18/04/2018

i will protect you (rozdział 16)

*RETROSPEKCJA*

                Hongseok robił notatki podczas wykładu, kiedy usłyszał głos siedzącego obok kolegi:
- A ty, idziesz dzisiaj na imprezę do Hwitaeka?
- Nie wiem jeszcze - przyznał, z lekkim zmieszaniem, że zapomniał o tym zupełnie.
Hwiteak, prawdziwa dusza towarzystwa, z okazji urodzin, z wyprzedzeniem zaprosił do klubu wszystkich ze swojej grupy i sporo innych osób. Hongseok, który rzadko gdziekolwiek wychodził, nie był zbyt zainteresowany wzięciem w tym udziału, lecz nie chciał też, by pozostali uważali go za nudziarza. A więc rzucił tą wymijającą odpowiedź i zabrał się z powrotem za robienie notatek. Już po chwili poczuł szczypnięcie w rękę. Oczywiście była to sprawka kolegi.
- No chodź, będzie super, zobaczysz - namawiał go, wiecznie optymistycznie nastawiony do życia, Jinho.
Kiedy Hongseok słyszał owo "będzie super", zazwyczaj okazywało się zupełnie przeciwnie. Dawno zrozumiał, że lepiej nie nastawiać się na wiele, by potem nie poczuć się boleśnie rozczarowanym. A jeżeli niespodziewanie zdarzało się coś dobrego, spotykało go pozytywne zaskoczenie.
- Nie mam ochoty, po za tym, jestem trochę zmęczony .
- Nie byłbyś, gdybyś nie wkuwał po nocach.
- Spadaj.
- Ach tak, tak, wiem, twoi starzy.
Hongseokowi zdawało się czasami, że rodzice byli powodem wszelkich jego życiowych problemów. Przez cały czas wychowywany na spadkobiercę wielkiej rodzinnej fortuny, nie przywykł do imprezowania, picia alkoholu i snucia się po klubach. Chociaż wmawiał sobie, że za tym nie tęskni, czuł zazdrość, gdy przyjaciele opowiadali o swoich weekendowych zabawach. Nie wolno mu popsuć wizerunku idealnego syna, więc powinien siedzieć w domu i wkuwać, by nie prowokować przewrotnego losu. Czy to nie oznaczało, że rodzice po prostu mu nie ufali? Hongseok poczuł niespodziewanie przypływ buntu, a to spowodowało, że zanim zastanowił się nad konsekwencjami, zgodził się:
- OK, wlecę na moment.
Jinho zaklaskał w dłonie i podskoczył aż przy tym.
- Yesss! Kto wie, może coś wyrwiemy, hihi.
Hongseok nie był też zainteresowany tematem dziewczyn, nadal  czuł się przytłoczony swoimi niespełnionymi uczuciami do Younghee. Chociaż postanowił, że odpuszcza ją sobie, okazało się to trudniejsze niż przypuszczał i przysparzało mu wiele cierpienia. Nie spał zbyt dobrze po nocach. Nie skupiał się na studiach tak, jak by chciał i tak, jak by sobie życzyli rodzice. Ach, znowu rodzice... Hongseok nigdy jeszcze nie czuł, że tak bardzo ma ich dość, więc może odrobina buntu istotnie nie zaszkodzi? Już zamierzał odpowiedzieć koledze, lecz w tym momencie profesor zmierzył ich niezadowolonym wzrokiem za przeszkadzanie w zajęciach, po czym obaj zamilkli i skupili się na notatkach.
                Przez resztę dnia Hongseok zastanawiał się, czy dobrze zrobił, lecz nie zmienił zdania. Co będzie, to będzie. Z tym postanowieniem wieczorem, w nowych, markowych ciuchach, jakich wszyscy mu zazdrościli, wyszedł z domu. Rodzicom rzucił tylko od niechcenia, że idzie na urodziny kolegi. Nie poinformował gdzie i ile czasu tam spędzi, bo sam nie był tego pewien. Poza tym uważał, że nie powinno ich to interesować. Potem wsiadł do samochodu i ruszył do klubu. Argument, że kieruje wykorzysta, by inni nie namawiali go na alkohol. Poza sporadycznym piwem z Hyojongiem, czy kieliszkiem wina podczas obiadu z rodzicami, nie był przyzwyczajony do picia, a nie chciał skompromitować się na imprezie i wystawiać na pośmiewisko. Nie przypuszczał, że większość zaproszonych osób przyjedzie spóźniona i zdziwił się, że okazał się jednym z pierwszych. Nie znał tu nikogo. Lekko zestresowany siadł w rzędzie wysokich krzeseł ustawionych wzdłuż baru. Chociaż jeszcze nie było tłumów, klub wydawał mu się wręcz klaustrofobicznym miejscem. Ludzie wpadali na siebie, ocierając się przy tym przypadkowo, potrącając się, co uważał za niesmaczne. Natomiast kolorowe migające światła po prostu go denerwowały. Niedługo potem pojawił się Jinho i dosiadł się z komentarzem:
- Najlepsze dziewczyny pewnie jeszcze wybierają kiecki i pudrują noski. A my, może wypijemy po piwie, póki nie mamy nic ciekawszego do roboty?
- Nie mogę - przyznał Hongseok - kieruję.
- Stary, po jednym piwie możesz spokojnie siąść za kółkiem.
- Nie dobra.
Brawo ja i moja tchórzowska natura, stwierdził Hongseok. Po chwili popijali piwo i rozmawiali o wszystkim i o niczym, co nieco im utrudniała dudniąca muzyka. Powoli klub się zapełniał. Ludzi przybywało, znanych z uczelni lub zupełnie obcych. Nie było wiadomo, kto jest urodzinowym gościem Hwitaeka, a kto przyszedł tu tak po prostu. Na parkiecie robiło się ciasno, stoliki też stawały się zajęte. Hongseok obserwował przychodzących z lekkim znudzeniem. A potem niespodziewanie zauważył Younghee. No tak, kilka razy widział jak w przerwie między zajęciami rozmawiała z Hwitaekiem. Czemu nie wpadł przedtem na to, że i ona może być zaproszona na imprezę? Bez zastanowienia złapał za kufel i wypił wszystko do dna. Ale to nie pomogło. Serce i tak biło mu w szalonym tempie. Younghee za to, ubrana w kolorową sukienkę w kwiaty, dosiadła się do grupki dziewczyn przy pobliskim stoliku. Jinho nie zrozumiał, co się dzieje. Hongseok też niczego nie tłumaczył. Nie spuszczał wzroku z Younghee. Podobało mu się, jak gestykulowała, kiedy opowiadała o czymś, jak chichotała i jak oblizywała usta po każdym łyku alkoholu, a popijała sporo. Hongseokowi wydawało się, że złapała raz jego spojrzenie i speszony wbił wzrok w blat baru. A potem, szturchnięty przez kolegę, niepewnie podniósł oczy i natrafił na sylwetkę Yonunghee.
- Cześć, ile jeszcze zamierzasz gapić się na mnie i nie poprosić do tańca? - spytała, niby z wyrzutem, niby z rozbawieniem.
Hongseok milczał i niczym zaczarowany jedynie patrzył na nią, zbyt zszokowany i rozkojarzony, by odpowiedzieć. Gdyby nie Jinho, który znowu dał mu znak, szturchając go lekko i popychając, pewnie nigdy by tego nie zrobił.
- OK, zatańczmy - wreszcie wydusił z siebie, a jego głos zabrzmiał dziwnie nienaturalnie.
Z uśmiechem podał dziewczynie rękę i po chwili skakali na parkiecie w rytm szybkiego kawałka. Pomimo zdenerwowania Hongseok bawił się dobrze, a może to wypite naraz piwo tak na niego podziałało? Już nie przeszkadzał mu tłum i światła. Po szybkim kawałku, kiedy zaczynał się kolejny, o wiele spokojniejszy, Younghee zarzuciła mu ramiona na szyję, przybliżyła się i trochę podpita zapytała:
- Yang Hongseok, wiesz, że mam chłopaka w wojsku, prawda?
Nie odpowiedział, zastanawiał się, czemu podejrzewała, że o tym wie i, czy znała jego imię, czy ktoś jej je dzisiaj przypomniał. Kiedy Younghee tańczyła z nim wydawała się zupełnie inna niż w nocnym lokalu, sprawiała wrażenie niewinnej i delikatnej. Po kilku kawałkach Hongseok zaproponował, by napili się czegoś. Z trudem przecisnęli się z powrotem do baru. Jinho nadal tam był, towarzyszyły mu za to dwie dziewczyny. Younghee i Hongseok żartowali z nich przy swoich napojach. Ona popijała drinka. On sok. Niespodziewanie zapytała go, czy nie lubi alkoholu.
- Nie, nie chodzi o to, że nie lubię, kieruję - wytłumaczył jej, po czym stwierdził, że zabrzmiało jakby chwalił się posiadaniem samochodu, a tego nie zamierzał i pospiesznie dodał - ty też powinnaś przystopować z piciem, jeżeli nie chcesz mieć kaca.
I znowu nie zabrzmiało dobrze, zamiast być troskliwym przyjacielem, zachowywał się jak zwykły, a w dodatku sztywny i po prostu nudny podrywacz. Poza tym, Younghee miała chłopaka... Ale jej reakcja zupełnie go zaskoczyła.
- Yhm, to prawda... dopiję drinka i odwieziesz mnie do domu, OK?
Nie był pewien, czy Younghee zaraz nie roześmieje mu się w twarz i nie powie, że tylko żartowała. Ale tak się nie stało. Chociaż sporo wypiła, była zupełnie poważna. A Hongseokowi nie pozostało nic innego niż się zgodzić. Po kilkunastu minutach oboje wyszli z klubu, niezauważeni. Noc była dość zimna, więc szybko przemknęli do samochodu i usadowili się wygodnie na siedzeniach. Younghee powoli dopadała senność. Która to w ogóle godzina...  naprawdę dochodziła dopiero północ?
- Gdzie mieszkasz? - zapytał Hongseok, przerywając milczenie i nastawiając radio.
- Gdzie mieszkam? - powtórzyła, jakby zaskoczona, po czym przypomniała sobie, że przecież poprosiła go o podwiezienie i rzuciła sennie swoim adresem.
Hongseok czuł, że powróciło napięcie, którego pozbył się chwilowo, gdy tańczyli na parkiecie. Nie było to tylko zmęczenie, a totalna pustka w głowie. Co powinien zrobić? Co powinien powiedzieć? A może lepiej nic? W połowie drogi Younghee ożywiła się i przerwała milczenie:
- Ja i Hyunggu oddaliliśmy się bardzo od siebie, od kiedy służy w wojsku.
- A... dużo mu jeszcze zostało? 
- Nie. Nie dużo. I to też mnie przeraża...
- Dlaczego?
- Dlatego, że wiele się w moim życiu zmieniło, kiedy go nie było i obawiam się, że on tego nie zaakceptuje.
Czy miała na myśli występy w nocnym lokalu? Czy wiedziała, że sam był tam raz z jej powodu, a potem wysłał na przeszpiegi innych? Oczy Younghee szkliły się w skutek wypitego alkoholu albo niespodziewanego smutku.
- Jeżeli cię kocha, nie odwróci się od ciebie tak po prostu - przyznał Hongseok szczerze.
- Nie wiem, czy mnie kocha. I czy sama go kocham... powoli przestaje wydawać mi się tym samym facetem, w jakim się zakochałam.
- Ach, tak...
- Nie byłam zbyt popularna w szkole. Nikt mnie nie podrywał poza Hyunggu. Chociaż nigdy nic do niego nie czułam, wolałam być z nim niż z nikim.
- Co się stało potem?
- Nic, zrozumiałam, że tym sposobem oboje się unieszczęśliwiamy. Nie wiem tylko, jak ja mam mu to wszystko wytłumaczyć. Nie mogę powiedzieć wprost, że nigdy specjalnie mi się nie podobał.
- Yhm.
Younghee pospiesznie otarła kilka łez, które popłynęły jej po policzku i zamilkła. Hongseok zastanawiał się, czy na trzeźwo też zwierzałaby mu się ze swoich osobistych rozterek. Skoro już nic nie powiedziała i on nie ciągnął rozmowy. O dziwo, w ciszy nie czuł tak wielkiego skrępowania. Nie patrzył na Younghee, skupił się na drodze, a niewiele brakowało i by zapomniał, że siedziała obok, gdyby w pewnym momencie, mimo nastawionej nawigacji, nie rzuciła mu polecenia:
- Skręć w lewo.
Skręcił w lewo. A potem nawigacja poprowadziła go na osiedle, gdzie mieszkała Younghee. Kiedy znalazł wolne miejsce i zaparkował, dotarło do niego, że tu oto skończy się ich historia. Jeżeli chciał cokolwiek powiedzieć, powinien zrobić to w tym momencie. Ale przyznał po prostu:
- Jesteśmy.
Younghee nie ruszyła się, jakby nie zamierzała wysiadać. Hongseok zastanawiał się, czy nie zasnęła, lecz nie, chyba, że z otwartymi oczami... Nie popędzał jej. Nie przeszkadzało mu, choćby mieli tak siedzieć i milczeć do rana. Ale Younghee zebrała się w sobie wreszcie. Z uśmiechem podała Hongseokowi rękę i powiedziała:
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
- To było bardzo miłe z twojej strony - dodała i nie sprecyzowała konkretnie, czy miała na myśli podwiezienie, czy rozmowę.
Hongseok przytrzymał jej rękę w swojej przez pewien czas, lecz nie było w tym nic intymnego lub zmysłowego.
- Dobranoc - życzył.
- Dobranoc - odpowiedziała, zabrała rękę i wysiadła.
Nie odwróciła się. Nie widziała, że Hongseok odprowadził ją wzrokiem do drzwi, a potem patrzył w okna, czekając i sprawdzając, gdzie zapali się światło. Chociaż zapaliło się na pierwszym piętrze, nie dostrzegł sylwetki dziewczyny. To, co się wydarzyło dzisiejszego wieczoru, nigdy więcej się nie powtórzy. Hongseok poczuł przygnębienie. Czy nie poszedł na tę imprezę, by wyleczyć się z Younghee? A zamiast tego wszystkie uczucia ożyły. Serce za bardzo go bolało. Stopniowo opadało z niego napięcie, z czym nie potrafił sobie poradzić i przez co miał w głowie totalny mętlik. Z jękiem oparł czoło o kierownicę i zapłakał gorzko.


OD AUTORKI:

Dziś rozdział o Hongseoku:) Mam nadzieję, żę się podobał^^



1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawy rozdział. Kibicuję Hongseokowi i Younghee, by się zeszli!

    OdpowiedzUsuń