29/03/2017

school of hard knocks (rozdział 44)

THE UNEXPECTED

Moon Joonwon (Joowon)

                Byłem pełen obaw, co do sobotniego odcinka. W B2ST panowało dziwne napięcie, Boyfriend też byli jacyś rozkojarzeni. Trenerzy plotkowali o pocałunku Hyuny z Junhyungiem. A ona udawała, że tego wszystkiego nie zauważa. Siedziała z słuchawkami na uszach i kołysała się w rytm muzyki. Zapewne w rytm piosenek, które polecił jej Junhyung.
- Obawiam się dzisiejszego odcinka - zwierzył mi się MC Mong - boję się, że ktoś może powiedzieć o kilka słów za dużo.
- Boyfriend nie słyszeli o Hyunie i Junhyungu. No chyba, że od plotkujących bez ustanku trenerów. Powinieneś ich uciszyć, hyung.
- Tylko jak?
- No nie wiem... może zagrozisz, że nigdy więcej się do nich nie odezwiesz? - rzuciłem propozycję.
- Bardzo zabawne... - stwierdził pełen politowania MC Mong.
- Uważam, że nie musisz się o nic obawiać. Boyfiend zaprzyjaźnili się z B2ST i jestem pewien, że nie chcieliby im zaszkodzić na wizji.
- Boyfriend może nie...  za to Hyunseung Junhyungowi?
- Tak, wiem, wkurzył się i uderzył go. Ale chyba już mu przeszło, nie?
- Nie byłbym tego taki pewien. Odnoszę wrażenie, że Hyunseung jest chorobliwie zazdrosny o Hyunę.
- Co? Hyung, no naprawdę... chyba powinieneś wybrać na trenerów samych kolesi.
- Są jeszcze menadżerki.
- Nimi bym się akurat nie martwił. Stephie ma Rain'a, a Taehee... no nie oszukujmy się, dla naszych chłopaków jest po prostu za stara.
- Obyś się nie mylił... - podsumował MC Mong - i pamiętaj, postaraj się być ostrożny, zadając dzisiaj pytania.
Odpowiedziałem mu "ok", pokazując palcami "o".
Równo o 20:00 pojawiliśmy się na wizji. B2ST, Boyfriend i trenerzy, wszyscy zajmowali swoje miejsce. A ja, stojąc pośrodku nich, czułem się jak na prawdziwym polu bitwy. Po przywitaniu się z widzami, poprosiłem chłopaków, by opowiedzieli o przygotowywanych przez siebie kawałkach.
- Skupiliśmy się w tym tygodniu na ćwiczeniu "Yey" - zaczął Doojoon - to wyjątkowo energiczny kawałek i chcielibyśmy podczas występu wszystkim tę energię przekazać. "Good luck" też już jest skończone, tylko jeszcze nie ruszyliśmy z przygotowaniami.
- To prawda, że oba kawałki napisał Junhyung wspólnie z muzykami z wytwórni? - to było jedno z tych pytań, na które kazał mi uważać MC Mong i co do którego nie byłem pewien, czy powinienem je zadać.
- Tak, to prawda. Bardzo dużo pomógł mi producent Kim Taeju - wyjaśnił ze spokojem Junhyung.
Na co o wiele mniej spokojniej Hyunseung dodał:
- Przez to nie mogliśmy zacząć wcześniej przygotowań do występu z drugim singlem. Junhyung cały czas wprowadzał poprawki, albo tylko udawał, że je wprowadza, bo naprawdę miał inne zajęcie.
- Po poprawkach "Good luck" brzmi o wiele lepiej. Każdy kto słuchał pierwotnej wersji, to potwierdzi - pospieszył z akcją ratowania sytuacji Doojoon.
- Nie wszyscy cieszyliśmy się na poprawki. I nie ja, jako jedyny, byłem im przeciwny. Po prostu pozostali bali się stawiać Junhyungowi, bo widzieli, że ma wpływy u trenerów. A w sumie... u trenerek - kontynuował Hyunseung.
- Ahaha! Racja... Junhyung jest taki przystojny, że nasza urocza trenerka zapewne nie może się oprzeć jego urokowi - Yoseob obrócił wszystko w żart.
- O tak, Junhyung wie, jak skraść kobiecie serce - dorzucił jeszcze Gikwang.
Ulżyło mi, że tak to rozwiązali i stwierdziłem, że czas zapytać Boyfriend o ich single, zanim Hyunseung znowu zdąży postawić B2ST w niezręcznej sytuacji.
- My przygotowujemy się do obau występów jednocześnie. I przy każdym musimy skupić się na czymś innym. "Bounce" to szybki kawałek, więc tak jak i B2ST z "Yey", chcemy pokazać energię. Za to podczas wykonywania ballady "Alarm" stawiamy na emocje - opowiadał Kim Donghyun.
Z Boyfriend obyło się bez kłótni. Potem pokazaliśmy nagrania, a ja zagadywałem chłopaków z obu zespołów o różne, ciekawsze momenty. I tak dobiegł koniec odcinka. Wbrew obawom MC Mong'a, bez publicznej katastrofy.


Yoon Doojoon (B2ST)

                Ledwie zeszliśmy ze sceny i odetchnęliśmy za kulisami, Taehee złapała mnie za rękę, odciągając na bok.
- No no, nie tak ostro, noona...
Zignorowała moje lekko złośliwe uwagi i powiedziała:
- Widzisz? Masz za swoje pozwalanie na wszystko Junhyungowi. Hyunseung omal się nie wygadał o Hyunie, zupełnie celowo. O to ci chodziło? O prowokowanie kłótni w zespole na sam koniec?
- Nie rozumiem twoich zarzutów. Jesteś zła, że pozwoliłem Junhyungowi na poprawki, czego kazałaś mi nie robić? Bo jeżeli chodzi o niego i o Hyunę, to nie doszukuj się mojej winy, jako lider ja też nie mam na wszystko wpływu. A może jesteś o nich zazdrosna?
- Zazdrosna? - zaśmiała się, udając zaskoczenie - chciałam was tylko ostrzec. Nie popsujcie tego, o co się staracie od ostatnich sześciu miesięcy.
- A więc dziękuję za ostrzeżenie - odpowiedziałem i doszedłem do reszty chłopaków.
Byli dziwnie milczący. Yoseob, Gikwang i Dongwoon zdawali się nie zauważać napięcia, które panowało pomiędzy Hyunseungiem, a Junhyungiem.
- Zaczyna mnie to wkurzać. Albo się pogodzicie, albo... ja już sam nie wiem, jak was zaszantażować - stwierdziłem bezsilnie.
- Nie jesteśmy pokłóceni - rzucił Junhyung - to Jang cały czas mnie atakuje, a ja staram się go ignorować. Do czasu.
- Chodźcie - poprosiłem, zaprowadzając ich do jednego z pomieszczeń - porozmawiajmy na osobności. Hyunseung, czy tobie podoba się Hyuna?
- Co?! Czemu miałaby mi się podobać - zawołał.
- Bo twoje zachowanie jest dziwne, odkąd tylko MC Mong pokazał nam nagranie tego pocałunku... - mówiłem.
- Absolutnie nie o to chodzi, ja po prostu... - Hyunseung się zawahał.
- Czyżby zabrakło ci pretekstu? - dodał Junhyung.
- Dość. Powiedzmy, że nie obchodzi mnie, czemu się tak zachowujecie, o ile zaraz przestaniecie. Bo to nie pomoże nam wygrać - powiedziałem.
Oczywiście, jak tylko otworzyłem drzwi, dostrzegłem za nimi przyczajoną sylwetkę. Yang Yoseob.
- Eeee... ja... zapraszam was na imprezę! Rodzice polecieli na Jeju, została tylko moja siostra - wymyślił na szybko.
- Ok, wlecę - odpowiedziałem.
Hyunseung i Junhyung znowu obdarzyli się wzajemnie nieprzyjemnym spojrzeniem.
- Możesz iść na imprezę. Ja i tak nie przyjdę, jestem umówiony - poinformował Jang'a Joker, po czym dodał z przekornym uśmieszkiem - z Hyuną.
- Żebyście tylko nie dali się przyłapać, bo MC Mong wywali was z programu - odparował mu Hyunseung.
- Nie no, ja oszaleję - stwierdziłem i wyszedłem z westchnieniem za Yoseobem, który poszedł poinformować resztę o imprezie.


Lee Gikwang (B2ST)

                Yoseob nie był zadowolony, że tyle osób nie może przyjść na jego imprezę. Junhyung odmówił, stwierdzając po prostu, że ma inne plany i nie wiadomo, czy je rzeczywiście miał, czy to tylko pretekst, żeby nie spotykać się poza kompleksem z Hyunseungiem. Dongwoon za to wymyślił, że akurat w ten weekend pojedzie do domu, co nas wszystkich zszokowało. Wyjaśnił, że brat poprosił go, by wpadł na jego urodziny. Nie mogliśmy więc naciskać, żeby zostawał z nami. Zwłaszcza, że od czasu wypadku na paralotni zupełnie urwał kontakty z rodzicami. Wizyta w domu była może szansą pojednania się? Tego mu życzyliśmy. Ja też na dzisiaj umówiłem się z Hyerim. Ale, żeby nie sprawiać zawodu Yoseobowi, wymyśliłem zaproszenie jej na jego imprezę. Ze studia telewizyjnego zostaliśmy odwiezieni do dormu. Stamtąd Doojoon i Hyunseung udali się z Yoseobem do jego domu, Dongwoon do swojego, Junhyung tam został, a ja pojechałem po Hyerim. 
                Kiedy dotarliśmy na imprezę, zabawa trwała. Głośno grała muzyka, pachniało pizzą, dookoła walały się butelki piwa. Witający nas Yoseob trzymał po jednej w ręce.
- To dla was! - zawołał - wchodźcie i rozgośćcie się!
Tak zrobiliśmy. Salon przypominał pobojowisko. A na jego środku tańczył pijany Hyunseung, nucąc coś sam do siebie, albo wydając dźwięki tylko przypominające nucenie. Yoseob rzucił się na kanapę, gdzie leżeli jego siostra - Yoona i Doojoon, pochłonięci intymną rozmową. Ich szepty i wzajemnie uśmieszki wydawały się naprawdę znaczące. Ja i Hyerim przenieśliśmy się na fotele i, gadając o nieistotnych sprawach, popijaliśmy alkohol. Po trzech piwach byłem przyjemnie rozluźniony. Dochodziła druga w nocy. Yoona i Doojoon spali przytuleni na kanapie. Yoseob i Hyunseung uparli się, żebyśmy w coś zagrali. O tej porze nie byliśmy zbyt kreatywni i skończyło się na grze w karty. Kto pierwszy odpadł, wypijał naraz pół szklanki piwa. Zwykle wypadało na Jang'a albo Hyerim. W pewnym momencie wstała i powiedziała, że idzie do ubikacji. My graliśmy, a ona nie wracała. Poszedłem jej poszukać.
- Proszę... - odpowiedziała na odgłos pukania do drzwi.
Stała przy lustrze i opukiwała twarz.
- Cha Hyerim, dobrze się czujesz? - zaniepokoiłem się.
- Taaak, wszystko ok - upierała się i wtedy wpadła na mnie, w wyniku lekkiego zachwiania równowagi.
- Jesteś pijana, położysz się?
- Nie czuję się pijana.
Mimo swoich zapewnień, nie protestowała, kiedy ułożyłem ją w łóżku Yoony. I tak dzisiaj z niego nie skorzysta. Nie mogłem się powstrzymać i przytuliłem Hyerim.
- Ja naprawdę... - przerwałem - wiesz...
- Wiem - odpowiedziała - nie zostawiaj mnie, Gikwang.
- Nigdzie nie idę - zapewniłem.
I pocałowaliśmy się. A potem wszystko potoczyło się swoim tempem. Powoli zdjęliśmy z siebie ubrania, wzajemnie się dotykaliśmy, smakowaliśmy swoich ciał. Wiedziałem, co miała na myśli Hyerim, powtarzając, że nie czuje się pijana. To nie alkohol spowodował, że tej nocy przeżyliśmy wspólnie ten pierwszy raz, a nasza miłość. Oboje chcieliśmy tego, od dawna marzyliśmy o tym i choć chwilami traciliśmy zmysły, cały czas byliśmy w pełni świadomi, co się dzieje. Nie żałowaliśmy. Nie mieliśmy, czego żałować. Bo przecież to, co zrobiliśmy, było zupełnie oczywiste.


Son Dongwoon (B2ST)

                Nie byłem pewien, czy wizyta w domu to dobry pomysł. Dongha niestety nie dał się wyciągnąć do miasta na jego urodzinowe piwo, czy coś podobnego. Może ułożył idealną misję pogodzenia mnie z rodzicami? Przecież to bez sensu! Ojciec nie odzywał się do mnie już kilka miesięcy, matka dzwoniła czasami, lecz nigdy nie zapraszała do domu (zapewne bała się sprzeciwić mężowi), a Dongha cały czas powtarzał, że mam się nie martwić i że wszystko musi się ułożyć. Czyżby postanowił, że przy okazji urodzin weźmie sprawy w swoje ręce? Jeśli tak, po prostu stamtąd wyjdę, ucieknę, nieważne jak inni to nazwą. Z tym postanowieniem i z przygotowanym wcześniej prezentem poszedłem do swojego rodzinnego domu. Otworzył mi Dongha. Przez moment uwierzyłem, że może jesteśmy sami, lecz wtedy dobiegł do nas głos mamy:
- Dongha! Kto to?
- Dongwoon - poinformował mój brat.
I wtedy pojawiła się następna obawa: czy w ogóle uprzedził rodziców, że przyjdę, czy przygotował im małą niespodziankę? Uspokoiłem się, kiedy mama odpowiedziała:
- Chodźcie, chodźcie, bo wszystko wystygnie!
Spodziewała się mnie... A może ojciec znowu był w delegacji i zostaliśmy tylko: ja, Dongha i mama? I to przypuszczenie zaraz odrzuciłem. Wszedłem do pokoju i dostrzegłem ich wszystkich. Ojciec popijał wino, mama nakładała na talerze zupę, Dongha narzekał, jak dziecko, że wcześniej powinien być tort i dopiero później kolacja. A do mnie dotarło, że nadal trzymam torebkę z prezentem. Przez ten cały stres zupełnie mi umknęło, żeby go wręczyć. Zrobiłem to szybko i ukłoniłem się rodzicom. Och, nie wiedzieli o ile wolałbym być w tym momencie na imprezie, jaką organizował Yoseob.
- Siadajcie - poprosił ojciec.
Zabraliśmy się za jedzenie. W ciszy. Ta kolacja przypominała mi wszystkie poprzednie! Zwykle tak to wyglądało. Jeżeli panowała cisza, czuliśmy się niezręcznie, jeżeli tylko ktoś ośmielił się coś powiedzieć, wybuchała awantura. Dongha jednocześnie rozpakowywał prezent. Kupiłem mu buty, których zdjęcie wysłał mi ostatnio na kakao i żalił się, że nie stać go na nie.
- Dongwoonnie! Dzięki! Jesteś super! - zawołał, w ten sposób przerywając ciszę, a więc zapowiadając awanturę. Zdziwiłem się, że taka nie nadeszła.
- Jak wam idzie? - zagadnął mnie ojciec - w telewizji niewiele pokazują.
Byłem w szoku. Nie dość, że wydawał się zainteresowany moim uczestnictwem w show, to jeszcze sam przyznał, że ogląda odcinki. Tylko, co powinienem mu odpowiedzieć, żeby go zadowolić? A potem doszedłem do wniosku, że najlepiej odpowiadać szczerze i nie troszczyć się o reakcje.
- Mieliśmy sporo problemów. Ale wszystko powoli się układa - stwierdziłem.
- Nie przemęczasz się za bardzo? - zapytała mama - jesz odpowiednio i wysypiasz się?
- Dbam o siebie. I trenerzy też o nas dbają, bez obaw - uspokoiłem ją.
- Powinieneś czasami nas odwiedzić. Tęskniliśmy - dodała.
- Wydawało mi się, że nie chcecie mnie widzieć, skoro wbrew waszym żądaniom nie zrezygnowałem z udziału w School of hard knocks - powiedziałem, trzymając się cały czas jednej zasady: szczerość.
- Dongwoon - zwrócił się do mnie ojciec - jeśli wygrasz, zaakceptuję twoją karierę, a jeśli nie... pójdziesz na studia i zadbasz o swoją przyszłość. Zgoda?
- Zgoda - odpowiedziałem.
Mama się uśmiechała. A Dongha założył nowe buty i poszedł przynieść tort.


Yong Junhyung (B2ST)

                Hyuna zapowiedziała mi kilka dni wcześniej, bym zarezerwował sobie wolny weekend. Nie zdradziła, co miała w planach, a ja też jakoś nie naciskałem, by to zrobiła. Nie przypuszczałem, że wymyśliła coś... niecodziennego. Zwykle "ograniczaliśmy" się do spędzania czasu w pokoju hotelowym. Nigdy nie mieliśmy siebie dość. Im więcej się kochaliśmy, tym intensywniej pożądaliśmy się wzajemnie. Albo leżeliśmy i snuliśmy niekończące się rozmowy o czymś konkretnym, czy zupełnie abstrakcyjnym. Zdziwiłem się, kiedy po wyjeździe chłopaków do dormu wpadła Hyuna i kazała mi się pakować.
- Zabierz najpotrzebniejsze rzeczy - oznajmiła.
- Najpotrzebniejsze rzeczy... prezerwatywy? Kajdanki?
- Junhyung!
- Ok... to wezmę majtki i szczoteczkę do zębów. Ale prezerwatywy też! No chyba, że chcesz drugiego Junhyunga...
- Nie, nie, już jeden mi wystarcza.
Spakowałem się. Dopiero potem zapytałem.
- A tak w sumie... gdzie mnie zabierasz?
- Do Londynu - odpowiedziała bez chwili wahania.
- Co? Jak to: do Londynu?
 Wtedy pokazała mi bilety.
- Lepiej się spiesz, bo samolot nam ucieknie.
Hyuna... była niesamowita. Potrafiła tak po prostu przyjść i powiedzieć: lecimy do Londynu. Ucieszyłem się. Nigdy tam nie byłem. Nigdzie nie byłem. Nakręciłem się jak dziecko i rzeczywiście... dwie godziny później siedzieliśmy w samolocie. Podróż się dłużyła. Zwłaszcza mi, bo Hyuna większość czasu przespała, pokładając się na moich kolanach. Przybyliśmy do Londynu około południa. Zostawiliśmy bagaże w hotelu, w którym Hyuna wcześniej zarezerwowała pokój. Zjedliśmy coś i poszliśmy na zwiedzanie. Londyn okazał się taki, jak w mojej wyobraźni. Deszczowy, nieco depresyjny, lecz pełen pewnej harmonii. Podobał mi się ten klimat. Popijaliśmy piwo w tradycyjnym pubie, kiedy stwierdziłem:
- Co za ironia. Dzisiaj w Londynie jest koncert PJ Harvey...
- Wiem - przerwała Hyuna - myślisz, że czemu cię tu zabrałam?
- Nie...
- Tak.
- Kupiłam bilety na koncert. Powinnam być chyba zazdrosna o tę Harvey, a ja zabrałam cię do Londynu na jej koncert.
- Hyuna... - zabrakło mi słów.
Kiedy to wszystko zaplanowała? I jak w ogóle na to wpadła...? Czemu wcześniej nic nie powiedziała. Rozumiem, że niespodzianka. Ale... zupełnie mnie tym rozbroiła.
- Junhyung, nie cieszysz się? - spytała zmartwiona.
- Zgłupiałaś? Cieszę się, tylko... Kurwa!!! - po prostu przytuliłem Hyunę i nie puściłem, żeby nie zobaczyła łez w moich oczach.
Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Wpadliśmy do hotelu umyć się i zmienić ciuchy, a potem wsiedliśmy do taksówki i udaliśmy się na koncert.  Co z tego, że dookoła sceny ustawiał się tłum. Przepchnęliśmy się na sam przód. Stając za Hyuną, otoczyłem ją ramionami i czekałem na pojawienie się na scenie mojej ulubionej wokalistki, PJ Harvey. Aż pojawiła się, ubrana w czerń, z tym hipnotyzującym spojrzeniem swoich zielonych oczu. Mój ideał kobiety, odkąd tylko pamiętam. Co za dziwne uczucie zobaczyć kogoś, kogo adorowało się od tak dawna, wsłuchiwać się w jej głos... Ale później dotarło do mnie, że przez cały czas koncertu to i tak Hyuna była najważniejsza.

22/03/2017

school of hard knocks (rozdział 43)

NO ONE CAN FUCK WITH US

Kim Hyuna



                Wsiadłam do samochodu mojego kolegi Kyungjina, z którym teoretycznie romansowałam. Posłał mi pełen sympatii uśmiech. Znaliśmy się jeszcze z liceum. Kiedyś kochał się we mnie. Był zazwyczaj uczynny, życzliwy i zabawny. Po prostu idealny. Może z tego powodu nigdy nie obdarzyłam go żadnym silniejszym uczuciem. Lubiłam Kyungjina. Lecz nie potrzebowałam ideału. Chciałam kogoś, kto wyraża głośno swoje opinie, awanturuje się, kiedy jest zdenerwowany i doprowadza mnie na szczyt rozkoszy, w niekoniecznie subtelny sposób.
- Gdzie dziś jedziemy? - zapytał Kyungjin.
- Co? Ach, wybacz, zamyśliłam się - odpowiedziałam - nie wiem, to ty zdecyduj.
Zazwyczaj pojawialiśmy się tam, gdzie dużo ludzi nas obserwowało. Tak powstawały plotki i domysły. O tym, kim dla siebie jesteśmy, jak się poznaliśmy i od kiedy się spotykaliśmy. To był układ, na którym wszyscy skorzystaliśmy. Ja z Junhyungiem i Kyungjin, bo w ten sposób odnowiliśmy naszą przyjaźń.
- Może pojedziemy do kina? - zaproponował.
- No ok - zgodziłam się.
To z takich powodów nigdy nic do niego nie czułam. Nie tylko nie miał swojego zdania, co jeszcze na każdym kroku był gotowy mi ustąpić. Wiedziałam, że niektóre dziewczyny szukają tego typu mężczyzn. Ja nie. I w ogóle nie próbowałam mu tłumaczyć, że czasami powinien po prostu postawić na swoim. Poszliśmy do kina, obejrzeliśmy film i objedliśmy się popcornem. Potem Kyungjin zaproponował, byśmy przeszli się spacerem po parku, oczywiście pytając, co o tym uważam. Tam niepewnie złapał mnie za rękę.
- Za trzy tygodnie koniec School of hard knocks - zauważył - ogłosisz wtedy, że jesteś z Junhyungiem?
To mnie zaskoczyło. Ja i Junhyung wiedzieliśmy, że musimy zachowywać ostrożność, ukrywać się, by nikt nie przyłapał nas na łamaniu zasad show MC Mong'a. Przez to nie skupialiśmy się na tym, jak może wyglądać nasza przyszłość. Martwiliśmy się tylko o dzień dzisiejszy. 
- Tak... Prawdopodobnie - przyznałam.
- Skoro przestaniecie się ukrywać, my pewnie też skończymy się widywać... - zauważył Kyungjin i zrobiło mi się troszeczkę przykro.
- Heeey. Jesteś moim przyjacielem. O przyjaciołach się nie zapomina! Oczywiście nadal możemy wyjść gdzieś czasami, zjeść coś, wypić.
- Wiem, jak go kochasz... I nie przypominam sobie, byś kiedykolwiek kogokolwiek tak kochała. Na pewno nie mnie. Więc... na zakończenie tego udawanego związku, przyjmij chociaż to.
Wyjął z kieszeni elegancko zapakowaną bransoletkę, żeby mi ją założyć.
- Kyungjin oppa... Ja nie mogę jej przyjąć! - zawołałam, odruchowo cofając dłoń.
Czy to nie tak, jakbym mimo wszystko przyjmowała jego uczucia? Chyba zrozumiał moje obawy.
- Potraktuj to jako zwykły prezent między przyjaciółmi.
- Tylko, że ja nic dla ciebie nie mam!
- Przyjmiesz to, czy nie?
Niepewnie podałam mu rękę, a on zapiął mi na nadgarstku bransoletkę. Na srebrnym łańcuszku wisiało kilka kolorowych koralików i odbijało promienie zimowego słońca.
- Jest śliczna - przyznałam szczerze - dziękuję.
Kyungjin odwiózł mnie do kompleksu School of hard knocks, tak jak poprosiłam. Wysiadałam z jego samochodu, kiedy zapytał:
 - Co tak naprawdę lubisz w Junhyungu?
Zaśmiałam się, jakby lekko zawstydzona i zastanowiłam się. Co tak naprawdę lubiłam w Junhyungu? Odpowiedziałam, że wszystko.


Yong Junhyung (B2ST)



                Kim Taeju przytakiwał z uśmiechem.
- Z dodatkowym intro ten kawałek rzeczywiście brzmi lepiej. A potem partia Yoseoba. "Why? Why you leave me alone, baby? I'm still, still loving you" - dodał producent, śpiewając - Yong Junhyung, jesteś muzycznym geniuszem. Jeżeli B2ST nie wygrają tego show, przyjmuję cię do wytwórni jako kompozytora!
- Yaaa, wygramy to. Jak możesz w to wątpić, hyung? - odpowiedziałem.
Pomimo wiecznych kłótni, ja i Kim Taeju świetnie się dogadywaliśmy. Chyba polubiliśmy się nawzajem. Łączyła nas wspólna pasja - muzyka.
- Oczywiście, z "Good luck" wygrana jest wasza! - potwierdził producent.
W tym momencie w studiu niespodziewanie pojawiła się Hyuna. Lubiła mnie w ten sposób zaskakiwać. Zamiast napisać mi po prostu, że jest już w dormie, przychodziła na zajęcia, zagadywała nas i wychodziła, a ja przez nią na niczym nie mogłem się skoncentrować. Czy to nie objaw znęcania się? Kim Hyuna, jesteś sadystką!
- I jak wam idzie praca? - spytała niewinnie.
- Świetnie - odpowiedziałem.
Mi udawanie obojętnego przychodziło o wiele ciężej niż jej. Bo Hyuna w przeciwieństwie do mnie nie musiała się obawiać, że efekty tego "przypadkowego" spotkania ujawnią się w spodniach.
- Tak, Yong Junhyung znowu popisał się talentem - pochwalił mnie producent.
- Yong Junhyung we wszystkim popisuje się talentem - zachichotała Hyuna.
Niech lepiej przestanie, bo rzucę się i przelecę ją w studiu...
- Tak, zna się na muzyce - podsumował Kim Taeju, nie zauważając podtekstu, czy jedynie udając, że go nie zauważył.
- To idę - powiedziała Hyuna - bye, bye!
Pomachała nam i wtedy dostrzegłem na jej nadgarstku kolorową bransoletkę. Zanim pojechała spotkać się z tym swoim przyjacielem Kyungjinem, jeszcze jej nie miała... Ta zagadka wymagała rozwiązania. Zdecydowanie. Zamiast zjawić się na kolacji, poszedłem do pokoju Hyuny i obejrzałem jej bransoletkę.
- Kyungjin ci ją dał? - domyśliłem się, a milczenie Hyuny wystarczyło mi za odpowiedź - nie podoba mi się, że on uważa wasz układ za coś więcej.
- To prezent w imię przyjaźni - odpowiedziała.
- Yhm... przyjaźni?
- Nasz układ to nic więcej niż wspólne wychodzenie do miasta. A ty jesteś zazdrosny.
- Czasami jestem. Bo my nie możemy nigdzie wyjść.
- Przecież sam mnie prosiłeś, żebym nie prowokowała plotek o nas. Tylko tobie by zaszkodziło, jakbyśmy się ujawnili, nie mi. To ty stwierdziłeś, że lepiej udawać sobie zupełnie obojętnych! Zgodziłam się. Zgodziłam się na wszystko. Spotykałam się z Kyungjinem, żeby chronić ciebie. A ty w zamian jedynie mnie oskarżasz. Wypominasz mi, że nie możemy nigdzie wyjść, jakby to była moja wina!
- Bo ja już tak nie chce... - stwierdziłem.
- Jak? - popatrzyła na mnie niepewnie.
- Udawać sobie zupełnie obojętnych. Ja chcę się pochwalić wszystkim dookoła!
Chwyciłem jej rękę, zmuszając ją, by wstała.
- Junhyung, co ty wyprawiasz? Oszalałeś?! Jeszcze tylko trzy tygodnie i... o Boże, Junhyung, nie rób niczego głupiego! - wreszcie się poddała.
Biegłem w kierunku drzwi wyjściowych z dormu trenerów, cały czas trzymając ją za rękę. Na dworze przestała się wyrywać. Popatrzyła na mnie niezdecydowanie i... z lekkim niepokojem.
- Niech się dzieje, co chce - powiedziałem.
Upewniłem się, że jesteśmy widoczni w kamerze i wpiłem się w usta Hyuny. Namiętnie.


Shin Donghyun (MC Mong)



                Nie wiedziałem, za co się zabrać. Za dokończenie obiadu? Za zamówienie taksówki? Za roztrzaskanie laptopa o podłogę?
- Siadaj i uspokój się - poradziła mi Dohee - kilka głębokich oddechów...
- Nie pomagasz - stwierdziłem, rzucając jej niezadowolone spojrzenie.
Lecz wbrew pozorom okazała się bardzo pomocna. Od wezwania taksówki, po dokończenie jedzenia i posprzątania po nim. Później wyłączyła laptopa, założyła płaszcz, buty i zabrała torebkę.
- A ty gdzie? - zdziwiłem się.
- Jak to: gdzie? Do kompleksu School of hard knocks. Nie tam jedziesz? - spytała.
- No... tak, tam.
- A więc powinien być ktoś, kto cię powstrzyma od nakopania Hyunie i Junhyungowi.
- Ostatnio sama jej chciałaś nakopać.
- I bym to zrobiła, jakbyś mnie nie powstrzymał. Dziś ci się odwdzięczę.
Przyjechała taksówka. Wsiedliśmy i po pół godzinie byliśmy na terenie School of hard knocks. Ruszyłem do dormu trenerów, by wcześniej porozmawiać z Taehee. Szedłem pierwszy. Dohee nie nadążała i wyglądała, jakby próbowała mnie dogonić. Po chwili była cała zdyszana. Za to Taehee doznała szoku, kiedy usłyszała o pocałunku Hyuny z Junhyungiem.
- Przecież Hyuna ma chłopaka! - zawołała.
- A co to za problem? - rzuciłem i w tym momencie obie dziwnie na mnie popatrzyły, Taehee i Dohee - żarty to były...
Poszliśmy po Hyunę. Potem zawołaliśmy B2ST do jednej z sal bez monitoringu i pokazaliśmy im nagranie pocałunku. Zapadło milczenie. Hyuna się zawstydziła. Junhyung patrzył na nią z konspiracyjnym uśmieszkiem. Pozostali członkowie B2ST wbili wzrok w podłogę. Jedynie Hyunseung nie odrywał oczu od nagrania.
- Możecie mi to wytłumaczyć? - poprosiłem winowajców.
- W zasadzie to... - zaczęła Hyuna i oblała się rumieńcem.
- Tak. Możemy - wtrącił Junhyung - Hyuna i ja jesteśmy parą. Od dawna.
Podszedł i otoczył ją ramionami, jakby ochraniał swoją własność.
- O Boże... - jęknęła Taehee.
- Wiecie, że łamiecie w ten sposób zasady show? - zapytałem.
- I co? Wywalisz nas? - ciągnął buntowniczo Junhyung - co zrobisz ,na trzy tygodnie przed odcinkiem finałowym, bez jednego z członków zespołu i trenerki? Nic.
- Zdziwiłbyś się - stwierdziłem.
- Shin Donghyun, tylko spokojnie... - szepnęła mi na ucho Dohee.
- To, co dzisiaj... więcej się nie powtórzy - obiecała Hyuna.
- O nie, powtórzy się - dodał w tym momencie Junhyung, odwrócił Hyunę przodem do siebie i... pocałował.
A ona nie protestowała. Chociaż była zawstydzona, nie zrobiła nic, by go zatrzymać!
- Wystarczy! - zawołaliśmy jednocześnie ja i Taehee.
Poskutkowało.
- Co... to ma znaczyć? - zapytał wtedy Hyunseung.
Wyglądał kiepsko. Pobladł.
- Zapomnijmy o tym wszystkim! Udawajmy, że to nagranie nigdy nie powstało. Hyung, proszę... Junhyungowi chwilowo odbiło, mózg mu się przegrzewa od siedzenia w studiu, ja przypilnuję, żeby więcej się tak nie zachowywał - namawiał mnie Doojoon.
Junhyung chyba poczuł się winny, że naraził zespół, bo dodał o wiele pokorniej:
- Ok, przyjmijmy, że to była jednorazowa akcja...
- Shin Donghyun, odpuść... - podpowiadała mi Dohee.
- No dobrze. Udam, że nic się nie wydarzyło. Ale jeżeli jeszcze raz to zrobicie, naprawdę was wywalę - ostrzegłem.
Wychodziłem, gdy rozległ się odgłos uderzenia. To Hyunseung trafił Junhyunga prosto w twarz. A więc tak, czy siak dostał za swoje. Co z tego, że Dohee mnie powstrzymała.


Shim Hyunseong (Botfriend)



                Tęskniłem za Naną. To stawało się niebezpiecznie. Bo wiedziałem doskonale, że nie powinienem za nią tęsknić. Nie była typem dziewczyny, z jaką planowałoby się spędzić życie, jak już chwilowo zabawić. Tylko że my od dawna się nie zabawialiśmy. Traktowaliśmy z powagą te weekendowe spotkania. Interesowaliśmy się swoimi sprawami wzajemnie. Opowiadaliśmy sobie o naszych obawach i wątpliwościach. No świetnie, Shim Hyunseong... Jak zwykle kochasz się w kobiecie, której nie możesz mieć.
- Hyung, coś się dzieje? - zapytał Jeongmin, który towarzyszył mi podczas zakupów.
Wracaliśmy ze sklepu, niosąc torby pełne słodyczy.
- Nie... nic. A co u ciebie i Sohyun?
- Spotkała się z nim.
- Z tym typem od pieniędzy, jej byłym?
- No tak, o żadnym innym mi nie wiadomo.
- I co?
- Kazała mu spadać.
- No to chyba ok?
- Tak, ok - przyznał Jeongmin.
Rozmawialiśmy sobie o różnych sprawach. A dochodząc do dormu, zauważyliśmy samochód MC Mong'a. Skoro Shin Donghyun osobiście się tu pofatygował, coś widocznie go zaniepokoiło...  Postanowiliśmy zapytać chłopaków. Lider gdzieś polazł. Bliźniacy kłócili się o pilot do telewizora. Minwoo otworzył wszystkie okna i krzyczał:
- Ktoś znowu palił w toalecie!
- Na nas nie patrz - stwierdziłem.
- Ktoś? Ja wiem kto, oczywiście Youngmin - dodał Jeongmin - już kilka razy go przyłapałem. Palił i jeszcze się krztusił haha.
- O ty...!!! - Youngminowi zabrakło chyba epitetu.
Rzucił się za Jeongminem i zbili przypadkowo kubek z kawą, której zapewne Kim Donghyun nie dopił, zanim wyszedł.
- To był jego ulubiony. Na waszym miejscu już spisywałbym swoją ostatnią wolę... - ostrzegł Minwoo.
Youngmin i Jeongmin zabrali się za sprzątanie potłuczonych skorup, przy czym ten pierwszy oczywiście się zaciął. Kwangmin zajął się jego skaleczeniem. Ja przyniosłem do kuchni torby z zakupami i rozpakowywałem je, kiedy do dormu wrócił Donghyun. Zaraz rzucił mu się w oczy Jeongmin, zbierający resztki jego ulubionego kubka.
- Ja cię po prostu uduszę... - zaczął, zdenerwowany.
Jeongmin utkwił w nim przepraszające spojrzenie.
- Hyung, to nie tak. Wszystko przez Youngmina...
- Nieprawda! Ja tylko pomagałem usunąć skutki katastrofy... - tłumaczył się winny, pokazując nam skaleczenie.
- Ooo, plasterek ze Shrekiem! - rozczulał się Minwoo, który jeszcze kilka chwil wcześniej opierdzielał go za palenie papierosów.
- Nie obchodzi mnie czyja to wina, obchodzi mnie, że mój ulubiony kubek leży w kawałkach na podłodze! - zawołał Donghyun.
To był ten moment, by wkroczyć do akcji i załagodzić konflikt.
- Hyung! A ty wiesz może czemu MC Mong wpadł do kompleksu? - zapytałem.
Donghyun ściszył głos.
- Tak... coś mi się obiło o uszy...
Wszyscy zgromadziliśmy się dookoła niego.
- Co?! - powtarzał Minwoo.
- Że Hyunseung uderzył Junhyunga. Rozumiecie coś z tego? Ja nie - wyjaśnił zdezorientowany Donghyun.
Może znowu pokłócili się o piosenkę?, zastanawialiśmy się. A potem bliźniacy zaproponowali, by Donghyun poszedł wypytać o to Stephie.


Lee Stephanie



                Na korytarzu wpadł na mnie Kim Junsu i zawołał głośno:
- Przepraszam! Jestem taki zdenerwowany! Stephie, wiesz co się stało?
- Nie... nie wiem - lecz, znając ciebie, zaraz się dowiem..., dodałam w myślach.
- Junhyung i Hyuna się całowali! MC Mong chciał ich wywalić z programu! Ale w końcu uległ. A Hyunseung uderzył Junhyunga! - opowiadał ze wzburzeniem Kim Junsu.
- Ok... Oppa, uspokój się i opowiedz mi po kolei. Czemu Hyunseung uderzył Junhyunga?
  - No... pewnie się wściekł, że naraził zespół.
Wtedy ze swojego pokoju wyszedł Rain. Chyba chciał mnie odwiedzić. Ale Kim Junsu, kiedy tylko go zobaczył, podbiegł przekazać mu najświeższe wiadomości.
- Hyung! A ty wiesz, co się stało?! - zagadywał.
Rain dał mu się pociągnąć w stronę schodów i słuchał jego paplania, a ja przemknęłam do siebie do pokoju. Upłynęło może kilka minut, kiedy ktoś zapukał. Otworzyłam, przekonana, że to Jihoon.  No i się myliłam.
- Cześć. Masz czas? - zapytał Donghyun.
- Taaak - odpowiedziałam.
Usiedliśmy. Czekałam, aż Donghyun powie, o co mu chodzi, a on po prostu mi się przyglądał, zanim wreszcie zapytał:
- Coś niedobrego się dzieje w B2ST, prawda?
No proszę, dzięki takim osobom jak Kim Junsu wiadomości rzeczywiście szybko się rozchodzą...
- Sytuacja opanowana - uznałam.
- Tak? Wiesz, trochę się kumplujemy z Doojoonem i... ja nie życzę im źle. A podobno Hyunseung uderzył Junhyunga. Nadal się sprzeczają o ten drugi singiel?
Chociaż chciałam, wolałam nie wspominać, o co poszło naprawdę. Wiedziałam, że Donghyun nie wykorzystałby tego przeciwko B2ST, lecz... po prostu nie czułam się upoważniona do udzielania takich informacji. Zwłaszcza, że była w to zamieszana też Hyuna, a nie raz udowodniła, że lepiej jej nie podpadać.
- Podejrzewam, że tak. Doojoon pewnie ci opowiadał, że mieli z powodu tego singla kilka spięć.
- No cóż, oby się dogadali. I nie mieli problemów. Chcę, żeby to była uczciwa rywalizacja.
Podobało mi się podejście Donghyuna. Nie starał się na wszelkie możliwe sposoby pozbyć konkurencji, a wręcz przeciwnie. Chciał zmierzyć się z B2ST w ostatnim odcinku na równych szansach i zasadach. Miałam zamiar mu powiedzieć, jak zaimponowała mi taka postawa, kiedy znowu rozległ się odgłos pukania do drzwi. Chociaż raz się nie pomyliłam - to był Jihoon.
- O, widzę, że jesteś zajęta - stwierdził, zauważając Donghyuna, a ten pokazał mi dyskretnie, że jeżeli tego sobie życzę to może wyjść.
Jihoon liczył na odpowiedź.
- Tak, jestem zajęta - oznajmiłam.
- No to przyjdę później - postanowił.
Nie czułam się w ogóle winna, że go tak spławiłam. Posłałam Donghyunowi lekki uśmieszek, pytając:
- O czym rozmawialiśmy?
- Stephanie, co ty tak naprawdę czujesz do Rain'a? Kochasz go? - wypalił, zupełnie mnie tym zaskakując.
Milczałam. A potem zawołałam z oburzeniem:
- Co to za pytania!
- Gdybyś go kochała, odpowiedziałabyś "tak".

20/03/2017

# teaser 4

JINYOUNG


                Jinyoung milczał, chowając do kieszeni woreczek, który kupił u Dongwoo. Za to kąciki jego ust podniosły się w uśmiechu, pełnym zadowolenia z kolejnej porcji kokainy.
- Hyung, jako już stały klient... nie powinienem dostawać zniżki? - zapytał.
Dongwoo posłał mu przygnębione spojrzenie. To była jego praca. Dostarczać klientom narkotyki. Nie czuł się winny, gdy zgłaszali się po towar bogaci ludzie biznesu, celebryci, chcący zakosztować czegoś nowego tylko "dla fun'u". Lecz jeżeli byłby to osoby uzależnione, znajdujące pociechę i sens życia jedynie w narkotykach, tak okropnie nie znosił wówczas swojej pracy. Powtarzał sobie: jak ja nie dam mu kolejnej działki, kupi u kogoś innego. Mimo wszystko w niektórych przypadkach, choćby w przypadku Jinyounga, wolał, by kupił ją u kogoś innego, jeśli miałaby być jego ostatnią.
- Co się dzieje? - spytał - że tyle tego potrzebujesz?
I wtedy Jinyoung się rozpłakał. Płakał jeszcze, kiedy przyszli do mieszkania Dongwoo i upili się tak, że języki im się plątały, gdy siedzieli i rozmawiali przy kawałkach depresyjnego rock'a z lat 80tych.
- Ma na imię Sinyeong. Byliśmy parą przez trzy lata - zaczął Jinyoung - wszystko robiliśmy wspólnie. Wiesz, nie wyobrażaliśmy sobie życia bez siebie. Tak nam się wtedy zdawało... Sinyeong tolerowała moje wahania nastrojów. Do czasu. Początkowo uważała, że to fascynujące. Podobało jej się, że jestem taki "wrażliwszy niż większość chłopaków". Potem powoli zaczynały ją niepokoić moje gorsze dni, nie rozumiała tego... wycofywania się  na pewien czas z życia, zadręczania się sprawami, jakimi zazwyczaj nikt nie zaprząta sobie myśli. Chyba jeszcze miała nadzieję, że może mi pomóc. Nie wiedziała, że się nie zmienię, że to mój charakter. I wreszcie, jak już się poddała w swojej misji wyciągania mnie z wiecznej depresji, zaczęła się denerwować. Podczas kłótni zarzucaliśmy sobie okropne rzeczy. A dochodziło do nich coraz częściej. Sinyeong nazywała mnie psycholem, ja ją zimną suką. Płakaliśmy, godziliśmy się, a później znowu kłótnia. Ale nie wyobrażaliśmy sobie rozstania. To przyjaciółki tak jej doradziły... A ona ich posłuchała. Staram się z tego wyleczyć, a potem znowu wciągam to gówno, znowu idę do Sinyeong, błagam, żeby do mnie wróciła i kiedy trzeźwieję, jestem tym tak upokorzony, że muszę wciągnąć więcej.
Jego opowieść zakończył spazmatyczny płacz. Jinyoung napił się jeszcze piwa, by ukryć zażenowanie, że po raz pierwszy zwierzył się szczerze z tego wszystkiego. Dongwoo zrozumiał, że w tym momencie nic go nie pocieszy. Może jedynie czyjaś identycznie żenująca opowieść.
- Moi rodzice są alkoholikami - zaczął  - pili i bili nas, mnie i moją siostrę. A my broniliśmy siebie wzajemnie, choćby nie wiem co. Ja i Jiwoo byliśmy sobie w dzieciństwie bardzo bliscy. Jak miała 16 lat, poznała kogoś... sponsora. W zamian za seks zaproponował jej mieszkanie, pokrycie wszelkich kosztów utrzymania. Powiedziała "tak", jeżeli pozwoli jej zabrać brata. I zabrała mnie. A potem ten typ ją wystawił. Zostaliśmy bez mieszkania, bez pieniędzy. Oczywiście mogliśmy wracać do rodziców, tylko po co? Żeby dostawać codziennie wpierdol? Jiwoo znalazła kolejnego sponsora. Ale mnie nie chciał utrzymywać. Pomieszkiwałem to u ciotki, to u kogoś ze znajomych. Podejmowałem się pierwszych-lepszych prac, by cokolwiek zarobić. Wtedy okazało się, że Jiwoo jest w ciąży i kolejny sponsor ją zostawił. Poznała nowego. Zaproponował jej wyjazd do Stanów, do pracy. Zgodziła się, obiecała wysyłać mi pieniądze i zabrać mnie do siebie zaraz po moich 18tych urodzinach. Byłem jeszcze dzieckiem, wyjazd mojej siostry wydawał mi się gorszy niż koniec świata. Przecież cały czas się o nas troszczyła... I wtedy wymyśliłem, by ukraść szefowi pieniądze i lecieć za Jiwoo. Wierzyłem, że zanim ktoś się zorientuje, czyja to sprawka, ja już dotrę do siostry. Idiotyczne, no nie? I tak spędziłem trzy i pół roku w poprawczaku. Byli tam tacy kolesie... konkretnie dwóch. Nie spodobało im się, że nie sprawiam problemów i dobrze się rozumiem z wychowawcami... Nie wiem czemu, po prostu byłem dla nich idealnym typem ofiary. Zmuszali mnie do różnych rzeczy, bili i... gwałcili. Ale nie zastraszyli zbyt skutecznie. Poszedłem do jednej z opiekunek i opowiedziałem jej wszystko. Wiesz, co ona na to? "Musicie się dogadać." Tyle mi powiedziała.
Po policzkach Dongwoo spływały łzy. Wbił wzrok w podłogę i po prostu płakał, głośno i histerycznie.
- Hyung... - powtarzał Jinyoung.
- Wtedy po raz pierwszy to zrobiłem... - dodał Dongwoo, pokazując blizny na swoim nadgarstku - drugi raz jak już wyszedłem z poprawczaka. Byłem zupełnie sam... Połknięcie tabletek wydawało się lepsze, niż pocięcie się znowu. Rozbolał mnie po nich brzuch tak mocno, że znajoma, u której pomieszkiwałem, usłyszała moje krzyki i wezwała karetkę. Przeżyłem. Dali mi wybór: albo wariatkowo albo spotkania z psychologiem. Druga opcja brzmiała sensowniej. Byłem wtedy w ciężkiej depresji. Kontakty z ludźmi sprawiały mi problem. W nocy nie mogłem spać. Byłem kłębkiem nerwów. Ta psycholog powiedziała mi kiedyś: twoja sytuacja jest wystarczająco zła, nie pogarszaj jej dodatkowo, tylko postaraj się poprawić. I tak stopniowo dochodziłem do siebie. Poszedłem na studia. Czasami śledziłem w necie tych kolesi... I doprowadzało mnie do szału, że nigdy nikt ich nie ukarał. Pewnie nie wracają już do tego wszystkiego, a ja mam blizny, które codziennie mi o tym przypominają. Stwierdziłem, że też chcę wygodnego życia i tak zgodziłem się być dilerem. Wiem, że to ryzykowne. I nielegalne. Ale ja po prostu nie umiem w inny sposób... - nie dokończył.
Płakali obaj. Jinyoung głaskał pocieszająco plecy Dongwoo. A potem podał mu piwo.
- Masz, napij się jeszcze.
- Jinyoung -  podsumował Dongwoo - też powinieneś wykorzystać to, że Sinyeong cię rzuciła i cieszyć się życiem, mimo wszystko. Bo jeżeli nie ty sam, nikt się o ciebie nie zatroszczy.

OD AUTORKI:

Niespodzianka! 

Czy miła, czy nie... to wy musicie ocenić:) 

Zastanawialiście się, czemu Dongwoo był w poprawczaku, oto kilka odpowiedzi na te pytania^^ 

No cóż, dość przykry teaser, przepraszam :D

19/03/2017

# teaser 3

SUNWOO




                Sunwoo zapatrzył się w odjeżdżający za oknem samochód.
- To był mój brat - wyjaśniła Angelene, a tak naprawdę, jak miała napisane w dowodzie, Shin Jiwoo.
Nie rozumiała, czemu go o tym informowała i on też tego nie rozumiał, lecz z jakiś ukrytych powodów dla obojga ta informacja wydała się niespodziewanie wyjątkowo ważna.
- Był w poprawczaku - dodała pospiesznie dziesięciolatka, rzucając się na łóżko, w pokoju, który sobie wybrała, w tym większym.
- Mia! - zawołała Angelene - przepraszam, ona...
- Spokojnie. Nikt nie odpowiada za występki swojej rodziny - stwierdził pocieszająco Sunwoo - uważam, że mogę pani w pełni zaufać i wynająć ten apartament. A jakby coś... jestem przecież obok - ta ostatnia uwaga zabrzmiała dziwnie.
Nie powinien był tak tego sformułować! Ale Angelene nie o tym myślała. Ja odpowiadam za występki mojego brata, powtarzała sobie. Powoli do oczu napływały jej łzy. O nie! Nie może się tu załamać. Nie przy tym człowieku. 
                Cha Sunwoo odziedziczył dom po przyszywanych dziadkach. A skoro był za duży dla jednej osoby i za drogi w utrzymaniu, chłopak przerobił go na dwa mieszkania i wynajął piętro, na które prowadziła z ogrodu osobna para schodów. Do dyspozycji Angelene i Mii były trzy pokoje, w tym jeden przerobiony na kuchnię, ubikacja i niewielki taras. Nie musiały troszczyć się też o meble, czy przedmioty codziennego użytku. Wszystko się tu znajdowało. Sunwoo przyjrzał się dziewczynom. Przedtem myślał, że samotna matka i jej córka nie powinny sprawiać problemów. Lecz poznając je, już nie był tego taki pewien. Zdawało się, że buntowniczy charakter i wybuchowość Mii nie znają żadnych granic. Co więcej, Angelene nie miała nad nimi krzty kontroli.
- Dziękuję - odpowiedziała wreszcie - nie zawiedziemy pana zaufania. A tak przy okazji, proszę się do mnie zwracać po imieniu.
- Ok. Jiwoo?
- Wolałabym Angelene. Nie przepadam za swoim prawdziwym imieniem.
- Sunwoo.
Wymienili uścisk dłoni i przez ich ręce przebiegł prąd. Szybko je cofnęli. Sunwoo podszedł do Mii, też się przedstawiając. Nie podała mu dłoni. Może bała się, żeby i jej nie kopnął prąd, a może miała inne powody. Po prostu odpowiedziała:
- Mia.
- Jakbym był wam potrzebny, zapukajcie - rzucił Sunwoo, odchodząc i zastanawiając się, czy to znowu nie zabrzmiało dziwnie.

15/03/2017

school of hard knocks (rozdział 42)

THE PRETTIEST MESS

Kim Sohyun

                Telefon nie przestawał dzwonić. Wiedziałam, że może to być Jinu. I chociaż nie chciałam wysłuchiwać jego usprawiedliwień, byłam po prostu ciekawa i wreszcie się poddałam. Odebrałam telefon. Tak, to był Jinu.
- Sohyun, wiem, że nie chcesz mnie widzieć. Udowodniłaś to, zatrzaskując drzwi. Rozumiem. Proszę tylko, byś pozwoliła mi wszystko wytłumaczyć.
- Tłumacz - odpowiedziałam.
- To nie rozmowa na telefon. Możesz zejść do kawiarni na rogu twojej ulicy? Siedzę tam i piję latte.
- Nie, nie mogę.
- Sohyun. Mimo wszystko... mam nadzieję, że przyjdziesz.
Rozłączyłam się. Głos Jinu brzmiał tak tkliwie i przepraszająco, aż mnie zemdliło. Najważniejsze, że oddał mi pieniądze. To, że opowie, po co mu były potrzebne i czemu zniknął na kilka długich miesięcy niczego nie zmieni. Powinnam po prostu wyrzucić go ze swoich myśli. Nic dobrego z tego nie wyniknie. Tak postanowiłam, a potem... po prostu się ubrałam i popędziłam do kawiarni. Jinu zajmował stolik pośrodku lokalu. Chyba celowo taki wybrał, żebym go szybko zauważyła. Byłam zła, że znał mnie lepiej niż sama siebie znałam i nie zdziwił się moim widokiem.
- Wiedziałem, że przyjdziesz - stwierdził z uśmiechem.
Miałam ochotę uderzyć go w twarz i wyjść. Lecz za dużo ludzi się przyglądało. Usiadłam i opanowałam nerwy.
- Pospiesz się, mam mnóstwo lekcji.
- Nie zamówisz nic?
- Nie. Wysłucham cię i pójdę do domu.
- Sohyun. Zrobiłem to, żeby cię chronić. Pożyczyłem pieniądze od nieodpowiednich ludzi. Ścigali mnie, żądali zaliczki, coraz większej. Grozili mi. Uciekłem. Wiesz, co, jako jedyne, mogło pomóc? Upozorowanie swojej śmierci. I wtedy pojawiła się szansa. Możliwość szybkiego zarobku. Zgodziłem się na wszystko, żeby spłacić długi i oddać tobie pieniądze. To było niebezpieczne zadanie, na szczęście, skończyło się dobrze - Jinu opowiadał z dziwnym niepokojem i przyspieszeniem, tak że ledwie rozumiałam słowa.
- Co to za zadanie? - zapytałam.
Nachylił się lekko w moim kierunku, ściszył głos i rzucił szeptem prosto do mojego ucha:
- Przemyt narkotyków. W żołądku.
Aż mnie zatkało. Przez moment się nie odzywałam, a potem włączyła mi się faza moralizatorki.
- Czy ty nie wiesz, że to niebezpieczne?! O Boże, Jinu... jesteś kompletnie nieodpowiedzialny - załamałamk się.
- Tak, czy siak groziło mi niebezpieczeństwo.
- Byłoby lepiej, żebyśmy się więcej nie spotykali - oznajmiłam, wstając w pośpiechu.
Jinu złapał moją rękę i posłał mi błagalne spojrzenie.
- Proszę cię... ja już z tym skończyłem. Nie mam długów, szukam pracy i... kocham cię. Ja cię cały czas kocham.
Spuścił wzrok.
- Przykro mi z powodu twoich problemów. I cieszę się, że jakoś się rozwiązały. Ale nie wrócę do ciebie. I twoja przeszłość nie ma z tym nic wspólnego - powiedziałam.
- Więc co? Przecież wtedy... ty też mnie kochałaś. A może kłamałaś? - spytał z pretensjami.
Nie spodobał mi się jego ton. Wcześniej nie chciałam mu nic tłumaczyć, lecz w tym momencie miałam dość owijania w bawełnę.
- Nie. Ja w przeciwieństwie do ciebie nie kłamałam. Kochałam cię. Ale potem ty uciekłeś z moimi pieniędzmi, a ja poznałam kogoś innego. Był u mnie, jak przyszedłeś. To z tego powodu zatrzasnęłam drzwi.
Po tych słowach zabrałam rękę i wyszłam z kawiarni. Jinu nie próbował mnie zatrzymywać.


Cha Hyerim

                Pewnego dnia po zajęciach na uczelni poszłam odwiedzić Hyekwanga. Robił lekcje, uczył się do sprawdzianu z biologii i był w kiepskim humorze, bo twierdził, że nic a nic nie umie. Nakrzyczałam na niego, że tak to jest, jak się zostawia wszystko na ostatni moment. Posłał mi pełne wyrzutu spojrzenie.
- Yhmm. Bo ty jesteś mądra i tobie nauka przychodzi od tak - rzucił z wyrzutem.
Świetnie. Jak w takich okolicznościach mam mu powiedzieć, że potrzebuję czasu, by się zastanowić, czy naprawdę chcę tego związku... Uratowała mnie mama Hyekwanga. Przyniosła sok i ciastka. Postawiła je na biurku, a później wyszła i jeszcze z trzy razy się cofała z byle pretekstem. No tak, mama Hyekwanga i Gikwanga się nie zmieniała. Zjadłam ciastko i wtedy wymyśliłam inny sposób, by powiedzieć Hye, że chcę troszeczkę przystopować.
- Przeszkadzam ci, prawda? - zapytałam.
Podniósł wzrok znad książki. Po raz pierwszy tego wieczoru popatrzył na mnie z pewnym zainteresowaniem.
- Co?
- Nie przykładasz się przeze mnie do nauki. Zawalasz sprawdziany. Zamiast poprawić sobie oceny, tylko je pogarszasz. A to klasa maturalna.
- Gadasz, jakbyś była moją matką.
- Czasami tak się czuję.
- Nie chcę, żebyś mi matkowała. Nie potrzebuję kolejnej matki, tylko dziewczyny.
- Jestem starsza. Studiuję, chodzę do pracy. Mój dzień nie wygląda tak, jak dzień przeciętnego licealisty...
- Jestem dla ciebie tylko przeciętnym licealistą?
- Proszę, nie zaczynaj.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi - przyznał, trzaskając książką o biurko - cieszę się, że tu jesteś. Zrobiło mi się po prostu przykro, że bez powodu na mnie nawrzeszczałaś. Przyszłaś i nie pocałowałaś mnie, nie zapytałaś, co słychać. Ja mam wrażenie, że ty to robisz celowo. Odsuwasz się - przedstawiał mi swoje obawy, a ja wpatrywałam się w jego dłonie na kubku z sokiem.
Może te zarzuty nie były bezpodstawne. Rzeczywiście ostatnio zdystansowałam się do Hyekwanga. Nie nalegałam na częstsze spotkania i nie okazywałam mu tyle uczuć, ile okazywałam wcześniej. Nie wiedziałam, że to zauważył i był zmartwiony. Ale nie zamierzałam cofać swojej decyzji.
- Powiedziałam tylko, że nie chcę ci przeszkadzać. Masz obowiązki: nauka...
- Noona - powstrzymał mnie - nie musisz się silić na kiepskie wymówki. Ja wiem, o co ci chodzi. Ja wiem, że spotkałaś się z hyungiem. I nie, nie mówił mi. Wszystko było słychać. Jak rozmawiałaś z nim przez telefon i poprosiłaś, żebyście się spotkali. Czy ty go nadal kochasz? - zapytał.
Wiedziałam na jaką odpowiedź liczył. Chciał, żebym zapewniała, że kocham tylko jego. A ja już sama się w tym pogubiłam.
- Nie wiem. Potrzebuję czasu - odpowiedziałam.
- Dobrze. To może wracaj do domu - stwierdził, zraniony.
- Hye...
- To prawda, mam dużo nauki. Ty skup się na swoich uczuciach, a ja na szkole.
- Przepraszam - dodałam i wyszłam z pokoju.
Oczywiście przy drzwiach zastałam panią Lee z talerzem z kanapkami. Wolałam się nie zastanawiać, co tam tak naprawdę robiła i ile słyszała. A potem znalazłam się na dworze. Zadzwoniłam do Gikwanga. Wdychałam zimne powietrze i opowiadałam mu o wszystkim, co mnie dręczyło.


Kim Donghyun (Boyfriend)

                Siedzieliśmy na podłodze w sali i jedliśmy pizzę. Hyuna ją dla nas zamówiła. To była jej rekompensata po ciężkim treningu. Zapchaliśmy się tak, że tylko Jeongmin i Hyunseong pojawili się jeszcze na kolacji. Minwoo rzucił się na łóżko i zaraz zasnął. Bliźniacy przyszli do mnie do pokoju.
- Hyung, przejdziemy się? - zaproponował Youngmin.
- Tyle zjedliśmy, powinniśmy zrzucić trochę kalorii - dodał Kwangmin.
Wyczułem w tym jakiś podstęp. Lecz w sumie czemu mam z nimi nie wyjść?, stwierdziłem. Poszliśmy jak zwykle na stadion i usiedliśmy na trybunach.
- Chcecie zapalić? - spytał Youngmin, machając paczką papierosów.
Popatrzyliśmy na niego pytająco.
- A odkąd ty palisz? - zdziwiłem się.
- Ojjj, od niedawna. Tak sobie popalam czasami - przyznał z uśmiechem, wkładając do ust papierosa i zapalając go.
- Już wiem, czemu ostatnio w kiblu waliło fajkami - zauważył Kwangmin i odsunął się od brata, który wydmuchiwał mu dym prosto w twarz.
- To co się dzieje? Widzę, że jest jakaś sprawa. Raz, raz, gadajcie, o co chodzi - poprosiłem.
Cieszyłem się, że mają do mnie zaufanie i opowiadają o tym, co ich niepokoi. A coś ich niepokoiło.
- Hyung. Bo ty jesteś liderem... - zaczął Youngmin - my się martwimy o Stephanie. Ale nam nie wypada z nią o tym rozmawiać, może ty byś spróbował w imieniu nas wszystkich?
Zaskoczyła mnie ich uwaga. Rzeczywiście Stephanie zachowywała się ostatnio trochę dziwnie. Była taka wycofana i spokojna. Może, jakbyśmy dobrze jej nie znali, nie wydawałoby się nam to niepokojące. Ale znając ją chociaż odrobinę, byliśmy lekko zdziwieni zmianą, jaka zaszła.
- Yhm. No tak, rozumiem. Tylko co ja jej mam powiedzieć? Żeby nie była smutna? To niezbyt taktowna uwaga, skoro nie wiadomo, co ją smuci. A nie wypada nam tak po prostu wypytywać o jej osobiste życie - odpowiedziałem.
Bliźniacy pokiwali głowami ze zrozumieniem. Youngmin wypalił papierosa, a Kwangmin oznajmił:
- Bo my myślimy, że ona cierpi przez Rain'a...
- Jest w nim zakochana! - zawołałem - czemu miałaby przez niego cierpieć?
- Była w nim zakochana - poprawił mnie Youngmin - kiedyś, kiedy jeszcze jej nie odrzucił. I dopóki nie zmienił zdania. Wszystko potoczyło się za szybko. To ją przytłoczyło, jej siostra też tak uważa.
- Jak? - zapytałem.
- Że Stephanie była po prostu zauroczona Jihoonem. I przekonała się, że to tylko zauroczenie, dopiero jak już ogłosili, że są parą - tłumaczył Youngmin.
- Wszyscy zwariowali na punkcie ich związku. Gadają o tym, spamują komentarzami na portalach, pewnie już czekają na ślub i dzieci. To ją ostatecznie dobiło. Że inni planują jej przyszłość, a ona sama nie wie, czy związała się z odpowiednim kolesiem - ciągnął z przygnębieniem Kwangmin.
Pewnie mieli sporo racji...
- To, że jestem liderem, jeszcze mnie nie upoważnia...
- Hyung! - krzyknęli jednocześnie.
- Po prostu spróbuj - poprosił Youngmin.
- Nas by nie posłuchała - dodał niepocieszony Kwangmin.
- A swojej siostry?
- Siostra to siostra. Nakrzyczałaby na nią i tyle - stwierdził Youngmin - na ciebie nie nakrzyczy, ciebie wyjątkowo lubi.
No to wymyślili... Podniosłem się z trybun i powiedziałem:
- Wiecie co? Ta rozmowa nie ma sensu. Ja wracam do dormu.
- A porozmawiasz ze Stephanie? - zawołali.
- Nie wiem - rzuciłem.
I tak wiedzieli, że porozmawiam.


Yoon Doojoon (B2ST)

                Producent Kim Taeju pochwalił nas i pogratulował wykonania kawałka świetnej roboty.
- "Good luck" przyniesie wam szczęście - powtarzał.
- Czyli już jutro możecie zacząć przygotowania - podsumowała Taehee, uspokojona, że kończymy dopracowywać drugi singiel i jednocześnie ćwiczymy występ z pierwszym.
W tym momencie usłyszeliśmy ciężkie westchnienie Jang'a. No tak, jego lenistwo czasami przekraczało wszelkie wyobrażenie.
- Powinieneś się cieszyć, że już jutro bierzemy się ostro do roboty, zamiast opierdalać się w studiu, a w ostatnim tygodniu srać po gaciach, bo na nic nie mamy czasu - rzuciłem w jego kierunku.
Gikwang, Yoseob i Dongwoon zawołali równo:
- Hyung!
- Co? - zdziwiłem się.
- Słownictwo - odpowiedziała za wszystkich Taehee.
- To co? Wysłuchamy ostatecznego nagrania "Good luck"? - zaproponował Kim Taeju.
Wszyscy się zgodziliśmy. Tylko Junhyung jak zwykle miał obiekcje.
- Nie podoba mi się to... ostateczne brzmienie - oznajmił.
Zamilkliśmy. Szczerze? Mieliśmy cichą nadzieję, że jedynie żartował. Ale Junhyung był poważny.
- Szkoda czasu na poprawki - pierwszy przemówił producent.
- Szkoda? - powtórzył Junhyung - od tego może zależeć nasza wygrana.
- Jun, czemu nie powiedziałeś o tym wcześniej? - zapytał Gikwang.
- Powiedziałem. Cały czas to powtarzam, tylko nikt w tym cholernym studiu mnie nie słucha.
- O, wypraszam sobie - rzucił producent - ja wiecznie wysłuchuję twoich skarg i zastrzeżeń.
- Hyung, mnie się podoba tak, jak jest - Yoseob próbował załagodzić wiszący w powietrzu konflikt.
- Wszystkim powinno się podobać, nie tylko tobie - rzekł mu na to Junhyung.
- Mi obojętnie - stwierdził Jang, jak wszyscy na niego spojrzeliśmy.
Nie chciał stawać po niczyjej ze stron. A i tak ściągnął na siebie kłopoty.
- Tak, tobie wszystko jest obojętne - atakował go Dongwoon.
- To, czy wygramy pewnie też - dodał zdenerwowany Junhyung.
- Dość! - błagała Taehee.
- Ja nie chcę w tym uczestniczyć. Dogadajcie się - oświadczył Kim Taeju i wyszedł.
- Jun - stwierdziłem, że odpowiadam, jako lider, za opanowanie sytuacji - "Good luck" brzmi dobrze. Ty jesteś po prostu względem siebie zbyt krytyczny...
- Nieprawda. Pierwsze takty mi się nie podobają. Powinniśmy zacząć powoli, potem się rozkręcić... - przedstawiał swoją wizję, a ja już poległem w mojej misji ratowania sytuacji.
Wyszedłem, żeby ochłonąć i pooddychać świeżym powietrzem. Po chwili przy mnie znalazła się Taehee.
- Rozumiem, jak się czujesz... - powiedziała.
- Nic nie rozumiesz - rzuciłem chyba zbyt ostro.
- Wiem, że chcesz nad wszystkim panować i dbać o dyscyplinę w zespole. Tylko... czasami po prostu się nie da. Ile członków, tyle opinii. Ciężko dojść do kompromisu.
- Więc co mam zrobić?!
Ostrożnie położyła dłonie na moich ramionach i popatrzyła mi w oczy.
- Jesteś liderem, to ty powinieneś ostatecznie podjąć decyzję. Ja w takim przypadku nie pozwoliłabym na poprawki. Jest niewiele czasu. A wy musicie przygotować występ. Co z tego, że napiszecie super piosenkę, jeżeli nie dopracujecie jej wykonania?
- Tak - odpowiedziałem z uśmiechem, ściągając jej dłonie.
A potem poszedłem z powrotem do studia i pozwoliłem Junhyungowi wprowadzić wszystkie poprawki, które tylko sobie zażyczy.


Shin Donghyun (MC Mong)

                Dohee wróciła z uczelni w znakomitym humorze. Zapytana, co jest jego powodem, odpowiedziała:
- Po prostu cieszę się, że cię widzę!
Stając na palcach, pocałowała mnie w policzek.
- No nie wierzę. Cieszysz się, że widzisz swojego brzydala?
- Shin Donghyun - zrobiła naburmuszoną minę - nie mów tak. Nie wierzysz w siebie, zupełnie jak Yong Junhyung.
- A co ma do tego Yong Junhyung? - zdziwiłem się.
Dohee usiadła przy stole i oparła podbródek na łokciach. Czymś się martwiła.
- Dzisiaj na zajęciach dzwonił do mnie Kim Junsu i żalił się, że nie może ćwiczyć z B2ST ich drugiego singla, bo Junhyung cały czas go poprawia - wyjaśniła.
- Jak to?! Przecież muzycy z wytwórni napisali dla nich piosenki...
- B2ST jej nie przyjęli. Uparli się przy swojej. Która jeszcze nie jest gotowa.
- To dość ryzykowne - stwierdziłem - aż tak ufają Junhyungowi?
Dohee rozłożyła ręce.
- Doojoon go poparł. Mimo, że pozostali nie byli pewni, czy to dobry pomysł. Ogólnie zrobiło się nieprzyjemnie. Chłopacy są nerwowi, a trenerzy żalą się, że nie mają jak przygotowywać ich do występu. Myślałam, że widzisz na nagraniach, co się dzieje.
- Ja? To ty jesteś odpowiedzialna za nagrania.
- Ohhh, ok, a ty za ten program, nieprawda?
Odszedłem od kuchni. Opuściła mnie ochota na gotowanie. Chwyciłem swój telefon komórkowy, żeby zadzwonić do Junhyunga i zapytać, co sobie wyobraża. Zamiast niego, odezwała się automatyczna sekretarka. Przeszło mi przez myśl, że może lepiej porozmawiać z Doojoonem. Ten akurat raczył odpowiedzieć po kilku sygnałach. Poprosiłem go o wyjaśnienie.
- Hyung. To nasz singiel i nasz wybór. A skoro nie potrafiliśmy nic wspólnie postanowić, mi, liderowi, pozostawało podjęcie decyzji.
- Liderowi? Czy Junhyungowi?
- Hyung, ja popieram jego starania.
- Ok. Życzę powodzenia - odpowiedziałem lekko zirytowany. 
To był odpowiedni moment, bym grzecznie zakończył tę rozmowę. Wróciłem do kuchni. Warzywa już się przypalały. A Dohee siedziała wpatrzona w laptopa, obojętna, że zaraz wszystko wysadzi z dymem.
- Czemu tego nie zamieszałaś? - rzuciłem w jej kierunku.
- Bo zajęłam się nagraniami! Przecież jestem za nie odpowiedzialna - przypomniała.
Nie zareagowałem na zaczepkę. Dohee uznała chyba, że jestem obrażony, bo po chwili zapytała badawczo:
- To kiedy ten obiad?
- Kiedy go dokończę.
Siliłem się na złowrogi ton. Ale wreszcie i tak uległem. Streściłem Dohee swoją rozmowę z Doojoonem.
- Nie przejmuj się. Na pewno wie, co robi. W przeciwieństwie do Junhyunga.
- Co masz na myśli?
- To, co wyprawia, kiedy ty bezskutecznie do niego wydzwaniasz. Spójrz.
Pokazała mi nagranie sprzed kilku minut. Przedstawiało Hyunę z Junhyungiem. Całowali się, przysłaniając całą kamerę.