że wracam do Leo w 27 rozdziale, a do tamtej dwójki w 28. Więcej nie zdradzam, bo jestem niedobra :P

No może jeszcze dodam, że 2 rozdział Apeiron wrzucę w tym tygodniu, bo w końcu wymyśliłam co ma się w nim dziać! Będzie o Jaehyo.

14/06/2015

apeiron (rozdział 1)

GŁÓWNI BOHATEROWIE:

Son Naeun

Woo Jiho (Zico)

Lee Taeil 

Lee Minhyuk (B-Bomb)


Ahn Jaehyo

Kim Yukwon (U-Kwon)

Park Kyung

Pyo Jihoon (P.O)

***

Little skinny girl


B-BOMB

                Miałem dziś masakryczny sen. Śniło mi się, że stoję w ogrodzie mojej babci zwrócony twarzą do płotu sąsiadów. Jest słoneczny, upalny, letni dzień. Pogoda cud miód malina. Nade mną przelatuje samolot, zwykły, pasażerski. Przyglądam się jego kształtom, aż tu nagle bang! Maszyna eksploduje. Palące się odłamki samolotu spadają do ogrodu mojej babci, prosto na mnie, wypalają mi skórę. To wszystko dzieje się przy akompaniamencie muzyki. Nie techno-rąbanki, jaka kojarzy mi się właśnie z takim upalnym, letnim dniem, a… opery!
Obudziłem się w swoim łóżku, w mieszkaniu na dwunastym piętrze, w odrapanym wieżowcu w Sabuk. I nadal słyszałem operę. To facet mojej matki, jak co dzień rano, pił kawę przy, nadawanej przez radiową jedynkę, audycji kulturalnej. Ja natomiast postanowiłem wykazać się brakiem kultury. Wstałem. Włożyłem na siebie pierwsze-lepsze szorty, koszulkę (spałem nago) i poszedłem do kuchni. Facet mojej matki zmierzył mnie zirytowanym wzrokiem. Nie przypuszczał, że ja dopiero zamierzałem go zirytować! Nienawidziliśmy się. Nie jawnie, w ukryciu. Przy mojej matce dogadywaliśmy się. Obaj nie chcieliśmy dokładać jej zmartwień. Wiedzieliśmy jak cierpiała, gdy mój ojciec zdradził ją… nie, nie z młodszą od siebie pindeczką, ze starszym od siebie… kolesiem!
Jungwoo – facet mojej matki, zupełnie zwyczajny typ – dopijał resztki kawy, ciągle nie podejrzewając niczego. Jedną ręką otworzyłem okno, drugą chwyciłem odbiornik radiowy i wyrzuciłem go, tak, z dwunastego piętra.
- Przez twoje pieprzone radio mam koszmary! – darłem się.
Pokłóciliśmy się, to było nieuniknione. Może nawet byśmy się pobili, ale do kuchni wpadła matka i kazała nam przestać.
- Wyrzucił przez okno moje radio! – oskarżał mnie Jungwoo.
Matka jak zwykle stanęła po stronie swego faceta, a w moim kierunku posypały się epitety: leń, nierób, darmozjad. Wybiegłem z mieszkania, trzaskając drzwiami. Nie dlatego, że poczułem się urażony. Nie przejmuję się opiniami innych. Ja nie życzę sobie, by ktokolwiek obrażał mnie w moim własnym domu. Załatwiłem kilka spraw na mieście. Spotkałem się z Jaehyo i poszliśmy na piwo. Mówił mi, że dziś przyjeżdża jego laska. Chciał dla niej przygotować kolację, romantyk. Zmył się wcześnie. Wróciłem do domu. Nie było ani matki, ani jej fagasa. Ach tak, przypomniałem sobie, że mieli jechać na weekend do znajomych nad morze i prosili, bym zajął się swoją szesnastoletnią „siostrą”. No właśnie, moja „siostra”, córka Jungwoo – Naeun, czekała na mnie w pokoju dziennym, ze sporych rozmiarów kartonem.
- Paczka do ciebie – poinformowała mnie – kurier przyniósł.
Raz. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć – tyle słów wypowiedziała Naeun, która zazwyczaj do nikogo się nie odzywała, całymi dniami siedziała zamknięta w swoim pokoju, pisała coś (chyba wiersze?) i z nikim się nie spotykała.
- Naeun-ah! Ty umiesz mówić! – zawołałem.
Zbyła mój komentarz milczeniem. Dodałem:
- Ja niczego nie zamawiałem.
Przyjrzałem się paczce. Było na niej napisane moje nazwisko, imię i adres. Postanowiłem ją otworzyć. Naeun usiadła na stole i przyglądała się, jak rozpakowywałem sztuczne waginy, cycki, gumowe lale do nadmuchania i do… wiadomo. Szczerze mówiąc, wolę to wszystko w naturze, niż w postaci gadżetów erotycznych. Chyba tylko obecność Naeun w takiej chwili spowodowała, że się podnieciłem. Zaskoczony wyraz twarzy szesnastolatki sprawił, że poczułem się jakoś głupio.
- Ja tego nie zamawiałem – powiedziałem szczerze.
Naeun jedynie wzruszyła ramionami. I nabrałem podejrzeń.
- Ty to dla mnie zamówiłaś?
- A po co?
- Nie wiem. Jak nie ty, to może twój ojciec.
- Nie mów mi o moim ojcu – odpowiedziała Naeun i wyglądała na wkurzoną.
Pomyślałem, że jest naprawdę ładna.
- Dlaczego? Nie żebym chciał o nim mówić… ale wydawało mi się, że się dogadujecie.
- Dziś jest rocznica śmierci mojej mamy. A on zamiast to uszanować, jedzie sobie do znajomych z twoją – w głosie Naeun nie słyszałem wyrzutu, tylko rezygnację i smutek.
Powiedziała, co myślała i zaraz się rozpłakała. Cholera. Jednego dnia zawsze cicha i spokojna Naeun nauczyła się mówić i płakać! Uszczypnąłem ją lekko w udo. Zaczęła wyć jeszcze głośniej.
- Son Naeun – powiedziałem.
Nie zareagowała.
- Son Naeun! – powtórzyłem stanowczo.
- Co?
- No weź… nie rycz.
Uspokoiła się na chwilę i znów zalała się łzami. Wtedy ją przytuliłem. Tak po prostu. Wydawała mi się taka drobna. Przywarła do mnie całym ciałem. Musiała czuć moją erekcję, ale to jej nie wystraszyło.
- Minhyuk – szepnęła mi na ucho, co brzmiało jak zachęta.
Pocałowałem ją. Delikatnie. Rozchyliła wargi i zacząłem coraz intensywniej wpijać się w jej usta. Nasze języki walczyły o dominację. Po chwili całowaliśmy się namiętnie, jakbyśmy chcieli się wzajemnie pożreć. Zatapiała dłonie w moich włosach. Położyłem ją na stole. Nie przestawałem jej całować, dotykałem jej całej. Jęczała mi w usta. Doprowadzała mnie tym do szaleństwa. Jakieś sztuczne cycki znalazły się pod jej plecami, odrzuciła je. Poprosiła:
- Zanieś mnie do łóżka.
Zapytałem:
- Którego?
Nie odpowiedziała. Zrozumiałem, że jej to obojętne. I wybrałem swoje.


NAEUN

                Zrobiłam to. Kochałam się z Minhyukiem. Był delikatny. Dosyć. Wyczułam, że ma w tej dziedzinie doświadczenie. Ja go nie miałam. Minhyuk mną pokierował, pozwoliłam mu na to. Był słodki. Co chwilę pytał, czy wszystko ok. Kiwałam głową, że tak. Chociaż wolałabym, żeby tyle nie mówił. Najlepiej, żeby zamilkł. To nie tak, że nie lubię słów. Lubię je - na papierze. Nie kochaliśmy się długo. Szybko doszedł. Ja nie doszłam w ogóle. Obiecał mi, że będę miała orgazm następnym razem. Skąd ta pewność, że oddam mu się następny raz?! Nie skomentowałam. Minhyuk śmiał się, że chyba znowu nie umiem mówić. Dodał, że mu to nie przeszkadza, bylebym więcej nie płakała. Zabrzmiało uroczo. Wstał i wyrzucił zużytą prezerwatywę. Rozglądałam się. Moje rzeczy leżały rozrzucone po całym pokoju. Wszystkie, oprócz frotki, którą nosiłam na lewym nadgarstku i nigdy jej nie zdejmowałam. Kryła tajemnicę, jaką nie chciałam dzielić się z nikim, nawet z Minhyukiem. Wrócił do łóżka. Powiedział mi:
- Jesteś wspaniała.
- Gdybyś wiedział jaka jestem naprawdę, znienawidziłbyś mnie.
Znalazłam się w jego objęciach.
- Nie – zapewnił – nigdy cię nie znienawidzę, kocham cię.
- Ja ciebie też, oppa.
Promienie zachodzącego słońca padały na nasze nagie ciała. Zapadliśmy w sen.


B-BOMB

                Nie miałem koszmarów. W ogóle nic mi się nie śniło. Rano obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Myślałem, że ktoś wreszcie się znudzi i przestanie dzwonić. Myliłem się. W moim pokoju leżały ciuchy Naeun, ale jej nigdzie nie było. Szum wody dobiegający z łazienki oznaczał, że brała kąpiel. Ktoś znów nacisnął dzwonek. Poszedłem otworzyć z postanowieniem, że zabiję intruza. W drzwiach stał U-Kwon.
- Niektórzy jeszcze śpią – wygarnąłem mu.
Oparł się łokciem o futrynę i westchnął.
- A niektórzy jeszcze nie. Dawaj paczkę.
- Paczkę? Ty ją dla mnie zamówiłeś?
- Nie, nie dla ciebie. Dla brata, ma dziś wieczór kawalerski.
- To czemu przyszła do mnie, na moje nazwisko?
- Bo u ciebie w chacie zawsze ktoś jest, a ja musiałem wyjechać z Zico do Seulu, zrobić rozeznanie w terenie. Szykujemy się do kolejnej akcji, tym razem zapowiada się coś naprawdę grubego. Bądź gotowy na ryzyko.
- Zawsze jestem.
Poszliśmy do pokoju dziennego. U-Kwon zobaczył rozpakowane gadżety erotyczne i zaczęliśmy wrzucać je do kartonu.
- Widzę, że już zrobiłeś z nich użytek – skomentował.
- Spierdalaj.
Skierował się z paczką do drzwi wyjściowych i właśnie wtedy wpadła na niego, owinięta jedynie w ręcznik, Naeun.
- Hej – przywitał się U-Kwon.
Naeun nie odpowiedziała. Ale spojrzała na niego w taki sposób, że miałem ochotę zabić ich oboje.


OD AUTORKI:

Tak mi to wyszło. Nie wiem, kiedy następny rozdział, a nawet z czyjej perspektywy on będzie, zastanawiam się nad U-kwonem, Jaehyo, P.O. Ktoś ma jakieś konkretne życzenia?

 A w środę 24 rozdział Blue Lagoon:)

13/06/2015

OGŁOSZENIE

Drodzy czytelnicy,

zacznę od najważniejszego: postanowiłam pisać równocześnie drugie opowiadanie.
Zrobiłam sobie rozpiskę zaplanowanych rozdziałów BLUE LAGOON i wyszło ich jeszcze naprawdę dużo. Wstawiam rozdział raz w tygodniu (wydaje mi się, że to nie często), dlatego napisałam sporo rozdziałów naprzód i mam zbyt wiele wolnego czasu, by nie pisać jeszcze czegoś równocześnie.

Dalsze rozdziały BLUE LAGOON będą się pojawiały regularnie, raz w tygodniu, w środy, wszystko bez zmian.
Natomiast rozdziały nowego opowiadania będą się pojawiały nieregularnie - gdy coś napiszę, a chcę pisać, nie trzymając się żadnych konkretnych terminów. Zwłaszcza, że trochę z tym opowiadaniem eksperymentuję i improwizuję (zaczynam pisać, mając wymyślone jedynie fragmenty).

Tytuł nowego opowiadania to APEIRON. Głównymi bohaterami będą członkowie Block B. Gatunek to: komedia, dramat, z elementami akcji i absurdu.
Będę je pisać z perspektywy bohaterów.
Tyle mogę powiedzieć, bo naprawdę nie wiem, co z tego wyjdzie. Pisanie takiego gatunku i w takiej formie to dla mnie nowość, ale właśnie czegoś nowego chcę spróbować. Mam napisany 1 rozdział i myślę, że wstawię go jeszcze dziś, albo jutro.

Pozdrawiam :)

Ann Flo

10/06/2015

blue lagoon (rozdział 23)

                Jiyong leży na łóżku, na brzuchu, z telefonem w ręce. Pisze wiadomość. Hayi siada na nim okrakiem. Wkłada dłonie za koszulkę chłopaka. Masuje mu plecy.
- To łaskocze! – krzyczy on, gdy Hayi wsuwa dłonie pod jego pachy.
- Kwon Jiyong! Ja jestem zazdrosna! Zdradzasz mnie z telefonem. Kto tak do ciebie pisze?
- Moja terapeutka.
- Yhm… jaka ona jest, ta twoja terapeutka?
- Nazywa się Kim Yoona. Ma około czterdziestu lat. Jest… bardzo wyrozumiała… spokojna, ale stanowcza. Jest naprawdę ok. I chciałaby cię poznać.
Hayi przytula się do pleców chłopaka. Całuje go w kark.
- Ja też chciałabym ją poznać, skoro mówisz na jej temat tyle dobrego.
- Jutro mam wizytę – informuje Jiyong – napiszę pani Kim, że będę z tobą.
- Ok.
Hayi znów wsuwa dłonie pod jego pachy.
- I zemszczę się za to łaskotanie! – dodaje on.
Odkłada telefon. Zrzuca z siebie Hayi. Obejmuje jej nogi swoimi, by nie uciekła i zaczyna ją łaskotać. Dotyka jej szyi, piersi, brzucha, ale ona wie, że to tylko zabawa. Śmieje się i wygina pod leżącym na niej chłopakiem. Prosi, by przestał. On już jej nie łaskocze. Splata ze sobą ich dłonie i przytrzymuje za głową dziewczyny. Hayi wyznaje:
- Kocham cię, oppa.
- Ja ciebie też kocham.
Jiyong pochyla się nad Hayi i składa na jej ustach delikatny pocałunek.

***

                Pani Kim serdecznie wita się z Hayi, a następnie obejmuje Jiyonga, z czułością, po matczynemu.
- Zapraszam, kochani.
Zaprowadza ich do salonu, który prezentuje się równie gustownie, co całe mieszkanie. Umeblowany w antycznym stylu, z obrazami na ścianach, przedstawiającymi w większości spokojne krajobrazy, z mnóstwem kwiatów, nadających pokojowi przytulny wygląd. To wszystko wymagało z pewnością wysokich kosztów. Jednak Kim Yoona jest dobrym psychiatrą z latami praktyki i zarabia wystarczająco, żeby od czasu do czasu pozwolić sobie na dodatkowe wydatki, nie tylko dla upiększania domu, ale i siebie. Dopasowana fryzura, starannie pomalowane paznokcie i eleganckie ubrania dodają jej uroku.
- Czego się napijecie? – pyta pani Kim.
- Dla mnie mocna kawa z łyżeczką cukru i bez mleka – odpowiada Hayi.
Jiyong dodaje:
- A dla mnie z mlekiem.
Po chwili pani Kim przynosi na tacy trzy ozdobne filiżanki, dwie z kawą dla gości i jedną z zieloną, liściastą herbatą dla siebie. Piją i rozmawiają o aktualnych sprawach. Hayi i Jiyong opowiadają o zarezerwowanym locie do Los Angeles i planach odnalezienia matki chłopaka. Pani Kim prosi go, by obejrzał w ogrodzie jej nowe iglaki, bo chce porozmawiać z dziewczyną na osobności.
- Będziecie mnie obgadywać – buntuje się Jiyong.
Pani Kim się śmieje.
- Do ogrodu! – wygania go, a gdy on znika, zwraca się do Hayi – ty wymyśliłaś lot do Ameryki?
- Tak.
- Wspaniale. Jiyongowi brakuje matki. Nie mówi o tym, ale ja to wiem. Gdy zgłosił się na odwyk, był w depresji, bardzo źle zniósł spędzone na leczeniu miesiące. Miał stany lękowe, napady histerii… W takich sytuacjach większość pacjentów uspokaja się dopiero po lekach. Jiyongowi wystarczyło, że go przytulałam. Opowiedział mi o swoim dzieciństwie. Zrozumiałam, że on obwinia się o wszystko, co się wydarzyło. „Inne dzieci miały szczęśliwe rodziny, a ja nie, to znaczy, że ze mną było coś nie tak”, zwierzał mi się. Tłumaczyłam mu, że się myli. Dzieci nigdy nie są winne, że rodzice je opuszczają albo biją. Ale to tylko słowa. Jiyong potrzebuje wiele miłości, by w nie wierzyć. Wiem, że ty mu ją dasz. Kochacie się i wspieracie siebie wzajemnie. „Hayi to anioł, który mnie uratował”, tak mi napisał o tobie. Jednak, by był w pełni szczęśliwy, musi zaakceptować swoją przeszłość. Dlatego myślę, że lot do Ameryki to wspaniały pomysł. I cieszę się, że lecisz tam z nim. Nie powinien być sam w takich trudnych dla niego momentach. Nie wiadomo, czy uda wam się odnaleźć jego matkę, a jeśli tak, jak ona zareaguje… Jiyong będzie wtedy jeszcze bardziej potrzebował twojej miłości i wsparcia.
- Tak…
Hayi nie wie, co odpowiedzieć. Ma łzy w oczach. Jiyong nie rozmawiał z nią o odwyku, o tym, że cierpiał aż tak. Czym sobie na to zasłużył?
- Ja będę go kochała, będę go wspierała – zapewnia Hayi.
- Wierzę ci. Oboje jesteście wyjątkowo wrażliwi, więc doskonale się rozumiecie. On wiele o tobie opowiadał. Zadręczał się, bo bardzo cię skrzywdził… Wydaje mi się, że odzyskał wiarę w ludzi, kiedy mu wybaczyłaś. Po raz pierwszy widzę w nim tyle chęci do życia. Jak gdyby dzięki tobie był innym człowiekiem. Dziękuję ci za to.
- Ja też dziękuję… że pani szczerze się o niego troszczy.
Obie się uśmiechają.
- Jiyong! – woła go Kim Yoona.
Chłopak zjawia się zadziwiająco szybko.
- Piękne iglaki, takie dorodne!
- Jaki to gatunek? – sprawdza go terapeutka.
- No… nie znam się na iglakach, ale naprawdę dorodne!
- Nie wymyślaj, i tak wiem, że stałeś za drzwiami i podsłuchiwałeś.
- A pani mnie obgadywała!
Przekomarzają się i żartują, a w końcu długo się żegnają. Hayi uświadamia sobie, że Kim Yoona jest kimś ważnym dla Jiyonga. I nie dziwi mu się, bo szczerze ją polubiła. W drodze oboje wymieniają się wrażeniami z wizyty. Gdy parkują przed blokiem, zauważają, że Seunghyun gra w piłkę z Sawoo. Chłopiec biegnie do Hayi.
- Co ty tu robisz? – pyta ona.
- Wpadłem do hyunga zagrać mecz!
- A nie do mnie?
- Do ciebie też – Sawoo się uśmiecha  - ale do niego nie – dodaje, wskazując Jiyonga – nie lubię go. Przez niego się wyprowadziłaś.
- Ej, nie chciałem, żeby Hayi kłóciła się z rodzicami. Mam nadzieję, że szybko się z nimi pogodzi – tłumaczy Jiyong, kucając przy Sawoo – wyprowadziła się, bo jest już dorosła. Ty też kiedyś wyprowadzisz się od rodziców i zamieszkasz z fajną dziewczyną, co nie?
- No…
- Zgoda?
- Zgoda.
- High five, bro!
- Hyung, a grasz w piłkę? Bo Seunghyun hyung wygrywa…
- Ok.
- Ja też chcę kogoś do drużyny! – oburza się Seunghyun – Hayi!
- Co? Ja?! Nie!
Hayi odmawia, więc on krzyczy:
- Hyun Jyuni!
Ona wychyla się z okna.
- Czego?!
- Zagraj ze mną w drużynie!
- A jak nie zagram, to co? Będę spać w pokoju Hyeyoon?
- Nie, bo zajęty! Będziesz spać na podłodze!
- Ok, zaraz zejdę, tylko włosy zwiążę!
Po chwili Jyuni zjawia się na dworze. Gra z Seunghyunem przeciwko Jiyongowi i Sawoo. Hayi bawi się w komentatora. Siada na oparciu ławki, wyjmuje z torebki telefon i włącza opcję nagrywania.
- Największe sportowe emocje na żywo ze stadionu w Seulu!
Śmieje się do kamery. Nagrywa mecz i komentuje:
- Zawodnik Choi przy piłce! Czy będzie gol? Zawodnik Kwon broni bramkę! Zawodnik Kwon faulowany! Seunghyun, opanuj się! Zawodnik Choi, czerwona kartka!!!

***

                Seunghyun siedzi przy stole w kuchni i je kanapki. Gdy zjawia się Jiyong, zagaduje go:
- Kto cię bił?
- Co?
- Hayi mówiła, że mam cię nie bić, bo w dzieciństwie wystarczająco oberwałeś. Kto cię bił?
- A, ojciec.
- Często?
Jiyong siada obok Seunghyuna i częstuje się kanapkami.
- Jak wydawał wszystko na chlanie i nie starczało na jedzenie. Często – chłopak na chwilę zawiesza głos, ale zaraz kontynuuje – nieważne, czy w dzień, czy w nocy, bił mnie czym popadło i gdzie popadło.
- O fuck…
- No. To chciałeś usłyszeć?
- Nie… serio, przykro mi, hyung.
Jiyong nie odpowiada. Siedzą w milczeniu, aż Seunghyun się odzywa:
- Nigdy się nie broniłeś?
- Nie. Jak się broniłem, to tylko lał mnie mocniej.
- Dlatego mi nie oddałeś, kiedy cię uderzyłem. Nie umiesz się bić, hyung.
- I co z tego?
- Ja jestem w tym dobry.
- No nie zaprzeczę…
- Sorry za tamto.
- Naucz mnie.
- Czego?
- Bić się.
- O… ok.
Wstają od stołu. Seunghyun tłumaczy Jiyongowi, że najważniejsza jest odpowiednia postawa, pokazująca pewność siebie, a ukrywająca strach. Uczy go unikać ciosów i wykorzystywać nieuwagę przeciwnika, aby je zadawać. Ćwiczą w praktyce. Jiyong próbuje uderzyć Seunghyuna, ale on chwyta go za rękę. Po krótkiej szarpaninie oboje ze śmiechem lądują na podłodze. Hayi cieszy się, że tych dwoje wreszcie się dogadało. Skacze na nich, a następnie to samo robi Jyuni. I tak leżą wszyscy na sobie na podłodze w kuchni.


OD AUTORKI:

Nie miałam pomysłu na mądre zakończenie rozdziału, więc napisałam głupie xD (chyba "we like 2 party". TOP gwałcący dmuchaną orkę w 2:10 minucie i GD w 2:14 - siusiu?- tak na mnie wpłynęło!) Apropo: rozdział z dedykacją dla M.J, która obejrzała MV i napisała mi sms, co się w nim dzieje, bo byłam niestety bez internetu.

W następnym rozdziale Hayi i Jiyong też wybiorą się do kogoś z wizytą, ale nie zdradzę do kogo, taka jestem niedobra i ogólnie będzie trochę o... seksie:)

Dziękuję wszystkim czytającym, komentującym, to wielka motywacja dla mnie:)

03/06/2015

blue lagoon (rozdział 22)

                Hayi nie powstrzymuje łez, kiedy na dworze wtula się w Jiyonga i krzyczy:
- Nienawidzę ich! Nienawidzę! 
- Ciii…. Nie płacz, bo też się rozpłaczę.
- Oppa, przepraszam za te wszystkie okropne rzeczy, które ci powiedzieli.
- Nie ty powinnaś przepraszać. Poza tym mówili prawdę, bolesną, ale prawdę.
- Bardzo się na nich zawiodłam.
- Wiem, ale to nie powód, by ich nienawidzić. Lee Hayi, nie chcę, żebyś przeze mnie kłóciła się z rodzicami i płakała…
- Już, już mi lepiej – zapewnia ona i szybko wyciera łzy.
- Ale co teraz? – martwi się Jiyong.
- Zamieszkamy u Seunghyuna, mojego przyjaciela – postanawia Hayi.
- Tego z niebieskimi włosami?
- Już ma ciemne.
Jiyong przypomina sobie jak poznał Seunghyuna w Blue Lagoon po debiutanckim występie Hayi i wydawało mu się, że chłopak nie jest do niego przyjaźnie nastawiony.
- On mnie nienawidzi.
- Nie bardziej, niż moi rodzice.
- Masz rację, gorzej być nie może.
Chociaż jeszcze przed chwilą Hayi płakała i Jiyong także miał łzy w oczach, oboje się teraz śmieją. Ruszają w stronę przystanku autobusowego. Rozmawiają o tym jacy są niewyspani i głodni po nocy spędzonej poza domem. Wymieniają, co najchętniej by zjedli. Wstępują do sklepu i Hayi kupuje dla nich batony, chipsy oraz butelkę wody. Niesie zakupy, a Jiyong ciągnie jej walizkę. Na przystanku zabierają się za jedzenie i kończą w autobusie. Kilkanaście minut później dzwonią do drzwi mieszkania Seunghyuna.
- O kurwa – klnie chłopak na ich widok.
Dodaje jeszcze kilka wulgarnych słów, gdy zauważa walizkę i stwierdza, że zapowiada się dłuższa wizyta. Ale czyja? Jej? Jego? Wspólna? Zaprasza Hayi i Jiyonga do mieszkania. Siada z nimi przy stole w kuchni, częstuje śniadaniem i gorącą kawą. A oni opowiadają o wydarzeniach poprzedniego dnia, o reakcji państwa Lee na ich związek, o planowanym wylocie do Ameryki.
- Więc chcecie u mnie mieszkać do tego czasu? – upewnia się Seunghyun.
Hayi i Jiyong kiwają potakująco głowami.
- Naprawdę… nie mamy dokąd iść – dodaje dziewczyna.
- Nie no, spoko… Pokój Hyeyoon jest wolny – stwierdza Seunghyun – chcecie spać razem, czy osobno?
Hayi i Jiyong wymieniają porozumiewawcze uśmiechy i odpowiadają zgodnie:
- Razem.
Ubierają sobie pościel w pokoju Hyeyoon, kiedy rozlega się dzwonek do drzwi, a zaraz potem głos Jyuni:
- Chcę się pogodzić.
Dziewczyna obejmuje Seunghyuna, zbliża usta do jego ust, żeby je złączyć w namiętnym pocałunku, ale on szepcze jej do ucha:
- Mamy gości…
- Co? Jakich gości?!
- Niezapowiedzianych. Są w pokoju Hyeyoon.
Jyuni kieruje tam swoje kroki. Zastaje Hayi z Jiyongiem leżących na podłodze, zaplątanych w kołdrę i śmiejących się.
- A co wy tu robicie?
- My się kochamy! – odpowiada Hayi i cmoka Jiyonga w policzek.
- To akurat widzę, ale… dlaczego tu?!
 Oboje wyplątują się z kołdry i opowiadają Jyuni to wszystko, co wcześniej opowiedzieli Seunghyunowi.
- Pozwolił nam u siebie zamieszkać do czasu wyjazdu do Ameryki – podsumowuje Hayi – mam nadzieję, że nie jesteś zła?
- Nie, tylko zaskoczona…
I oni są zaskoczeni. Wciąż nie mogą uwierzyć, że odnaleźli siebie nawzajem i planują wspólną przyszłość. Po południu siadają razem przy komputerze. Rezerwują lot do Los Angeles na koniec września i pobyt w najtańszym hotelu na obrzeżach miasta. „Na miesiąc, a w razie czego, zostaniemy dłużej” decydują.
W tym czasie Jyuni zaczyna przygotowywać obiad i z przykrością stwierdza, że w lodówce nie ma niczego, oprócz zgniłej sałaty. Robi listę potrzebnych produktów i wysyła swojego chłopaka na zakupy.
- Hyung, idziesz ze mną? – pyta Seunghyun – pomógłbyś z zakupami, bo sporo tego będzie.
- Ok – zgadza się Jiyong.
Ubiera buty i wychodzi z Seunghyunem, który, gdy tylko znajdują się na dworze, zagaduje:
- Wiesz, że nie chodzi o pomoc z zakupami?
- Wiem.
- Skoro Hayi ci wybaczyła, to spoko. Nie będę ci wypominać ile przez ciebie cierpiała, bo pewnie wszystko sobie wyjaśniliście. Ale… – Seunghyun opowiada, jak Hayi okłamała rodziców, że z nim spała i w efekcie jej ojciec go uderzył - oberwało mi się z twojej winy.
- Sorry…
Seunghyun podnosi pięść i uderza Jiyonga w twarz, tak, że chłopak się przewraca.
- Sorry, zasłużyłeś.
Po tych słowach rusza przed siebie. Jiyong wstaje i myśli, żeby nie iść z nim dalej, ale nie chce tłumaczyć Hayi, dlaczego wrócił wcześniej. Rozmasowuje obolały policzek. Seunghyun celował w oko, ale trafił nieco niżej. Jiyong szybszym krokiem rusza za nim, a kiedy go dogania, więcej się do siebie nie odzywają. Podczas zakupów rozmawiają tylko tyle, ile to konieczne. Seunghyun czyta z listy wypisane przez Jyuni produkty. Jiyong szuka ich i wkłada do koszyka. Czuje się jak służący. Ma ochotę przestać posłusznie wykonywać polecenia i wykrzyczeć, co o tym wszystkim myśli. Nie chce jednak stracić dachu nad głową. Pociesza go perspektywa wylotu do Ameryki, chociaż nadal nie mają z Hayi planu, co zrobią, gdy wrócą. Oby nie musieli znów zamieszkać u Seunghyuna. Jiyong ma ochotę przypomnieć mu, że jest od niego starszy i choćby z tego względu zasługuje na szacunek. Ale w milczeniu płacą i zanoszą zakupy do domu. Hayi z troską dotyka czerwony ślad na policzku Jiyonga.
- Co ci się stało?
Nie doczekuje się odpowiedzi. Przenosi wzrok na drugiego z nich i krzyczy:
- Seunghyun!
- Zasłużył.
- Czym?!
- Hayi, to nic takiego – uspokaja ją Jiyong.
Jyuni ciągnie go do kuchni. Siada z nim przy stole i zapewnia:
- Nie będę cię bić, chcę tylko pogadać.
- Uff…
- Krótko, zwięźle i na temat – zaczyna Jyuni – pominę te wszystkie wstępy, że Hayi jest moją kuzynką i najlepszą przyjaciółką, dlatego bardzo się o nią martwię. Chcę ci tylko uświadomić, jak wiele dla niej znaczysz. Kiedy myślała, że nie żyjesz, wydawała się taka smutna, nie śpiewała, słuchała dziwnych piosenek o huśtaniu się na żyrandolu, upijała się... Kwon Jiyong, proszę cię, spraw, żeby moja kuzynka była szczęśliwa. Tylko ty to potrafisz. Nie zawiedź jej, nie zawiedź mnie.
- I’ll try my best – odpowiada z uśmiechem Jiyong – na niczym tak mi nie zależy, jak na tym, by Hayi była szczęśliwa.
- No, w porządku. A gotować umiesz?
- Umiem. Pomóc ci przy obiedzie?
- Nie, dziś ja gotuję, jutro ty – postanawia Jyuni – na przykład krewetki z ryżem i warzywami. I przypomnij Hayi, co się dodaje do sosu, bo żaliła się, że zapomniała.
Kiedy chłopak wychodzi z kuchni, ona przygotowuje kurczaka z tofu. Wszyscy zjadają ze smakiem. Po obiedzie Jyuni i Seunghyun zamykają się w ich pokoju i rozmawiają o wczorajszej kłótni. Hayi i Jiyong zamykają się w pokoju Hyeyoon i dyskutują o wyjeździe do Ameryki. Mają wrażenie, że odkąd zjechali z wieży telewizyjnej, nie myślą racjonalnie, działają pod wpływem euforii. Ustalają kolejne szczegóły i są coraz bardziej niecierpliwi. Hayi wcześnie bierze prysznic i kładzie się do łóżka. Następnie kąpie się Jiyong. Ubrany w dres Seunghyuna, wsuwa się pod kołdrę obok dziewczyny. Ona wtula się w niego.
- Hayi… dlaczego nic mi nie powiedziałaś… jak myślałaś… że jesteś w ciąży?
- Skąd o tym wiesz?
- Choi był tak miły...
- Dlatego cię uderzył?
- No. „Bo wtedy oberwał z mojej winy” – Jiyong rysuje palcami w powietrzu niewidzialny cudzysłów.
- To prawda – przyznaje Hayi – mimo wszystko nie powinien cię bić… a ty nie powinieneś bić Hary…
- Wiem. Cholernie źle się czuję z tym, że ją uderzyłem. Ale… okropnie mnie rozczarowała. Przez cały czas widziała, że cierpię i nie przestawała kłamać. Okazała się zwykłą egoistką. Powtarzała, że mnie kocha, ale nie kochała. Gdyby kochała, nie pozwoliłaby mi tak cierpieć. Czy miłość to nie pragnienie wzajemnego szczęścia? Hara chciała, żebym był szczęśliwy… z nią… albo w ogóle. Jednak zrobiła dla mnie wiele dobrego. Nie odeszła, gdy potrzebowałem wsparcia. No i gdy myślałem, że kogoś zabiłem… Chciała wziąć winę na siebie, by mnie ratować przed więzieniem. Powinienem być jej choć trochę wdzięczny, ale po wszystkim, czego się o niej dowiedziałem, nie potrafię. Nie mam ochoty jej widzieć, ale muszę jechać po swoje rzeczy. Nie mogę w nieskończoność pożyczać ciuchów od Seunghyuna.
Hayi odpowiada, że ona chętnie by mu pożyczyła swoje, ale raczej nie zmieściłby się w nie. Proponuje, że pojedzie z nim do Hary.
- Nie. Spakuję się szybko, przeproszę, że ją uderzyłem. I tyle.
- Masz rację, to sprawa między wami.
Długo jeszcze rozmawiają, aż ogarnia ich senność. Jiyong obejmuje Hayi od tyłu, splata dłonie z jej dłońmi. Ukojeni wzajemnym ciepłem, prawie zasypiają, gdy w pokoju obok rozlegają się wyjątkowo głośne jęki.
- Wczoraj się pokłócili? – pyta Jiyong – chyba się właśnie godzą.
- Udawaj, że tego nie słyszysz – odpowiada Hayi.
Jyuni i Seunghyun na chwilę się uspokajają, a zaraz znów rozlegają się ich jęki i skrzypienie łóżka.
- Jak mam udawać, że tego nie słyszę? 
- To chociaż nie komentuj…
- Trudno stwierdzić, kto jęczy głośniej... - śmieje się Jiyong - to normalnie dźwięki porno są!
- Ji!
- Ok, już się zamykam.
Ale nie powstrzymuje śmiechu.
- Ji, jesteś zboczony.
- Nie.
- Tak.
- Zboczeni to są ci za ścianą.
I oboje się chichoczą. Jiyong mimowolnie zaczyna wyobrażać sobie, że kocha się z Hayi. Jest pewien, że ona, wtulona w niego, czuje jak jego członek twardnieje. To go zawstydza. Gdy kochał się z Hayi, skrzywdził ją. Wybaczyła mu, ale on nie wie, czy kiedyś znów mu zaufa. Nie chce jej do niczego namawiać. Nie wykonuje żadnych ruchów, by nie wystraszyć Hayi. A ona spokojnie zasypia w objęciach ukochanego.
                Rano budzą się w tej samej pozycji, w jakiej zasnęli.
- Lee Hayi, odwróć się, bo chcę cię pocałować - prosi on.
Ona mruczy coś przez sen. Jednak się nie odwraca. Jiyong kładzie się na Hayi i zsuwa z niej po drugiej stronie. Delikatnie całuje ją w czoło. Ona uśmiecha się i otwiera oczy.
- Jak się spało? – pyta.
- Po raz pierwszy od dawna… nic mi się nie śniło. Czy wiesz co to za ulga po nocach pełnych koszmarów? Jakbym do dziś tak naprawdę nigdy nie spał.
- I ja… - zaczyna Hayi – wyspałam się po raz pierwszy od tamtego dnia, kiedy Hara okłamała mnie, że nie żyjesz.
- O nie, Hara… - powtarza Jiyong – przypomniałaś mi, że mam dziś do niej jechać… a było tak pięknie!
Odwleka tę wizytę. Po południu gotuje dla wszystkich obiad – krewetki z ryżem i warzywami. Hayi mu pomaga, podekscytowana skacze dookoła niego, chce się jak najwięcej nauczyć. Jiyong obiecuje zrobić jej przyspieszony kurs gotowania.
Po obiedzie pożycza od Hayi walizkę oraz pieniądze na autobus. Jedzie do Hary z niechęcią i ze strachem przed ich ostatnią konfrontacją. Czuje, że jest winny byłej dziewczynie nie tylko przeprosiny, ale i kilka słów pożegnania. Jednak boi się jej widoku, cierpiącej, zapłakanej. Dziwi się, gdy Hara otwiera mu drzwi ubrana w seksowną, czerwoną sukienkę, starannie umalowana, z lekkim uśmiechem na ustach, który zmienia się w zaskoczenie. Oboje stoją i patrzą sobie wzajemnie w oczy  - prawdziwa próba sił. Kto dłużej wytrzyma to spojrzenie? Jiyong.
- Ach, to ty! – odzywa się Hara w taki sposób, jakby wypowiedzenie tych słów sprawiało jej wiele trudności, albo nawet bólu i wbija wzrok w walizkę.
Jiyong chce ją zapytać, czy czeka na kogoś, ale rezygnuje, gdy ona odwraca się i znika w jednym z pokoi. Właściwie, on już zna odpowiedź. Wie, że Hara nie chodzi po domu ubrana w seksowne sukienki i w pełnym makijażu, jeśli na kogoś nie czeka lub to nie element gry wstępnej przed namiętnym seksem. Jiyong przez chwilę zastanawia się, czy nie wyjść i nie wrócić innym razem, ale chce już mieć tę wizytę za sobą. W dodatku jest naprawdę ciekawy na kogo czeka Hara. Idzie do pokoju, który jeszcze przedwczoraj był jego. Pakuje swoje rzeczy i wie, że nie zmieści wszystkiego w walizkę od Hayi i we własne torby. Postanawia, że resztę po prostu wrzuci do swojego samochodu, którym zamierza wracać, albo zostawi. Szuka Hary, by ją o tym zawiadomić. Znajduje dziewczynę w jej pokoju, siedzącą z podkurczonymi nogami na łóżku.
- Hara… - szepcze Jiyong.
Nie doczekuje się żadnej reakcji. Kładzie dłoń na ramieniu dziewczyny. Tą samą dłoń, którą przedwczoraj ją uderzył.
- Hara… lecę z Hayi do Ameryki szukać mojej matki.
Ona nie odpowiada.
- Hara… naprawdę… nie jestem w stanie ci wybaczyć… ale przepraszam, że cię uderzyłem.
Na jej twarz wstępuje wyraz złości. Hara zrywa się z łóżka. Chwyta chłopaka za koszulkę, szarpie go i krzyczy:
- Przepraszasz?! I myślisz, że to wystarczy?! Wiesz, co? Ty nie umiesz być wdzięczny. Chcesz, żeby wszyscy cię kochali, ale nie dajesz nic w zamian.
- Ja…
- Zamknij się! Nie odzywaj się do mnie! Nie chcę więcej słyszeć twojego głosu! Nie chcę cię więcej widzieć! Leć sobie z Hayi do Ameryki, gdziekolwiek! Wypierdalaj z mojego życia!
Jiyong ze łzami w oczach wraca do swojego dawnego pokoju. W pośpiechu wrzuca do walizki najbardziej potrzebne rzeczy. Czuje, że cały się trzęsie. Wychodzi z domu Hary, słysząc jej rozpaczliwy szloch. A na podjeździe spotyka Leo z dwoma pojemnikami z jedzeniem na wynos i wymienia z nim obojętne „hej”.


OD AUTORKI:

Bang Bang Bang! 

Pozdrawiam wszystkich VIPów! Jakie wrażenia po kolejnym comebacku Bigbang? Ktoś was szczególnie zachwycił, albo wręcz przeciwnie? Ja jestem nadal w stanie wielkiego "wow!" i może dodam jeszcze, że z tego powodu przygotowałam trochę dłuższy rozdział, niż zwykle.