17/01/2018

i will protect you (rozdział 3)

                Niespodziewanie rozległ się dzwonek do drzwi, odrywając Hyojonga od rozwieszania prania. Każda domowa czynność przypominała mu Chaewon, bo jak jeszcze tu mieszkała, wykonywała ich większość. Nigdy nie był dobry w sprzątaniu, gotowaniu i innych tego typu pracach. Ale to nie tak, że nie dawał w zamian nic z siebie, dawał jej wiele... Ostatnio przypominała mu się we wszystkich takich chwilach. A wtedy chciał wyć z tęsknoty wołając ją, gdziekolwiek by była... Niepewnie popatrzył przez wizjer. I jego nadzieje rozprysły się spektakularnie w powietrzu niczym fajerwerki. Niestety, to nie była Chaewon.
- Wiem, że tam stoisz. Otwórz mi. Pogadajmy! - zawołał zza drzwi Hongseok.
Hyojong poczuł lekki ucisk w piersi, mimo to nie uległ namowom i nadal udawał, że po prostu go nie ma. Z westchnieniem wrócił do rozwieszania prania. Czemu to wszystko tak boli? Przeszłość. Czemu nie może wymazać wspomnień tych stu trzydziestu trzech dni i żyć, jakby nic a nic się nie wydarzyło? Po chwili znowu usłyszał głos zza drzwi:
- Hyojong, przepraszam, że wtedy uciekłem. Ale sam rozumiesz, przestraszyłem się, moi rodzice pewnie by mnie za to zabili. A twoich i tak tu nie ma...
Czemu musiał mu o tym przypominać? Idiota. Gdyby nie to, że były popsute, założyłby słuchawki, by go zagłuszyć. Nie zamierzał niczego zrozumieć. A potem Hongseok dodał:
- Nie odzywasz się. Nie odbierasz telefonu. Nie odpisujesz. Hyojong, martwi mnie to, chciałbym ci pomóc.
Nie, hyung, ja dziękuję za taką pomoc...
I wszystko ucichło. Hyojong skończył z rozwieszaniem prania, w spokoju rozłożył się na kanapie, otworzył puszkę piwa. Nie szukał pocieszenia w alkoholu, pewien, że i tak by go tam nie znalazł, pił tak po prostu, z nudów. Aż usłyszał charakterystyczne piknięcie, oznaczające otwieranie drzwi. Hyojong znowu pomyślał z podekscytowaniem: to ona, ona zna kod! Serce biło mu w przyspieszonym tempie. Natychmiast znalazł się przy drzwiach, za którymi stała...
- M... mama?!
Nie było wybuchu euforii. Nie było czułego powitania. Nie było wpadania sobie w ramiona. Jedynie zdziwienie i sprezentowany Hyojongowi policzek.
- Czy tobie zupełnie odbiło?! - krzyczała mama - słyszałam od Hyojina, że sprowadzasz do domu obce dziewczyny, napadasz na kogoś i masz na karku kuratora!
Hyojong milczał, masował obolały policzek, powstrzymując płacz i zamykając się w swoim pokoju.

***

                Byul od rana była podekscytowana. W kuchni przypadkowo zbiła miskę, przez co naraziła się na złość swojej matki, a potem pomyłkowo dodała soli zamiast cukru do pieczonego przez siebie ciasta. Natomiast od godziny dziewiątej chodziła z kąta w kąt i wyczekiwała przyjazdu chłopaków, podczas gdy Chaewon pozostawała zupełnie spokojna. Nie podobał jej się plan podrywania ich. Nie wiedziała, czemu zgodziła się na to i obwiała się też z tego wycofać. Nie przypuszczała po prostu, że Byul podejdzie do wszystkiego z powagą. A kiedy przekonała się o tym, nie chciała jej rozczarowywać. Ostatecznie może troszeczkę poudawać zaangażowanie, jeżeli ci chłopacy na zbyt wiele sobie pozwolą, skutecznie ich spławi i tyle. Nie była gotowa na poznawanie kogokolwiek, bo nadal kochała innego...
- Unni! Przyjechali! Przyjechali! Przyjechali! - wołała Byul, przyczajona przy oknie, podskakiwała i klaskała w dłonie.
Chaewon niepewnie zbliżyła się do firanki i zobaczyła ich: trzech chłopaków, jeden z nich trzymał za rękę dziewczynę.
- Więc to ta para - powiedziała.
- Ciii pozostali są dla nas - dodała Byul - którego wolisz?
Chaewon milczała, chociaż obaj byli przystojni, spodobał jej się ten niższy. Ale zaraz uznała, że skoro nie zamierzała angażować się w to, powinna pozwolić Byul wybrać wcześniej. I tak zrobiła:
- Yhm. Nie wiem. A ty, którego? - spytała.
- Zdecydowanie tego niższego. 
- A ja tego wyższego. 
Goście wzięli walizki i ruszyli w kierunku drzwi. Byul postanowiła, że obie ich powitają. Chaewon nie zaprotestowała, mimo że nie uważała, by było to dobrym pomysłem. A już po chwili poznała ich nazwiska: ten, którym miał dziewczynę, o imieniu Minah, nazywał się Ko Shinwon, niższy Yeo Changgu, a wyższy Yanan, pochodził z Chin. Oni wszyscy studiowali w Seulu i wybrali się na weekend nad morze. Byul z ożywieniem opowiadała im o pobliskich atrakcjach, co warto, a czego nie warto zwiedzić i zdawała się zupełnie ignorować fakt, że dyskretnie spoglądają na jej bliznę, zdeterminowana walczyła o względy chłopaka, którego sobie wybrała. Chaewon milczała, stała z boku i obserwowała.
- Pewnie zmęczeni po podróży? - nadawała Byul - zapraszam, zaprowadzimy was do pokoi.
A potem poszła na piętro i nie zorientowała się, że Chaewon stoi cały czas w tym samym miejscu. Jedynie Changgu, odwracając się, zmierzył ją wyjątkowo intensywnym spojrzeniem... 
- Jeżeli chcecie, za domem możecie zrobić ognisko - zaproponowała Byul, przerywając na moment monolog i czekając na reakcję.
- Czemu nie, byłoby miło - pierwszy przyznał Shinwon.
- O tak, może dziś wieczorem? - poparła go Minah.
- OK! - zawołał zaraz Yanan, po czym zapytał - co ty na to, hyung?
Changgu podrapał się po brodzie i rzekł:
- Spoko, możemy zrobić ognisko.
- A my chętnie pomożemy wam ze zbieraniem chrustu - zaoferowała Byul i zmarszczyła czoło.
Chaewon. Czemu nie ma jej tu?

***

                Kiedy na dworze zapadał zmierzch, nad okienkiem w dachu powoli płynęły ciemne chmury. Nie była to wymarzona pogoda na ognisko. Mimo wszystko Chaewon trzymała kciuki, by nie padał deszcz. Nie martwiła się o siebie, a o Byul, która po powrocie ze zbierania w lesie chrustu, wpadła do jej pokoju i zawołała:
- Unni, szykuj się, w zamian za pomoc zaprosili nas na to ognisko!
- Ja w niczym nie pomagałam.
- Och, nie przejmuj się, powiedziałam, że musisz poprasować, a i tak kazali przyjść na ognisko nam obu.
Czy Byul nie rozumiała, że prasowanie to była tylko wymówka?
- Ja nie idę, nie mam ochoty - powiedziała szczerze Chaewon.
Już wystarczy udawania, a poza tym Byul doskonale radziła sobie z realizowaniem planu. Nie potrzebowała pomocy w zbliżeniu się do chłopaków, bo sama zrobiła tak wiele w tak niewielkim przedziale czasu.
- Jak to? - pytała, zszokowana - nie podoba ci się Yanan?
- Jest przystojny i pewnie sympatyczny, tylko po prostu nie w moim typie.
- Jest dość cichy, to prawda. Ale nie nudny, lubi rysować i uprawiać sport, co widać... Unni, bo chyba ci nie przeszkadza, że nie pochodzi z Korei?
- Nie. Nie przeszkadza. Jest po prostu za wysoki, jak ja bym z nim wyglądała? - rzuciła Chaewon i zaraz tego pożałowała.
- A może podoba ci się Changgu? - zapytała Byul z przerażeniem.
- Nie! Nie wymyślaj. Nie mam ochoty na ognisko i tyle.
Byul poddała się wreszcie. Chaewon za to została sama z poczuciem winy, że dała się w to wszystko wciągnąć i, że musiała się z tego wszelkimi sposobami wycofywać. Nie zauważyła kiedy nad okienkiem w dachu zrobiło się zupełnie ciemno. Ale chmury widocznie nie zniknęły, bo na niebie nie było gwiazd. Chaewon zapaliła światło z postanowieniem, że może poczyta. Książki sprawiały, że zapominała o wszystkim innym, a tego w tym momencie potrzebowała: zapomnienia. Ale niedługo rozkoszowała się spokojem. Ledwie przeczytała kilka stron, ktoś, a prawdopodobnie Byul, zapukał do drzwi. Chociaż Chaewon zawołała "proszę" nikt nie wszedł. Czyżby to pani Shin? Jeżeli tak, lepiej jej nie irytować. Chaewon wstała, znowu zapominając o niskim suficie, co poskutkowało uderzeniem, i otworzyła, po czym zastygła w bezruchu, zastając w drzwiach...
- Cześć, podobno powiedziałaś swojej koleżance, że do nas nie dołączysz, przyszedłem spytać, czy może nie zmienisz zdania? - rzekł oparty o futrynę Changgu.
- Ja... - zamierzała powiedzieć "nie". Gdyby skorzystała z zaproszenia chłopaka, tylko zraniłaby Byul. A tego nie chciała. Ale wtedy ta pojawiła się w drzwiach jej pokoju, ubrana wyjątkowo wyzywająco i w ostrym makijażu, niemalże zupełnie zasłaniającym bliznę.
- Już wszystko gotowe, chooodź - namawiała.
Chaewon przeskakiwała wzrokiem, z Changgu na Byul, z Byul na Changgu i z powrotem. Przecież nie miała ochoty na ognisko. Naprawdę nie wiedziała, jak do tego doszło, że siedziała po chwili wpatrzona we wzniecony ogień. I czuła się trochę dziwnie, przyjezdni zrobili zakupy, Byul przyniosła z kuchni bataty, a ona nie miała nic. Chociaż powtarzali, by się częstowała, nie korzystała z ich zapasów przekąsek i alkoholu. Ze smutkiem obserwowała pozostałych, jak gdyby była jedynie zbędnym elementem. Shinwon i Minah siedzieli przytuleni, szeptając sobie czułe słówka. Byul zagadywała Yanana i Changgu, którzy piekli pianki oraz bataty. A przy tym wydawała się taka naturalna, mimo kreacji, jaka zupełnie jej nie pasowała. Z rozbawieniem opowiadała o podglądanych w porcie rybakach, o okolicznych skandalach i plotkach. Niemożliwe, ta zazwyczaj zamknięta w sobie Byul, stała się dziś prawdziwą duszą towarzystwa. Co zaskakujące, zdawała się nie zauważać tego, że Changgu przez cały czas kieruje wzrok na Chaewon. A potem podał jej sztuczny ogień i podpalił koniec.
- Nie zapomnij o życzeniu.
Chaewon w ciszy przypatrywała się patyczkowi, jak wypala się powoli, przemienia w pył i nie przejmowała się życzeniem, bo to jedyne, które miała, i tak nie spełni się nigdy. Changgu poinformował wszystkich, że idzie do ubikacji. Natomiast Byul, zasmucona jej kiepskim humorem i tym, że siedzi sama, poprosiła Yanana, by porozmawiał z Chaewon. Nigdy nie był dobry w nawiązywaniu nowych kontaktów. Chociaż starał się, nie opanował lekkiego skrępowania. Chaewon zrobiło się go trochę żal i postanowiła, że mu pomoże, opowiadała o wszystkim i o niczym tylko po to, by poczuł się swobodnie. A potem rozmowa potoczyła się swoim tempem. Nie nudzili się, raz byli poważni, a zaraz wybuchali śmiechem. Yanan poczęstował Chaewon piankami, a ona przygotowała do pieczenia bataty. I wtedy uzmysłowiła sobie, że Changgu podejrzanie długo nie wraca, w dodatku... nigdzie nie było Byul. Shinwon i Minah powtarzali, że widzieli, jak szła do domu. Chaewon pospiesznie sięgnęła telefon i wybrała jej numer. Byul nie odebrała.
- Bez paniki - uspokajał ją Yanan - skoro widzieli, jak idzie do domu, to znaczy, że czymś się tam pewnie zajęła.
- A może poszła po coś do ubrania? - zapytał Shinwon.
- Niewykluczone, sama dziwiłam się, że jej nie zimno - przyznała Minah, po czym dodała - zastanawia mnie za to, co zatrzymało Changgu.
- Czyżby dopadła go sraczka? - zażartował Shinwon, lecz nikogo to nie rozbawiło.
- Ja idę sprawdzić, co z Byul - postanowiła Chaewon.
- Ja idę sprawdzić, co z Changgu - rzekł zaraz Yanan.
I oboje udali się do domu. Gdyby nie światła na werandzie, szliby w totalnym mroku. Chaewon skomentowała, że na niebie nie ma gwiazd. Yanan potwierdził, że pewnie rozpada się lada moment. I tym sposobem, póki nie dotarli do domu, rozmawiali o pogodzie. A potem wypadki potoczyły się tak szybko, że ciężko byłoby je zanalizować. Changgu spieszył za zapłakaną Byul, wołając ją i przepraszając:
- Ej, zaczekaj, to nie tak, to wszystko nie tak!
Chaewon zamarła, tyle wystarczyło, by przenieść się znowu w przeszłość, do dnia, który zniszczył jej życie, a potem wpaść w prawdziwy szał.
- O ty zboczeńcu! Co jej zrobiłeś?! Nie wywiniesz się, zapłacisz za to! - krzyczała, napadając na Changgu i wymierzając mu silny policzek.
Natychmiast poczuła odciągające ją od niego ramiona Yanana i usłyszała pisk Byul:
- Unni, nie, on nic nie zrobił!
Changgu przykładał dłoń do policzka i patrzył na pozostałych zaskoczony, niczego nie pojmując. Chaewon wyrywała się, gotowa kontynuować atak. Yanan, otaczając ją swoimi silnymi ramionami, błagał, by się uspokoiła. Byul płakała, a rozmazany tusz tworzył na jej twarzy groteskowe smugi,  z przerażeniem powtarzała, że "on naprawdę nic nie zrobił". I wtedy, w tym całym zamieszaniu zjawiła się na korytarzu pani Shin w szlafroku, widocznie zbudzona ze snu.  Ostrym wzrokiem popatrzyła po wszystkich i wreszcie zatrzymała wzrok na swojej córce.
- Co tu się dzieje? - wołała z gorączką, - i jak ty, do cholery, wyglądasz?!


OD AUTORKI:

I co wy na to, że mama Hyojonga wróciła do domu?:) 

Jak wam się podoba przyjazd chłopaków? 

I co myślicie, co wydarzyło się pomiędzy Byul i Changgu?

1 komentarz:

  1. gdybym była świadkiem podobnego zdarzenia, też bym pomyślała, że Changgu jest winowajcą

    OdpowiedzUsuń