29/11/2017

eyes wide open (rozdział 31)

LOVE ISN'T A SIMPLE THING

                Jinhee obudziła się otoczona ramionami Dongwoo i zastygła w bezruchu. Już zapomniała, co to za uczucie. I odkryła na nowo, jak jest przyjemne. Nie chciała wstawać. Lecz pewnie zaraz i on się obudzi. A wtedy zrobi się niezręcznie. Naprawdę niezręcznie. Wolała tego uniknąć. Lepiej zachować dobre wspomnienie dzisiejszej nocy niż zażenowanie po poranku. A to, co zrobili, mimo że bardzo, bardzo przyjemne, było po prostu żenujące. Przecież znali się ledwie kilka godzin. Nic o sobie nie wiedzieli. A w dodatku zrobili to nie zważając na obecność Mikyeon i Jinyounga. Jinhee z przerażeniem pomyślała: jak ja po tym wszystkim spojrzę im w oczy? A mimo to nie żałowała. Przez roletę w oknie do pokoju nie wpadał chociażby promyk światła. Jinhee nie wiedziała, która jest godzina i nie chciała wiedzieć, czas przestawał istnieć, kiedy leżała otoczona ramionami Dongwoo. Aż wreszcie poruszył się lekko. To sprowadziło ją z powrotem na ziemię i spowodowało, że powoli wyswobodziła się z jego objęć. Nie odrywała od niego wzroku, kiedy po cichu zakładała ubrania. A Dongwoo poruszył się znowu, odwracając się w jej kierunku i odkrywając się przy tym. Chociaż nie otworzył oczu, czuła się jak gdyby była obserwowana. A może tylko udawał, że śpi? W jednej chwili przeszedł ją dreszcz. Powinna szybko stąd wyjść. Zaraz to zrobi. Zaraz. A przedtem przykryje go jeszcze. Tak, żeby się nie przeziębił, czy coś.

***

                Dongwoo czuł obok siebie czyjąś obecność. Jinhee, pomyślał. A mimo to nie otworzył oczu i nie spojrzał na nią, obawiając się rozmowy po tym, co wydarzyło się w nocy. W przeciwieństwie do dziewczyn, z jakimi ostatnio sypiał, zapamiętał jej imię. Jinhee... Jin-hee. A może po prostu otworzy oczy i przywita się: "cześć, Jinhee"? To chyba nie taki kiepski pomysł. Tak zrobi. Ale ledwie otworzył oczy zobaczył obok siebie...
- Jinyoung?! - zawołał - możesz mi wytłumaczyć, co ty tu robisz?
To otrzeźwiło go o tyle, że usiadł i ubrał koszulkę, leżącą akurat w pobliżu.
- Hyung, chyba musimy pogadać.
O nie, zrobiłby wszystko, by tego uniknąć. Niby co miałby powiedzieć Jinyoungowi? Sam niczego nie rozumiał.
- Nie możemy przełożyć tego na inny raz? - zapytał, zawstydzony.
- Nie.
- Nie wiem, co ci powiedzieć. To był po prostu impuls. A że zadziałał z obu stron... Agrrr! Naprawdę nie możemy pogadać później? I gdzie Jinhee?
- Poszła do domu.
Ta wiadomość zasmuciła Dongwoo, chociaż sam nie był pewien czemu. Musiała czuć się podobnie, jak i on po poprzedniej nocy. Wolała uciec niż rozmawiać o tym wszystkim. Żałowała?
- Ach, tak.
- Hyung, to prawda, nie zabraliśmy tu Jinhee bez powodu... pomimo tego, nie podejrzewaliśmy tak szybkiego obrotu spraw - przyznał Jinyoung z powagą, podpierając się na boku i nie spuszczając wzroku z przyjaciela.
- Ja nie wiem, czy jest jakaś "sprawa"...
- Więc chcesz powiedzieć, że to nic dla ciebie nie znaczyło?
- Nie. Nie chcę. Ale tak w sumie nie znam Jinhee, a Jinhee nie zna mnie. OK, podoba mi się. Jest urocza. Lecz to musi działać chyba obustronnie.
- A, czyli ty nie wiesz, czy podobasz się Jinhee?
- Nie, nie wiem, chociaż pewnie trochę się podobam, skoro... NO. Albo po prostu była pijana i jak tylko doszła do siebie, zaczęła żałować.
- Hmm, może poproszę Mikyeon, żeby pogadała z nią o tym i dowiedziała się wszystkiego?
- Nie! - Dongwoo zareagował natychmiastowo.
- OK. Ale chyba tak tego nie zostawisz? Bo wiesz, jak już nie odezwiesz się do Jinhee, pomyśli sobie, że chodziło ci tylko o jedno. A mam nadzieję, że nie chodziło.
- Nie, nie chodziło.
- Ufff.
- A Jinhee? - zapytał Dongwoo i dopiero, jak stwierdził, że Jinyoung chyba nie zrozumiał, dodał - wiesz, o co jej chodziło?
- Na pewno nie tylko o seks. Jinhee taka nie jest! A jak po prostu z nią nie pogadasz to nigdy niczego się nie dowiesz i tyle, więc bierz się do działania.
- Taaak.
Dongwoo położył się z powrotem i przykrył dłońmi twarz. Nie dość, że zadręczał się pytaniami bez odpowiedzi, to jeszcze czuł skutki wypitego wczoraj alkoholu. Natomiast Jinyoung zamilkł, zostawiając przyjaciela ze swoimi myślami. A potem w pokoju zjawiła się Mikyeon.
- Hej, zapraszam na śniadanie! - zawołała.
- O, zrobiłaś śniadanie? Cudownie! A co zrobiłaś? - wypytywał Jinyoung, wstając.
- Sorry. To ja powinienem przygotowywać dla was śniadanie - przyznał z poczuciem winy Dongwoo.
Lecz tamci tylko popatrzyli na niego z zagadkowym uśmiechem.

***

                Jinhee siedziała w słuchawkach w swoim pokoju i wpatrywała się tępo w swoje stopy. A potem, mimo muzyki, usłyszała, że Mikyeon wróciła do domu. Czyli zaraz rozpocznie się przesłuchanie... Jinhee odruchowo wskoczyła do łóżka i przykryła się cała.
- Hej! Jinhee? Jesteś? - rozległ się głos.
Nie. Nie ma mnie. Teleportowałam się.
Jinhee nie odpowiedziała. Niemalże wstrzymała oddech, kiedy drzwi jej pokoju otworzyły się i rozległy się kroki.
- Jesteś przecież. Czemu mi nie odpowiadasz? - zapytała Mikyeon i przysiadła obok.
- Nieee maaa mnie - jęknęła Jinhee.
- Nie opowiesz mi nic?
- A co mam ci opowiedzieć?
- Jak było z Dongwoo.
- Ojej - zachichotała - nie wiem, czy da się to opowiedzieć.
- Aż tak dobrze?
- Yhm...
Mikyeon, chociaż nie widziała twarzy przyjaciółki, bo ta nadal była przykryta, wiedziała, że w tym momencie zaczerwieniła się ze wstydu.
- Ktoś tu chyba zakochał się od pierwszego wejrzenia...
- O nie, to nie tak - zaprzeczyła pospiesznie Jinhee - przecież my się nie znamy.
- Dongwoo zdradził Jinyoungowi, że podobasz mu się.
Jeżeli Jinhee jakimś sposobem nie zaczerwieniła się wtedy, to po tym na pewno.
- N... Naprawdę?
- Tak. Tylko nie wie, czy i on podoba się tobie.
- Unni, oczekujesz ode mnie odpowiedzi, żeby mu to przekazać, prawda?
- No...
- A więc zgadłam, o to ci chodzi.
- Och, Jinhee.
- Hmm?
- Ciężko się rozmawia z kimś, kogo się nie widzi, może odkryjesz się wreszcie?
- Nie.
- To może powiesz chociaż, czy tobie też podoba się Dongwoo?
- Nie.
- Nie powiesz, czy nie podoba się?
- To pierwsze...
- Czyli podoba się?
- Unni, proszę cię!
- O co?
- Nie męcz mnie.
- A, to ty odpoczywasz, tak? - zapytał Mikyeon z dwuznacznym uśmiechem.
Niestety schowana w kołdrze Jinhee tego nie widziała.
- No tak - powiedziała, po czym dodała z rozlewającym się w całym jej ciele ciepłem - jak dobrze wiesz, niewiele spałam dzisiejszej nocy.

***

                Angelene codziennie przychodziła do pracy niechętniej po rozmowie z szefem i ich oficjalnym rozstaniu. Pomimo niedobrych przeczuć, nie doczekała się zemsty. Miała nadzieję, że odpuścił. Mimo to starała się mu nie podpaść. Kiedy przychodzili klienci, angażowała się całym sercem, spokojna o tyle, że nie musiała wtedy prowadzić z szefem wymuszonych rozmów, czy wytrzymywać kłopotliwej ciszy. Nie wiedziała, co zrobić, kiedy podczas przerwy proponował, by napili się wspólnie kawy. Nie miała na to ochoty, a jednocześnie nie chciała być niegrzeczna. Jaehyuk chyba liczył, że mimo wszystko pozostaną przyjaciółmi. A kiedy zrozumiał, że nie, poczuł się oszukany. Angelene przekonała się o tym pewnego dnia. Dzisiaj przyszła do pracy w wyjątkowo dobrym humorze. Wczoraj pojechała z Sunwoo na wycieczkę za miasto, zrobili sobie piknik nad jeziorem i pełno zdjęć, które później cały czas oglądała. Oczywiście chcieli zabrać też Mię. Ale ta miała iść do Siwana, a może tylko tak powiedziała. Angelene nadal rozmyślała o wczorajszym pikniku, kiedy Jaehyuk zapytał:
- Dzisiaj czeszesz panią Lim?
- Tak, pewnie przyjdzie zaraz.
- I poprosi o herbatę. Może wstaw wodę zawczasu?
- OK.
Angelene udała się na zaplecze. W zasadzie lubiła panią Lim, należała ona do stałych klientek, była dość wymagająca, lecz jeżeli wychodziła z salonu zadowolona, zostawiała nieskromne napiwki.
Dzisiaj pojawiła się w kiepskim humorze, nie była zbyt rozmowna, lecz to Angelene nie przeszkadzało, po prostu robiła swoje. Jak zwykle farbowała klientce włosy na ciemny blond. Dopiero na nich zauważyła, że farba ma inny kolor. Z niepokojem sprawdziła opakowanie. Ale tam było napisane "ciemny blond" i uspokoiła się nieco, do czasu, aż usłyszała pełen wyrzutu głos klientki:
- Proszę pani, co pani mi nałożyła na włosy. Przecież to rudy!
Angelene przyjrzała się odcieniowi. Rzeczywiście, z każdym momentem wydawał się coraz intensywniej rudy... Niemożliwe...
- Nie wiem. Nie wiem, jak to się stało - powtarzała - użyłam dobrej farby!
- Co mnie obchodzi, czego pani użyła, mam rude włosy!
Zwabiony krzykami klientki, pospiesznie przybiegł szef i zapytał, w czym problem.
- W tym opakowaniu była zła farba - tłumaczyła Angelene.
- Tak? Czyżby? Z tego, co wiem, pani Lim używa koloru "ciemny blond".
- Tak - potwierdziły obie.
- Więc czemu w koszu leży opakowanie od rudego?! - zdenerwował się szef.
Angelene spojrzała w wyznaczonym kierunku. Jaehyuk nie kłamał. W koszu zauważyła to opakowanie.
- Nie wiem. Naprawdę! Nie używałam dzisiaj rudej farby! Nie wiem, co tam robi to opakowanie! - wołała.
- A może ja mam wiedzieć?! - oburzyła się pani Lim - chodziłam do wielu fryzjerów i nigdy nie zdarzyła się nikomu taka pomyłka! Ja tak tego nie pozostawię!
- Przepraszam, my zrekompensujemy to pani. Mogę zdjąć kolor i nałożyć nowy, oczywiście na koszt firmy... - jak zwykle, kiedy ktoś na nią krzyczał Angelene miała ochotę się rozpłakać.
- Natychmiast! - zażądała pani Lim.
Angelene trzęsły się ręce, kiedy zdejmowała poprzedni kolor i nakładała odpowiedni. Przez cały czas bała się, że znowu jakimś cudem zdarzy się pomyłka. Nie zdarzyła się. A pani Lim i tak wyszła z salonu niezadowolona.
Potem szef poprosił Angelene o rozmowę.
- Przykro mi, Jiwoo. Nie toleruję takich pomyłek. To koniec współpracy.
Co... Czy na pewno dobrze zrozumiała? Jest zwolniona? W jednej chwili wszystko jej się rozjaśniło.
- Ty podmieniłeś farby, zrobiłeś to celowo...
Nadal nie dowierzała, że byłby do tego zdolny i zemścił się tak perfidnie i tak niespodziewanie. Nie przeczył. Nie usprawiedliwiał się. Z wielkim triumfem stwierdził jedynie:
- I tak mi tego nie udowodnisz, Shin Jiwoo.
To prawda. Nie miała szans. W tej sytuacji pozostawało jej tylko poddać się i po prostu odejść. Tak zrobiła. Nadal zbyt zszokowana, by płakać. Po raz kolejny zapłaciła wysoką cenę za sprzedawaną miłość. Po raz kolejny udowodniono jej, że jest nikim. Czemu to cały czas tak bolało? Tego popołudnia siedziała w jednej z knajp przy butelce soju i zastanawiała się, co zrobi ze swoim marnym życiem. Ale niestety nic nie przychodziło jej do głowy.

28/11/2017

our whole family (rozdział 4)

I DROWN MY SORROWS IN ALCOHOL

                Geunsuk i jego śledczy Bongsoo oraz Songmin siedzieli przy stole i omawiali fakty.
- Smugi krwi na podłodze w kuchni wskazują, że to tam została zamordowana ofiara. Jednakże nie natrafiliśmy na ślady włamania. Pozwolę sobie na rozważenie trzech opcji: albo sprawca po prostu posiadał klucze, albo ofiara sama go wpuściła, albo nie miała zwyczaju zamykania drzwi. Czy coś przegapiłem?
- Nie, zgadza się, szefie - przyznał śledczy Bongsoo.
- A więc, sąsiadka, sześćdziesięciodwuletnia Byun Yurin, mieszkająca obok ofiary twierdzi, że po pierwszej w nocy dziesiątego października widziała parkujące przy budynku "ciemne auto" - kontynuował Geunsuk - wiecie koledzy, że "ciemne" auto to pojęcie baaardzo szerokie?
- Niestety, tylko tyle zapamiętała - podsumował śledczy Sungmin.
- No tak - Geunsuk podrapał się po głowie - to nie film, w prawdziwym życiu nie ma takich sytuacji: "zobaczyłam ciemne auto, wydawało mi się podejrzane, tak że spisałam numery rejestracyjne".
- Och! - rozmarzył się Bongsoo - to by było coś.
- Lecz nie wykluczone jest, że ciemne auto posłużyło sprawcy do przewiezienia ciała nad rzekę - wnioskował Geunsuk.
- Niestety nikt z sąsiadów nie widział momentu wyniesienia ciała - dodał Sungmin - o tej porze większość po prostu spała.
- A może tak... przygotujemy listę z potencjalnymi sprawcami? - zaproponował Geunsuk.
Obaj śledczy przystali na tę propozycję.
Kto posiadał klucze do mieszkania Jaekyung? Lee Hongki.
Kogo sama wpuściłaby do domu? Wszystkich, co znała.
Kto możliwe, że wszedł korzystając z otwartych drzwi? Niestety, teoretycznie każdy.
Geunsuk zamilkł. Jutro spotykał się z patologiem i zastanawiał się: jak wiele potwierdzenie ciąży ofiary wniesie w śledztwo?

***

                Hyesung ostatecznie pojechała na przyjęcie integracyjne ubrana w czarną, poszerzaną sukienkę i szpilki w tym samym kolorze. Aby nie wyglądać tak pogrzebowo, pomalowała oczy żywym odcieniem seledynu, a usta uszminkowała na czerwono. Kiedy zaparkowała przy hotelowej restauracji i przejrzała się w samochodowym lusterku, doszła do wniosku, że w takim makijażu prezentowała się za to zbyt wyzywająco. Lecz co miała zrobić? Pod warstwami pudru chociaż trochę ukryła oznaki niewyspania. W dłoniach ściskała czarną, małą torebkę, tym sposobem powstrzymywała ich drżenie. Czym była taka zdenerwowana? Sama tego nie wiedziała. To zdarzało się często od rozwodu z Hongkim. Jak tylko znajdowała się w większej grupie ludzi, panikowała, miała nieprzyjemne wrażenie, że oni czytają wszystko z jej twarzy. Mimo to dzielnie wkroczyła do hotelowego holu, ukłoniła się recepcjonistce i ruszyła w kierunku restauracji. Tam stał producent dramy  Shin Kyungsoo, z którym podpisała umowę. Ze szczerym uśmiechem podał jej rękę i poprowadził do stołu. Wszędzie były wizytówki z nazwiskami, gdzie jest czyje miejsce. Hyesung siedziała obok Yoon Gyunsunga, głównego aktora i Yoon Yoosun ("nazywaj mnie Yoosun unni"). Natomiast po przeciwnej stronie usadowił się spóźniony Kang Shinhyo. Wtedy producent dramy wygłosił powitalną przemowę, zaprosił wszystkich do jedzenia, zapoznania się wzajemnie i integrowania się. Przy zastawionym smakołykami stole rozpoczęły się rozmowy. Hyesung milczała. Przytulny wystrój restauracji nie wiadomo czemu działał na nią przytłaczająco. Po chwili miała dość świec, czerwonych zasłon, kwiatowych kompozycji. I chociaż postanowiła nie pić, by nie prowadzić potem samochodu z promilami we krwi, skusiła się, kiedy Shinhyo z naprzeciwka zaproponował jej wino. A później odstawił karafkę tak, by już nie zasłaniała im wzajemnego widoku na siebie. To krępowało Hyesung. Wzrok Shinhyo zdawał się czytać z jej twarzy więcej niż kogokolwiek innego. Poza tym, w oczach aktora było coś uwodzicielskiego. Hyesung nie potrafiła skupić się z tego powodu na rozmowie z Gyunsungiem i Yoosun unni. Za to, w niebezpiecznie szybkim tempie popijała wino. Z przerażeniem uświadomiła sobie: jestem zupełnie jak moja siostra, topię smutki w alkoholu. A jeżeli zaraz się nie opamięta...
- Jeszcze wina? - zapytał Shinhyo.
A Hyesung pomyślała, że wszystko byłoby OK, gdyby tak na nią nie patrzył. I wpadła na pewien pomysł. Niestety, to oznaczało kolejny kieliszek wina.
- Ja sama sobie naleję - odpowiedziała.
A potem, odbierając karafkę od Shinhyo, pozwoliła, by ich dłonie się zetknęły i poczuła ciepło jego skóry.
W jednej chwili przeszedł ją dreszcz. I miała tylko nadzieję, że nie zaczerwieniła się, pomimo fali gorąca. Z satysfakcją odstawiła karafkę tak, by zasłaniała widok na uwodzicielskiego sąsiada z naprzeciwka.
- Hyesung-sii, zjesz coś? - zatroszczyła się jej pustym talerzem Yoosun unni.
- Nie... Dziękuję. Może później - odpowiedziała chłodno.
Nie była głodna, a gdyby była i tak nic by nie przełknęła. Niestety, zaczynało ją mdlić od nadmiaru wina.
- Może mi nie odmówi? - wtrącił zaraz Shinhyo - Hyesung-sii, poczęstujesz się kaczką w mandarynkach? Powinnaś coś zjeść, bo upijesz się szybko. A chyba tego nie chcesz, nie?
- Dobrze.
Nie protestowała, kiedy jej nakładał.
- Jeszcze wina?
- Nie.
- Szkoda, bo chyba wznosimy toast.
Rzeczywiście, producent wstał, zawołał "za naszą ekipę!" i wypił do dna.
A Hyesung miała wrażenie, że wszyscy patrzą na nią i zastanawiają się, czemu ma pusty kieliszek. Jak tylko usiedli zabrała się za jedzenie. Może przez to nieco wytrzeźwieje. Lecz już po pierwszym kęsie zrobiło jej się niedobrze.
- Przepraszam - powiedziała, wstając. No nieźle, miała nogi niczym z waty. I chociaż skupiła wszystkie siły na chodzeniu prosto, nie zauważyła niewielkiego progu, zahaczyła czubkiem szpilki, upadła. W tym momencie myślała tylko o tym, by zdematerializować się. Nigdy jeszcze nie było jej tak wstyd. Już wyobrażała sobie plotki krążące przez pierwsze dni nagrywania dramy: Jung Hyesung upiła się i spektakularnie zaliczyła glebę na oczach wszystkich! Nie jestem pijana! Nie jestem! Nie jestem pijana!, chciała krzyczeć. Nie z powodu poobijanych i bolących kolan, a z powodu braku odwagi nie wstawała z podłogi. Wokół zgromadzili się inni aktorzy. "Hyesung, wszystko OK?" pytali.
- Tak. Tak. Idę do ubikacji - powiedziała, kiedy pomogli jej wstać, rzuciła się do ucieczki i wpadła do wolnej kabinki.
Tam rozpłakała się głośno. Makijaż spływał jej po twarzy, a ona siedziała na sedesie i wyła, wyła, wyła. Nie wyjdzie stąd. Nie. Nie ma opcji. Nigdy więcej nie zdobędzie się na to, by pokazać im się na oczy! W torebce drżącymi dłońmi odszukała telefon i wybrała numer. Po kilku syngnałach usłyszała głos:
- Tak?
- Cześć, przyjedziesz po mnie? P... Proszę!!!

***

                Jonghoon nigdy nie słyszał (a co dopiero widzieć!) płaczu Hyesung. Niewiele zrozumiał z jej opowieści. Mimo to nie wahał się. Natychmiast wybiegł z domu, wsiadł do taksówki i dotarł do hotelu. Hyusung nie wyszła z ubikacji, aż nie usłyszała za drzwiami jego głosu.
- Co pan tu robi, to damska toaleta! - zawołała jakaś aktorka.
Jonghoon zignorował ją. A potem okrył swoją kurtką Hyesung tak, że ukryła zapłakaną twarz i rozmazany makijaż. W milczeniu wyszli bocznym wyjściem i wsiedli do jej samochodu. Jonghoon prowadził w skupieniu, nie odzywał się, o nic nie pytał, póki nie dotarli do mieszkania kobiety. Tam Hyesung wykąpała się, ubrała w szlafrok i usadowiła się na kanapie, zrezygnowana z kubkiem kawy, zaparzonej przez niego. I wtedy dopiero, siadając obok, objął ją czule i zapytał:
- Co się dzieje?
Hyesung zamiast opowiedzieć o dzisiejszej kolacji, zasugerowała:
- Jonghoon oppa, a może przyznamy się detektywowi, co naprawdę robiliśmy tego wieczoru...?

***

                Seungyeon nie miała pomysłu na spędzenie dzisiejszego wieczoru. Nie chciała siedzieć w domu i gapić się w telewizor. Nie przypuszczała też, by ktokolwiek z jej znajomych znalazł w tygodniu czas wyjść gdzieś i zabawić się. A tego potrzebowała, zabawy. Z westchnieniem opadła na kanapę, gdzie ostatnio siedziała z tym przystojnym detektywem. Wtedy coś sobie przypomniała. Kiedy już zadał wszystkie pytania, opowiadał jej o koncercie i wspominał, że często bywa w tamtym klubie. Tylko co to za klub, do cholery? Seungyeon sięgnęła telefon, wystarczyło napisanie nazwy zespołu, który tego dnia koncertował i daty. Po chwili wiedziała, gdzie wybierze się zaraz. Dość szybko wykąpała się, ubrała spodnie ze skóry, gorset i szpilki. Cała w czerni prezentowała się nadzwyczaj seksownie. W sumie rzadko nosiła się tak. Ale przecież był to rockowy klub. Potem nałożyła też ostry makijaż. Z uśmiechem przyglądała się swojemu odbiciu w lustrze: oto nowa JA. Ze starymi nawykami... Przed wyjściem wypiła jeszcze kieliszek wina, to tak naprawdę trzeci tego dnia. Nie miała oporów, by wsiąść do samochodu i prowadzić. Już była przyzwyczajona do jeżdżenia niezupełnie na trzeźwo. I nigdy nic złego się nie stało. Bo złego złe nie bierze, tak mawiała babcia. Seungyeon czuła dziwne podekscytowanie. I jednocześnie szydziła z siebie. Nie wiedziała w ogóle, czy on zjawi się tam, a jeżeli już, to, czy zjawi się sam. Niespodziewanie zatrzymały ją światła. Ledwie wyhamowała. Spokojnie Seungyeon, nic się nie dzieje... pół godziny później dotarła do klubu. Muzyka grała tu głośno. Na scenie koncertował zespół. Nie wiedziała, kto to. Nie musiała wiedzieć. I tak nie obchodzili jej ci rozkrzyczani nastolatkowie ucharakteryzowani na postaci z kreskówki. Natomiast tłumy wydzierające się i podskakujące w rytm wręcz ją irytowały. Chyba się starzeję, pomyślała. Jakoś dopchała się do baru, usiadła na jednym z wysokich krzeseł i poprosiła o drinka. Ale i alkohol jej nie uspokoił. Nie ma szans, by znalazła w tym tłumie detektywa! Zrezygnowana zamówiła kolejnego drinka i jeszcze i jeszcze. Aż w pewnym momencie... zauważyła jego sylwetkę, szalał w dzikim tłumie, jakby był jednym z tych młodych ludzi. Nie odrywała od niego oczu. A potem i on odwrócił się w jej kierunku. Nie uciekała wzrokiem. Przez kilka chwil jedynie patrzyli na siebie. Potem Geunsuk powoli podszedł do Seungyeon. Po wypiciu czterech drinków jej oczy błyszczały nienaturalnie. A uśmiech nie znikał z twarzy, szeroki i promienny.
- Seungyeon-sii... - zaczął ze zdziwieniem.
W odpowiedzi wybuchła śmiechem, odchylając się niebezpiecznie z krzesłem i niemalże nie przewracając swojej szklanki.
- Ach to pan, detektywie! Co za zbieg okoliczności! Akurat na pana nie spodziewałam się tutaj wpaść!

 ***

                Następnego dnia Geunsuk cały czas zastanawiał się nad tym dziwnym zbiegiem okoliczności. Naprawdę często bywał w tamtym klubie. I nigdy dotąd nie spotkał tam Seungyeon. A może po prostu jej nie zapamiętał. O nie, to niemożliwe nie zapamiętać tak pięknej twarzy! Nie rozmawiali wiele. Ona była pijana. Chociaż upierała się, że nie. To nie pierwszy raz, kiedy jej skłonność do picia wydała mu się podejrzana. Seungyeon pytała go o śledztwo. On nie chciał niczego zdradzać. Uprzejmie zaproponował, że odwiezie ją do domu. Niedługo potem wsiedli do taksówki. Geunsuk zadbał o to, by Seungyeon dotarła bezpiecznie do drzwi swojego mieszkania i życzył jej dobrej nocy. Mimo, że chciał, nie został z nią. Następnego dnia za to zastanawiał się, co by było gdyby wtedy uległ pokusie?  W porę przypomniał sobie o umówionym spotkaniu z patologiem. Jak tylko zabrał się do pracy, zapomniał o Seungyeon. W jego myślach była jedynie Jaekyung, natomiast nowe fakty, o których usłyszał na spotkaniu popchnęły go do działania. I jeszcze tego dnia zapukał do drzwi domu Hongkiego. Przez moment zmartwił się, że go nie zastał i już chciał odejść, kiedy usłyszał kroki. A zaraz potem zobaczył piosenkarza jedynie w białym szlafroku z puszką piwa w dłoni. Czy wszyscy w dzisiejszych czasach to alkoholicy?!
- O... witam pana detektywa - rzucił lekko zdziwionym tonem.
- Tak, witam, witam - powtórzył po nim Geunsuk - mogę wejść i zapytać pana o jeszcze kilka rzeczy?
- Tak. I przepraszam za swój strój. Nie spodziewałem się dzisiaj nikogo.
- Nie szkodzi.
Geunsuk zrzucił buty, odwiesił kurtkę i ruszył za Hongkim do salonu. Nie było tu zbyt czysto, puszki po piwie walały się po podłodze, na stoliku stały brudne naczynia, ubrania wisiały na oparciach krzeseł. W milczeniu obaj usiedli na kanapie, koło laptopa i opakowania po pizzy.
- No to o co chce pan zapytać? - popędził go Hongki, a wszystko wskazywało, że ma nadzieję szybko to załatwić i znowu pozostać sam.
- Proszę pana, czy lubi pan dzieci?
- Słucham?
- To proste: "tak" lub "nie".
- Ja nie rozumiem, o co tu chodzi.
- Dobrze, zapytam w inny sposób. Czy cieszył się pan z tego, że Jaekyung urodzi panu dziecko?
W jednej chwili oczy Hongkiego rozszerzyły się z przerażenia, zrobił się blady i zastygł w bezruchu, wypił resztkę piwa, a potem niepewnym głosem wyrzucił z siebie:
- C... Co?
- Proszę odpowiadać na moje pytania.
- Jaekyung miała urodzić mi dziecko? To niemożliwe. Nie... Nie ma opcji.
- Czyli... sugeruje pan, że o niczym panu nie powiedziała?
- Nie! - zawołał z taką desperacją, jakby był bliski płaczu.
- Czy może powiedziała panu, tylko to pana nie ucieszyło?
- Nie. Nie powiedziała...
Szok Hongkiego wydawał się prawdziwy. Mimo to detektyw pozostawał pełen obaw. Nie podarował sobie jeszcze kilku pytań:
- Nie chcieliście dzieci?
- Nie... O Boże. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy i no, zabezpieczaliśmy się. To nie był czas na dzieci, po prostu.
- Czy Jaekyung też tak uważała?
- Chyba tak. Nie wiem, przecież nie rozmawialiśmy o tym, gdyby chciała dziecko to by mi powiedziała.
- Hm... jest pan pewien?
- Nie. Nie jestem już niczego pewien.
- Przykro mi, że musiał pan dowiedzieć się o tym w takim momencie...
- Od kiedy... Od jak dawna była w ciąży?
- Według patologa od około sześciu tygodni.
- Aha.
Nic więcej. Tylko suche "Aha". I przełknięcie śliny.
- Przykro mi - powtarzał Geunsuk, trochę zakłopotany tą sytuacją - mogę panu pomóc?
- W zasadzie to tak, pomoże mi pan, jak już sobie pójdzie.
W związku z tym Geunsuk ukłonił się i wyszedł, zostawiając Hongkiego i zastanawiając się, czy mu wierzy, czy nie. A co jeżeli zgrywał się przez cały czas? A co jeżeli zabił Jaekyung, bo była w ciąży? A co jeżeli... zabił Jaekyung, bo była w ciąży z innym? Geunsuk, wracając do domu, stwierdził, że chyba i on powinien się napić.

22/11/2017

eyes wide open (rozdział 30)

SOME UNCONTROLLABLE INSTINCTS

                Chansik czuł, że jest tchórzem, po prostu tchórzem, nikim innym. Nie potrafił powiedzieć Inyoung, że tak naprawdę poddał się kilka tygodni przed jej obudzeniem się i nie przychodził do szpitala. To tylko by ją zraniło. Nie zastanawiał się, jak ją zrani, jeżeli dowie się, że ją okłamywał. A mimo wszystko trwał w tych kłamstwach. Znowu codziennie przychodził do Inyoung, przynosił jej różne smakołyki i opowiadał kawały, a ona nie zauważała w tym fałszu. Ale na pewno do czasu. Niedługo przecież wyjdzie ze szpitala. I co wtedy? Chansik nie myślał o tym, aż pewnego dnia nie spotkał się w sali Inyoung z Jinhee. Chyba oboje czuli się niezręcznie. Jak to możliwe, że Inyoung nie widziała ich rozkojarzenia? A może widziała, tylko udawała, że nie widzi? Potem wyszli na korytarz niby chcąc kupić jej coś picia, a przy tym porozmawiać.
- Już mam dość. Tak po prostu nie może być - oznajmiła w pewnym momencie Jinhee.
Chansik poczuł lekki niepokój.
- Jak?
- Nie wolno nam okłamywać Inyoung i wszystkich dookoła, a przy tym samych siebie.
Chciała być stanowcza. Starała się być stanowcza. Gdyby tylko umiała powstrzymać to drżenie głosu. Patrzyła w oczy Chansika i dostrzegała w nich miłość. A jednocześnie wiedziała, że nie powinna tego widzieć. On należał do jej przyjaciółki. W dodatku, nie darzyła go takimi samymi uczuciami. Powoli zbliżył się, chwytając ją za podbródek tak, by nadal na niego patrzyła.
- Jinhee - zaczął - jeżeli ty też coś do mnie czujesz to... powiem o wszystkim Inyoung, bez chwili wahania.
- Ja... nie wiem. Chodzi o to, że kompletnie nie wiem, co czuję. Gdyby mogło zaiskrzyć to już by zaiskrzyło. Chyba wolałabym, żebyś pozostał moim przyjacielem.
- C.. Co?
- Przepraszam, oppa.
Ile by dała, żeby uciec wzrokiem w tym momencie. Lecz nadal trzymał jej podbródek i nie dawał szans na tę ucieczkę.
- To czemu mnie pocałowałaś? - zapytał z niekrytym wyrzutem.
- Przepraszam. To był impuls. I tak zaraz potem tego pożałowałam.
- Naprawdę nic do mnie nie czujesz? - pytał z niedowierzaniem.
- Ależ czuję, wdzięczność za to ile razy mi pomogłeś. Nie przekreślałam nas zaraz na wstępie, byłam ciekawa i czekałam, jak to się rozwinie. Ale niestety potem za wiele się wydarzyło.
- Co się wydarzyło?
- Ja nie wierzę w przypadki. Może to znak, że tego dnia, co się pocałowaliśmy, Inyoung się obudziła.
- Jaki znak? - powtarzał Chansik, wzburzony - Inyoung nie ma z tym nic wspólnego. Pewnie, cieszę się z jej przebudzenia. Ale to nie wpływa na to, co czuję do ciebie.
- Przykro mi, oppa... - nie dokończyła.
W jednej chwili usłyszeli coś dziwnego, jakby ktoś pociągnął nosem i spojrzeli w tym kierunku. A tam stała Inyoung, po jej twarzy spływały łzy. Oboje już wiedzieli, że słyszała wszystko, czego nie powinna była słyszeć.
- A więc to tak... - powiedziała niezwykle lodowato.
Jinhee poczuła, że jest jej słabo. Do tego jeszcze piekły ją policzki. Tak oto została przyłapana na gorącym uczynki. I nie potrafiła nic powiedzieć. Chansik za to wydawał się dziwnie opanowany, jakby ta sytuacja przyniosła mu ulgę i zwolniła go z obowiązku przyznania się do wszystkiego swojej dziewczynie, skoro sama się tego dowiedziała.
- Inyoung, przepraszam - wyznał, pełen żalu.
- Nie! - zawołała, płacząc - nie chcę cię słuchać, nie chcę cię więcej widzieć, nie chcę widzieć was oboje.


 ***

                Jinhee i Chansik, jak życzyła sobie Inyoung, nie odwiedzili jej już, a ona sama nie rozmawiała też z nikim o tym, co podsłuchała. Nie szpiegowała ich wtedy celowo, po prostu chciała powiedzieć, by byli tak mili i kupili jeszcze biszkopty. Lubiła biszkopty... I to ją zgubiło. Usłyszała wszystko. Czuła się taka oszukana. Całymi dniami płakała. Nie cieszył jej powrót do domu. Nie cieszyły jej spotkania z przyjaciółmi. Nic. Chciała być sama. Pisała wiersze.
                Chansik też był tym załamany. Stracił obie i Inyoung i Jinhee. W połowie wakacji na dobre wprowadził się ze swoimi współlokatorami do nowego mieszkania. Szybko zorganizowali parapetówkę. Chansik zaprosił Mikyeon z Jinyoungiem i Jinhee. Ta ostatnia oczywiście nie przyszła, nie podając konkretnego powodu. Na parapetówce bawił się kiepsko, był wyciszony. Mikyeon i Jinyoung wcześnie wymknęli się stamtąd. Lekko podpici wsiedli do taksówki. Jinyoung cały czas pisał coś w telefonie, aż wreszcie Mikyeon go o to zapytała.
- Mój kumpel ma ciężki okres w życiu.
- Dongwoo?
Jinyoung zdziwił się, bo chyba po raz pierwszy nie powiedziała "ten diler".
- Tak...
- A co się dzieje?
- Nie może dojść do siebie po rozstaniu... - przyznał Jinyoung, niezbyt pewien, czy powinien opowiadać o prywatnych sprawach przyjaciela, mimo wszystko to zrobił.
- Czemu się rozstali?
- Bo... zdradzała go.
- Och, to przykre.
- I wiesz, on chciał jej wybaczyć, a ona wolała odejść... Podobno dzisiaj przyszła do niego i powiedziała, że nadal go kocha, a z tamtym jej nie wyszło.
- I co? - przeraziła się Mikyeon - mam nadzieję, że nie chciał jej z powrotem!
- Nie, nie chciał, jest tylko trochę smutny.
- Więc może go odwiedzimy?
- Naprawdę? - po raz kolejny zdziwił się Jinyoung i posłał jej pełne niedowierzania spojrzenie.
- Naprawdę.
Potem pocałowali się na tylnym siedzeniu.
- Mikyeon?
- Yhm?
- A co ty na to... żebyśmy zabrali Jinhee?

***

                Dongwoo czuł się rozbity po rozmowie z Aeri. Jak śmiała? Przyjść tu. Wmawiać mu, że go kocha. Prosić o wybaczenie. Nie miał skrupułów, jak i ona nie miała odchodząc od niego. "Jeżeli mnie kochasz to wyjdź i nigdy więcej nie wracaj", rzekł tak stanowczo, że istotnie wyszła. Nie wiedziała, że popłakał się zaraz potem. Ile jeszcze łez? Ile jeszcze rozczarowań? Był tym wszystkim zmęczony. A później Jinyoung zaproponował, że go odwiedzi i zapozna wreszcie z Mikyeon oraz z Jinhee. Ucieszył się. Nie chciał siedzieć sam, zwłaszcza w takich chwilach. Przygotował dużo jedzenia. Poszedł do sklepu po zapas niezdrowych przekąsek i alkohol. Jak impreza, to impreza! A potem zjawili się.
- Poznaj Mikyeon, najwspanialszą kobietę na świecie i Jinhee, też najwspanialszą kobietę na świecie - przedstawiał obie dziewczyny Jinyoung.
Dongwoo przywitał się z nimi, wymienił przyjazny uśmiech z Mikyeon i zatrzymał wzrok na Jinhee. W jej oczach dostrzegł ten sam smutek, co czuł w sobie. Poza tym... była taka dziewczęca i delikatna, wywoływała po prostu opiekuńcze instynkty. Przez moment patrzyli na siebie. A później Dongwoo poprosił gości do mieszkania. Po jedzeniu pili, żartowali i śmiali się. Tak, jakby znali się od dawna. Mikyeon zastanawiała się w myślach, jak to możliwe, by Dongwoo naprawdę był dilerem. Nie miał w sobie niczego niebezpiecznego. Wręcz przeciwnie, wydawał jej się wrażliwy, zabawny, a przede wszystkim... zraniony. Wiele razy słyszała od Jinyounga, że wiele w życiu przeszedł, lecz nie wiedziała konkretnie, co. Nie chciała pytać. Już po kilku minutach rozmowy polubiła go. I on ją też. Jinhee za to cały czas milczała i popijała alkohol, odzywała się tylko, kiedy udzielała odpowiedzi. Jinyoung za to przypatrywał się wszystkim. Było późno, kiedy Mikyeon zasnęła na kanapie w pokoju.
- Czyli zostajecie na noc - podsumował Dongwoo i podał Jinyoungowi koc, by przykrył dziewczynę.
Przyciszył muzykę. Był lekko wstawiony, jak i pozostali. Przez pewien czas siedzieli na podłodze w sypialni i odzywali się niewiele. A potem Jinyoung poszedł do ubikacji i już w ogóle zapadła cisza. Dongwoo starał się opowiadać o czymkolwiek, by nie zanudzić Jinhee, lecz wyglądała, jakby go nie słuchała. Z uporem o czymś rozmyślała. Aż w pewnym momencie powiedziała niespodziewanie:
- Lubię tę piosenkę.
Chodziło jej o The White Stripes z "I don't know what to do with myself", opowiadającą o pustce po rozstaniu z bliską osobą.
- Ja też - przyznał Dongwoo - i też czasami tak się czuję.
- Nikt nie powinien tak się czuć.
- Nikt.
- Chyba jestem pijana - powiedziała Jinhee.
- Chyba mi się podobasz - wyznał Dongwoo.
I tyle wystarczyło, by pocałowali się namiętnie. Oboje nie myśleli wtedy logicznie. Oboje działali instynktownie. Oboje poddali się temu, co ich ogarnęło. Ale chcieli tego.
Jinyoung wyszedł z ubikacji i przez moment nasłuchiwał miłosnych jęków. Nie. Nie, to nie może być prawda! Ale była. Jinhee i Dongwoo kochali się desperacko na łóżku w sypialni. Oby dla niego to nie była tylko następna przygoda, pomyślał z niepokojem, nadal zupełnie zszokowany.

***

                Angelene postanowiła sobie, że więcej nie stchórzy. Dzisiaj czuła się o wiele pewniej. Dzisiaj robiła to dla Mii, nie dla Sunwoo i przede wszystkim też dla siebie. Kiedy Jaehyuk podczas przerwy usiadł z kubkiem kawy, stanęła obok, przyglądając mu się. To prawda, był przystojny. W zasadzie był miły. Lecz co miała zrobić, jeżeli po prostu go nie kochała?
- Szefie... - zaczęła niepewnie.
- Tak?
- Moglibyśmy porozmawiać?
- Przynieś sobie kawy i siadaj przy mnie - zaproponował, a ona tak zrobiła.
Może po to, by zyskać czas, bo trochę denerwowała się tą rozmową. Może rzeczywiście potrzebowała kofeiny. Po chwili siedziała obok Jaehyuka i tłumaczyła:
Nie chcę ciągnąć tego układu, tylko oszukujemy samych siebie.
- Jiwoo - popatrzył na nią pytająco - układu? Czemu to tak nazywasz?
- A niby jak mam nazywać? - zdziwiła się - to był układ, zwykły układ. Nic więcej.
- Nie z mojej strony.
- Szefie, nie zatrzymuj mnie przy sobie w taki sposób.
- Czy ty nie widzisz tego, że mi się podobasz, że bardzo, za bardzo, cię lubię i nie chcę stracić?
- Ale ja nigdy nie byłam twoja...
- Czemu to robisz? Może poznałaś kogoś innego? Powiedz mi.
- Nie, robię to dla mojej córki. Nie chcę, by miała taki przykład. I nie namawiaj mnie, ja już zdecydowałam.
- O jaki przykład ci chodzi?! - uniósł się - czy nie możesz ułożyć sobie życia?
- Nie udawaj. Przecież oboje wiemy, o co w tym wszystkim chodzi, o pieniądze. A tak nie powinno być.
- Jeżeli tego chcesz, to się pobierzemy.
Niemalże zachłysnęła się, kiedy usłyszała tę propozycję. Naprawdę? Jaehyuk był gotowy poprosić o jej rękę? Czy może to tylko taki chwyt, by od niego nie odchodziła? Nigdy dotąd nie wspominał o małżeństwie. Angelene wiedziała, że już jeden raz był żonaty i nie przypuszczała, by chciał przez to przechodzić ponownie. Czyżby aż tak ją pokochał? Nie okazywał tego specjalnie. Aż do tego momentu, do tej konkretnej propozycji. Lecz już jej to nie obchodziło.
- Nie zmienię swojej decyzji - powiedziała z powagą, zaciskając dłonie na kubku.
A w oczach Jaehyuka zauważyła niezadowolenie i... jakby ostrzeżenie.
- Obyś tego nie pożałowała, Shin Jiwoo.
Nie odpowiedziała. Zamiast tego w milczeniu upiła łyk. Dzisiaj kawa smakowała wyjątkowo gorzko.

15/11/2017

eyes wide open (rozdział 29)

CONSIDERATION

                Chansik nie podejrzewał, że życie może się tak skomplikować. Kiedy zadzwoniła pani Son, matka Inyoung, postanowił, że nie odbierze. Nie chciał znowu wysłuchiwać zarzutów, czemu nie przychodzi do szpitala i tłumaczyć się, na przychodzenie też nie zamierzał dać się namawiać. Wreszcie pani Son odpuściła. A zaraz potem zadzwoniła Jinhee. Ulżyło mu. Obawiał się, że po tamtym pocałunku odsunie się od niego. Był pełen złych przeczuć, lecz w tym momencie wszystkie poszły w zapomnienie.
- Cześć, Jinhee! - zawołał wesoło.
Lepiej udawać, że nic się nie wydarzyło i zaczekać, co ona na to wszystko powie.
A Jinhee powiedziała:
- Oppa, nie uwierzysz... - głośno wydmuchała powietrze - Inyoung się obudziła.
I zgadła: nie uwierzył.
- C... Co?
Na moment wstrzymał oddech. Nie, to nie był żart. Jinhee nie żartowałaby w taki sposób w tak poważnych sprawach. Więc o co chodziło? Chansik odruchowo usiadł, ledwie trzymając przy uchu telefon. A potem po prostu słuchał. Nie potrafił powstrzymać łez. O ile był świadomy, że popłynęły. Chyba chwilowo w ogóle nie kontrolował swoich reakcji, odnosił wrażenie, że wszystko dzieje się nie tylko niezależnie od niego, lecz jak gdyby i poza nim, a zanim uzmysłowił sobie ten płacz, miał mokre policzki. Nie wierzył nie tylko w to, że wreszcie się obudziła. Nie wierzył, że naprawdę minęły dwa lata. Już ledwie pamiętał jej głos...  Jak do tego doszło? Przecież kiedyś byli w sobie tacy zakochani. I nie wyobrażali życia bez siebie wzajemnie. Jak szybko przyszło zapomnienie... A to wszystko jego wina. Nie wytrzymał próby czasu, poddał się, okazał się po prostu słaby. A potem w dodatku zakochał się Jinhee. W tym momencie poczuł się jak najgorszy z najgorszych. Nie płakał nad losem Inyoung, a nad swoim.
- Oppa, jesteś tam? - zapytała niepewnie Jinhee.
- Tak...
- Inyoung jest akurat na badaniach...
- Jakich badaniach? - chciał pokazać, że trzyma się dzielnie, powiedzieć cokolwiek, a jego głos zabrzmiał tak stanowczo, jakby od odpowiedzi zależało czyjeś życie.
- No... różnych, sprawdzają czy wszystko z nią OK - tłumaczyła Jinhee, po czym dodała z powagą - oppa, przyjedziesz? Proszę... ona na pewno na to liczy.
Przez plecy przebiegł mu dreszcz. Jak? Jak ma rozmawiać z Inyoung, kiedy czuje, że jest w zupełnej rozsypce?
- Ja... potrzebuje czasu, by ochłonąć - rzucił pospiesznie, rozłączając się.
A potem padł na łóżko i rozpłakał się histerycznie. Nie był pewien ile przeleżał. Może, zmęczony, zapadł w krótki i niespokojny sen. Może zamyślił się tylko. Ale kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi, wydawało mu się, że dochodzi jakby z innego świata. Pełen obaw wstał i zobaczył, kto to. Mikyeon i Jinyoung. Czyli pewnie o wszystkim się dowiedzieli... Poproszeni weszli i usiedli na podłodze. Chansik poczęstował ich sokiem i, milcząc, dołączył do nich. Oczywiście wiedzieli, że i on wie, o czym, a w sumie o kim, przyszli porozmawiać.
- Jeżeli chcesz... wszyscy pojedziemy do Inyoung - zaproponowała Mikyeon.
- Już sam nie wiem...
- Och, zrozum, my nie namawiamy cię, żebyś udawał, że wszystko jest OK, po prostu... powinniśmy odwiedzić ją jako przyjaciele i przywitać z powrotem. A potem sam zdecydujesz, co z wami i wytłumaczysz jej to.
- Tak. Tak, wiem - przyznał Chansik, spuszczając wzrok - tylko... ja po prostu czuję, że nie przestaję jej zawodzić.
Nie wiedzieli o jego pocałunku z Jinhee. Nie. Nie mogli wiedzieć...
- Jeżeli jej nie odwiedzisz to dopiero ją zawiedziesz - przestrzegała go Mikyeon.
- Gdzie się podział ten Chansik, co czytał w radiu jej wiersze? - zapytał, po raz pierwszy się odzywając, Jinyoung i wspominając ten wieczór w radiostacji.
Wtedy zapadła cisza. A Chansik uświadomił sobie, że sam tego nie wie.

***

                Inyoung drzemała, kiedy usłyszała, że ktoś znowu wszedł do sali. Nie wiedziała, czemu nie opuszczała jej senność. Przecież przespała dwa lata! Powoli otworzyła oczy i zobaczyła ich wszystkich obok siebie: Mikyeon, jakiś przystojniak przedstawiający się jako Jinyoung i roztrzęsiony, zapłakany Chansik. Wtedy jej serce wypełniło się przyjemnym ciepłem. Przyszedł. Był tu. Pamiętał, co sobie przyrzekli, kiedy po raz pierwszy się pocałowali "na dobre i na złe". Jak widać Chansik nie zapomniał o obietnicy. Inyoung poczuła ulgę, przespane dwa lata nie wydawały się już czymś tak strasznym, skoro on mimo wszystko jej nie zapomniał.
- Cześć - przywitała ich z lekkim uśmiechem.
- Hej, to mój... chłopak - powiedziała Mikyeon i wskazała Jinyounga.
- Wiesz, poznaliśmy się dzięki tobie - dodał.
Tak wiele słyszał o Inyoung. Kilka razy bywał też w szpitalu i patrzył na nią śpiącą. A dzisiaj mogli wreszcie po prostu porozmawiać, co za zaskakujące uczucie.
- O, tak? - zapytała.
- Jinyoung jest speakerem radiowym. Chansik przyszedł do niego w twoje urodziny i czytał w jego audycji na antenie napisane przez ciebie wiersze - opowiadała Mikyeon ze wzruszeniem, a potem schyliła się i, przytulając ją, powiedziała - tak okropnie się stęskniliśmy!
- Ja też - powtarzała Inyoung i głaskała włosy przyjaciółki - naprawdę moje wiersze były przeczytane na antenie?
Pozostali przytakiwali.
- Jak ty się w ogóle czujesz? - zapytał wreszcie Chansik, a jego głos zabrzmiał zupełnie naturalnie.
Inyoung powiedziała, że dobrze i przekazała wszystko, co przedtem usłyszała z ust lekarza. Nie było powodów do niepokoju, jej stan wydawał się stabilny.
- Nie wiesz, jak się cieszymy! - wołała Mikyeon.
- Ja też się cieszę. Musimy nadrobić stracony czas. Muszę też poznać lepiej twojego chłopaka - kontynuowała Inyoung - tylko... chciałabym powiedzieć coś Chansikowi, w cztery oczy...
Mikyeon i Jinyoung posłusznie wyszli z sali. Tam zamierzali zaczekać. Chansik za to poczuł dreszcz przerażenia. Nie nastawił się na zostawanie z Inyoung sam na sam. Co miał jej powiedzieć? Po swoim pocałunku z Jinhee czuł się jak zdrajca... Ale nie potrafił przyznać się swojej dziewczynie do zdrady. A więc milczał i pozwolił, by sama mówiła. Niepewnie wyznała, że musi go za coś przeprosić.
- Yhm... mnie, za co? - zapytał.
- Ja... zdenerwowałam się na ciebie, że nie byłeś na moim wieczorze poetyckim... żeby zrobić ci na złość flirtowałam z takim jednym... Oczywiście nie zamierzałam tego ciągnąć. Mimo to, wstyd mi i bardzo, bardzo cię przepraszam - wyznała ze spuszczonym wzrokiem.
Och, gdyby tylko wiedziała... pomyślał Chansik, gdyby tylko wiedziała, że on zrobił coś o wiele gorszego... Jak w tej sytuacji może ją winić?
- W porządku, Inyoung... to było tak dawno...
- Yhm, dla ciebie dawno, a dla mnie jak gdyby poprzedniego dnia.
- Nie myśl o tym. Inyoung, liczy się tylko to, że masz się dobrze.
- Czyli nie jesteś na mnie zły?
- Nie. Nie, nie jestem... W zasadzie to...
- Tak?
- Nie. Nic. Nieważne.
- Proszę, powiedz mi, co chcesz powiedzieć.
W zasadzie to ja też muszę cię za coś przeprosić: kocham Jinhee.
- Jinhee była tu wcześniej, prawda?
- Tak, powiedziała mi szczerze, ile przespałam. Jinhee to dobra przyjaciółka. Naprawdę, cieszę się, że mam was wszystkich.
- I my cieszymy się, że mamy ciebie - przyznał Chansik, siadł obok i ścisnął dłoń dziewczyny, była zimna, lecz rozgrzała się zaraz.
- Oppa, kocham cię - powiedziała niespodziewanie Inyoung, to był po prostu odruch.
A Chansik, odpowiadając i, równie odruchowo odrywając wzrok od jej twarzy, zapewniał:
- Ja też. Ja też cię kocham, Inyoung.
Przy czym ledwie powstrzymywał łzy. A potem wrócili Mikyeon z Jinyoungiem.

 ***

                Mia wróciła do domu wzburzona. Angelene siedziała w kuchni z Sunwoo i gotowali obiad. Zaraz! Odkąd to oni gotują wspólnie obiady?, zastanawiała się Mia i doszła do wniosku, że chyba wiele straciła, kiedy leżała w szpitalu. Oboje zastygli w bezruchu na jej widok, a potem się przywitali. Już chciała odruchowo coś odburknąć, lecz przypomniała sobie, co usłyszała od wujka "mama cię kocha, przychodziła codziennie". To wtedy Mia zauważyła, że w kiepskich relacjach z matką było też sporo jej winy, czego nigdy przedtem sobie nie uświadamiała. Angelene nie miała prostego życia. A mimo wszystko starała się, by Mii żyło się choć trochę lepiej.
Z ciężkim sercem nastolatka poszła do pokoju i położyła się na łóżku. Nie miała ochoty słuchać muzyki. Nie miała ochoty na nic. Nie wiedziała, jak powiedzieć: ja też cię kocham, mamo. Czy kiedykolwiek w ogóle to zrobiła? Może kiedy była mała, bardzo bardzo mała. Myślała o tym, gdy Angelene zawołała ją na obiad. Usiadła przy stole z matką i z Sunwoo. Byli jak prawdziwa rodzina. Przez cały czas toczyły się niezobowiązujące rozmowy. A potem sąsiad poszedł do siebie. To wtedy Mia zapytała, zmywającą naczynia Angelene:
- Pomóc ci, mamo?
- Hm... Jeżeli chcesz.
Mia odkładała na miejsce suche naczynia. Nie odzywała się, aż miska nie wypadła jej z ręki i nie roztrzaskała się na podłodze.
- Przepraszam - powiedziała i stała nad porozwalanymi dookoła odłamkami.
- To nic - przyznała z uśmiechem Angelene.
Zaraz zaczęła sprzątać, a potem niespodziewanie zastygła w bezruchu i spojrzała Mii w twarz. Było tam tyle smutku, rozpaczy, desperacji. Nie liczyła na odpowiedź, kiedy zapytała, co się dzieje. Lecz Mia w jednej chwili, kucając na podłodze, wyrzuciła z siebie potok słów.
- Nie wiem. Nie wiem, mamo, ja już nic nie wiem. Czuję się taka samotna i zagubiona. Nie wiem, kim jestem i czego chcę.
Nie płakała. Nie podnosiła głosu. Była po prostu zrezygnowana. Angelene, kucając obok, powiedziała:
- Ja za to wiem, że widziałaś ojca.
Przez plecy Mii przeszedł dreszcz. Jak? Jak matka się dowiedziała? A w sumie, nieważne.
- To był błąd, mamo.
- Och, tak mi przykro. On nie wie, ile traci, odtrącając ciebie.
- I ciebie też... nie wie, ile traci, odtrącając też ciebie.
- Naprawdę? - spytała Angelene lekko zakłopotana.
Czy kiedykolwiek usłyszała z ust Mii tak miłego?
- Pewnie, mamo. Chociaż i tak zasłużyłaś na kogoś lepszego niż ten stary zadufany w sobie ignorant, na przykład na kogoś w stylu Sunwoo ajussiego.
Angelene zakasłała, by ukryć zawstydzenie. Czy Mia zauważyła jej skryte zafascynowanie Sunwoo? Czy tak po prostu uważała, że pasują do siebie?
- Przeszłość jest nieważna - powiedziała z powagą - zapomnijmy o tym, co było, zacznijmy wszystko na nowo.
- Ty też, mamo, przestaniesz zarabiać pieniądze, umawiając się z bogatymi facetami?
- Och, Mia...
- Nie jestem już dzieckiem, wiem wszystko, mamo.
- Nie dałam ci dobrego przykładu, tak mi wstyd - przyznała Angelene ze łzami w oczach.
- Sama powiedziałaś: zapomnijmy o tym, co było, zacznijmy na nowo. Więc zacznijmy po prostu. Obiecujesz?
- Obiecuję ci wszystko, bylebyś już nigdy nie odwracała się ode mnie.
- Nie zamierzam. Cieszę się, że mamy siebie - wyznała Mia i przytuliła się do płaczącej Angelene.
- Kocham cię, córeczko.
- Tak, wiem - odpowiedziała Mia, a po chwili niepewnie dodała - ja... chciałabym iść do szkoły muzycznej, mamo.

13/11/2017

our whole family (rozdział 3)

WHAT DID YOU DO IN THE EVENING ON 10th  OCTOBER? 

                Detektyw Jang Geunsuk i dwoje śledczych weszli do mieszkania Jaekyung, rozejrzeli się dookoła i chwilowo zamilkli. Wszystko było w idealnym porządku, za idealnym. Czy naprawdę kilki dni przedtem odbyło się tu urodzinowe przyjęcie?  Czy naprawdę to mieszkanie młodej wiecznie zajętej dziewczyny? Czy...
- Szefie? - zapytał jeden ze śledczych, Kim Bongsoo.
To wyrwało detektywa z tych rozważań.
- Tak?
- Bierzemy się do pracy?
- Bierzemy. Wiecie, czego szukać?
- Odcisków palców osób, które były na imprezie - rzekł drugi śledczy, Choi Songmin, po czym dodał - a jeszcze lepiej: osób, które nie były na imprezie.
- Tak. Szukamy wszystkiego, co może wskazać na jakąś niezgodność z dotychczasowymi zeznaniami - podsumował Geunsuk.
Podczas gdy śledczy zabrali się za odciski, on sam postanowił, że przejrzy rzeczy osobiste dziewczyny i tam poszuka poszlak. Może prowadziła coś w rodzaju pamiętnika? Nie. Kto to robi w tych czasach? Może chociaż dostawała listy z pogróżkami. Może przechowywała coś cennego, co kosztowało ją życie? Wiele myśli mu towarzyszyło, kiedy zaglądał do szaf, szuflad, sprawdzał sterty papierów. Czuł się przy tym trochę niezręcznie. Jak zwykle w takich chwilach. Czuł się, jakby naruszał prywatność Jaekyung. Bo czy zmarły na nią nie zasługiwał? Nieważne, że robił to "dla jej dobra". Może było coś, czym nie chciała się dzielić, co on odkryje i co w niczym nie pomoże, a jedynie wyjawi jakiś prywatny sekret? Albo przeglądanie bielizny. Nie był pewien, czego w sumie tam szukał, a przecież powinien wszystko przejrzeć. Eh, Jang Geunsuk, robisz się zbyt wrażliwy, sentymentalny, nieprofesjonalny, powtarzał, starając się dodać sobie odwagi. W zasadzie... niezbyt często zajmował się zabójstwami. Ludzie nie mordowali się codziennie, po ulicach nie gonili bez przerwy nożownicy i gwałciciele. Jaekyung umarła od ciosu w głowę, jednego, silnego ciosu w głowę... Tylko czemu? Jaki był powód? Jaki był sprawca...
- Szefie!!! - rozległ się krzyk śledczego Kim Bongsoo, a zaraz potem pełne zaskoczenia "o kurwa..." z ust drugiego śledczego.
Detektyw Jang porzucił przeszukiwanie rzeczy osobistych Jaekyung i pospieszył do kuchni, skąd dobiegły go głosy.
- Co jest? - zapytał.
Nie uzyskał odpowiedzi, spostrzegł, że śledczy Kim Bongsoo trzyma latarkę z ultrafioletem skierowaną na podłogę, gdzie ukazały się rozległe smugi. Krew.
- Co o tym myślisz, szefie? - usłyszał głos drugiego śledczego.
- Nic. Nic nie myślę, liczą się fakty, a fakt jest taki, że nasza denatka została tu zamordowana, tu, w swojej kuchni - przyznał - stoimy w miejscu zbrodni, drodzy koledzy, porozmawiacie z sąsiadami?

***

                Hyesung obudziła się rano i przeleżała godzinę wpatrzona w sufit. Czego tam szukała? Nie wiedziała sama. Od pewnego czasu miała wrażenie, że jej życie stoi w miejscu. Nic nie posuwa się naprzód. Nic, zupełnie. Całkowity zastój. To ją dobijało. Przecież była jeszcze młoda. Czemu czuła, że wszystko za nią? Tak naprawdę nie pozbierała się po rozwodzie. Nieustannie wmawiała sobie, że jej to nie obeszło, lecz i tak cierpiała. Aby tylko ratować karierę Hongkiego zgodziła się na rozwód bez orzekania o winie i wyszła na tą najgorszą, co po prostu znudziła się mężem. Nikt nie wie, że była zdradzana. Nikt nie wie, jak ją bolało bycie zdradzaną... Wreszcie wstała z łóżka. Znowu nie spała większość nocy, rzucała się z boku na bok, a gdy na moment zasypiała, śniła jej się Jaekyung. O nie, czekanie nie ma sensu. Dziś zadzwoni do lekarza i poprosi o wizytę. Niech przepisze jej leki nasenne. Tak zrobiła. Potem umyła się, ubrała i pomalowała. Niestety, tony podkładu nie zakryły podkrążonych oczu. Hyesung ze smutkiem przyznała, że wygląda fatalnie, a dzisiaj wieczorem musi być na kolacji integracyjnej ekipy "Doubtful Victory". Co w ogóle na siebie włoży? Chyba nie ma niczego odpowiedniego... Powolnym krokiem udała się z powrotem do sypialni, zajrzała do szafy i po prostu tak stała, zrezygnowana. Wtedy rozległ się dzwonek do drzwi. Tego jej jeszcze brakowało... niezapowiedzianych odwiedzin. Nie otworzy. Nie, nie może być taka. Chociaż sprawdzi, kto to. W kamerce zauważyła nieznaną twarz. Przez zamontowany przy drzwiach domofon, zapytała:
- Kto tam?
- Policja. Detektyw Jang Geunsuk.
No nieźle. Już skoro się odezwała, musiała otworzyć. Po chwili zobaczyła detektywa w pełnej postaci: wysoki, ubrany po cywilnemu, ciemne spodnie, czarna skórzana kurtka, niesforne włosy.
- Zapraszam pana. Czy chce pan się czegoś napić?
- Yhm, jeżeli byłaby pani tak miła, poproszę kawy, w tym wieku nieprzespana noc to już nie przelewki.
W jakim wieku? Przecież jest jeszcze młody... A mimo to Hyesung sama czuła, że kiedyś była wytrzymalsza na brak snu.
- Tak, wiem coś o tym - powiedziała.
- Też była pani na koncercie Bad Boys?
- Słucham?
- Trochę tam zabawiłem. Ale wie pani, wszyscy prosili o bis, a oni wracali i bisowali...
Geunsuk opowiadał o koncercie, kiedy Hyesung nalewała wody do czajnika i szukała kawy. Nie słuchała, jak miała w zwyczaju, jeżeli coś jej nie dotyczyło lub po prostu nie interesowało.
- To pana kawa - powiedziała, stawiając kubek na stole, przy którym siadł i założył nogę na nogę.
- A pani? Nie pije?
- Nie.
Hyesung usiadła na wprost detektywa, poważna i milcząca.
- Chciałbym zapytać panią o kilka rzeczy.
- Niech pan pyta.
- Czy mogę nagrać tę rozmowę?
- Jeżeli pan musi.
- Tak byłoby wygodnie.
Z kieszeni wyciągnął dyktafon i nastawił na nagrywanie, a potem zapytał ją o zdrady Hongkiego.
- A więc przyznał się panu - podsumowała z ironicznym prychnięciem - wie pan, co? To ja więcej wstydziłam się tego, że mnie zdradzał niż on.
- Czy pani wystąpiła o rozwód?
- Tak. I nigdy tego nie żałowałam.
- Jak pani zareagowała, kiedy dowiedziała się, że Hongki związał się z Jaekyung?
- Współczułam jej.
- Bo?
- Bo pewnie ją też zdradzał.
- Czy wie pani z kim?
- Nie. Nie wiem, to tylko moje przypuszczenie.
- Hongki przyznał się, że zdradzał panią, utrzymuje za to, że nie zdradzał Jaekyung. Czy pani w to nie wierzy?
- Nie wierzę. Chociaż... Wszyscy mówili, że przy Jaekung stał się inny.
- Jaki?
- Wierny. Oddany. Wszyscy mówili, że byli w sobie naprawdę zakochani.
- Nie czuła się pani zazdrosna?
- Nie.
- Nie czuła się pani zazdrosna, że Hongki stał się lepszy dla innej dziewczyny?
- Nie. Zamknęłam ten rozdział w swoim życiu.
- A jak dogadywała się pani z Jaekyung?
- Rzadko się widywałyśmy. A jak już, byłyśmy sobie obojętne. Czy jeszcze chce pan coś wiedzieć?
Detektyw upił kilka łyków kawy i zapytał:
- Proszę pani, co robiła pani wieczorem dziesiątego października?
- Byłam w domu.
- Była pani sama?
- A co to pana interesuje?
- Bo zastanawiam się, kto może tę wersję potwierdzić.
- Byłam sama i nikt nie może tego potwierdzić. Czy to czyni ze mnie morderczynię? - zapytała Hyesung ze zdenerwowaniem.
- Nie - zapewniał Geunsuk - to czyni z pani tylko podejrzaną.

***

                Chae Yebi obgryzała skórki przy paznokciach. Nie umiała powstrzymać tego nawyku, zwłaszcza, kiedy była zestresowana, to coś, nad czym nie umiała panować.
- Czemu chce pan rozmawiać z Yebi? - dopytywała jej matka, gdy detektyw przyszedł do ich skromnego mieszkania w bloku na trzecim piętrze.
- Yebi-ssi, czy nie przyjaźniła się pani z Kim Jaekyung? - Geunsuk zapytał dziewczynę, siedzącą przy kuchennym stole.
- Tak. I od kilku dni nie mam z nią kontaktu. Jaekyung nie przychodzi na zajęcia, nie jest aktywna w internecie...
- Przykro mi... - zaczął Geunsuk - Jaekyung nie żyje, obecnie badam okoliczności jej śmierci.
- O Boże... -  jęknęła Yebi i obgryzła skórkę przy kciuku do krwi.
- Jaekyung? Ta dobra duszyczka, co trafiła na nieodpowiedniego faceta? - odezwała się matka studentki.
To stwierdzenie wydawało się detektywowi dość podejrzane.
- Czemu "nieodpowiedniego"? - zapytał.
- Jaekyung jest... była taka wrażliwa i delikatna. A on? Nie dość, że celebryta, to jeszcze rozwiedziony. Pewnie traktował ją jak nową zabawkę.
- Nie. Hongki taki nie był - wtrąciła po chwili Yebi - co się stało Jaekyung?
Przez cały czas miała łzy w oczach, lecz nie pozwalała im popłynąć.
- Wczoraj jej ciało zostało znalezione w rzecze, nic więcej nie wiemy - rzekł detektyw, nie chcąc zdradzać innych szczegółów.
Z ust matki i córki wyrwał się okrzyk przerażenia.
- Ale jak... jak to możliwe? - pytała Yebi.
- Do tego staram się dojść. I mam nadzieję, że pani mi w tym pomoże.
- W jaki sposób?
- Niech pani opowie o Jaekyung.
- To... była dobra przyjaciółka, bardzo dobra - powiedziała Yebi po chwili zastanowienia - wszystkim pomagała, do wszystkich się uśmiechała, zarażała optymizmem.
- A czy ostatnio zauważyła pani coś dziwnego w jej zachowaniu?
- Nie. Chociaż... tak, w zasadzie tak.
- Co konkretnie?
- Jaekyung przestała się skupiać. Przychodziła na zajęcia nieprzygotowana. Była taka... wycofana. Powtarzała, że to tylko zmęczenie. Ale my jej nie wierzyłyśmy.
- Kto?
- Ja, Eunji i Kyurin.
- Wszystkie byłyście na imprezie urodzinowej u Jaekyung, prawda?
- Tak, prawda.
- Proszę mi o tym opowiedzieć.
Yebi zamilkła. Nie umiała poskładać myśli. Nie umiała uwierzyć w to, co usłyszała... Pobladła.
- Niech pan da jej chwilę, nie widzi pan, że jest w szoku? - zapytała matka dziewczyny - i ja też jestem. Czy... to było morderstwo?
- Oczywiście, ze spokojem - Geunsuk dał Yebi czas do namysłu i nie ustosunkował się do pytania jej matki.
- No cóż, na imprezie było... jak to na imprezie. Plotki. Żarty. Alkohol. Jaekyung nie piła, tłumaczyła, że zatruła się czymś i nie czuła się dobrze. Rzeczywiście, kiepsko wyglądała. I miała też siniaki na nogach.
- Tak?
- Kiedy ją o to zapytałyśmy, powiedziała, że spadła z roweru, uwierzyłyśmy jej. Bo czemu nie? Skoro założyła sukienkę, widocznie nie miała nic do ukrycia w związku z tymi siniakami.
- Rozumiem.
- Jak pan myśli: co jej się stało?
- Proszę pani, to nie czas na rozmowy o moich podejrzeniach.
Yebi włożyła kciuk do ust i ssała cieknącą krew. Natomiast jej matka zapytała:
- Czy to wszystko?
- Hm, w sumie interesuje mnie jeszcze coś - przyznał detektyw, ponownie zwracając się do dziewczyny - Jaekyung miała rower?
- N... Nie... Nie wiem.
- A może pani wie, co pani robiła wieczorem dziesiątego października?

***

                Seungyeon wysiadała z samochodu przy swoim apartamentowcu, kiedy detektyw Jang Geunsuk pomachał jej przy twarzy legitymacją. W pierwszej chwili wystraszyła się, prowadziła po wypiciu kilku kieliszków soju, miała nadzieję, że z jej ust nie czuje się alkoholu. Od rana zbierała materiały do artykułu, nad jakim akurat pracowała. A potem poszła to uczcić. Jak zwykle sama. Może przez tę samotność tak często się upijała. Kiedy alkohol krążył w jej żyłach, stawała się obojętna na wszystko. A czasami lepiej być obojętnym. Po krótkim przedstawieniu się Jang Geunsuk zapytał:
- Czy możemy porozmawiać?
- Tak, pewnie, zapraszam pana do domu, przecież nie będziemy rozmawiać na parkingu.
Seungyeon wydawała mu się zupełnie inna niż jej siostra, czy tam przyrodnia siostra. Przede wszystkim, była milsza. I o wiele atrakcyjniejsza... Nie. Nie to nie czas na tego typu myśli. Jest w pracy! Lecz nie odrywał wzroku od dziewczyny, gdy stali obok siebie w windzie i milczeli, jakby oboje poczuli to niespodziewane napięcie. Seungyeon zaprosiła go do swojego pogodnego, przytulnego mieszkania i posadziła na kanapie, zaproponowała coś do picia.
- Nie. Nie dziękuję.
- A ja bym się napiła, jeżeli pan pozwoli.
- Oczywiście, jest pani u siebie.
Z uwagą obserwował, jak nalała sobie kieliszek wina i popijając małymi łykami, siadła obok.
- A więc, słucham, o co chce pan zapytać?
- Czy nie ma pani nic przeciwko, żebym włączył dyktafon?
- Nie.
Nie wydawała się skrępowana tym, że jest nagrywana. Lecz spostrzegł, że trzęsły jej się dłonie, w których trzymała kieliszek.
- To prawda, że pojawiła się pani na przyjęciu urodzinowym Jaekyung? - zapytał.
- Tak. Tego dnia wyjeżdżałam do Busan. Hyesung obiecała dbać o moje kwiaty i kota. Ale nie odbierała telefonu, a ja chciałam jej przekazać klucze. Więc zadzwoniłam do Hongkiego i dowiedziałam się, że jest u Jaekyung. Kiedy wytłumaczyłam, o co chodzi, zaproponował, żebym przyjechała tam z tymi kluczami, a on przekaże je mojej siostrze w wytwórni. I tak zrobiłam.
- Czy widziała pani siniaki na nogach Jaekyung?
- Owszem, widziałam. Przyjaciółki pytały ją o to, powiedziała, że spadła z roweru.
- Czy kiedykolwiek widziała pani siniaki na nogach swojej siostry?
Seungyeon zmarszczyła brwi i dolała sobie wina, po raz kolejny proponując je detektywowi, a on po raz kolejny odmówił. Później zapytała:
- Czy pan sugeruje, że Hongki bije kobiety?
- Ja nic nie sugeruję. Ja tylko pytam.
- No to panu odpowiem: nie - odparła lekko zirytowana - Hongki jest cudownym facetem, nigdy by nie uderzył kobiety, jest dobry i czuły, w przeciwieństwie niestety do mojej siostry.
- Tak?
- Hyesung ma serce ze skały, o ile w ogóle je ma. Szczerze? Nie dziwię się, że Hongki ją zdradzał. Nikt by nie wytrzymał z taką zimną osobą.
Geunsuk zamyślił się. A potem podsumował:
- Czyli wierzy pani w wersję z rowerem?
- Nie wiem, czy wierzę, wiem po prostu, że Hongki nie ma niczego wspólnego z tymi siniakami.
- OK. A czy zaobserwowała pani tam coś szczególnego, coś co wydawało się pani dziwne?
Seungyeon spuściła wzrok. Przez pewien czas milczała. Aż wreszcie wyrzuciła z siebie:
- Ja... znalazłam w łazience test ciążowy, z wynikiem pozytywnym.
- Co?! Czy to znaczy...?
- Tak, to znaczy, że Jaekyung była w ciąży.
- Gdzie go pani znalazła?
- W podpaskach - zaśmiała się nerwowo - zastanawia się pan, po co grzebałam w jej podpaskach? Jak poszłam do ubikacji okazało się, że dostałam okres. Nie chciałam przeszkadzać Jaekyung, uznałam, że pewnie gdzieś ma podpaski i zaczęłam szukać.
Geunsuk przypomniał sobie, co powiedziała mu Yebi "Jaekyung nie piła, tłumaczyła, że zatruła się czymś i nie czuła się dobrze. Rzeczywiście, kiepsko wyglądała". Nie powiedziała przyjaciółkom o ciąży... A czy powiedziała Hongkiemu? Geunsuk sprawdził godzinę. Musi poprosić patologa o potwierdzenie najnowszych informacji. Ten tekst ciążowy nie dawał mu spokoju. Sprawa się komplikowała, nie może więc pozwolić sobie na marnowanie czasu chociaż chętnie pobyłby jeszcze z Seungyeon. Ograniczony obowiązkami, przeszedł do tego generalnego pytania:
- A co pani robiła wieczorem dziesiątego października?
- Jak to: co? Byłam w Busan.