03/08/2016

school of hard knocks (rozdział 10)

THERE'S SILENCE IN THE DARKNESS

Nam Gyuri

                Siedziałam przy komputerze i czytałam setki przychodzących do redakcji maili. Oczywiście nie obyłoby się bez kubka z parującą kawą. Popijałam małymi łyczkami, dolewając sobie co pewien czas z termosu. To był mój sposób, by nie odrywać się od pracy, żeby na nowo wstawiać wodę w czajniku. Akurat uzupełniałam zawartość kubka, gdy zobaczyłam maila bez tytułu. Skojarzyłam z tym adresem inną wiadomość, odebraną około miesiąca temu. Odruchowo chciałam przenieść to do kosza. Ale tego nie zrobiłam. Nie mogłam. Byłam zbyt ciekawa. Ile wie ten człowiek? Skąd zna szczegóły? Musiałam to przeczytać, choć tak bardzo się bałam...

Jeszcze szczelniej zawijam się w kołdrę, gdy on wchodzi do pokoju. Jest mi duszno i nie mogę oddychać. Chciałabym, by mnie nie zauważył. Tylko ten raz, ten jeden, jedyny raz... Tak byłoby lepiej dla niego. Nie wie, że jeżeli znów to zrobi, naprawdę oszaleję. Nie chce wierzyć w gniew czternastoletniej dziewczynki. A ja jestem przepełniona gniewem.
  - Nie krzycz. Nie krzycz, malutka - powtarza.
Jak może jeszcze nie wiedzieć, że kiedy tylko go widzę, jestem zbyt przerażona, by krzyczeć?
Zrzuca ze mnie kołdrę, a ja wyciągam spod poduszki nóż i celuję na oślep, prosto w jego policzek. Po mojej ręce spływa krew. On krzyczy. I ja zaczynam krzyczeć. Po raz pierwszy od bardzo dawna.
c.d.n

                Wpadłam w szał. Jak wtedy, gdy miałam czternaście lat. Krzyczałam, a później płakałam przy komputerze. Nie pomogły leki uspakajające, nie pomogło nic. Usunęłam tę wiadomość ze skrzynki odbiorczej, wyłączyłam laptopa. Otworzyłam termos i wylałam do zlewu całą jego zawartość. Wiedziałam, że dziś już niczego nie przełknę.
                Następnego dnia pojechałam do redakcji. Wydawało mi się, że zdążyłam uspokoić się na tyle, by porozmawiać z szefem o przyszłym numerze czasopisma. I istotnie, rozmowa przebiegła pomyślnie. Na korytarzu złapała mnie Riyoo, koleżanka z redakcji.
- Dziś od rana był tu taki dziwny typ - zaczęła - pytał o ciebie. Oczywiście nic mu nie powiedziałam...
- Jak wyglądał? - przerwałam jej natychmiast.
- Hmm... około sześćdziesiątki, wysoki, szczupły, blizna na policzku...
Już nic nie słyszałam, nic nie widziałam. Zapanował spokój. I ciemność.


Moon Joonwon (Joowon)

                - Przepraszam... Nie wyobrażasz sobie, jak jest mi głupio... - zacząłem - ty naprawdę o niczym nie wiedziałaś. To wszystko było podłą intrygą Myuntaeka.
Stolik w ogródku lokalu. Kawa. Ciastka. Łzy w oczach Taehee.
- Nie wierzę, że to zrobił... Nie rozumiem... - powtarzała, zupełnie osłupiała i wytrącona z równowagi.
- Czego nie rozumiesz? Kochał się w tobie. Był zazdrosny, że zająłem jego miejsce. Więc postanowił mnie upokorzyć tak, żebym po prostu zniknął z twojego życia. I pokazał mi zdjęcia, po czym już więcej się do ciebie nie odezwałem. A ty rzeczywiście nie wiedziałaś, czemu.
- Tak... tylko... nie było żadnych zdjęć. Nic nigdy mnie nie łączyło z Myuntaekiem...
- Leżeliście w łóżku... obejmowaliście się na przyjęciach. Byłem w tobie taki zakochany... te zdjęcia zupełnie mnie załamały.
- To musiał być fotomontaż.
- Czy Myuntaek jest jeszcze twoim agentem?
- Nie. Przystawiał się do mnie po tym, jak odszedłeś. A ja byłam załamana, nie chciałam nikogo innego, niż ciebie. Zwłaszcza kogoś, kto źle się o tobie wypowiadał i zarzucał mi, że związałam się z taką osobą...
- Co o mnie opowiadał?
- Że taki już jesteś... tani amant. Chcesz się tylko zabawić. Podobno przechwalałeś się, że poderwałeś starszą od siebie, sławną Kim Taehee... Imponowało ci to.
- Ty mi imponowałaś. Ale nigdy niczym takim się nie przechwalałem.
- Jak wreszcie Myuntaek zrozumiał, że go nie pokocham, nie chciał być moim agentem. Z tego, co mi wiadomo, został agentem innej, słynnej gwiazdy.
Niespodziewanie mój telefon zadzwonił. To była Gyuri. Choć udawałem, że nie zwracam na to uwagi, Taehee chyba widziała, że nie odrywam oczu od wyświetlacza. Powiedziała, żebym odebrał i tak zrobiłem.
- Słucham?
Zdziwiłem się, bo usłyszałem nieznany głos.
- Tu Kim Riyoo, koleżanka Gyuri z pracy. Gyuri... zemdlała w redakcji. Twierdzi, że nic jej nie jest, mimo wszystko nie wygląda najlepiej... Przyjedziesz po nią?
Zaniemówiłem.
- Jak to zemdlała? Wezwałaś karetkę?
- Czegoś się chyba wystraszyła... Nie chciała wzywać pogotowia. Zgodziła się tylko zadzwonić po ciebie.
- Zaraz będę - odpowiedziałem.
Taehee musiała słyszeć, że mówiłem o pogotowiu i zapytała, zmartwiona:
- Coś się stało?
- Dzwoniła koleżanka mojej dziewczyny...
- Ach, masz dziewczynę...
- Tak. Zemdlała... I, sama rozumiesz, muszę...
- Oczywiście, jedź, jedź. Nie będę cię zatrzymywała.
- Dokończymy tę rozmowę przy okazji. Odezwę się do ciebie - obiecałem.
- Chyba już wszystko sobie wyjaśniliśmy - przyznała Taehee.
Ale wydawało mi się, że słysząc to "odezwę się do ciebie", uśmiechnęła się. Choć kto wie, może zaraz, jak już położyłem na stoliku pieniądze za swoje zamówienie i wyszedłem, po jej perfekcyjnie pięknej twarzy popłynęły łzy. Nie zastanawiałem się nad tym, nie w takim momencie. Gyuri mnie potrzebowała. Od dłuższego czasu nie czuła się dobrze, miała ataki lęku, utrzymywała, że ktoś ją obserwuje. Powiedziałem jej, by porozmawiała z psychologiem. Nie porozmawiała. Tylko się o to pokłóciliśmy. Wmawiała mi, że jej nie wierzę i uważam ją za wariatkę. Została sama ze swoimi problemami, bo dla świętego spokoju więcej nie rozmawiałem z nią o tym wszystkim. Aż wreszcie dzwoni jej koleżanka i mówi, że Gyuri zemdlała! Kilka razy przejechałem na czerwonym. Na szczęście nie zatrzymała mnie nigdzie policja. Wpadłem do redakcji i wziąłem w ramiona przestraszoną Gyuri, siedzącą na krześle przy otwartym oknie. Wtuliła się we mnie z cichym, żałosnym jękiem.
- Przyjechałeś...
- No pewnie, że przyjechałem. Co się stało?
- Zrobiło mi się słabo. Zemdlałam. Ale już mi lepiej, naprawdę.
- Riyoo powiedziała, że czegoś się wystraszyłaś.
Gyuri posłała obojętne spojrzenie siedzącej obok koleżance i odpowiedziała:
- Opowiem ci wszystko, tylko wyjdźmy stąd wreszcie, dobrze?
- Ok.
- Może chcesz się jeszcze napić? - zagadnęła ją Riyoo.
- Nie, naprawdę lepiej się czuję.
- Dzięki za telefon. I że się nią zajęłaś - dodałem.
Riyoo odpowiedziała uśmiechem. Pomogłem Gyuri wstać. Obejmowałem ją, kiedy wychodziliśmy z redakcji. I wtedy jakiś pieprzony reporter błysnął nam fleszem prosto w twarz. Zanim zdążyłbym mu coś powiedzieć, już się ulotnił.
- Kto to był? Kto to, do cholery, był?! - wydarła się Gyuri.
- Jakiś reporter. Pewnie zauważył mnie gdzieś po drodze i śledził.
Zabrałem Gyuri do samochodu. Zaproponowałem, że odwiozę ją do szpitala, zaprotestowała stanowczo. Próbowałem chociaż dowiedzieć się, czego tak się wystraszyła, że zemdlała.
- Wystraszyłam się, bo zrobiło mi się słabo. W każdym momencie mogłam paść. No i padłam - tłumaczyła.
- Nie, Riyoo przedstawiła to tak, jakbyś czegoś się wystraszyła, jeszcze zanim zrobiło ci się słabo.
- Ohhh, Riyoo czasami sama nie wie, co mówi. Aż dziwne, że została dziennikarką.
Podejrzewałem, że nic więcej nie uda mi się wyciągnąć z Gyuri, a w jej wytłumaczenie w ogóle nie wierzyłem. Zaprowadziłem ją do mieszkania i spróbowałem raz jeszcze:
- Ostatnio nie byłem dla ciebie zbyt wyrozumiały... Przepraszam. Chcę, żebyś mi ufała, żebyś mówiła mi o wszystkim. Proszę. Kocham cię.
- Joonwon... ja... nie wiem, co się dzieje. Prawdopodobnie nic. Jestem po prostu przemęczona. Powinnam odpocząć. Prześpię się trochę, ok?
- Posiedzieć przy tobie?
- Tak.
- Ale gdybyś...
- Joonwon, jestem śpiąca.
- Ok, odpoczywaj. Ugotuję coś dobrego, jak będziesz spała. Schudłaś ostatnio.
Była blada, wystraszona, zrezygnowana. Spała chyba z trzy godziny. Kiedy się obudziła, podgrzałem to, co wcześniej przygotowałem. Zjedliśmy i spędziliśmy przyjemny wieczór, oglądając głupie komedie i pijąc wino. A internet huczał od plotek o dziewczynie Moon Joonwona, dziennikarce z czasopisma "W świecie kobiet", potwierdzonych naszym wspólnym zdjęciem.


Park Jiyeon (Boyfriend)

                Miałam ochotę wyć. Dostałam okres i umierałam od rana. Nafaszerowana środkami przeciwbólowymi, zasypiałam w studiu nagraniowym i nie potrafiłam się na niczym skoncentrować. Pozostali członkowie wypytywali, co się dzieje, a ja powtarzałam, że nie najlepiej się dziś czuję. Donghyun zaproponował, żebym powiedziała o tym Stephie, na pewno pozwoli mi zrezygnować z dzisiejszych zajęć i odpocząć. Och, to byłoby typowo babskie... Położyć się i użalać nad swoim kiepskim samopoczuciem przez resztę dnia. Kolesie się tak nie zachowują. I choć ta propozycja wydawała mi się niezwykle kusząca, odrzuciłam ją. Po obiedzie poszliśmy na zajęcia z Taeminem. Nie dość, że mimo leków nadal bolał mnie brzuch, to jeszcze ściśnięte bandażem cycki.
- Jiyeon, może powiesz mu, że się kiepsko czujesz? Taemin jest wyrozumiały - zagadnął mnie Hyunseong.
- Nie... po prostu nie będę się przepracowywać. Na zajęciach z Taeminem i tak wszyscy się opierdalają - powiedziałam, co niezupełnie było prawdą.
Taemin po prostu nie komentował, jeżeli ktoś zrobił sobie krótką przerwę, albo nie za bardzo się starał. Miałam nadzieję, że nie słyszał mojej uwagi, bo akurat wchodził do sali, zapraszając nas. To był pierwszy dzień ćwiczeń nowej choreografii. Poza tym nie musieliśmy chyba zbytnio się spieszyć, bo i tak wyprzedziliśmy w przygotowaniach B2ST. Słyszeliśmy od Stephie, że zrezygnowali z przydzielonej przez wytwórnię piosenki i dopracowywali z nimi kawałek Junhyunga. My przyjęliśmy cały koncept przygotowany przez Starship Entertainment. Ostatnio to przyniosło nam szczęście. A mając już gotową piosenkę i choreografię, mogliśmy zaraz zająć się nagraniami w studiu i ćwiczeniem do drugiego występu. Taemin na początku sam zatańczył nasz nowy układ. Później odpowiednio nas ustawiał i pokazywał kilka najważniejszych ruchów. Ja oczywiście wiecznie się gubiłam. Z dwóch powodów. Pierwszy to złe samopoczucie i związane z tym ogólne osłabienie. Drugi to Taemin sam w sobie. Odkąd tak troskliwie zajął się moim nadwerężonym nadgarstkiem, nie przestawałam o nim fantazjować. Jakby to było gdyby... Gdyby co? Miałam w liceum chłopaka. Bawiliśmy się, cieszyliśmy się życiem, planowaliśmy wspólną przyszłość. A potem dowiedziałam się, że mnie zdradzał. Byłam taka wkurzona. Wyładowywałam się na worku treningowym i przysięgałam sobie: nigdy więcej związków. Zadowalałam się przelotnymi znajomościami. Aż wreszcie poznałam Taemina. I obudził we mnie to dawno pogrzebane pragnienie: kochać. Być kochaną. Przez te myśli znowu zostałam w tyle, pozostali wykonywali już inny ruch, a ja jeszcze nie uporałam się z poprzednim. Taemin podszedł i pokazał, jak powinnam to zrobić, a ja, idiotka, zadrżałam. Cholerne hormony! Trening się skończył. Wyobrażałam sobie, że po kolacji wezmę prysznic, położę się i pooglądam coś w telewizji, gdy usłyszałam głos Taemina:
- Jiyeon. Ty zostań.
Koledzy popatrzyli na mnie podejrzliwie. I wyszli. Byłam tylko ja, ja i Taemin.
- Tak? O co chodzi? - spytałam.
- Dość obijania się na moich zajęciach. Robisz 50 przysiadów, jak nie chcesz stracić punków przy ocenie na podsumowanie miesiąca - oznajmił.
I nie wyglądał, jakby żartował. To był ten moment, kiedy mogłam powiedzieć, że nie mam po prostu sił. Że jestem wykończona i, żeby dał mi spokój. Tylko... czy nie skojarzyłby, że akurat w tych samych dniach poprzedniego miesiąca też narzekałam, że źle się czuję?
- Ale... - postanowiłam jakoś go ubłagać.
- Żadnych "ale". Będę liczyć, czy nie oszukujesz - odpowiedział.
Co z nim?, zastanawiałam się. Nigdy taki nie był. Zaczęłam robić przysiady, powoli i z wysiłkiem. 5, 6, 7...10. Taemin stał obok i liczył. Chyba widział, że ja już nie mogę. Coś mówił. Ale tego nie słyszałam. Upadłam na podłogę i nie miałam sił się podnieść.

***

                Ocknęłam się pierwszy raz, jak Taemin zatrzymał się przy mnie i później, jak leżałam na materacach, a on akurat sprawdzał mi puls.
- Jeszcze żyję - jęknęłam.
- Cholera, Jiyeon, nieźle mnie przestraszyłeś.
- Przepraszam.
- Ja też przepraszam... Słyszałem, jak opowiadałeś reszcie, że na moich zajęciach wszyscy się obijają i... trochę się wkurzyłem.
- To nie tak, że wszyscy się obijają... Ja się obijałem.
- Źle się czułeś? Czemu nic nie powiedziałeś?
- Nie chciałem wyjść na cieniasa... a i tak wyszedłem...
- Przyniosę ci coś do picia. Nie wstawaj, odpoczywaj.
Zostawił mnie samą. Choć było mi niedobrze i ledwo się powstrzymywałam, by się nie zrzygać, czułam ulgę, że nie będę musiała więcej ćwiczyć. Taemin wrócił wyjątkowo szybko, zakładając, że poszedł aż do restauracji, i podał mi butelkę wody. Niewiele wypiłam.
- Pojedziesz ze Stephie do szpitala - powiedział.
W jednej chwili siedziałam na materacach.
- Co? Nie!!!
- Jiyeon, zasłabłeś. To poważna sprawa. Lepiej pójść do lekarza i zrobić wszystkie podstawowe badania, krew, mocz...
Tak i przy okazji dać się zdemaskować. Przykro mi, nie mam w moczu męskich hormonów, tak naprawdę jestem babą. Coś musiałam wymyślić. Coś przekonywującego.
- Dobrze, pójdę do lekarza w weekend, zrobię badania. A Stephie mi do tego niepotrzebna, jestem dorosły, nikt mnie nie musi trzymać za rękę, bo się boję igły.
- Ok, tylko nie myśl, że się wywiniesz. MC Mong jako producent programu bierze za was odpowiedzialność i na pewno nie da ci spokoju, aż mu nie pokażesz wyników.
- Dobraaa.
Taemin zaprowadził mnie do dormu i niestety opowiedział chłopakom o moim zasłabnięciu. A jak Donghyun nakablował, że od rana źle się czułam, jeszcze mnie opierdzielił, że wcześniej nic nie powiedziałam i kazał dopilnować reszcie, żebym zrobiła badania.


Son Dongwoon (B2ST)

                W sobotnim odcinku na żywo rozmawialiśmy o kolejnych, przygotowywanych przez nas singlach. Singiel Boyfriend zatytułowany "I yah" został im przydzielony przez ich agencję. Nasz singiel "Fiction" napisał Joker, a ludzie z wytwórni tylko dodali poprawki od siebie. Liczyliśmy, że tym zyskamy większe zainteresowanie widzów. Pracowaliśmy dodatkowo na zajęciach opcjonalnych. Ale to znów Boyfriend zdominowali ostatni odcinek live. Kiedy producenci pokazali mdlejącego Jiyeona, internet oszalał. Joker czytał komentarze na forum i przeklinał.
- Wystarczy zemdleć, a już znajdą się fanki - ironizował Doojoon.
Spotkaliśmy się wszyscy w jego domu, trochę popiliśmy i szukaliśmy sposobu na popularność.
- Tak to działa. Bierze się ludzi na litość. Głosują, jak jest im kogoś żal - przyznał Gikwang.
- A moich spodni nie było im żal - narzekał Yoseob.
- Ej, przecież kupiliśmy ci nowe - przypomniał Doojoon, a ja potwierdziłem skinieniem głowy.
Nie włączyłem się w rozmowę, bo coś innego zaprzątało mi myśli. Wzbudzić litość. Tak, to pomaga. I chociaż pozostali podchodzili do tego pomysłu sceptycznie, mi się spodobał. Ale z nikim się nie podzieliłem swoimi zamiarami. Wiedziałem, że chcieliby mnie odwieść od ryzyka. Czekałem więc po prostu, aż nadarzy się okazja i nadarzyła się, zaraz po weekendzie. We wtorek, zamiast zajęć, zabrano nas z trenerami i menadżerkami nad morze, gdzie Joowon wyjaśnił szczegóły kolejnej konkurencji: lot na paralotni z instruktorem.
- No nieee, czy my nie możemy robić czegoś normalnego? - oburzył się Jang Prince.
Po jego napadzie duszności w domu grozy nikt go do niczego nie namawiał. Musieliśmy pogodzić się z utratą dziesięciu punktów. Za to z Boyfriend polecieli wszyscy. Każda osoba dostała kapok i kask, do którego dołączono kamerę. Instruktor przypinał nieszczęśnika do paralotni i wsiadał z nim do helikoptera. Po drodze nad wodę, sam też się podpinał. Około 500 metrów od brzegu wyskakiwali, lecieli kawałek nad morzem i lądowali na plaży. Bliźniacy, Hyunseong i Jiyeon wrócili zadowoleni. Donghyun po powrocie był blady, jak ściana, a Jeongmin zrezygnował w ostatniej chwili. Przepraszał kolegów, powtarzając, że po prostu nie może tego zrobić. Stracili 10 punktów. Doojoon cieszył się, że jeżeli nikt z nas oprócz Jang'a nie zrezygnuje, to w tej konkurencji mamy remis z Boyfriend. Skakał pierwszy. Jego mina po wylądowaniu wyglądała tak, jakby go coś bolało.
- Nie, nie, wszystko oki - zarzekał się.
- Czy Doojoon kiedykolwiek ma jakąś inną minę? - żartował Yoseob.
Zgodziliśmy się, że nie. Postanowiłem skakać ostatni, żeby swoimi planami nie popsuć konkurencji innym. Bo podziewałem się, że... jeżeli tylko wszystko się powiedzie, wyniknie niezłe zamieszanie. Po Doojoonie był Junhyung. Lot chyba zrobił na nim wrażenie, bo był spocony z emocji. Później skakał Gikwang. Uważał, że z instruktorem czuł się bezpiecznie. Yoseob się bał i chciał mnie wpuścić w kolejkę.
- Nie, ja jestem ostatni - upierałem się i nie zamierzałem ustępować.
Wreszcie Yoseob się zgodził. Wsiadł do helikoptera i wahał się 15 minut, zanim wyskoczył z instruktorem. Wrócił wyjątkowo podniecony.
- Dongwoonnie! To było super!!! - zachwycał się - spodoba ci się.
Tak, zapewne... Pozwoliłem instruktorowi ubrać się w kapok, założyć sobie kask. Wsiedliśmy do helikoptera. Mój pozornie prosty plan okazał się trudniejszy do zrealizowania, niż przypuszczałem. Instruktor podpiął się do paralotni. Dopiero wówczas otworzyły się drzwi helikoptera.
- Możesz jeszcze raz sprawdzić, czy jestem dobrze przypięty? - poprosiłem instruktora.
- Jak już sam się przypiąłem, to nie mogę sprawdzić - odpowiedział, jak przypuszczałem - na pewno wszystko jest ok, mam w tym doświadczenie. Don't worry.
- Ale chciałbym, żebyś to jeszcze sprawdził. Mam wrażenie... że coś się odpięło...
Po tych słowach nie mógł mnie zlekceważyć. To moja szansa, powtarzałem sobie, bo byłem sparaliżowany ze strachu. Szansa, by podnieść popularność B2ST... Instruktor odpiął się od paralotni, a ja... wyskoczyłem. I zrozumiałem, że nie mam co liczyć na happy end. Zamiast w stronę plaży, znosiło mnie wgłąb morza. Krzyczałem. Nie wiedziałem, jak sterować paralotnią, skierować ją na wybrzeże. Zacząłem opadać. W zaskakująco szybkim, nienaturalnym tempie. Miałem wrażenie, że szum wiatru rozerwie mi głowę. Płakałem. Plaża majaczyła w oddali. Przeszło mi przez myśl: dobrze, że mam kapok. I zanurzyłem się w ciemnej, zimnej toni. Było cicho.

5 komentarzy:

  1. Jej, ta sprawa z Gyuri i tajemniczym mężczyzną jest bardzo podejrzana. Ciekawa jestem szczegółów tej historii. No właśnie bałam się momentu, gdy Jiyeon dopadną te kobiece sprawy i może się zrobić nieprzyjemnie No i pojawia się pytanie: Co z Dongwoon’em?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Gyuri jeszcze trochę zamieszania będzie, ale obiecuję że prędzej, czy później wszystko się wyjaśnia:) A o Jiyeon i o Dongwoonie jest sporo w kolejnym rozdziale:)

      Usuń
    2. Och! Już zacieram rączki z zadowolenia;)

      Usuń
  2. Gyuri ma mroczną przeszłość. Martwię się o nią. :C
    Cieszę się, że Taehee wreszcie porozmawiała o wszystkim z Joonwoonem. Szkoda, że on już kogoś ma. Ale Gyuri go potrzebuje teraz. Masakra.
    Jiyeon biedna cierpiała pewnie w okres. I ta jej miłość do Taemina. Będzie jej pewnie ciężko, skoro on myśli że ona jest chłopakiem. Nie zwróci na nią uwagi.. A jeżeli zwróci to jak na nią jako chłopaka... Chyba, że ją zdemaskuje.. To mogłoby być ciekawe. :D
    Ale końcówka strasznie mnie zaskoczyła. Dongwoo nie rozważnie się zachował. Mam nadzieję, że my się nic nie stało. Bo nie chce żeby Beast miało więcej problemów. :(
    Dziś już pewnie nie poczytam. Choć może jak stracę wene na własne pisanie. Ale myślę, że jutro to nadrobię. A szkoda, że nie mam czasu, bo chcę wiedzieć co dalej. W końcu tyle ciekawych rzeczy się dzieje. To opowiadanie podoba mi się, przez ilość wątków jakie posiada. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej nie trać weny :D
      Chciałam, żeby Gyuri była taką mroczną postacią i cieszę się, że mi się udało:) Ona jeszcze ma sporo sekretów^^ Z Jiyeon i Taeminem nic nie zdradzam;) No i zgadzam się, wątków jest dużo, bo i dużo postaci;)

      Usuń