Niespodziewanie rozległ się dzwonek do drzwi, odrywając Hyojonga od rozwieszania prania. Każda domowa czynność przypominała mu Chaewon, bo jak jeszcze tu mieszkała, wykonywała ich większość. Nigdy nie był dobry w sprzątaniu, gotowaniu i innych tego typu pracach. Ale to nie tak, że nie dawał w zamian nic z siebie, dawał jej wiele... Ostatnio przypominała mu się we wszystkich takich chwilach. A wtedy chciał wyć z tęsknoty wołając ją, gdziekolwiek by była... Niepewnie popatrzył przez wizjer. I jego nadzieje rozprysły się spektakularnie w powietrzu niczym fajerwerki. Niestety, to nie była Chaewon.
- Wiem, że tam stoisz. Otwórz mi. Pogadajmy! - zawołał zza drzwi Hongseok.
Hyojong poczuł lekki ucisk w piersi, mimo to nie uległ namowom i nadal udawał, że po prostu go nie ma. Z westchnieniem wrócił do rozwieszania prania. Czemu to wszystko tak boli? Przeszłość. Czemu nie może wymazać wspomnień tych stu trzydziestu trzech dni i żyć, jakby nic a nic się nie wydarzyło? Po chwili znowu usłyszał głos zza drzwi:
- Hyojong, przepraszam, że wtedy uciekłem. Ale sam rozumiesz, przestraszyłem się, moi rodzice pewnie by mnie za to zabili. A twoich i tak tu nie ma...
Czemu musiał mu o tym przypominać? Idiota. Gdyby nie to, że były popsute, założyłby słuchawki, by go zagłuszyć. Nie zamierzał niczego zrozumieć. A potem Hongseok dodał:
- Nie odzywasz się. Nie odbierasz telefonu. Nie odpisujesz. Hyojong, martwi mnie to, chciałbym ci pomóc.
Nie, hyung, ja dziękuję za taką pomoc...
I wszystko ucichło. Hyojong skończył z rozwieszaniem prania, w spokoju rozłożył się na kanapie, otworzył puszkę piwa. Nie szukał pocieszenia w alkoholu, pewien, że i tak by go tam nie znalazł, pił tak po prostu, z nudów. Aż usłyszał charakterystyczne piknięcie, oznaczające otwieranie drzwi. Hyojong znowu pomyślał z podekscytowaniem: to ona, ona zna kod! Serce biło mu w przyspieszonym tempie. Natychmiast znalazł się przy drzwiach, za którymi stała...
- M... mama?!
Nie było wybuchu euforii. Nie było czułego powitania. Nie było wpadania sobie w ramiona. Jedynie zdziwienie i sprezentowany Hyojongowi policzek.
- Czy tobie zupełnie odbiło?! - krzyczała mama - słyszałam od Hyojina, że sprowadzasz do domu obce dziewczyny, napadasz na kogoś i masz na karku kuratora!
Hyojong milczał, masował obolały policzek, powstrzymując płacz i zamykając się w swoim pokoju.
***
Byul od rana była podekscytowana. W kuchni przypadkowo zbiła miskę, przez co naraziła się na złość swojej matki, a potem pomyłkowo dodała soli zamiast cukru do pieczonego przez siebie ciasta. Natomiast od godziny dziewiątej chodziła z kąta w kąt i wyczekiwała przyjazdu chłopaków, podczas gdy Chaewon pozostawała zupełnie spokojna. Nie podobał jej się plan podrywania ich. Nie wiedziała, czemu zgodziła się na to i obwiała się też z tego wycofać. Nie przypuszczała po prostu, że Byul podejdzie do wszystkiego z powagą. A kiedy przekonała się o tym, nie chciała jej rozczarowywać. Ostatecznie może troszeczkę poudawać zaangażowanie, jeżeli ci chłopacy na zbyt wiele sobie pozwolą, skutecznie ich spławi i tyle. Nie była gotowa na poznawanie kogokolwiek, bo nadal kochała innego...
- Unni! Przyjechali! Przyjechali! Przyjechali! - wołała Byul, przyczajona przy oknie, podskakiwała i klaskała w dłonie.
Chaewon niepewnie zbliżyła się do firanki i zobaczyła ich: trzech chłopaków, jeden z nich trzymał za rękę dziewczynę.
- Więc to ta para - powiedziała.
- Ciii pozostali są dla nas - dodała Byul - którego wolisz?
Chaewon milczała, chociaż obaj byli przystojni, spodobał jej się ten niższy. Ale zaraz uznała, że skoro nie zamierzała angażować się w to, powinna pozwolić Byul wybrać wcześniej. I tak zrobiła:
- Yhm. Nie wiem. A ty, którego? - spytała.
- Zdecydowanie tego niższego.
- A ja tego wyższego.
- A ja tego wyższego.
Goście wzięli walizki i ruszyli w kierunku drzwi. Byul postanowiła, że obie ich powitają. Chaewon nie zaprotestowała, mimo że nie uważała, by było to dobrym pomysłem. A już po chwili poznała ich nazwiska: ten, którym miał dziewczynę, o imieniu Minah, nazywał się Ko Shinwon, niższy Yeo Changgu, a wyższy Yanan, pochodził z Chin. Oni wszyscy studiowali w Seulu i wybrali się na weekend nad morze. Byul z ożywieniem opowiadała im o pobliskich atrakcjach, co warto, a czego nie warto zwiedzić i zdawała się zupełnie ignorować fakt, że dyskretnie spoglądają na jej bliznę, zdeterminowana walczyła o względy chłopaka, którego sobie wybrała. Chaewon milczała, stała z boku i obserwowała.
- Pewnie zmęczeni po podróży? - nadawała Byul - zapraszam, zaprowadzimy was do pokoi.
A potem poszła na piętro i nie zorientowała się, że Chaewon stoi cały czas w tym samym miejscu. Jedynie Changgu, odwracając się, zmierzył ją wyjątkowo intensywnym spojrzeniem...
- Jeżeli chcecie, za domem możecie zrobić ognisko - zaproponowała Byul, przerywając na moment monolog i czekając na reakcję.
- Jeżeli chcecie, za domem możecie zrobić ognisko - zaproponowała Byul, przerywając na moment monolog i czekając na reakcję.
- Czemu nie, byłoby miło - pierwszy przyznał Shinwon.
- O tak, może dziś wieczorem? - poparła go Minah.
- OK! - zawołał zaraz Yanan, po czym zapytał - co ty na to, hyung?
Changgu podrapał się po brodzie i rzekł:
- Spoko, możemy zrobić ognisko.
- A my chętnie pomożemy wam ze zbieraniem chrustu - zaoferowała Byul i zmarszczyła czoło.
Chaewon. Czemu nie ma jej tu?
***
Kiedy na dworze zapadał zmierzch, nad okienkiem w dachu powoli płynęły ciemne chmury. Nie była to wymarzona pogoda na ognisko. Mimo wszystko Chaewon trzymała kciuki, by nie padał deszcz. Nie martwiła się o siebie, a o Byul, która po powrocie ze zbierania w lesie chrustu, wpadła do jej pokoju i zawołała:
- Unni, szykuj się, w zamian za pomoc zaprosili nas na to ognisko!
- Ja w niczym nie pomagałam.
- Och, nie przejmuj się, powiedziałam, że musisz poprasować, a i tak kazali przyjść na ognisko nam obu.
Czy Byul nie rozumiała, że prasowanie to była tylko wymówka?
- Ja nie idę, nie mam ochoty - powiedziała szczerze Chaewon.
Już wystarczy udawania, a poza tym Byul doskonale radziła sobie z realizowaniem planu. Nie potrzebowała pomocy w zbliżeniu się do chłopaków, bo sama zrobiła tak wiele w tak niewielkim przedziale czasu.
- Jak to? - pytała, zszokowana - nie podoba ci się Yanan?
- Jest przystojny i pewnie sympatyczny, tylko po prostu nie w moim typie.
- Jest dość cichy, to prawda. Ale nie nudny, lubi rysować i uprawiać sport, co widać... Unni, bo chyba ci nie przeszkadza, że nie pochodzi z Korei?
- Nie. Nie przeszkadza. Jest po prostu za wysoki, jak ja bym z nim wyglądała? - rzuciła Chaewon i zaraz tego pożałowała.
- A może podoba ci się Changgu? - zapytała Byul z przerażeniem.
- Nie! Nie wymyślaj. Nie mam ochoty na ognisko i tyle.
Byul poddała się wreszcie. Chaewon za to została sama z poczuciem winy, że dała się w to wszystko wciągnąć i, że musiała się z tego wszelkimi sposobami wycofywać. Nie zauważyła kiedy nad okienkiem w dachu zrobiło się zupełnie ciemno. Ale chmury widocznie nie zniknęły, bo na niebie nie było gwiazd. Chaewon zapaliła światło z postanowieniem, że może poczyta. Książki sprawiały, że zapominała o wszystkim innym, a tego w tym momencie potrzebowała: zapomnienia. Ale niedługo rozkoszowała się spokojem. Ledwie przeczytała kilka stron, ktoś, a prawdopodobnie Byul, zapukał do drzwi. Chociaż Chaewon zawołała "proszę" nikt nie wszedł. Czyżby to pani Shin? Jeżeli tak, lepiej jej nie irytować. Chaewon wstała, znowu zapominając o niskim suficie, co poskutkowało uderzeniem, i otworzyła, po czym zastygła w bezruchu, zastając w drzwiach...
- Cześć, podobno powiedziałaś swojej koleżance, że do nas nie dołączysz, przyszedłem spytać, czy może nie zmienisz zdania? - rzekł oparty o futrynę Changgu.
- Ja... - zamierzała powiedzieć "nie". Gdyby skorzystała z zaproszenia chłopaka, tylko zraniłaby Byul. A tego nie chciała. Ale wtedy ta pojawiła się w drzwiach jej pokoju, ubrana wyjątkowo wyzywająco i w ostrym makijażu, niemalże zupełnie zasłaniającym bliznę.
- Już wszystko gotowe, chooodź - namawiała.
Chaewon przeskakiwała wzrokiem, z Changgu na Byul, z Byul na Changgu i z powrotem. Przecież nie miała ochoty na ognisko. Naprawdę nie wiedziała, jak do tego doszło, że siedziała po chwili wpatrzona we wzniecony ogień. I czuła się trochę dziwnie, przyjezdni zrobili zakupy, Byul przyniosła z kuchni bataty, a ona nie miała nic. Chociaż powtarzali, by się częstowała, nie korzystała z ich zapasów przekąsek i alkoholu. Ze smutkiem obserwowała pozostałych, jak gdyby była jedynie zbędnym elementem. Shinwon i Minah siedzieli przytuleni, szeptając sobie czułe słówka. Byul zagadywała Yanana i Changgu, którzy piekli pianki oraz bataty. A przy tym wydawała się taka naturalna, mimo kreacji, jaka zupełnie jej nie pasowała. Z rozbawieniem opowiadała o podglądanych w porcie rybakach, o okolicznych skandalach i plotkach. Niemożliwe, ta zazwyczaj zamknięta w sobie Byul, stała się dziś prawdziwą duszą towarzystwa. Co zaskakujące, zdawała się nie zauważać tego, że Changgu przez cały czas kieruje wzrok na Chaewon. A potem podał jej sztuczny ogień i podpalił koniec.
- Nie zapomnij o życzeniu.
Chaewon w ciszy przypatrywała się patyczkowi, jak wypala się powoli, przemienia w pył i nie przejmowała się życzeniem, bo to jedyne, które miała, i tak nie spełni się nigdy. Changgu poinformował wszystkich, że idzie do ubikacji. Natomiast Byul, zasmucona jej kiepskim humorem i tym, że siedzi sama, poprosiła Yanana, by porozmawiał z Chaewon. Nigdy nie był dobry w nawiązywaniu nowych kontaktów. Chociaż starał się, nie opanował lekkiego skrępowania. Chaewon zrobiło się go trochę żal i postanowiła, że mu pomoże, opowiadała o wszystkim i o niczym tylko po to, by poczuł się swobodnie. A potem rozmowa potoczyła się swoim tempem. Nie nudzili się, raz byli poważni, a zaraz wybuchali śmiechem. Yanan poczęstował Chaewon piankami, a ona przygotowała do pieczenia bataty. I wtedy uzmysłowiła sobie, że Changgu podejrzanie długo nie wraca, w dodatku... nigdzie nie było Byul. Shinwon i Minah powtarzali, że widzieli, jak szła do domu. Chaewon pospiesznie sięgnęła telefon i wybrała jej numer. Byul nie odebrała.
- Bez paniki - uspokajał ją Yanan - skoro widzieli, jak idzie do domu, to znaczy, że czymś się tam pewnie zajęła.
- A może poszła po coś do ubrania? - zapytał Shinwon.
- Niewykluczone, sama dziwiłam się, że jej nie zimno - przyznała Minah, po czym dodała - zastanawia mnie za to, co zatrzymało Changgu.
- Czyżby dopadła go sraczka? - zażartował Shinwon, lecz nikogo to nie rozbawiło.
- Ja idę sprawdzić, co z Byul - postanowiła Chaewon.
- Ja idę sprawdzić, co z Changgu - rzekł zaraz Yanan.
I oboje udali się do domu. Gdyby nie światła na werandzie, szliby w totalnym mroku. Chaewon skomentowała, że na niebie nie ma gwiazd. Yanan potwierdził, że pewnie rozpada się lada moment. I tym sposobem, póki nie dotarli do domu, rozmawiali o pogodzie. A potem wypadki potoczyły się tak szybko, że ciężko byłoby je zanalizować. Changgu spieszył za zapłakaną Byul, wołając ją i przepraszając:
- Ej, zaczekaj, to nie tak, to wszystko nie tak!
Chaewon zamarła, tyle wystarczyło, by przenieść się znowu w przeszłość, do dnia, który zniszczył jej życie, a potem wpaść w prawdziwy szał.
- O ty zboczeńcu! Co jej zrobiłeś?! Nie wywiniesz się, zapłacisz za to! - krzyczała, napadając na Changgu i wymierzając mu silny policzek.
Natychmiast poczuła odciągające ją od niego ramiona Yanana i usłyszała pisk Byul:
- Unni, nie, on nic nie zrobił!
Changgu przykładał dłoń do policzka i patrzył na pozostałych zaskoczony, niczego nie pojmując. Chaewon wyrywała się, gotowa kontynuować atak. Yanan, otaczając ją swoimi silnymi ramionami, błagał, by się uspokoiła. Byul płakała, a rozmazany tusz tworzył na jej twarzy groteskowe smugi, z przerażeniem powtarzała, że "on naprawdę nic nie zrobił". I wtedy, w tym całym zamieszaniu zjawiła się na korytarzu pani Shin w szlafroku, widocznie zbudzona ze snu. Ostrym wzrokiem popatrzyła po wszystkich i wreszcie zatrzymała wzrok na swojej córce.
- Co tu się dzieje? - wołała z gorączką, - i jak ty, do cholery, wyglądasz?!
gdybym była świadkiem podobnego zdarzenia, też bym pomyślała, że Changgu jest winowajcą
OdpowiedzUsuń