25/04/2018

i will protect you (rozdział 17)

                Hyojong popatrzył podejrzliwie w kierunku matki, kiedy ta po raz kolejny zignorowała dzwoniący telefon. Chociaż o nic nie zapytał, skłonił ją samym wzrokiem do odpowiedzi. Z westchnieniem usiadła na kanapie i wyznała:
- Twój ojciec cały czas do mnie wydzwania.
Hyojong milczał. Nie chciał brać udziału w konflikcie między rodzicami. Już wolał, kiedy matka przekonywała go do powrotu na studia, czy znalezienia pracy niż żaliła się na ojca. Też czuł się przez niego zraniony, lecz po prostu nie potrafił wyzbyć się resztek szacunku należnego rodzicowi. A później wszystko się pokomplikowało. Skoro matka nie odbierała, ojciec zadzwonił do syna. Hyojong spanikował, nie był pewien, czy lepiej udawać, że nic nie wie o zdradach, czy zagrać otwartymi kartami. Więc to,  czego starał się unikać, ostatecznie i tak go dopadło. Ale w przeciwieństwie do matki, odebrał telefon.
- Cześć, tato - przywitał się obojętnie i w tym momencie wystraszył się, że może ojciec usłyszał o przydzieleniu mu kuratora, porzuceniu nauki i dzwonił przede wszystkim z pretensjami.
Lecz szybko okazało się, że te obawy były zupełnie nieuzasadnione.
- Cześć. Co tam? Jak życie? - zapytał ojciec ze stoickim spokojem, wesoło.
Co u mnie?, zastanawiał się Hyojong, mam tak po prostu opowiedzieć o wydarzeniach z ostatnich miesięcy, kiedy nie dzwoniłeś i nie interesowałeś się w ogóle moim życiem?
Nie chciał być niegrzeczny. Nie chciał mu niczego wypominać. A ojciec nie chciał zapewne tego wszystkiego usłyszeć.
- Dobrze - skłamał i celowo nie zapytał "co u ciebie, tato?".
- A... u mamy?
- Nie wiem.
- Nie wiesz? Nie ma jej w domu? Nie przyjechała do ciebie?
- Yhm, przyjechała.
- I o niczym nie wiesz? - zdziwił się ojciec, po czym dodał ze smutkiem i prawdziwym poczuciem winy - wiesz... wiesz, prawda?
Hyojong rozważał wszystkie "za" i "przeciw". Gdyby chciał zarzucić ojca wyrzutami, to była idealna okazja. Lecz nie zrobił tego. Po chwili jedynie wyznał ze zrezygnowaniem:
- Taaak, wiem.
Wtedy zapanowała przedłużająca się, uciążliwa cisza. Hyojong zastanawiał się, czy to naprawdę wszystko, co ojciec ma mu do powiedzenia. A może sam powinien coś powiedzieć... tylko co? Aż wreszcie ojciec zasypał go zdaniami wyrzuconymi z siebie jakby w stresie i bez większego zastanowienia:
- Tak mi wstyd. Nie wiem, co mnie opętało. Nie umiem tego logicznie wytłumaczyć i czuję się okropnie. W dodatku mama nie chce mnie znać. Nie dziwię się, mimo wszystko chciałbym jej powiedzieć, jaka jest dla mnie ważna, przeprosić i zawalczyć o nas...
Hyojongowi wydawało się, że ojciec ledwie powstrzymuje łzy. Nigdy jeszcze nie słyszał go płaczącego. Ta sytuacja zasmucała go i zawstydzała. Hyojong czuł się wewnętrznie rozbity. Nie chciał być zbyt surowy dla ojca. Nie chciał też okazać się nieszczery i nieuczciwy wobec matki.
- Powodzenia, tato.
- Nie pomożesz mi?
- Jak?
- Gdybyś przekazał mamie wszystko, co ci powiedziałem... może by mi wybaczyła, a jeżeli nie wybaczyła, może chociażby mnie wysłuchała.
- Nie, tato, to sprawa między wami - przyznał Hyojong, a ta rozmowa powoli zaczynała go męczyć - przepraszam. Nie bierz mi tego za złe. Ale to mnie nie dotyczy.
Nie zaczekał na reakcję ojca, po prostu się rozłączył. Nie żałował swojej decyzji, choć zabrzmiała okrutnie i choć było mu z tego powodu przykro. W ciszy przesiedział kilka minut, wpatrując się pustym wzrokiem w telefon i przygryzając wargi. A potem mimowolnie pomyślał o Yoonmi. Gdyby jej mąż odkrył ich romans...  czy też po prostu by się wycofał i przyznał, że go to nie dotyczy?

***

                Hyojong jeszcze nigdy nie wyczekiwał tak niecierpliwie kolejnego spotkania z kuratorką. Po wizycie w jej domu codziennie wysyłali sobie sms-y albo rozmawiali na kakaotalk, mimo wszystko to nie zaspokoiło chęci zobaczenia siebie wzajemnie i wymienienia uścisku. Gdy rozbudzili powstrzymywane przez tyle czasu uczucia, stali się wobec nich zupełnie bezsilni. Nie kontrolowali nagłych wybuchów emocji, smutku, czy to radości, czy czułości, czy złości. Nie ukrywali niczego, byli w swoich codziennych rozmowach spontaniczni i szczerzy. A pomimo tego oboje nie tylko niecierpliwili się, lecz i obawiali się trochę cotygodniowego spotkania w kawiarni. Czy okażą sobie taką samą bliskość? Czy na nowo staną się tylko kuratorką i jej podopiecznym?
- Hyojong, przekażesz pozdrowienia pani Kang? - zapytała go Kim Boyoung, jak już wychodził.
- Tak, mamo - rzekł z udawanym  rozkojarzeniem - przekażę.
Znowu był w kawiarni pierwszy. Chociaż starał się zachowywać naturalnie, nie potrafił zapanować nad niespokojnym sercem. Nieważne, czy Yoonmi przyjdzie tu dziś jako jego kuratorka, czy jako jego kochanka, chciał ją po prostu zobaczyć i usłyszeć jej głos. Ze wstydliwym uśmiechem przypatrywał się przez okno przechodniom. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był w tak dobrym humorze. I wreszcie pojawiła się Yoonmi. Hyojong dostrzegł jej sylwetkę, jeszcze zanim dotarła do drzwi kawiarni: rozpuszczone, powiewające na lekkim wietrze, opadające na ramiona włosy, zwiewny materiał sukienki w wielkie, kolorowe kwiaty. Yoonmi w tej wiosennej kreacji nie wydawała się sporo starsza od niego. Nie miała też w oczach tego wiecznego smutku. Kiedy podchodziła do stolika, Hyojong wstał, by ją przywitać, czego nie przewidziała. W efekcie wpadli na siebie i oboje wybuchli śmiechem. Chociaż zrobiło się zabawnie, to trochę popsuło romantyczną atmosferę sprzed chwili, w efekcie po prostu podali sobie ręce i usiedli do stolika.
- O czym myślisz? - zapytała Yoonmi, podczas gdy podopieczny przypatrywał się jej w skupieniu, rozmarzony, a ona przypuszczała, że o niczym przyzwoitym.
Ale Hyojong wyznał zupełnie niewinnie:
- O tym, że dobrze cię widzieć.
- I wzajemnie - powiedziała, po czym zapytała tonem kuratorki, a nie kochanki - co u ciebie?
- Yhm, poza tym, o czym wiesz? - upewnił się.
Nie był pewien, czy wcielając się znowu w rolę kuratorki nie udawała, że nie pamięta ich codziennych rozmów z ostatniego tygodnia, skoro zachowywała się tak służbowo.
- Nie wiem, obojętnie, opowiedz mi, o czym tylko chcesz - poprosiła - o tym, co w tym momencie czujesz.
- Zapach twoich perfum.
Zawstydził ją tym komentarzem. Yoonmi wbiła wzrok w blat stolika i zamilkła. Osiągnął cel. Sprawdził, że nadal tak na nią działa. Po chwili zjawiła się kelnerka i złożyli to samo, co zwykle, zamówienie. Chociaż zaprotestował, Yoonmi uparła się, że stawia. Ona chciała się nim opiekować. On, mimo że trochę się buntował, i tak ostatecznie jej na to pozwalał.
- Nigdy przedtem nie przeszkadzało ci, że stawiam - przyznała.
Nigdy przedtem nie przeszkadzało mi to, bo nie byliśmy jeszcze kochankami, chciał jej odpowiedzieć, lecz nie uważał za stosowne rozmawiać o tym w takim momencie i w zamian, rzekł po prostu:
- Wczoraj zadzwonił do mnie ojciec, przepraszał, że zdradził mamę i błagał o pomoc w zdobyciu z powrotem jej zaufania.
Yoonmi zamarła i po raz pierwszy zastanowiła się, co by zrobiła, gdyby kiedykolwiek wyszło na jaw, że przespała się ze swoim podopiecznym. A co zrobiłby Junho? Czy by jej wybaczył? Czy błagałaby go o wybaczenie? Aby ukryć zażenowanie popiła szybko spory łyk kawy i poparzyła sobie jeszcze język.
- Twój ojciec ma romans? - udawała, że o niczym nie wie, bo w zasadzie Hyojong nigdy nie wspomniał jej o tym, przez cały czas z uporem kłamał, jeżeli już opowiadał o relacjach pomiędzy rodzicami.
- Noona, możesz darować sobie to przedstawienie, i tak wiem, że mama powiedziała ci o wszystkim podczas twojej wizyty.
- Nie chciałam ci się do tego przyznawać, przepraszam. Nie chciałam wprawić cię tym w zakłopotanie. A wydawało mi się, że wolisz, bym o niczym nie wiedziała.
- Nie, czasami po prostu wolę o czymś nie rozmawiać, bo sam nie chcę tego do siebie dopuszczać. Rozumiesz? Nie opowiedziałem ci o ojcu, mimo wszystko cieszę się, że zrobiła to za mnie mama.
- A Hongseok...? Też cieszysz się, że sam opowiedział mi o swojej winie? Gdy ci wspomniałam o rozmowie z nim, zdenerwowałeś się.
- Nie wiem, czy to było zdenerwowanie, czy bezsilność - wyznał Hyojong szczerze - i proszę, nie udawaj nigdy niczego, bym nie poczuł się zakłopotany. Nie obawiaj się o to. Już nie ma nic, co mogłoby mnie złamać.
- Och, Hyojong! - z westchnieniem złapała go za rękę i pogłaskała czule.
Nie często okazywał emocje, mimo to dobrze wiedziała, ile było w nim cierpienia, co nieustannie łamało jej serce i tylko wzmagało wszelkie ciepłe uczucia, jakimi go obdarzyła. 
- Noona, nie martw się.
- No, a co powiedziałeś ojcu?
- Nic konkretnego, powiedziałem, że to sprawa między nimi i żeby sami sobie z tym radzili... - opowiadał - wiem, że zabrzmiało, jakbym miał wszystko gdzieś i przykro mi z tego powodu. Ale ja po prostu nie chciałbym stawać po niczyjej stronie, nie chciałbym przez to stracić któregokolwiek. Nie umiem wybrać jednego z nich.
- A oni nie powinni tego od ciebie wymagać i stawiać cię w tak niezręcznej sytuacji. Nie byłeś okrutny, byłeś szczery i dobrze zrobiłeś. To ich sprawa i nikt jej za nich nie załatwi.
- Dziękuję, że mnie rozumiesz.
- Dziękuję, że mi ufasz.
- Noona, zjedzmy wreszcie te lody, już się roztapiają!
I zabrali się za jedzenie. A potem wszystko potoczyło się zupełnie naturalnie. Hyojong wsiadł do samochodu kuratorki i w ciszy dotarli do jej domu. Tam zaraz zrzucili z siebie ubrania i udali się do sypialni. Nie tracili czasu. Z kuratorki i podopiecznego na nowo stali się kochankami, niecierpliwymi i zachłannymi. Tu uwolnili wszystkie uczucie, które powstrzymywali w kawiarni. Hyojong nie udawał delikatnego. Ale Yoonmi czerpała z tego rozkosz, krzyczała, jęczała, wiła się, chciała więcej i więcej. Kiedy skończyli, pot spływał po nich strużkami, ich oddechy były niespokojne, ciała pełne satysfakcji, a dusze winne. Hyojong zauważył, że ze stolika nocnego znikło zdjęcie dziewczynki, lecz nie skomentował tego. Z uśmiechem odgarniał z twarzy Yoonmi mokre kosmyki, potem objął ją ramionami. Nadal drżała. Przez moment wydawało mu się, że płakała, lecz jej oczy były suche. Yoonmi wtulała się w niego i uspokajała się powoli. Wreszcie położyli się, nie objęci, a zwróceni do siebie twarzami.
- W kawiarni... - zaczęła Yoonmi - tylko na to czekałeś, prawda?
- A ty trzymałaś mnie na dystans.
- No, bo wtedy byłam twoją kuratorką.
- Yhm. OK. A teraz?
- A teraz sam musisz stwierdzić, kim dla ciebie jestem.
Hyojong pogłaskał ją po policzku.
- Wszystkim... co mam.
- Ach, bo ci uwierzę!
Nie zapewnił jej, że przecież to cała, najprawdziwsza prawda.
- A więc na naszych cotygodniowych spotkaniach mamy udawać obojętnych, a potem kochać się u ciebie jak oszalali?
- Nie wiem... - prowokowała go - po pierwsze: to ty kochasz się jak oszalały.
- Taaak? - udawał zdziwionego, a przy tym sprawiał wrażenie zupełnie niewinnego.
- Ja wiem, że pewnie było ich wiele.
- Kogo?
- Kobiet, z jakimi to robiłeś.
Czemu znowu przypominała mu o tym, o czym nie chciał pamiętać? Czy naprawdę w takim momencie rozmyślała o jego byłych? Czy może zamierzała wykorzystać tę bliskość i skłonić go do zwierzeń?
- Nie powiem ci - zachichotał, by doszła do wniosku, że nadal tylko się przekomarzają i postanowił sobie, że cokolwiek zamierzała, nie nabierze się na jej sztuczki.
Yoonmi zmarszczyła czoło.
- Nie powiesz? - powtarzała i poszturchiwała go lekko - czyli było ich tak wiele? O ty! Niegrzeczny!
Hyojong przekręcił się na plecy i wbił wzrok w sufit, by nie widziała, że w tym momencie oczy zaszły mu łzami. Czy naprawdę uważała, że było ich tyle? Czy nie rozumiała, że nie było przedtem nikogo, oprócz tej jednej... jedynej - Lee Chaewon?


OD AUTORKI:

I jak wam się podoba to, co się tutaj dzieje?:)

18/04/2018

i will protect you (rozdział 16)

*RETROSPEKCJA*

                Hongseok robił notatki podczas wykładu, kiedy usłyszał głos siedzącego obok kolegi:
- A ty, idziesz dzisiaj na imprezę do Hwitaeka?
- Nie wiem jeszcze - przyznał, z lekkim zmieszaniem, że zapomniał o tym zupełnie.
Hwiteak, prawdziwa dusza towarzystwa, z okazji urodzin, z wyprzedzeniem zaprosił do klubu wszystkich ze swojej grupy i sporo innych osób. Hongseok, który rzadko gdziekolwiek wychodził, nie był zbyt zainteresowany wzięciem w tym udziału, lecz nie chciał też, by pozostali uważali go za nudziarza. A więc rzucił tą wymijającą odpowiedź i zabrał się z powrotem za robienie notatek. Już po chwili poczuł szczypnięcie w rękę. Oczywiście była to sprawka kolegi.
- No chodź, będzie super, zobaczysz - namawiał go, wiecznie optymistycznie nastawiony do życia, Jinho.
Kiedy Hongseok słyszał owo "będzie super", zazwyczaj okazywało się zupełnie przeciwnie. Dawno zrozumiał, że lepiej nie nastawiać się na wiele, by potem nie poczuć się boleśnie rozczarowanym. A jeżeli niespodziewanie zdarzało się coś dobrego, spotykało go pozytywne zaskoczenie.
- Nie mam ochoty, po za tym, jestem trochę zmęczony .
- Nie byłbyś, gdybyś nie wkuwał po nocach.
- Spadaj.
- Ach tak, tak, wiem, twoi starzy.
Hongseokowi zdawało się czasami, że rodzice byli powodem wszelkich jego życiowych problemów. Przez cały czas wychowywany na spadkobiercę wielkiej rodzinnej fortuny, nie przywykł do imprezowania, picia alkoholu i snucia się po klubach. Chociaż wmawiał sobie, że za tym nie tęskni, czuł zazdrość, gdy przyjaciele opowiadali o swoich weekendowych zabawach. Nie wolno mu popsuć wizerunku idealnego syna, więc powinien siedzieć w domu i wkuwać, by nie prowokować przewrotnego losu. Czy to nie oznaczało, że rodzice po prostu mu nie ufali? Hongseok poczuł niespodziewanie przypływ buntu, a to spowodowało, że zanim zastanowił się nad konsekwencjami, zgodził się:
- OK, wlecę na moment.
Jinho zaklaskał w dłonie i podskoczył aż przy tym.
- Yesss! Kto wie, może coś wyrwiemy, hihi.
Hongseok nie był też zainteresowany tematem dziewczyn, nadal  czuł się przytłoczony swoimi niespełnionymi uczuciami do Younghee. Chociaż postanowił, że odpuszcza ją sobie, okazało się to trudniejsze niż przypuszczał i przysparzało mu wiele cierpienia. Nie spał zbyt dobrze po nocach. Nie skupiał się na studiach tak, jak by chciał i tak, jak by sobie życzyli rodzice. Ach, znowu rodzice... Hongseok nigdy jeszcze nie czuł, że tak bardzo ma ich dość, więc może odrobina buntu istotnie nie zaszkodzi? Już zamierzał odpowiedzieć koledze, lecz w tym momencie profesor zmierzył ich niezadowolonym wzrokiem za przeszkadzanie w zajęciach, po czym obaj zamilkli i skupili się na notatkach.
                Przez resztę dnia Hongseok zastanawiał się, czy dobrze zrobił, lecz nie zmienił zdania. Co będzie, to będzie. Z tym postanowieniem wieczorem, w nowych, markowych ciuchach, jakich wszyscy mu zazdrościli, wyszedł z domu. Rodzicom rzucił tylko od niechcenia, że idzie na urodziny kolegi. Nie poinformował gdzie i ile czasu tam spędzi, bo sam nie był tego pewien. Poza tym uważał, że nie powinno ich to interesować. Potem wsiadł do samochodu i ruszył do klubu. Argument, że kieruje wykorzysta, by inni nie namawiali go na alkohol. Poza sporadycznym piwem z Hyojongiem, czy kieliszkiem wina podczas obiadu z rodzicami, nie był przyzwyczajony do picia, a nie chciał skompromitować się na imprezie i wystawiać na pośmiewisko. Nie przypuszczał, że większość zaproszonych osób przyjedzie spóźniona i zdziwił się, że okazał się jednym z pierwszych. Nie znał tu nikogo. Lekko zestresowany siadł w rzędzie wysokich krzeseł ustawionych wzdłuż baru. Chociaż jeszcze nie było tłumów, klub wydawał mu się wręcz klaustrofobicznym miejscem. Ludzie wpadali na siebie, ocierając się przy tym przypadkowo, potrącając się, co uważał za niesmaczne. Natomiast kolorowe migające światła po prostu go denerwowały. Niedługo potem pojawił się Jinho i dosiadł się z komentarzem:
- Najlepsze dziewczyny pewnie jeszcze wybierają kiecki i pudrują noski. A my, może wypijemy po piwie, póki nie mamy nic ciekawszego do roboty?
- Nie mogę - przyznał Hongseok - kieruję.
- Stary, po jednym piwie możesz spokojnie siąść za kółkiem.
- Nie dobra.
Brawo ja i moja tchórzowska natura, stwierdził Hongseok. Po chwili popijali piwo i rozmawiali o wszystkim i o niczym, co nieco im utrudniała dudniąca muzyka. Powoli klub się zapełniał. Ludzi przybywało, znanych z uczelni lub zupełnie obcych. Nie było wiadomo, kto jest urodzinowym gościem Hwitaeka, a kto przyszedł tu tak po prostu. Na parkiecie robiło się ciasno, stoliki też stawały się zajęte. Hongseok obserwował przychodzących z lekkim znudzeniem. A potem niespodziewanie zauważył Younghee. No tak, kilka razy widział jak w przerwie między zajęciami rozmawiała z Hwitaekiem. Czemu nie wpadł przedtem na to, że i ona może być zaproszona na imprezę? Bez zastanowienia złapał za kufel i wypił wszystko do dna. Ale to nie pomogło. Serce i tak biło mu w szalonym tempie. Younghee za to, ubrana w kolorową sukienkę w kwiaty, dosiadła się do grupki dziewczyn przy pobliskim stoliku. Jinho nie zrozumiał, co się dzieje. Hongseok też niczego nie tłumaczył. Nie spuszczał wzroku z Younghee. Podobało mu się, jak gestykulowała, kiedy opowiadała o czymś, jak chichotała i jak oblizywała usta po każdym łyku alkoholu, a popijała sporo. Hongseokowi wydawało się, że złapała raz jego spojrzenie i speszony wbił wzrok w blat baru. A potem, szturchnięty przez kolegę, niepewnie podniósł oczy i natrafił na sylwetkę Yonunghee.
- Cześć, ile jeszcze zamierzasz gapić się na mnie i nie poprosić do tańca? - spytała, niby z wyrzutem, niby z rozbawieniem.
Hongseok milczał i niczym zaczarowany jedynie patrzył na nią, zbyt zszokowany i rozkojarzony, by odpowiedzieć. Gdyby nie Jinho, który znowu dał mu znak, szturchając go lekko i popychając, pewnie nigdy by tego nie zrobił.
- OK, zatańczmy - wreszcie wydusił z siebie, a jego głos zabrzmiał dziwnie nienaturalnie.
Z uśmiechem podał dziewczynie rękę i po chwili skakali na parkiecie w rytm szybkiego kawałka. Pomimo zdenerwowania Hongseok bawił się dobrze, a może to wypite naraz piwo tak na niego podziałało? Już nie przeszkadzał mu tłum i światła. Po szybkim kawałku, kiedy zaczynał się kolejny, o wiele spokojniejszy, Younghee zarzuciła mu ramiona na szyję, przybliżyła się i trochę podpita zapytała:
- Yang Hongseok, wiesz, że mam chłopaka w wojsku, prawda?
Nie odpowiedział, zastanawiał się, czemu podejrzewała, że o tym wie i, czy znała jego imię, czy ktoś jej je dzisiaj przypomniał. Kiedy Younghee tańczyła z nim wydawała się zupełnie inna niż w nocnym lokalu, sprawiała wrażenie niewinnej i delikatnej. Po kilku kawałkach Hongseok zaproponował, by napili się czegoś. Z trudem przecisnęli się z powrotem do baru. Jinho nadal tam był, towarzyszyły mu za to dwie dziewczyny. Younghee i Hongseok żartowali z nich przy swoich napojach. Ona popijała drinka. On sok. Niespodziewanie zapytała go, czy nie lubi alkoholu.
- Nie, nie chodzi o to, że nie lubię, kieruję - wytłumaczył jej, po czym stwierdził, że zabrzmiało jakby chwalił się posiadaniem samochodu, a tego nie zamierzał i pospiesznie dodał - ty też powinnaś przystopować z piciem, jeżeli nie chcesz mieć kaca.
I znowu nie zabrzmiało dobrze, zamiast być troskliwym przyjacielem, zachowywał się jak zwykły, a w dodatku sztywny i po prostu nudny podrywacz. Poza tym, Younghee miała chłopaka... Ale jej reakcja zupełnie go zaskoczyła.
- Yhm, to prawda... dopiję drinka i odwieziesz mnie do domu, OK?
Nie był pewien, czy Younghee zaraz nie roześmieje mu się w twarz i nie powie, że tylko żartowała. Ale tak się nie stało. Chociaż sporo wypiła, była zupełnie poważna. A Hongseokowi nie pozostało nic innego niż się zgodzić. Po kilkunastu minutach oboje wyszli z klubu, niezauważeni. Noc była dość zimna, więc szybko przemknęli do samochodu i usadowili się wygodnie na siedzeniach. Younghee powoli dopadała senność. Która to w ogóle godzina...  naprawdę dochodziła dopiero północ?
- Gdzie mieszkasz? - zapytał Hongseok, przerywając milczenie i nastawiając radio.
- Gdzie mieszkam? - powtórzyła, jakby zaskoczona, po czym przypomniała sobie, że przecież poprosiła go o podwiezienie i rzuciła sennie swoim adresem.
Hongseok czuł, że powróciło napięcie, którego pozbył się chwilowo, gdy tańczyli na parkiecie. Nie było to tylko zmęczenie, a totalna pustka w głowie. Co powinien zrobić? Co powinien powiedzieć? A może lepiej nic? W połowie drogi Younghee ożywiła się i przerwała milczenie:
- Ja i Hyunggu oddaliliśmy się bardzo od siebie, od kiedy służy w wojsku.
- A... dużo mu jeszcze zostało? 
- Nie. Nie dużo. I to też mnie przeraża...
- Dlaczego?
- Dlatego, że wiele się w moim życiu zmieniło, kiedy go nie było i obawiam się, że on tego nie zaakceptuje.
Czy miała na myśli występy w nocnym lokalu? Czy wiedziała, że sam był tam raz z jej powodu, a potem wysłał na przeszpiegi innych? Oczy Younghee szkliły się w skutek wypitego alkoholu albo niespodziewanego smutku.
- Jeżeli cię kocha, nie odwróci się od ciebie tak po prostu - przyznał Hongseok szczerze.
- Nie wiem, czy mnie kocha. I czy sama go kocham... powoli przestaje wydawać mi się tym samym facetem, w jakim się zakochałam.
- Ach, tak...
- Nie byłam zbyt popularna w szkole. Nikt mnie nie podrywał poza Hyunggu. Chociaż nigdy nic do niego nie czułam, wolałam być z nim niż z nikim.
- Co się stało potem?
- Nic, zrozumiałam, że tym sposobem oboje się unieszczęśliwiamy. Nie wiem tylko, jak ja mam mu to wszystko wytłumaczyć. Nie mogę powiedzieć wprost, że nigdy specjalnie mi się nie podobał.
- Yhm.
Younghee pospiesznie otarła kilka łez, które popłynęły jej po policzku i zamilkła. Hongseok zastanawiał się, czy na trzeźwo też zwierzałaby mu się ze swoich osobistych rozterek. Skoro już nic nie powiedziała i on nie ciągnął rozmowy. O dziwo, w ciszy nie czuł tak wielkiego skrępowania. Nie patrzył na Younghee, skupił się na drodze, a niewiele brakowało i by zapomniał, że siedziała obok, gdyby w pewnym momencie, mimo nastawionej nawigacji, nie rzuciła mu polecenia:
- Skręć w lewo.
Skręcił w lewo. A potem nawigacja poprowadziła go na osiedle, gdzie mieszkała Younghee. Kiedy znalazł wolne miejsce i zaparkował, dotarło do niego, że tu oto skończy się ich historia. Jeżeli chciał cokolwiek powiedzieć, powinien zrobić to w tym momencie. Ale przyznał po prostu:
- Jesteśmy.
Younghee nie ruszyła się, jakby nie zamierzała wysiadać. Hongseok zastanawiał się, czy nie zasnęła, lecz nie, chyba, że z otwartymi oczami... Nie popędzał jej. Nie przeszkadzało mu, choćby mieli tak siedzieć i milczeć do rana. Ale Younghee zebrała się w sobie wreszcie. Z uśmiechem podała Hongseokowi rękę i powiedziała:
- Dziękuję.
- Nie ma za co.
- To było bardzo miłe z twojej strony - dodała i nie sprecyzowała konkretnie, czy miała na myśli podwiezienie, czy rozmowę.
Hongseok przytrzymał jej rękę w swojej przez pewien czas, lecz nie było w tym nic intymnego lub zmysłowego.
- Dobranoc - życzył.
- Dobranoc - odpowiedziała, zabrała rękę i wysiadła.
Nie odwróciła się. Nie widziała, że Hongseok odprowadził ją wzrokiem do drzwi, a potem patrzył w okna, czekając i sprawdzając, gdzie zapali się światło. Chociaż zapaliło się na pierwszym piętrze, nie dostrzegł sylwetki dziewczyny. To, co się wydarzyło dzisiejszego wieczoru, nigdy więcej się nie powtórzy. Hongseok poczuł przygnębienie. Czy nie poszedł na tę imprezę, by wyleczyć się z Younghee? A zamiast tego wszystkie uczucia ożyły. Serce za bardzo go bolało. Stopniowo opadało z niego napięcie, z czym nie potrafił sobie poradzić i przez co miał w głowie totalny mętlik. Z jękiem oparł czoło o kierownicę i zapłakał gorzko.


OD AUTORKI:

Dziś rozdział o Hongseoku:) Mam nadzieję, żę się podobał^^



11/04/2018

i will protect you (rozdział 15)

                Kiedy tylko pogoda się poprawiła, Chaewon i Byul dużo czasu spędzały na dworze, spacerowały po plaży i dokarmiały ptaki. Podczas tych wycieczek wiele rozmawiały, żartowały i zachowywały się jak dzieci, które po raz pierwszy zwiedzają nową, tajemniczą okolicę. Przy tym stawały się sobie bliskie niczym siostry. Byul przyznała, że chociaż mieszkała tu od kilkunastu lat, nigdy specjalnie nie wychodziła, nie miała na to ochoty i nie miała z kim. Chaewon wniosła w jej życie radość. Obie cieszyły się ze swojej przyjaźni. Po jednej z tych wycieczek i wspięciu się na falochrony, by przyjrzeć się lepiej przybijającym do pobliskiego portu statkom, Byul utykała lekko na nogę. Chaewon zauważyła to już, gdy wracały do domu, lecz nic nie powiedziała. Kiedy mimo wszystko następnego dnia nic się nie poprawiło, zapytała, co jej się stało.
- Ach, nic, nie przejmuj się, nic mi nie jest - zapewniała Byul.
W tym momencie rozdzwonił się telefon i poszła go odebrać, przy czym nadal utykała. Uprzejmie wyrecytowała powitalną formułkę, a potem kilka razy zapytała "halo?" i nie doczekała się odpowiedzi. Rozżalona przerwała połączenie.
- Kto to był? - zainteresowała się Chaewon na widok jej niezadowolonej twarzy.
- Nie wiem, trzeci raz w tym tygodniu odbieram telefon i nikt się nie odzywa. Już zaczyna mnie to niepokoić i wkurzać. Nie podobają mi się te żarty.
- A mi nie podoba się, że utykasz, takich rzeczy nie wolno lekceważyć. Sama raz nadwerężyłam kostkę, bo zamiast iść do lekarza, jak gdyby nigdy nic sobie spacerowałam.
- Ale mnie nie boli.
Chaewon poprosiła, by usiadła, a potem obejrzała jej nogę.
- Nie? Yhm, to ciekawe czemu puchnie...
Byul z przerażeniem przyjrzała się swojej kostce, rzeczywiście, dookoła powstawała opuchlizna. A jeszcze wczoraj jej tam nie było! Wtedy dopiero przestała bagatelizować problem i poprosiła mamę o podwiezienie do lekarza. Kiedy wyszły, Chaewon posprzątała w kuchni i w pokojach na parterze. Czemu wszystko przypominało jej o chwilach spędzonych z Hyojongiem, skoro pogrzebała przeszłość? A może tylko to sobie wmawiała? Sama przecież wycofywała się, jeżeli już nadarzyła się okazja, by żyć nowym życiem... Nie wszystko przypominało jej o Hyojongu, ona po prostu wszystko z nim kojarzyła. A gdy po raz kolejny powiedziała sobie "dość", znowu zadzwonił telefon. Niedbale odłożyła mop i odebrała:
- Lee Chaewon, dom wypoczynkowy Astra, witam, w czym mogę pomóc?
- Cześć, to ja, Changgu.
Nie wiedziała czemu, chociaż jeszcze do niedawna nie chciała, by zadzwonił, ucieszył ją tym telefonem.
- Cześć!
- Chaewon, mam nadzieję, że nie przeszkadzam. Chyba byłaś ostatnio bardzo zajęta, nigdy nie odbierałaś telefonu. A ja, jak wariat, dzwoniłem kilka razy.
- Byul wspominała mi o tych głuchych telefonach. Ach, więc to byłeś ty! Nie wiedziałam, przepraszam.
- Nie musiałabyś przepraszać, gdybyś po prostu podała mi numer komórkowy - rzucił niby serio, niby w żartach, by nie zabrzmiało, jakby się jej narzucał.
Nie przypuszczał, że w odpowiedzi ona po prostu podyktuje mu tych kilka cyfr. Nie był na to przygotowany, pospiesznie zanotował je sobie na ręce. Chaewon wydawała mu się dziś zupełnie inna, spontaniczna i otwarta. Czyżby wreszcie wpuszczała go do swojego wypełnionego przez samotność świata? Czemu tak naprawdę to robiła? Sama tego nie wiedziała. Może chciała tym sposobem przekazać mu, że przestała odgradzać się od niego murem. Może to wydawało jej się po prostu wygodniejsze? Nieważne. Chaewon opowiedziała mu, co porabiała przez ostatni czas, opowiedziała o spacerach po plaży i wspinaniu się na falochrony, opowiedziała o swoich codziennych sprawach, które uważała za nieistotne, a mimo wszystko zainteresowała go. Przyjemnie było pozwolić słowom popłynąć. Changgu widział w wyobraźni każdy z opisywanych przez nią widoków i czuł każdy ze wspomnianych zapachów. Później zamilkła i zapytała, co u niego. W tym momencie, jak jeszcze nigdy, żałował, że nie potrafi tak pięknie opowiadać. Nie dorównywał talentem Chaewon. A może wystarczy być po prostu szczerym? Bez ukrywania czegokolwiek opowiedział jej o swoich ostatnich kłopotach na studiach.
- Naprawdę chciałabym ci pomóc, tylko zupełnie nie wiem jak... - przyznała zmartwiona po wysłuchaniu go w skupieniu.
A mimo to już po chwili usłyszała w jego głosie weselsze brzmienie:
- Kiedy opowiadasz mi o sobie, czuję się o wiele lepiej. Ja też chciałbym zamieszkać w tak uroczym i harmonijnym miejscu. Nienawidzę miasta.
- Changgu-sii, jeżeli tylko poczujesz się smutny, możesz zadzwonić, a ja postaram się opowiedzieć ci coś ciekawego.
- Dziękuję! - zawołał uradowany - i ty też możesz do mnie zadzwonić, gdy tylko zechcesz.
Kiedy po czułych pożegnaniach, dotarło do Chaewon, ile czasu rozmawiali, zachichotała głośno, a przy tym poczuła się zupełnie spokojna i jakby lekko... rozkojarzona? Byul, po powrocie od lekarza, zaraz to zauważyła, lecz o nic nie zapytała. Ze smutkiem opowiadała o zrobionych jej badaniach i ich wynikach. Dookoła kostki owinięty miała bandaż. Niestety, okazało się, że to skręcenie i musiała przez kilka dni odpoczywać, tak więc zaraz poszła do pokoju. Nie było więcej głuchych telefonów. Niespodziewanie często ktoś natomiast wydzwaniał do Chaewon. Nie korzystała przedtem nigdy zbyt wiele z telefonu komórkowego. A od niedawna nieustannie nosiła go przy sobie. Kiedy tylko dzwonił, uciekała do pokoju na poddaszu, rozmawiała, chichotała albo w skupieniu słuchała. Stopniowo przyzwyczaiła się do opowiadania Changgu codziennie wieczorem o tym, co robiła i wypytywania, co robił on, do wzajemnego wspierania się i poprawiania sobie humoru. W ciągu dnia czasami pisali do siebie sms-y albo prowadzili niezobowiązujące rozmowy na kakaotalk. Chaewon zachowywała się jakby była zakochana. Byul wszystko widziała i starała się czegoś dowiedzieć, a przy tym nie naciskać. "Z kim rozmawiałaś? Z czego się śmiejesz? Wiesz, nie ma już tych głuchych telefonów...", powtarzała. Chaewon zbywała ją nie odpowiadając, albo odpowiadając monosylabami. Byul mimo wszystko dobrze kojarzyła fakty. Pewnego dnia sprawdziła numer, z którego kilka razy telefonowano i nie odzywano się, oddzwoniła. Z lekkim niepokojem wsłuchiwała się w sygnał i zastanawiała się, jaki głos zaraz usłyszy, czy miły i uprzejmy, czy wręcz przeciwnie? Ale nie spodziewała się tego...
- Lee Chaewon, to ty? Cześć, co tam?
Byul zamarła, zaskoczona i zawstydzona swoim podstępem. Nie wiedziała, czemu nie rozłączyła się w tym momencie. Nie wiedziała, czemu zdradziła się sama:
- Nie - powiedziała, po czym dodała, przekonana, że z nikim go nie pomyliła - to ja, Byul. Cześć. Changgu, oppa.

***

                Chaewon zrezygnowała z popołudniowego spacerowania po plaży, skoro kostka przyjaciółki jeszcze zupełnie nie wyzdrowiała. Nie chciała, by było jej przykro, że sama musi siedzieć w domu. Byul od czasu wypadku stała się dziwnie drażliwa. Chaewon wiedziała, że doprowadziła do tego swoimi sekretami. Może przyjaciółka czuła się zazdrosna. Może po prostu bolał ją brak zaufania. Chaewon mimo wszystko nie potrafiła powiedzieć jej, jaka jest prawda.
Pewniego wieczoru szła do kuchni, by coś zjeść i zastała Byul stojącą przy telefonie, bladą i zmieszaną.
- Co się stało? - spytała.
- Unni, ja już o wszystkim wiem.
Chaewon milczała, to dziwne, wiedziała doskonale, co oznacza "wszystko". W tym momencie poczuła się jak przyłapana na gorącym uczynku, zawstydziła się i wbrew swojej woli zaczerwieniła, a to tylko potwierdziło jej winę. Tak, chroniła Byul, jednocześnie oszukując ją.
- Nie. Nie wiesz o wszystkim - przyznała wreszcie po upływie kilku niezręcznych minut ciszy - mogę ci o tym opowiedzieć.
- Unni, miałaś wiele okazji, by to zrobić, a nie zrobiłaś.
- Nie chciałam, by było ci przykro.
- Czyli lepiej, bym myślała, że Changgu mnie nie lubił z powodu mojej blizny?
- Nie...
- Ale dobrze wiedziałaś, że tak myślałam i mimo wszystko nic mi nie powiedziałaś! - Byul podniosła głos, a potem dodała o wiele spokojniej - przecież zaakceptowałabym was...
- Jakich "nas". Nie ma żadnych "nas". Ja i Changgu tylko się kolegujemy.
- Gdyby tak było, nie ukrywałabyś tego.
- Nie powiedziałam ci, bo wiedziałam, że on ci się podoba.
- No i co, mimo wszystko, powinnaś.
- Och, wiem, przepraszam.
- Unni, widziałam was wtedy wieczorem. Jak szliście w kierunku plaży. A potem Changgu wyznał mi, że jego serce jest już zajęte... nie przypuszczałam tylko, że przez ciebie.
Chaewon wiedziała, że spodobała mu się, lecz kiedy usłyszała to, wypowiedziane wprost, zadrżała.
- A ja? Nie spytałaś, co ja czuję. W moim sercu na pewno nie ma Changgu.
- Naprawdę w to wierzysz, czy siebie też chcesz oszukać? - wypaliła Byul - cieszysz się, kiedy do ciebie dzwoni i wypisuje, cały czas nosisz przy sobie telefon i sprawdzasz go niecierpliwie.
Czy istotnie tak było?, zastanawiała się Chaewon. Czy możliwe, że sama tego nie zauważała? Czy zachowywała się, jakby kochała się w Changgu. Ale... przecież to nieprawda! Niespodziewanie poczuła ogromną, przytłaczającą bezsilność.
- Shin Byul, zrozum, cokolwiek czuje do mnie Changgu, nigdy nie dam mu szansy na nic więcej.
- Nie obchodzi mnie to, zrobisz, co zechcesz - rzuciła tamta, oddalając się od telefonu i ruszając do drzwi.
- Naprawdę nie chciałam, przepraszam! - powtarzała Chaewon, zdesperowana - przecież jesteśmy przyjaciółkami!
Byul jeszcze raz na nią spojrzała, a jej wzrok był zimny i nieprzejednany.
- Nie jesteśmy już przyjaciółkami - powiedziała i po prostu wyszła.
Chaewon przez pewien czas stała w bezruchu. Kiedy zorientowała się, że wpadła w oko Changgu? Chyba zaraz na samym początku, gdy zobaczyła go po raz pierwszy... Kiedy powinna powiedzieć o wszystkim Byul? Wtedy? Czy po tym, jak w dniu wyjazdu przekazał jej karteczkę ze swoim numerem? Aż wreszcie doszła do wniosku, że to nieistotne. Nieważne kiedy, powinna po prostu powiedzieć o tym sama. I chociaż rozumiała, czemu Byul czuje się oszukana, nie wiedziała, co robić i jak jej wszystko wytłumaczyć. O ile nie było za późno... Chaewon bez zastanowienia wyszła z domu i rozejrzała się dookoła. Nigdzie nie widziała Byul. A przecież musiała być w pobliżu, skoro nadal lekko utykała z powodu kostki. Chaewon zawołała ją po imieniu. Cisza. Nic dziwnego, że nie odpowiedziała, pewnie nie życzyła sobie jej towarzystwa...  Chaewon nie poddała się tak po prostu. W myślach zrobiła listę miejsc, gdzie zazwyczaj spacerowały i postanowiła, że posprawdza wszystkie. Pogoda niestety nie sprzyjała spacerowaniu. Na niebie wisiały chmury, a powietrze było nieprzyjemnie wilgotne. W lesie powoli zapadał zmrok. Byul na pewno nie chciałaby być tu sama. Chaewon postanowiła przejść się po plaży. Wtedy rozpadał się deszcz. Wielkie krople spadały na ziemię i przegoniły pojedynczych spacerowiczów, tylko ptaki zataczały kręgi na niebie i piszczały, jakby nawoływały się wzajemnie. Chaewon poczuła po chwili, że jej ubrania kompletnie przemokły, drżała z zimna i rozpaczy. Na moment zatrzymała się, kucając i ukrywając twarz w dłoniach. A może Byul wróciła do domu? Chaewon doszła do wniosku, że tak pewnie było, lecz ledwie podniosła wzrok, ujrzała jej sylwetkę na falochronach. Natychmiast wstała i pognała w tamtym kierunku. Byul siedziała w strugach deszczu, trzymała się za kostkę, wstrząsana przez dreszcze, jak gdyby płakała. Zapatrzona w morze, nie widziała Chaewon, póki ta nie znalazła się obok. Nie wystraszyła się na jej widok, zdziwiła się tylko trochę. A potem wstała i, przytulając ją, zupełnie opadła z sił. Wtedy Chaewon zrozumiała: wspinała się tu w przypływie furii i znowu nadwerężyła kostkę, przez co nie zdołała zejść bez niczyjej pomocy. Gdyby jej nie znalazła, nie wiadomo, ile by tu jeszcze siedziała...
- P... przepraszam! - zawołała Chaewon w wielkim poczuciu winy.
Byul wisiała wsparta o nią, nadal drżała z zimna i nadmiaru nagromadzonych emocji.
- Unni, to ja przepraszam, nie powinnam była tak reagować... i chciałam ci powiedzieć... nie rezygnuj przeze mnie z Changgu,  nie rezygnuj, proszę.

04/04/2018

i will protect you (rozdział 14)

*RETROSPEKCJA*

                Chaewon podawała bubble tea rozchichotanym nastolatkom i odliczała resztę, skoro żadna z nich nie zaproponowała jej napiwku. Ostatnio pomyliła się o kilka won i musiała potem wykładać ze swoich. Nie było to sporo, lecz lepiej uważać. Poza tym, nie chciała nikogo oszukać. A zwłaszcza nastolatek, które zapewne mają inne wydatki i ograniczony przypływ kieszonkowego. Kiedy o tym rozmyślała, usłyszała dobrze jej znany głos:
- A dla mnie baza jogurtowa o smaku liczi i żelki z tapioki.
Chociaż starała się nie dać nic po sobie poznać, jak tylko na niego spojrzała, jej twarz ozdobił płomienny uśmiech.
- Oppa, przyszedłeś mi poprzeszkadzać? - zapytała.
Hyojong w odpowiedzi energicznie potrząsnął głową.
- Nie, nie, nie! Ja przyszedłem napić się bubble tea.
Tak naprawdę nie przeszkadzało jej nic a nic, że zjawił się tu, może jedynie lekko rozpraszało. Niby jak miała być skupiona skoro Hyojong czarował ją przez cały czas swoim osobistym urokiem? Grupa nastolatek zatrzymała się jeszcze i popatrzyła w ich kierunku. Chaewon w milczeniu przygotowała herbatę i podała chłopakowi. Jeżeli liczyła, że pójdzie sobie, pomyliła się. Hyojong usiadł przy jednym ze stoliczków przy budce z bubble tea i, popijając, nie spuszczał wzroku z dziewczyny. Kiedy obserwował ją w domu, nie działało to na nią tak podniecająco. Więc czemu tu...? Chaewon czuła, jakby temperatura podniosła się niespodziewanie o kilkanaście stopni. A Hyojong w dodatku nie ruszył się po wypiciu swojej bubble tea. I wtedy zrozumiała, że zamierzał zaczekać, aż zmieni ją koleżanka. Natychmiast po jej przyjściu złapał Chaewon za rękę i poinformował, że zaplanował im popołudnie.
- Nigdzie nie idę, nie mam czasu. Kto zrobi zakupy? A obiad?
- Nie martw się, zjemy w mieście.
- No, nie wiem...
- Och, Chaewon! - zawołała w tym momencie koleżanka i pokazała jej gestem, że ma sobie iść, a potem życzyła przyjemnej randki.
- To nie randka!... - odpowiedziała Chaewon, kiedy Hyojong ciągnął ją już na najbliższy autobus.
Aby było szybko, poszli po kanapki do subway'a i zjedli w parku. Dzień wydawał się ciepły, przez to, że promienie słoneczne rozgrzały powietrze. Chaewon siedziała na swojej rozłożonej na ziemi kurtce, oparta o drzewo, a wiatr targał jej włosy. Hyojong, usadowiony obok, odgarniał za ucho niesforne kosmyki dziewczyny.
- Chaewon...
- Tak?
- Co byś zrobiła, gdyby chodził po tobie wielki pająk?
- Nic bym nie zrobiła.
- Nie boisz się ich?
- Nie, a ty? Co byś zrobił, gdyby chodził po tobie wielki pająk? - spytała, przypatrując się dostrzeżonemu w tym momencie intruzowi - no... może nie taki wielki, w sumie to zupełnie malutki.
Kiedy do Hyojonga dotarło, że nie żartowała, zapiszczał głośno.
- Aaaa weź go ze mnie, weź go, weź go, błagaaam!
Chaewon chichotała, rozbawiona tym napadem paniki, chciał ją wystraszyć, a sam błaga o pomoc. Ale zlitowała się wreszcie i strzepnęła mu z barku niewielkiego pająka.
- Ty naprawdę się ich boisz?
- Nie, nie boję się, tylko brzydzę - przyznał nadąsany.
Później układali plany swoich kolejnych wycieczek. W ten weekend postanowili pospacerować wzdłuż muru miasta zachowanego z dynastii Joseon. W przyszły natomiast chcieli zwiedzić pałac Gyeongbok. Słońce powoli zachodziło, popołudnie stawało się senne i leniwe. Chaewon wpatrywała się w obłoki przesuwające się po niebie. Kolana Hyojonga posłużyły jej przy tym za poduszkę. 
- Oppa, jak nazywają się te pierzaste chmurki?
- Cumulusy, zwiastują dobrą pogodę - tłumaczył i pochylił się tak, że przysłonił jej widok na niebo.
Ale wpatrywać się w niego, to też nie było złe. Kiedy w oczach Hyojonga widziała odbicie swojej twarzy, zdawała się sama sobie wyglądać tak pięknie, jak jeszcze nigdy. Ledwie powstrzymywała się też od podniesienia dłoni, by zbadać dotykiem jego rysy. Nie wiedziała, czy byłby zadowolony z tego gestu.
- A jeżeli pogoda nie dopisze na naszą wycieczkę?
- Hmm... wtedy... możemy iść do kina, pograć na konsoli, albo... - Hyojong urwał niespodziewanie, po czym zapytał - czemu powiedziałaś swojej koleżance, że to nie randka?
- A... randka?
- Chyba tak, skoro ustaliliśmy, że jesteśmy parą.
- Kiedy para zaczyna być parą zazwyczaj robi coś specjalnego, by to uczcić... tak widziałam, w filmach.
- A co na przykład: pierścionki, naszyjniki, koszulki dla par?
- Nie... Nie wiem. Nie miałam na myśli niczego konkretnego.
Chaewon zachichotała nerwowo, jakby lekko zawstydzona tą rozmową. Hyojong głaskał ją po głowie, a ona w poczuciu błogiego spokoju przymykała oczy. Nie chciała wstawać, mogłaby tak leżeć przez wieczność i rozkoszować się tym czułym dotykiem.
- Lee Chaewon, powiedz mi, pofarbowałaś włosy, by nikt nie rozpoznał, że ty to ty?
- Yhm. Może nie powinnam obawiać się tego tu, w Seulu, mimo wszystko, wolałam być ostrożna - przyznała - poza tym, chyba dobrze mi w blondzie, nieprawda?
- No pewnie. Ale powoli widać ci odrosty. O tu.
Hyojong przeczesywał jej włosy, by zobaczyć ich naturalny kolor.
- Chyba powinnam znowu pofarbować.
- A może ja też przefarbuję się na blond?
- Ty?!
- Tak uczcilibyśmy, że jesteśmy parą - zaproponował Hyojong z szerokim uśmiechem.
Chaewon odpowiedziała mu tym samym.
OK.

***

                Chaewon w sobotę z rana przeglądała się w wielkim, korytarzowym lustrze, ubrana w bluzę, legginsy i adidasy. Nie spodziewała się, że zaraz zobaczy obok twarz Hyojonga, a potem poczuje oplatające ją ramiona.
- Oppa! Ale mnie przestraszyłeś! - zawołała, podczas gdy całował jej szyję, niby niewinnie, lecz mimo wszystko zmysłowo.
- Hahaha. Czy ja jestem taki straszny? A może źle mi w blondzie?
Kilka dni temu odwiedzili zakład fryzjerski i pofarbowali włosy tym samym kolorem.
- Nie, dobrze ci, bardzo dobrze - powiedziała, wyciągając rękę i dotykając jasnych kosmyków chłopaka opadających mu niesfornie na oczy.
Później zapakowali do plecaka przygotowany przedtem prowiant, peleryny od deszczu i wyruszyli na wycieczkę. Po przejechaniu kilku stacji metrem przesiedli się na autobus i dotarli do zabytkowych murów miasta obok bramy Namdaemun. Z bliska wydawała się naprawdę okazała. Chaewon zażyczyła sobie na jej tle zdjęcie. Kiedy Hyojong ją fotografował, wygłupiała się i przybierała przeróżne pozy. W pewnym momencie wskoczyła na murek i rozłożyła szeroko ramiona, a wtedy wpadł na nią nieostrożny turysta. Chaewon zachwiała się i upadła. Hyojong natychmiast znalazł się obok.
- Wszystko OK? - pytał z niepokojem, pomagając jej wstać i wykrzykując jeszcze wyrzuty w kierunku turysty.
- Nic mi się nie stało - zapewniała z uśmiechem, jaki wywołała ta troska Hyojonga.
Po chwili ruszyli wzdłuż traktu, wspinając się do kolejnej bramy i podziwiając widok miasta. Hyojong opowiadał przez cały czas o historii muru jakby był prawdziwym przewodnikiem turystycznym. Chaewon natomiast zastanawiała się, czy on istotnie tyle wie, czy po prostu przygotował się do roli. Nie przerywała mu, interesowało ją to, zwłaszcza, że lubiła słuchać jego głosu, a przy tym fotografowała panoramę. Kiedy wspinali się coraz wyżej i wyżej, widoki stawały się piękniejsze. Z podekscytowaniem proponowała, by przyszli tu pewnego dnia po zmroku lub w nocy, gdy wszystko tonie w światłach miasta. Aż wreszcie zamilkła. Hyojong uznał to za zwykłe zmęczenie, poza tym sama potem zasugerowała chwilowy odpoczynek. Słońce było wysoko na niebie i zrobiło się naprawdę ciepło, gdy usiedli na trawniku i posilili się. Ledwie wstali, Chaewon zachwiała się dziwnie... utykała!
- A upierałaś się, że wszystko OK! - przypominał Hyojong, nachylając się i sprawdzając opuchliznę dookoła jej kostki.
- Och, bo wtedy tak bardzo nie bolało...
Aby jej ulżyć zmoczył chusteczkę wodą mineralną i obłożył opuchnięte miejsce.
- Do kolejnej bramy zostało jeszcze sześć kilometrów... - ciągnął, zatroskany, po czym zawołał - Lee Chaewon wskakuj mi na plecy mogę cię ponieść.
Co? Czy on naprawdę zamierzał ją nieść przez sześć kilometrów? Chyba nie...
- Oppa, mogę iść sama - upierała się, lecz ledwie zrobiła krok, jęknęła boleśnie i skrzywiła się.
Hyojong bez zastanowienia powierzył Chaewon niesienie plecaka, za to ją samą zmusił, by wskoczyła mu na plecy. Nie narzekał. Nie skarżył się. Przez sześć kilometrów niósł ją dzielnie, a ona czuła jak z wysiłku napinają mu się mięśnie i widziała pot spływający mu po szyi. A może tym sposobem dziękował, że pomogła mu, kiedy upił się w nocnym lokalu i, choć też było jej ciężko, zabrała go do domu? Nie wiedziała. W ciszy przywarła do pleców chłopaka i otoczyła go ramionami. Nie tak wyobrażała sobie ich wycieczkę. Łzy napływały jej do oczu. Nie wiedziała tylko, czy to żal, czy wzruszenie. Hyojong wypił naraz pół butelki wody, gdy dotarli wreszcie do kolejnej bramy - Changuimun. Stamtąd też, po złapaniu taksówki, udali się do szpitala. Chaewon była zrozpaczona, kiedy okazało się, że nadwerężyła kostkę i dostała zwolnienie z pracy na najbliższy tydzień. Hyojong natomiast uspokoił się, nie nie stało jej się nic poważniejszego.
- Dopiero zaczęłam tam pracować, nie mogę tak zaraz iść na zwolnienie, to nieodpowiedzialne! - przeżywała.
- Nie martw się, osobiście przekażę je twojej szefowej, a niech tylko zdenerwuje się na ciebie, to ja już jej nagadam - zapewniał Hyojong, pocieszająco.
Chaewon nie protestowała więcej, wyciszyła się trochę po zastrzyku przeciwbólowym, a odkąd odciążyła nogę, opuchlizna też powoli schodziła. W domu oboje położyli się na kanapie i obejrzeli galerię zdjęć z dzisiejszego dnia. Humory nieco im się poprawiły, sporo żartowali i wreszcie poczuli się zmęczeni. Chaewon umyła się z trudem z powodu opatrunku, w dodatku kostka nadal lekko bolała. Hyojong przygotowywał wtedy niespodziankę w postaci kolacji. Nie było to może nic specjalnego, lecz oboje zjedli z apetytem. Podczas gdy ona miała o niego dbać, on dba o nią. Ale nie ukrywała, że podobało jej się to, czuła się po raz pierwszy w życiu naprawdę wyjątkowa. Czy to oznaczało, że zakochiwała się w Hyojongu? Nic nie potrafiła poradzić, że myślała o nim zaraz po przebudzeniu i myślała o nim, kiedy kładła się do spania. Czemu tylko dzisiaj te myśli wydawały się jakby jeszcze intensywniejsze? Hyojong brał prysznic, a ona przysypiała wyobrażając go sobie w strumieniu wody. Kiedy poczuła niespodziewanie oplatające ją ramiona, była przekonana, że śni. Nie odważyła się otworzyć oczu, czy choćby poruszyć się lekko, bo bała się, że obudzi się z tego cudownego snu. I wtedy usłyszała szept:
- Dobranoc.
Wreszcie do Chaewon dotarło, że on naprawdę leży obok, przytulony do jej pleców, oplatając ją ramionami i ogrzewając swoim ciepłem.
- Oppa... co ty tu robisz? - spytała, po czym zrozumiała, że chciała, by tutaj był.
- Ja? Niiic, przytulam się do mojej dziewczyny - rzekł zupełnie obojętnie, jakby robił to codziennie.
- Nie możesz tu spać.
- Nie mogę?
- A co, jeżeli przypadkowo znowu cię uderzę?
- Nie uderzysz. Niby jak, kiedy tak ciasno cię obejmuję? - zapytał i dodatkowo wzmocnił uścisk.
Chaewon zamarła, czując na całym ciele przyjemne dreszcze. Hyojong chichotał. Ach... czyli ma świadomość jak na nią działa... I widocznie dobrze mu z tym. A może położył się tu w konkretnym celu? Chaewon miała mętlik w głowie. O nie, już na pewno nie uśnie. Za szybko biło jej serce, a wszystkie zmysły były zbyt rozbudzone. Nigdy jeszcze nie czuła niczego podobnego.
- Oppa... - zaczęła niepewnie, nadal wtulona w niego, a potem powiedziała zupełnie szczerze - o cokolwiek byś mnie w tym momencie poprosił, zgodzę się na wszystko.
I wtedy zapadło chwilowe milczenie, w wieczornej ciszy słyszało się tylko ich przyspieszone oddechy. Niepewność, co wydarzy się zaraz, wprawiała w podniecenie. A Hyojong poprosił:
- Nie wyprowadzaj się. Nie wyprowadzaj się. Nigdy.


OD AUTORKI:

Taki romantyczny rozdział dziś:) 

Jeżeli ktoś tu czyta, to miło by było zobaczyć jakiś kom, smutno mi bez was! 

Ostatnio większy odzew na wattpadzie niż tutaj, a nie chciałabym się definitywnie tam przenieść:P