18/01/2018

our whole family (rozdział 8)

THE MOTIVE IS IMPORTANT

                Dongcheol rozsiadł się na kanapie. Gdyby tylko był świadomy, że dopiero co Seungyeon i Geunsuk leżeli tu przytuleni i oddawali się miłosnym pieszczotom... A może podejrzewał, że wydarzyło się między nimi wiele? Pewne znaki na to wskazywały. Na przykład pogniecione przykrycie kanapy, czy zaczerwienione policzki Seungyeon, choć nie wykluczone, że to z powodu picia.
- I ty, ty robisz mi wyrzuty, że przesadzam z prochami? - zapytał Dongcheol - sama masz problem z piciem.
Już podchodziła do barku, lecz kiedy to usłyszała, powstrzymała się i postanowiła, że nie da mu satysfakcji.
- Nie mam z niczym problemu! Ja piję, bo lubię, nie, bo muszę - zawołała ze wzburzeniem.
Naprawdę tak uważała. A może to było tylko kiepskie tłumaczenie? Seungyeon do niedawna nie zauważała, że pije więcej niż inni w jej otoczeniu. Przecież wszystko dla ludzi. Nic w tym złego, by posiedzieć wieczorem z kieliszkiem wina, czy nalać sobie czegoś mocniejszego dla dodania odwagi. A kiedy powoli zrozumiała, że jej zdarza się to trochę za często, uznała: mam po prostu taki nawyk, jak inni mają nawyk spania przy świetle, czy zaczynania dnia kubkiem kawy. Ale nigdy przedtem nie została porównana do narkomana.  Czy jej pozornie niewinnie picie istotnie nie różniło się wiele od uzależnienia, w jakim tkwił Dongcheol?
- Pewnie, lubisz, nie musisz, a skoro lubisz, bez sensu sobie odmawiać - odrzekł.
Seungyeon zadrżała, czemu brzmiał tak, jakby czytał jej w myślach? Doskonale wiedziała, że nie stara się po prostu odciągnąć uwagi od siebie, nigdy nie bronił się takimi sposobami, nie atakował innych, by zmniejszyć  poczucie swojej winy.
- Och, nieprawda, nie myślę tak, w ogóle o tym nie myślę, bo nie uważam, by było to problemem - powiedziała.
Ostatecznie napiła się wody. Powoli odczuwała zmęczenie. Ten wieczór zapowiadał się cudownie, a okazał totalnym niewypałem.
- Seungyeon-sii, oboje tak myślimy.
Nie miała sił powtarzać po raz kolejny, że bądź co bądź picie alkoholu jest legalne, a on natomiast wiele ryzykuje obracając się w tym przestępczym świecie.
- Nie chcę, żebyś kupował z moich pieniędzy narkotyki - powiedziała z powagą - i nie chodzi o to, że ich nie mam, tylko...
Co: tylko? Seungyeon sama nie wiedziała, czy martwi się o niego, czy może o siebie, czy może o nich oboje.
Poza swoimi osobistymi uzależnieniami łączyło ich też ryzyko. Dongcheol poprosił Seungyeon, by usiadła obok, a kiedy to zrobiła, przyznał:
- Nie martw się, mamy mroczniejsze sekrety.
- Ale to przeszłość.
- Naprawdę tak potrafisz? Jak gdyby nigdy nic zamykasz jeden rozdział w swoim życiu i rozpoczynasz nowy?
- Naturalnie. Jakbym nie potrafiła, to bym zwariowała. I ty też musisz się tego nauczyć.
- Nie wiem, czy chcę.
Seungyeon czuła się rozkojarzona tym, że przez cały czas patrzył jej w oczy. Pomimo otępienia spowodowanego uzależnieniem, pozostawały szczere. Nie dziwiła się, że kiedyś była w nich taka zakochana.
- A... czego chcesz? - spytała niepewnie.
- Bo skoro tyle nas łączy, może zejdziemy się znowu? - zaproponował, pochylił się lekko w jej kierunku i zaśmiał się nerwowo.
Seungyeon wstała pospiesznie, wolała nie być blisko, gdyby naszła go ochota doprowadzić do pocałunku, czy zrobić coś innego, równie idiotycznego w ich przypadku. Jedyne czego chciała w tym momencie, to żeby poszedł i nie przypominał jej o niczym, co jeszcze mieli wspólnego. Chyba to zrozumiał.
- Twój plan nie ma szans się powieść - rzucił, zmierzając do drzwi i sprawiając, że ją zmroziło.
- Mój plan? - spytała, udając, że nie wie, o co mu chodzi.
Bo niezupełnie wiedziała. Czy możliwe, że Dongcheol zna jej zamiary?
- Ten, o którym opowiedziałaś mi kiedyś, kiedy byłaś pijana - wyjaśnił z chytrym uśmiechem, po czym poszedł wreszcie.
Seungyeon rzuciła o drzwi kieliszkiem. A potem siedziała na podłodze i płakała wpatrzona w roztrzaskane szkło. Za bardzo przypominało jej osobiste życie.

***

                Nazajutrz Geunsuk poprosił o rozmowę Bomi, dziewczynę Minhwana. Nie wydawała się zaskoczona telefonem, może spodziewała się tego, a może uprzedzono ją o zamiarach detektywa. Uprzejmie zaproponowała, by spotkali się dzisiaj w kawiarni, po jej pracy. Geunsuk był tam godzinę wcześniej, pozałatwiał szybko wszystkie sprawy i zamiast tracić czas na niepotrzebne rzeczy, postanowił napić się kawy i zaczekać ze spokojem na Bomi, dziewczynę o niezwykle miłym i ciepłym głosie. W kawiarni rozmyślał o Seungyeon. Nie potrafił skupić się na niczym innym po wczorajszym wieczorze spędzonym w jej domu. Chociaż wydawało mu się to z perspektywy dzisiejszego dnia odległym i nierealnym snem, nie żałował. A jeżeli czegokolwiek miałby żałować: jedynie tego, że im przeszkodzono. Kim był Dongcheol? Czy wypada wypytywać o to Seungyeon? Geunsuk nie interesował się tym tylko z troski, pojawiło się coś jeszcze... zazdrość. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek tak zależało mu na kobiecie. Zwykle nie wiązał się z nimi, albo wiązał się na krótko. Nie uważał się za stworzonego do związku i wszystkie poprzednie jedynie to potwierdziły. Ale wierzył, że z Seungyeon nie doprowadziłby do katastrofy, starałby się z całych sił. A kiedy człowiek się stara, nie ma rzeczy niemożliwych. Tak powtarzali mu rodzice i oto ile osiągnął! Geunsuk wierzył, że i w życiu osobistym odniesie sukces. Z pozytywnym nastawieniem postanowił napisać do Seungyeon. Tyle chciał jej powiedzieć. Może nie powinni spotykać się póki trwa śledztwo, lecz przecież prędzej, czy później schwyta mordercę Jaekyung, a wtedy nikt więcej w niczym im nie przeszkodzi. W chwili, gdy wyciągnął z kieszeni telefon i zastanawiał się, co konkretnie napisać Seungyeon, usłyszał obok siebie głos, brzmiący w realu równie przyjemnie:
- Jang Geunsuk? - zapytała.
Geunsuk spojrzał na dziewczynę o krótkich, ciemnych włosach, w czarnych ubraniach i z pomalowanymi w tym samym kolorze paznokciami. Przez moment zastanawiał się, czy to żałoba, lecz szybko porzucił te myśli i stwierdził, że po prostu miała taki styl.
- Witam, detektyw Jang Geusuk - wstał, podając jej rękę - miło mi.
- Lee Bomi, mi też miło - przedstawiła się, a potem siedli, wpatrując się w siebie wzajemnie badawczo, w czym przeszkodziło im tylko pojawienie się kelnerki.
- Podobno była pani blisko z Jaekyung - przyznał Geunsuk przy kolejnym espresso.
- O tak, może to wydawać się panu dziwne, ja gotka, a ona promieniejąca energią, mimo wszystko, dobrze się dogadywałyśmy, lubiłyśmy się, byłyśmy prawdziwymi przyjaciółkami - opowiadała Bomi ze smutkiem, a twarz dziewczyny odzwierciedlała wszystkie emocje targające jej sercem.
- Często wspominała o Hongkim?
- Pewnie, byli w sobie tacy zakochani!
- Czyli wyklucza pani, by zachowywał się w stosunku do Jaekyung agresywnie?
- Co? Hongki miałby zachowywać się agresywnie? Niemożliwe, to chodząca łagodność. Każdy tak panu powie.
- Każdy mi tak mówi.
- Czemu więc mnie pan o to pyta?
- Czy widziała pani jej siniaki?
- Te na nogach? No, widziałam. Jae spadła z roweru.
- Jaekyung nie miała roweru.
- Owszem, nie miała, pożyczyłam jej mój.
Geunsuk poczuł w tym momencie coś dziwnego. Te zeznania w pewnym sensie zdjęły podejrzenie z Hongkiego, a jednocześnie oddalały od znalezienia mordercy, skoro oznaczały tyle, że kolejny trop okazał się błędny. Nie pozostawało detektywowi nic, jak wreszcie zaakceptować, że tracił czas podążając w mylnym kierunku i nadal tkwił w martwym punkcie. Bomi nie rozumiała tego zrezygnowania, które go wypełniło i którego nie zdołał ukryć.
- OK, to może zapytam wprost... Czy pani sama podejrzewa kogokolwiek? Kto byłby do tego zdolny?
Bomi przez pewien czas milczała, jakby rozważała coś w swoim sercu. Natomiast jej twarz wyrażała skupienie. Geunsuk niecierpliwił się usłyszeniem odpowiedzi.
- Nikt nie byłby zdolny jej zabić. Nikt nie byłby zdolny z premedytacją zadać śmierci osobie, która tak kochała życie. O tym jestem przekonana - powiedziała Bomi, nie zastanawiając się zbytnio nad interpretowaniem swoich słów.
A wtedy Geunsuk wbił w nią wzrok i z ożywieniem zapytał:
- Czy pani sugeruje, że Jaekyung została zamordowana w wyniku przypadku?

***

                Aż wreszcie nastał ten dzień, dzień pogrzebu Jaekyung i przywitał wszystkich ładną pogodą. Nie padał deszcz, chmury nie tworzyły mrocznej aury, a wiatr nie wygrywał złowieszczych melodii. Słońce ogrzewało Seul, rozleniwiało. A to tylko dodawało temu dniu smutku i nostalgii, przypominało, że jej już nie ma, a świat nadal istnieje.
Hyesung od tygodnia nie wychodziła z domu i nie sprawdzała Internetu. Po ostatnim ataku reporterów, bała się czytania czegokolwiek o sobie. Niestety, skutki i tak jej nie ominęły. Przy drzwiach wiecznie kręcili się dziennikarze, wypisywali i wydzwaniali, prosząc o rozmowę. Nie rozumieli, że nie zamierzała się tłumaczyć, bo po prostu nie miała z czego? Część osób, które zwała swoimi znajomymi, odwrócili się. Część niby obiecywała dodawać jej wsparcia, lecz pozostawała nieufność. Pewnego dnia zadzwoniła matka, wypłakiwała się do słuchawki i zawodziła: przecież to zaszkodzi twojej karierze! Nagrywanie dramy też zostało chwilowo przerwane. Hyesung nie tyle bolała ta zawodowa porażka, co świadomość, że nigdy nie zmyje z siebie łatki morderczyni, jaką przyklejała jej prasa, raz rzucone oskarżenie nigdy nie znika, zatruwa i przeszłość i przyszłość niewinnie oskarżonego.
- O czym myślisz? - usłyszała tuż obok dobrze znany głos.
- Nie wiem, co ubrać na pogrzeb - powiedziała ze zrezygnowaniem, nie zamierzając zdradzać szczegółowego przebiegu swoich myśli.
Jonghoon otoczył ją ramionami, wyznając i wzdychając przy tym ciężko:
- Hyesung, to nie jest dobry pomysł, żebyś tam szła.
- Rzekomo mordercy przychodzą na pogrzeby swoich ofiar - dopiero, kiedy zadrżał, dodała - a kto wierzy mediom, wierzy, że zabiłam Jaekyung.
- Ja nie wierzę mediom, tylko tobie.
- Nie wiem, co ubrać.
- Hm, może to?
Jak jej polecił, ubrała czarną, skromną sukienkę za kolana. Nie pomalowała się. Nie układała specjalnie włosów. Byle tylko nie rzucała się w oczy. Przy pomocy Jonghoona przecisnęli się pomiędzy nachalnymi dziennikarzami, ignorując ich nietaktowne pytania i dotarli bezpiecznie do samochodu. Po drodze nie odzywali się wiele, w niektórych chwilach milczenie znaczy więcej niż słowa. A potem kolejne zmagania z dziennikarzami. Niestety, wokół domu pogrzebowego były ich setki. Nie odpuszczali nikomu, napierali ze wszystkich stron na pojawiających się żałobników i zasypywali pytaniami. Ktoś błysnął Hyesung fleszem prosto w twarz. A to wystarczyło, by wspomnienie z napadu w wytwórni wywołało poczucie paniki. Nie byłoby dobrze, gdyby Jonghoon nie wprowadził jej w porę do domu pogrzebowego. Nie było też dobrze zobaczyć tyle bliskich twarzy pochylonych nad zdjęciem Jaekyung opartym o urnę i obłożonym kwiatami. Członkowie FT Island trzymali się obok siebie, otaczając Hongkiego i dodając mu wsparcia w tych trudnych chwilach. Nieco z boku stała Seungyeon i detektyw. W sali nie brakowało też innych artystów z FNC Entertainment i licznych koleżanek Jaekyung. Później przyjechała Bomi, w efektownej kreacji z czarnych koronek, i ze łzami w oczach wtuliła się w Minhwana. Nadal nikt nic nie mówił, wszyscy modlili się w ciszy w swoim sercu. W zasadzie dopiero, kiedy pojawiło się jedzenie i alkohol, rozeszło się echo pierwszych przygaszonych rozmów, wspominano Jaekyung i powoli zrzucano z siebie emocje. Szok spowodowany jej tragicznym odejściem pozostawiał miejsce żalowi. Już do wszystkich dotarło, że ona naprawdę nie żyje, lecz nikt nie potrafił tego zaakceptować. Hyesung przez cały czas wpatrywała się w Hongkiego. Nie wstawał z kolan, ze wzrokiem wbitym w zdjęcie Jaekyung wydawał się zupełnie nieruchomy, jakby i jego życie skończyło się wraz z jej.
- Witam - rozległ się w tym momencie głos detektywa.
Hyesung spojrzała mu ze zdziwieniem w twarz.
- Witam - odpowiedziała.
Bez pytania nalał alkoholu sobie, jej i Jonghoonowi.
- Proszę mi wierzyć, pani siostra odmawia mi wypicia dla towarzystwa.
- Ach, to dobrze. Nie wiem, co ją do tego skłoniło, czy może kto, mimo wszystko cieszę się.
Hyesung skierowała wzrok na Seungyeon stojącą w rogu sali, a potem znowu utkwiła spojrzenie w byłym mężu. Coś w twarzy Hongkiego ją niepokoiło. Coś, czego nigdy tam nie widziała. Coś, co nazwałaby szczytem rozpaczy.
- Już przestaliście się ukrywać - przyznał Geunsuk - weszliście do domu pogrzebowego, jakby nie obchodziło was, czy inni wyczują, czy nie, że jesteście parą.
- Ach, po prostu stwierdziliśmy, że i tak nikt tego nie spostrzeże - rzekł Jonghoon.
- A ja spostrzegłem.
- Gratulacje, detektywie.
- A pan, przyszedł tu szukać mordercy? - odezwała się znowu Hyesung.
- Czy zna pani przypowieść o dwóch siostrach?
- Nie.
- Proszę, niech pani posłucha.
- Oczywiście.
- Pewnego dnia dwie siostry spotkały na pogrzebie mężczyznę. Przedtem nigdy go nie widziały, mimo to obie zakochały się w nim. Niedługo potem odnaleziono zwłoki jednej z nich, okazało się, że została zamordowana przez tą drugą. Proszę powiedzieć, jaki według pani był motyw?
Hyesung milczała.
- Zazdrość o tego mężczyznę - wtrącił Jonghoon.
Geunsuk wyjaśnił z zagadkowym błyskiem w oczach:
- Nie, ona potrzebowała kolejnego pogrzeby, by go zobaczyć.
- Co za okropna przypowieść! - zawołał Jonghoon.
Hyesung poczuła przebiegający jej przez plecy nieprzyjemny dreszcz.
- Nie rozumiem, czemu mi pan o tym opowiada - przyznała.
- Chodzi o to, że przede wszystkim istotny jest motyw - oznajmił detektyw - pani przez cały czas nie odrywała od niego wzroku...
A wtedy wszyscy trzej spojrzeli w miejsce, które ledwie co zajmował Hongki, było ono puste.

***

                Seungyeon widziała ten moment, kiedy niespodziewanie wstał i wybiegł z sali. Bez zastanowienia ruszyła za nim.
- Hongki! - wołała.
Nie zatrzymał się. Nie zawahał. Nie spojrzał za siebie, po prostu pędził, jakby chciał uciec od wszystkiego i wszystkich. A kiedy dotarł do końca korytarza osunął się na podłogę, jak gdyby stracił resztki sił i rozpłakał, po raz pierwszy, odkąd umarła...
- Nie ochroniłem jej! - powtarzał w ataku histerii.
Seungyeon w jednej chwili klęczała obok i obejmowała go czule.
- Nie przewidziałeś tego... Nie mogłeś. Nikt nie mógł.
- Powiedz mi, jak ja mam z tym żyć?
- Och, Hongki, pamiętaj, nie jesteś sam...
- Powiedz mi, czy to rzeczywiście  poczucie niesprawiedliwości, czy zwyczajna ciekawość, kto zabił? Co sprawia, że wszyscy wariują z poszukiwaniami mordercy, podejrzewają siebie wzajemnie i nie ufają sobie? Jaekyung by tego nie chciała.
Hongki nie przestawał płakać. Strumienie łez spływały mu po twarzy i drżał na całym ciele. Nic nie mogło go uspokoić.
- Czy ty chcesz... żeby nie szukano mordercy?
- Ja chcę tylko, żeby Jaekyung wróciła.
- Oppa, wiem, że cierpisz i nigdy jej nie zapomnisz. Ale nie o to chodzi. Pewnego dnia po prostu nauczysz się z tym żyć, ta strata przestanie tak boleć, musisz tylko wytrzymać.
- Nie ochroniłem jej - szlochał Hongki - jestem okropnym człowiekiem. Nie ochroniłem jej!
Seungyeon w przypływie impulsu połączyła ich usta w pocałunku. Och, było idealnie, było tak idealnie jak w zeszłym roku, kiedy pocałowała go po raz pierwszy. Nic się nie zmieniło. Nadal sprawiał, że jej serce biło przyspieszonym tempem. A jego słabość pozwoliła, by zatraciła się w tym pocałunku w takim stopniu, że nie słyszała kroków detektywa.

1 komentarz:

  1. NIENAWIDZĘ SEUNGYEON! ;-; Co ona wyczynia? Teraz mam już dużo podejrzeń. Wszystko mi się układa w głowie. Jak tylko zaczął się pogrzeb czułam,że coś się wydarzy. Oho. Dobra... Postaram się czytać dalej za chwilę. Muszę coś zjeść bo zgłodniałam z emocji.

    OdpowiedzUsuń