20/09/2017

eyes wide open (rozdział 21)

ALL THE BROKEN PIECES

                Jinyoung wyszedł z radiostacji zawstydzony, jak jeszcze nigdy. Nie wątpił, że to była jego najgorsza audycja. Co prawda nikt mu tego nie wytykał, lecz sam czuł się świadomy swojej porażki. Kilka razy zapomniał, co chciał powiedzieć albo zagapił się, że już po piosence i nie odzywał się, pozwalając by na antenie zapadała niezręczna cisza. Nie doszedł jeszcze do siebie po poprzedniej nocy, był zmęczony po podróży, w dodatku obawiał się rozmowy z Mikyeon. Powoli zaczynał żałować wycieczki do Tokio. Powinien zostać tu i pilnować telefonu. Wtedy nie zgubiłby go i porozmawiał z Mikyeon, jak tylko do niego zadzwoniła. Znowu zrobił coś bez zastanowienia i ponosił tego nieprzyjemne konsekwencje. Czy Mikyeon była bardzo zagniewana? W myślach układał sobie, jak jej wyjaśni swoje niespodziewane zniknięcie. Po drodze do domu starał się uspokoić. Niestety, drżały mu dłonie na kierownicy. Nie przestawał się denerwować. Do przyjścia Mikyeon pozostało trochę czasu. Jinyoung postanowił zająć się czymś i przywitać ją kolacją. Nie przygotował nic specjalnego, zwykły ryż i warzywa, porozkładał talerze i zapalił świece. A potem stwierdził, że przesadza i chciał je zgasić, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. Skoro to tak, chcąc nie chcąc musi się zdać na los. Z bijącym sercem, otworzył. Jak tylko zobaczył Mikyeon, zapragnął ją przytulić, lecz nie był pewien, czy też by tego chciała i powstrzymał się. Zamiast zrobić cokolwiek, przywitał się:
- Cześć.
- Cześć - odpowiedziała, skrępowana - chyba jestem za wcześnie, wyjątkowo autobus się nie spóźnił i...
- Nie tłumacz się, cieszę się, że jesteś - zapewniając, zaprosił ją gestem - może coś zjemy?
Wtedy Mikyeon zauważyła nakryty stół.
- O... ok, tylko umyję ręce - powiedziała, znikając w ubikacji.
Jinyoung przypomniał sobie rozmowę po ich pierwszej wspólnej imprezie. Wtedy przepraszał Mikyeon za narkotyki, a ona nie ukrywała, jaka jest zła. Dzisiaj wydawała się inna, wystraszona i jakby... winna? Przez to obawiał się, co chciała mu powiedzieć. Długo dość nie wracała. Przez ten czas Jinyoung zdążył podgrzać i przynieść do stołu jedzenie. Mikyeon pojawiła się wreszcie. W milczeniu usiadła, nałożyła sobie ryżu z warzywami i popatrzyła pytająco na chłopaka.
- A, tak, też jem - ruszył się pospiesznie, uświadamiając sobie, że tylko tępo przyglądał się jej.
Nie odzywali się. W ciszy jedli, a w sumie tylko bawili się jedzeniem w swoich talerzach. Świece nadal się paliły, lecz nie stwarzały intymnego nastroju. Oboje nie wiedzieli, kto i jak powinien zacząć. Wreszcie Jinyoung usłyszał odgłos odkładanych przez Mikyeon pałeczek.
- Nie mogę jeść - powiedziała i głos się jej załamał - czuję się, jakbym tu była ostatni raz.
- Nie mów tak...
- Oppa, czemu to zrobiłeś? - spytała - uciekłeś dwa razy, raz w nocy, nad morzem i raz potem, po powrocie, do Tokio, z tym dilerem.
- To... nie tak. Wtedy, nad morzem, byłem zbyt oszołomiony szczęściem... nie mogłem spać, wyszedłem się przejść, nie zamierzałem zasnąć. Zrobiło mi się wstyd i poszedłem po zakupy, żeby wynagrodzić ci to wszystko, tylko, że ty już wstałaś i naskoczyłaś na mnie. A wyjazd do Tokio... po tym, jak zareagowałaś, nie wiedziałem, co się dzieje, potrzebowałem czasu na odreagowanie - tłumaczył Jinyoung ze spuszczonym wzrokiem.
- Oppa, nie patrzysz na mnie, ukrywasz coś...
- Nie.
- Nie rozumiem tego wszystkiego. Nie rozumiem czasami ciebie. I nie podoba mi się, że trzymasz się z tym dilerem.
- Jest moim przyjacielem.
- Obawiam się, że ma ciebie zły wpływ.
- To nieprawda. Ok, Dongwoo wymyślił ten wyjazd. Ale nie namawiał mnie, żebym mu towarzyszył. Nigdy na nic mnie nie namawia... A, jak o to pytasz, ja już nie ćpam.
- Nie wiem. Nie wiem, czy ci wierzyć. Nie było mnie tam - powiedziała Mikyeon z powagą, a wtedy Jinyoung nie wytrzymał i rozpłakał się - nie, proszę cię... Oppa...
- Przepraszam. Wiem, że poczułaś się tym wszystkim urażona. Ale nie chcę cię stracić - powtarzał, chowając twarz w dłoniach.
Mikyeon wstała i stanęła obok Jinyounga, pogłaskała go po głowie.
- Nie płacz, proszę, ja też mam ci coś do powiedzenia - wyznała ze łzami w oczach.
Nie wiedzieli, jak doszło do tego, że Mikyeon usiadła Jinyoungowi na kolanach. Powoli opowiedziała mu wszystko o swoim pierwszym chłopaku, sama się przy tym rozpłakała. I nie potrafiła powstrzymać łez. Jinyoung przytulił ją, przyznając:
- Nie wyobrażam sobie, jak było ci ciężko...
- To prawda, było, bardzo...
- Ale ja też przeżyłem miłosne rozczarowania. To przez to jestem taki, jakim mnie widzisz w tym momencie.
- Oppa, kocham się - wyznała Mikyeon.
- Ja ciebie też - powtarzał zapłakany Jinyoung, przytulił ją, całując.
Już dobrze... Już wszystko dobrze.

***

                Jinhee oddzwoniła do Chansika po południu i zaproponowała, że odbierze go z uczelni po zajęciach. Cieszył się, że znalazła czas. Niecierpliwił się do tego spotkania. Czasami wydawało mu się, że ze wszystkich ludzi na świecie tylko Jinhee go rozumiała. Lubił jej towarzystwo. Po zajęciach wybiegł szybko z uczelni i zdziwił się, zastając Jinhee sprzeczającą się z funkcjonariuszami policji. Stała, podparta pod boki, zadzierała wzrok i tłumacząc coś, żywo gestykulowała. Bez chwili wahania podszedł do nich i zapytał:
- Co się dzieje?
Policjanci popatrzyli na niego podejrzliwie.
- A pan to kto? - zainteresowali się.
- Chansik oppa! - zawołała Jinhee, uspokojona, że ma obok siebie kogoś, kto jej pomoże.
A on otoczył ją ramionami.
- Gong Chansik - ukłonił się - jej chłopak.
Jinhee wydała z siebie okrzyk zaskoczenia i zastygła w bezruchu. A potem zrozumiała: udawał, żeby dowiedzieć się o co chodzi!
- Ta pani spożywała alkohol w miejscu publicznym - poinformował jeden z policjantów.
- I nie chce okazać swojego dowodu osobistego - dodał drugi.
- Co? Jinhee?! - wykrzyknął Chansik - nie, to niemożliwe.
- Tylko popijałam piwo... - wyznała, skruszona.
- I sam pan słyszy, przypilnowałby pan lepiej dziewczynę - rzucił pierwszy z policjantów.
Jinhee wtuliła się w Chansika, jakby bała się czegoś. Pocieszająco głaskał jej plecy.
- Jinhee, daj dowód - namawiał.
Wtedy poszukała dokumentu w torebce i okazała policjantom. Przez cały czas milczała. Nie odezwała się, kiedy po spisaniu danych, wręczyli jej mandat do zapłacenia. Nie powstrzymali się też od pogadanki o przepisie prawa zakazującym spożywania alkoholu w miejscu publicznym. Wreszcie odeszli i Jinhee uświadomiła sobie, że jeszcze stoi wtulon w Chansika. Pospiesznie odsunęła się od niego.
- O Boże, co za wstyd, co za wstyd - powtarzała.
- Kim Jinhee, naprawdę piłaś piwo przy uczelni? - pytał z niedowierzaniem.
Nie przestawała go zaskakiwać. Niestety, dzisiaj zaskoczyła go negatywnie.
- Wiem... nie przemyślałam tego... czekałam na ciebie i trochę się nudziłam.
- Nie obrazisz się, jeżeli coś ci powiem?
- Nie...
- Czasami... mam wrażenie, że za dużo pijesz. Jinhee, niepokoi mnie to.
Zadrżała. Nigdy tak do tego nie podchodziła. Piła sporo. To prawda. Lecz wydawało jej się, że nie więcej niż inni.
- Nie wiem. Nie chcę o tym rozmawiać, nie chcę pamiętać o tym, co się dzisiaj wydarzyło - przyznała.
Tak oto po raz pierwszy w życiu dostała mandat. I to za co... Jak zwykły menel. Pewnie by się rozpłakała, gdyby nie to, że nie chciała pokazywać przy Chansiku, jak ją ta sytuacja zdenerwowała.
- Rozumiem - stwierdził z uśmiechem - to co robimy?
- Nie wiem, byłam przekonana, że to ty masz problem i chcesz pogadać! - przyznała, bo tak założyła, kiedy zadzwonił.
- Nie... Ja... po prostu... - w pewnym momencie urwał, jakby zawstydzony.
- Oppa... - zaczęła - czemu ty tak się o mnie troszczysz?
Chansik popatrzył Jinhee prosto w oczy, wyznając:
- Bo... Ja cię lubię, bardzo, za bardzo.

***

                Angelene postanowiła, że natychmiast pojedzie do szkoły i porozmawia z panią Yoon, która o to poprosiła. A po drodze zastanowi się, jak opowiedzieć Mii o ojcu, by jednocześnie nie zranić jej tym. Nikt nie powinien słyszeć takich okrutnych rzeczy. Nikt nie powinien słyszeć, że jest jedynie dziełem przypadku. Nikt nie powinien słyszeć, że ojciec nigdy nie zainteresował się jego istnieniem...
- Porozmawiamy po moim powrocie - zaproponowała Angelene.
- Nie. Już wystarczająco to odkładałaś. Nie wyjdziesz, jeżeli mi o tym nie opowiesz - postanowiła z uporem Mia.
Kiedy zachowywała się w ten sposób, to sprawiało, że Angelene czuła się przegrana i po prostu słaba.
- Nie szantażuj mnie - poprosiła - to trudne, a ja... muszę się trzymać, rozmawiając jeszcze z panią Yoon.
Nie zważając na protesty córki, chciała wyjść, lecz ta wtedy zawołała:
- Jeżeli zaraz mi tego nie opowiesz, ucieknę z domu!
Angelene wiedziała, że Mia nie żartowała, była gotowa tak zrobić.
- To był ktoś... z kim wtedy żyłam. Niestety, nie kochał nas dostatecznie.
- I co?
- I nic. Nigdy więcej się nie kontaktowaliśmy.
- On był twoim sponsorem?
- Mia!
- Mamo, chcę wiedzieć, jak się nazywa i jak wygląda.
- Dobrze, nazywa się Kang Hyunjae, a wygląda... och, wystarczy, że spojrzysz w lustro, by wiedzieć, jak wygląda - odpowiedziała Angelene ze smutkiem i pojechała do szkoły.
Po drodze cała była rozdygotana. Po jednej trudnej rozmowie czekała ją druga. Czego chce pani Yoon, zastanawiała się Angelene, myślała o wszystkim, byle nie o ojcu Mii. Oby córka go nie szukała... byłaby zawiedziona i rozczarowana. O ile w ogóle by z nią porozmawiał... Może po prostu by się jej wyparł, jak dwanaście lat temu. Angelene o mało co nie przegapiłaby przystanku, w ostatnim momencie wyskoczyła z autobusu i ruszyła w kierunku szkoły. Przez telefon ustaliła z panią Yoon, że przyjdzie do jej muzycznego atelier. I tam też ją zastała. Przez pewien czas przyglądała się nauczycielce, a potem przywitała się:
- Witam. Jestem mamą Mii, Shin Jiwoo.
- Witam, miło mi panią poznać - nauczycielka wstała i podała rękę Angelene - proszę usiąść.
- Obawiam się, co Mia znowu przeskrobała, to trudny wiek, sama pani wie, skoro codziennie pani ma kontakt z dziećmi...
- Nie rozumiem, czemu pani uważa, że Mia coś przeskrobała?
- Bo ostatnio wagarowała... nie o to chodzi? - zdziwiła się Angelene.
Przez cały czas podejrzewała, że Mia znowu narobiła sobie problemów. Skoro w domu zachowywała się, jak się zachowywała, pewnie w szkole też była taka buntownicza.
- Nie - zachichotała pani Yoon - nie, nie o to. Ja chciałam tylko zapytać, czy nie rozważała pani zapisania Mii do szkoły muzycznej? Szkoda, by nie zrobiła nic ze swoim wokalnym talentem.
Ja o niczym nie wiem, nic nie rozumiem, dotarło do Angelene. Mia ze swoim muzycznym talentem? Jakim talentem?!

4 komentarze:

  1. Napisze dłuższy komentarz za chwilę. Ale najpierw zapytam czy nic ci nie uciekło w tym rozdziale. Bo w ostarnim zdaniu widzę "Mia ze dw" :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki za info! Nie wiem jak do tego doszło xD A przyznam, że dodawałam rozdział w pośpiechu i na pół śpiąc:P

      Usuń
  2. Teraz co do fabuły. :)
    Cieszę się, że Mikyeon i Jinyoung sobie porozmawiali szczerze. Choć martwiło mnie to, jak bała się mu uwierzyć. No ale ona jest po przejściach, więc pewnie długo może być nieufna.
    Co do Jinhee i Changsika.. Zmartwiło mnie jego wyznanie. Czuje, że to ściągnie kłopoty na nich. :/ I martwie więc co u Sandeula. :(
    Angelene.. Niby dobrze, że w końcu powiedziała Mii to co chciała. Obawiam się tylko, że Mia będzie go właśnie szukać. A co do jej talentu. To smutne, że matka o nim nie wie.
    Weny i czekam na następną środę. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mikyeon się obawia, że nadal nie zna Jinyounga, bo on jest dość skryty.
      Jinhee za to uważa Chansika za przyjaciela.
      A co do ojca Mii to wracam do tego za tydzień:)
      Dzięki!

      Usuń