MARTYR FOR LOVE
Sunwoo postanowił wreszcie pomalować po zalaniu sufit w łazience. Już kilka dni temu kupił wszystko, co potrzebne: farba, wałki... Nie rozumiał, czemu ekspedientka chichotała, jakby był jakimś Greyem i zaopatrywał się w zupełnie inne rzeczy. Ostatnimi czasy miał dziwne wrażenie, że po prostu przyciąga kobiety, wszystkie zdawały się o niego walczyć. Youngju nie odstępowała go o krok po ich, teoretycznie niezobowiązującym, seksie. Chaewon stała się wyjątkowo rozmowna. A Angelene... nienawidziła tamtych dwóch całym sercem. Czyżby był aż tak atrakcyjny? To tylko podsycało w Sunwoo pewność siebie i tym samym sprawiało, że jego atrakcyjność jeszcze wzrastała.
Tak sobie rozmyślał, zabierając się za malowanie. I niespodziewanie w obu tych czynnościach przeszkodził mu dzwonek do drzwi. Sunwoo otworzył w swoich roboczych ubraniach i przywitał Mię.
- Niestety, dziś nie mam nic do jedzenia...
- Nie po to przychodzę - odpowiedziała pospiesznie i dodała z całkowitą powagą - potrzebuję porady prawnika.
Wystarczyło mu jedno spojrzenie na jej posiniaczoną twarz, by wiedzieć, że nie żartowała, była poszkodowana i szukała pomocy. Bez wahania zaprosił dziewczynkę do pokoju dziennego. Dziwiło go, że to mu pierwszemu chce opowiedzieć o swoim problemie. Angelene zapewne nie znała szczegółów. Bo gdyby znała i miała pojęcie, że to tak poważna sprawa, pewnie przyszłaby tu z Mią. Jednocześnie, trochę mu imponowało, że był dla dziewczynki autorytetem.
- Pomogę ci, jeżeli opowiesz mi wszystko zgodnie z prawdą, nie ukrywając niczego. Nie pokonałaś wroga? - zapytał, przypominając sobie tytuł książki, jaką jej pożyczył.
I opowiedziała o wszystkim, od dnia, gdy po raz pierwszy spotkała Siwana. Nie ukrywała niczego, bo nie taki był jej cel, chociaż czasami miała na to ochotę. Nigdy nie lubiła robić z siebie ofiary, więc z lekkim wstydem przyznawała się, że była szantażowana i, że posłusznie oddawała wszystkie pieniądze. A później opisała, co wydarzyło się wczoraj, przy garażach.
- Mia! - zawołał Sunwoo - czemu zaraz, tego pierwszego dnia, z nikim o tym nie porozmawiałaś?
Gdyby nie to, że pewnie była wystarczająco przerażona, choć tego nie okazywała, nakrzyczałby na nią.
- Uważałam, że sama umiem sobie z tym poradzić. A może po prostu czułam, że Siwan nie zrobiłby mi niczego złego. I do dziś nie wiedziałam przecież o tamtych starszych chłopakach.
- Powinnaś na nich natychmiast donieść.
- Wiem. Wiem, tylko... nie chciałabym wkopywać Siwana... Czy i tak poniesie konsekwencje za szantażowanie innych, mimo że sam był szantażowany?
- No cóż, to jest jakaś okoliczność łagodząca. Zwłaszcza, że, jak twierdzisz, Siwan nigdy nie używał w stosunku do nikogo z szantażowanych przemocy, która spowodowała uszkodzenie ciała - ciągnął Sunwoo - mimo wszystko szantaż to szantaż, czyli przestępstwo...
- Aha... - przyznała z westchnieniem Mia - to było tak, że ci chłopacy kilka razy pożyczyli mu pieniądze. A potem naliczali sobie odsetki, coraz więcej i więcej. Siwan bał się kogokolwiek poprosić o pomoc, bo jego siostra miałaby kłopoty, że nie dba o niego i ich młodszego brata, przez co straciłaby prawa do opiekowania się nimi.
- A rodzice?
- Dwa lata temu zginęli w wypadku samochodowym.
Mia opowiedziała wszystko to, co usłyszała od Siwana, gdy po ucieczce z garaży, zrobiła zakupy w aptece, opatrywała go i namawiała na zgłoszenie doniesienia.
- Pozostaje jeszcze rozbicie butelki i ogłuszenie jednego z tych chłopaków. To ewidentnie obrona własna. Oby nie było problemów z udowodnieniem tego.
- Pewnie wybrali miejsce bez monitoringu.
- Yhm - Sunwoo zamilkł na moment, po czym dodał - rozumiem, że twojego kolegę nie byłoby stać na prawnika...
- Nie. Nie ma szans.
- Pomogę mu.
- Ajussi! Naprawdę?
- Tak. Postaram się go z tego wyciągnąć.
- Dziękuję. Jesteś super - powtarzała, z uczuciem ulgi, Mia.
Już chciała dzwonić do Siwana i powiedzieć, że załatwiła mu prawnika.
- Ale... przedtem porozmawiamy o wszystkim z twoją mamą - dodał Sunwoo.
***
Aeri poprosiła Dongwoo, by zapiął jej sukienkę, czarną, nieprzyzwoicie dużo odsłaniającą i nieprzyzwoicie ciasną.
- Jak ty w tym oddychasz? - zapytał - udusisz się.
- Bez obaw, zapinaj, zapinaj - ponaglała go.
Ciągnąc suwak do góry, czuł, jak delikatna satyna napina się na ciele jego dziewczyny i więzi je w ciasnym kokonie.
- Tam może być duszno - uprzedził.
Planowali iść na pokaz sztucznych ogni nad rzekę Han, organizowany z okazji Narodowego Dnia Pamięci. A nie dość, że wieczór był wyjątkowo ciepły, to oczywiste, że tego typu imprezy przyciągają sporo ludzi i zazwyczaj robi się tłoczno.
- Och, my kobiety umiemy cierpieć dla urody. Jeżeli nie zaliczamy się ani do pięknych, ani do inteligentnych, mamy w życiu przesrane - powiedziała Aeri.
Dongwoo poczuł potrzebę rozwiania czymś powagi, jaka niespodziewanie zawisła w powietrzu.
- Tak? A ty do których się zaliczasz? - zapytał.
Odwracając się, szturchnęła go lekko w bok i wykrzyknęła:
- Do obu! - po czym dodała o wiele spokojniej - przecież nigdy nie bierzesz tego, co nie najlepsze. Wiesz, wszyscy uważają, że jestem samolubna i zarozumiała. Ale... ty też taki jesteś.
Z tym oskarżeniem(?) zatrzasnęła się w łazience, by poprawić makijaż. A Dongwoo pomyślał, że miała sporo racji. To prawda, lubił, jak przyjaciele zazdrościli mu i powtarzali, że ma taką wspaniałą dziewczynę. Każda pochwała jej dotycząca, dotyczyła i jego. Bo zdobył serce jednej z najpiękniejszych, o ile nie najpiękniejszej, z Koreanek, słynnej modelki o międzynarodowej karierze. Czy to nie oznaczało, że był równie wspaniały?
Rozległ się sygnał sms-a, przerywając jego rozmyślania i był to sms do Aeri. Chociaż Dongwoo poprzysiągł sobie nigdy więcej tego nie robić, złapał za jej telefon i odczytał treść: Słonko, wiem, że idziesz z nim na pokaz sztucznych ogni, napisz potem, gdzie stoicie, chcę chociaż na ciebie popatrzeć...
Dongwoo poczuł, że jego nogi stają się dziwnie miękkie i mimowolnie przysiadł na łóżku, nadal z telefonem w ręce. Skoro ten typ wie o moim istnieniu, pewnie wie też, jak mam na imię, stwierdził, przez co forma " z NIM" wydała mu się szczególnie lekceważąca. Nie było mowy o nieporozumieniu. Chociaż sms przyszedł z numeru, którego nie miała w kontaktach, to pewne, że był od jej kochanka. Aeri nadal poprawiała makijaż, a Dongwoo wykorzystał moment, by zadzwonić, do tego, kto tak go zlekceważył. I zrobił to, bez zastanowienia, odruchowo, jakby jeszcze brakowało mu dowodów. Przeczekał trzy sygnały.
- Cześć, Słonko, to tak się umawiamy? - usłyszał i wtedy zobaczył w drzwiach sypialni sylwetkę swojej dziewczyny.
Chciał wykrzyczeć jej kochankowi serię przekleństw, obrazić go i zlekceważyć, jak sam czuł się lekceważony. Zamiast tego wszystkiego, po prostu rozłączył się, zbyt zszokowany, zbyt zraniony.
- A z kim ty rozmawiasz z mojego telefonu? - zapytała Aeri, jak gdyby nigdy nic.
Kazał jej usiąść obok siebie i stanowczo zawyrokował:
- Odpowiesz na wszystkie moje pytania: z kim, ile to trwa, czemu... czemu mnie zdradzasz?
Był spokojny. A może szok cały czas powstrzymywał jego reakcje. Przez tyle lat po opuszczeniu poprawczaka uczył się na nowo zaufania, a ono w jednej chwili zostało tak okrutnie złamane... Przez ostatnią osobę, jaką by o to podejrzewał.
- Syn mojego projektanta. Od kilku miesięcy. Przepraszam... - wyszeptała Aeri.
Mimo wszystko... docenił jej szczerość, to, że nie zaprzeczała, niczego się nie wypierała. Wbiła wzrok w podłogę. Wydawała się skruszona, naprawdę skruszona. A on, pomimo bólu, jaki mu zadała, nadal ją kochał i nie wyobrażał sobie jej straty. Wystarczył moment, by zrozumiał, że choćby było bardzo trudno, nie zrezygnuje z walki o ich miłość.
- Powiedz, że obiecujesz, że zerwiesz z nim wszelkie kontakty - zażądał, zagryzając wargi.
- Oppa, proszę... - jęknęła.
- Ciii - pomyślał, że prosi o wybaczenie - tylko powiedz to, powiedz, że obiecujesz.
Jeszcze nauczymy się z tym żyć, zapomnimy, powtarzał sobie. Był tego po prostu pewien. Stuprocentowo.
- Nie mogę - szepnęła.
Wtedy do niego dotarło : chciała ich obu, i jego i swojego kochanka. Nie prosiła go o wybaczenie, prosiła o zaakceptowanie tego układu. Czy naprawdę kilka chwil temu zarzucała mu, że był równie samolubny i zarozumiały, co ona?
- Skoro tak, to wypierdalaj! - zawołał, a kiedy nie zareagowała, złapał ją za nadgarstki i wyrzucił z sypialni.
- Oppa! Nie! Nie! - krzyczała.
Wyciągnął z szafy torbę i zaczął w gniewie pakować rzeczy Aeri, a ona usiłowała mu w tym przeszkodzić. Przez cały czas klął i nie zaszczycił jej już chociażby jednym spojrzeniem. Chciał tylko, żeby stąd znikała. Z powrotem wypakowywała wszystko i kładła do szaf. Dongwoo poddał się wreszcie, otworzył drzwi wejściowe i wyrzucił za nie jej rzeczy. Aeri wypadła na schody. Z przerażeniem wszystko zbierała, nie zważając, że spadają na nią kolejne ubrania, kosmetyki, przedmioty codziennego użytku. Z mieszkania obok wyjrzała sąsiadka i oburzona tym, co się dzieje, zagroziła, że wezwie policję. To poskutkowało. Dongwoo po prostu zatrzasnął drzwi, zostawiając na schodach Aeri i część jej rzeczy, które zdążył wyrzucić. Nie interesowało go, jak się z tym wszystkim stamtąd zabierze, słyszał tylko, że waliła w drzwi i błagała, by otworzył. Nie otworzył. Jeszcze raz wyszła sąsiadka, powiedziała "no naprawdę, tak traktować kobietę?" i zaproponowała pomoc. Aeri podziękowała, usiadła na podłodze, oparła plecy o drzwi i płakała. Nie wiedziała, że Dongwoo robił to samo, w identycznej pozycji, tylko po przeciwnej stronie. Nie potrafił znieść płaczu, i jej i swojego. Założył słuchawki. Nie był pewien, jak Aeri sobie poradziła, lecz kiedy wyłączył muzykę i wyjrzał za drzwi, nie zauważył ani jej, ani jej rzeczy. Powoli wciągnął buty, schował w kieszeń dokumenty i wyszedł. Nie przestawał drżeć na całym ciele. Może nie powinien prowadzić samochodu... Mimo to, wsiadł za kierownicę i zupełnie nieumyślnie dotarł do mostu na rzece. Po obu stronach rozbłyskały na niebie sztuczne ognie, w przeróżnych kolorach i kształtach, niestety nie widział ich. Przysłaniały je łzy.