11/04/2018

i will protect you (rozdział 15)

                Kiedy tylko pogoda się poprawiła, Chaewon i Byul dużo czasu spędzały na dworze, spacerowały po plaży i dokarmiały ptaki. Podczas tych wycieczek wiele rozmawiały, żartowały i zachowywały się jak dzieci, które po raz pierwszy zwiedzają nową, tajemniczą okolicę. Przy tym stawały się sobie bliskie niczym siostry. Byul przyznała, że chociaż mieszkała tu od kilkunastu lat, nigdy specjalnie nie wychodziła, nie miała na to ochoty i nie miała z kim. Chaewon wniosła w jej życie radość. Obie cieszyły się ze swojej przyjaźni. Po jednej z tych wycieczek i wspięciu się na falochrony, by przyjrzeć się lepiej przybijającym do pobliskiego portu statkom, Byul utykała lekko na nogę. Chaewon zauważyła to już, gdy wracały do domu, lecz nic nie powiedziała. Kiedy mimo wszystko następnego dnia nic się nie poprawiło, zapytała, co jej się stało.
- Ach, nic, nie przejmuj się, nic mi nie jest - zapewniała Byul.
W tym momencie rozdzwonił się telefon i poszła go odebrać, przy czym nadal utykała. Uprzejmie wyrecytowała powitalną formułkę, a potem kilka razy zapytała "halo?" i nie doczekała się odpowiedzi. Rozżalona przerwała połączenie.
- Kto to był? - zainteresowała się Chaewon na widok jej niezadowolonej twarzy.
- Nie wiem, trzeci raz w tym tygodniu odbieram telefon i nikt się nie odzywa. Już zaczyna mnie to niepokoić i wkurzać. Nie podobają mi się te żarty.
- A mi nie podoba się, że utykasz, takich rzeczy nie wolno lekceważyć. Sama raz nadwerężyłam kostkę, bo zamiast iść do lekarza, jak gdyby nigdy nic sobie spacerowałam.
- Ale mnie nie boli.
Chaewon poprosiła, by usiadła, a potem obejrzała jej nogę.
- Nie? Yhm, to ciekawe czemu puchnie...
Byul z przerażeniem przyjrzała się swojej kostce, rzeczywiście, dookoła powstawała opuchlizna. A jeszcze wczoraj jej tam nie było! Wtedy dopiero przestała bagatelizować problem i poprosiła mamę o podwiezienie do lekarza. Kiedy wyszły, Chaewon posprzątała w kuchni i w pokojach na parterze. Czemu wszystko przypominało jej o chwilach spędzonych z Hyojongiem, skoro pogrzebała przeszłość? A może tylko to sobie wmawiała? Sama przecież wycofywała się, jeżeli już nadarzyła się okazja, by żyć nowym życiem... Nie wszystko przypominało jej o Hyojongu, ona po prostu wszystko z nim kojarzyła. A gdy po raz kolejny powiedziała sobie "dość", znowu zadzwonił telefon. Niedbale odłożyła mop i odebrała:
- Lee Chaewon, dom wypoczynkowy Astra, witam, w czym mogę pomóc?
- Cześć, to ja, Changgu.
Nie wiedziała czemu, chociaż jeszcze do niedawna nie chciała, by zadzwonił, ucieszył ją tym telefonem.
- Cześć!
- Chaewon, mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Chyba byłaś ostatnio bardzo zajęta, nigdy nie odbierałaś telefonu. A ja, jak wariat, dzwoniłem kilka razy.
- Byul wspominała mi o tych głuchych telefonach. Ach, więc to byłeś ty! Nie wiedziałam, przepraszam.
- Nie musiałabyś przepraszać, gdybyś po prostu podała mi numer komórkowy - rzucił niby serio, niby w żartach, by nie zabrzmiało, jakby się jej narzucał.
Nie przypuszczał, że w odpowiedzi ona po prostu podyktuje mu tych kilka cyfr. Nie był na to przygotowany, pospiesznie zanotował je sobie na ręce. Chaewon wydawała mu się dziś zupełnie inna, spontaniczna i otwarta. Czyżby wreszcie wpuszczała go do swojego wypełnionego przez samotność świata? Czemu tak naprawdę to robiła? Sama tego nie wiedziała. Może chciała tym sposobem przekazać mu, że przestała odgradzać się od niego murem. Może to wydawało jej się po prostu wygodniejsze? Nieważne. Chaewon opowiedziała mu, co porabiała przez ostatni czas, opowiedziała o spacerach po plaży i wspinaniu się na falochrony, opowiedziała o swoich codziennych sprawach, które uważała za nieistotne, a mimo wszystko zainteresowała go. Przyjemnie było pozwolić słowom popłynąć. Changgu widział w wyobraźni każdy z opisywanych przez nią widoków i czuł każdy ze wspomnianych zapachów. Później zamilkła i zapytała, co u niego. W tym momencie, jak jeszcze nigdy, żałował, że nie potrafi tak pięknie opowiadać. Nie dorównywał talentem Chaewon. A może wystarczy być po prostu szczerym? Bez ukrywania czegokolwiek opowiedział jej o swoich ostatnich kłopotach na studiach.
- Naprawdę chciałabym ci pomóc, tylko zupełnie nie wiem jak... - przyznała zmartwiona po wysłuchaniu go w skupieniu.
A mimo to już po chwili usłyszała w jego głosie weselsze brzmienie:
- Kiedy opowiadasz mi o sobie, czuję się o wiele lepiej. Ja też chciałbym zamieszkać w tak uroczym i harmonijnym miejscu. Nienawidzę miasta.
- Changgu-sii, jeżeli tylko poczujesz się smutny, możesz zadzwonić, a ja postaram się opowiedzieć ci coś ciekawego.
- Dziękuję! - zawołał uradowany - i ty też możesz do mnie zadzwonić, gdy tylko zechcesz.
Kiedy po czułych pożegnaniach, dotarło do Chaewon, ile czasu rozmawiali, zachichotała głośno, a przy tym poczuła się zupełnie spokojna i jakby lekko... rozkojarzona? Byul, po powrocie od lekarza, zaraz to zauważyła, lecz o nic nie zapytała. Ze smutkiem opowiadała o zrobionych jej badaniach i ich wynikach. Dookoła kostki owinięty miała bandaż. Niestety, okazało się, że to skręcenie i musiała przez kilka dni odpoczywać, tak więc zaraz poszła do pokoju. Nie było więcej głuchych telefonów. Niespodziewanie często ktoś natomiast wydzwaniał do Chaewon. Nie korzystała przedtem nigdy zbyt wiele z telefonu komórkowego. A od niedawna nieustannie nosiła go przy sobie. Kiedy tylko dzwonił, uciekała do pokoju na poddaszu, rozmawiała, chichotała albo w skupieniu słuchała. Stopniowo przyzwyczaiła się do opowiadania Changgu codziennie wieczorem o tym, co robiła i wypytywania, co robił on, do wzajemnego wspierania się i poprawiania sobie humoru. W ciągu dnia czasami pisali do siebie sms-y albo prowadzili niezobowiązujące rozmowy na kakaotalk. Chaewon zachowywała się jakby była zakochana. Byul wszystko widziała i starała się czegoś dowiedzieć, a przy tym nie naciskać. "Z kim rozmawiałaś? Z czego się śmiejesz? Wiesz, nie ma już tych głuchych telefonów...", powtarzała. Chaewon zbywała ją nie odpowiadając, albo odpowiadając monosylabami. Byul mimo wszystko dobrze kojarzyła fakty. Pewnego dnia sprawdziła numer, z którego kilka razy telefonowano i nie odzywano się, oddzwoniła. Z lekkim niepokojem wsłuchiwała się w sygnał i zastanawiała się, jaki głos zaraz usłyszy, czy miły i uprzejmy, czy wręcz przeciwnie? Ale nie spodziewała się tego...
- Lee Chaewon, to ty? Cześć, co tam?
Byul zamarła, zaskoczona i zawstydzona swoim podstępem. Nie wiedziała, czemu nie rozłączyła się w tym momencie. Nie wiedziała, czemu zdradziła się sama:
- Nie - powiedziała, po czym dodała, przekonana, że z nikim go nie pomyliła - to ja, Byul. Cześć. Changgu, oppa.

***

                Chaewon zrezygnowała z popołudniowego spacerowania po plaży, skoro kostka przyjaciółki jeszcze zupełnie nie wyzdrowiała. Nie chciała, by było jej przykro, że sama musi siedzieć w domu. Byul od czasu wypadku stała się dziwnie drażliwa. Chaewon wiedziała, że doprowadziła do tego swoimi sekretami. Może przyjaciółka czuła się zazdrosna. Może po prostu bolał ją brak zaufania. Chaewon mimo wszystko nie potrafiła powiedzieć jej, jaka jest prawda.
Pewniego wieczoru szła do kuchni, by coś zjeść i zastała Byul stojącą przy telefonie, bladą i zmieszaną.
- Co się stało? - spytała.
- Unni, ja już o wszystkim wiem.
Chaewon milczała, to dziwne, wiedziała doskonale, co oznacza "wszystko". W tym momencie poczuła się jak przyłapana na gorącym uczynku, zawstydziła się i wbrew swojej woli zaczerwieniła, a to tylko potwierdziło jej winę. Tak, chroniła Byul, jednocześnie oszukując ją.
- Nie. Nie wiesz o wszystkim - przyznała wreszcie po upływie kilku niezręcznych minut ciszy - mogę ci o tym opowiedzieć.
- Unni, miałaś wiele okazji, by to zrobić, a nie zrobiłaś.
- Nie chciałam, by było ci przykro.
- Czyli lepiej, bym myślała, że Changgu mnie nie lubił z powodu mojej blizny?
- Nie...
- Ale dobrze wiedziałaś, że tak myślałam i mimo wszystko nic mi nie powiedziałaś! - Byul podniosła głos, a potem dodała o wiele spokojniej - przecież zaakceptowałabym was...
- Jakich "nas". Nie ma żadnych "nas". Ja i Changgu tylko się kolegujemy.
- Gdyby tak było, nie ukrywałabyś tego.
- Nie powiedziałam ci, bo wiedziałam, że on ci się podoba.
- No i co, mimo wszystko, powinnaś.
- Och, wiem, przepraszam.
- Unni, widziałam was wtedy wieczorem. Jak szliście w kierunku plaży. A potem Changgu wyznał mi, że jego serce jest już zajęte... nie przypuszczałam tylko, że przez ciebie.
Chaewon wiedziała, że spodobała mu się, lecz kiedy usłyszała to, wypowiedziane wprost, zadrżała.
- A ja? Nie spytałaś, co ja czuję. W moim sercu na pewno nie ma Changgu.
- Naprawdę w to wierzysz, czy siebie też chcesz oszukać? - wypaliła Byul - cieszysz się, kiedy do ciebie dzwoni i wypisuje, cały czas nosisz przy sobie telefon i sprawdzasz go niecierpliwie.
Czy istotnie tak było?, zastanawiała się Chaewon. Czy możliwe, że sama tego nie zauważała? Czy zachowywała się, jakby kochała się w Changgu. Ale... przecież to nieprawda! Niespodziewanie poczuła ogromną, przytłaczającą bezsilność.
- Shin Byul, zrozum, cokolwiek czuje do mnie Changgu, nigdy nie dam mu szansy na nic więcej.
- Nie obchodzi mnie to, zrobisz, co zechcesz - rzuciła tamta, oddalając się od telefonu i ruszając do drzwi.
- Naprawdę nie chciałam, przepraszam! - powtarzała Chaewon, zdesperowana - przecież jesteśmy przyjaciółkami!
Byul jeszcze raz na nią spojrzała, a jej wzrok był zimny i nieprzejednany.
- Nie jesteśmy już przyjaciółkami - powiedziała i po prostu wyszła.
Chaewon przez pewien czas stała w bezruchu. Kiedy zorientowała się, że wpadła w oko Changgu? Chyba zaraz na samym początku, gdy zobaczyła go po raz pierwszy... Kiedy powinna powiedzieć o wszystkim Byul? Wtedy? Czy po tym, jak w dniu wyjazdu przekazał jej karteczkę ze swoim numerem? Aż wreszcie doszła do wniosku, że to nieistotne. Nieważne kiedy, powinna po prostu powiedzieć o tym sama. I chociaż rozumiała, czemu Byul czuje się oszukana, nie wiedziała, co robić i jak jej wszystko wytłumaczyć. O ile nie było za późno... Chaewon bez zastanowienia wyszła z domu i rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie widziała Byul. A przecież musiała być w pobliżu, skoro nadal lekko utykała z powodu kostki. Chaewon zawołała ją po imieniu. Cisza. Nic dziwnego, że nie odpowiedziała, pewnie nie życzyła sobie jej towarzystwa...  Chaewon nie poddała się tak po prostu. W myślach zrobiła listę miejsc, gdzie zazwyczaj spacerowały i postanowiła, że posprawdza wszystkie. Pogoda niestety nie sprzyjała spacerowaniu. Na niebie wisiały chmury, a powietrze było nieprzyjemnie wilgotne. W lesie powoli zapadał zmrok. Byul na pewno nie chciałaby być tu sama. Chaewon postanowiła przejść się po plaży. Wtedy rozpadał się deszcz. Wielkie krople spadały na ziemię i przegoniły pojedynczych spacerowiczów, tylko ptaki zataczały kręgi na niebie i piszczały, jakby nawoływały się wzajemnie. Chaewon poczuła po chwili, że jej ubrania kompletnie przemokły, drżała z zimna i rozpaczy. Na moment zatrzymała się, kucając i ukrywając twarz w dłoniach. A może Byul wróciła do domu? Chaewon doszła do wniosku, że tak pewnie było, lecz ledwie podniosła wzrok, ujrzała jej sylwetkę na falochronach. Natychmiast wstała i pognała w tamtym kierunku. Byul siedziała w strugach deszczu, trzymała się za kostkę, wstrząsana przez dreszcze, jak gdyby płakała. Zapatrzona w morze, nie widziała Chaewon, póki ta nie znalazła się obok. Nie wystraszyła się na jej widok, zdziwiła się tylko trochę. A potem wstała i, przytulając ją, zupełnie opadła z sił. Wtedy Chaewon zrozumiała: wspinała się tu w przypływie furii i znowu nadwerężyła kostkę, przez co nie zdołała zejść bez niczyjej pomocy. Gdyby jej nie znalazła, nie wiadomo, ile by tu jeszcze siedziała...
- P... przepraszam! - zawołała Chaewon w wielkim poczuciu winy.
Byul wisiała wsparta o nią, nadal drżała z zimna i nadmiaru nagromadzonych emocji.
- Unni, to ja przepraszam, nie powinnam była tak reagować... i chciałam ci powiedzieć... nie rezygnuj przeze mnie z Changgu,  nie rezygnuj, proszę.

1 komentarz: