29/06/2016

school of hard knocks (rozdział 5)

THE PAINFUL TRUTH CZ. II


Kim Donghyun (Boyfriend)

                Siedziałem na łóżku i zastanawiałem się, co się dzieje z Jeongminem. Wpuścił mnie do kolejki, żebym kąpał się pierwszy. Zdążyli wykąpać się jeszcze bliźniacy i Jiyeon, a ten nie wracał. W dormie nie było też Junhyunga. Kiedy napisał mi wiadomość "jbc wysyłam to tylko tobie" i screena z forum "School of hard knocks" z komentarzem "Lee Jeongmin obciągał staruchom i dawał dupy za hajs", zrozumiałem, że między tą dwójką dzieje się coś naprawdę niedobrego. Już wcześniej nie przypadli sobie wzajemnie do gustu.
- Co masz taką minę? - zapytał mnie Jiyeon.
Nie odpowiedziałem. Po prostu wybiegłem z dormu i po drodze zderzyłem się z Hyunseongiem z B2ST.
- O dobrze, że jesteś - powiedział - Jeongmin dostał wpierdol od Junhyunga i pobiegł gdzieś z rykiem, jak już ich rozdzieliłem. Wyglądał na dość... wzburzonego. Pomyślałem, że powinieneś wiedzieć.
- Gdzie pobiegł?
- Gdzieś w stronę osiedlowego boiska.
- Ok, dzięki.
Domyśliłem się, że Junhyung po znalezieniu na forum tego komentarza, zaatakował Jeongmina. Nie wiedziałem tylko, czemu zareagował tak agresywnie. Tyle, na ile go znałem, mogłem stwierdzić, że Joker był agresywny jedynie w słowach. Jego reakcja i "wzburzenie" Jeongmina potwierdzało niestety, że treść komentarza jest prawdziwa, jakkolwiek wydawała mi się absurdalna. Nie chciałem nikogo osądzać, póki nic nie wiedziałem o okolicznościach tego nieszczęsnego zajścia. A przede wszystkim, miałem nadzieję, że skoro Jeongmin był taki "wzburzony", nie zrobił sobie niczego... Coś mi mówiło, że powinienem szybko go znaleźć. Wybiegłem z budynku, ruszyłem przez park i zatrzymałem się dopiero na boisku przy osiedlu domów jednorodzinnych. Kilkoro dzieci grało w piłkę nożną i robiło przy tym mnóstwo hałasu. Od razu pomyślałem o moim synu, że za kilka lat będzie wystarczająco duży, by opowiedzieć mu o mnie i o Shinhye, wytłumaczyć, że chociaż to moi rodzice go wychowują, ja jestem jego ojcem. Te myśli nie wyparowały, kiedy podchodziłem do siedzącego na trybunach Jeongmina. Podciągnął kolana i płakał głośno, chowając za nimi twarz. Chyba było mu obojętne, kim jestem. Nie podniósł głowy, żeby to sprawdzić, jak już zająłem miejsce obok. Poklepałem go lekko między wystającymi łopatkami.
- Nie bądź baba i nie rycz - odezwałem się.
Choć pewnie poznał mnie po głosie, to nie zareagował.
- Jeonggie, spokojnie. Junhyung twierdzi, że powiedział tylko mi. Nikt nic nie wie. Ale ja muszę wiedzieć: prostytuowałeś się? - nie łatwo było mi o to zapytać, widząc jego stan i nie łatwo było mi znaleźć odpowiednie słowa.
Jeongmin rozpłakał się jeszcze głośniej, co chyba już wystarczało za odpowiedź. Mimo wszystko i tak nalegałem, by ją usłyszeć i zapytałem ponownie, czy się prostytuował.
- Ja odejdę z zespołu - wyjąkał tylko.
Klepnąłem go w plecy. Wzdrygnął się, jakby się wystraszył.
- Nie pytam, co masz zamiar zrobić, tylko czy się prostytuowałeś. Odpowiedz po prostu "tak" lub "nie".
- Hyung, moja siostra chorowała. Ojciec nas zostawił, matka się zapracowywała, brat rzucił studia, żeby zarobić na leczenie Yebin. Ja też próbowałem pomóc. Po szkole chodziłem do dorywczych prac, roznosiłem ulotki, sprzątałem w kawiarni, sprzedawałem na targu no i... tak, puszczałem się z pedałami, starymi i obleśnymi dziadami, bo ci płacili najwięcej za młodego, niedoświadczonego chłopaka. Oczywiście moja rodzina o niczym nie wiedziała. Nie robiłem tego, bo mi się to podobało. Myślenie o Yebin i o zarobionych pieniądzach niewiele pomagało. Nienawidziłem tego tak, że zacząłem się ciąć, na szczęście nie na tyle głęboko, żeby pozostawały blizny. Nienawidziłem tego, hyung. Naprawdę tego nienawidziłem! - powtarzał i dławił się swoimi łzami - jak tylko Yebin została zoperowana, przestałem...
Nie wiedziałem, jak ja mogę mu pomóc. Powiedzieć, żeby porozmawiał z psychologiem? Usprawiedliwić go? Sam nie wiedziałem, co zrobiłbym, jakby to moja siostra zachorowała i od moich pieniędzy byłoby zależne jej życie.
- Przecież cię o nic nie oskarżam - powiedziałem.
- Junhyung się wkurzył, że to ukrywałem Rozumiem go. Naraziłem na kłopoty was wszystkich. Przepraszam. Po prostu odejdę...
- Ej, popatrz na mnie.
Popatrzył opuchniętymi i czerwonymi  oczami.
- Hyung... tak bardzo się wstydzę...
- Czy jest możliwość, że ktoś kiedyś nagrał jakiś filmik, zrobił zdjęcie, coś, czym mógłby cię szantażować?
- N... nie. Spotykaliśmy się w pokojach wynajmowanych na godziny...
- Nikt ci więc nie udowodni, że, jak ty to nazwałeś, puszczałeś się. W komentarzach na forach ludzie piszą wszystko, czy to prawda, czy nie, znajdą się tacy, co we wszystko są skłonni uwierzyć. Ja proponuję traktować to jako plotkę i zatrzymać cię w zespole. Ale i tak powinieneś pogadać szczerze z chłopakami, pozwolić im podjąć decyzję... Ja obiecuję stanąć po twojej stronie i zrobić, co w mojej mocy, żebyś został w Boyfriend.
Wiedziałem, że pozostawienie go w zespole to pewne ryzyko. Ale nie mogłem kazać mu odejść. Jeongmin był moim przyjacielem, w dodatku wiele w życiu przeszedł, zbyt wiele. Nie mi było osądzać, co ukrywał przed zespołem, kiedy i ja ukrywałem przed chłopakami, że mam dziecko. Wmawiałem sobie, że nie powiedziałem im o tym dla dobra Joohana. W rzeczywistości po prostu brakowało mi odwagi, a wymagałem jej od Jeongmina.
- To ja już wolę odejść, niż znowu to wszystko opowiadać... - przyznał.
- Pieprzysz głupoty. Co zrobimy, jak stracimy taki dobry wokal? - odpowiedziałem z uśmiechem.
Dzieci przypadkowo kopnęły w nas piłkę. Powiedziałem, że oddam im ją, jak zaśpiewają piosenkę. Okropnie fałszowały, śpiewając, to chyba trochę rozbawiło Jeongmina. Chciałem, żeby się uspokoił i zaproponowałem mu mecz z dzieciakami.
- Hyung, nie męcz mnie... - protestował, a ja po prostu zaciągnąłem go na boisko.
- Dlaczego taki duży chłopiec płakał? - dziwiły się dzieci.
Przyglądały mu się z uwagą.
Duży chłopiec, to określenie pasowało do Jeongmina. Zgrywał dorosłego, a tak naprawdę był jeszcze dzieckiem, skrzywdzonym dzieckiem przez bezkompromisowe, dorosłe życie, gdzie po pieniądze nie wystarczy przyjść do mamy.
- Było mu smutno, że nie chcecie z nim grać - odpowiedziałem.
Dzieci otoczyły go i krzyczały:
- Chcemy!
Podzieliliśmy się na drużyny. W jednej był Jeongmin i rodzeństwo: brat z siostrą, w drugiej ja i jeden chłopiec. Był jeszcze czwarty, niestety musiał już iść do domu. Choć wszyscy graliśmy z prawdziwym zaangażowaniem, wygrała drużyna, w której było więcej zawodników. Później leżeliśmy spoceni na ziemi i odpoczywaliśmy. W drodze do dormu po koleżeńsku otoczyłem Jeongmina ramieniem.
- Dziś się spokojnie wyśpij. Jutro pojedziemy do mnie i pogadamy z chłopakami - postanowiłem.


Yong Junhyung (Boyfriend)

                Spotkaliśmy się całym zespołem u Donghyuna. Siedzieliśmy w jego pokoju, gdzie wysłuchaliśmy wyznania Jeongmina o jego bolesnej przeszłości. Tak to mniej - więcej wyglądało, jakby był gwałcony dzień w dzień, a sam przecież dobrowolnie dawał dupy, chcąc zarobić na leczenie siostry. Nie interesowały mnie okoliczności, nie mogłem się zgodzić, by był w zespole ktoś, kto może zniszczyć nasz wizerunek. Starałem się to wytłumaczyć. Nikt mnie nie słuchał. Donghyun uparł się, że to niemożliwe, żeby przeszłość Jeongmina zaszkodziła zespołowi. Nie istnieje nic, co by mogło potwierdzić, że się puszczał z pedałami. Istnieje tylko słowo przeciwko słowu. A Jeongmin postanowił traktować te komentarze jak nic nieznaczące plotki.
- Kto chce, żeby nadal był z nami w zespole? - zapytał lider
Zgłosili się wszyscy oprócz mnie. Obserwowałem przez okno, jak rodzice i dwuletni siostrzeniec Donghyuna (siostrzeniec? Ciekawe, że jego siostra mieszkała w USA...) bawią się w gonito, czy w coś.
- Ja jebię, nie chce w zespole męskiej dziwki - powiedziałem, miałem nadzieję, że wystarczająco dobitnie.
- Skoro nie wszyscy się zgadzają, żebym został, to odejdę - postanowił Jeongmin, wbijając wzrok w podłogę.
- No i bardzo dobrze - stwierdziłem.
- Yong Junhyung - zwrócił się do mnie Kwangmin - jak ci coś nie pasi, to ty odejdź.
- Ja?
Youngmin potwierdził słowa brata. A Jiyeon dodał:
- To prawda. Jesteś arogancki i samolubny. Nie liczysz się w ogóle z innymi, nie słuchasz nas i nie integrujesz się z nikim. Nie da się współpracować z taką osobą.
- Aha. To może ja też ciebie podsumuję - zacząłem, wkurwiony - ty nie jesteś lepszy, niż Jeongmin. Mam powiedzieć chłopakom, co trzymasz w torbie? Kurwa, wibrator.
Jiyeon złowieszczo zmrużył oczy. Wyglądał, jakby chciał mi dołożyć, co pewnie skończyłoby się dla mnie źle, bo kolo od dawna ćwiczył boks.
- Wibrator?! Jaki wibrator? - zdziwili się bliźniacy - Jiyeon?!
- Ja pierdolę. Przyjaciele zrobili mi głupi kawał i wrzucili to do torby. Oczywiście Jun nie widzi nic złego w tym, że rył w naszych bagażach i zamiast powiedzieć coś na swoje usprawiedliwienie, jeszcze mnie atakuje, jak tylko usłyszał kilka szczerych słów.
- Po co miałbym się wam usprawiedliwiać?! - wybuchłem.
Nie wiem, czy bardziej się wkurzyłem, czy bardziej było mi przykro, że w momencie, kiedy stanąłem jedynie w obronie dobrego wizerunku zespołu, wszyscy odwrócili się przeciwko mnie.
- Kto chce, żeby Junhyung odszedł, zamiast Jeongmina? - Kwangmin rozpoczął nowe głosowanie.
Zgłosili się wszyscy oprócz Donghyuna. Cieszyłem się, że chociaż ktoś jest po mojej stronie. W tej chwili lider oznajmił, podnosząc rękę:
- Sorry, Jun. Myślę, że współpraca z Jeongminem przyniesie lepsze efekty...
Wyszedłem z domu Donghyuna, rzucając wiązanką przekleństw.

***

                Chodziłem po mieście bez większego celu, niż taki, żeby znaleźć jakiś bar, gdzie nikt mnie nie rozpozna i się zalać. Wracałem do dormu taksówką około pierwszej w nocy, narąbany niestety jeszcze nie na tyle, by nie pamiętać o wydarzeniach dzisiejszego dnia. Zapłaciłem i chwiejnym krokiem wszedłem na teren kompleksu. Wszędzie było ciemno, chłopaki pewnie poszli spać, by mieli rano siłę przebiec te cholerne 3 okrążenia dookoła parku. Tylko w dormie dla trenerów nie we wszystkich pokojach były zasunięte rolety i  paliły się pojedyncze światła. Próbowałem zauważyć chociaż czyjś cień za firaną. Nic z tego. Wszyscy żyli swoimi własnymi sprawami. Byłem zupełnie sam. Kilkoma kopniakami wyrwałem deskę z oparcia ławki i, uderzając nią w pozostałe, nie przestawałem krzyczeć. Powstrzymały to dopiero czyjeś oplatające mnie, silne ramiona. Nie wiedziałem czyje, ta osoba stała za mną i mocno przylgnęła do moich pleców.
- Odbiło ci?! Myślisz, że jesteś taki super, bo wracasz po nocy pijany i demolujesz własność kompleksu?! Oszalałeś?! - krzyczała Kim Hyuna, rozpoznałem ją.
- Tak, kurwa, tak, oszalałem! Nie boisz się mnie?! Wiesz już, kim jestem.
- Tak, wiem, kim jesteś. Ale nie wiem jeszcze, jaki jesteś. Czemu miałabym się ciebie bać?
Nadal mnie obejmowała, jej ciało dotykało mojego. To było niebezpiecznie, bardzo niebezpieczne. Upuściłem na ziemię deskę. Wyswobodziłem się z objęć Hyuny i zadzwoniłem domofonem do Stephanie. Wpuściła mnie. Pobiegłem do jej pokoju, jakbym kilka minut przedtem nie zataczał się pijany. Otworzyła w szlafroku i z wilgotnymi włosami.
- Odchodzę z zespołu - powiedziałem, zanim zdążyła o cokolwiek zapytać.


Shin Donghyun (MC Mong)

                Ledwo zasnąłem, obudził mnie dzwoniący telefon. Miałem ochotę rzucić nim o podłogę, jednak na jego ekranie zobaczyłem imię Stephanie i pomyślałem, że to pewnie jakaś pilna sprawa.
- Yhmmm - odebrałem, bo wypowiedzenie zwykłego "słucham" wymagało zbyt wielkiego wysiłku.
- Przepraszam, że dzwonię tak późno... mam złe wieści, jest u mnie Yong Junhyung i twierdzi, że odchodzi z Boyfriend.
Natychmiast podniosłem się do pozycji siedzącej.
- Co?!
- Próbowałam się dowiedzieć, czy się pokłócili i o co poszło, nie chciał niczego tłumaczyć, uparł się, że odchodzi i tyle.
- Mówiłaś, że jest jeszcze u ciebie?
- Tak.
- Daj mi go do telefonu.
Po chwili usłyszałem lekko bełkotliwy głos Junhyunga:
- Słucham?
- Cześć. Tu Shin Donghyun. Co ty, ja przepraszam za wyrażenie, pierdzielisz z tym odejściem?
- No odchodzę. To już postanowione.
- Dlaczego?
- Nie muszę ci się spowiadać.
- Yong Junhyung, bierzesz udział w moim show. Jak odejdziesz, będziesz musiał zwrócić część zainwestowanych w twoją promocję kosztów, zapomniałeś?
- Nie. Mogę zapłacić.
- Dlaczego odchodzisz? Pokłóciłeś się z kimś? Ktoś był dla ciebie nieprzyjemny? Możesz mi powiedzieć...
- Nie odchodziłbym z zespołu z powodu głupiej kłótni, czy tego, że ktoś jest dla mnie niemiły. Nie umiem współpracować z chłopakami. Nie czuję się z nimi dobrze. Nie lubię Jeongmina, bliźniacy są wkurzający, a Donghyun i Jiyeon też się ode mnie odwrócili. Nie chcę udawać, że jesteśmy przyjaciółmi, kiedy nimi nie jesteśmy. That's all. Yo.
- Piłeś?
- To czy piłem, czy nie, nie ma wpływu na moją decyzję.
- Chłopaki już się dowiedzieli?
- Tak, dziś wieczorem byliśmy w domu u Donghyuna i o tym gadaliśmy.  Chcieli, żebym odszedł.
- Porozmawiamy jeszcze jutro. Idź do dormu i wytrzeźwiej.
- Gdyby było o czym rozmawiać - odparł z ironią Junhyung i oddał telefon właścicielce.
- Sam słyszałeś - powiedziała Stephanie.
- Taaa - westchnąłem - Stephie, ja też idę spać. Muszę nabrać sił do jutrzejszej rozmowy z chłopakami.
Rozłączyłem się. Nazajutrz przyjechałem do kompleksu i zabrałem członków Boyfriend do jednej z sal, gdzie nie byliśmy nagrywani. Powiedzieli mi to, co wczoraj Junhyung. Jakby się wszyscy umówili. Uprzedziłem, że zanim wytypujemy nowego członka, minie kilka tygodni, albo i miesięcy. To też ich nie przekonało. Domyśliłem się, że za tą całą akcją kryje się coś więcej, niż byli łaskawi mi powiedzieć.


Lee Stephanie

                Po wizycie Shin Donghyuna totalnie opadłam z sił. Zespół, którego zostałam menadżerem nie nagrał jeszcze pierwszego singla, a już się rozpadał. To nie wróżyło dobrze ich karierze i karierze programu. MC Mong, póki co, kazał chłopakom zachowywać się tak, jakby nie zauważali nieobecności Junhyunga i zaczął rozglądać się po wytwórniach muzycznych w poszukiwaniu nowego członka. Modliłam się, by go szybko znalazł. Niektóre z dodatkowych zadań były przygotowane na grupę sześciu osób, jeżeli udział weźmie tylko pięć, to odbije się negatywnie na punktacji i odbierze nam nadzieję na wygraną. Myślałam o tym wszystkim, gdy ktoś zadzwonił domofonem. Wystraszyłam się, że zapowiadają się kolejne kłopoty. Po chwili do mojego pokoju wszedł Hyunseong z B2ST.
- Ty do mnie? - zapytałam.
- Tak.
Poprosiłam, by usiadł i sama zajęłam miejsce obok.
- Słucham - powiedziałam.
Hyunseong oznajmił, najzwyczajniej w świecie:
- Chcę dołączyć do Boyfriend.
No nie, wszystko, co się tu od pewnego czasu dzieje, to chyba jakiś żart.
- Jaja sobie robisz, tak?
- Nie, ja... nie jestem zbyt lubianą osobą w moim zespole. A Boyfriend wydają się tacy mili i towarzyscy.
- Chcesz powiedzieć, że pozostali członkowie B2ST źle cię traktują?
- Nigdy za mną nie przepadali.  Wiecznie mi wypominają tamtą historię z dzi... z prostytutką i nazywają zboczeńcem, jakby sami byli święci.
- Powinieneś szczerze z nimi porozmawiać... - poradziłam mu, zaskoczona jego zwierzeniem.
Z boku B2ST i Boyfriend wyglądali na zgranych i zżytych, czyżby tylko udawali?
- Jak mam z nimi porozmawiać? Po prostu lepiej się dogadują beze mnie i żadną rozmową tego nie zmienię. A skoro Junhyung odszedł... mógłbym zająć jego miejsce w Boyfriend.
- Skąd wiesz o Junhyungu?
- Jeongmin mi mówił. Polubiliśmy się. No i widziałem, jak Junhyung się wyprowadzał.
- Shim Hyunseong - zwróciłam się do niego, stanowczo - ty nie jesteś raperem.
- To nic. Chyba lepszy ja, niż nikt. Mówili, że znalezienie nowego członka może zająć kilka miesięcy. Poza tym Kwangmin jest raperem, nie wystarczy? - Hyunseong opowiadał o swoim pomyśle z takim zaangażowaniem, że nie wiedziałam już, jak sprowadzić go z powrotem na ziemię.
- A co z B2ST? Zostawisz ich tak? Bez jednego członka? Martwisz się o rywali, a nie o własnych przyjaciół? Rozmawiałeś z nimi w ogóle o swoich planach?
- Nie. Przyszedłem po prostu zaproponować ci pewne rozwiązanie.
- Rozwiązanie? - powtórzyłam, nie przeczę, naprawdę zainteresowana, co wymyślił.
Hyunseong wyjaśnił z uśmiechem:
- Pozwólcie mi dołączyć do Boyfriend, a Junhyungowi do B2ST. I nie są potrzebni żadni nowi członkowie.
Ja też się uśmiechnęłam.


Lee Jeongmin (Boyfriend)

                Patrzyliśmy na Hyunseonga z niedowierzaniem. Co prawda wytłumaczył, czemu chce do nas dołączyć i nie wyglądał, jakby żartował, jednak nadal jeszcze byliśmy w lekkim szoku. Wszyscy stwierdzili zgodnie, że przyjmując go, uniknęlibyśmy zbędnego czekania, aż MC Mong poszuka na miejsce Junhyunga kogoś nowego. Poza tym, polubiłem się z Hyunseongiem. Tylko, jeżeli dołączy do Boyfriend, powinienem wyznać mu to, co wcześniej wyznałem chłopakom. Zabrałem go do kibla, bo tutaj nas nie nagrywali i opowiedziałem wszystko szczerze, jak Donghyunowi i reszcie.
- Nie ma żadnych dowodów, że to robiłem. A ci, z którymi to robiłem, też pewnie chcą pozostać anonimowi... Mimo wszystko komentarze o tym mogą się nadal pojawiać. Powinieneś to wiedzieć, skoro chcesz być z nami w zespole... - dokończyłem, wpatrzony w podłogę.
Spodziewałem się, że w tej sytuacji Hyunseong nie będzie chciał dołączyć do Boyfriend, a przy okazji jeszcze mnie skrytykuje. Zdziwiłem się, bo nie zmienił zdania. 
- Wow, musisz naprawdę kochać swoją siostrę - podsumował. 
I tylko tyle.


Kim Taehee

                Siedzieliśmy w sali, gdzie poprzedniego dnia Boyfriend ostatecznie przesądzili odejście Junhyunga, którego zaprosiliśmy dziś (ja, MC Mong i Min Dohee) na naradę z zespołem B2ST.
- Hyunseong chce wam coś powiedzieć - zaczęłam.
Wstał, odchrząknął i oświadczył:
- Chcę dołączyć do Boyfriend. W zamian Jun może dołączyć do was.
Zapanowała cisza.
- Co?! Niby czemu mam do nich dołączyć?! - pierwszy zareagował Junhyung.
- Bo jesteś dobrym raperem. Żal, żebyś nic nie zrobił z tym talentem - odpowiedział MC Mong.
Junhyung zamilkł i wyglądał na zaskoczonego.
- Shim Hyunseong, czemu chcesz od nas odejść? - zapytał głosem pełnym pretensji Doojoon.
- Co to ma, kur... być?! - wydarł się Dongwoon - miło, że w ogóle informujesz...
- Zdradzasz nas? - zarzucił Hyunseongowi Jang Prince.
- Sorry, że niczego wam nie powiedziałem. Szukałem rozwiązania, żeby nie stawiać was w trudnej sytuacji. I dowiedziałem się o Junhyungu. Stwierdziłem, że pasowałby do wizerunku B2ST.
- Nie znamy go. Chyba za coś go wywalili z Boyfriend. Nie chcemy, żeby sprawiał kłopoty. Chcemy ciebie, Hyunseong - przemówił Gikawang, jednocześnie wymieniając z Junhyungiem niezbyt przyjemne spojrzenie.
- Ja też nie chcę dołączyć do B2ST - stwierdził Joker.
MC Mong wydał z siebie ciężkie westchnienie.
- A chcesz płacić to cholerne odszkodowanie? Masz chociaż z czego?! - zdenerwował się.
Zdenerwowana była też Dohee.
- A wy, B2ST, chcecie występować jako piątka i tracić przez to cenne punkty? - dodała.
- Znalezienie kogoś nowego wywoła wiele komplikacji. Jak przyjmiecie Junhyunga, to chociaż szansa na wygraną nie zmaleje.
- A Junhyung jest naprawdę dobrym raperem - powtórzył MC Mong.
- Porąbane - rzucił Doojoon i  znów zaczął wypytywać Hyunseonga o powody jego decyzji.
- Jesteście zgraną paczką. A ja wam tylko przeszkadzam. Ile razy umawialiście się beze mnie na mieście, albo przestawaliście rozmawiać zaraz, jak się pojawiałem. Ostatnio poszliście na karaoke, a nie powiedzieliście mi, że idziecie, żebym tylko nie szedł z wami. Myśleliście, że nie wiedziałem? Widziałem zdjęcie na instagramie Gikwanga - tłumaczył Hyunseong i wyglądał, jakby było mu rzeczywiście przykro.
Logiczne, nikt chyba nie czułby się dobrze, pomijany i traktowany "na doczepkę".
- Ej, to nie tak... - zaczął Yoseob - z tym karaoke to był spontan. Poszedłem tam z Gi i Dongwoonem, Doojoon i Jang Prince pili w okolicy, napisaliśmy im, żeby do nas dołączyli...
- Z tą dziwką też mi nie dajecie spokoju.
- Bo to było akurat idiotyczne z twojej strony - przyznał Doojoon - co nie oznacza, że nie chcemy cię w zespole, czy, że cię nie lubimy... Weź się ogarnij i nie zostawiaj nas dla konkurencji...
- Tak się po prostu nie robi! - zawołał Dongwoon i złapał się za głowę.
- Zamknij się, nie jesteś moją matką - opowiedział mu Hyunseong.
- Ok, nie kłóćcie się. Zastanówcie się jeszcze, zanim podejmiecie decyzję. Pamiętajcie tylko, im szybciej, tym lepiej - przerwałam te przekomarzanki, obawiając się, że zaraz rozwinie się prawdziwa awantura i wzajemnie oskarżanie.
- A co z nagrywaniem? - zagadnęła Dohee.
- Nic - stwierdził MC Mong - dziś nie nagrywamy. I odwołujemy zajęcia. Widzowie się nie skapną, jak nie zobaczą niczego z jednego dnia. A jutro dajecie mi odpowiedź, co zdecydowaliście.
- Po prostu przyjmijcie Junhyunga - poprosił Hyunseong.
- Nie mam zamiaru sprawiać kłopotów - dodał Joker.
Wiedziałam, że tak naprawdę chce dołączyć do B2ST, jedynie wstydzi się błagać ich o litość.


Nam Gyuri

                W wiosce, gdzie się zatrzymałam, czas płynął powoli. Miejscowi pracowali na polach, w ogrodach, jeździli do miasta. Ja za niewielkie wynagrodzenie spałam w jednej z ciasnych, obitych drewnem chat i zapoznawałam się z tajnikami azjatyckiej medycyny naturalnej. Przez pierwsze dni, mieszkająca obok stara, pomarszczona szamanka opowiadała mi o naparach z ziół, uzdrawiającej sile żeńszenia, akupresurze i zdrowotnych masażach. Przedstawiła mnie też swoim stałym klientom, bym przeprowadziła z nimi krótkie wywiady. Jutro miałyśmy obie odwiedzić nowo powstały w mieście zakład, produkujący leki z naturalnych składników według przepisów szamanek. Wieczorem zadzwoniłam do Joonwona i opowiedziałam, jaka jestem tą perspektywą podekscytowana. Życzył mi powodzenia i powtarzał, że tęskni. Ja też się stęskniłam. Przejrzałam notatki z poprzednich dni i położyłam się spać. Nie miałam tu i tak nic lepszego do roboty. Nie było też nikogo, kto mógłby mi dotrzymywać towarzystwa. Słynąca z rozwijającego się szamanizmu wieś kultywowała tradycyjny styl życia, chodzenie spać o zmroku i wstawanie o świcie. Ułożyłam się na posłaniu z koców i poduszek. Kiedy moje oczy powoli przyzwyczaiły się do ciemności, wyczułam coś dziwnego, jakby jakiś ruch. Nie potrafiłam tylko go umiejscowić. Rozejrzałam się dookoła. To, co się poruszało, było cieniem, przypominającym kształtami ludzką sylwetkę. Z krzykiem zerwałam się na nogi i spojrzałam za okno. Nikogo nie zauważyłam. Cień zniknął. Nie spałam do rana. Leżałam przykryta po szyję i nie przestawałam się trząść. Może z powodu związanej z tym miejscem magii doświadczyłam zjawiska paranormalnego, a może ktoś rzeczywiście mnie obserwował. Nie wiedziałam też, co byłoby lepsze. Następnego dnia opowiedziałam o tym szamance.
- Jest w tobie wiele negatywnej energii. Powinnaś wyrzucić z siebie złość, wyciszyć się, a przestaniesz się bać - poradziła mi - strach jest wytworem twojej niespokojnej duszy.
A więc uważała, że wszystko sobie wyobraziłam? Tak, czy siak, nie zamierzałam spędzać tu więcej choćby jednej nocy. Mimo, że szamanka chciała mi jeszcze wiele pokazać, po południu wsiadłam w autobus i wróciłam do Seulu. Tylko dlaczego cały czas miałam wrażenie, że jestem obserwowana?

27/06/2016

apeiron (rozdział 33)

So close



TYDZIEŃ WCZEŚNIEJ


KYUNG

                Niespodziewanie zadzwonił do mnie Taeil. Kazał mi do siebie przyjść. Powiedziałem, żeby sam przyszedł, jeżeli coś chciał. Był u mnie kilka minut później, wkurzony, bo po drodze osrał go ptak. Pobiegł do kibla czyścić spodnie, a i tak została plama. Jeszcze mi wmawiał, że to moja wina, bo ja miałem do niego przyjść! Kazałem mu nie zrzędzić, tylko opowiadać, co chciał.
- Chodzi o te pieniądze - oznajmił.
No racja, jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
- Co z nimi? - zapytałem - nie są bezpieczne w banku?
- No... są... tylko U-Kwon wymyślił sobie, żeby je oddać tym kolesiom.
- Po co?
- Kyung, nie masz może piwa? Napiłbym się.
- Taaa, mam.
Przyniosłem mu i sobie też. Leżeliśmy na podłodze przed tv i piliśmy za lepszy czas.
- U-Kwon uważa, że jak im ich nie oddamy, to nas zabiją. Podobno Zico też kazał je zwrócić.
- Akurat Zico jest ostatnią osobą, jaką mam zamiar słuchać. Zostawił nas z tym całym gównem, bo romansowania mu się zachciało. Skoro porzucił gang, to my podejmujemy decyzje. Nie?
- Tak, dlatego chce ci zaproponować pewne rozwiązanie.
- Hmm?
- Po prostu wykonamy swój plan. Polecisz do Japonii i wypłacisz pieniądze. Przelejesz po równo mi, P.O i część zostawisz sobie.
- Chcesz wystawić Yukwona, Jaehyo i Minhyuka? - zapytałem.
- Ehhh, zaraz wystawić - Taeil popił kilka łyków piwa z głośnym beknięciem - skoro postanowili oddać pieniądze, to znaczy, że ich nie chcą. Skoro ich nie chcą, to znaczy, że możemy je sobie zatrzymać.
- U-Kwon postanowił je oddać. A Jaehyo i B-Bomb?
- Jaehyo chce wystąpić z gangu. B- Bomb był psychiatryku jak je kradliśmy, nie ma nic do gadania.
Nie wiedziałem, kiedy z Taeila zrobił się taki cwaniaczek. Wiedziałem tylko, że mi się to spodobało.



TERAŹNIEJSZOŚĆ

                Po wylądowaniu w Tokio przyjechałem taksówką do hotelu, gdzie wcześniej zrobiłem rezerwację. Było gorąco i marzyłem o orzeźwiającym prysznicu. Wykąpałem się, przebrałem się w czyste ubrania i zszedłem do hotelowej restauracji. Zjadłem niewiele, byłem zbyt przejęty. Chociaż zamierzałem rozpocząć poszukiwania Namjoo jutro, nie wytrzymałem i już dziś pojechałem do siedziby firmy jej rodziców. Obawiałem się, że jeżeli po prostu wejdę, przedstawię się i o nią zapytam, odeśle mnie z powrotem. Pozostawało mi chyba jedynie kręcić się w okolicy, aż wreszcie wyjdzie. Wykorzystam ten moment zaskoczenia na powiedzenie jej tego wszystkiego, co zaplanowałem. A co zaplanowałem? Już wiedziałem, że bez sensu się tłumaczyć, pozostaje mi chyba tylko przepraszać i błagać o wybaczenie. Kręciłem się tak do pierwszej w nocy. I zrozumiałem: nie mam na co liczyć. W drodze do hotelu postanowiłem wypłacić część pieniędzy. Lepiej nie zostawiać ich zbyt długo na fałszywym koncie Taeila. Podszedłem do bankomatu z kartą w ręce z tym podniecającym uczuciem, że jestem nieprzyzwoicie bogaty. Wszystko wydawało się dziecinnie proste. Za proste... Wpisałem PIN i wyskoczył błąd. "twoja karta jest zablokowana". Jak to kur... zablokowana?! Spróbowałem jeszcze raz i jeszcze. Nic. Zadzwoniłem do Taeila. Odpowiedziała mi automatyczna sekretarka. Super. Co się dzieje z naszymi pieniędzmi?! Nie przestawałem się nad tym zastanawiać. Moje życie wyglądało tak: bankomat - firma rodziców Namjoo - bankomat - hotel - bankomat - firma rodziców Namjoo. Po trzech dniach się pojawiła. Ubrana w lniany kostium, w ciemnych okularach. Przez to nie mogłem widzieć jej miny, gdy już mnie zobaczyła. Staliśmy naprzeciwko siebie i się nie odzywaliśmy. Aż wreszcie Namjoo się rozpłakała i wpadła mi prosto w ramiona. Nie wydawała się zdziwiona, że tu jestem, a jak już, zdziwiona, że zjawiam się tak późno. Tuliłem ją, głaskałem po włosach i chyba nadal nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę.
- Czemu nie odbierałaś moich telefonów? Nie odpisywałaś na moje wiadomości? Wiesz, że... Kim Namjoo, ja myślałem, że oszaleję bez ciebie!!!
- Bałam się, że już się więcej nie zobaczymy... - wyszeptała.
- To dlaczego się nie odzywałaś? Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego?! - nie chciałem na nią krzyczeć, niestety, nie mogłem tego powstrzymać
Zbyt wiele emocji. Była tu, w moich ramionach. Obym tylko tego nie spieprzył.
- Bo nie chciałam, żebyśmy się znowu zobaczyli... - powiedziała - aż do dzisiaj.


NAMJOO

                Siedzieliśmy naprzeciwko siebie w kawiarni, czekając na zamówienie. Przez ostatnie tygodnie starałam się pozbyć wszystkich wspomnień o Kyungu. Po prostu oddałam się pracy i przestałam malować, bo to za bardzo przypominało dni spędzone w Sabuk. I miałam wrażenie, że nieźle sobie radziłam. Do dziś, kiedy niespodziewanie go zobaczyłam. Uświadomiłam sobie, jak okropnie się za nim stęskniłam. Siedzieliśmy naprzeciwko siebie. I milczeliśmy.
- Nie cieszysz się, że przyjechałem? - zapytał Kyung - przepraszam... przepraszam za wszystko, za tamtą kamerę, za to, że byłem skończonym idiotą... Ale... ja ciebie kocham, Namjoo. Ty też mnie jeszcze kochasz, prawda?
Powiedziałam mu:
- Zadajesz trudne pytania.
- Ale odpowiedź jest prosta: tak, albo nie.
Kelnerka przyniosła dwie filiżanki z parującą kawą. Mieszałam w swojej bez celu, byle tylko nie widzieć pełnych żalu oczu Kyunga.
- Nie - przyznałam - nie cieszę się, że przyjechałeś. Układałam sobie życie bez ciebie, a ty to zniszczyłeś jednym, niepotrzebnym pojawieniem się. Wszystko wróciło. Tak, mogę się cieszyć, że tu jesteś, jak długo? Tydzień? Dwa? Później wyjedziesz i zostawisz mnie w rozsypce i nie wiem jak ja znowu to przeżyję... - gdy tak opowiadałam, Kyung oblał się swoją kawą.
Przerażona, rzuciłam mu się z pomocą, pytając czy kawa była gorąca i wycierając go. Złapał mnie za ręce i zmusił, żebym na niego spojrzała.
- Głupia, nie po to tu przyjechałem, żeby cię zostawiać.

KYUNG

                Namjoo nie dowierzała, że naprawdę chcę przeprowadzić się do Japonii. Dopiero, kiedy opowiedziałem o pieniądzach ukradzionych gangowi jej ex, zrozumiała, że muszę się ukrywać. Postanowiła mi wybaczyć, jeżeli oddam całą sumę i przestanę kraść. Gdyby tylko było co oddawać. Karta została zablokowana. A Taeil nadal nie odbierał telefonu. Kilka dni później pojechałem odwiedzić P.O i Bomi. Liczyli, że dam im pieniądze. Tak, jak ja, nie rozumieli, co się dzieje. Wreszcie postanowiłem pogadać z Yukwonem, wydzwaniającym do mnie po kilka razy dziennie. Zaniemówiłem, kiedy opowiedział o złapaniu gangu ex chłopaka Namjoo i podpaleniu mieszkania Taeila. Czy był w środku? Nie, nie mogłem o to zapytać. Nie przeszłoby mi przez gardło...
- Czy Taeil... - zacząłem.
- Nie wiadomo. Ciała nie znaleziono - odpowiedział Yukwon.
Wypytywał o powody mojego niespodziewanego wyjazdu, a ja po prostu nie mogłem mu powiedzieć, że wspólnie z Taeilem i P.O chcieliśmy ich wykiwać. Wspomniałem tylko o tym, że karta jest zablokowana.
- Czy Taeil czuł, że coś się może wydarzyć i ją zablokował? - zastanawiał się Yukwon.
- Tak - stwierdziłem - to bardzo prawdopodobne...
Wieczorem spacerowaliśmy po plaży, ja i P.O. Bomi biegała dookoła i puszczała latawiec. Jihoon opowiedział mi, jak podczas porwania została zgwałcona.
- Wygląda, jakby jakoś sobie z tym radziła... - powiedziałem, bo sprawiała wrażenie naprawdę wesołej.
- Czasami jest lepiej, a czasami gorzej. Nie umiem jej pomóc w te dni, kiedy zamyka się w sobie i się ode mnie odsuwa - przyznał się.
- Najważniejsze, że z nią jesteś - uspokajałem go - i... może to dobrze, że nie mamy tych pieniędzy. Będziemy spokojnie żyć, ty z Bomi i ja z Namjoo.
- Jeżeli ci wybaczy.
- Już mi wybaczyła. Obiecała poszukać mi posady w firmie swoich rodziców. To chyba oznacza, że mi wybaczyła!
- Nie spełniłeś warunku.
- Tyyy! Giń!!!
Zaczęliśmy się gonić po plaży, a z nami niczego nie rozumiejąca Bomi. Wieczorem długo siedzieliśmy z przyjacielem P.O, u którego się zatrzymali i u którego ja zgodziłem się dziś nocować. Póki co pomagali mu w jego codziennych obowiązkach i choć planowali szukać tu pracy, postanowili wracać do Seulu, skoro wszyscy źli ludzie siedzieli w więzieniu. Bomi mówiła tylko o tym, jak jej ojciec będzie się cieszyć. Była taka podekscytowana. P.O też przyznał, że tęsknił za swoimi rodzicami. Obawiał się tylko, czy mu wybaczą jego kryminalną przeszłość. Ja mimo wszystko zdecydowałem zostać w Japonii. Pracować w firmie rodziców swojej dziewczyny i nigdy więcej nie wkraczać do przestępczego świata. Kiedy zasypiałem, z pokoju Jihoona i Bomi dobiegły do mnie jednoznaczne jęki. A, więc to jeden z tych jej "lepszych dni", stwierdziłem. Nazajutrz na stacji kolejowej w Tokio czekała na mnie uśmiechnięta Namjoo.


OD AUTORKI:


Obiecałam, że się wyjaśnia w tym rozdziale, co się dzieje z Taeilem, nie spełniłam xD Przepraszam, nie kłamałam, tylko przemyślałam i postanowiłam was jeszcze potrzymać w niepewności:) 

22/06/2016

school of hard knocks (rozdział 4)

THE PAINFUL TRUTH CZ. I

Min Dohee

                Siedziałam na zajęciach z historii filmu i gryzłam ołówek, myśląc o nadchodzącej emisji drugiego odcinka mojego show. No dobra, show MC Mong'a. Jak tylko jego postać pojawiła mi się w głowie, telefon zawibrował a na ekranie wyświetliło się imię i nazwisko: Shin Donghyun. No naprawdę, ten człowiek chyba obrał sobie za cel prześladowanie mnie. Zabrałam telefon i zerwałam się do drzwi. Przepychając się, oczywiście zrzuciłam ze stoliczka wszystkie swoje rzeczy. Wykładowca i kilku znajomych z grupy obdarzyło mnie podejrzliwym spojrzeniem. Jak wyszłam z sali, Donghyun zdążył się rozłączyć. Super. Czekałam, aż zadzwoni jeszcze raz. Zadzwonił akurat, kiedy ja oddzwaniałam i tym sposobem oboje usłyszeliśmy sygnał oznaczający "zajęte". Po kilku takich próbach, wreszcie udało nam się zgrać.
- Min Dohee! Ty i te twoje pomysły! Wiedziałem, że to się musi tak skończyć! Powiedziałem ci, że powinniśmy ich uprzedzić! - krzyczał bezczelnie, tak, jak bezczelnie kilka dni temu wykorzystał fakt, że byłam pijana i mnie pocałował.
Na szczęście później do tego nie wracaliśmy. Chyba umarłabym z zażenowania. Dałam się pocałować kolesiowi, który był w podobnym wieku do mojego taty! I w dodatku posiadał mniej zębów. Nie chciałam, żeby wspomnienie tego pocałunku do mnie wracało. Zwłaszcza w momencie, kiedy ta sama osoba wyciąga mnie z wykładu i opierdziela. Na szczęście szybko odzyskałam nad sobą panowanie. Zapytałam:
- O co ci chodzi?
- O ukrytą kamerę. Widziałaś nagrania?
- Tak. Są super.
- Naprawdę je widziałaś?
- O Jezusie, zbadaj mnie jeszcze wariografem. Muszę wracać na wykład. Jak chcesz pogadać, wpadnij koło dziewiątej wieczorem. Będę pracowała nad tymi nagraniami.
- Gdyby było nad czym pracować - odburknął i rozłączył się.
A szkoda, bo też miałam ochotę mu nagadać. Krytykował moje pomysły, a to dzięki mnie show odnosiło sukces. Wróciłam na wykład. Później, jak jadłam lunch z przyjaciółką, znów usłyszałam wibrujący telefon. Odebrałam i z żądzą mordu wydarłam się "czego?!". Ale okazało się, że to nie MC Mong, tylko mój znajomy z lat szkolnych No Minwoo zaprasza mnie na swój rap battle w jednym z klubów. Podziękowałam, choć niekoniecznie zamierzałam przyjść. Kiedyś spotykałam się z Minwoo, lecz zanim nasza relacja zdążyła się rozwinąć, uciekł, bo usłyszał o chorobie mojego taty. Pomyślał, że to dziedziczne. Ja też chwilowo tak pomyślałam i zraniona zachowaniem Minwoo, miałam ochotę jedynie popaść w depresję. 
A mój tata czuł się ostatnio dużo lepiej. Jak wróciłam z uczelni, późnym popołudniem, zastałam go grającego w szachy z przyjaciółmi, trzech panów po czterdziestce. Czterech z tatą. Tylko MC Mong'a brakowało - wiekowo by się dopasował. Stanął w drzwiach niedługo potem. Ku mojemu niezadowoleniu dołączył do grających. Żartowali przy tym, że w tej liczbie byliby modelowym boysbandem i ustalali, kto jaką zajmowałby pozycję. To był ten moment, w którym ewakuowałam się do swojego pokoju. Ledwo zabrałam się za selekcję nagrań do przyszłego odcinka, zjawiła się sekretarka Oh.
- Panienko Dohee...
- Tylko nie "panienko"!
- Panno Dohee, pan Shin Donghyun pyta, czy może do pani wejść.
- Niech wejdzie. Po to tu chyba przyszedł.
Sekretarka wyszła. Po chwili usłyszałam głos MC Mong'a:
- Opowiedz mi, jak to jest zrobić coś z niczego?
Myślałam, że go uderzę za ten złośliwy ton. Przyszedł do mojego pokoju i jeszcze ze mnie szydził! Nie zamierzałam mu na to pozwalać.
- Co, już zmęczyłeś mojego tatę swoim paskudnym charakterem i przyszedłeś pomęczyć mnie?
Bez pytania usiadł na biurku, przy którym pracowałam.
- Po co ta złość? Nie możesz po prostu się przyznać, że niepotrzebnie uparłaś się na tę ukrytą kamerę? Chciałaś nagrania, jak chłopaki przygotowują się do udziału w show, a masz nagranie jak jedni wrzucają do wody przyszłą menadżerkę, a drudzy zabawiają się z dziwką! Z tego mogłabyś ewentualnie stworzyć pornosa.
Wstałam, uderzając otwartą dłonią w biurko. To było już za wiele. Wykorzystały się pokłady mojej cierpliwości.
- Ty!!! Ty co chciałeś zobaczyć?! Jak idą spać o dwudziestej drugiej, a wcześniej czytają w łóżkach książki?! Myślisz, że taki obraz zadowoliłby widzów?! Publiczność chce zobaczyć, to, co autentyczne, dwunastu młodych chłopaków, którzy mają energię, zwariowane pomysły i potrafią zaszaleć! Nie pamiętasz już, jak sam byłeś w ich wieku?
- Aha, więc uważasz, że w dzisiejszych czasach nie odniesiemy sukcesu, jak nie wyemitujemy przyszłych idoli zabawiających się z dziwką? - zapytał MC Mong.
Chociaż trochę się uspokoił. To jest już coś.
- Nie, akurat dziwkę lepiej wyciąć. Ale czemu nie pokazać Stephie w basenie i reakcji chłopaków, jak odkryją, że jest ich menadżerem? - zaproponowałam - co o tym sądzisz?
- Stephie się wścieknie.
Oboje się zaśmialiśmy. Usiadłam z powrotem na krześle i podniosłam oczy na MC Mong'a.
- Ale... Shin Donghyun, myślisz, że Hyunseong z tą dziwką w kiblu... naprawdę?... no wiesz...
- Nie, baby, myślę, że czytali encyklopedię.


Moon Joonwon (Joowon)

                Przejrzałem listę zaplanowanych dla zespołów pytań. Podobno członkowie zostali uprzedzeni, jak mniej-więcej powinni odpowiadać. Telewizyjna sztuka manipulacji. Plan programu wyglądał tak: przez wszystkie dni robocze nagrywamy chłopaków, składamy najciekawsze momenty w całość, którą w soboty emitujemy na żywo w studiu i komentujemy. A w każdym z ostatnim odcinku miesiąca, oba zespoły prezentują nowy singiel i otrzymują podliczone głosy z poprzednich tygodni. Grupa z niższym wynikiem zostaje ukarana wylosowanym przez siebie dodatkowym zadaniem. Niedziele chłopaki mają wolne. Dziś był poniedziałek. Wszedłem do sali, gdzie uczestnicy już się poschodzili. Siedzieli po dwóch przeciwnych stronach, po jednej B2ST, po drugiej Boyfriend. W ostrych, telewizyjnych światłach wydawali się dziwnie bladzi. A może rzeczywiście byli niewyspani po dzisiejszej nocy. Rozpoczęliśmy nagrywanie. 
- Witam was w "School of hard knocks". To pierwszy dzień nagrywania, a ja już widzę na waszych twarzach zmęczenie. Czyżbyście mieli za sobą nieprzespaną noc? B2ST, opowiedzcie, co robiliście wieczorem?
- Ja nie jestem zmęczony, jestem pełen energii - zaczął Shim Hyunseong, dla lepszego efektu napinając mięśnie.
- Wczoraj zrobiliśmy sobie małą imprezę. Opowiadaliśmy kawały i graliśmy w karty. Rozmawialiśmy też o rozpoczęciu programu. Zastanawialiśmy się, jakich nam dadzą trenerów i w ogóle. Ale mimo, że byliśmy trochę zestresowani, to dobrze się bawiliśmy. Niestety, bez Gikwanga. Dołączył do nas dopiero dzisiaj - wypowiedział się lider, Yoon Doojoon.
- Gikwang, co robiłeś wczoraj wieczorem? - zwróciłem się do wspomnianego wcześniej chłopaka.
- Byłem w domu - wyjaśnił - nie robiłem nic specjalnego. Chciałem spędzić ten czas z bliskimi, bo przez następne pół roku będę bardzo zajęty.
- Gikwang chciał spędzić czas z najbliższymi - powtórzyłem, kiwając głową ze zrozumieniem - a ty, Yoseob? Zdaje się, że dokonałeś wczoraj ciekawego odkrycia.
- Tak. Odkryłem ukrytą kamerę - przyznał się Yang Yoseob i wszyscy w zespole wybuchli śmiechem.
Za to chłopaki z Boyfriend wydawali z siebie okrzyki przerażenia.
- Wy jej nie odkryliście - zauważyłem.
- Nie... Byliśmy nagrywani...? Gdzie? - wypytywał speszony lider, Kim Donghyun.
- Wszędzie. Oprócz toalet. Musicie szczerze odpowiadać na moje pytania, bo wszystko jest nagrane i gotowe do pokazania widzom. Co robiliście wczoraj? - zacząłem przeprowadzać wywiad.
Nikt się nie odzywał. Stwierdziłem, że powinienem wybrać jakąś osobę i wybrałem - Lee Jeongmina.
- My... piliśmy piwo. I zrobiliśmy imprezę przy basenie - przyznał, zawstydzony.
- B2ST, wy też piliście alkohol? - zainteresowałem się, a ci stanowczo przeczyli. 
- Później była burza, więc wróciliśmy do dormu i poszliśmy spać - dodał Jeongmin.
- Yong Junhyung, a ty, co robiłeś? Nie było cię przy basenie - zagadnąłem chłopaka.
- Nie pamiętam.
- Nie pamiętasz. Byłeś aż tak pijany?
- Nie, nie byłem.
- Otórz Yong Junhyung, podczas gdy imprezowaliście, wrócił do dormu i przeglądał wam bagaże - powiedziałem.
Pozostali członkowie Boyfriend zaczęli go szturchać i udawali oburzenie. Za to Jiyeon naprawdę pobladł. Nic dziwnego, na nagraniu było widać, że w jego bagażu Junhyung znalazł dildo. Wszyscy byliśmy w szoku. Ale to i jeszcze kilka innych rzeczy musieliśmy na wizji przemilczeć. Nie chcieliśmy też wspominać o tańcu Junhyunga z Hyuną i sprowadzonej do dormu B2ST prostytutce. Zdumiewające, że po jednej nocy było tak wiele do wycięcia.
- Junhyung to Junhyung. Chodzi swoimi drogami i robi wszystkim kawały - podsumował Jang Hyunseung, znany jako Jang Prince.
- Coś czuję, że jeszcze się na nim zemścicie - zażartowałem - a wy, Youngmin, Kwangmin? Powiedzcie, który to który, i co robiliście wczoraj?
- Ja jestem Kwangmin. Kąpaliśmy się w basenie i Youngmin wciągnął kogoś do wody.
- Ja jestem Youngmin. Tak... wrzuciłem do wody jakąś dziewczynę. Nie wiem niestety, kto to był. Przepraszam...
- Zaraz się tego dowiecie - odpowiedziałem z uśmiechem - przedstawiam wam waszą menadżerkę, Lee Stephanie!
Stephie wkroczyła do sali dumnym krokiem i zatrzymała się naprzeciwko zespołu Boyfriend, podpierając się pod boki. Przerażenie chłopaków w tym momencie osiągnęło chyba punkt kulminacyjny. Ich miny wyglądały naprawdę bardzo zabawnie.
- Chyba nie muszę się przedstawiać - zaczęła pretensjonalnym tonem - tak, jestem waszym menadżerem i opiekunem. W zamian wymagam posłuszeństwa i szacunku. Mam też dla was plan codziennych zajęć. Zajęcia opcjonalne odbywają się, kiedy was o tym poinformujemy. Na zajęcia z rapu przychodzą tylko ci, co rapują. Zapoznajcie się z tym.
Przekazała im kartki.



Przeglądali plan, kiedy zapowiedziałem menadżerkę B2ST. Kim Taehee pojawiła się w sali sprawiając, że powietrze zrobiło się gęste i ciężkie... może tylko dla mnie. Ostatni raz widzieliśmy się trzy lata temu. Przez jakiś czas brakowało mi Taehee, a jednocześnie byłem na nią śmiertelnie obrażony. Po wspólnej grze w "Yongpal" i promocji dramy, spotykaliśmy się, ba, mieliśmy gorący romans i wydawało mi się, że oboje liczyliśmy na coś więcej. Wszystko skończyło się na afterze po telewizyjnej gali, na której nasza drama została nagrodzona. Dowiedziałem się o Taehee czegoś, co nie pozwalało mi na nic innego, jak po prostu się wycofać. Ona też już się do mnie nie odezwała. Dziwiłem, że nie zrezygnowała z udziału w show, kiedy się dowiedziała, że jestem prowadzącym. Ta słodycz, za jaką ją kiedyś uwielbiałem wydawała mi się dziś wręcz niesmaczna. Taehee przywitała się z zespołem B2ST z uśmiechem niewinnej dziewicy. Jedynie kwiatów we włosach jej zabrakło.
- Nazywam się Kim Taehee. Jako wasza menadżerka oraz, mam nadzieję, przyjaciółka, obiecuję pomagać wam w waszych zmaganiach i... w wygraniu tego programu.
Ukłoniła się. Chłopaki odpowiedzieli jej brawami. Wręczała im kartki z rozpisanymi zajęciami, kiedy zapowiadałem trenerów. 



Po chwili pojawili się w sali: Rain i Kim Junsu od śpiewu, Tablo i Jay Park od rapu, Kim Hyuna i Lee Taemin od tańca. Oba zespoły zareagowały wielkim entuzjazmem na obecność takich sław i możliwość współpracy z nimi. Stephie stała na uboczu i pewnie obmyślała zemstę na Youngminie. Za to Taehee utkwiła we mnie nienawistne spojrzenie. O co jej chodziło? To ja powinienem być na nią wkurzony! Nie zamierzałem się poddać i odwracać wzroku. W tej chwili zatęskniłem za Gyuri, która wyjechała o świcie na jakąś wieś pisać artykuł o azjatyckich szamanach.


Lee Stephanie 

                Następnego dnia obudziły mnie, dobiegające z dworu, rozmowy chłopaków. Wstałam, przeciągając się i wyszłam na taras. Członkowie obu zespołów szybkim truchtem okrążali park. Mimo wczesnej pory, wyglądali, jakby mieli dużo energii. To dobrze, bo pełen wysiłków dzień dopiero się zaczynał. Wróciłam do pokoju. Wykąpałam się, ubrałam w zwiewne ciuchy, pomalowałam się i związałam włosy w kitkę. Trochę spóźniona zjawiłam się na śniadaniu. Przy stoliku siedzieli już trenerzy i uśmiechnięta Taehee, trzymająca mi miejsce między sobą, a Kim Junsu. Opowiadała o wschodzie słońca widzianym rano ze swojego tarasu i pokazywała kilka zdjęć. Ładny widok, choć nie aż tak, bym miała ochotę zrywać się o świcie i go oglądać. Za to Kim Junsu gadał o wszystkim i o niczym, a co ciekawsze, nic z tej gadaniny nie wynikało. Po śniadaniu ukłoniłam się i zapukałam do dormu Boyfriend. Otworzył mi Kim Donghyun z mokrymi włosami. Wszystko wskazywało, że dopiero co brał prysznic. Ach, to zapewne przyjemniejszy widok, niż wschodzące słońce.
- Witam - ukłonił się.
- Cześć. Przyszłam was zaprowadzić do studia nagraniowego. Od dziś zaczynacie pracować nad pierwszym konkursowym singlem. Gotowi?
- Jeszcze nie. Bliźniaki się kąpią.
- Wspólnie?!
- No tak. Jiyeon brał prysznic pół godziny i bliźniacy musieli się wykąpać już po śniadaniu. Powiedzieliśmy im, żeby poszli we dwóch, to poszli.
- Yhmm... mam nadzieję, że rzeczywiście się kąpią, a nie urządzają wodną bitwę.
- To też prawdopodobne. Siadaj, ja pójdę i powiem im, żeby się pospieszyli - zaproponował lider, wpuszczając mnie do dormu. 
Usiadłam na kanapie w salonie. Słyszałam krzyki Donghyuna, śmiechy bliźniaków i trzaśnięcie drzwi. Ufff, to już jakiś postęp, opuścili łazienkę. Po chwili jeden z braci przyszedł do salonu.
- Moglibyśmy pogadać...? - zaczął niepewnie. 
No proszę, dzikie bestie zmieniły się w niewiniątka.
- Ok, jak mi powiesz, czy jesteś Youngmin, czy Kwangmin. 
- Nie rozróżniasz nas?
- No błagam! Po czym miałabym was rozróżniać? Jesteście identyczni.
- Youngmin. Chcę cię przeprosić za tamtą akcję z basenem... Naprawdę, wstydzę się za siebie - przyłożył sobie rękę do piersi i udawał płacz.
Westchnęłam z politowaniem.
- Dowiedziałeś się o ukrytej kamerze i zaraz się przyznałeś. Pewnie, gdyby nie to nagranie, na którym i tak nie widać, który z was to był, nigdy byś się nie przyznał. 
- Nieprawda! - spoważniał - przyznałbym się... wszystko przemyślałem. Postanowiłem wykazać się odwagą i przyznać.
- Dobra, nieważne, przyjmuję twoje przeprosiny.
- Dzięki! Noona, jesteś the best! - zawołał podekscytowany Youngmin i... objął mnie!
Natychmiast go odepchnęłam.
- Ty! Nie pozwalaj sobie. I nie myśl, że jak przyjęłam przeprosiny, to już nie będę się mścić - poinformowałam.
Zrobił zbolałą minę. I z taką zbolałą miną szedł z zespołem do studia. Podałam im jeszcze numer swojego pokoju w dormie dla trenerów, gdyby czegoś potrzebowali. I potrzebowali. Po zajęciach w studiu przyszedł Kwangmin. Poznałam, że to ten, bo był inaczej ubrany, niż Youngmin, z którym wcześniej rozmawiałam. Dla pewności jeszcze go zapytałam.
- Tak, to ja, Kwangmin - potwierdził i rozsiadł się na moim łóżku.
- Nie za swobodnie się tu czujesz? - spytałam i wskazałam mu krzesło.
- Muszę ci coś powiedzieć... - zaczął, przesiadając się - Youngmin kłamał z tym basenem. To ja cię wrzuciłem. 
Co?! Już nic z tego nie rozumiałam.
- Czemu miałby kłamać?
- Może chciał sprawdzić, czy to się rzeczywiście nagrało... Jakby się nagrało, wiedziałabyś, że to ja jestem winny... A może chciał ci się przypodobać? Nasz lider stwierdził, że docenisz szczerość...
- A ty? Jaki masz cel w przyznawaniu się i kablowaniu na brata? - zapytałam.
- Ja też cenię szczerość... Przepraszam za to wrzucenie... Proszę, nie karz mnie zbyt surowo i nie mów Youngminowi, że na niego nakablowałem - dodał z szerokim uśmiechem.
Zamiast go karać, po prostu kazałam mu wyjść. Miałam już dość ich obu, Youngmina i Kwangmina. A tak przy okazji pomyślałam, że powinni mieć chociaż inne kolory włosów. Postanowiłam poprosić stylistów, aby ich pofarbowali.


Yong Junhyung (Boyfriend)

                Mimo, że od pierwszego odcinka minęły już trzy dni, komentarze na forum nadal się pojawiały. Czytałem je w wolnych chwilach, starając się wywnioskować, który z zespołów lepiej się zaprezentował. Miałem wrażenie, że B2ST. Ludzie komentowali ich sposób wypowiadania się, wygląd, w takich szczegółach, jak na przykład, w co byli ubrani. U nas skupili się zwłaszcza na bliźniakach. Tego jeszcze w kpopowym zespole nie widzieli. W pewnym momencie mignęło mi w komentarzach imię "Jeongmin". Przeczytałem wypowiedź niejakiego Aanona123: Lee Jeongmin obciągał pały pederastom, a dziś robi karierę w tv.
Wow, tego się nie spodziewałem. Plotka, nie plotka, chodziło o członka zespołu, do którego należę. Jeżeli to nieprawda, powinienem obronić naszą reputację, a jeżeli prawda, zgnoić Jeongmina. Szybko zalogowałem się jako Anon789 i napisałem odpowiedź do przeczytanego komentarza: skąd wiesz? 
Poszedłem na zajęcia z Taeminem dziwnie poddenerwowany i nie mogłem się skoncentrować na tańcu. Trener chyba to zauważył, bo kilka razy pokazywał mi części choreografii do piosenki, nad jaką obecnie pracowaliśmy w studiu. Co za żenada. Wyszedłem z sali z westchnieniem ulgi. Ogarnąłem szybko forum i przeczytałem odpowiedź:
Aanon123: Lee Jeongmin obciągał staruchom i dawał dupy za hajs.


Lee Jeongmin (Boyfriend)  

                Po zajęciach z tańca była kolacja. Poszliśmy wszyscy do znajdującej się na terenie kompleksu restauracji, gdzie podawano nam posiłki. Chociaż się rano kąpałem, po godzinach spędzonych w salach ćwiczeń, czułem, że znów potrzebuję prysznica. Pierwszy zarezerwowałem sobie łazienkę. Zaraz po mnie zgłosił się Donghyun. Później bliźniacy.
- Ja jestem trzeci! - wykłócał się Youngmin z pełnymi ustami jedzenia.
- Nieprawda! Ja jestem trzeci, wcześniej to powiedziałem! - dodał zbulwersowany Kwangmin.
Jiyeon zaproponował, by znowu wspólnie się wykąpali. Youngmin oznajmił, wskazując na brata:
- O nie! Nie mam więcej zamiaru kąpać się z tym debilem.
- A co ci zrobił? - zapytałem.
- Szydził ze mnie - przyznał Youngmin i dodał speszony - że mam mniejszego...
- Bo masz! - zawołał Kwangmin i wybuchł, do towarzystwa z Jiyeonem, dzikim śmiechem. 
Youngmin zaczął rzucać w nich rzodkiewkami.
- Uspokójcie się, jesteśmy nagrywani - przypomniał Donghyun.
- Ja idę się kąpać czwarty - postanowił Jiyeon.
- A Joker idzie ostatni - podsumowali bliźniacy.
- Joker chyba w ogóle nie musi się myć, nie wyglądał, jakby na zajęciach z tańca choć trochę się zmęczył - zażartował Kwangmin.
Junhyung nadkładał sobie sałatkę i nie reagował na zaczepki.
- Nie, to Jiyeon powinien się kąpać ostatni, bierze prysznic godzinę - stwierdził Youngmin.
- No chyba nie... - bronił się obgadywany.
- Dwadzieścia siedem minut, liczyłem mu - przyznał Donghyun.
Pożartowaliśmy i zajęliśmy się jedzeniem. Za to przy stoliku grupy B2ST cały czas było głośno. Yoseob i Gikwang nie przestawali gadać, Doojoon i Hyunseong śmiali się z nich, Dongwoon rzucił się na przystawki z kimchi, a Jang Prince kazał wszystko sobie podawać. Obserwowałem Junhyunga. Zamiast jeść, robił coś w telefonie. Po chwili dostałem wiadomość.
Joker: pogadamy na dworze?
Pomyślałem sobie, może chce przeprosić za swoje ostatnie zachowanie, a jeśli nie, to miła odmiana, że w ogóle ze mną rozmawia. Zastanawiałem się, co ma mi do powiedzenia. Dobrze, jakbyśmy się wreszcie dogadali. Kiedy na mnie spojrzał, odpowiedziałem skinieniem głowy, że "ok". Przekazałem Donghynowi, żeby się kąpał pierwszy, bo ja jeszcze muszę coś załatwić. Pozostali wrócili do dormu, a ja i Junhyung wyszliśmy na dwór. Dopóki nie wyszliśmy z parku, nie odzywaliśmy się do siebie. Choć zazwyczaj trudno było odgadnąć cokolwiek po Jokerze, to, tak jakby, wyglądał na wkurzonego. Miałem nadzieję, że nie na mnie. Nic mu przecież nie zrobiłem.
- O czym chcesz pogadać? - zapytałem.
Wyjął z kieszeni telefon i pokazał mi coś na ekranie. "Lee Jeongmin obciągał staruchom i dawał dupy za hajs", przeczytałem. Oblał mnie zimny pot i poczułem się tak, jakbym miał zaraz zwymiotować. 
- Zrobiłeś się blady - zauważył Junhyung - przestraszyłeś się bolesnej prawdy? 
- P... prawdy? To nie jest prawda - zaprzeczyłem pospiesznie i chciałem po prostu odejść. Junhyung złapał mnie za koszulkę i mocno mną potrząsnął.
- Nie? To czemu tak zareagowałeś? Wiesz jak to się odbije na naszym zespole?! - pytał, nie przestając mną potrząsać. 
Nic nie mogłem poradzić, że w moich oczach pojawiły się łzy.
- Zostaw mnie... - prosiłem.
- Ojej, biedny chłopczyk, popłakał się. Dawałeś dupy za pieniądze?
- N... nie. 
- To co to ma być? - Junhyung w jednej ręce trzymał moją koszulkę, w drugiej telefon i pokazywał mi tamtą wypowiedź - co to ma, kurrrwa, być?! Gadaj, kurwa! Gadaj, albo cię, kurwa, rozkurwię!!!
Przez to, co przeczytałem i przez ten niespodziewany atak nie mogłem wydusić z siebie słowa, a pewnie gdybym mógł i tak bym tego nie zrobił. Moja reakcja była dla Junhyunga wystarczającym dowodem.
- Zostaw mnie... - powtórzyłem tylko, nie podejrzewając, że jednym uderzeniem w brzuch przewróci mnie na ziemię.
- Jak mogłeś dołączyć do zespołu, mając taką przeszłość i narażać nas wszystkich na, kurwa, taki skandal?! - krzyczał i kopał mnie. Już wiedziałem, czemu wyszliśmy z parku. Tu nie byliśmy nagrywani.



Shim Hyunseong (B2ST)

                Kolacja o 18.00? Kto to wymyślił? Chyba jakiś sztywniak, co chodzi spać po dobranocce. Postanowiłem iść do sklepu, by poratować się chociaż ramenem i chipsami, jak zgłodnieję. Przeszedłem przez park, kiedy usłyszałem czyjeś przeklinanie i czyjeś jęki. Odwróciłem się w tym kierunku. Zobaczyłem leżącego na ziemi Jeongmina z Boyfriend. Obok stał wkurzony Junhyung i kopał go, przeklinając. Zdziwiłem się, byli przecież w tym samym zespole... My w B2ST też czasami się kłóciliśmy, mimo wszystko nie posuwaliśmy się nigdy do ręko, przepraszam, nogoczynów (chyba, że w żartach). Nie wyglądało to też na pewno na zabawę. Jeongmin jęczał, jakby go naprawdę bolało. Kiedyś w szkole byłem prześladowany, do momentu aż jeden ze starszych kolegów nie stanął w mojej obronie. Taka postawa mi imponowała. Podszedłem do nich bez chwili wahania.
- Zostaw go! - zawołałem - zostaw go, natychmiast!!! 

15/06/2016

school of hard knocks (rozdział 3)

THUNDER AND LIGHTNING


Lee Jeongmin (Boyfriend)

                W dormie mieliśmy 2 pokoje 3-osobowe. Podzieliliśmy się tak, że w jednym byłem ja z Youngminem i Kwangminem, w drugim nasz lider Donghyun, Junhyung i Jiyeon. Cieszyłem się, że wylądowałem w pokoju z bliźniakami, a nie z Junhyungiem, nazywanym przez nas Jokerem - jak ta postać z komiksów, psychopatyczny zabójca o sadystycznych skłonnościach, znana ze swoich złośliwych żartów.  Nie wiedziałem, czy Jun kogoś zamordował, za to złośliwość była cechą wybitnie go charakteryzującą. Co więcej, miałem wrażenie, że szczególnie uwziął się na mnie. Od tej nieszczęsnej sytuacji w toalecie po prostu mnie ignorował, co odbierałem jako nieco upokarzające, bo chcąc - nie chcąc należeliśmy do jednego zespołu, więc powinniśmy nauczyć się współpracować i się tolerować. A jak już się odzywał, przeważnie w wyjątkowo nieprzyjemny i arogancki sposób. Donghyun to zauważył i go opierdzielił. Obawiałem się, że zaraz pierwszego dnia wspólnego mieszkania w dormie wybuchnie awantura, lecz Junhyung olał zarzuty lidera, założył słuchawki na uszy, położył się na łóżku, przy plakacie swojej ulubionej wokalistki PJ Harvey i po raz kolejny pokazał, że ma wszystko i wszystkich w głębokim poważaniu. Jiyeon natomiast powiesił sobie w pokoju worek treningowy i ćwiczył boksowanie. Donghyun przyszedł do mnie, Youngmina i Kwangmina, narzekając, że się nudzi i zastał nas grających w "kamień, papier, nożyce" o to, kto idzie po piwo. Mieszkaliśmy na takim zadupiu, że musieliśmy przejść przez park i osiedle domków jednorodzinnych, żeby się dostać do najbliższych sklepów. Oczywiście nikt z nas nie miał ochoty na taką wycieczkę, a wszyscy mieliśmy ochotę się napić.
- Odbiło wam? Jutro zaczynamy nagrywanie. Musimy być w formie - moralizował Donghyun, chyba znów włączyła mu się faza "typowy lider".
- Hyung, weź wyluzuj. Nic się nie stanie, jak wypijemy sobie po jednym piwku - odpowiedział Youngmin.
- Albo i dwóch - dodał podekscytowany Kwangmin.
- No dobra, po jednym czy dwóch możemy sobie wypić - podsumował Donghyun, choć jak zaproponowałem mu, by poszedł po piwo, skoro i tak się nudzi, walnął mnie poduszką w łeb.
Wróciłem z bliźniakami do "kamień, papier, nożyce" i przegrałem. Pewnie specjalnie to zrobili. Zmówili się telepatycznie, żeby mnie wykiwać. Cholerna bliźniacza telepatia. No nic, wysypałem z torby swoje rzeczy, których jeszcze nie zdążyłem rozpakować i zabrałem ją na zakupy. Szedłem sobie przez park i nuciłem dla zabicia czasu piosenkę dla dzieci, kiedy zatrzymała mnie jakaś wyzywająco ubrana panna o rudych włosach z pieprzykiem nad górną wargą. Zapytała, czy dobrze idzie, pokazując mi zapisany w telefonie adres, który... był adresem kompleksu, gdzie nagrywaliśmy program.
- T... tak - odpowiedziałem, czując od dziewczyny silny zapach perfum i zastanawiając się, po co tu przyszła, ruszyłem w stronę sklepów.
Dalsza moja wyprawa odbyła się bez większych przygód. Kupiłem piwo, poupychałem w torbie, którą przekładałem potem to na prawe, to na lewe ramię, obawiając się, że oba mi zaraz odpadną. Jak wracałem przez park, nikogo w nim nie było. Nie dziwne, zrobiło się ciemno i nieprzyjemnie, w dodatku jakby zbierało się na burzę. Przyszedłem do pokoju i opowiedziałem chłopakom, jak to rozmawiałem po drodze z prostytutką. Nie dowierzali, a kiedy już uwierzyli, bliźniacy naskoczyli na mnie, że jej nie przyprowadziłem. Z ulgą położyłem torbę na podłogę. Youngmin i Kwangmin od razu się na nią rzucili, a Donghyun liczył wyciągane przez nich puszki piwa.
- Dwanaście?! To wychodzi po trzy na osobę, nie po dwa. Jest nas czterech. Jeongmin, nie umiesz liczyć? Mam ci udzielić korków z matmy?
- Umiem liczyć - oburzyłem się - jestem dobrym kumplem, kupiłem też dla Jiyeona i Junhyunga.
Poszedłem do ich pokoju i dałem im po dwa piwa. Jiyeon otworzył jedno i pociągnął kilka łyków. Joker założył sobie słuchawki na szyję i zaproponował, że jak mamy pić, to pijmy przy basenie.
- Przy basenie? - powtórzył Donghyun.
- No, za dormem - powiedział Junhyung. 
I dlatego, że to powiedział Junhyung, nikt nie protestował.
Zabraliśmy piwo i całą szóstką poszliśmy za Jokerem, który znowu założył słuchawki na uszy. Nie mylił się, za naszym dormem, a przed dormem B2ST, naprawdę znajdował się podświetlany basen z pontonami, kółkami do pływania i leżakami dookoła. Był tu też wypasiony sprzęt grający. Jak tylko to zobaczyłem, pobiegłem po laptopa i podłączyłem go do głośników, wczuwając się w rolę DJ'a. Włączałem muzykę i sterowałem dodatkowymi, dyskotekowymi światłami, popijając piwem. Donghyun i Jiyeon rozwalili się na leżakach i upajali się alkoholem. Kwangmin z Youngminem, w samych gaciach, popychając się nawzajem, wylądowali w wodzie. Atakowali pontony, kółka i zachowywali się po prostu jak dzieci z ADHD. Junhyung gdzieś zniknął. Pomyślałem, że to bardzo dobrze i podkręciłem głośność.



Lee Stephanie

                - Stresujesz się? - zapytałam moją unni, Kim Taehee, na tarasie w jej pokoju, w dormie dla menadżerów i trenerów. 
Popijałyśmy z kieliszków czerwone wino i cieszyłyśmy się wieczornym, rześkim powietrzem. Niestety, skuszone ochłodzeniem po wyjątkowo gorącym dniu i naszą krwią z zawartością alkoholu, pozlatywały się też komary. Zabiłam jednego na swojej nodze, kiedy unni odpowiedziała:
- Czym? Programem? Czy perspektywą spotkania z NIM? 
- I jednym i drugim.
Taehee dolała sobie wina, zupełnie zapominając o mnie.
- Sama nie wiem. Nie, programem nie, chyba nie. Jestem aktorką, przywykłam do obecności kamer. Nie przywykłam za to do romansowania z młodszymi i dawania się przez nich wykorzystywać. To było trzy lata temu, przez ten czas powinnam nabrać dystansu. Nie wiem, czy go nabrałam i nie wiem, jak nazwać to, co nie powala mi się na niczym skoncentrować, wściekłość, a może stres, że znów na niego trafiam.
- Zaczynasz żałować, że nie zrezygnowałaś z programu?
- Miałam nadzieję, że on zrezygnuje. To przecież on zachował się jak ostatni dupek i on powinien się wstydzić.
- Z jakiś powodów tego nie zrobił - zauważyłam - chciał cię znowu zobaczyć? A może nie uważa, że cię wykorzystał, albo jest jeszcze taka możliwość, po prostu nie czuje się zawstydzony.
Taehee chyba rozważała moje słowa. Postanowiłam, że i ja doleję sobie wina. Podniosłam butelkę. Ktoś zapukał do drzwi.
- Otwarte! - zawołała Taehee.
Ktoś wszedł do pokoju, jak już był na tarasie, zorientowałyśmy się, że to Lee Taemin.
- Hej, dziewczyny - przywitał się - nie ma tu może Hyuny?
- Jest, schowała się w szafie - odpowiedziała Taehee.
Co?! Unni chyba za dużo zdążyła wypić. Ja na przykład w ogóle nie czułam się wstawiona.
- W szafie?! - powtórzył Taemin.
Dopiero, gdy sprawdził, Taehee wybuchła śmiechem i powiedziała:
- Żartowałam. Nie, nie ma jej tu.
- Stephie, noonie już więcej nie lej - polecił mi Taemin, bo nadal trzymałam butelkę i dodał - tak w ogóle to ktoś imprezuje przy basenie.
- Kto? - zapytałyśmy obie.
- Po odgłosach stamtąd dobiegających, obstawiam, że któryś z zespołów. 
Nalałam sobie wreszcie trochę wina i zaproponowałam też Taeminowi, odmówił.
- Mają alkohol? - zainteresowała się Taehee.
- A co, jak mają to do nich dołączasz? - zaśmiał się Taemin - tego nie wiem, słyszałem tylko imprezę. Nie poszedłem tam, bo pewnie by mnie rozpoznali, co byłoby niezgodne ze scenariuszem show.
- Jak mają alkohol, to jeszcze jutro wystąpią na wizji skacowani - zmartwiła się Taehee - do tego nie możemy dopuścić. Musimy z nimi porozmawiać. Ale mnie też chyba rozpoznają. 
- Może by tak zadzwonić i poradzić się MC Mong'a? - zastanawiał się Taemin.
- Nie - zaprzeczyłam - ja z nimi pogadam, mnie nie rozpoznają. A jak zapytają, po prostu nie powiem im, kim jestem - dodałam i odstawiłam pełen kieliszek.
Jeżeli mam kogoś opieprzyć za alkoholizowanie się, sama lepiej, żebym nie była pijana.
- Ok - zgodziła się Taehee - i nie wygadaj się o tej ukrytej kamerze.
Odpowiedziałam skinieniem głowy i poszłam w kierunku, skąd rzeczywiście dochodziły krzyki imprezowiczów. Miałam tylko nadzieję, że póki nie wrócę do swojego dormu, nie zastanie mnie deszcz. Bo wszystko wskazywało na to, że zbliża się prawdziwa nawałnica. Zauważyłam jednego z chłopaków przy sprzęcie grającym, dwóch na leżakach i dwóch bliźniaków pluskających się w basenie. Nie pamiętałam ich imion i nazwisk, poznałam za to, że należeli do zespołu Boyfriend. I zupełnie nie zwracali na mnie uwagi, jakbym była niewidzialna. Podeszłam bliżej i wydarłam się, jak potrafiłam najdonośniej:
- Hey!!!
Ten przy głośnikach miał chociaż tyle taktu, że wyłączył muzykę.
- Cześć - pomachał do mnie z uśmiechem. 
Jeden z chłopaków na leżakach podniósł się i ukłonił.
- Dzień dobry, jestem Kim Donghyun, lider zespołu Boyfriend, a pani? - zapytał.
- Lee Stephanie - przedstawiłam się, świadoma, że nie mogę zdradzić nic więcej, lecz zanim zdążyłam przegonić ich z powrotem do pokoi, czyjeś ręce złapały mnie za kostkę i... wylądowałam z krzykiem w wodzie.


Park Jaebeom (Jay Park)

                Słyszałem, że ktoś kręci się po korytarzu, więc wyszedłem sprawdzić kto to. Jung Jihoon, znany wszystkim jako Rain, przechadzał się w tę i z powrotem, jakiś poddenerwowany i w dodatku bez koszulki. 
- Eee, ty, hyung, czekasz na kogoś, czy tak se łazisz z gołą klatą i robisz reaserch, co by tu przelecieć? - zagadnąłem go.
- Nie, ten to tylko o jednym - zarzucił mi - wyszedłem zapalić, bo w pokojach są czujniki podobno... A ty nie masz nic lepszego do roboty, niż siedzieć i nasłuchiwać, co się na korytarzu dzieje? Sam chyba chcesz kogoś przelecieć i szukasz kandydatki. Muszę cię rozczarować, to tylko ja.
Wyszczerzyłem zęby w porozumiewawczym uśmiechu. O tak, ostry seks to wszystko, czego w tym momencie do szczęścia potrzebowałem. Zagrzmiało, w sumie to huknęło, aż szyba się zatrzęsła. Zaraz potem zaczął lać deszcz.
- Co, jak co, w taką pogodę już bankowo nie przyjdzie - skomentowałem.
Jihoon posłał mi zdziwione spojrzenie i zapytał:
- Kto?


Yang Yoseob (B2ST)


                Siedzieliśmy sobie pośrodku salonu i graliśmy w karty: ja, nasz lider Yoon Doojoon, Jang Hyunseung, nazywany przez nas Jang Prince, Shim Hyunseog i Son Dongwoon. Wcześniej dzwoniliśmy do Gikwanga, niestety oglądał film ze swoją ukochaną i po prostu nas zbył. Za to jak ktoś zapukał do drzwi, od razu pomyśleliśmy, że Gikwang postanowił zrobić nam niespodziankę. Poszedłem otworzyć, a moim oczom ukazał się widok... niecodzienny. Przez kilka, może kilkanaście sekund przyglądałem się z otwartymi ustami roznegliżowanej dziewczynie o rudych, falowanych włosach i wyzywającym makijażu z domalowanym nad wargą pieprzykiem w stylu Marylin Monroe.
- Hiii, sweetie - zajęczała - czy to ty jesteś Dzikim Tygrysem?
Jakim k... kurcze, Dzikim Tygrysem?! Jestem człowiekiem, członkiem zespołu, Yang Yoseob się nazywam. Zamiast jej to powiedzieć, odruchowo zatrzasnąłem drzwi. Po mojej minie chyba można było wyczytać wiele.
- Seob, zobaczyłeś ducha? - zapytał rozbawiony Doojoon.
- Lepiej - odpowiedziałem - zobaczyłem... kobietę lekkich obyczajów!
Nie wiedziałem, co w tym takiego zabawnego, że chłopacy wybuchli śmiechem.
- Czemu jej nie wpuściłeś? - powtarzał oburzony Shim Hyunseong.
- A co jak ją nam podstawili i podglądają nas przez ukrytą kamerę?! - wykrzyknąłem.
No naprawdę, z niektórymi to gorzej, niż z dziećmi.
- Seob, ty i ta twoja bujna wyobraźnia - wyszydził mnie Dongwoon.
Za to Shim Hyunseong poszedł otworzyć drzwi. O dziwo, ona nadal tam stała...
- Siemaneczko. Jak masz na imię? Ja jestem Hyunseong - przywitał się, zgrywając dżentelmena.
- Nana - przedstawiła się - kto z was jest Dzikim Tygrysem?
- Dziki Tygrys! - zawołał Hyunseong wgłąb pokoju - nikt się nie odzywa, więc chyba nikt z nas.
- Ktoś taki chciał skorzystać z moich usług. Apartament numer 3, to wasz apartament?
- No tak. Gnojki, kto ją zapraszał?
Wszyscy stanowczo przeczyli. Ja nic nie mówiłem, bo jeszcze byłem w szoku.
- Yhmmm... nie rozumiem - zmartwiła się Nana.
- To zagadka godna rozwiązania. A skoro już przyszłaś, zapraszamy - dodał Hyunseong i wciągnął ją do środka.
Podbiegłem do niego i zasypałem go pretensjami.
- Oszalałeś?! To pewnie jakiś podstęp! Do nikogo prostytutki nie przychodzą nieproszone!
Pomachał mi na znak, że mam odejść.
- Nie wywalisz jej chyba na dwór w taką pogodę... Zaraz będzie burza - odpowiedział.
Pozostali też entuzjastycznie przyjęli pojawienie się dziewczyny, więc nie protestowałem już, choć wiedziałem, że to nie może się skończyć dobrze. Zająłem się przeszukiwaniem pokoi, przekonany, że prędzej, czy później znajdę ukrytą kamerę. Nana rozsiadła się z chłopakami na podłodze i grała z nimi w makao. Dongwoon wyjaśniał jej zasady. Hyunseong cały czas ją obejmował. Za to Doojoon i Jang Prince opowiadali sprośne kawały. Nana śmiała się ze wszystkimi. Burza rzeczywiście się zaczęła. Tak waliło, że chyba uszkodziło instalacje elektryczne, bo światła migały, jak w horrorze. Ale niektórzy zupełnie się tym nie martwili... Ja, Doojoon, Jang Prince i Dongwoon zamilkliśmy skonsternowani, kiedy Hyunseong i Nana zniknęli w łazience. Po chwili usłyszeliśmy ich podniecone jęki.
- O ja pierdolę... - powtarzał Doojoon.
- Fakają się - komentował Dongwoon, tak jakbyśmy nie słyszeli, co robią...
- Może włączymy jakąś muzykę? - zaproponowałem.
Jang Prince włączył piosenkę ze swojego telefonu. A potem jeszcze pięć. Hyunseong i Nana opuścili łazienkę objęci i spoceni. Zbokol jeszcze dał jej klapsa i zwrócił się do nas:
- Pożyczycie hajs? Nana nie jest taka tania - wyjaśnił.
Tylko tego brakowało! Co mieliśmy zrobić? Złożyliśmy się, by jej zapłacić, żeby nie było gnoju. Nana siedziała z nami, aż burza się skończyła. Potem podziękowała za miłe ugoszczenie i poszła. Za to Hyunseong z uśmiechem rzucił się na łóżko i zaraz zasnął. A ja w dodatku dzieliłem z nim pokój... i jeszcze Gikwang, którego tu nie było. Niestety. Zostawił mnie sam na sam ze zboczeńcem. Doojoon, Jang Prince i Dongwoo gadali głośno w pokoju obok. Zamilkli, kiedy zacząłem krzyczeć tak, że obudziłem zbokola.
- Co się drzesz? Przymknij się - rzucił, zdenerwowany.
- Znalazłem. Znalazłem. Znalazłem! - powtarzałem.
Otoczyła mnie cała trójka z drugiego pokoju.
- Co znalazłeś? - wypytywali.
- Kamerę. Była przymocowana do lampy. I włączona. Pewnie u was też jest i jeszcze w salonie - powiedziałem.
Pobiegli sprawdzić. Rzeczywiście, były tam. 
- Podglądali nas przez ukrytą kamerę?! Przecież zaczynamy nagrywać jutro! To narusza naszą prywatność! Pozwijmy ich i wyciągnijmy z nich odszkodowania! - emocjonował się Jang Prince.
Dongwoon zasłonił mu usta i dobrze, bo nikt nie chciał go słuchać.
- No to wpadliśmy - podsumował załamany Doojoon - zawaliliśmy już na samym początku.
- Nie przesadzajmy - stwierdził Hyunseong, który przede wszystkim wkopał zespół w kłopoty, a w ogóle się tym nie interesował  i dodał, wyluzowany -  przecież w kiblu nas nie nagrywają... chyba.


Kim Donghyun (Boyfriend) 

                - Co to za baba? - zapytał Jiyeon, ciągnąc mnie za rękaw koszulki. 
Wzruszyłem ramionami.
- Ktokolwiek to jest, nie wygląda na zadowoloną...
- Hyung, chyba nikt nie byłby zadowolony z niespodziewanej kąpieli w basenie - zaśmiał się Jiyeon.
Milczałem i obserwowałem całą scenę. Stephanie, tak się chyba przedstawiła, stała na brzegu, ociekając wodą i krzyżując ramiona, jakby było jej zimno. Bo pewnie było. Zrobiło się wietrznie. Bliźniacy woleli zostać w wodzie, by osłonić się od chłodnych podmuchów, a może od gniewu Stephanie.
- Zapytam po dobroci - zaczęła, zwracając się do bliźniaków, choć jej twarz na żadną dobroć nie wskazywała - który z was mnie wciągnął? Który z was?!
Youngmin i Kwangmin chyba zapomnieli języków w gębie.
- Ej, kto to był? Bo nie widziałem. Patrzyłem na nią, a nie kto ją wrzucił - wypytywał mnie Jiyeon.
Odpowiedziałem, że też nie widziałem i zwróciłem się do poszkodowanej:
- Przepraszam za nich. Trochę ich poniosło. Już ja tak się z nimi rozmówię, że odechce im się głupich żartów.
- Nie, to sprawa między mną, a tą dwójką. Który z was to zrobił?! - po raz kolejny wydarła się Stephanie, dla wzmocnienia efektu, z głośnym tupnięciem.
- T... to on! - krzyknął Kwangmin, wskazując na Youngmina.
- Nieprawda! - oburzył się oskarżony - to on i jeszcze nie ma odwagi się przyznać, tylko zwala na mnie!
- Na nikogo nie zwalam! Younggie, przyznaj się, tak będzie lepiej... - namawiał Kwangmin.
- Nie przyznam się do czegoś, czego nie zrobiłem! - odpowiedział Youngmin, rzucając się na brata.
Chlapali się i podtapiali wzajemnie, a wyglądało to na tyle groźnie, że gdyby nie byli kochającym się rodzeństwem, chyba bym interweniował.
- Przestańcie! - krzyczała Stephanie - gdybyście mieli chociaż trochę szacunku, to byście się przyznali i błagali o wybaczenie! 
- No przecież powiedziałem, że to Youngmin... - powtarzał Kwangmin, niepewnie. 
Ta niepewność była wręcz podejrzana.
Stephanie chyba też tak pomyślała, bo zatrzymała na nim spojrzenie. Wtedy zawołał Youngmin:
- To Kwangmin! Wystarczy trochę go przycisnąć i przyzna się!
Znowu zaczął podtapiać brata.
- I tak się dowiem, kto to zrobił. Potem zemszczę się na nim w najokropniejszy sposób. Póki co, wracajcie do pokoi, zaraz będzie burza, jutro jeszcze porozmawiamy - zapowiedziała Stephanie i poszła sobie, w mokrych ubraniach i ociekających włosach.
Nie wiedzieliśmy, kim jest, zapewne kimś związanym z show i woleliśmy jej posłuchać. Wróciliśmy do dormu, w którym nie zastaliśmy Junhyunga. Ale nie mieliśmy ochoty go szukać. Byle tylko nie narobił nam problemów. Już narobiliśmy sobie wystarczających.
- A tak między nami chłopakami, kto ją wciągnął? - wypytywał Jeongmin bliźniaków.
Bez sensu. I tak się nie przyznają, prędzej znowu zaczną się kłócić.
- Nieważne. Ale dla dobra zespołu ten, kto to zrobił, powinien się przyznać i przeprosić. Stephanie na pewno potrafiłaby docenić szczerość i  nieco by się uspokoiła. A wyglądała tak, jakby nie miała zamiaru odpuścić. Jeżeli jakoś rzeczywiście sama dowiedziałaby się, kto ją wrzucił, to miałby przechlapane - przemawiałem im do rozsądku, o ile taki w ogóle posiadali.
- Po pierwsze: po co przepraszać jakąś prostytutkę? A po drugie: to był Youngmin - rzucił Kwangmin.
- Prostytutkę?! - powtórzyliśmy wszyscy.
- Jaką prostytutkę?! - zdziwił się Youngmin.
- No tą, co Jeong wcześniej spotkał. Przecież jej pomachał, jak przyszła...
- Pomachałem jej, bo się na mnie patrzyła. Stephanie to nie była żadna prostytutka! - wyjaśniał Jeongmin.
Kwangmin wyglądał na skonsternowanego.
- To... kto to był...? - zapytał.
- Nie wiem. Ktoś z programu. Powiedziała, że jutro jeszcze porozmawiamy, to pewnie się dowiemy. Choć obawiam się, że może lepiej byłoby się nie dowiedzieć... - podsumowałem.
Naprawdę zaniepokoiłem się tą sytuacją. Stephanie zapowiedziała nam zemstę. Zastanawiałem się, czy serio była kimś, kto by mógł nam zaszkodzić. W jednym się nie myliła - zaczęła się burza.


Yong Junhyung (Boyfriend)

                Wymyśliłem imprezę przy basenie, żeby zostawić tam chłopaków i przejrzeć ich bagaże w pokojach. Zwłaszcza bagaż Jeongmina. Rzadko mam tak, żebym od początku kogoś nie lubił. Zwykle wszystkich traktowałem bez uprzedzeń. Ale Jeong wyjątkowo mnie wkurzał od dnia emisji pierwszego odcinka, jak wdzięczył się w telewizji, a potem jeszcze przywalił mi z drzwi. Nie znalazłem w jego wywalonych na podłogę rzeczach niczego ciekawego. Za to w torbie Jiyeona był wibrator. Yhmm. Zastanawiające. Szybko się znudziłem przeszukiwaniem bagaży chłopaków. Wszyscy dobrze się bawili przy basenie, beze mnie. Słuchając muzyki w słuchawkach, przeszedłem do części łączącej nasz dorm z dormem B2ST. Znajdowały się tu przede wszystkim studia nagraniowe, salki do ćwiczeń, siłownia, restauracja, gdzie mieliśmy jeść posiłki i hala koncertowa - tu mogliśmy przygotowywać się do występów scenicznych. Zwiedzenie tego zabrało mi sporo czasu. I było bardzo ekscytujące, zwłaszcza, że oglądałem wszystko przy latarce w telefonie. Mimo, że miałem słuchawki, słyszałem burzę. Grzmiało i błyskało się tak, że nie wiedziałem, czy docierające z jednej z sal światła to nie tylko efekt wyładowań atmosferycznych. Gasły i zapalały się. Przy piosence mojej ulubionej wokalistki zbliżyłem się do uchylonych drzwi i zajrzałem do środka. Widziałem sylwetkę dziewczyny. Tańczyła, ubrana w seksowne body, też w słuchawkach na uszach. Zastanawiałem się, czego słuchała, kiedy w mojej głowie brzmiał refren piosenki PJ Harvey "Big exit":

Baby, baby ain't it true?
I'm immortal when I'm with you...

Śledziłem ruchy dziewczyny. Odwróciła się. Przez sekundę widziałem jej twarz i rozpoznałem, że to Kim Hyuna. Poczułem dziwne napięcie i powtarzałem sobie, że to przez te migające światła. Po chwili tańczyliśmy ze sobą, zasłuchani w muzykę w swoich własnych słuchawkach, nie zgrywając się i wpadając cały czas na siebie. Każdy dotyk jej spoconego ciała był jak uderzenie pioruna. Światła kilka razy zamigały i zgasły, a wtedy wylądowaliśmy przypadkowo oparci czołami. Zdjęliśmy słuchawki. Czułem oddech Hyuny na mojej twarzy. Przyglądała mi się, jakby mnie kojarzyła, tylko nie potrafiła przypomnieć sobie wszystkich szczegółów. Zadrżała, pytając półszeptem:
- Kim jesteś...?
- A kim chcesz, żebym był?