28/03/2018

i will protect you (rozdział 13)

                Pierwszy raz zdarzyło się tak, że na cotygodniowym spotkaniu w kawiarni, kuratorka siedziała już jakiś czas przy stoliku, kiedy przyszedł Hyojong. I chociaż wydawała mu się dzisiejszego dnia dziwnie poważna, zażartował:
- Noona, chyba bardzo ci się spieszyło, żeby mnie zobaczyć.
Na jej twarzy zawitał uśmiech, lecz inny niż zwykle, jak gdyby wstydliwy. Niemożliwe, pomyślał Hyojong, odsuwając od siebie to podejrzenie. Niby czemu Yoonmi miałaby czuć się zawstydzona?Nie odpowiedziała, zamiast tego zaproponowała mu, by zjedli po deserze. Nie odmówił.
- I co nowego u ciebie? - zapytała.
Nadal pozostawała skrępowana, jakby chciała coś powiedzieć i jednocześnie bała się, że to może mu się nie spodobać. Ale co... czy to dotyczyło jej wizyty z zeszłego tygodnia? A skoro tak czemu i w zachowaniu swojej matki nie wyczuwał niczego podejrzanego? O cokolwiek chodziło, chciał to wyciągnąć z Yoonmi, pocieszając ją, jeżeli by tego potrzebowała. W takich chwilach przypominała mu Chaewon...
- Nic - stwierdził, kiedy dotarło do niego, że nie dał jej jeszcze odpowiedzi - a u ciebie?
Rozmowę przerwała im kelnerka. Yoonmi zamówiła dwa desery i espresso. A potem, jak już zostali sami, przyznała:
- Hyojong, muszę ci o czymś opowiedzieć.
- Tak? A... o czym?
Cisza. Yoonmi kilka razy odetchnęła głośno. I wreszcie z wielkim poczuciem winy wyznała:
- Ja... spotkałam się z twoim przyjacielem Hongseokiem.
Nie spodziewała się, że ta wiadomość ucieszy Hyojonga i, że przyjmie to ze spokojem. Pewnie nie bez powodu nie wspomniał jej nigdy o tym, że nie sam brał udział w napadzie. Nie uszanowała tego, czuła się tak, jakby go szpiegowała. Mimo wszystko nie spodziewała się, że on po prostu... wyjdzie. Bez chwili wahania położyła na stoliku pieniądze i pognała za swoim podopiecznym. Nie zamierzał się zatrzymywać, szedł szybkim krokiem. Nie patrzył za siebie. Nie reagował na nawoływania kuratorki. Aż wreszcie dogoniła go i złapała za rękę.
- Puść mnie! - zawołał, wzburzony i wyrwał się jej.
Nie pozwoliła mu odjeść.
- Hyojong, proszę, porozmawiajmy!
- Nie mamy o czym!
- Ależ mamy! - powtarzała i nie przejmowała się zupełnie tłumem gapiów, którzy pewnie wzięli ich za kochanków - jeżeli nie masz mi nic do powiedzenia, to chociaż mnie wysłuchaj.
- Nie. Nie chcę słyszeć o Hongseoku. Rozumiesz?
Hyojong wydawał się rozczarowany i zraniony.
- Proszę... chcę ci wszystko wytłumaczyć.
- Co?
- To, czemu się spotkaliśmy i o czym rozmawialiśmy.
- Nie - rzucił oschle - nie chcę niczego wiedzieć. To nie czas i miejsce.
- Kim Hyojong...
- ...
- A może pojedziemy i porozmawiamy u mnie? - zaproponowała, przekonana, że jak bardzo by się nie starała, wszystko na nic.
I wtedy znowu zupełnie ją zaskoczył, zgadzając się i wsiadając do jej samochodu. Po drodze milczeli skupieni na własnych myślach, wręcz ostentacyjnie ignorowali siebie wzajemnie. Yoonmi nie wiedziała, co chce powiedzieć, kiedy dojadą do domu i czy to cokolwiek da. Hyojong natomiast zastanawiał się, czemu zgodził się wsiąść do samochodu kuratorki, skoro przedtem tak go zdenerwowała. A może chciał dowiedzieć się, jak wiele opowiedział jej Hongseok? Wreszcie zatrzymali się na podjeździe niewielkiego, parterowego domu. W ogrodzie kwitły kwiaty i kilka ozdobnych krzewów, zadbanych, starannie przyciętych. Nadal w milczeniu Yoonmi poprowadziła podopiecznego do drzwi, wpisała kod i zaraz weszli do środka. Hyojong z zainteresowaniem przyglądał się wnętrzom, chociaż skromnym, to stylowym. Kiedy przechodzili obok kuchni, wyobrażał sobie, jak przy tym stoliku kuratorka jada z mężem posiłki. Kiedy usiedli na kanapie w pokoju dziennym, wyobrażał ich sobie, jak odpoczywają tu popołudniami. Kiedy utkwił wzrok w przymkniętych drzwiach sypialni, wyobrażał sobie, jak kochają się bez opamiętania. Szybko odrzucił od siebie te myśli. Czy Yoonmi zauważyła, że zawstydził się niespodziewanie?
- Co do picia? - zapytała.
- Nie rób sobie kłopotu, opowiedz mi o swojej rozmowie z Hongseokiem.
- On... czuł się winny i bardzo żałował.
- Tak?
- Hyojong, czemu nikomu nie powiedziałeś, że pomagał ci w tamtym napadzie?
A więc przyznał się... Czy naprawdę dręczyło go sumienie i postanowił tym sposobem zadośćuczynić temu, co wcześniej zrobił, a w zasadzie: czego nie zrobił? Hyojong poczuł przypływ gorąca.
- Nie uważasz, że sam powinien o tym powiedzieć, przede wszystkim policji?
- Och, Hyojong, jego zeznania by ci pomogły, a ty, mimo, że uciekł i zrzucił wszystko na ciebie, chroniłeś go kosztem swojego dobra?
- Nieważne.
- Nieważne?! - Yoonmi lekko podniosła głos - czy nie chcąc mi o tym opowiedzieć, chronisz kogoś jeszcze? Owszem, to bardzo szlachetne. Ale musisz troszczyć się też o siebie.
- Czemu przejmujesz się moim dobrem?! - zawołał Hyojong i wstał z kanapy - nie jesteś moją matką, jesteś moją kuratorką, a może przelewasz na mnie uczucia jakimi już nie obdarzysz swojej córki?!
Kiedy wykrzyczał jej to prosto w twarz, zrozumiał, że nie powinien, lecz niestety było za późno, zranił Yoonmi.
- Wyjdź - powiedziała lodowato - słyszysz? Wyjdź. Wyjdź natychmiast.
Nie chciała pokazać mu, jak ją dotknęły te zarzuty. Nie chciała pokazać, jak ją zabolało wspomnienie straty Yoony. Nie zasługiwał na to, by widzieć jej cierpienie.
- Noona...
- Wynoś się! - zawyła, a Hyojong niespodziewanie objął ją ramionami.
Czy oboje wiedzieli, że do tego dojdzie, gdy wsiadali do samochodu? Czy to tylko sposób rozładowania emocji? Czy może od dawna dręczyło ich owo pragnienie? W tym samym momencie zbliżyli usta i pocałowali się desperacko. Yoonmi złapała go za rękę i poprowadziła do sypialni. Nie było w tym niczego niezręcznego. Nie. Wszystko toczyło się zupełnie naturalnie. Hyojong nie zastanawiał się nad konsekwencjami, po prostu przejmie jej cierpienie, w zamian obdarzając ją swoim. Niczym oszołomieni zrywali z siebie wzajemnie ubrania, a potem padli na łóżko. Hyojong całował usta swojej kuratorki, jej szyję i piersi. Czy też tak uroczo pojękiwała, gdy kochała się z mężem? Nie powstrzymywała go, poddała mu się zupełnie, gotowa na wszystko, na rozkosz i na ból. A to i to pojawiło się zaraz potem, gdy Hyojong wbił się zdecydowanie w jej wnętrze. Yoonmi zaciskała dłonie na ramionach podopiecznego, wbijając się w nie paznokciami i pozostawiając zadrapania. Ciasno oplatała go udami, łakoma na jeszcze więcej rozkoszy i jeszcze więcej bólu. Przez cały czas wyginała się, wiła się i jęczała. Yoonmi zachowywała się tak jakby nie kochała się od dawna. Nie potrafiła nasycić się Hyojongiem, pragnęła go znowu i znowu. Kiedy osiągnął spełnienie, przez moment patrzyli sobie w oczy. Nadal była w nich wzajemna wściekłość. Hyojong dyszał głośno, czując narastające w nim na nowo podniecenie na widok gołego ciała kuratorki, i przewracając ją na brzuch. Już po chwili ponownie w nią wszedł i poruszał się w dzikim tempie, a ona pojękiwała w poduszkę. Szybko doprowadził ją do orgazmu, sam zaraz znowu go osiągnął. I wtedy zapanowała całkowita cisza. Hyojong przypadkowo utkwił wzrok w zdjęciu dziewczynki na toaletce. Możliwe, by obserwowała z innego świata, co wyprawiał z jej mamą? Zawstydzony tym, wstał pospiesznie, wciągnął na siebie ubrania i po prostu wyszedł z domu swojej kuratorki. Uciekł. Uciekł. Okazał się takim samym tchórzem, co Hongseok. Yoonmi natomiast leżała jeszcze przez pewien czas, wtulając twarz w poduszkę i uspokajając oddech. Nie dowierzała, że to wydarzyło się naprawdę. Nie żałowała, bo było jej tak dobrze i z tego powodu nienawidziła siebie. Nie tylko zdradziła Junho, naruszyła też zasady etyki zawodu kuratora. Nie żałowała mimo wszystko... Aż wreszcie podniosła się z pozycji, w której kochali się po raz ostatni, usiadła na poduszkach i ukryła twarz w dłoniach. A ona, czy znaczyła cokolwiek dla Hyojonga? Nie wiedziała jak od tego momentu potoczy się ich znajomość. Junho nie pomylił się, kiedy radził jej, żeby nie wracała do pracy. Jeżeli nie wtedy, powinna wycofać się w tym momencie. Och, gdyby przewidziała to na pierwszym spotkaniu z Hyojongiem! A może przewidziała... i mimo to z uporem w tym tkwiła? Podczas gdy te wszystkie myśli nie dawały jej spokoju, rozległ się dzwonek do drzwi. O Boże, kto to..., wystraszyła się Yoonmi i postanowiła, że nie otworzy. Ale ten ktoś nie poddawał się tak po prostu, naciskał dzwonek natarczywie i intensywnie. Yoonmi wreszcie narzuciła na siebie szlafrok i potruchtała do drzwi, po cichy, by nieoczekiwany gość, kimkolwiek był, tylko jej nie usłyszał. Z bijącym szybko sercem spojrzała przez wizjer i zastała za drzwiami Hyojonga. Nie wiedziała, czemu ostatecznie mu otworzyła. Może przez to, że wyglądał, jakby ledwie powstrzymywał płacz i drżał na całym ciele?
- P... przeprszam - zaskomlał pełen poczucia winy i skruchy, a ona wpadła mu w ramiona i sama się rozpłakała.

***

                Już po chwili znowu siedzieli na kanapie w pokoju dziennym, przytuleni i oszołomieni tym wszystkim, co się wydarzyło.
- Jeżeli ktoś się dowie... - zaczęła Yoonmi niepewnie.
- Shhh, nikt się nie dowie - zapewniał Hyojong, po czym dodał, po raz pierwszy nazywając ją po imieniu - Yoonmi, potrzebuję cię.
Kiedy to wyznawał, był pełen smutku, jak gdyby oczekiwał, że jej bliskość go pocieszy. Ale i ona oczekiwała pocieszenia. Może połączyła ich rozpacz. Chociaż oboje stracili kogoś, kogo kochali, mieli siebie, a to pomagało w wypełnieniu w sercu pustki. Nieważne, że tyle ich dzieliło, skoro dotarło do nich wreszcie, że byli bratnimi duszami.
- Nigdy nie przespałam się ze swoim podopiecznym, z nikim poza moim mężem - powiedziała i pogłaskała go po głowie, gdy położył się oparty o jej piersi.
Nie chciała, by uważał ją za kobietę wskakującą do łóżka komu się da.
- O, to tak jak ja. Nigdy nie przespałem się ze swoją kuratorką.
- Nigdy przedtem nie wyznaczono ci kuratorki.
- Otóż to.
Czyżby starał się żartować, by rozładować atmosferę?
- Hyojong - wyszeptała - jesteś taki młody, a tyle wycierpiałeś, czuję że masz złamane serce.
- I ty też.
- Nie wiem, czy kiedykolwiek uda się je jeszcze poskładać.
- I tak pozostałyby blizny - przyznał, a potem niespodziewanie złapał Yoonmi za rękę i zapytał - jak miała na imię?
- Yoona.
- Pięknie. Yoonmi, Yoona... Podobnie to brzmi.
Później zamilkli. Bo czy coś jeszcze zostało do powiedzenia? Już wystarczająco wiele przekazali sobie, kochając się i pozostając przez cały czas w uścisku.
- I co my zrobimy? - zapytała wreszcie Yoonmi, przerywając milczenie.
- Hmm, no nie wiem, może ze względu na naszą zażyłość napisałabyś o mnie pozytywny raport, przestałabyś być moją kuratorką i...
- Hyojong!
- A co zamierzasz?
- Ja wiem, że to nie ma szans, mimo wszystko chcę zaryzykować...
Yoonmi bała się konsekwencji, lecz nie wyobrażała sobie udawania na kolejnych spotkaniach, że nic a nic nie czuje, to byłoby oszustwo. Nie umiała przeczyć temu, co się stało, zaprzeczanie i tak nie cofnie czasu. A skoro potrafili kochać się bez opamiętania, dobrze, gdyby potrafili też być wobec siebie szczerzy. Hyojong nadal trzymał rękę kuratorki w swojej.
- Nie martwmy się na zapas, co będzie to będzie - rzekł pocieszająco i otarł z jej twarzy ślady łez.
Yoonmi pozwoliła mu na ten gest, poruszona ciepłem, jakim ją otaczał, czego jeszcze kilka tygodni temu zupełnie od niego nie oczekiwała.
- Kiedy wyszedłeś, myślałam, że to koniec.
- Ja też, więc wróciłem.
- Hyojong, chciałabym, byś tu został, obawiam się tylko, byś nie spotkał się z moim mężem...
- OK.
Nie dodał nic więcej, zrozumiał, to była aluzja, że powinien iść.
Na pożegnanie pocałował Yoonmi w usta, niewinnie i delikatnie. A potem pozwolił jej odprowadzić się do drzwi.
- Czy opowiesz mi kiedyś o Chaewon? - zapytała i popatrzyła mu prosto w oczy, znikła z nich wtedy cała dawna obojętność, lecz nie smutek.
- Niestety, przykro mi. Nie mogę ci tego opowiedzieć - przyznał, po czym wreszcie wyszedł.


OD AUTORKI:

Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to, co tu się zadziało...:)

21/03/2018

i will protect you (rozdział 12)

*RETROSPEKCJA*

                Kiedy wreszcie odsunęli się od siebie, oddychali głośno, a z ich ust z powodu zimna wydobywała się para. Czy to wydarzyło się naprawdę? Czy pocałowali się tu, na tarasie, wpatrując się w nocne niebo i rozmawiając o gwiazdach?
- Chaewon, zmarzłaś?
- Yhm.
W milczeniu poszli z powrotem do domu, zdjęli kurtki i buty, a po chwili siedzieli obok siebie na kanapie. Teraz, albo nigdy, zastanawiał się Hyojong. Teraz. Potem może być mu zbyt niezręcznie to zrobić. I bez wahania otoczył Chaewon swoimi ramionami. Nie protestowała, wręcz przeciwnie. Niepewnie, z lekkim onieśmieleniem, wtuliła się w niego mocno, tak, że słyszała, jak szybko biło mu serce. Zasłuchana w tę melodię duszy zastanawiała się, czy też nie powinna pokazać mu skrawka swojej. O jednym była przekonana, to odpowiedni moment, nigdy i nigdzie nie czuła się bezpieczniej niż otoczona tymi ramionami, wypełniającymi ją prawdziwym spokojem i ciepłem, w panującym w pokoju półmroku.
- Oppa... - zaczęła - chcesz, żebym opowiedziała ci o sobie?
- Tak.
- A więc, jak już wiesz, ja i Chaehyun, mój brat bliźniak, wychowaliśmy się w sierocińcu, nigdy nie poznaliśmy naszych rodziców, podobno zostaliśmy tam podrzuceni zaraz po urodzeniu.
- Och - tylko tyle z siebie wydobył, lecz w tym westchnieniu było tak wiele niewypowiedzianego smutku.
A Chaewon kontynuowała:
- Nie tęsknię za rodzicami. Nie wiem o nich nic. Nie wiem, kim byli. A jeżeli za czymś tęsknię, to tylko za uczuciami, jakimi nigdy mnie nie darzyli, tak bardzo mi tego brakowało - zamilkła na moment - kiedy jeszcze oboje byliśmy mali, nieustannie tuliliśmy się do siebie. A potem dorośliśmy. I wtedy wszystko się zmieniło, ja nadal potrzebowałam miłości, a brat, pieniędzy.
- I wtedy stał się "nie do zniesienia"?
- Chaehyun popadł w obsesję. Nie tylko wydawał to, co sam zarobił, lecz i to, co ja zarobiłam. Czasami nie starczało na jedzenie, bo kupił akurat nowy telefon, nowy telewizor, albo konsolę. Aż wreszcie założyłam osobne konto w banku, by nie ruszał moich zarobków. Okropnie awanturował się wtedy, a jak już dotarło do niego, że to nic nie da, zapożyczył się u podejrzanych ludzi.
Hyojong wyczuł niespodziewane drżenie w jej głosie.
- I co było potem? - zapytał - czy ci ludzie okazali się niebezpieczni?
- Tak.
- Och... - kolejne pełne smutku westchnienie.
- Oppa, jeżeli nie chcesz, nie muszę o tym opowiadać.
Ale chciał, chciał wiedzieć o Chaewon wszystko, nieważne jak byłoby to bolesne, chciał dzielić jej ból. Delikatnie pogłaskał ją po głowie, a ona wtulała się w niego mocniej i mocniej, jakby stanowił jedyne bezpieczne schronienie. Ich wzajemna bliskość nie miała w sobie nic zmysłowego, w przeciwieństwie do poprzednich pocałunków, wynikała z braku obecności i czułości rodziców, nie z erotycznych potrzeb, o nich chwilowo nie pamiętali.
- Nie, opowiedz mi - poprosił.
- Tak, ci ludzie okazali się niebezpieczni. Nie tylko ścigali Chaehyuna, by oddał im pieniądze i odsetki, kilka razy go pobili.
- A on pewnie nie miał z czego oddać.
- Niestety. Nie wystarczyło też to, co sama zaoszczędziłam. I wtedy Chaehyun wpadł na pewien pomysł. Skoro nie pieniędzmi, chciał, bym spłaciła ich... - urwała, a po jej policzkach popłynęły łzy i zmoczyły mu koszulkę.
Nie zapytał, czego konkretnie chciał Chaehyun, znał odpowiedź, "chciał, bym się prostytuowała".
- Och, Chaewon, czy on zmusił cię do czegokolwiek?
- Nie, to wtedy postanowiłam uciec i nigdy nie wracać do domu, tak bardzo się bałam i byłam tak bardzo zawiedziona - szlochała.
Nie uspokajał jej. Nie powstrzymywał. Nie przeszkadzał w wylaniu wszystkich łez, które cisnęły się Chaewon do oczu. Chociaż sam czuł się zdruzgotany tym, co usłyszał, nie okazał tego, zamierzał być silny, by i ona taka była. Może jeszcze nie dziś. Ale pewnego dnia, kiedyś... by nie zapomniała, lecz zaakceptowała przeszłość i odzyskała nadzieję na przyszłość. Nie przestawał tulić jej, jakby była dzieckiem, które potrzebowało pocieszenia. A przy tym miał wrażenie, że jeżeli tylko rozluźni ramiona, ona rozsypie się cała na kawałki. Nie był to kolejny atak histerii, Chaewon płakała spokojnie, niemalże bezgłośnie. Aż wreszcie zabrakło jej łez i zrobiło się zupełnie cicho.
- Już dobrze. Już dobrze. Jestem tu i będę cię chronił - powtarzał z powagą Hyojong.
- Dziękuję.
- Na pewno było ci ciężko o tym opowiadać.
- Nie było mi ciężko, bo mnie obejmowałeś.
Nie kłamała i tak naprawdę czuła się o wiele lepiej, kiedy wyrzuciła z siebie to wszystko. Poza tym, wiedziała, że może otworzyć się i zaufać Hyojongowi. A kiedy wreszcie podniosła na niego zapłakane oczy, przytrzymując ją jeszcze na moment przy sobie, dodał:
- Lee Chaewon, możesz przytulać się do mnie, kiedy tylko chcesz, ile tylko chcesz i, jak mocno tylko chcesz.
A potem ujmując w dłonie jej policzki i ocierając z nich kilka ostatnich łez, pocałował ją w czoło.

***

                W pewne sobotnie popołudnie Hyojong zaproponował, że kiedy tylko poprawi się pogoda, oprowadzi Chaewon po Seulu. Miejsc do zwiedzania na pewno tu nie brakowało, a ona nie widziała wiele, zajęta cały czas innymi sprawami. Ten pomysł bardzo jej się spodobał. Nie tylko z powodu wspaniałych zabytków, pałaców i parków, które zobaczy, lecz i z powodu towarzystwa. Z Hyojongiem nigdy się nie nudziła. Jak to by było, iść obok niego, ramię w ramię, zwiedzając i rozmawiając o tych wszystkich atrakcjach turystycznych?, zastanawiała się i niecierpliwiła. Na dworze lał deszcz, a oni siedzieli przy mapach, planowali wspólne wycieczki i wyznaczali ich trasy. Jeszcze tu! Jeszcze tam!, propozycji nie było końca.
- Oppa, tylko, czy wystarczy nam na to wszystko czasu? - zapytała Chaewon z nagłą powagą.
Hyojong nie potrafił powstrzymać rozbawienia, jak zwykle, gdy jej twarz wyrażała więcej niż słowa. Nie zdziwiła go mimo to swoimi obawami, on studiował, ona pracowała, więc pozostawały im do dyspozycji jedynie weekendy. Albo wieczory... Co by powiedziała na nocne zwiedzanie miasta?
- No pewnie! - zawołał - po prostu mi zaufaj.
- Yhm, ufam, ufam.
- Naprawdę?
- Tak.
- To zamknij oczy i otwórz buzię.
Co zamierza?, zastanawiała się, pocałować mnie, dać do zjedzenia coś słodkiego? A kiedy tylko go posłuchała, poszedł po spryskiwacz do kwiatów i napsikał jej prosto w twarz.
- Oppa! Nie żyjesz już! Słyszysz? Nie żyjesz! - powiedziała, a potem sięgnęła po poduszkę i napadła na niego. Hyojong nie pozostawał bezbronny. Nie zamierzał też traktować Chaewon ulgowo tylko z tego powodu, że była słabsza. I tak po chwili rozpętała się prawdziwa bitwa na poduszki przy akompaniamencie pisków, wrzasków i błagania o litość. Aż niespodziewanie rozległ się dzwonek do drzwi i w tym momencie oboje zamilkli.
- Nie martw się, pewnie to tylko Hongseok - stwierdził Hyojong, po czym popatrzył przez wizjer i dodał szeptem - t... to Hyojin, mój starszy brat.
- Co robimy?
- Chyba i tak nas słyszał, wpuszczę go.
- Ale jak my mu wytłumaczymy... - nie dokończyła.
Hyojong otworzył drzwi, wpuszczając do domu brata z, bardzo do niego podobnym, kilkuletnim chłopcem.
- Hej! Nayoon pojechała na zakupy z koleżankami i zostawiła mnie z młodym, może go trochę poniańczysz? - zapytał, a potem spostrzegł Chaewon - ups... chyba wam przeszkodziłem.
- Nie, my tylko biliśmy się poduszkami - tłumaczył Hyojong, po czym dokonał pospiesznej prezentacji - to Chaewon, a to mój brat Hyojin i mój siostrzeniec Taeyang.
- I nic mi nie powiedziałeś, że masz dziewczynę?
- Bo...- zaczęła, a Hyojong wszedł jej w słowo:
- Bo jest nią od niedawna.
Chaewon zastanawiała się, czy naprawdę tak uważał, czy po prostu nie chciał opowiadać bratu, że i, przede wszystkim, czemu tu zamieszkała. Lekko zawstydzona, postanowiła przywitać się z chłopcem i wycofać tym sposobem z rozmowy.
- A więc jesteś Taeyang, jak ten z Big Bang? - zapytała go, kucając obok i rozpinając mu kurteczkę.
- Moja żona jest jego fanką - dodał Hyojin - uparła się i tak nazwała młodego.
- A ja też chcę być piosenkarzem! - zawołał z podekscytowaniem chłopiec.
- To może zaśpiewasz mi piosenkę? - zaproponowała Chaewon.
Taeyang zawstydził się i wymamrotał:
- Nie.
- To może ja zaśpiewam?
- Yhyyy!
Chaewon wybrała piosenkę Big Bang "Tonight" i zaraz zdobyła serce chłopca. Już po chwili nie był zainteresowany nikim innym. Hyojong i Hyojin skorzystali z okazji, by spokojnie porozmawiać.
- No to opowiadaj, jak ją zapoznałeś? - wypytywał starszy brat.
- Yhm... w sklepie całodobowym.
- Naprawdę?
- Naprawdę.
Hyojong nastawił wodę na herbatę. Przez ten czas Hyojin zdążył rozejrzeć się trochę i spostrzegł znajdujące się wszędzie rzeczy dziewczyny. A kiedy usiedli z parującymi kubkami, zapytał i o to.
- No... tak, wprowadziła się do mnie - przyznał Hyojong, bo nie wiadomo jakby usilnie nie zaprzeczał, brat by mu nie uwierzył.
- Nie powiedziałeś o tym rodzicom?
- Nie.
- OK, też im nic nie powiem.
- Dzięki, hyung.
Przez moment milczeli.
- Ale o tym, że masz dziewczynę chyba możesz im powiedzieć.
- Nie wiem, czy ich to interesuje. Nie wiem, czy cokolwiek ich interesuje... Rzadko się odzywają.
- Eh, zrozum, są zapracowani. Chociaż sam stęskniłem się za nimi. Taeyang też wiecznie pyta o dziadków.
Jak na zawołanie chłopiec akurat pojawił się obok, a zaraz za nim Chaewon, zdyszana i zarumieniona z wysiłku.
- Muszę się napić, bo po prostu padam - powiedziała, a Hyojong podał jej herbatę.
- Hahaha, przy nim nie odpoczniesz, a chyba cię polubił - stwierdził Hyojin.
- Ja też chcę piciu! - upomniał się Taeyang i dobrał się do kubka dziewczyny, po czym wypluł herbatę na siebie - fuuu, nie lubię zielonej!
- Tak, wiem, zrobiłem ci owocową - tłumaczył Hyojong, wycierając chłopca i podając mu odpowiedni kubek.
- Ktoś chyba zapomniał pewne słowo... - strofował go ojciec.
- Dzię-ku-ję! - popisywał się Taeyang, sylabizując i popijając spory łyk - pysssna herbatka, wujku.
Hyojong pogłaskał go po głowie. Chaewon za to zabrała się za przygotowywanie dla wszystkich kolacji. Przez resztę wieczoru jedli, rozmawiali i żartowali. A kiedy chłopiec zrobił się senny, Hyojin postanowił wracać do domu. Jak tylko wyszli, Chaewon rzuciła się na kanapę z westchnieniem ulgi, lecz i zadowolenia. Hyojong położył się po przeciwnej stronie.
- Taeyang naprawdę cię polubił - przyznał.
- W sierocińcu było dużo dzieci, przez to mam z nimi chyba dobry kontakt.
- Yhm. No i hyung też cię polubił.
- Ufff. A tak się bałam, kiedy zadzwonił do drzwi.
- Nie było źle, prawda?
- Nie. Nie było źle.
- I mi ulżyło, że hyung wreszcie o nas wie.
- Oppa...
- Tak?
- Bo... cały czas coś mnie zastanawia... czemu mu powiedziałeś, że jesteśmy parą, to znaczy, czemu nie zaprzeczałeś?
- A nie jesteśmy? - zapytał Hyojong z uśmiechem, z bardzo znaczącym uśmiechem...
- Oppa...! - Chaewon w odpowiedzi znowu sięgnęła po poduszkę i rzuciła w niego.
Tym sposobem chciała ukryć ogarniające ją zawstydzenie. Nie kłamał, on tego chce, naprawdę tego chce! Serce biło jej w nienaturalnie przyspieszonym tempie, a od środka przepełniała taka radość, jaką czuła po raz pierwszy w życiu.
- Ach, racja, przecież my nie rozstrzygnęliśmy bitwy! - przypomniał sobie w tym momencie Hyojong.
Już po chwili znowu bili się poduszkami, piszczeli, a dookoła latało pierze.


OD AUTORKI:

I jak? Cieszycie się z tego, co tu się wyprawia?:)

14/03/2018

i will protect you (rozdział 11)

                Yoonmi nie słuchała, kiedy mąż opowiadał przy śniadaniu o kolejnym przełomowym projekcie w firmie. I jak zwykle niewiele jadła, jedynie mieszała herbatę, nie wiadomo po co, skoro i tak jej nie osłodziła. Słowa ginęły gdzieś w przestrzeni, nie wywoływały żadnych reakcji. Zupełnie jak gdyby Yoonmi i Junho oddzieleni byli od siebie szklaną szybą, wyciszającą wszelkie dźwięki.
- Yobo, ty mnie nie słuchasz.
- Co?
- Naprawdę mnie nie słuchasz.
- Och, wybacz, na moment się wyłączyłam.
- Ależ nie, jesteś taka od kiedy tylko wstałaś, co więcej, byłaś też taka wczoraj i tydzień temu i... nieważne, po prostu powiedz mi co cię dręczy, dobrze?
W głosie Junho brzmiała prawdziwa troska. Chociaż od śmierci Yoony nie zbliżali się fizycznie, troszczyli się o siebie i o to, by pozostała pomiędzy nimi jakaś emocjonalna czułość, bliskość i zrozumienie. A może tylko on troszczył się o to?
- Nie dzieje się nic złego - uspokoiła go Yoonmi - zamyśliłam się po prostu.
- O swoim podopiecznym?
- Nie.
- Nie?
- Nie... O jego koledze, spotykam się z nim dziś i mam nadzieję, że dowiem się więcej o Hyojongu.
- Ach, tak - Junho nabrał pałeczkami kilka kiełków soi i włożył sobie do ust, po czym zapytał - a nie wiesz już wystarczająco?
- Jako kurator powinnam nie tylko wiedzieć wiele o samym podopiecznym, lecz i o jego najbliższym otoczeniu, rodzinie, przyjaciołach. Nie rozumiem, co cię tak dziwi. Ja tylko skupiam się na swojej pracy, czy to nie lepsze niż bezczynne siedzenie w domu?
- Już ci powiedziałem, spotkania z tymi wszystkimi nieprzystosowanymi społecznie, zbuntowanymi, młodymi osobami są niebezpieczne, a ja... tak bardzo boli mnie strata Yoony, nie przeżyłbym, gdybym stracił i ciebie.
Po tym wyznaniu Junho zamilkł, odsuwając się lekko od stołu, na znak, że nie zje już nic. Yoonmi natomiast starała się ukryć emocje, wypełniające ją w tym momencie. Niespodziewanie dotarło do nich obojgu, że po raz pierwszy wspomnieli wprost tę tragedię. Ale zamiast zapewnienia go, że nie ma powodu do niepokoju, że nic a nic złego jej nie zagraża, poprosiła:
- No to co? Może opowiesz mi jeszcze raz o tym projekcie, a ja obiecuję, że będę słuchała. Hm?
Yoonmi uśmiechnęła się słodko. Czasami to działało. Czasami niestety nie.
- Może później, spieszę się, a ty i tak nie interesujesz się moimi sprawami - rzucił obojętnie Junho, zostawiając ją samą przy stole.
- Nieprawda! - zawołała Yoonmi z rozżaleniem - to nie tak, że nie interesuję się twoimi sprawami, ja tylko...
Junho wrócił do kuchni i posłał żonie pełne żalu spojrzenie.
- Kang Yoonmi, myślisz o tym podopiecznym więcej niż o mnie - rzucił w jej kierunku oskarżeniem, a potem wyszedł z domu, zatrzaskując drzwi i ruszając z piskiem opon z podjazdu.

***

                Hongseok był szczerze zaskoczony, kiedy pewnego popołudnia zadzwoniła do niego kuratorka Hyojonga, przedstawiła się, powiedziała, że ten numer podała jej pani Kim i zapytała o możliwość spotkania. Bez wahania zgodził się i zaproponował lokal, gdzie zazwyczaj umawiał się z przyjacielem. Niewiele z tego wszystkiego zrozumiał. Nie widział Hyojonga od dawna. Nie miał z nim kontaktu od dnia pobicia Lee Chaehyuna. Mimo to, po tym telefonie wywnioskował kilka faktów. Hyojongowi nie wyznaczono wyroku, a nadzór kuratora. Hongseok podejrzewał, że Kang Yoonmi chce go zapytać o przyjaciela. Nie przyznał się, że zgadza się spotkać z nią, z nadzieją, że może sam dowie się czegoś. Przez ostatni czas stęsknił się za Hyojongiem, za ich rozmowami, wygłupami, czy po prostu spacerami po mieście. Naprawdę mu tego brakowało. A skoro nie może się z nim spotkać, spotka się chociaż z tą kuratorką. Nie był pewien, czy ją rozpozna i jak przebiegnie ich rozmowa, więc docierając na miejsce i siadając przy stoliku w rogu pubu, czuł lekkie zdenerwowanie. A może to zły pomysł? Mimo dobrych intencji, może nie powinien działać bez skontaktowania się przedtem z przyjacielem? Ale przecież wiele razy starał się wytłumaczyć mu wszystko, a Hyojong po prostu nie chciał słuchać. Kiedy o tym rozmyślał, obok rozległ się sympatyczny głos:
- Yang Hongseok?
Natychmiast wstał i ukłonił się. Kang Yoonmi przedstawiła się, podała mu rękę i powiedziała, że jest jej miło. Przy tym taksowała go wzrokiem, a jeżeli jeszcze nie wiedziała, że należał do rodziny bogaczy, zapewne w tym momencie się tego domyśliła. Nie żeby mu na tym zależało, wręcz przeciwnie, lecz ludzie po prostu to wyczuwali. Mimo wszystko kuratorka zaproponowała, że za niego zapłaci. Już po chwili popijał colę, a ona espresso.
- Proszę pani, jak mnie pani rozpoznała? - zapytał o to, co nie dawało mu spokoju.
Yoonmi uśmiechnęła się, odpowiadając:
- Hyojong też lubi stoliki w rogu.
- Ach tak. Chociaż wiele nas dzieli, jesteśmy do siebie bardzo podobni. A może to przez to, że tyle czasu się znamy.
- Słyszałam, że wspólnie dorastaliście, chodziliście do szkoły, odwiedzaliście się wzajemnie.
- Tak - potwierdził Hongseok - opowiem pani, jak się poznaliśmy.
- OK.
- Nie byłem lubianym dzieckiem, pewnie inni uważali mnie za nudnego, bogaty syn bogatych rodziców. Albo po prostu zazdrościli mi drogich ciuchów, przyborów szkolnych i zagranicznych wakacji. Nie wiem. Hyojong też nie był lubiany, tylko z zupełnie innych powodów, był cichy i spokojny. Nikt nie zwracał na nas uwagi i tak wyszło, że się zakolegowaliśmy.
- Często się sobie zwierzaliście?
- Tak.
- Czyli pewnie wiesz sporo o Lee Chaewon i pobiciu jej brata.
- Tak.
- Nie zrozum mnie źle. Nie zamierzam bawić się detektywa i prowadzić dochodzenia, chciałabym jedynie wiedzieć, czemu Hyojong to zrobił, bo wierzę, że nie bez powodu, a ty?
 - Ja? - powtórzył Hongseok, po czym zamilkł kilka chwil - nie. Ja też w to nie wierzę. Ja po prostu wiem, tak, Hyojong nie zrobił tego bez powodu.
Yoonmi poczuła przypływ emocji, serce przyspieszyło jej niespodziewanie, pulsowało w piersi i wprawiało krew we wrzenie. W tym momencie uzmysłowiła sobie, że nie chodziło tylko o pomoc, nie wiedziała, czemu, lecz nie potrafiła przeczyć, że wszystko, co dotyczyło podopiecznego, od niedawna bardzo, za bardzo ją fascynowało. W głowie natomiast nadal słyszała echo porannych zarzutów Junho...
- Więc... co było powodem? - zapytała.
- O to powinna pani zapytać Hyojonga.
- Już pytałam. Nie chce mi powiedzieć. Nie chce mi zaufać - przyznała Yoonmi z westchnieniem.
- Tu nie chodzi o zaufanie, a o jej prywatność.
- Lee Cheawon?
- Tak.
- Czy wiesz, gdzie ona mogłaby być?
- Nie wiem. Nie widziałem jej potem... więc stwierdziłem, że pewnie wyjechała.
- A Hyojong nie wspominał nic o tym?
- Nie, od tego wydarzenia nie mamy kontaktu. Tak naprawdę przyszedłem tu tylko po to, żeby pani powiedziała mi, co u niego. Hyojong mnie unika, nie odbiera telefonu i nie odpowiada na wiadomości.
- Dlaczego?
W oczach kuratorki Hongseok dostrzegł zdziwienie. Nie zamierzał kłamać. Nie zamierzał milczeć. Nie, wreszcie zrobi to, co powinien zaraz po tamtych wydarzeniach. Bez względu na wszystkie możliwe konsekwencje.
- Dlatego, że pomogłem mu w pobiciu jej brata. A potem... kiedy wystraszył się, że zbytnio nas poniosło i zadzwonił po pogotowie... uciekłem... Więc niech mnie pani wyzywa od najgorszych z najgorszych, niech mnie pani oskarża i może mnie pani za to ukarać. Ale niech się pani nie dziwi, że Hyojong nie chce mnie znać - rzekł Hongseok, po czym wstał i wybiegł z pubu, po prostu uciekł, zupełnie, jak wtedy...

***

                Trzy dni spędzone przez gości z Seulu w domu letniskowym spowodowały lekkie zamieszanie. Ale kiedy tylko Minah, Shinwon, Changgu i Yanan zniknęli, wszystko powoli powracało do normy. Nikt nie organizował ognisk. Nikt nie prowokował nocnych awantur na korytarzach. Nikt nie pojawiał się w kuchni z poskładanymi talerzami. Może zrobiło się trochę nudno, mimo to - spokojnie.
Pewnego kwietniowego dnia, kiedy słoneczne promienie świeciły wyjątkowo ostro, Chaewon usiadła na werandzie i wystawiła twarz ku niebu. Byul i jej matka wybrały się na większe zakupy, a pokoje wynajmowali jedynie emeryci, którzy i tak spacerowali akurat po plaży. Chociaż noce nadal bywały zimne, za dnia temperatura zazwyczaj dochodziła do kilkunastu stopni. Wreszcie przyroda budziła się z zimowego snu i rozkwitły pierwsze kwiaty. Czy i ja się obudzę?, myślała Chaewon, Czy uda mi się odrodzić na nowo i nie pamiętać poprzedniego życia? Tak. Tego chciała, stać się czystą kartą. Bez wspomnień. Przez moment jeszcze upajała się ciepłem i ptasim śpiewem. A potem postanowiła, że przygotuje coś dobrego do jedzenia, dla siebie, Byul i jej matki. Z tym pomysłem opuściła werandę i udała się do kuchni. Na co miałyby ochotę? Może na tteobokki? Czemu nie! Chaewon zabrała się za przygotowywanie ciasta, nuciła przy tym piosenkę i wystukiwała rytm stopami. A kiedy tak rozkoszowała się spokojem, niespodziewanie rozdzwonił się telefon. W domu znajdowały się dwa aparaty, jeden na parterze i jeden na piętrze. Chaewon pospiesznie wytarła dłonie w fartuch i rzuciła się do słuchawki tego zamontowanego na dole.
Witam, dom letniskowy "Astra". W czym mogę pomóc? - zapytała.
Ale odpowiedziała jej cisza. Nikt nie odłożył słuchawki, jedynie się nie odzywał i oddychał niespokojnie. Tak płynęły sekundy, aż... rozległ się męski głos.
- Lee Chaewon!
Ten ktoś znał jej imię... poczuła przebiegające ją dreszcze. A potem zapytała:
- P... przepraszam , z kim rozmawiam?
- Nie poznałaś mnie? - w głosie czuło się zdziwienie - to ja, Changgu, Yeo Changgu.
Chaewon milczała. Co miała powiedzieć? Nie spodziewała się, że kiedykolwiek go jeszcze usłyszy.
- Nie poznałam.
- Nie zadzwoniłaś do mnie, nie wiedziałem, czy po prostu nie chciałaś, czy może zgubiłaś numer, więc stwierdziłem, że zapytam.
Changgu sprawiał wrażenie zestresowanego, jak gdyby długo rozważał, czy dzwonić, czy nie i mimo, że zdobył się na to, stracił pewność siebie w momencie, kiedy odebrała. Nie chciała, by było mu przykro, lecz wiedziała, że skrzywdzi go, jeżeli da mu nadzieję.
- Nie mogłam - powiedziała.
To lepsze od przyznania się, że spłukała liścik w klozecie.
- Dlaczego?
- Bo podobasz się Byul i czułaby się zraniona, gdyby odkryła, że odrzuciłeś ją, bo polubiłeś mnie. Albo gdyby odebrała ten telefon i rozpoznała cię po głosie? Dlatego. Lepiej, żebyś więcej nie dzwonił - powiedziała i to też była w pewnym sensie prawda.
- Wtedy rozłączyłbym się i zaczekał, aż odbierzesz ty.
- Changgu-ssi...
- Chaewon, co u ciebie? - wszedł jej w słowo, jakby obawiał się, co chciała mu powiedzieć.
Może też powinna się rozłączyć?, zastanawiała się, lecz po prostu nie potrafiła tego zrobić. Changgu starał się tak bardzo. A rozłączając się, chyba złamałaby mu serce.
- W porządku.
- Nie przepracowujesz się?
- Nie, nie mamy zbyt wiele gości poza sezonem.
- To dobrze.
- A co u ciebie?
- Ja... - znowu przez moment milczał - chciałbym wpaść do was na kilka dni.
- To niedobry pomysł.
- Ach, skoro tak, nie będę się narzucać.
- Changgu-ssi, przepraszam, że sprawiłam ci przykrość - powiedziała ze smutkiem.
Ale jeżeli istotnie tak było, nie pokazał tego po sobie. Z może trochę wymuszonym optymizmem zawołał:
- Nie, wszystko OK! Nie przejmuj się. I trzymaj się.
- Dziękuję, ty też.
- To papa, odezwę się jeszcze.
- Cześć.
Chaewon wpatrywała się w telefon i starała się dojść do siebie: wdech, wydech, wdech, wydech... Stopniowo wracała do równowagi. A potem poszła z powrotem do kuchni, mając nadzieję, że mimo wszystko on nie odezwie się więcej.

07/03/2018

i will protect you (rozdział 10)

*RETROSPEKCJA*

                W samochodowym radiu nadawana była nocna audycja. Speaker opowiadał o zapowiedziach teatralnych, rozmawiał też z ich reżyserami. Chaewon zasłuchała się w program. Hyojong znowu podsypiał opary o nią i cicho pochrapywał na tylnych siedzeniach. Hongseok był niespokojny. Z podekscytowaniem, lecz i pewnymi obawami wypytywał o Younghee, kiedy sunęli przez ciemne ulice.
- Nie mam dla ciebie dobrych wieści - przyznała Chaewon ze smutkiem.
- Younghee sypia z bogatymi facetami, prawda?
- Nie.
- A co może być gorszego?
- Nie wiem, czy gorszego... powiedziała mi, że ma chłopaka.
Hongseok milczał przez pewien czas.
- A wiesz, kto to? - zapytał wreszcie, jakby już przyswoił tamtą złą wiadomość i był gotowy na kolejne.
- Nie, powiedziała tylko, że jest w wojsku. Nic nie wie o jej pracy w klubie i nie zaakceptowałby tego pewnie. Naprawdę mi przykro, że nie przekazałam ci lepszych wieści.
- Nie... - Hongseok zachichotał nerwowo i podrapał się w tył głowy - wiem wreszcie na czym stoję, dziękuję, że włożyłaś w to tyle wysiłku.
Mimo wszystko od tego momentu nie odzywał się więcej. Chaewon rozumiała, że jest przygnębiony i rozczarowany, a jedyne, czego chce, to nie rozmawiać o tym z nikim, być sam, stopniowo pogodzić się z faktami. Hyojong przebudził się niespodziewanie, wymamrotał coś i znowu zapadł w sen. Chaewon słuchała audycji. Chociaż o to nie poprosiła, Hongseok nie zmył się zaraz po dowiezieniu ich do domu. W cichym porozumieniu zaprowadzili Hyojonga do drzwi, a potem do pokoju, gdzie po zdjęciu mu kurtki i butów, położyli go. Nie otwierając oczu, przekręcił się na brzuch i nie zwracał uwagi na nich, stojących przy łóżku i wpatrujących się w niego. A potem przeszli do kuchni. Chaewon zaproponowała Hongsekowi coś do picia, lecz stwierdził, że powinien wracać, by nie zaspać na jutrzejsze zajęcia. Nie zatrzymywała go. Nie zapytała też, co zamierza z Younghee, bo przypuszczała, że potrzebuje czasu, by sam się nad tym zastanowić. Hongseok wyszedł, a ona zrzuciła z siebie brudne ubrania. Niestety, jeżeli liczyła, że w prysznicu ochłonie po dzisiejszych wydarzeniach, myliła się. Niewiele w nocy spała, kilka razy budziła się, stawała oparta o drzwi Hyojonga i nie wiedziała, czemu. A kiedy z rana zadzwonił mu budzik, nie przypuszczała, że zaraz zobaczy go w kuchni.
- Hej - powiedziała, gdy zignorował ją zupełnie, leżącą jeszcze w łóżku.
Hyojong otworzył sobie butelkę wody i wypił połowę naraz. Dopiero potem popatrzył na Chaewon zmęczonymi, przekrwionymi oczami.
- Hej, przepraszam... - milczał przez moment, po czym dodał - wezmę prysznic.
Chaewon była ciekawa ile pamiętał z poprzedniej nocy. Ale wolała  o to pytać. Zamiast tego zaproponowała:
- A ja uszykuję coś do jedzenia.
- Nie. Nie będę nic jadł, chyba że ty jesteś głodna.
Po chwili usłyszała szum wody w łazience. Podczas gdy się mył, zajęła się parzeniem kawy i zapakowała mu kanapki na później. Nie wiedziała, czemu zachowywał między nimi dzisiaj taki dystans, ze smutkiem doszła do wniosku, że jedzie na uczelnię i nie je śniadania, bo po prostu jej unika. Czy to ze wstydu spowodowanego wczorajszymi wydarzeniami? Chociaż wyglądał lepiej po wzięciu prysznica, Chaewon podejrzewała, że nadal był na lekkim kacu.
- A może zostałbyś dzisiaj w domu? - zapytała.
- Nie - rzucił - muszę być na tych zajęciach.
- Chociaż napij się kawy i weź to - powiedziała, podając mu kubek i pojemnik z zapakowanymi kanapkami.
- Dzięki - popił kilka łyków, po czym dodał, by nie czekała na niego z kolacją, bo po zajęciach spotyka się jeszcze z Hongseokiem.
Chaewon była zawiedziona, lecz nic nie powiedziała, jedynie obserwowała w ciszy, jak pakował pojemnik z kanapkami, zakładał kurtkę, buty i wyszedł wreszcie. Hyojong rzeczywiście nie czuł się dobrze po wczorajszym upiciu, nie czuł się też dobrze z tym, że jej unika. Ale był zbyt zawstydzony, by tego nie robić... Po swoich zajęciach, które przeżył z trudem, przeszedł się pieszo na wydział przyjaciela. Niestety, te kilkanaście minut szybkiego marszu nie poprawiło mu samopoczucia. Hongseok, kiedy już siedzieli w pizzerii, zaraz zauważył, że coś z nim nie tak.
- I to nie tylko kac, prawda? - zapytał - coś z Chaewon?
- Hyung, nie wyobrażasz sobie, jak jest mi wstyd, nie mogłem po tym spojrzeć jej w oczy, a ona zachowywała się jakby nigdy nic, jeszcze mi zaparzyła kawy i zapakowała kanapki na zajęcia.
- A co, chciałbyś, żeby była zła?
- Yhm - stwierdził Hyojong, spuszczając wzrok i czując, jak palą go policzki - wtedy miałbym pretekst, by znowu ją pocałować...
- Ja chyba nie rozumiem, chcesz, żeby była zła, żeby ją pocałować? I przede wszystkim: znowu?! Czy możesz mi to łaskawie wytłumaczyć?
Hyojong nie podnosił wzroku na przyjaciela, opowiadając o tym, jak ją pocałował.
- Od tego czasu czuję się jakoś... niezręcznie.
- Naprawdę powiedziałeś jej, że zrobiłeś to, by ją uspokoić?
- No... A wczoraj... wyglądała tak ślicznie... wierzyłem, że alkohol doda mi odwagi... i, że może powiem jej jak ją lubię. Ale niestety, poza tym ona na pewno nic do mnie nie czuje.
- Gdyby nie czuła, nie troszczyłaby się tak o ciebie, i nie dziw się, że ukrywa uczucia, skoro sam wyrzekłeś się swoich - ciągnął Hongseok - pewnie było jej przykro, że pozwoliła się pocałować tylko po to, bo ktoś chciał ją uspokoić.
- Więc co mam zrobić?
- Zamiast jej unikać, pogadaj z nią szczerze.
- Hyung, jak mogło do tego dojść? - zapytał Hyojong, z westchnieniem, oparł czoło o blat stolika i pozostał w tej pozycji. 
- Gdyby nie wpadła ci w oko, pewnie nie mieszkałaby u ciebie, potrzebowałeś tylko trochę czasu, żeby zrozumieć, czemu tak naprawdę jej na to pozwoliłeś.
- Czyli sugerujesz, że ja już wtedy... Aaaa! - Hyojong wydał z siebie okropny pisk, aż kilka klientów pizzerii poparzyło w ich kierunku.
- Nie jęcz, tylko bierz się do działania, będzie dobrze - rzekł pocieszająco Hongseok.
Hyojong podniósł wreszcie czoło i przyznał:
- Hyung, to ja ciebie powinienem wesprzeć po tym, czego dowiedziałeś się o Younghee, a nie ty mnie... powiedz, jeżeli mogę cokolwiek dla ciebie zrobić.
- Eh, po prostu ją sobie odpuszczam.
- Serio?
- Serio.
- A może i ja odpuszczę sobie Chaewon?
- Ani mi się waż!

 ***

                Przez kilka dni między Chaewon i Hyojongiem panowała dziwna atmosfera. Już nie rozmawiali tyle podczas posiłków, czy oglądania telewizji, a wszelkie wspólne czynności ograniczyli do minimum. Chociaż byli dla siebie wzajemnie mili, zachowywali dystans. Chaewon nie rozumiała, czemu w Hyojongu zaszła taka nagła zmiana i smuciło ją to, lecz nie zamierzała na niego naciskać. Nie zmusi go przecież do przyjaźni. Nie narzucała się więc, zajmowała się swoimi obowiązkami, szukała pracy. Pod koniec tygodnia znowu wybierała się na rozmowę kwalifikacyjną, do budki z bubble tea.
- Oppa, czy żeby sprzedawać herbatę w Seulu wymagana jest znajomość angielskiego? - pytała go z niepokojem, kiedy tego dnia jedli śniadanie.
- Nie wiem. Nie martw się na zapas - polecił jej - aha i jeszcze kopnę cię na szczęście.
- Eh, to i tak nie działa.
- Może ostatnio było za słabo?
- Może... więc kopnij mnie mocniej.
- OK.
A kiedy  to zrobił, wydała z siebie głośny krzyk.
- Ale nie tak mocno! - zawołała, posyłając mu pełne wyrzutu spojrzenie i masując sobie tyłek.
- Sorry - rzucił, po czym dodał z chytrym uśmiechem - to taka motywacja. Przed każdą rozmową kwalifikacyjną zamierzam kopać cię mocniej, a więc musisz dobrze dziś wypaść.
- Nie motywacja, tylko zwykły szantaż.
- Nieważne, byle poskutkowało.
Nie miała ochoty na przekonywanie go, że to nie jedynie od jej starań zależało, czy ją przyjmą. Zamiast tego poganiała go:
- Oppa, ty lepiej jedź już na te zajęcia. 
Hyojong cały czas trzymał kciuki Chaewon i martwił się. Nie zadzwoniła, a podejrzewał, że gdyby jej rozmowa kwalifikacyjna przebiegła korzystnie, to by się pochwaliła. Nie zapytał jej sms-em, czy na kakaotalk, "jak tam?". Chyba wolał zrobić to osobiście i osobiście ją pocieszyć, czego potrzebowałaby pewnie... 
A kiedy wrócił do domu, Chaewon siedziała na kanapie z podkurczonymi kolanami, zupełnie jak po swojej poprzedniej rozmowie. Serce go bolało na myśl, że znowu jej nie wyszło. Z westchnieniem popatrzył na nią.
- Chaewon... - zaczął i zapomniał wszystko, co chciał powiedzieć.
Ale ona w tym momencie wstała i padła mu w ramiona, powtarzając:
- Oppa, udało się, udało się, przyjęli mnie!
A potem piszczeli, ściskali się i podskakiwali w euforii. Nie wiadomo kiedy, znikła dziwna atmosfera z poprzednich dni, dystans, i znowu oboje zachowywali się zupełnie swobodnie. Chaewon spacerowała po pokoju, z podekscytowaniem opowiadała o budce z bubble tea, miała tam pracować cztery dni w tygodniu w godzinach 8.00-16.00 i wynagrodzenie też było niezłe. Hyojong za to wyciągnął z barku szampana, kupionego o wiele wcześniej specjalnie na oblewanie jej sukcesu, o czym nie wspomniał, bo trochę go to krępowało.
- Naprawdę się cieszę - powtarzał, kiedy siedzieli obok siebie i popijali alkohol - może czasami odwiedzę cię w pracy?
- O nie, lepiej nie po tym, jak powiedziałam, że jeżeli mnie nie przyjmą, to współlokator skopie mi tyłek.
- Nie zrobiłaś tego!
- Nie zrobiłam - zachichotała, zadowolona, że go nabrała - przyjęli mnie, bo jestem sympatyczna,  kontaktowna, dość ładna...
- Oczywiście.
- A więc pewnie za jakiś czas uda mi się coś wynająć i nie będę ci się więcej naprzykrzała.
Chociaż wcześniej sobie tego życzył, dzisiaj nic a nic nie podobała mu się perspektywa jej wyprowadzki... Niestety, nie potrafił po prostu poprosić, by została i nie znał też innego sposobu, by ją tu zatrzymać. Czyżby zauważyła, że posmutniał?
- Oppa, coś się stało? - zapytała.
Wtedy szybko dopił resztę szampana i poczuł, że w pokoju zrobiło się dziwnie duszno. Chaewon podpierała się łokciem, oczy jej błyszczały, a policzki były lekko zaczerwienione. W dodatku cały czas miała uchylone usta, jak gdyby gotowe do pocałunku. Hyojong nie odrywał od nich wzroku i nie potrafił skupić się na niczym innym. Chaewon sprawiała wrażenie rozweselonej i rozluźnionej z powodu alkoholu. Ale kiedy zauważyła, że posmutniał, sama posmutniała.
- Nie - przyznał, a potem zaproponował wyjście na taras - mieszkam wysoko, wieczorem jest stąd bardzo ładny widok.
I tak zrobili, ubrali kurtki, a po chwili stali na tarasie i wpatrywali się w światła miasta. Hyojong dobrze znał okolicę, Chaewon jeszcze nie, więc tłumaczył jej, gdzie co jest i opowiadał o każdym z tych miejsc: tam chodził do szkoły, a tam do dentysty. Chociaż przez cały czas go słuchała, często nie patrzyła we wskazanym kierunku, tylko w niebo, które tego wieczoru było bezchmurne i przejrzyste.
- Nigdy nie widziałam spadających gwiazd, a ty, oppa?
- Ja tak, raz, i nie chciałbym więcej.
- Dlaczego?
- Dlatego, że to smutne.
- Naprawdę?
- Czy wiesz, że kiedy gwiazdy wybuchają to umierają? - zapytał, a Chaewon milczała - nigdy nie wyglądają tak pięknie, jak wtedy, w chwili, gdy nastaje ich koniec. Czy wiesz, że nasza galaktyka ma około stu miliardów gwiazd? Ciekawe, ile ich jest w całym kosmosie?
- Nie wiem, a ty wiesz? - odpowiedziała Chaewon, zafascynowana i nadal wpatrzona w niebo.
- Nie.
- Może... tysiąc miliardów, milion miliardów, miliard miliardów? Lee Chaewon. Czy potrafisz sobie wyobrazić - jak ja cię lubię? - te wszystkie liczby?
- Nie...
Z każdym kolejnym słowem Hyojong przysuwał się bliżej i bliżej, aż wreszcie zatrzymał twarz tuż przy jej twarzy i połączył ich usta w czułym pocałunku. Chaewon poddała się temu, a gdy odsunęli się od siebie, zapytała niepewnie:
- Czemu to zrobiłeś, byłam przecież spokojna...?
Nie czekała, aż jej odpowie, sama go pocałowała.

05/03/2018

our whole family (epilog)

                Hyesung przyglądała się statuetce, jaka została jej przyznana po sukcesie dramy "Doubtful Victory". Nagrywanie odcinków przypadło na kilka naprawdę ciężkich tygodni. Może to, że przelała wszystkie emocje na plan spowodowało, że ją wyróżniono? Z uśmiechem jeszcze raz spojrzała na statuetkę, a potem wyszła z domu, wsiadła do samochodu i pojechała do FNC Entertainment. Nie przypuszczała, że przyjaciele przygotowali jej niespodziankę. Kiedy menadżer zaprowadził ją do jednej z sal konferencyjnych, a tam zastała chłopaków z FT Island, mimowolnie przypomniała sobie, co wydarzyło się na ich ostatnim przyjęciu zorganizowanym po tym, jak podpisała kontrakt z producentem dramy. Ale to się więcej nie powtórzy. Seungyeon czekała obserwacja psychiatryczna i proces. Hyesung współczuła siostrze, lecz wbrew pozorom te wydarzenia na nowo scaliły ich rodzinę. Chociaż początkowo prawda zupełnie załamała i rozstroiła Hongkiego, powoli dochodził do siebie. Nadal ogromnie tęsknił za Jaekyung, mimo to już nie wycofywał się z życia publicznego i towarzyskiego. Dzisiaj też był obecny, by pogratulować swojej ex-żonie.
  - Hyesung, szczerze zasłużyłaś na tę statuetkę - przyznał, podając jej rękę.
  - Dziękuję - odpowiedziała.
Nie wiedzieli, kiedy znikła cała złośliwość, jaka zwykle przepełniała ich rozmowy, po prostu rozwiała się w powietrzu.
Następnie do Hyesung podszedł Jaejin i Minhwan, Seunghyun,  lekko skacowany po nocnej eskapadzie po kasynach, jedynie pomachał jej zza stołu i pokazał podniesiony kciuk. A potem Jonghoon otworzył szampana i rozlał go do kieliszków.
  - Ale zanim wypijemy... - zaczął, po czym ku zdziwieniu wszystkich podszedł do dziewczyny, wyjmując z kieszeni niewielkie pudełeczko i pytając - Hyesung, czy wyjdziesz za mnie?
W tym momencie zapadła całkowita cisza. Nikt nic nie mówił, wszyscy tylko patrzyli po sobie ze zdziwieniem i oczekiwaniem, co wydarzy się zaraz. Hyesung była w szoku. Tak, kochała Jonghoona. Tak, chciała budzić się przy nim i zasypiać przy nim codziennie. Ale ślub?
  - Ja... - zaczęła niepewnie, a wtedy wszedł jej w słowo:
  - OK, jeżeli potrzebujesz czasu na zastanowienie, to ci go dam - zaproponował, jak gdyby zawstydzony.
  - Nie - powiedziała, a kiedy na twarzy chłopaka pojawiło się przerażenie, dodała pospiesznie - to znaczy: Tak! Nie potrzebuję czasu na zastanowienie. Tak, wyjdę za ciebie, Choi Jonghoon.
A potem wpadła mu prosto w rozłożone w zapraszającym geście ramiona. Chociaż rozległy się oklaski i pogwizdywania, niczego nie słyszała, czuła jedynie ciepło wypełniające ją i wprawiające w przyjemne upojenie. Dopiero później, gdy pozostali wznosili toast, oni też sięgnęli po kieliszki. A szampan smakował wyjątkowo słodko. Przez kolejne minuty gratulacjom i życzeniom nie było końca. W tym zamieszaniu nikt nie zauważył, że w sali pojawił się Chani, póki sam nie zorientował się w sytuacji i nie zawołał, ledwie przebijając się przez mieszaninę oklasków, okrzyków i innych wiwatów.
  - Ja przepraszam, że przeszkadzam i szczerze gratuluję! Ale... Chyba zgubiłem portfel! Czy może nie obił się komuś o oczy...?

OD AUTORKI:

Jak obiecałam, jest jeszcze epilog, krótki, bo krótki, mimo wszystko jest:)