31/01/2018

our whole family (rozdział 9)

ONE KISS

                Geunsuk widział ich z oddali, Seungyeon i Hongkiego, połączonych w pocałunku. Czas zatrzymał się niespodziewanie. Tak, jak w chwili wypadku, kiedy człowiek uzmysławia sobie, że nie może tego powstrzymać, sekundy stają się ułamki sekund, wprawiają powietrze w lekkie drżenie. A potem nadchodzi nieuniknione. Czas rozwarstwia się i zapada ciemność. Geunsuk obserwował niczym w zwolnionym tempie rozkosz na twarzy Seungyeon, zupełnie taką, jaką widział kilka dni przedtem, całując ją. To bolało, trafiając prosto w serce. Hongki natomiast, chyba wyczuł czyjąś obecność i szybko odsuwając dziewczynę od siebie, spojrzał na detektywa. Tym sposobem stało się owo nieuniknione, doszło do zderzenia. Słoneczne promienie wpadające przez okno do domu pogrzebowego były niczym światła policyjnej latarki, demaskującej miejsce zbrodni i zbrodniarzy. Przestraszeni siedzieli na podłodze w końcu korytarza, jakby zrozumieli, że nie ma drogi ucieczki. W przeciwieństwie do mężczyzn, patrzących sobie w oczy, Seungyeon nie podnosiła wzroku. Chociaż sama w to nie dowierzała, miała nadzieję, że detektyw nie widział niczego, czego nie powinien. Żeby tylko nie zdradziły jej czerwone z emocji policzki i nerwowy oddech...
- Detektywie, to nie tak... - powtarzał zawstydzony Hongki.
Seungyeon lekkim szturchnięciem przekazała mu, by lepiej zamilkł. Przecież tylko winny się tłumaczy! Ale pewnie czuł się winny po pocałunku z dawną szwagierką w dniu pogrzebu swojej dziewczyny...
Geunsuk nic nie mówił. Nie istniało odpowiednie słowo na to, co czuł w tamtym momencie. A więc tak czuje się zdradzona osoba...
- Ehm, ja poszedłem sprawdzić, jak się pan trzyma - rzekł wreszcie ze stoickim spokojem - tak niespodziewanie wypadł pan z sali.
Czy Hongki wie o mnie i Seungyeon?, zastanawiał się detektyw, wie, co wydarzyło się ostatnio w jej apartamencie?
- Ach, jak pan widzi, w ogóle się nie trzymam - przyznał Hongki i istotnie nie prezentował się zbyt dobrze, łzy pozostawiły po sobie niezbite dowody.
- Nie wiedziałem, że jest tu pan z panią Seungyeon. Nie przeszkadzałbym wtedy wam. Naprawdę przepraszam.
- W niczym pan nie przeszkodził.
- Nie? - wyrwało się Geunsukowi.
Tym sposobem Seungyeon zyskała pewność, że wszystko widział. Hongki natomiast dodał:
- To naprawdę nic nie znaczyło. Seungyeon poniosło. Może zbytnio się wczuła w pocieszanie mnie.
Geunsukowi wydawało się tylko, a może rzeczywiście po tym wyznaniu zauważył na jej twarzy wściekłość. Seungyeon podniosła się pospiesznie, wyprostowała sukienkę i odezwała się ze wzrokiem nadal wbitym w podłogę:
- To ja już pójdę.
A następnie ruszyła w kierunku drzwi. Geunsuk ledwie zdusił w sobie potrzebę, by pobiec za nią i zrobić jej awanturę o to, jak czuł się potraktowany. Ale zaraz potem dotarło do niego: nie, ona go nie wykorzystała, on doprowadził do tego sam, wyobrażając sobie nie wiadomo co. Seungyeon nigdy niczego mu nie obiecywała. Tak naprawdę nie wydarzyło się nic oprócz jednego, jedynego pocałunku na kanapie. To on ubzdurał sobie, że za tym całym zamieszaniem z zamordowaniem Jaekyung czekała ich miłość. Geunsuk po raz pierwszy w życiu doznawał tego typu rozczarowania. I potrzebny był mu czas, by się z tym wszystkim oswoić. Ale, kiedy chciał odejść, jak przedtem Seungyeon, usłyszał głos:
- Detektywie, czy może mnie pan podrzucić do domu? Nie wytrzymam tu dziś dłużej. P... Proszę mnie podrzucić do domu - powtarzał Hongki błagalnie.
- OK - zgodził się Geunsuk.

***

                Seyngyeon szła prosto przed siebie, nie bacząc na nikogo i na nic. W tym momencie jedynym jej pragnieniem było uciec. Nie chciała, by ktokolwiek przyłapał ją z Hongkim. Nie chciała, by przyłapał ją detektyw. Geunsuk... co miałaby mu powiedzieć? I czy zostało coś jeszcze do powiedzenia? Przecież widział wszystko. Seungyeon wpadła na kogoś i nie siliła się na przeprosiny. Po chwili znalazła się na dworze. Natychmiast owiało ją zimne powietrze, otoczyli dziennikarze i zasypali pytaniami. Nie słuchała ich, jakoś dotarła do parkingu i wsiadła do samochodu, tam poczuła się bezpiecznie. A może to tylko pozorne bezpieczeństwo? Seungyeon miała wrażenie, że od pewnego czasu stąpa po kruchym lodzie. Jeżeli dziś pojawiło się pęknięcie, to nieuniknione, że prędzej, czy później cała tafla zawali się spektakularnie. Zdecydowanym gestem zaciskała dłonie na kierownicy, wyjechała z parkingu i wtedy dopadło ją to okropne uczucie. Nieoczekiwany napad paniki? A może skutki tego, że od rana nie miała w ustach łyka alkoholu? Seungyeon czuła, jak wszystko w jej ciele sztywnieje i po prostu wiedziała, że nie przejedzie tych kilku kilometrów, co dzieliły ją od domu. Spanikowana zjechała na pobocze, zatrzymała się i oparła czoło o kierownicę, czym przypadkowo nacisnęła klakson. Przez moment wył przeraźliwie niczym kierowane do wszystkich S.O.S. Nie przypuszczała, że ktokolwiek na nie zareaguje... Ledwie usłyszała, że ktoś zapukał w szybę, przerażona podniosła wzrok i zobaczyła obok Hyesung.
- Unni, co ty tu robisz? - zapytała, otwierając drzwi i niemalże ją nimi uderzając.
- Tak zahamowałaś, że o mało co miałabyś nas w swoim bagażniku - zauważyła siostra - wszystko OK.
Seungyeon nie zainteresowała się, jakich "nas".
- Nie. Nie jest OK. Nic nie jest OK - powiedziała.
Hyesung doznała szoku. W twarzy tej przerażonej dziewczyny nie rozpoznawała swojej wiecznie pełnej optymizmu siostry. Chyba po raz pierwszy w życiu zrobiło jej się żal Seungyeon.
- Dobra, chodź, podwieziemy cię.
Kiedy pomagała siostrze wysiąść, czuła jaka jest ona słaba. A do Seungyeon dopiero wtedy dotarło, że "my" oznacza Hyesung i Jonghoona. W ciszy usiadła posłusznie na tylnym siedzeniu samochodu chłopaka, zaczęła szukać w torebce chusteczek, by wytrzeć spocone czoło. Nie przestawały drżeć jej dłonie. Po drodze milczała, mimo że Hyesung i Jonghoon z ożywieniem rozmawiali. Nie powiedziała nic, a kiedy zatrzymali się przy jej apartamentowcu, siedziała w bezruchu niczym zahipnotyzowana. Aż wreszcie usłyszała głos siostry:
- Seungyeon!
Nieoczekiwanie wyrwana z zadumy, wysiadła.
- Unni, dziękuję i... przepraszam.
- W porządku.
- Nie zapytasz mnie za co?
- Nie zapytam, wiem, za co.
Hyesung odprowadziła siostrę wzrokiem.
- A ja nie wiem - przyznał Jonghoon po chwili - za co cię przepraszała?
- Och, za to, że nasłała na mnie reporterów.
- Więc to naprawdę była ona?
- Ja od początku wiedziałam, że to była ona.
Jonghoon zareagował na tę wiadomość ze stoickim spokojem. A Hyesung czuła przyjemne ciepło w sercu od kiedy usłyszała z ust siostry przeprosiny. Może to oznaczało, że ich bezsensowna wojna wreszcie się skończy. Przecież obie tego chciały i obie zamiast wyciągnąć rękę na zgodę, wciąż wzajemnie się oskarżały. Chociaż przyrodnimi, były mimo wszystko siostrami. Czas naprawić ich relacje. Póki nie jest za późno. Z takim postanowieniem Hyesung wysiadła przy swoim domu. Nie zaprosiła Jonghoona, chciała być sama i zastanowić się nad pewnymi sprawami. A kiedy żegnała go czułym uściskiem zobaczyła na tylnym siedzeniu karteczkę i ciekawa, co też zostawiła Seungyeon, pochyliła się, czytając ją.
- A może pojedziemy do mnie? - proponował Jonghoon.
- Nie. Nie dziś - powiedziała spłoszona Hyesung, cofając się z tylnego siedzenia i ruszając w kierunku drzwi do domu.
Nie spojrzała za siebie, nie pomachała chłopakowi, szła wpatrzona w karteczkę, a konkretnie paragon z ulubionego baru siostry. Nie. Nie pomyliła się, tam naprawdę widniała data 10 października. Seungyeon piła tego wieczoru nieprzyzwoite ilości alkoholu. Tu, w Seulu. Nie, jak utrzymywała, w Busan.

***

                Hongki usiadł wygodnie w fotelu obok kierowcy i popadł w dziwne otępienie. To było Geunsukowi na rękę, bo chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie miał ochoty na rozmowę, jak dziś. Co w ogóle wie o Seungyeon? Czy naprawdę jej rodzinna historia, opowiedziana przy akompaniamencie łez, wystarczyła, by zakochał się i wyobrażał sobie ich przyszłość? Z całych sił zaciskał dłonie na kierownicy i w ten sposób wyładowywał kipiącą w nim złość.
- Ja i Seungyeon to osobny rozdział - rzekł niespodziewanie pasażer - czy chce go pan wysłuchać?
Geunsuk rzucił przelotne spojrzenie na Hongkiego. Chociaż na pogrzebie prezentował się elegancko, w tym momencie przypominał kupkę nieszczęść. A to spowodowało, że detektyw rzekł "tak", kiedy naprawdę nie chciał słuchać o Seungyeon. Jeżeli to pomoże Hongkiemu, nie powinien mu odmawiać...
- OK, proszę powiedzieć, co ma pan do powiedzenia.
- Ja i Seungyeon... rok temu coś się między nami wydarzyło.
- S... Słucham?
- Tak. Tak, wiem jak to brzmi, zdradził żonę z jej własną siostrą. Ale nie jestem z tego dumny i wydawało mi się, że Seungyeon też nie jest.
- Ach, wydawało się panu?
- Tak. Bo dzisiaj sam nie wiem, co o tym sądzić, niczego nie jestem już pewien.
Hongki z westchnieniem ukrył twarz w dłoniach i zamilkł. Akurat w momencie, w jakim Geunsuk zaczynał się niecierpliwić wysłuchania reszty tego niechlubnego "rozdziału".
- Czyli podejrzewa pan, że Seungyeon poczuła i cały czas czuje coś do pana?
Jeżeli tak było, to oznacza, że nigdy nie czuła niczego do mnie, uzmysłowił sobie Geunsuk i znowu zabolało go serce.
- Ja przepraszam, n... nie, nie mogę panu o tym opowiedzieć.
- Dlaczego?
- Dlatego, że nie czuję się dobrze. Czy może się pan zatrzymać? Bo muszę zwymiotować.
Ale nie zwymiotował. Geunsuk zatrzymał się na poboczu i obserwował Hongkiego, pochylonego obok, krztuszącego się i prowokującego wymioty. Nic z tego.
- Nie ma pan czym zwymiotować - poinformował go wreszcie.
Na pogrzebie Hongki niewiele zjadł, jak i pewnie przez poprzednich kilka dni. Ostatecznie poddał się i wsiadł z powrotem.
- Jeżeli chce pan usłyszeć tę opowieść do końca, zapraszam do siebie - zaproponował.
Geunsuk dał mu butelkę wody, jaką zazwyczaj woził w schowku. Hongki popił trochę, mimo to nie wyglądał lepiej. Nie odzywali się potem po drodze. Nie patrzyli na siebie wzajemnie. Aż po pół godzinie dotarli do celu. W milczeniu weszli do domu, zdjęli kurtki i buty. Geunsuk rozsiadł się na kanapie, Hongki poczęstował go kubkiem kawy, sam popijał wodę od detektywa.
- Niech mi pan opowie o Seungyeon.
- No więc... po tym, jak poszliśmy do łóżka, postanowiliśmy, że o wszystkim zapomnimy.
- Ale tak się nie stało?
- Nie. Nie z jej strony. Niestety.
- Czy Seungyeon się w panu zakochała?
- Kiedy dowiedziała się o moim rozwodzie z Hyesung, zadzwoniła do mnie pijana i wyznała mi miłość.
- A pan, co jej odpowiedział?
- Że nie jestem gotowy do kolejnego związku. Nie wiedziałem, jak powiedzieć, że po prostu jej nie kocham i tamto nic dla mnie nie znaczyło. Ja... mimo to lubiłem Seungyeon.
- Rozumiem. Nie chciał jej pan skrzywdzić. A potem pan poznał Jaekyung.
- Tak.
- Jak zareagowała na to Seungyeon?
- Jak zareagowała? Nie wiem. Nie widywaliśmy się wtedy. Nie mieliśmy kontaktu. Nie dzwoniliśmy do siebie. Za to po jej śmierci...
- Hm?
- Seungyeon dodawała mi wsparcia jak prawdziwa przyjaciółka. Przez to uwierzyłem, że jeżeli cokolwiek do mnie czuła, zapomniała o tym. Naprawdę, byłem tego pewien, do dzisiaj.
- Czy ona pana pocałowała?
- Tak.
- Co pan wtedy pomyślał?
- Że nie powinienem, tylko to przeszło mi przez myśl w tamtym momencie. A potem pojawił się pan, detektywie. Czy pan sądzi, że ona nadal mnie kocha? - pytał Hongki, czując się i wyglądając już o wiele lepiej.
W przeciwieństwie do detektywa. Geunsuk nie udzielił mu odpowiedzi, ani wtedy, ani nigdy. W przypływie impulsu wstał z kanapy, nie dopijając kawy, krew wrzała mu w żyłach i motywowała do działania.
- Dziękuję za tę opowieść.
- Już pan idzie? - zapytał Hongki, jakby szczerze rozczarowany i... zasmucony?
- Niestety, praca wzywa.
- Szkoda, byłoby miło, gdyby dotrzymał mi pan towarzystwa. Ale praca, to praca. Nie mogę pana zatrzymywać.
- Do zobaczenia - rzucił jeszcze Geunsuk, zaskoczony, że do Hongkiego nic a nic nie dotarło.
Seungyeon... Seungyeon stanowiła niebezpieczeństwo! Jak możliwe, że to przeoczył? Nie myślał w tym momencie o swoim złamanym sercu. Niestety, jak podejrzewał, nigdy do niego nic nie czuła, jedynie chciała go zwieść. I to jej się udało. Seungyeon miała motyw... Geunsuk zrozumiał, że musi natychmiast z nią porozmawiać, a przede wszystkim sprawdzić, czy wieczorem 10 października, jak utrzymywała, przebywała w Busan. Czemu przedtem tego nie zrobił? Seungyeon kochała Hongkiego. Seungyeon wiedziała o ciąży. Seungyeon zabiła Jaekyung. Ta możliwość przerażała go i przyprawiała o dreszcze. Chociaż był za bardzo zdenerwowany, by siadać za kierownicę, nie chciał tracić czasu. Po chwili z piskiem opon ruszył do apartamentu Seungyeon. Co jej powie? Niestety, musi porzucić dumę i zaakceptować świadomość, że przez tyle czasu dawał się zwodzić. W niesamowicie szybkim tempie pokonał drogę, a potem wsiadł do windy i niecierpliwie patrzył na zmieniające się numerki pięter. Zimnym pot oblał mu plecy. Raz. Dwa. Trzy, tyle razy naciskał dzwonek. Aż drzwi się otworzyły i stanęła w nich roztrzęsiona... Hyesung, na jej twarzy była krew.

OD AUTORKI:

Kochani moi, wiele się wyjaśnia, więc informuję zawczasu, że pozostał jeszcze tylko jeden rozdział tego opowiadania. 

Pozdrawiam!:)

1 komentarz:

  1. COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO? Tylko tyle napiszę, bo lecę dalej czytać. Nie mam co zwlekać, bo ta końcówka. :O

    OdpowiedzUsuń