31/08/2016

school of hard knocks (rozdział 14)

BABYSITTING

Cha Hyerim

                Siedziałam w hotelowej recepcji, gdzie od niedawna pracowałam. Nie był to jakiś renomowany hotel, więc po wakacjach, jak tylko skończyły się najazdy turystów, niewiele osób się tu zatrzymywało. W wolnych chwilach czytałam sobie książki, albo uczyłam się angielskiego. Dziś akurat nie robiłam nic, bo czekałam na wiadomość od Gikwanga. Wiedziałam, że do tego dojdzie... że pewnego dnia po prostu się nie odezwie. Rozumiałam, że cały dzień jest na zajęciach i nie wymagałam, by zdawał relacje ze swojego życia godzina po godzinie. Ale kiedyś znajdował czas, by codziennie rano napisać mi wiadomość, a potem wieczorem, jak był już po kolacji, pisaliśmy do późnej nocy. Podświadomie czułam, że wszystko przeze mnie. Przez to, że tak rzadko się widzieliśmy, nie rozmawialiśmy szczerze. Denerwowałam się, że o czymś nie pamięta, aż wreszcie przypominałam sobie, że przecież mu o tym nie opowiadałam. Chociaż powtarzałam, że ja wszystko rozumiem, wiecznie robiłam Gikwangowi wyrzuty, bo go tu nie było... Nic dziwnego, że dziś po prostu nie napisał. Usłyszałam, że ktoś wszedł do hotelu. Podniosłam oczy znad telefonu i zauważyłam...
- Hyekwang?
Brat Gikwanga ubrany był w szkolny mundurek i wyciągnął z plecaka jakiś zeszyt.
- Noona, napiszesz mi usprawiedliwienie z ostatniej lekcji?
Gdyby mój wzrok mógł zabijać, Hyekwang nie żyłby już.
- Jesteś na wagarach?
Jacyś ludzie zwalniali pokój i przyszli oddać klucz. Wymeldowałam ich. Hyekwang stał obok i się przyglądał, a potem odpowiedział:
- Uciekłem z angielskiego. Ile tu jeszcze musisz siedzieć? Jak już skończysz to może pójdziemy coś zjeść?
- Jestem dziś do dwudziestej drugiej. Nie wydaje mi się, bym miała później siłę gdziekolwiek iść. Ale za pół godziny zaczynam przerwę na lunch - oznajmiłam.
Hyekwang się ucieszył i wymyślił, żebyśmy poszli na pizzę. Zgodziłam się. Zjadłam jej niepoprawną ilość, chyba rzeczywiście musiałam być bardzo głodna. Hyekwang też. Potem popił colą i zakończył posiłek głośnym beknięciem. Posłałam mu zniesmaczone spojrzenie.
- Sorry - zaśmiał się - noona, ty jesteś dobra z anglika, prawda?
- No tak... W sumie to tak, jestem dość dobra.
- Może udzielisz mi korepetycji?
Zatkało mnie.
- Ja? Ja mam ciebie uczyć angielskiego?
- Oczywiście zapłacę...
- Nie chodzi o pieniądze.
- A o co chodzi?
- Chyba o kogo... O Gikwanga.
- W czym tu przeszkadza mój brat - uniósł się Hyekwang.
- Bo widzisz... Okropnie za nim tęsknię. Powtarzam sobie: on robi karierę, to jest jego życiowa szansa. Ale i tak  czuję się samotna. Nie przypuszczałam nigdy, że to może mnie tylko kosztować. Mam wrażenie, że ja i Gikwang oddalamy się od siebie i nie umiem tego powstrzymać. W dodatku zbliżenie się do ciebie i zwierzanie ci się ze wszystkiego wcale, a wcale nie pomaga... Czasami zapominam, że to tobie o czymś opowiadałam, a nie Gi... Zrozum, nie mogę z tęsknoty za nim za bardzo przywiązywać się do jego brata... - urwałam, dostrzegając na jego twarzy zdziwienie.
- Hyerim-ssi, czy ty... ty chcesz mi powiedzieć... że się we mnie zabujałaś?
Wstałam natychmiast, czując, że palą mnie policzki.
- Co?! Odbiło ci? Nie! Po prostu chcę ci powiedzieć, że Gi nie byłby zachwycony naszymi spotkaniami, podczas gdy sam codziennie...
- Noona - wszedł mi w słowo - proszę cię tylko o kilka lekcji angielskiego... To chyba nic wielkiego? A Gikwang nie musi się o tym dowiedzieć.
Usiadłam i trochę się już uspokoiłam. To prawda, przesadzam. Po prostu szaleję, bo mojego chłopaka nie ma przy mnie, jest za to jego brat. Kilka lekcji angielskiego... Tak, to nic wielkiego.
- Ok - zdecydowałam.
- Dzięki, wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć - odpowiedział Hyekwang z uśmiechem.
W tym momencie dostałam wiadomość.
Gikwang oppa♡: Przepraszam, że się nie odezwałem. Doojoon zapomniał nastawić budzik i wszyscy zaspaliśmy:/ Tak to jest, jak się zaufa liderowi. Love U!
Spojrzałam na Hyekwanga. Uśmiech nadal nie zniknął z jego twarzy.
- Co  się tak cieszysz? Dostałaś sprośnego smsa? - chichotał
- Ja już muszę wracać - powiedziałam.
- A moje usprawiedliwienie?! - krzyknął, kiedy odchodziłam od stolika.
Postanowiłam udawać, że tego nie słyszałam.


Jay Park

                Stwierdziłem, ze nie rozumiem bab. A zwłaszcza jednej - Jaemi. Nie odpisała na moją ostatnią wiadomość. Pewnie ją zatkało. Nie myślałem o kolejnym szybkim numerku, kiedy wypaliłem z tekstem, że wczoraj w nocy jej potrzebowałem. Czy tak to odebrała? Obraziła się i nie odpisała? A mi akurat wtedy naprawdę chodziło tylko o jej obecność. Sex byłby dodatkiem, o ile w ogóle by do tego doszło. Nie zamierzałem o nic więcej wypytywać Jaemi. To może i lepiej, że nie odpisała. Nie liczyłem, że nasza znajomość się rozwinie, czy coś. Po tamtym policzku zrozumiałem, jak ją upokorzyłem, dając jej zły numer telefonu i poczułem się winny przeprosin. That's all. Postanowiłem zająć czymś innym myśli. Wszedłem na kakao i napisałem do jednego z kumpli, czy wyskoczymy wieczorem do pubu. Nie wiedziałem, że w tym momencie stanął za mną Yong Junhyung, aż nie odczytał na głos mojej nazwy z komunikatora.
- Dziki Tygrys? No, no...
- A ty tu czego? - zapytałem, chowając telefon do kieszeni - kazałem ci nie przychodzić na moje zajęcia.
- Tak? To co tu robisz? Dla kogo je prowadzisz?
- Może przyjdzie Doojoon. Albo Dongwoon.
- Wiesz, że się zapowiadają, jak mają zamiar przyjść. Czekałeś na mnie.
Nie zapytał, po prostu stwierdził fakt. No racja, nie spodziewałem się na tych zajęciach nikogo, a mimo wszystko tu jestem. Chyba podświadomie wiedziałem, że Joker i tak przylezie, olewając zakaz. Nie pomyliłem się. Ale nie planowałem dać mu tej satysfakcji, że specjalnie tu czekałem.
- Skoro zajęcia nie były odwołane, tylko ty dostałeś zakaz brania w nich udziału i tak muszę tu siedzieć i być do dyspozycji przez te 1,5h.
- Pierdolisz - odpowiedział z zacieszem - to zaczynamy?
Taki był - bezczelnie rozbrajający. Zastanawiałem się, czy to tym uśmieszkiem uwiódł Hyunę. Bo coś chyba musiała w nim widzieć, że we wszystkim, co dotyczyło jego, zachowywała się jak desperatka. Na szczęście ja nie jestem taki przekupny, a przede wszystkim - nie jestem babą, męskie wdzięki na mnie nie zadziałają.
- Niczego nie zaczynamy. Powiedziałem, że nie chcę cię na moich zajęciach przez resztę tego miesiąca. Liczę do trzech i masz stąd wyjść: raz, dwa...
- Jay... Przecież i tak mnie nie wywalisz.
- Trzy. Wyjdź. Wynocha!
Nic sobie z tego nie robił, więc wywaliłem go z sali i zamknąłem drzwi od wewnątrz. Ale Joker się nie poddawał.
- Otwórz! - darł się - otwórz te cholerne drzwi! Mam ci coś do powiedzenia! Hey!!! Dziki Tygrys!
Otworzyłem. Nie mogłem już znieść, że wali w te drzwi.
- Czego?
- Sorry... poniosło mnie ostatnio. Wiem, że odejmiesz mi punkty, tylko postaraj się być dość łaskawy. Po co cały zespół ma cierpieć przez moją głupotę?
- Tak to już jest, odpowiedzialność zbiorowa. Mogłeś się wcześniej zastanowić nad konsekwencjami. I spadaj wreszcie, wystarczająco mnie dziś wkur... yhmm, wkurzyłeś.
Zastanowić się nad konsekwencjami? I kto to mówi... ktoś, kto celowo podał poderwanej na imprezie dziewczynie zły numer, a potem kazał jej wpadać do siebie w środku nocy. Gratulacje, Jay Park.
- Ale ja jeszcze nie skończyłem - uparł się Junhyung - wiesz, naprawdę lubię ten kawałek...
Zdziwił mnie, kiedy zaczął rapować moją piosenkę "NaNa", a później zapytał, jak mi się podobało.
- Nie było źle - podsumowałem.
Oznajmił, jak gdyby nigdy nic:
- To naucz mnie tak, żeby było lepiej.
Tak Junhyung osiągnął cel i został na moich zajęciach. Jeden tego plus - przestałem sprawdzać, czy Jaemi mi odpisała.


Moon Joonwon (Joowon)

                W środę z rana przyszedłem do restauracji, kiedy oba zespoły akurat kończyły śniadanie i powiedziałem im, że o godzinie dziesiątej, zamiast iść do studia nagraniowego, mają się zjawić w sali nr 5. Zapewne się domyślili, że odwołaliśmy dziś zajęcia, bo zaplanowaliśmy dla nich kolejne konkursowe zadanie. Zauważyłem po ich minach, że byli przerażeni. Nie dziwiłem im się. Mówiłem już, że osobiście lubię wyzwania? Jakiś czas temu skakałem na bungee i bardzo mi się podobało. Ale pamiętam, jaki to był stres i szczerze współczułem uczestnikom show niektórych zadań. Zwłaszcza tym, co mieli swoje nieprzezwyciężone fobie i lęki. Nie mogłem jeszcze uprzedzić chłopaków, że nie mają się czego bać i ich uspokoić, że dzisiejsze zadanie zalicza się do kategorii zabawnych, nie ekstremalnych. Nie słyszałem, o czym rozmawiali przez resztę śniadania, bo wyszedłem, żeby się przygotować do przedstawienia zasad konkursu i iść do sali, gdzie o dziesiątej mają się zejść zespoły. Niestety, przy części restauracji przeznaczonej dla trenerów zatrzymała mnie Taehee.
- Joonwon - powiedziała moje imię i przez chwilę wpatrywała się we mnie tymi swoimi maślanymi oczkami - moglibyśmy... porozmawiać?
- Yhm - odpowiedziałem.
- Spotkałam się z Myuntaekiem - zaczęła i zrozumiałem, że zapowiada się dłuższa rozmowa, a ja na taką nie miałem ani czasu, ani ochoty.
Dla mnie to była zamknięta sprawa.
- Kim Taehee... byłoby lepiej, gdybyśmy więcej do tego wszystkiego nie wracali. Ja... pukładałem sobie życie, pierwszy raz odkąd się rozstaliśmy jestem naprawdę szczęśliwy... Ty... ty też powinnaś - powiedziałem, czując się tak bardzo winny, że zadaję jej cierpienie.
- Rozumiem... - odparła, tylko pozornie opanowana.
Można powiedzieć, że uciekłem, po prostu wybiegłem z restauracji. Czekałem w sali z numerem 5, choć wbrew tego, co powiedziałem, zostało jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia konkursu. Wreszcie pojawiły się zespoły ze swoimi menadżerkami.
- Dzisiejszy konkurs nazywa się babysitting - przerwałem, by zobaczyć ich reakcje.
Wyglądali na zaskoczonych. B2ST patrzyli na siebie wzajemnie. Z Boyfriend tylko Jeongmin zapytał pozostałych:
- Przyprowadzą tu dzieci?
- Po co? - odpowiedział mu lider - ty sam jesteś dziecko! Hahaha. 
Zaczęli się przekomarzać, dopiero Stephie ich uspokoiła.
- Rozdamy wam specjalnie zaprogramowane lalki. Zachowują się one, jak niemowlęta i sygnalizują swoje potrzeby, płacząc. Waszym zadaniem jest opiekować się nimi przez najbliższą dobę. Od menadżerek dostaniecie wszystkie niezbędne artykuły: pampersy, kosmetyki, ubranka i inne. Punkty w skali 0-10 przydzielimy wam, analizując liczniki na lalkach, wskazujące ile płakała. Pytania? - zakończyłem przemowę.
Nikt o nic nie zapytał. Wszyscy chyba dopiero przetwarzali, co im powiedziałem. Tymczasem menadżerki przyniosły lalki. Rozdawały chłopakom po jednej, Taehee, jakby to były rzeczywiście dzieci, Stephie obojętnie. Kazałem członkom obu zespołów uruchomić funkcje lalek za pomocą specjalnego przycisku. Sprawiali przezabawne wrażenie z tymi imitacjami niemowlaków na rękach. A jakaś już zaczęła płakać.
- O nie! - rozpaczał Yang Yoseob i kołysał lalkę.
- Możecie odebrać od menadżerek potrzebne artykuły, rozejść się do dormów i oddać się opiece nad swoimi uroczymi dzidziusiami. Fighting! - podsumowałem i wyszedłem z postanowieniem, że ulotnię się stąd, zanim znowu napotkam zraniony wzrok Taehee, odkopujący od dawna pogrzebaną przeszłość.


Yang Yoseob (B2ST)

                Jak tylko moja lalka zaczęła płakać, zaraz rozpłakała się też lalka Jang'a.
- To wszystko przez ciebie! - zarzucał mi - Gikwang zauważył, że jak jedno dziecko ryczy, to drugie zaraz też.
- A co ja mam poradzić?! - wykrzyknąłem - przecież dopiero ją nakarmiłem...
- Pewnie za dużo gadasz i nie dajesz jej spać - stwierdził Dongwoon.
Trzymał swoją lalkę, a Doojoon ją karmił.
- Joker cały czas rapuje swojej i jakoś ona nie ryczy - zauważyłem.
- Może ty też powinieneś rapować - zaśmiał się lider.
- Rapujący Yoseob, lol - wybuchnął Dongwoon.
- Spadajcie. Do dzieci podobno powinno się dużo gadać - powiedziałem, bo nikt nie stanął w mojej obronie.
Dongwoon z Doojoonem się zamienili. Lider trzymał swoją lalkę, a maknae ją karmił. Moja nadal płakała, a ja nie mogłem jej uspokoić. Jang Prince zmagał się z tym samym problemem.
- Po pierwsze to źle je nosicie - wymądrzał się Gikwang - musicie im przytrzymywać główkę.
- A ty to niby skąd wiesz? -  wypytywał go Jang.
- Mam młodszego brata - przypomniał Gikwang.
Chwyciliśmy lalki, jak nam kazał mądrala, a one wciąż ryczały.
- Może je wykąpiecie? - zaproponował Doojoon.
- No dobra - postanowiłem.
Oddałem moją lalkę Jang'owi, by przygotować wodę w wanience. Po chwili obok mnie stanął Gikwang. Pomyślałem, że chyba się nudzi, skoro jego niemowlę od godziny słodko sobie śpi.
- Jak nie masz co robić, to możesz mi pomóc - zaproponowałem.
Zniknął, chichocząc. Zawołałem Jang'a. Przyniósł moją lalkę i położył na zamkniętym sedesie. Rozebrałem ją, a ten pobiegł po swoją. I w tym momencie zauważyłem...
- To chłopiec! Moja lalka ma siusiaka! - krzyczałem i wszyscy przyszli to zobaczyć, a potem sprawdzili swoje.
Mieliśmy tylko dziewczynki, oprócz mnie i możliwe, że Junhyunga.
- Nie sprawdzisz? - zapytał go Jang.
- A po co? Najważniejsze, żeby było zdrowe! - oznajmił Joker i nie wiadomo, czy serio, czy tylko sobie żartował z sytuacji, co w jego przypadku było bardzo możliwe. Położył się koło swojej lalki i wrócił do rapowania.
Umyłem mojego bobasa i, o dziwo, na chwilę się uspokoił. Zostawiłem łazienkę Jang'owi. Wołał mnie, a ja nie reagowałem, aż wreszcie wkurzyłem się, że jego lalka nie przestaje płakać. Poszedłem tam.
- Ryczy i ryczy - powtarzał zrezygnowany Jang i przedrzeźniał ten płacz.
- Może jakbyś jej nie podtapiał, to by nie ryczała... - skomentowałem.
- Umyjesz ją? Ja popilnuję twojej, ok?
Zgodziłem się. I tak wiedziałem, że chciał po prostu, by ktoś odwalił za niego robotę. Przebiegły Jang. Oddałem mu wykąpaną i przebraną lalkę. On mojej oczywiście nie pilnował.
- Skoro do dzieci powinno się gadać, to może wymyślilibyśmy im chociaż imiona? - zaproponował.
- Super pomysł! - stwierdziłem - jak mogę nazwać mojego chłopaka?
- Dziki Tygrys - zażartował Dongwoon.
- Przecież Dziki Tygrys to pseudonim tego kogoś, kto zamawiał tą prostytutkę! No tą, co przez pomyłkę do nas przyszła i Shim Hyunseong ją...
- Yoseob!!! - nie pozwolił mi dokończyć Doojoon i wskazał kamerę - chyba czasami się zapominasz.
- Wee tam, przecież Hyunseong i tak już nie jest z nami w zespole...
- Dziki Tygrys to pseudonim Jay Park'a - dodał niespodziewanie Junhyung.
Wszyscy patrzyliśmy na niego z niedowierzaniem, powtarzając:
 - Co?!
Opowiedział nam, jak mimo zakazu przyszedł na zajęcia z Jay'em i wtedy wpadła mu w oczy jego nazwa na kakao. Brzmiała: Dziki Tygrys.
- No to sprawa jasna. Jay Park zamawiał tamtą prostytutkę - powiedziałem.
- Yang Yoseob! Ani słowa więcej o prostytutce - upomnieli mnie: Doojoon, Dongwoon i jeszcze Gikwang.
- A mojej córci dam na imię Hyuna - postanowił Jang Prince.
- Hyuna? - powtórzył Doojoon - nie wystarczy ci, jak nas męczy na zajęciach?
- Mnie nigdy nie męczy, jest miła, uczynna i pomocna - przyznał Jang, uśmiechając się - nie wydaje wam się, że... Hyuna na mnie leci?
W tej chwili Junhyung wyszedł z dormu, głośno zatrzaskując drzwi. A jego pozostawiona lalka zaraz dała o sobie znać, płacząc. Tyle z tego dobrego, że mogliśmy chociaż zaspokoić naszą ciekawość i sprawdzić jej płeć. To był chłopiec.


Kim Donghyun (Boyfriend)

                Bliźniacy nie przestawali się kłócić.
- Też chcę chłopca! - powtarzał Kwangmin jak rozpieszczone dziecko domagające się spełnienia jego kolejnej zachcianki.
- Przecież to tylko lalka... - stwierdził zażenowany Youngmin.
- Tylko lalka? - podchwycił Kwangmin - to wymienimy się?
Youngmin zaprzeczył stanowczo:
- Nie! Ja nie chcę dziewczynki!
Ich krzyki od kilku minut dobiegały z kibla, gdzie poszli wykąpać swoje lalki i przy okazji odkryli ich płcie.
- Możecie mi wytłumaczyć, co tam się dzieje? - zapytałem.
- Bo Youngmin ma chłopca, a Kwangmin ma dziewczynkę. Ale też chce chłopca - podsumował Hyunseong, kołysząc własną lalkę w wózku.
Wszyscy, oprócz mnie i Jiyeona, który był obecnie na spacerze ze swoim chłopcem, mieli dziewczynki. 
- No nie wierzę, że o to robią taką aferę - stwierdziłem.
Pozostali wzruszyli ramionami. Racja, sprzeczki między bliźniakami nie były już niczym nowym i każdy najgłupszy powód wydawał się wystarczający, by wybuchła awantura.
- Hyung, popilnujesz mojej dzidzi? Ja muszę przygotować mleko w proszku - poprosił mnie Jeongmin.
Moja dzidzia akurat była spokojna, więc zaopiekowałem się jego, wrzeszczącą. Jeongmin nastawił wodę w czajniku elektrycznym i zajrzał jeszcze do kibla, skontrolować bliźniaków. Dochodziły stamtąd niepokojące krzyki.
- Hyung! - zawołał mnie - myślę, że tam się dzieje coś niedobrego...
Oddałem mu jego lalkę i poszedłem interweniować. To, co zobaczyłem, przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Przez chwilę po prostu stałem i patrzyłem, niezdolny do jakiejkolwiek reakcji. Kwangmin wyrywał Youngminowi jego lalkę, druga leżała zatopiona w wanience. Pomyślałem sobie: jak to dobrze, że w łazience nas nie nagrywają! Tego nikt nie powinien widzieć. Zaraz zostalibyśmy zdyskwalifikowani... Chociaż ich krzyki pewnie i tak gdzieś się nagrały, słychać je przecież w całym dormie! Bliźniacy olali zupełnie moją obecność, o ile w ogóle mnie zauważyli.
- Stooop!!! - zawołałem.
Uspokoili się. Wyciągnąłem natychmiast zatopioną lalkę i podałem ją Kwangminowi.
- Nie chcę dziewczynki... - powiedział - chcę, żeby ON zabrał dziewczynkę, a ja wezmę chłopca.
- Dość tego - powiedziałem - wiem przecież, że nie o lalki chodzi. Od kilku tygodni kłócicie się z byle powodu, a jak już takich zabraknie, to i tak coś wymyślicie. Rozumiem, jesteście rodzeństwem, normalka, że się czasami kłócicie. Tylko, że ostatnio przechodzicie po prostu samych siebie! - zawołałem Jeongmina i powiedziałem - Jeong, oddaj swoją dziewczynkę Youngminowi, a ty zajmij się jego chłopcem.
- Hahah. Też dostał dziewczynkę - Kwangmin szydził z brata.
Ochlapałem go wodą i odkryłem, że była stanowczo za gorąca!
- Aaa, hyung... - zaskomlał Kwangmin.
- Ach, i tak przy okazji, woda  do kąpania niemowlaków nie powinna mieć więcej, niż 37 stopni. Jeżeli byście o to zadbali, pewnie by nie płakały.
Wyszedłem, zostawiając Kwangmina i Youngmina z tą informacją. O dziwo, już się nie kłócili. W sumie to w ogóle się do siebie nie odzywali. Zastanawiałem się ile czasu tak wytrzymają, kiedy zagadnął mnie Jeongmin.
- Hyung, skąd ty tyle wiesz o niemowlakach?
- Jak to: skąd? Joohan... - przypomniałem.
- Aaa, racja, twój siostrzeniec - dodał Jeongmin, a ja nie zaprzeczyłem.

***

                Nie było łatwo wyrwać się wieczorem na choćby te dwie godziny, których potrzebowałem, by odwiedzić dom pogrzebowy, zostawić kwiaty przy urnie Shinhye, pomodlić się i wrócić. By nie wzbudzić niczyich podejrzeń, postanowiłem nie kłamać i powiedziałem:
- Dziś jest rocznica śmierci mojej dziewczyny...
W pokoju zapanowała cisza. Jiyeon i Hyunseong popatrzyli na mnie i zamilkli. Za ścianą znowu kłócili się bliźniacy, a Jeongmin starał się ich uspokoić.
- Nigdy nie wspominałeś... - stwierdził Jiyeon.
- Wiem. Nie chciałem was wprawiać w zakłopotanie.
- Dawno zmarła? - zapytał Hyunseong.
- Dwa lata temu. Po jej śmierci poszedłem na przesłuchanie i zostałem trainee.
- Byliście... bardzo blisko? - ciągnął niepewnie Jiyeon.
Potwierdziłem i dodałem:
- Zaopiekujecie się moją lalką?
- Pewnie. Jedź... Pozdrów od nas... swoją dziewczynę. Szkoda, że nie mogliśmy nigdy jej poznać - dodał Hyunseong.
Wyszedłem z pokoju. Na korytarzu złapał mnie Jeongmin.
- Ja z nimi oszaleję! Wiesz o co się pokłócili? O to, kto ma dłuższy part w naszym singlu. Wyobraź sobie: liczyli słowa! - Jeongmin urwał, zobaczył, że jestem gotowy do drogi - hyung, wychodzisz?
- Tak. Idę położyć kwiaty przy urnie mojej dziewczyny... Jak chcesz znać więcej szczegółów, zapytaj Hyunseonga i Jiyeona - powiedziałem.
Jeongmin wpatrywał się we mnie zupełnie zszokowany.
- Yhm... ok. I postaram się ogarnąć tamtą dwójkę - odpowiedział, bo pewnie czuł, że coś wypadałoby odpowiedzieć, cokolwiek.
Wyszedłem, by nikogo więcej nie zawstydzać. Pojechałem taksówką dla zaoszczędzenia czasu. Czterdzieści minut później byłem z bukietem kwiatów w domu pogrzebowym i wpatrywałem się w urnę z prochami Shinhye. Próbowałem być silny. Ale łzy nie przestawały płynąć po mojej twarzy. Kwiaty wypadły mi z ręki i rozsypały się po podłodze. Schyliłem się, żeby je podnieść i w tym momencie poczułem czyjeś dłonie ma swoich ramionach. Odwróciłem zapłakaną twarz. Stała za mną moja siostra Jaeun. Zaraz... czy ona nie powinna być w Stanach?!
- Noona... przyleciałaś... - szepnąłem.
Na nic więcej nie było mnie w tym momencie stać. Jaeun uśmiechnęła się ze łzami w oczach.
- Jak mogłoby mnie tu nie być w rocznicę śmierci mojej najlepszej przyjaciółki?

OD AUTORKI:

Zbliża się kolejny konkursowy rozdział, więc proszę was o pomoc w ankiecie w wyborze piosenki:) 

Wstawiam też linki: B2ST - Fiction: https://www.youtube.com/watch?v=L1zZ_oDO6es

Boyfriend - I yah: https://www.youtube.com/watch?v=rZiH9c0braM

29/08/2016

Liebster Blog Award (4)

Nominacja od: Suzu Azumi
DZIĘKUJĘ!!!

http://opowiadaniasuzuazumi.blogspot.com




ODPOWIEDZI:

1) Jak to się stało, że zaczęłaś pisać opowiadania?
Pisać zaczęłam chyba ze zwykłej potrzeby podzielenia się tym, co się rodzi w mojej głowie i dla satysfakcji, gdy już się za coś biorę i to kończę:)

2) Co podoba ci się najbardziej w pisaniu?
To, że można się zżyć z własnymi bohaterami:D

3) Czy zależy ci na wielkiej ilości czytelników?
Każdy czytelnik jest dla mnie ważny, dodaje mi wsparcia i motywacji i oczywiście, że chciałabym mieć ich dużo, choć wiem, że gdyby był tylko jeden to i tak bym dla tej jednej osoby publikowała.

4) Jaka była ostatnia piosenka, którą słuchałaś?
Jak czytałam u ciebie o Infinite DNA to mnie naszło, by włączyć, a oprócz tego to Beenzino - January z kpopu, a nie z kpopu Lacrimosa - Warum so tief:)

5) Lubisz zwierzątka? A może masz jakieś?
Tak, kocham zwierzątka:) Mam kocurka, a co tam mogę się pochwalić moim syneczkiem:


6) Chciałabyś w sobie coś zmienić?
Tak, chciałabym być odważniejsza.

7) Jak wygląda twój przeciętny dzień?
W roku szkolnym w tygodniu to głównie studia i fitness, wieczorem drama/muzyka/oglądanie programów, a w weekendy piszę opowiadania. W wakacje staram się pisać więcej, sporo wychodzić na dwór i sporo podróżować:)

8) Uważasz, że telefon jest urządzeniem bardzo potrzebnym?
Tak, bo sama jestem uzależniona od telefonu i zaczynam się denerwować, jak długi czas go nie widzę :D

9) Jakie masz zdanie o życiu na innych planetach?
Nie wykluczam, że istnieje, choć uważam, że jeśli istnieje, to my dla nich jesteśmy taką samą zagadką, jak oni dla nas.

10) Co dodaje ci inspiracji?
Przede wszystkim muzyka, jak jest ciepło to lubię iść na huśtawki i słuchać muzyki, wtedy mam najciekawsze pomysły do opowiadań.

11) Gdzie w najbliższym czasie chciałabyś pojechać?
No ba, do Korei :D A z tych realnych, to chciałabym jeszcze w wakacje odwiedzić koleżankę w Białymstoku. 

No cóż, odpowiedziałam najlepiej jak umiałam^^ Wszystkich, co chciałam nominować, to już nominowałam, a chyba nie mogę odbić piłeczki i nominować Suzu Azumi, choć na tę nominację zasługuje i chcę, żeby wiedziała, że jeśli sama jeszcze przez kogoś będę nominowana, to wtedy nominuję ciebie!:)
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam^^

24/08/2016

school of hard knocks (rozdział 13)

NO ONE IS ALONE ON THIS EARTH,
BUT EVERYONE IS ALONE IN HIS WORLD

Lee Jeongmin (Boyfriend)

                Po sobotnim odcinku wszyscy dyskutowali o Hyunie i Jokerze, a mnie, tak szczerze, niespecjalnie ta sprawa interesowała. Nie wydawała mi się czymś poważnym, czymś, czym powinniśmy się przejmować, dopóki nie mieliśmy jasnych dowodów, że ci dwoje mają romans. A jakby mieli, co z tego? Nie przeszkadzałby mi to, jeżeli Hyuna nadal sprawiedliwie by nas oceniała, a nie pomagała wygrywać B2ST. Ale odniosłem wrażenie, że powstające w zespole plotki o nich nie wynikają z troski o przyszłość Boyfriend, a z typowego ekscytowania się sensacją. Chociaż, wymyślając, co może być między Hyuną, a Jokerem, bliźniacy wreszcie się nie kłócili. W drodze do dormu wspólnie z Donghynem i Hyunseongiem wymyślali teorie spiskowe, Jiyeon tylko im się przysłuchiwał, bo ostatnio w ogóle niewiele z nami rozmawiał, a ja przysypiałem, opary o szybę vana. Pewnie po weekendzie, kiedy wszyscy powracają ze swoich domów, sprawa ucichnie. Spakowaliśmy się i opuściliśmy teren kompleksu. Youngmin i Kwangmin wracali metrem, Donghyun taksówką, a ja, Hyunseong i Jiyeon poszliśmy na autobus. Wsiedliśmy całą trójką w ten sam, mieliśmy się przesiadać dopiero po drodze. Kilka osób nas rozpoznało i chcieli sobie zrobić z nami zdjęcie. Zapozowaliśmy i daliśmy się wciągnąć w krótką rozmowę. Potem wysiadł Jiyeon i ludzie zostawili nas w spokoju.
- Widać, kto tutaj jest ulubieńcem - zażartowałem.
Przejeżdżaliśmy akurat przez słynną dzielnicę rozrywki, a Hyunseong zaproponował:
- Może wyskoczymy na imprezkę? Zobaczymy, czy jesteśmy tak popularni, jak Jiyeon.
- A co z tym? - zapytałem, pokazując torbę wypchaną ciuchami do prania z ostatniego tygodnia.
Hyunseong wzruszył ramionami i popatrzył na swoją, ważąc ją w ręce.
- Mi to nie przeszkadza - stwierdził.
- No dobra - zgodziłem się.
Wysiedliśmy i poszliśmy do pierwszej lepszej knajpy. Zamówiliśmy grillowaną wołowinę, przystawki i butelkę soju. Oczywiście na jednej nie skończyliśmy. Zagadaliśmy do trzech zajmujących sąsiedni stolik dziewczyn, niestety szybko się zmyły, kiedy zaprosiliśmy je na imprezę. To nas zdołowało na tyle, że zamiast iść na rundkę po klubach, poszliśmy do PC bang'u popykać w StarCraft. Około trzeciej w nocy zrobiło się tu dość cicho, choć nadal było dużo ludzi. Większość z nich prawdopodobnie spała przy komputerze. Mnie też ogarniała senność. Poprosiłem Hyunseonga, żeby poszukał automatu z napojami i kupił nam po kubku mocnej kawy. Zgodził się, jeżeli ja zapłacę. Pochłonięty grą kazałem mu wyciągnąć sobie z torby mój portfel. Nie zauważyłem, że położył go przy komputerze, jak już zabrał pieniądze. Zorientowałem się dopiero, gdy przypadkowo przeze mnie potrącony, potoczył się między nogi siedzącej obok dziewczyny, a ona... spała. Poczekałem, aż przyszedł Hyunseong z kawą. Powiedziałem mu, żeby grał za mnie, a ja schyliłem się po portfel i tym samym obudziłem śpiącą królewnę. Otworzyła oczy i posłała mi mordercze spojrzenie. O tak, musiała być przerażona, że jak gdyby nigdy nic, klęczę sobie między jej nogami!
- Co za przebrzydły zboczeniec! - wydarła się i podniosła rękę, jakby miała zamiar walnąć mnie w łeb, ale w jednej chwili zamarła w bezruchu, zdziwiona - Lee Jeongmin? Z Boyfriend?
- Tak, to ja. Nic nie zrobiłem, tylko podnosiłem portfel... - na potwierdzenie swoich słów, pokazałem jej go.
Nadal wpatrywała się we mnie tymi wielkimi, zdziwionymi oczami.
- Jestem twoją fanką! - oznajmiła i zaraz oblała się rumieńcem, czego nie zdołała ukryć, choć było ciemno - to znaczy... waszą fanką... w sensie... eeee... fanką Boyfriend, no... kibicuję wam w School of hard knocks, rozumiesz?...
Wciąż kucając, przytaknąłem jej niepewnie i oboje wybuchnęliśmy śmiechem.


Shim Hyunseong (Boyfriend)

                Wyszliśmy się przewietrzyć i podzieliliśmy się z nią kawą. W sumie to Jeongmin oddał jej swoją, bo stwierdził, że odechciało mu się spać.
  - Kim Sohyun - przedstawiła się.
Była wysoka, wyjątkowo szczupła i miała długie do pasa, rozpuszczone włosy. Nosiła legginsy i tunikę, w ręce trzymała uchwyt swojego plecaka. Wyglądała na nie więcej niż 20 lat. Jak się później okazało, kilka dni temu skończyła 18.
- Shim Hyunseong - powiedziałem, podając jej rękę.
- Lee Jeongmin, jak już wiesz - dodał ten i też wymienił z Sohyun uścisk dłoni.
Noc była chłodna, ale po spędzeniu kilku godzin w dusznym pomieszczeniu, zimne powietrze działało bardzo orzeźwiająco.
- Jesteś Kim Sohyun i sypiasz w PC bang'ach - podsumował Jeongmin.
Westchnęła, bawiąc się kosmykiem włosów i odpowiedziała, jakby od niechcenia:
- Siostra wywaliła mnie z domu.
Obaj zgodnie zawołaliśmy:
- Co?!
- Nie, nie, to nic poważnego. Już kilka razy tak zrobiła. A jak rzeczywiście nie przyszłam na noc i nie odbierałam jej telefonów, to była gotowa przepraszać mnie na kolanach, kiedy się wreszcie zjawiłam. Chciałam naskarżyć rodzicom, ale pewnie kazaliby mi wracać do Jeonbuk.
- Pochodzisz z prowincji Jeonbuk? - zagadnąłem.
- Tak, z Sunchang. Siostra studiuje w Seulu, a ja uczę się tutaj w liceum. I sypiam w PC bang'ach.
- Musiałaś ją nieźle zdenerwować - stwierdził Jeongmin.
- To prawda. Jakiś czas temu pożyczyła mi sporo pieniędzy. I nie mam z czego oddać. A ona się denerwuje i wiecznie się o to kłócimy.
- Na co ci było tyle pieniędzy? - zapytałem, nie zastanawiając się, czy może to nie zbyt osobista sprawa.
- Mi? Na nic. Mój chłopak ich potrzebował.
- O, masz chłopaka... - skomentowałem, nie wiadomo czemu.
- Już nie mam. Zabrał pieniądze i zniknął. Tyle go widziałam.
- Nie powiadomiłaś policji? - zdziwiłem się.
- Nie pomogliby mi. Przecież ja dobrowolnie dałam mu te pieniądze.
- Mimo wszystko siostra, to siostra... - przyznał Jeongmin - powinna zrozumieć...
- Nie rozumie. Chce, żebym poszukała pracy i jej wszystko oddała. Uważa, że byłam głupia i naiwna. No pewnie byłam. Tylko jak ja mam to odkręcić? Nijak. A ona od początku mnie ostrzegała, żebym nie ufała temu chłopakowi... Miała przeczucie... Więc w tygodniu się uczę, w weekendy staram się pracować. Dzisiaj zwolnili mnie z kawiarni i siostra się zdenerwowała.
- To chyba dużo jesteś jej winna - wywnioskowałem.
- Yhm, dużo - przytaknęła Sohyun - o, siostra dzwoni, typowo.
Odrzuciła połączenie.
- Ale... ty jesteś w ogóle pełnoletnia? - zainteresował się Jeongmin.
- Mam 18 lat - powiedziała.
Rozmawialiśmy do rana i poprosiliśmy ją o numer telefonu. Jak zrobiło się zimno, weszliśmy z powrotem do PC bang'u. Około szóstej odprowadziliśmy Sohyun na autobus. Machała nam jeszcze przez okno. My też postanowiliśmy wracać do domu. I wtedy powiedziałem Jeongminowi:
- Wiesz, ja... chyba ją polubiłem.


Park Jiyeon (Boyfriend)

                Sobotnią noc przechlałam z appą. Opowiedziałam mu o problemie z badaniami i o sposobie, jak mam zamiar go rozwiązać. Nie pochwalił tego pomysłu, wręcz przeciwnie, doradzał mi, że najlepiej zrobiłabym, gdybym dobrowolnie zrezygnowała z programu, nie zdradzając swojej płci. I tak przecież odniosłam pewien sukces. Próbowałam mu wytłumaczyć, że tu nie o chwilowy sukces chodziło, tylko o prawdziwą karierę. No i jeszcze o coś, a tak serio o kogoś, o kim nie wspomniałam. O Taemina. Choćby z jego powodu nie chciałam odejść ze School of hard knocks, pomijając już konieczność wyjaśniania wszystkiego chłopakom i płacenie odszkodowania za zerwanie kontraktu. Nie i koniec. Nie poddam się. Nigdy! Żeby się wyżyć poszłam walczyć z appą na ringu i wygrałam. Potem się upiliśmy. Około trzeciej w nocy wracałam do domu chwiejnym krokiem z przystanku autobusowego. Gayoon spała, w ogóle nie słyszała, jak otwierałam i z powrotem zamykałam drzwi. Rzuciłam się w ciuchach na łóżko i miałam super erotyczny sen z Taeminem. No świetnie. Obudziłam się koło południa, spocona. Pomyślałam, że jeszcze trochę i oszaleję. Byłam chora z pożądania. Jak nigdy dotąd, a nie chciałam szukać kogoś na jednorazową przygodę, bo co jakby mnie rozpoznał? I nie zamierzałam zniżać się do poziomu wibratora. Chłodny prysznic pomógł mi się ogarnąć. Z mokrymi włosami, w luźnym T-shircie usiadłam przy stole w kuchni i przyglądałam się Gayoon, przygotowującej ciasto na naleśniki. Wtedy przyszedł Minseok. Napisałam mu wczoraj, by wpadł jutro (w sensie dzisiaj), jak się obudzi. Najwyraźniej nie wstał o wiele wcześniej, niż ja. Usiadł obok mnie i napił się wody z mojej butelki.
- I jak tam, mała? - zagadnął, a ja wyszłam i po chwili wróciłam, rzucając na stół świstki papieru.
- To skierowania na badania - wyjaśniłam - weź je i idź się przebadać, jako ja.
- Gruba akcja. Nie chciałbym znowu siedzieć...
- Ale zrobisz to?
- Dla ciebie wszystko, baby - cmoknął znacząco i zabrał skierowania.
- Dość tych zalotów - oznajmiła Gayoon, przypominając, że jeszcze tu jest - porozkładajcie talerze i sztućce, naleśniki gotowe.


Park Jaebeom (Jay Park)

                W niedzielę wieczorem siedziałem w klubie, opijając urodziny jednego z kumpli z liceum. Było nas, oprócz mnie, czterech kolesi i dwie laski. Popijaliśmy piwo i gadaliśmy, co u nas. Oczywiście wszystkich interesowała najbardziej moja przygoda ze School of hard knocks. Opowiedziałem im, że wbrew pozorom bycie trenerem w show nie pochłania tak wiele czasu i jest dla mnie tak jakby tylko dorywczym zajęciem podczas przygotowywania kolejnej płyty. O to też wypytywali. Ile piosenek, kiedy premiera, kto się pojawia gościnnie. Odpowiadałem wymijająco, by nie zdradzić za wiele i chyba pomyśleli, że nie mam ochoty gadać o sobie. Potem pomyślałem, że gdybym wciągnął ich w dłuższą rozmowę, wszystko potoczyłoby się inaczej...
Wspominali szkolne czasy i obgadywali, kogo się dało. Aż wreszcie jeden z  kumpli rzucił imieniem Shinyoung. To było do przewidzenia. Tylko jej tu dziś brakowało z naszej szkolnej paczki. Mojej ex dziewczyny.
- Shinyoung? - powtórzyła jej dawna najlepsza przyjaciółka, Gaein - podobno wyszła za mąż.
Przy stoliku zapanowało poruszenie. Tylko ja się nie odzywałem, po prostu wlewałem w siebie alkohol.
- Spotkałam jej rodziców. Opowiadali, że Shinyoung się wyprowadziła i zamieszkała z mężem.
- I nic nam nie powiedziała?! - zdziwił się Sotaek.
- Przecież pozrywała z nami kontakty, kiedy się rozstała z Jaebeomem - przypomniała Gaein.
- Ja pierdooolę - skomentował już nieźle wstawiony Taehwan.
- Jay, a tobie o niczym nie powiedziała? - zapytał Sotaek.
Podnosiłem kufel z piwem, gdy zauważyłem, że wszyscy się na mnie gapią i czekają na odpowiedź. Ręka zawisła mi w powietrzu.
- Nie. Ja też nic nie wiedziałem.
Wszyscy wrócili do plotkowania. Dobrze się bawili i nie zwracali uwagi, że piłem coraz więcej. W pewnym momencie zachciało mi się szczać. Poszedłem do kibla, mając wrażenie, że jestem jeszcze zbyt trzeźwy, by nie czuć skrępowania na samo wspomnienie o mnie i Shinyoung. Co było gorsze? To, że w ogóle się hajtnęła? Czy, że mi o tym nie powiedziała? Kurwa. Postanowiłem nie wracać do stolika. Kręciłem się koło baru i znalazłem wolne miejsce. Zagadywałem barmankę, a ona robiła mi drinki. Chyba mnie rozpoznała, ale zachowywała się wyjątkowo dyskretnie. Chciałem ją przelecieć. Gdyby nie była w pracy, już byłaby moja. Poszła na zaplecze po pomarańcze. Wtedy zauważyłem, że siedzi koło mnie koleś ubrany w sweter. Zastanawiałem się chwilę, co mi w tym nie odpowiada. Alkohol trochę spowalniał myślenie. Ach, tak! Było gorąco. Naprawdę gorąco, aż zaczynałem się pocić. A ten kolo siedzi w swetrze i nic sobie z tego nie robi! Wróciła barmanka, ale już jej jakby nie dostrzegałem. Nie słyszałem, co do mnie gada. Ten kolo siedzi w swetrze! To nie dawało mi spokoju. Klepnąłem go w plecy.
- Eee, czemu nosisz sweter? - zapytałem, no dobra, dość nieprzyjemnym tonem.
- Spierdalaj, chuju - odpowiedział i to w połączeniu z alkoholem wzbudziło we mnie agresję.
Popchnąłem go na podłogę. Podniósł się i rzucił do mnie z łapami. Po chwili między nami znalazł się Taehwan i próbował nas rozdzielić:
- Dość! Kurwa, przestańcie! Wystarczy!
Opanowaliśmy się, kiedy ochroniarz wywalił nas z klubu.
- Popierdoliło cię?! - krzyczał Taehwan na dworze.
Nie zamierzałem nic mu tłumaczyć. Zaraz z klubu wyszły Gaein i nasza druga koleżanka Baekja.
- Jaebeom, o co poszło? - pytały.
- Chyba przesadziłem z piciem - powiedziałem - lepiej pojadę do domu.
Taehwan złapał dla mnie taxi. Po drodze zrobiło mi się niedobrze. Myślałem, że się zrzygam. Na szczęście wytrzymałem do momentu, aż znalazłem się na schodach do mojego apartamentu. Położyłem się spać. Głowa mnie napierdalała, a wiedziałem, że jak wezmę leki po spożyciu takich ilości alkoholu, już się pewnie nie obudzę. Potrzebowałem kogoś. Żeby po prostu nie być sam. Mógłbym zadzwonić po Taehwana, czy kogokolwiek ze znajomych, którzy zostali w klubie. Ale wyszedłbym tylko na idiotę. Przejrzałem listę kontaktów w telefonie. A potem jeszcze raz. Może kogoś przeoczyłem... I wtedy to do mnie dotarło: nadal mam numer Jaemi, dziewczyny zapoznanej kilka tygodni temu na imprezie. Nie wiedziałem, czemu nie chciałem jej więcej widzieć. Miła, młoda, atrakcyjna... Ciekawe jak bardzo jest na mnie zła... Zadzwoniłem. Nie spodziewałem się, że odbierze w nocy, od obcego numeru. Odebrała. Obudziłem ją, czy jeszcze nie spała?
- Tak, słucham? - zapytała.
Chyba jeszcze nie spała. Nie miała zaspanego głosu.
- To ja... Park Jaebeom... - zapanowała cisza - wybacz, że tak późno... ja... źle się czuję. Przyjedziesz do mnie?
Wydawało mi się, że obrzuci mnie najgorszymi wyzwiskami za tę bezczelność, a potem się rozłączy. A ona odpowiedziała tylko:
- Ok.
Później wysłałem jej smsa z adresem. Podniosłem się i poszedłem się ogarnąć. Opłukałem twarz zimną wodą, głowa już trochę mniej mnie bolała. Umyłem zęby i przebrałem się w czyste ciuchy. Wyglądałem ok, kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Zobaczyłem Jaemi. Zmierzyłem ją wzrokiem. Miała buty na koturnach, minispódniczkę, bluzkę z wielkim dekoltem i skórzaną kurtkę, dość mocny makijaż. Wyglądała naprawdę seksownie. Tylko jej mina nie wyrażała niczego dobrego.
- Ty durniu! - krzyknęła Jaemi, wymierzając mi policzek.
Zanim zdążyłem opanować szok, wsiadła do czekającej na nią taxi i odjechała.


Kim Taehee

                Gdy usłyszałam głos Myuntaeka, miałam wrażenie, że jest pijany. Pomyślałam, że może imprezuje służbowo, czy z przyjaciółmi.
- Halo? Kim Taehee? Tyle lat... nie usunęłaś mojego numeru.
- Ty mojego też nie.
- Nie mógłbym go usunąć...
Jego głos brzmiał ckliwie i pretensjonalnie, jak w tych ostatnich dniach, kiedy jeszcze był moim agentem. Usiadłam przy biurku i podparłam się łokciem, znudzona.
- Chcę tylko zapytać cię o kilka istotnych rzeczy - wyjaśniłam - możemy się spotkać?
- Tak, oczywiście. Ja... nie spodziewałem się, że jeszcze kiedyś się do mnie odezwiesz...
- Też miałam nadzieję, że nie będę musiała tego robić - przyznałam - to kiedy masz czas? Jutro po południu?
Chciałam się z nim spotkać, póki B2ST mają zajęcia, żeby mnie nie szukali, bo powinnam być dla nich dyspozycyjna przez 24h na dobę 6 dni w tygodniu.
- W porządku - odpowiedział Myuntaek.
Chyba słysząc mój oficjalny ton, sam postanowił go używać. Umówiliśmy się na obiad w restauracji, gdzie kiedyś oboje czasami chodziliśmy i jedliśmy wspólne posiłki. Znaliśmy to miejsce i mieliśmy z nim wiele wspomnień. Akurat, jak na rozmowę o dawnych czasach. Nie miałam na nią ochoty. Ale powtarzałam sobie, że ta rozmowa wyjaśni wreszcie trwające od trzech lat nieporozumienie.
Następnego dnia, kilka minut po drugiej zjawiłam się w restauracji "Moonlight" ubrana w czarną, zwykłą sukienkę, z włosami spiętymi klamrą i z lekkim makijażem. Myuntaek popijał whisky przy jednym ze stolików. To znaczy, jeszcze wtedy nie wiedziałam, że to whisky. Dosiadłam się i powiedziałam:
- Cześć.
- Cześć. Taehee, ślicznie wyglądasz.
- Dziękuję - czego nie mogę powiedzieć o tobie, dodałam w myślach.
Postarzał się, skóra mu poszarzała, wyglądał chudo i niezdrowo.
- Przepraszam, szybciej się wyrobiłem ze sprawami na mieście i przyszedłem tu. Zamówiłem sobie szklaneczkę, żeby nie siedzieć o suchym pysku - tłumaczył się, choć o to nie prosiłam.
Jeszcze nie. I nie w tej zupełnie nieistotnej kwestii.
- Ok - odpowiedziałam.
Myuntaek zawołał kelnera i kazał mi wybrać z menu coś, na co mam ochotę, a on stawia. Nie życzyłam sobie tego.
- To ja cię zaprosiłam, więc niech każdy zapłaci za siebie - postanowiłam.
Myuntaek nie protestował. Choć chyba zdziwiła go moja stanowczość. Rzadko się tak zachowywałam, chłodno i obcesowo. Co było błędem. Może gdybym trzy lata temu w ten sposób traktowała Myuntaeka, nigdy nie pomyślałby o mnie, jak o swojej kobiecie. Zamówiłam łososia z pomidorami oraz sok pomarańczowy, on chińskie pierożki i podwójną whisky. Rozmawialiśmy o swoich obecnych sprawach, aż kelner przyniósł nam przystawki i gotowe dania. Przedtem podał Myuntaekowi alkohol i wtedy się zorientowałam, że ta poprzednia to też była whisky, bo wyglądała identycznie. No nieźle, zaczyna w południe, nic dziwnego, że wieczorem już nie jest trzeźwy.
- Zapytam wprost - przerwałam chwilowe milczenie, gdy zjedliśmy i popijaliśmy, ja sok pomarańczowy, a Myuntaek whisky - co powiedziałeś Joonwonowi trzy lata temu?
- Ach... tak, obawiałem się, że się wszystkiego dowiesz, jak tylko usłyszałem, że oboje podpisaliście kontrakty z organizatorami School of hard knocks... - wydawał się speszony, ale nie zaskoczony.
- Czemu to zrobiłeś? I co to były za zdjęcia?
- Już sporo wiesz. Rozmawiałaś z Joonwonem.
- Chcę usłyszeć twoją wersję.
- Ja tylko próbowałem o ciebie walczyć...
- W taki sposób?! Kłamiąc, że jesteś moim facetem i pokazując jako dowód fotomontaże?! - podniosłam głos, bo już po prostu nie wytrzymałam.
I to go zdenerwowało. Dotąd chyba siebie uważał za najbardziej poszkodowanego w tej sytuacji.
- Byłem w tobie zakochany! Latami się o ciebie starałem! I jak już myślałem, że powoli się do mnie przekonujesz, wdałaś się w romans z tym pieprzonym Moon Joonwonem, z facetem o siedem lat młodszym od siebie! Wolałaś go ode mnie? W czym niby był lepszy? Wskoczyłaś mu do łóżka, nie dając mi szansy pokazać, jaki byłbym dla ciebie dobry i kochający. Postanowiłem się go pozbyć. Pokazałem zdjęcia. Załatwienie kilku fotomontaży w tej branży naprawdę nie okazało się problemem. Powiedziałem mu, że jesteśmy parą, że potraktowałaś go jak przygodę i znudziłaś się nim. Tak, zrobiłem to wszystko! I nie żałowałem! Zniknął. A ty i tak mnie nie chciałaś. Wywaliłaś ze swojego życia! Poprosiłaś kogoś innego, by był twoim agentem. Aż tak mnie nienawidziłaś?
- Nienawidziłam? - powtórzyłam, nie dowierzając -  po prostu nigdy cię nie kochałam, do tego nie da się nikogo zmusić. Myślałam, że jesteś moim przyjacielem i jak przyjaciela cię traktowałam. Jak mogłeś zrobić mi coś tak podłego?
- Wiedziałaś, co do ciebie czuję, powiedziałem ci o tym, a ty kazałaś mi spadać...
- Bo kochałam Joonwona! Nadal go kocham! A on ma dziewczynę, rozumiesz?! Gdybyś nam nie przeszkodził to pewnie ja bym nią była! Wszystko zepsułeś! Wszystko! - powtarzałam i walczyłam, by się nie rozpłakać.
- Taehee...
- Nigdy więcej mnie nie zobaczysz - oznajmiłam przez zaciśnięte zęby.
Przywołałam kelnera i zapłaciłam za siebie. wyszłam, a Myuntaek, jak się domyślałam, znów zamówił whisky.


Ahn Jaemi

                Starałam się nie rozpamiętywać poprzedniej nocy. Było mi troszeczkę głupio, że tak ostro potraktowałam Jaebeoma, nie dając mu szansy niczego wytłumaczyć. Może rzeczywiście pomylił się wtedy, podając swój numer, a ja w ogóle o to nie zapytałam, po prostu przywaliłam mu w twarz i poszłam sobie. Bo taki był cel mojej wizyty. Nic więcej. Poczułam niemalże morderczy instynkt, jak zaprosił mnie w nocy do siebie do domu. Nie pomyślałam, że gdyby naprawdę nie chciał mnie już nigdy widzieć, nie zadzwoniłby przecież. To mnie zastanawiało. Ale nie miałam ochoty tego wszystkiego roztrząsać i pisać do Jaebeoma, choć wreszcie znałam jego prawdziwy numer. Lepiej zapomnieć. Nie zaprzątać sobie myśli tym człowiekiem. Następnego dnia sam napisał. Umówiłam się z przyjacielem w pubie i jechałam na miejsce, kiedy dostałam wiadomość.
Jaebeom: Przepraszam za wczoraj. Byłem pijany...
Jaemi: Nie rozumiem... jaki jest sens w podawaniu mi specjalnie złego numeru i oddzwanianiu po kilku tygodniach? Nie rób ze mnie idiotki. Przepraszasz za wczoraj, czy ogólnie?
Jaebeom: Ogólnie. To ja jestem idiotą.
Jaemi: Nie przeczę:) Ale przeprosiny przyjęte.
Jaebeom: Ok.
Jaemi: Ja też przepraszam.
Jaebeom: ???
Jaemi: Wczoraj... naprawdę potrzebowałeś pomocy?
Jaebeon: Nie. Potrzebowałem ciebie.

17/08/2016

school of hard knocks (rozdział 12)

BIG BATTLE


Jang Hyunseung (B2ST)

                Lubiłem treningi z Hyuną, bo mogłem się na nią do woli napatrzeć. Och tak, ze wszystkich możliwych, te zajęcia lubiłem najbardziej. Przychodziłem na nie pełen energii i zużywałem całą na zastanawianiu się, co robić, by najwięcej czasu trenerka poświęcała mi. Zazwyczaj po prostu nie wykonywałem jej poleceń, a ona strofowała mnie i tak uroczo się przy tym denerwowała. Lubiłem ją złościć. Ale przekonałem się, że to kiepski pomysł, bo jeszcze znowu w ocenie z miesiąca odejmie mi punkty, podczas gdy tak rozpaczliwie walczyliśmy o każdy jeden. Innym sposobem na zwrócenie jej uwagi było celowe mylenie się. Tego nie oceniała aż tak surowo. I tę metodę postanowiłem zastosować dziś. Hyuna położyła się na podłodze. Podnosiła i opuszczała biodra w szybkim tempie. Wszyscy gapiliśmy się na nią, jak na milion dolarów. Bo tak w tym momencie wyglądała! Poczułem, że część mojego ciała wyjątkowo wrażliwa na tego typu widoki, sztywnieje. Ze wstydu zrobiłem się cały czerwony. Po chwili zauważyłem, że nie tylko ja. Wszyscy mieli totalną zawiechę. I przechodzili chyba przez podobne do moich męki, kiedy Hyuna wysoko podnosiła biodra. A zwłaszcza Junhyung. Sprawiał wrażenie, jakby chciał ją zjeść, pochłonąć całą. Posłałem mu mordercze spojrzenie, a on mi pokazał fuck'a. Hyuna chyba to widziała.
- Ćwiczymy, ćwiczymy! - zachęcała nas.
Wszyscy położyliśmy się na podłodze. Zamiast ćwiczyć, patrzyliśmy na siebie porozumiewawczo i chichotaliśmy.
- Kim Hyuna, my się wstydzimy wykonywać to... ćwiczenie - powiedziałem jej, ledwo się powstrzymując, by nie parsknąć śmiechem.
- Mnie się wstydzicie? - zapytała, zdziwiona.
- Bo ty nie masz tego, co my mamy... między nogami - dodałem.
Doojoon i Gikwang śmiali się bez opanowania. Dongwoon, dziś rano wypisany ze szpitala, nie  korzystał z taryfy ulgowej. Wykonując ćwiczenie, powiedział coś Yoseobowi, a ten z przerażeniem wciągnął powietrze.
- Jang Hyunseung! Znalazł się żartowniś... - zdenerwowała się na mnie Hyuna - zgrywają się, jakby nigdy dziewczyny podczas treningu nie widzieli...  niewiniątka. Ćwiczymy, ćwiczymy! - nawoływała wszystkich.
No naprawdę, jak na dziewczynę obserwującą sześciu chłopaków wymachujących swoimi dolnymi partiami ciała, wyglądała na nadzwyczaj spokojną. Profesjonalna Kim Hyuna. W pewnym momencie zatrzymała się przy moich kolanach i po prostu tak stała. Wiedziałem, o co jej chodziło. Ćwiczyłem za wolno. Ale nie zamierzałem się poprawić.
- Rozpraszasz mnie - powiedziałem z uwodzicielskim uśmiechem.
Oparła dłonie na moich kolanach, pochyliła się lekko.
- Jang Hunseung. To moje ostatnie ostrzeżenie.
- Ale że co?
- Ćwicz, zamiast się popisywać. Tempo, tempo!
- Ale mnie plecy bolą... - narzekałem.
- Tak, tak, chyba od nic nierobienia - powiedziała i odeszła skontrolować pozostałych.
Po zajęciach ja i Joker zostaliśmy w sali. Wymieniliśmy się spojrzeniem, oznaczającym tyle, co: wypierdalaj. Nie zamierzałem odejść stąd pierwszy. I Joker chyba też nie. Hyuna robiła coś przy sprzęcie, z którego puszczała muzykę. Odwróciła się i popatrzyła na nas.
- A wy co chcecie? - zapytała.
Junhyung milczał. Aha, ja mam zacząć pierwszy, wyjść i go z nią zostawić. Tak to pewnie sobie zaplanował. Ok, Joker, no to siadaj i się przyglądaj. Ale jestem pewien, że mimo wszystko nie chcesz tego widzieć.
- Bo mnie plecy bolą - powtórzyłem.
Hyuna się zdziwiła.
- Naprawdę?
- No przecież bym ci nie kłamał...
- Gdzie boli?
- O, tutaj.
Podniosłem koszulkę i pokazałem na ramiona. Joker zaklął po cichu.
- Ale nagi mi się nie musisz pokazywać - skomentowała Hyuna, a ja jej na to z uśmiechem:
- Pomasuj.
- Poproś Junhyunga o masaż.
Joker udawał, że się zakrztusił.
- O ble, to by było pedalskie... - powiedziałem z oburzeniem.
- No dobra - westchnęła.
Zrzuciłem koszulkę, a Hyuna masowała mi plecy. Zanim z zadowoleniem zamknąłem oczy, zobaczyłem w lustrze odbicie wkurzonego Junhyunga, wchodzącego z sali.


Lee Seonwoong (Tablo)

                Od pewnego czasu raz w tygodniu ja i Jay Park organizowaliśmy dodatkowe wspólne zajęcia z rapu dla Junhyunga z B2ST i Kwangmina z Boyfriend. Przeważnie rapowali w duecie lub po prostu słuchali siebie wzajemnie. Obaj bardzo się przy tym rozwijali. Junhyung nauczył się większej pokory i niewysuwania z każdą linijką tekstu na pierwszy plan. Kwangmin podszkolił się technicznie. Jedynie, co trochę mi przeszkadzało w tych zajęciach to napięcie między chłopakami. Prawdopodobnie było to spowodowane tym, że należeli wcześniej do jednego zespołu, a potem stali się rywalami. Junhyung zwierzył mi się, że to Kwangmin pierwszy głosował za jego odejściem z Boyfriend. Ten natomiast twierdził, że Joker  po dołączeniu do B2ST przechwala się sławą, na jaką niczym nie zasłużył. Byłem pełen obaw, kiedy Jay wymyślił, by zorganizować im rap battle.
- Myślisz, że się nie pozabijają? - zapytałem go.
- Może jak już sobie wzajemnie nawrzucają, to rozładują atmosferę - stwierdził Jaebeom - a przekleństwa wycenzuruje Min Dohee.
- No dobra, chociaż nie jestem pewien, czy to najlepsze rozwiązanie.
- Jakby co, to w ogóle nie puszczą tego w telewizji i tyle. Zaryzykujmy. Na moją odpowiedzialność.
Zgodziłem się. Jay niewątpliwie posiadał dar przekonywania. Podczas czwartkowych zajęć opcjonalnych zwołaliśmy Junhyunga i Kwangmina do jednej z sal.
- Rozegracie rap battle - poinformował Jay.
- Zasady są proste - powiedziałem - jeden zaczyna rapować, drugi mu odpowiada. Jak zabraknie odpowiedzi, kończymy zabawę. W ocenę wliczymy technikę, refleks i tekst. Jesteście gotowi?
Obaj potwierdzili.
- To zaczynaj - Junhyung ustąpił Kwangminowi, niby uprzejmie, a mimo wszystko mając świadomość, że rozpoczynający ma najtrudniejsze zadanie.
A Kwangmin nie chciał odrzucać wyzwania i już na wstępie się poddawać. Chwycił mikrofon. Ja i Jay ustawiliśmy się z boku i ogłosiliśmy "start".

Yo, jestem Kwangmin,
wsłuchuj się w mój rap,
To jest kasa, to jest klasa, to jest swag.
Gdzie się nie pojawiam, wywołuję szum,
wzbudzam respekt,
 jednym gestem rzucam na kolana.
Mam to szczęście, mam podejście, by iść na sam szczyt,
 follow me!

Zakończył dość niespodziewanie. Ale Junhyung złapał drugi mikrofon i  jakby już miał gotową odpowiedź:

Nie podążam za tłumem, rzygam twoimi schematami.
Mój rap to mój świat, nie do podrobienia.
Możesz pieprzyć coś o forsie i o laskach padających na kolana,
 coś zupełnie bez znaczenia.
Najważniejsze jest przesłanie, jak go nie ma, to nic nie ma.

Tak, jak się spodziewałem, i Jay pewnie też, Junhyung zaczął cisnąć Kwangminowi. Nie przejęliśmy się tym jakoś szczególnie, to przecież naturalne w rap battle. Każdy chce udowodnić, że jest tym lepszym. Kwangmin najwyraźniej się wkurzył. Chociaż chwilę się zastanawiał nad odpowiedzią i trochę nie trzymał się rytmu, sprawiał wrażenie, że przemyślał treść słowo w słowo tak, by najboleśniej dotknąć Junhyunga:

Jesteś indywidualistą z przymusu, bo nie masz posłuchu.
Ty nazywasz się artystą? Naucz się współpracować.
Kto podąża za raperem, co go nie chcieli w zespole?
Czujesz się zagrożony? Komponujesz, by stwarzać pozory, że się, kurwa, angażujesz.
A żeby zrobić karierę, się dowalasz do trenerek.

Kwangmin ujął wszystko to, co zarzucał Junhyungowi. Brak chęci współpracy i wszelkie zagrywki, by zdobyć sobie przychylność w zespole. Joker starał się zachować spokój, choć wewnętrznie zapewne rozrywał rywala na kawałki i odpowiedział równie ostro:

Co ty, kurwa, tworzysz za teorie spiskowe?
Chyba cię stłukli za twój chujowy rap i ci się popierdoliło w głowie.
Yeee, lepiej naucz się poczucia rytmu zamiast cisnąć profesjonalistom.
Do mojego poziomu nie dojdziesz nigdy.

W przeciwieństwie do Kwangmina, Junhyung pozostawał dobry technicznie, gdy się denerwował. Jego twarz nie wyrażała nic, za to gestykulacja stała się dość brutalna. Po pokazaniu rywalowi kilku wulgarnych gestów, podszedł do niego i uderzył ramieniem.
- Stop! - zawołałem - bez takich. Możecie kontynuować, tylko grzecznie.
Kwangmin i tak nie odpowiadał. W tym momencie teoretycznie wygrywał Junhyung.
- Stop! - zawołał Jaebeom.
Kwangmin złapał Junhyunga za koszulkę i potrząsnął nim mocno.
- I co, zadowolony z siebie, frajerze?! - krzyczał, zdenerwowany.
Nie zdziwiło mnie to, gdyby Joker go nie zdekoncentrował, Kwangmin pewnie przygotowałby jakąś odpowiedź.
- Stop! - powtórzyłem.
Chociaż bitwa została zakończona, Junhyung odepchnął od siebie Kwangmina i odpowiedział mu, rapując:

Już ci, kurwa, zabrakło inspiracji? 
Rzucasz się do mnie z łapami, zamiast przyznać, że mam rację!
Jesteś zwykłym śmieciem pozbawionym ambicji,
 wystarczy że się dobrze bawisz, po co uczyć się czegoś więcej?
Sprzedawaj duszę dla hajsu i udawanego respektu, 
a ja dojdę na szczyt i powiem ci:
 fuck U!

Choć Jaebeom zabrał im mikrofony, a ja powtarzałem bezużyteczne "stop", na ten atak Kwangmin zareagował natychmiast:

Jak już dojdziesz na szczyt, to kto ma ci klaskać?
Nikt nie nagradza brawami oszusta i ignoranta.
Zajmuj się, czym chcesz, frajerze, rapowaniem, komponowaniem
i tak wszyscy mają cię w głębokim poważaniu!

- Ty skurwielu! - krzyknął Junhyung i wymierzył Kwangminowi cios prosto w twarz.
Poszkodowany upadł z jękiem na podłogę i złapał się za nos.
- Nie dziwię się, że twój ojciec nie chciał słuchać twojego pierdolonego rapu. Odszedł od twojej matki, bo się za ciebie wstydził! Potrafisz tylko wkurwiać ludzi i się im narzucać ze swoim rzekomym talentem! A tak naprawdę wszyscy mają cię w dupsku! - darł się.
Sprowokowany Junhyung rzucił się na niego z zamiarem wymierzenia kolejnych ciosów. Próbowaliśmy go odciągnąć, niestety rozdzielenie dwóch skotłowanych na podłodze chłopaków okazało się trudniejsze, niż przypuszczaliśmy. Junhyung był silny i mimo naszych próśb, gróźb, nie chciał się poddać. Klął przy tym i wyrywał się. Wreszcie zdołaliśmy go powstrzymać i wyrzuciliśmy z sali. Podbiegłem do Kwangmina i pomogłem mu się podnieść, jednocześnie pytając:
- I po co go prowokowałeś?
Nie odpowiedział mi.
- Nie chcę cię widzieć na moich zajęciach przez resztę miesiąca! - krzyknął za Jokerem Jaebeom i zatrzasnął za nim drzwi.
A więc moje wcześniejsze obawy były uzasadnione.


Lee Jeongmin (Boyfriend)

                Poszedłem do pokoju Donghyuna, Hyunseonga i Jiyeona, bo Kwangmin był na dodatkowych zajęciach z rapu, a Youngmin zrobił się ostatnio nie do zniesienia. Nie dość, że nie odzywał się do brata, to ogólnie sprawiał wrażenie rozkojarzonego i obrażonego na wszystkich. Jakby się zastanowić, jego dziwne zachowanie zaczęło się w dzień pierwszego konkursowego występu, kiedy pofarbowali mu włosy. Niestety, ani Youngmin, ani też Kwangmin nie chcieli powiedzieć, o co tu tak naprawdę chodzi. Wiedzieliśmy tyle, ile podsłuchaliśmy, kiedy kłócili się ze Stephie o to farbowanie. Czyli niewiele. Jeden zarzucał drugiemu kłamstwo, wyzywali się od debili. Ale chociaż rozmawiali. Później już tylko ignorowali się wzajemnie. A dodatkowo Youngmin ignorował też pozostałych członków. Wlazłem na łóżko Hyunseungowi i położyłem się tak, że moje stopy były przy jego twarzy.
- Ale jebie, o fuuu - skomentował.
- Spadaj, to ty się wczoraj nie kąpałeś. I śmierdzisz - odpowiedziałem mu.
Wlazł na mnie i zaczął okładać poduszką, a ja powtarzałem, że zdechnę od jego smrodu.
- Przestańcie - upomniał nas Donghyun - no po prostu, jak dzieci.
Jiyeon za to znowu wyżywał się na worku treningowym. W tym momencie do dormu wrócił Kwangmin i zamiast do swojego, mojego i Youngmina pokoju, wpadł do tego, gdzie akurat wszyscy oprócz jego brata siedzieliśmy.
- Pierdolony Yong Junhyung. Nienawidzę go, jak ja go nienawidzę! - darł się i trzymał się za nos.
- Co się dzieje? - zapytał Donghyun.
Przestałem się wygłupiać z Hyunseongiem, a Jiyeon zostawił wreszcie worek treningowy.
Kwangmin chodził po pokoju i opowiadał o rap battle z Jokerem, zorganizowanym przez Tablo i Jay Park'a. Kiedy skończył, usiadł wkurzony na łóżku Donghyuna. A w drzwiach stanął Youngmin. W jednej chwili zapomniał, że był obrażony na brata i znalazł się przy nim.
- Junhyung cię uderzył?! Ja mu zaraz oddam! - zawołał, gotowy wstać i iść natychmiast wymierzyć zemstę.
- Spoko, ja już mu oddałem - uspokoił go Kwangmin.
- Tak? - zapytaliśmy wszyscy.
- No, w sumie to obaj tarzaliśmy się po podłodze i szarpaliśmy. Masakra. Jay kazał mu nie przyłazić na swoje zajęcia przez resztę miesiąca - podsumował Kwangmin.
No normalnie bliźniacza miłość powróciła. Youngmin, oglądając brata, czy nic mu nie jest, postanowił:
- Jak spotkam Junhyunga na kolacji to mu przypierdolę.
Ale go nie spotkał. Specjalnie obserwowałem stolik B2ST, zastanawiając się, czy Joker się pojawi. Nie pojawił się. Natknąłem się na niego przypadkowo, jak szedłem do sklepu z Hyunseongiem. Rozsiadł się na oparciu ławki z słuchawkami na uszach. Nie widział mnie. Powiedziałem Hyunseongowi, żeby szedł sam, a ja pogadam z Jokerem. Zdziwił się.
- Chcesz go zrzucić z tego oparcia? - żartował - wreszcie możesz mu za wszystko odpłacić.
Odpowiedziałem mu tylko uśmiechem. Owszem, po tym, jak Joker odkrył mój najgorszy sekret i skopał mnie tak, że tydzień chodziłem w siniakach, byłem pełen furii i najchętniej odpłaciłbym mu tym samym. A później jakoś mi przeszło. Później było mi go tylko żal. Poczekałem, aż Hyunseong odejdzie, podszedłem do Junhyunga i klepnąłem go w plecy. Popatrzył na mnie tym swoim tępym wzrokiem i zapytał:
- Co?
- Możesz zdjąć te słuchawki i mnie posłuchać?
Ostatecznie to ja mu je zdjąłem.
- Co? - powtórzył - zostaw mnie w spokoju.
- Czemu po prostu nie przeprosisz? - zapytałem.
- Kogo?
- No wszystkich, którzy zasługują na przeprosiny. Jay'a na przykład. Może pozwoli ci uczestniczyć w zajęciach.
- A skąd ty wiesz...
- Już się wszyscy dowiedzieli.
- Aha.
Poszedłem w stronę sklepu, by się spotkać z Hyunseongiem. Po chwili dostałem sms-a: 
Joker: Czemu mam słuchać rad pedała?
Aż się zaśmiałem. Typowy Junhyung.


Yong Junhyung (B2ST)

                Czemu po prostu nie przeproszę wszystkich, którzy zasługują na przeprosiny?, zastanawiałem się, nie wstając z oparcia ławki, choć średnio mi tu było wygodnie, bo wrzynało się nieprzyjemnie i mnie dupa rozbolała. Wyciągnąłem z kieszeni telefon.  2  wiadomości od Doojoona, 1 od Yoseoba i 1 od Gikwanga. Chcieli, żebym wracał do dormu i opowiadał o aferze z rap battle. A to ostatnie, czego w tym momencie pragnąłem. Czemu po prostu nie przeproszę wszystkich, którzy zasługują na przeprosiny? "Przepraszam", napisałem i wysłałem tę wiadomość... do Hyuny. Nie wiedziałem tak naprawdę, za co. Zakładałem, że sama miała pojęcie, czemu się obraziła. Traktowała mnie z pogardą, jednocześnie pozwalając, by Jang Prince owijał ją sobie wokół palca. Udowodniła to, gdy masowała mu plecy i zupełnie ignorowała moją obecność. Jeżeli chciała mnie upokorzyć, to udało jej się. Byłem na nią wkurzony i przez kilka dni powstrzymywałem się, by nie eksplodować. Eksplodowałem w wyjątkowo nieodpowiedniej chwili, a Kwangmin został przypadkową ofiarą. Tego wszystkiego była winna Hyuna! Ale zrozumiałem, że wypowiadanie jej wojny na nic się nie zda, jedynie dodatkowo ją do mnie zniechęci. Pozostawało mi tylko to żenujące "przepraszam". Odpisała po paru minutach "przyjdź do studia nagraniowego". Zabrzmiało niepokojąco. Chociaż... gdyby znowu zamierzała mi nakopać, to chyba nie musiałaby w studiu, nie? Poszedłem tam tylko po to, żeby ją zobaczyć. Stwierdziłem, że po dzisiejszej akcji nie mam ochoty na towarzystwo nikogo innego. Nie wiedzieć czemu, przeczuwałem, że sam widok Hyuny może poprawić mi humor. Nie myliłem się. Zdjąłem słuchawki i zapaliłem naraz wszystkie światła. Hyuna odruchowo zasłoniła oczy. Siedziała na biurku z komputerem i witała mnie pocieszającym uśmiechem.
- Wyżyj się - powiedziała, wskazując na stojący obok mikrofon.
Powoli jej oczy przyzwyczajały się do światła. Patrzyła na mnie bez skrępowania, stanowczo, świadoma swojego uroku.
- Nie będę się przy tobie kompromitować - rzuciłem obojętnie i odwróciłem się, gotowy odejść.
Z głębi pomieszczenia rozległ się jej głos:
- Jak dowiedziałam się o twoim popisie na zajęciach z Jaebeomem i Seonwoongiem, nieźle się zdenerwowałam. Pomyślałam: ten cholerny Yong Junhyung, znowu sprawia kłopoty. Jechałam do domu, kiedy napisałeś. Nie wiedziałam, za co konkretnie mnie przepraszasz, byłam dość... zaskoczona. Ale zrozumiałam, że chyba ci ciężko. I zawróciłam. Przyjechałam tu tylko po to, by ci w tym wszystkim towarzyszyć... Idiotyczne, prawda?
Popatrzyłem na nią za swoim ramieniem. Wyraz jej twarzy się nie zmienił, choć głos złagodniał.
- Ja... ja... czuję się... nie wiem, nie umiem tego nazwać - zrezygnowałem wreszcie.
- A gdybyś porównał to do piosenki swojej ulubionej wokalistki? Jaki wybrałbyś tytuł?
- "All and everyone" - odpowiedziałem bez zastanowienia.
To tego kawałka nie przestawałem słuchać odkąd Dongwoon próbował podnieść popularność B2ST swoim idiotycznym skokiem.
- Zaśpiewaj to - poprosiła Hyuna - zaśpiewaj tę piosenkę. Wyrzuć z siebie wszystkie emocje, poczujesz się lepiej...
Naprawdę zależało jej, żebym poczuł się lepiej? Pomyślałem, że to nieważne, po prostu nie mogłem powiedzieć Hyunie "nie". Siedziała, przyglądając mi się. Podszedłem do mikrofonu i odtwarzałem sobie w głowie melodię. Włożyłem wszystkie swoje emocje w tę piosenkę, o wszechobecnym procesie... umierania.

As we advanced into the sun...
Death was all and everyone.
Death was all and everyone.

- Cholerny Yong Junhyung... i to niby miała być kompromitacja? - zapytała na koniec Hyuna, a ja jedynie się zarumieniłem.


Kim Hyuna

                W sobotnim odcinku live zajmowałam z pozostałymi trenerami przeznaczone dla nas miejsce i nie odrywałam wzroku od Yong Junhyunga. To powoli stawało się niepokojące. A mimo wszystko nie chciałam tego powstrzymać. Pozwoliłam mi i Jokerowi zbliżyć się do siebie, wytworzyć między nami w pewien sposób jakąś specjalną... intymną więź. Bo jak jeszcze można by to nazwać? Przyjaźń? Nie, Junhyung nie był moim przyjacielem. Miłość? Nie, nie, wykluczone! Pożądanie? W studiu panowałam nad sytuacją i nie pozwoliłam Jokerowi zaspokoić swoich perwersyjnych żądzy, chociaż po prostu pochłaniał mnie wzrokiem, spragnionym widoku mojego gołego ciała. Zaśpiewał tak, że ciarki przechodziły mi po kręgosłupie, jeszcze długo po tym, jak już skończył. Nie był tylko dobrym raperem, był znakomitym wokalistą. Wzruszał mnie prostotą, z jaką pokazywał poprzez muzykę emocje, zazwyczaj skryte głęboko w sobie za maską zobojętnienia. Otwierałam usta z zachwytu i powtarzałam: Yong Junhyung! Jesteś muzycznym geniuszem!
Zawstydził się, słysząc komplement, a ja zawstydziłam się, że go powiedziałam. Zrobiło się niezręcznie. Ale nas rozczulała ta niezręczność. Potem nie przestawałam wpatrywać się w Junhyunga, kiedy tylko nadarzała się okazja. Szukaliśmy się wzajemnie, by wymienić się choćby przelotnym spojrzeniem. Joker był dla mnie zagadką nie do odszyfrowania. A ja wyznaczyłam sobie cel, by mimo wszystko go odszyfrować.  Traktowaliśmy naszą znajomość, jak tajemnicę, nikt nie powinien się o nas dowiedzieć. Ale nie długo ten sekret został dochowany. Złamała go Min Dohee, pokazując w sobotnim odcinku mnie z Jokerem w studiu nagraniowym. Wszyscy byli zszokowani, jedynie Joowon zachowywał spokój.
- Zaprzyjaźniliście się - zagadnął Junhyunga, tym samym skłaniając go do komentarza.
- Hyuna nikogo nie zostawia w potrzebie. Ostatnio masowała Jang'owi plecy, bo go bolały, a... tamto, to był dla mnie bardzo ciężki dzień i kazała mi odreagować w studiu - odpowiedział, a ja wydałam z siebie westchnienie pełne ulgi, aż Taemin i Junsu, pomiędzy którymi siedziałam, spojrzeli na mnie podejrzliwie. Gdyby widzowie odkryli, że ja i Joker jesteśmy w bliższych relacjach niż powinniśmy, mielibyśmy kłopoty. Jak dobrze, że o tym pomyślał i udzielił wymijającej odpowiedzi. Chciałam go za to przytulić. Ale i tak byłam zdenerwowana. Rozumiałam, że z tego tygodnia szanowna pani reżyser, Min Dohee, nie miała zbyt wiele nagrań do dyspozycji. Kilku rzeczy nie można było pokazać w telewizji: omdlenie Jiyeona, skok Dongwoona, skutki rap battle. Myślałam, że mojego spotkania z Jokerem w studiu też nie zobaczą inni poza reżyserką i Shin Donghyunem. Cholera! Po emisji odcinka zapytałam Min Dohee, czemu to pokazała.
- MC Mong mi kazał - rzuciła przelotnie i pogrążyła się w rozmowie z ludźmi z ekipy telewizyjnej, a ja stałam, jak sparaliżowana i usiłowałam poukładać myśli.
MC Mong?! Znalazłam go za kulisami, złapałam za kołnierz koszuli i przyparłam do ściany. Dopiero co Dongwoon uspokoił rodziców i zapewniał, że nie zamierza nikogo o nic oskarżać, Shin Donghyun znów cwaniaczy i wystawia swój program na ostrą krytykę widzów. A dodatkowo na ostrą krytykę członków Boyfriend. Mogliby stwierdzić, że kibicuję B2ST, skoro utrzymuję bliskie kontakty z Jokerem, a trenerka powinna być bezstronna.
- Przecież to wygląda, jakbym miała romans z Junhyungiem! - wydarłam się, mimo że w pobliżu kręcili się inni trenerzy i kilka osób z telewizji.
- A nie masz? - odpowiedział mi z tym swoim typowym zadziornym uśmiechem MC Mong.
Myślałam, że mu przywalę.
- Mam, czy nie mam, powinieneś mnie zapytać i uprzedzić, że zamierzasz to pokazać, a nie po prostu puszczać w telewizji! Ja jedynie byłam z Junhyungiem w studiu, powiedziałam mu kilka milszych słów, nazywaj to sobie, jak chcesz, plotkuj, z kim chcesz, tylko nie wystawiaj nas na widok publiczny i nie narażaj na opinię milionów spragnionych skandalu widzów!
W jednej chwili MC Mong złapał mnie za nadgarstki.
- Kim Hyuna! Posłuchaj i nie udawaj zdziwionej. Dobrze wiedziałaś, że mam oko na ciebie i na Junhyunga. Myślisz, że po poprzedniej akcji, jak zabrałaś go na dwie godziny do dormu trenerów, uwierzyłem ci, że nie wiesz, co tam tyle czasu wyprawiał? Nie, nie uwierzyłem! To było ostrzeżenie, byś nie łamała więcej zasad regulaminu, a skoro to nie poskutkowało, przeszedłem do innych metod!
Wszyscy patrzyli na nas, w ogóle nie kryjąc zainteresowania. Wiedziałam, że swoim zachowaniem tylko potwierdzałam plotki o mnie i Jokerze. Chwilowo miałam to gdzieś. Myślałam jedynie o tym, by pokazać Donghyunowi, że nie może mi rozkazywać i kontrolować mojego życia, zrobić mu na złość.
- Chcesz wojny? To już ją masz!!! - oznajmiłam, odpychając MC Mong'a.
Wyszłam pewnym krokiem, trzaskając drzwiami.