06/01/2018

our whole family (rozdział 7)

I DIDN'T DO ANTYTHING WRONG

                Co za dziwne uczucie, siedzieć sam na sam w pustym pokoju ze swoim byłym mężem. Hyesung miała wrażenie, że ściany skurczyły się, powietrze stało się niewyobrażalnie ciężkie, a Hongki taki przystojny. Przez cały czas wpatrywał się w jej twarz, oparty o biurko.
- Lepiej ci? - zapytał, a jego głos zabrzmiał zbyt obojętnie w porównaniu z troskliwym, ciepłym i czułym spojrzeniem.
- Lepiej, co lekko mnie dziwi, bo dobre samopoczucie i twoje towarzystwo zazwyczaj wyklucza się wzajemnie - odpowiedziała chłodno.
Hongki zareagował na to uśmiechem. Hyesung musiała czuć się lepiej, skoro miała siły na docinki. Z nieokreślonych przyczyn rozczuliła go tym trochę, tylko troszeczkę.
- Nie przejmuj się, mediom znudzi się szybko ta sprawa, znajdą inną sensację - rzekł i sam stwierdził, że zabrzmiało zupełnie nie tak.
Nieodpowiednie było nazwanie tego wszystkiego sensacją. A więc jak, jak to nazwać?
- Co tu robiłeś? Przecież od dawna nie przyjeżdżałeś do wytwórni. Czemu dzisiaj przyjechałeś? - pytała Hyesung z powagą, rozparta na krześle, popijając raz po raz łyk wody.
Przerażenie po spotkaniu z tłumem reporterów powoli opadało, pozostawiając miejsce opanowaniu i analizowaniu zdarzenia.
- Seungyeon mnie na to namówiła.
- Czemu?
- Czemu? A ile mam siedzieć w domu i rozpaczać? Nikomu to nie pomoże, poza tym przygotowuję się z zespołem do europejskiej trasy, nie mogę tego zawalić.
- Ach, tak.
- Nie, nie tak, to nie tak, że jej strata mnie nie obchodzi, po prostu... - Hongki zamilkł na moment, przyznając, że wreszcie znalazł odpowiednie słowo: strata, tak, strata, tym były wydarzenia ostatnich tygodni - od kiedy umarła czuję się obdarty ze wszelkich emocji, jakby nie zostało ze mnie nic, pusta powłoka.
- Przykro mi.
- A więc, sama rozumiesz, to bez różnicy, czy siedzę w domu, czy tutaj, skoro wszędzie czuję się jednakowo.
Hyesung zdziwiła ta niespodziewana szczerość. Chyba nie była idealnym obiektem do zwierzeń i nikt zazwyczaj jej do tego nie wykorzystywał. Czemu akurat on...
- Chłopacy uspokoili się twoim powrotem.
Jaekyung nigdy nie chciała stać się znana mediom. Ale już jej to nie dotknie. A mi i tak wszystko zobojętniało.
- Och, Hongki, brzmi, jakby nie zależało ci na zespole, a na takim skandalu na pewno ucierpi reputacja nas wszystkich.
- Jaekyung została zamordowana, co mnie obchodzi nasza reputacja! - zawołał, podchodząc do Hyesung i kucając przy krześle, popatrzył jej prosto w oczy - nie wiem, po co ci o tym wszystkim opowiadam, przecież to i tak dla ciebie nieważne.
Nie dała po sobie poznać, jak ją zabolały te oskarżenia. Nie miała zamiaru dawać mu satysfakcji. W tym pojedynku zwyciężył Hongki, a ona poczuła smak porażki i ledwie łykała tę gorycz. Wreszcie zrozumiała, zwierzył jej się, bo zupełnie go nie obchodziła, była w potrzebie, więc pospieszył z pomocą, wyciągając ją z tłumu reporterów, to tyle, to tylko tyle.
- Ja... nie zrobiłam niczego złego - wysyczała przez zęby.
Hongki powoli oddalił się od jej twarzy, ściany rozszerzyły się na nowo, przestrzenie wypełniły powietrzem.
- Pewnie, że nie, wiem o tym - dodał, zostawiając ją samą i pozbawioną wszelkich złudzeń.

***

                - Ale detektywie! - powtarzał z rozpaczą Jonghoon, po tym jak już wymknęli się bocznym wyjściem, a Geunsuk poprosił go do swojego samochodu.
- Lepiej wsiadaj, zanim zauważą nas reporterzy i dadzą na okładki zdjęcie mojej obitej mordy, a ciebie jako głównego podejrzanego o to - rzucił zdenerwowany i skrzywił się zaraz z powodu rozciętej wargi - wsiadasz, czy wolisz, bym cię zakuł w kajdanki?
- Ale daru przekonywania to panu nie brak - stwierdził Jonghoon, posłusznie zajmując miejsce w fotelu obok kierowcy.
Co za fatalny dzień! W swoich szkolnych latach marzył, by miłość zmuszała do bycia bohaterem. W dorosłym życiu chciał tylko spokoju. Czy to nie paradoks? A tak oto z powodu dziewczyny siedzi w wozie policjanta!
Geunsuk wskoczył za kierownicę i ruszył, wywołując tym samym poruszenie rozkrzyczanych, przepychających się i błyskających fleszem reporterów.
- No, zmyliśmy się w ostatnim momencie, niewiele brakowało i zostalibyśmy zlinczowani - skomentował Geunsuk.
A potem nastawił płytę niezbyt popularnego rockowego zespołu i, mimo że jazda nie sprawiała wrażenia bezpiecznej, dodatkowo przyspieszył.
- Gdzie my jedziemy? - zainteresował się Jonghoon, wyglądając za szybę; o ile tam dotrzemy..., stwierdził, kiedy wyprzedzili naraz tira i dwa samochody osobowe.
- Jak to: gdzie? A gdzie odwozi się winnego napaści na policjanta?
- Co?! Niech pan zrozumie, to był impuls, poniosło mnie, bo przeraziłem się tym, co przydarzyło się Hyesung i bardzo, bardzo przepraszam za tę reakcję.
- No niestety, większość odsiadujących wyroki po prostu "poniosło". A poza tym, mogło też ponieść cię przy innej okazji, na przykład dziesiątego października, wieczorem, w domu Jaekyung. Czyż nie?
- Nie! Te pana wnioski są sporo przesadzone. Ja nie zrobiłem niczego złego!
- O tym porozmawiamy na komisariacie - skończył oschle Geunsuk.
Jonghoon z westchnieniem zanurzył się w fotelu i utkwił wzrok w przesuwających się za szybą krajobrazach. A przy tym zastanawiał się, od kiedy konkretnie detektyw zwracał się do niego per "ty". Już po uderzeniu w twarz, czy przedtem? Jakoś tego nie zakodował. W tych rozważaniach przeszkodził mu pisk opon podczas hamowania, mimo że nie dotarli jeszcze do komisariatu. Geunsuk wyskoczył z samochodu i otworzył drzwi pasażerowi.
- No, c'mon, wysiadka.
Jonghoon posłał mu zdziwione spojrzenie i nie ruszył się.
- Ale gdzie my jesteśmy?
- Nie gadaj, tylko wyskakuj, szkoda czasu. No, już już! Niby podobno mam dar przekonywania.
Jonghoon uległ wreszcie namowom i chociaż niezbyt mu ufał, poszedł posłusznie za detektywem. A po chwili siedzieli w jednej z lepszych restauracji przy przenośnym grillu i zimnych napojach. Jonghoon za to obawiał się za cokolwiek zabrać, jak gdyby detektyw zamierzał go otruć.
- Czyli my nie jedziemy na komisariat? - dopytywał z niedowierzaniem.
- Jeżeli chcesz, możemy.
- Nie! Nie. Nie chcę. Nie rozumiem po prostu, co robimy tutaj poza tym, że jemy i pijemy z pana pieniędzy.
- No dobrze - Geunsuk zamilkł na moment, po czym dodał - powiem tak: odpuszczę ci, jeżeli pomożesz mi z pewnym problemem, jaki niestety pojawia się wraz z tymi reporterami.
- Taaak?
- Skoro nie ja jestem winny ich szturmowi na FNC Entertainment, to kto?
- O rety, nie wiem - przyznał Jonghoon - jak ja niby mam panu w tym pomóc, nie jestem detektywem.
- Wystarczy, że się zastanowisz. Wszyscy ci reporterzy obrali sobie za cel Hyesung. Czy jest może ktoś, kto chciałby jej zaszkodzić?
- Hm... - Jonghoon zabrał się za mięso, wziął kawałek do ust i długo, długo żuł, a potem doszedł do niespodziewanego wniosku - jeżeli ktoś chciałby zaszkodzić Hyesung, to tylko jej siostra.

 ***

                Seungyeon siedziała w wannie pełnej przestygniętej już wody, kiedy zadzwonił jej telefon. To zmotywowało ją do działania. Szybko odstawiła kieliszek z czerwonym winem, wstała i odebrała z uśmiechem sprowokowanym tym, czyje imię pojawiło się na ekranie.
- Tak?
- Tu Geunsuk. Nie przeszkadzam? To dość pilne.
- Nie. Nie przeszkadzasz, leżałam w wannie - celowo o tym wspomniała, by rozbudzić zmysły detektywa - a... co się dzieje?
- Czy możemy spotkać się i porozmawiać? Chciałbym cię zapytać o kilka rzeczy. Apropo dzisiejszego dnia.
Seungyeon poczuła nieprzyjemny zimny dreszcz. Stanowczo za długo leżała w wannie,  pewnie się przeziębiła. Świetnie.
- Ahaaa - powiedziała po chwili - OK, zapraszam do mnie do domu.
- Za ile mogę być?
- Zaraz, tylko się ubiorę.
- Super, będę.
Seungyeon wyczuła w głosie detektywa drżenie, oznaczające, że jej prowokacja zadziałała. A po takim wstępie nie chciała go rozczarować i postanowiła przywitać odpowiednio. Nigdy nie dbała przesadnie o wygląd. Przede wszystkim stawiała na komfort i niewiele miała seksownych kreacji. Ostatecznie wskoczyła w obcisłe legginsy, a do tego koszulkę z nieskromnym dekoltem. Włosy opadały jej swobodnie na ramiona. Po "domowemu", a mimo to seksownie. Seungyeon była zadowolona z efektu, wypiła jeszcze jeden kieliszek wina dla dodania sobie odrobiny odwagi, nastawiła muzykę i siadła na kanapie w oczekiwaniu na detektywa. Niedługo potem zapukał do drzwi. Nigdy nie prezentował się tak niechlujnie, co dziś: ślady po pobiciu, spocone czoło, poplamiona koszula. I ona, świeżo wykąpana.
- Cześć - powiedziała, przekonana, że po teoretycznie przypadkowym spotkaniu w klubie nie obowiązują ich formy "pan" i "pani".
- Cześć, przepraszam, ja prosto z pracy - wyjaśnił częściowo powody swojej niechlujnej prezencji.
- Nie szkodzi, zapraszam. Kawa? Herbata? Wino?
- Kawy poproszę.
Seungyeon, krzątając się przy kuchence, była świadoma, że detektyw nie odwraca wzroku od jej sylwetki. Czasami widziała go w odbiciu w drzwiczkach mikrofali, siedzącego na kanapie w pozie nieustraszonego agenta. A potem podała mu kubek i przysiadła obok.
- Kto cię tak załatwił? - spytała.
Nie spodziewała się tak szczerej odpowiedzi.
- Ktoś wkurzony tymi zawiadomionymi przez ciebie reporterami.
- Słucham?!
- Seungyeon, czemu to zrobiłaś, zaszkodziłaś nie tylko swojej siostrze, a wszystkim w wytwórni, jaki miałaś w tym cel?
- Nie zrobiłam niczego złego.
- Czego szukałaś dziś w FNC Entertainment?
- Ja? Nie wiem, siostry? Jak przywiozłam Hongkiego, to uznałam, że może ją odwiedzę. Ale wtedy napadli na nią ci reporterzy.
Seungyeon mówiła nadzwyczaj pewnie, co spowodowało, że Geunsuk niemalże w to uwierzył. Nie uciekała wzrokiem, przez cały czas z uporem patrzyła mu  prosto w oczy, czym o mało co by go zahipnotyzowała. A mimo wszystko pozostał czujny.
- Seungyeon... od dawna zachowywałaś się podejrzanie, nie pierwszy raz pojawiłaś się w niespodziewanym miejscu i nie potrafiłaś tego logicznie wytłumaczyć: sama pomyśl: przyjęcie urodzinowe u Jaekyung, klub, w którym regularnie bywam, wytwórnia...
- Co mam ci powiedzieć? - zapytała.
- Prawdę.
- Prawdę? - niebezpiecznie przybliżyła się do niego i przyznała - dobrze, skoro tego chcesz...
Geunsuk czuł, że wszystkie nerwy w jego ciele napinają się w podnieceniu i w oczekiwaniu.
- Yhm, tak, tego chcę.
- Nie mylisz się, to byłam ja - wyznała, a kiedy ujrzała w jego twarzy przerażenie, dodała pospiesznie - ja zawiadomiłam tych reporterów.
Chociaż po rozmowie z Jonghoonem, sam tak przypuszczał, jej wina wydawała mu się nieprawdopodobna, po prostu nieprawdopodobna! Nie Seungyeon. Nie ta wiecznie roześmiana, nieco szalona, żywiołowa Seungyeon. Niemożliwe.
- Czemu to zrobiłaś? - pytał, a ona rozpłakała się histerycznie.
- Och, Geunsuk, ty nic nie rozumiesz, ja przez cały czas żyję w cieniu swojej siostry, mam już tego dość! A wszystko przez to, że jej matka tak kochała jej ojca. Kiedy umarł, wyszła za mojego tylko ze względu na pieniądze, powstałam w wyniku przypadku. I nigdy nikt nie starał się pokazać mi, że to nie tak. Traktowali Hyesung jak księżniczkę. Powtarzali jej, że jest wspaniała i może robić, co tylko zechce. Przelewali na nią całą miłość, a dla mnie nie zostawało nic. Kiedy ojciec się rozchorował, a ona wyjechała, powtarzali: Hyesung robi karierę, nikogo nie obeszło, że ja zrezygnowałam chwilowo ze swojej po to, by być w domu i im pomagać. Gdybym chociaż raz usłyszała "dziękuję"... Ale nie, wysłuchiwałam tylko pretensji. A Hyesung było to zupełnie obojętnie, stała się samolubna i zimna, troszcząca się tylko o siebie, odtrącała mnie i zbywała, nigdy nie byłam godna jej uwagi. Aż w pewnym momencie powiedziałam: dość. Ja też chciałam żyć! Ja też chciałam odnosić sukcesy. Ja też chciałam być kochana! Już rozumiesz, czemu nasłałam na nią reporterów? Nie zamierzałam wykorzystywać śmierci Jaekyung w tak egoistycznym celu, zaszkodzić zespołowi Hongkiego, czy innym... Ja tylko... - łzy nie pozwoliły jej na dokończenie.
Seungyeon płakała, patrząc nadal prosto w oczy detektywa.
- Przykro mi, naprawdę, nie wiedziałem, że to dla ciebie tak bolesne, przepraszam, nie płacz, nie płacz, proszę - powtarzał poruszony bez skutku, nie uspokoiła się.
I wtedy zupełnie nieprzemyślanie wpił się w jej usta. Nie zaprotestowała, pozwoliła, by zatracił się w tym pocałunku i poczuł subtelny smak wina, uderzający do głowy. Seungyeon lekko rozchyliła wargi, ich języki walczyły. Geunsuk objął ją i przyciągnął do siebie w przypływie podniecenia. Czy on oszalał? Nie wiadomo, jak do tego doszło, że po chwili leżeli obok siebie na kanapie i kontynuowali czułe pieszczoty. Nie martwili się niczym, konsekwencje zostawili na potem, o ile "potem" kiedykolwiek przyjdzie... o ile nie spalą się w tym ogniu, co ogarniał ich dusze. Seungyeon leżała rozluźniona i przymykała oczy. Geunsuk scałowywał jej łzy. Już nieważne, co powinni, a czego nie, dziś wieczorem mieli siebie i tylko to się liczyło, napawali się tym, że sięgnęli po zakazany owoc i, że nie było od tego odwrotu. A później rozległ się dzwonek do drzwi i oboje odskoczyli od siebie przestraszeni.
- Nie wiem, kto to - przyznała Seungyeon.
- Jestem tu, idź i sprawdź - polecił jej Geunsuk, po czym mimowolnie pomyślał o okolicznościach śmierci Jaekyung.
Czy to możliwe, by do drzwi dzwonił zabójca? Już po raz kolejny dzisiejszego wieczoru poczuł napięcie w całym ciele, oczekiwanie: co się zaraz wydarzy? Seungyeon powoli otworzyła drzwi...
- Dongcheol! - zawołała - co ty tu robisz?
Nie była przestraszona, jedynie lekko zaskoczona. A do mieszkania wszedł ubrany w dres, chorobliwie blady chłopak i zmierzył detektywa nieprzyjemnym spojrzeniem. Geunsuk zrozumiał, co powinien zrobić, wstał z kanapy i poinformował, że idzie do domu. Seungyeon towarzyszyła mu do drzwi, a potem wyszeptała ciche "przepraszam" i podziękowała, kiedy dodał, że wystarczy telefon, gdyby potrzebowała pomocy. Ledwie go pożegnała, nieprzyjemne spojrzenie chłopaka dosięgnęło i jej.
- Kto to był? OK. Nieważne, potrzebuję pieniędzy - przyznał.
Seungyeon z westchnieniem sięgnęła po portfel. Kto to był? I tak by mu nie powiedziała, że detektyw. Lepiej, by sobie pomyślał nie wiadomo co.
- Czy ty kiedykolwiek z tym skończysz? - zapytała ze zrezygnowaniem.
- No, nie wierzę. Czyżbyś martwiła się o mnie? Seungyeon-ssi.
- Ach, bo to po prostu niebezpieczne!

5 komentarzy:

  1. Jako, że uwielbiam kryminały to oczywiście wypadałoby skomentować. Zwłaszcza, że ty robisz to zawsze u mnie. Odezwalabym się szybciej, ale ostatnio ograniczylam Internet i tak wyszło.
    A wracając do sedna, to muszę przyznać, że pomimo tego iż to już siódmy rozdział dalej niewiele wiadomo. Co do bohaterów to są świetni! Naprawdę udało ci się stworzyć różne charaktery, z czym ja się męczę. Każdy rozdział pochłaniam za szybko, dlatego liczę na więcej I więcej. Co do sprawcy to mam swoje podejrzenia, ale wolę zrobić sobie niespodziankę 😁 Pisz dalej i nie przestawaj!

    Życzę weny i dużo zdrówka❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa, bo ja (jak to zwykle bywa) mam wrażenie, że wszystko brzmiało lepiej w mojej głowie niż napisane, haha.
      To będzie krótkie opowiadanko, chyba 10-rozdziałowe, więc niedługo wszystko się wyda. Jestem ciekawa kogo podejrzewasz, bo w sumie... chyba da się zgadnąć, kto zabił (albo ja to tak widzę xD).
      Czekam też niecierpliwie na nowe rozdziały u ciebie, bo od dawna nic nie było!
      Pozdrawiam<3

      Usuń
    2. Mój blog przyprawia mnie o ból głowy 😂 Wiem jak chcę zakończyć BTS, ale kiedy już zasiadać do pisania to wszystko wychodzi takie nijakie...Liczę że ferie będą bardziej produktywne. W innym wypadku znów będę zmuszona zrobić sobie przerwę. Tym razem może i na więcej niż miesiąc czy dwa.

      Usuń
    3. OK, rozumiem, czasami tak bywa... Ale na drugie opo też czekam:D

      Usuń
  2. Oooo tu się podziało. Siostrzyczka mnie dobija... Coraz bardziej też mi śmierdzi jej zachowanie i kto to niby teraz do niej przyszedł? Strasznie współczuję Hongkiemu. Widać jak to go wykańcza. I ja się tak opuściłam w podejrzeniach... Nie mam żadnego podejrzanego o zabójstwo tak teoretycznie.
    Lecę dalej. :D

    OdpowiedzUsuń