Hayi
wsypuje cukier do filiżanki z kawą i miesza. Przez okno kawiarni obserwuje
sypiący śnieg. Gęste płatki zatrzymują się na szybie i zachwycają
różnorodnością kształtów. Te, co spadają na ziemię, topią się. Tworzą chlapę,
przez którą pędzą ludzie. Wśród nich także Sumin. Dziewczyna wchodzi do kawiarni,
otrzepuje śnieg z kurtki i rozgląda się dookoła. Hayi macha jej na powitanie.
- Przepraszam, że nie czekałam – wskazuje filiżankę z
kawą – pić mi się chciało. Zawołam kelnerkę, żeby przyjęła twoje zamówienie.
- Nie – powstrzymuje ją Sumin – nie będę nic pić, nie mam
zbyt wiele czasu.
Hayi stawia na stoliku torebkę jak do prezentu.
- Oddaję strój świętego Mikołaja. Jiyong powiedział, że
mogę go sobie zatrzymać, ale w końcu to własność studia fotograficznego
Hakyeona.
- Szkoda, że już tam nie przyjeżdżasz… Polubiłam cię.
- Wiesz dlaczego już tam nie przyjeżdżam?
- Nasi szefowie się pokłócili.
- Hakyeon próbował mnie zgwałcić. Pobił Jiyonga, który stanął w mojej obronie. Nie wiedziałaś?
- Nie…
- Ale nie wyglądasz na zdziwioną. Hakyeon też cię…
- Co?...
- Gwałci.
Sumin nie odpowiada. Hayi widzi w jej oczach łzy.
- Nie wolno ci się na to godzić! – dodaje.
A czy jej wolno było godzić się na seks w zamian za
pracę? Hayi wmawia sobie, że to inna sytuacja. Jiyong nigdy nie obchodził się z
nią brutalnie. Wstydziła się go, ale nie bała. A Sumin zawsze w obecności
Hakyeona była przerażona.
- Ty nic nie rozumiesz! – odpowiada.
- Słuchaj…
- Nie, ty słuchaj! Nie mam wykształcenia. Hakyeon
opłaca moje kursy. Pozwala mi pracować w swoim studio w weekendy. Nie
zrezygnuję z tego wszystkiego. Muszę utrzymać siebie i córkę.
- Jaki dajesz jej przykład?
Sumin wstaje.
- Przestań! – krzyczy – mój szef przynajmniej mi płaci…
Sumin zabiera torebkę ze strojem świętego Mikołaja i
wychodzi z kawiarni. Hayi dopija resztkę kawy. Występuje w Blue Lagoon od
prawie trzech miesięcy. Niemożliwe, by koszty włożone w jej promocję były tak
wysokie, że nadal się nie zwróciły.
Sumin ma rację,
mój szef mi nie płaci, myśli Hayi.
Jedzie do Blue Lagoon. Wchodzi do biura Jiyonga z
pytaniem:
- Kiedy zacznę zarabiać?
- Kiedy koszty włożone w twoją promocję…
- Nie! – przerywa mu Hayi – nie wyjdę, dopóki nie powiesz
mi prawdy.
Jiyong odkrywa, że skończyły mu się papierosy. Klnąc,
rzuca o ścianę pustą paczką. Odwraca się w stronę Hayi.
- Powiem ci prawdę. Na twojej rozmowie kwalifikacyjnej…
na suficie była taka mała kamerka… Przeleciałem cię i nagrałem, żeby mieć czym szantażować,
kiedy zaczniesz upominać się o kasę.
- Nie wierzę…
- No to patrz.
Jiyong włącza w DVD nagranie. Stoi za Hayi i szepcze jej
do ucha:
- Patrz:
rozbierasz się, kładziesz się na kanapie, Lee Hayi, tak szeroko rozchylasz przede
mną nogi…
Ona nie chce tego oglądać, nie chce tego słuchać.
- Jak znowu upomnisz się o kasę, to nagranie znajdzie
się w Internecie – ostrzega Jiyong – taki właśnie jestem – zły. Ale ty w to nie
wierzyłaś. Polubiłaś mnie. Byłem dla ciebie całkiem miły, co nie? Pozwalałem ci
się wypłakać, wyspać, broniłem cię. Nie dlatego, że zależało mi na tobie.
Zależało mi na kasie, jaką zarabiam na twoich występach.
Więc to wszystko były tylko pozory?
Hayi wyjmuje z DVD płytę z nagraniem i przełamuje.
- To nic nie da – informuje Jiyong – mam w domu kilka
kopii.
- Ty…
Hayi szarpie go za koszulkę. On chwyta jej nadgarstki.
- Nie powiadamiaj policji. To też nic nie da. Po prostu
przyjedź przygotowana na sobotni występ po świętach, a nikt oprócz nas nigdy
nie obejrzy tego nagrania. Być może kiedyś ktoś się tobą
zainteresuje i zarobisz w telewizji. Ale na pewno nie u mnie.
Jestem zły.
Hayi patrzy mu w oczy, nie widzi w nich zła, widzi tylko
smutek.
- Nie wierzę. Nie wierzę! Nie wierzę!!! – powtarza i
wybiega z biura Jiyonga.
I found the way to let you leave
I never really had it coming
I can’t be in the sight of you
I want you to stay away from my heart
***
Jak bardzo można się mylić?, Hayi zadaje
sobie to pytanie, siedząc na łóżku w swoim pokoju ze wzrokiem wbitym w drzwi, z
nadzieją na to, że nadejdzie przez nie odpowiedź. Nikt nigdy nie powiedział
dobrego słowa o Jiyongu, wręcz przeciwnie, wszyscy od początku ją przed nim
ostrzegali. Nawet on. Nie pozwalał jej zbliżyć się do siebie, jakby wysyłał sygnał
„Lee Hayi, jestem niebezpieczny”. A ona wierzyła w wyidealizowane wyobrażenia o
nim. Tak bardzo może mylić się tylko ktoś
głupi… albo zakochany.
Drzwi się otwierają i zjawia się w nich Sawoo. Prosi
siostrę, by ubrali razem choinkę. Hayi się zgadza, chociaż wie, że czymkolwiek
się zajmie, nie przestanie stale od nowa analizować swojej sytuacji. Nie
zniosłaby wstydu, gdyby nagranie jej seksu z Jiyongiem znalazło się w
Internecie. Jednocześnie nie wie, jak wyjaśnić rodzicom, dlaczego nie zarabia,
pracując w Blue Lagoon.
Niechcący upuszcza bombkę, która rozbija się o podłogę na
drobne kawałki.
- Ale jestem niezdara... i co ja mam zrobić?! – wybucha Hayi.
- Posprzątać, zanim ktoś w to wejdzie bez kapci – wtrąca,
krzątająca się obok mama.
Sawoo przynosi siostrze szczotkę i szufelkę.
- Noona ma złamane serce, bo Seunghyun spotyka się z
Jyuni – komentuje.
Hayi nie odpowiada. Ma złamane serce, nie przez
Seunghyuna, przez Jiyonga.
Podczas świąt wszyscy zauważają jaka jest milcząca,
rozkojarzona i smutna. A w sobotę Hayi ubiera pożyczoną od mamy sukienkę, maluje
się i jedzie do Blue Lagoon. Postanawia, że złoży Jiyongowi propozycję – on
zniszczy nagranie, ona przestanie dla niego pracować. W drodze przygotowuje
sobie mowę, która i tak okazuje się niepotrzebna. Hayi czyta na drzwiach klubu
„zamknięte”. Zupełnie zdezorientowana dzwoni do Jiyonga, jednak zamiast jego
głosu, słyszy automatyczną sekretarkę: użytkownik tego numeru ma wyłączony
telefon lub znajduje się poza zasięgiem.
Połączenie zostaje przerwane. Hayi zatrzymuje taksówkę.
Podaje adres zamieszkania szefa. Była tam tylko raz, dlaczego go zapamiętała? Pół godziny
później ukazuje jej się osiedle nowoczesnych wieżowców. Dziewczyna płaci
taksówkarzowi i nie czeka na resztę. Biegnie pod drzwi mieszkania Jiyonga. Nie
odrywa dłoni od dzwonka, aż nie słyszy kroków. Drzwi otwiera…
- Goo Hara?
- Lee Hayi, to ty!
- Powinnam właśnie występować w Blue Lagoon, ale klub był zamknięty… - zaczyna Hayi, nie wiedząc dlaczego tłumaczy się obcej osobie.
- Wejdź – Hara zaprasza ją do mieszkania.
Panuje tu jeszcze większy bałagan, niż ostatnio. Szafy
stoją otwarte. Ich zawartość popakowana w kartony. Stół zajmują stosy papierów.
Hayi czuje się skrępowana w obecności Hary. Rozgląda się dookoła.
- Jiyong? – powtarza.
Po prostu pragnie,
by tu był. W tym momencie Hara siada w bujanym fotelu i zaczyna płakać.
- Ji… - wyznaje drżącym głosem – zginął w wypadku
samochodowym…
- Co…
- Dwanaście dni temu… za Seulem… jakieś zwierzę mu
wybiegło na drogę… Stracił panowanie nad kierownicą… wjechał w drzewo… zginął
na miejscu.
Hayi wykonuje szybkie obliczenia. Dzień, w którym ją
zaszantażował, okazał się ostatnim w jego życiu.
- Nie…
- Ja też zaprzeczałam. „Nie” krzyczałam do telefonu,
kiedy zadzwonił do mnie ojciec Ji i opowiedział, co się stało… On nigdy nie troszczył
się o syna, ale jego śmierć naprawdę nim wstrząsnęła. Nie był w stanie zająć
się niczym, dlatego dał mi klucze do mieszkania i klubu Ji, poprosił, żebym ja
się wszystkim zajęła…
Hara wyciera łzy w rękaw. Hayi jest jak sparaliżowana.
Nie czuje nic, jeszcze nie… Tylko jedna myśl krąży jej po głowie: nie chciałam jego śmierci, nawet jeśli to
oznacza koniec szantażowania.
- Co z moimi rzeczami z klubu? – pyta.
- Nie znalazłam tam nic twojego.
- A nagranie?
- Nagranie?
- Na którym ja i Jiyong…
Hara chwyta Hayi za rękę.
- Rozumiem, mnie też nagrywał – przyznaje – oglądanie jak
się kochamy sprawiało mu chyba więcej przyjemności, niż samo kochanie się …
Oddam ci twoje nagranie, jeśli je znajdę.
- Dziękuję.
Wymieniają numery telefonów. Hayi wraca do domu. Stoi oparta
plecami o drzwi naprzeciwko rodziców i brata.
- Nie występujesz? – pyta pan Lee.
Pani Lee krzyczy:
- Dlaczego chodzisz w rozpiętym płaszczu, kiedy tak zimno
na dworze?!
- Noona, Kwon Jiyong wyrzucił cię z pracy? – wtrąca
Sawoo.
- Kwon Jiyong nie żyje – odpowiada Hayi.
Osuwa się na podłogę. Złamane serce rozbija się na drobne
kawałki jak upuszczona przy ubieraniu choinki bombka. W głowie przewijają jej się wspomnienia spędzonych z Jiyongiem chwil. Na końcu zostaje tylko obraz jego
zakrwawionego ciała w zmiażdżonym samochodzie. Rozkochał ją w sobie, złamał jej serce... i zginął. Hayi zaczyna płakać.