16/02/2018

our whole family (rozdział 10) - END

CONFESSION

                Geunsuk zamarł, kiedy zastał zakrwawioną i zapłakaną Hyesung w domu jej przyrodniej siostry. Przez kilka sekund stali w zupełnej ciszy, mierzyli się wzrokiem i nie powiedzieli nic. Potem detektyw położył rękę na broni i gotowy w każdym momencie ją wyjąć, wszedł do mieszkania. Przy tym nie spuszczał z oczu Hyesung. Nadal stała w drzwiach, wpatrzona w nieokreślony punkt.  Przez cały czas drżała, a po jej czole spływały kropelki potu. O nie, to nie była ta sama, zimna i opanowana niezależnie od sytuacji Hyesung. Coś się stało. Coś bardzo niedobrego. Geunsuk nie odciągając dłoni od pistoletu i oczu od przerażonej aktorki, wkradał się niewielkimi krokami we wnętrze salonu. Nie potrafił przy tym nie wspominać i nie rozpamiętywać spędzonych tu z Seungyeon intymnych chwil. Czy została napadnięta przez siostrę? Czy niesłusznie ją podejrzewał? Czy... nie zdołał jej ochronić? Hyesung oddychała głośno, jakby powietrze nie docierało do płuc, tylko zatrzymywało się gdzieś w zakamarkach ściśniętego gardła. I wtedy Geunsuk zauważył krew, wsiąkającą w obicie kanapy i rozlaną na podłodze, a obok był nóż. Plama przypominała mu tamtą w kuchni Jaekyung. I tak, jak w tamtym przypadku, w miejscu zbrodni brakowało ofiary.
- Gdzie ona jest? - zapytał Geunsuk po raz pierwszy, jeszcze zbyt oszołomiony, by podnieść głos, czy okazać emocje - GDZIE. ONA. JEST.
Hyesung milczała. Przez cały czas sprawiała wrażenie nieobecnej. Jakby nie usłyszała pytania. Jakby przebywała w zupełnie innym świecie. Jakby... W momencie, gdy Geunsuk z przerażeniem wykrzyczał "co jej zrobiłaś?" i wymierzył w nią pistolet, upadła na kolana i zawyła, zalana łzami:
- W... w szpitalu! Seungyeon jest w szpitalu!
Geunsuk schował broń i, kucając obok aktorki, zapytał:
- Hyesung-sii, opowiesz mi, co tu się, do cholery, wydarzyło?
W milczeniu sięgnęła z kieszeni paragon z baru na wyjątkowo wysoką sumę z dnia 10-go października. Geunsuk poczuł, że przez plecy przeszedł mu dreszcz. Nie zapytał, po prostu zgadł, że ten świstek papieru należał do Seungyeon.
- Tak. To ona zamordowała Jaekyung - powiedziała Hyesung - jak tylko pokazałam jej paragon, przyznała się.
Geunsuk wydał z siebie ciężkie westchnienie. Nie pomylił się. Niestety. Nie pomylił się co do winy Seungyeon, chociaż chciał być w błędzie. Zrozpaczony, pomógł Hyesung wstać z podłogi i usiąść w fotelu, a wtedy poczuł drżenie jej ciała.
- I co wydarzyło się potem? - zapytał z dziwnym zrezygnowaniem takim, co pojawia się w chwili, gdy wreszcie wiemy, że niczego nie zmienimy, jakbyśmy się nie starali.
- A potem... płakała i powtarzała, że nie chciała tego zrobić.
- W jakim sensie nie chciała?
- Nie wiem, potem złapała za nóż.
Hyesung znowu zaczęła płakać. Geunsuk dał jej chusteczkę, by wytarła ze swojej twarzy i łzy i krew.
- To była tak zwana obrona własna, nie jesteś winna, jeżeli ją zraniłaś...
- Nie zraniłam jej.
- Więc...? - Geunsuk popatrzył na zasychającą na kanapie i podłodze krew, po czym pytająco uniósł brwi.
- Seungyeon złapała za nóż, wystraszyłam się... a ona przystawiła go sobie go szyi.
- Nie chcesz chyba powiedzieć...
- Niestety, kiedy dotarło do mnie, co zamierza zrobić, było za późno, nie zdołałam jej powstrzymać - płakała Hyesung - bez chwili zawahania wykonała cięcie.
- Nie mogę w to uwierzyć.
- Nigdy nie byłyśmy sobie bliskie, lecz kiedy zobaczyłam Seungyeon wykrwawiającą się i walczącą o każdy oddech, pomimo tego okropnego czynu, jaki popełniła... chciałam, by żyła. Natychmiast wezwałam pogotowie, robiłam wszystko, o czym informowali mnie przez telefon. Ale kiedy ją zabierali, nie była przytomna.
- W jakim jest szpitalu?
Hyesung powiedziała mu i zapytała:
- Ja... powinnam być przy siostrze, czy może mnie pan zabrać do szpitala?
Nie, nie mogę, muszę tu zostać i zbadać okoliczności tego wydarzenia, nie wolno mi tak po prostu wyjść, tłumaczył sobie Geunsuk, a mimo wszystko... też poczuł tę potrzebę bycia przy Seungyeon. Nic nie szkodzi, jeżeli wezwie do jej mieszkania swoich kolegów. Tak. Tak zrobi. A potem podał rękę Hyesung i rzekł:
- Oczywiście.

KILKA DNI PÓŹNIEJ

                Seungyeon dużo spała, a kiedy się budziła, rodzice nadal siedzieli obok i czuwali. Nie odstraszyły ich kajdanki na jednym z jej przegubów przypięte do łóżka, czy strażnik wyznaczony do pilnowania sali. Nigdy jeszcze nie czuła tak intensywnie, co to miłość rodziców, ich troska i oddanie. Czasami przychodziła tu też Hyesung. Czasami detektyw, i pytał ją, czy jest już gotowa zeznawać. Nie była. I niby jak miała zeznawać, skoro nie mówiła? To chwilowe, tłumaczyli lekarze, rana na szyi się zagoi i wszystko wróci do normy. Nie, nic nie wróci do normy... O tym wiedziała. Nie płakała. Nie pisała na podsuwanych jej karteczkach pytań o nic i o nikogo. Nie myślała o Hongkim, zabroniła sobie tego w chwili, gdy przyznała się swojej siostrze do popełnionego czynu, tak, jakby dopiero wtedy stała się winna. Czasami tylko zastanawiała się: Czy on wie już, że to ja, że to wszystko przeze mnie? Potem naciskała przycisk wzywający personel medyczny i pisała na karteczce, że potrzebuje tabletek przeciwbólowych. Po nich nie czuła nic. Pewnego dnia detektyw przyszedł wyjątkowo późno, kiedy Seungyeon uważała, że może poddał się wreszcie. Z tym samym smutkiem wypisanym na twarzy, siadł przy jej łóżku i przywitał się.
- I jak się dzisiaj czujesz? - zapytał.
Seungyeon napisała na karteczce: tak jak i wczoraj i przedwczoraj i przed przedwczoraj.
- To może złożysz zeznania?
- Proszę, niech jej pan nie męczy - rzekł ojciec.
- Seungyeon nie czuje się jeszcze dobrze - dodała matka.
- Ale ja ją pytam - przypomniał Geunsuk.
Zazwyczaj w tym momencie Seungyeon pisała na karteczce "nie". Zazwyczaj, lecz nie dziś.
Tak.
Na twarzy detektywa pozostał smutek, mimo nieznacznego uśmiechu.
- Seungyeon-sii, po prostu zapisz wszystko na tablecie - poprosił i podał jej go.
Niby jak?
- Ach, zdejmę ci kajdanki.
I tak też zrobił, ostrożnie i delikatnie. Ku ich niezadowoleniu, wyprosił z sali jej rodziców, bo mimo wszystko to mogłoby być dla nich za trudne, poza tym nie powinni rozpraszać córki.
Nie wiem, co napisać, wystukała na tablecie.
- Nie denerwuj się... - zamilkł na moment, czy on jeszcze dodawał jej wsparcia? - po prostu skup się i opowiedz o wszystkim, ze swojej perspektywy.
Na kilka chwil ich oczy się spotkały. Geunsukowi wydawało się, że znowu jest jak wtedy, w jej apartamencie, kiedy leżeli na kanapie i całowali się namiętnie, lecz szybko odrzucił od siebie to skojarzenie. Seungyeon natomiast utkwiła wzrok w tablecie i zaczęła pisać.

                Aby opowiedzieć tę historię powinnam zacząć od siebie i od Hongkiego. Jak powiedziałam wcześniej, nie czuł się szczęśliwy z Hyesung i szukał u innych tego, czego nie dawała mu żona, czułości, miłości, wsparcia. Ja to rozumiałam i tym sposobem oboje staliśmy się ofiarami Hyesung, ofiarami braku jej uczuć, o które tak usilnie walczyliśmy. Często spotykaliśmy się i rozmawialiśmy jak prawdziwi przyjaciele. No i stało się, pewnego dnia poszliśmy do łóżka. Czy wtedy zakochałam się w Hongkim? Czy tylko to sobie wtedy uświadomiłam? Ale on żałował tego do czego doszło, a ja pomyślałam: mimo wszystko kocha Hyesung. Nie chciałam stawać im na drodze, po prostu się wycofałam. Ale problem tkwił w tym, że on nie kochał ani Hyesung, ani mnie. Nie zdziwiłam się, kiedy usłyszałam o ich rozwodzie. A co wtedy czułam? Nadzieję? Może to szansa dla nas, myślałam. Ale kompletnie się myliłam. Wszelkie starania, by zbliżyć się na nowo do niego i rozkochać go w sobie traktował jak przyjacielską pomoc. No i potem pojawiła się Jaekyung. Hongki ją kochał, o tym byłam przekonana, choć to tak okropnie bolało. Nigdy nie dowiedziałam się, czym sprawiła, że stała się dla niego wszystkim, coś, czego ja nie potrafiłam. Znienawidziłam Jaekyung i byłam jej jednocześnie ciekawa. Z tego powodu poprosiłam Hongkiego, by nas zapoznał. Ale on odmówił. A więc sama podjechałam pod jej dom (jak kilka miesięcy temu zrobił Hongki) i obserwowałam ją. Jaekyung wzbudzała we mnie zachwyt, chociaż tego nie chciałam i chociaż nie chciałam się do tego przyznać. Jaka była? Dobra, to słowo idealnie ją opisuje. Z rozpaczy, że i ja nie jestem taka, zaczęłam pić, coraz więcej i więcej. Alkohol dawał mi pocieszenie. Całymi dniami zajmowałam się obserwowaniem Jaekyung. Nie obchodziło mnie, czy się zorientuje, czy nie. Chyba popadłam w obsesję, wydawało mi się, jeżeli będę ją obserwowała, też będę taka, jak ona. Ale Jaekyung stawała się coraz wspanialsza, a ja coraz żałośniejsza. Na 10.10 zaplanowałam wyjazd do Busan. Hyesung obiecała dbać o moje kwiaty (okłamałam ją, że mam i kota), a potem nie odbierała telefonu, kiedy chciałam dać jej swoje klucze. Zdesperowana, zadzwoniłam do Hongkiego i opowiedziałam mu, jaka jest sytuacja.
- Możesz podrzucić mi klucze, przekażę je Hyesung w wytwórni - zaproponował - jestem u Jaekyung, wyprawia urodziny. Możesz na moment wpaść.
I wysłał mi sms-a z adresem. Nie wahałam się, być u Jaekyung, to taka okazja! Nie miałam w planach niczego złego, tylko trochę się rozejrzeć tu i tam. Nic trudnego, wystarczyło zapytać o toaletę, by zaproszono mnie do domu. Na urodzinach były też jej przyjaciółki. Niezłe zamieszanie. Uprzejmie życzyłam Jaekyung wszystkiego dobrego i zamknęłam się w toalecie. Nie wiem, czego tam szukałam, kiedy przetrząsałam wszystkie szafki. Ale znalazłam, znalazłam to, czego nie oczekiwałam znaleźć, test ciążowy z wynikiem pozytywnym. Jaekyung urodzi dziecko Hongkiego... Ta myśl nie dawała mi spokoju. Ta myśl doprowadzała mnie do rozpaczy. Ta myśl mnie opętała. Z przerażeniem wypadłam stamtąd. Przez kolejny dzień cały czas piłam. Ale to mnie nie pocieszyło. Wieczorem, zamiast wyruszyć do Busan, wybrałam się do klubu i upiłam. Nie wiem, jak dotarłam do domu.... do domu Jaekyung. Nie miałam złych intencji, kiedy dzwoniłam do drzwi. Nie spodziewałam się, że otworzy, a mimo to otworzyła. Po chwili siedziałam w jej kuchni. Jaekyung zrobiła mi herbatę i zapytała, czy mam kłopoty. Nie wytrzymałam, poza tym nadal byłam pijana...
- Ty jesteś moim kłopotem! - zawołałam.
Jaekyung nie rozumiała, tak że jej wytłumaczyłam: kocham Hongkiego, kocham go od dawna i pewnie nigdy nie przestanę.
- Och, Seungyeon-ssi... - powtarzała zszokowana i przepełniona współczuciem.
- Czy Hongki wie, że jesteś w ciąży? - zapytałam.
- N... Nie. Nikt jeszcze o tym nie wie... skąd...?
Nie zamierzałam tłumaczyć, że przeszukiwałam jej rzeczy i znalazłam test.
- Jaekyung, zniknij stąd, zostaw mi Hongkiego, zostaw mi go, błagam - szlochałam.
Ale ona powiedziała "nie".
- Przykro mi... zrozum, on nie czuje do ciebie tego, co do mnie - wyznała, a potem powtarzała, że jeszcze spotkam kogoś odpowiedniego.
I wtedy oszalałam, wstałam, szarpnęłam Jaekyung i wykrzyczałam jej prosto w twarz:
- Nienawidzę cię!
- Seungyeon-ssi, jesteś pijana.
- No i co z tego?!
- Seungyeon-ssi, proszę, puść mnie...
A więc puściłam... widziałam, jak zachwiała się i... Nie miała szans, jej skroń trafiła akurat w kant stołu. Wszędzie była krew. Nie musiałam sprawdzać, a mimo to sprawdziłam, Jaekyung nie żyła. W jednej chwili wytrzeźwiałam, chociaż prawda nadal do mnie nie docierała. Jak to możliwe, że zabiłam kogoś? Łzy płynęły po mojej twarzy. Czemu jej nie reanimowałam? Czemu nie wezwałam pogotowia? Nie wiem, spanikowałam. Później zadzwoniłam do ex-chłopaka i opowiedziałam mu o wszystkim. Po godzinie był u Jaekyung.
- Seungyeon, jeżeli ci pomogę, dasz mi tyle pieniędzy, ile zechcę? - zapytał, a ja odpowiedziałam, że tak.
Już tylko stałam i patrzyłam, kiedy zapakował zwłoki w worek i zabrał. Nie chciał powiedzieć, co zamierza, kazał mi wracać do domu. A więc tak zrobiłam. Po trzech dniach dowiedziałam się, że jej zwłoki znaleziono w rzece. Przez cały czas odrzucałam od siebie myśl, że ja ją zabiłam. W dodatku, kiedy Hyesung oddawała mi klucze, zapytałam, czy dbała o kwiaty i kota, a ona nie powiedziała nic w stylu "Seungyeon, przecież nie masz kota", co znaczyło, że w ogóle jej u mnie nie było. Nienawidziłam jej w tamtym momencie i postanowiłam ją w to wszystko wrobić. Nie poszłoby tak prosto, gdybym nie spodobała się detektywowi, wykorzystałam go, by odciągnąć od siebie podejrzenia. Ale  naprawdę nadal kochałam Hongkiego i to mnie zgubiło. Chociaż nieustannie przypominał mi o mojej winie, nie umiałam nie być blisko niego. Nie chciałam go oszukiwać, chciałam mu powiedzieć: to ja ją zabiłam, zabij i mnie. Ale nie zrobiłam tego, o nie, ja jeszcze go pocieszałam. Czy to nie okropne? A kiedy opiekowałam się Hongkim, zrozumiałam: on nigdy nie poczuje się szczęśliwy bez Jaekyung. I tak wiele razy chciałam cofnąć czas, cofnąć wydarzenia tego okropnego wieczoru. Aż wreszcie przyszła do mnie Hyesung i pokazała paragon z baru z dnia 10.10. Już wiedziała... Ja też wiedziałam, nie chcę więcej oszukiwać innych i przede wszystkim siebie, chcę przyznać się do winy i ponieść jej konsekwencje.
- Ja zabiłam Jaekyung - wyznałam i zobaczyłam przerażenie w oczach Hyeaung.
Może dopiero wtedy prawda do mnie dotarła. W mojej głowie krążyły tylko te słowa: zabiłam Jaekyung, zabiłam Jaekyung, zabiłam Jaekyung. Jeżeli w tamtym momencie kogoś nienawidziłam, to tylko siebie. Nie chciałam z tym żyć. Nie zasługiwałam na życie. Przecież tak prosto pozbawić go kogoś, powinnam więc pozbawić go siebie. Ale nie pozwolono mi umrzeć. Czy musiałam popełnić tyle zła, by zrozumieć, że rodzice i siostra przez cały czas kochali mnie, choć nie okazywali tego wprost? Gdyby to było możliwe, zrobiłabym wszystko, by Jaekyung żyła. Ale to niemożliwe, mogę jedynie opowiedzieć o tym, jak umarła, jak niesprawiedliwie umarła, z mojej i tylko mojej winy. Nie proszę o zrozumienie. Nie proszę o wybaczenie. Nie proszę o nic.
MORDERCZYNI: GONG SEUNGYEON.

                 Ze łzami w oczach oddała tableta Geunsukowi.
- Dziękuję ci, Seungyeon - rzekł z niespodziewaną powagą, potem wstał i po prostu wyszedł z sali, a ona wiedziała, że to było pożegnanie.


OD AUTORKI:

Tak, oto i ostatni rozdział:) 

Dziękuję wszystkim, co dodawali mi wsparcia podczas pisania tego opowiadania! Dziękuję za komentarze i odwiedziny na blogu<3 

PS. Pewnie będzie tu jeszcze epilog^^

1 komentarz:

  1. Waaa czyli jednak ona i się przyznała. Wow ale się akcja działa pod koniec. :D Brak mi już słów więc idę na epilog, a jak znowu znajdę czas... może jutro? To zabiorę się za I will protect you :3 Dobrze, że tu wróciłam. :D

    OdpowiedzUsuń