25/03/2015

blue lagoon (rozdział 12)

                Hayi wsypuje cukier do filiżanki z kawą i miesza. Przez okno kawiarni obserwuje sypiący śnieg. Gęste płatki zatrzymują się na szybie i zachwycają różnorodnością kształtów. Te, co spadają na ziemię, topią się. Tworzą chlapę, przez którą pędzą ludzie. Wśród nich także Sumin. Dziewczyna wchodzi do kawiarni, otrzepuje śnieg z kurtki i rozgląda się dookoła. Hayi macha jej na powitanie.
- Przepraszam, że nie czekałam – wskazuje filiżankę z kawą – pić mi się chciało. Zawołam kelnerkę, żeby przyjęła twoje zamówienie.
- Nie – powstrzymuje ją Sumin – nie będę nic pić, nie mam zbyt wiele czasu.
Hayi stawia na stoliku torebkę jak do prezentu.
- Oddaję strój świętego Mikołaja. Jiyong powiedział, że mogę go sobie zatrzymać, ale w końcu to własność studia fotograficznego Hakyeona.
- Szkoda, że już tam nie przyjeżdżasz… Polubiłam cię.
- Wiesz dlaczego już tam nie przyjeżdżam?
- Nasi szefowie się pokłócili.
- Hakyeon próbował mnie zgwałcić. Pobił Jiyonga, który stanął w mojej obronie. Nie wiedziałaś?
- Nie…
- Ale nie wyglądasz na zdziwioną. Hakyeon też cię…
- Co?...
- Gwałci.
Sumin nie odpowiada. Hayi widzi w jej oczach łzy.
- Nie wolno ci się na to godzić! – dodaje.
A czy jej wolno było godzić się na seks w zamian za pracę? Hayi wmawia sobie, że to inna sytuacja. Jiyong nigdy nie obchodził się z nią brutalnie. Wstydziła się go, ale nie bała. A Sumin zawsze w obecności Hakyeona była przerażona.
- Ty nic nie rozumiesz! – odpowiada.
- Słuchaj…
- Nie, ty słuchaj! Nie mam wykształcenia. Hakyeon opłaca moje kursy. Pozwala mi pracować w swoim studio w weekendy. Nie zrezygnuję z tego wszystkiego. Muszę utrzymać siebie i córkę.
- Jaki dajesz jej przykład? 
Sumin wstaje.
- Przestań! – krzyczy – mój szef przynajmniej mi płaci…
Sumin zabiera torebkę ze strojem świętego Mikołaja i wychodzi z kawiarni. Hayi dopija resztkę kawy. Występuje w Blue Lagoon od prawie trzech miesięcy. Niemożliwe, by koszty włożone w jej promocję były tak wysokie, że nadal się nie zwróciły.
Sumin ma rację, mój szef mi nie płaci, myśli Hayi.
Jedzie do Blue Lagoon. Wchodzi do biura Jiyonga z pytaniem:
- Kiedy zacznę zarabiać?
- Kiedy koszty włożone w twoją promocję…
- Nie! – przerywa mu Hayi – nie wyjdę, dopóki nie powiesz mi prawdy.
Jiyong odkrywa, że skończyły mu się papierosy. Klnąc, rzuca o ścianę pustą paczką. Odwraca się w stronę Hayi.
- Powiem ci prawdę. Na twojej rozmowie kwalifikacyjnej… na suficie była taka mała kamerka… Przeleciałem cię i nagrałem, żeby mieć czym szantażować, kiedy zaczniesz upominać się o kasę.
- Nie wierzę…
- No to patrz.
Jiyong włącza w DVD nagranie. Stoi za Hayi i szepcze jej do ucha:
- Patrz: rozbierasz się, kładziesz się na kanapie, Lee Hayi, tak szeroko rozchylasz przede mną nogi…
Ona nie chce tego oglądać, nie chce tego słuchać.
- Jak znowu upomnisz się o kasę, to nagranie znajdzie się w Internecie – ostrzega Jiyong – taki właśnie jestem – zły. Ale ty w to nie wierzyłaś. Polubiłaś mnie. Byłem dla ciebie całkiem miły, co nie? Pozwalałem ci się wypłakać, wyspać, broniłem cię. Nie dlatego, że zależało mi na tobie. Zależało mi na kasie, jaką zarabiam na twoich występach.
Więc to wszystko były tylko pozory?
Hayi wyjmuje z DVD płytę z nagraniem i przełamuje.
- To nic nie da – informuje Jiyong – mam w domu kilka kopii.
- Ty…
Hayi szarpie go za koszulkę. On chwyta jej nadgarstki.
- Nie powiadamiaj policji. To też nic nie da. Po prostu przyjedź przygotowana na sobotni występ po świętach, a nikt oprócz nas nigdy nie obejrzy tego nagrania. Być może kiedyś ktoś się tobą zainteresuje i zarobisz w telewizji. Ale na pewno nie u mnie. Jestem zły.
Hayi patrzy mu w oczy, nie widzi w nich zła, widzi tylko smutek.
- Nie wierzę. Nie wierzę! Nie wierzę!!! – powtarza i wybiega z biura Jiyonga.

I found the way to let you leave
I never really had it coming
I can’t be in the sight of you
I want you to stay away from my heart

***

                Jak bardzo można się mylić?, Hayi zadaje sobie to pytanie, siedząc na łóżku w swoim pokoju ze wzrokiem wbitym w drzwi, z nadzieją na to, że nadejdzie przez nie odpowiedź. Nikt nigdy nie powiedział dobrego słowa o Jiyongu, wręcz przeciwnie, wszyscy od początku ją przed nim ostrzegali. Nawet on. Nie pozwalał jej zbliżyć się do siebie, jakby wysyłał sygnał „Lee Hayi, jestem niebezpieczny”. A ona wierzyła w wyidealizowane wyobrażenia o nim. Tak bardzo może mylić się tylko ktoś głupi… albo zakochany.
Drzwi się otwierają i zjawia się w nich Sawoo. Prosi siostrę, by ubrali razem choinkę. Hayi się zgadza, chociaż wie, że czymkolwiek się zajmie, nie przestanie stale od nowa analizować swojej sytuacji. Nie zniosłaby wstydu, gdyby nagranie jej seksu z Jiyongiem znalazło się w Internecie. Jednocześnie nie wie, jak wyjaśnić rodzicom, dlaczego nie zarabia, pracując w Blue Lagoon.
Niechcący upuszcza bombkę, która rozbija się o podłogę na drobne kawałki.
- Ale jestem niezdara... i co ja mam zrobić?! – wybucha Hayi.
- Posprzątać, zanim ktoś w to wejdzie bez kapci – wtrąca, krzątająca się obok mama.
Sawoo przynosi siostrze szczotkę i szufelkę.
- Noona ma złamane serce, bo Seunghyun spotyka się z Jyuni – komentuje.
Hayi nie odpowiada. Ma złamane serce, nie przez Seunghyuna, przez Jiyonga.  
Podczas świąt wszyscy zauważają jaka jest milcząca, rozkojarzona i smutna. A w sobotę Hayi ubiera pożyczoną od mamy sukienkę, maluje się i jedzie do Blue Lagoon. Postanawia, że złoży Jiyongowi propozycję – on zniszczy nagranie, ona przestanie dla niego pracować. W drodze przygotowuje sobie mowę, która i tak okazuje się niepotrzebna. Hayi czyta na drzwiach klubu „zamknięte”. Zupełnie zdezorientowana dzwoni do Jiyonga, jednak zamiast jego głosu, słyszy automatyczną sekretarkę: użytkownik tego numeru ma wyłączony telefon lub znajduje się poza zasięgiem.
Połączenie zostaje przerwane. Hayi zatrzymuje taksówkę. Podaje adres zamieszkania szefa. Była tam tylko raz, dlaczego go zapamiętała? Pół godziny później ukazuje jej się osiedle nowoczesnych wieżowców. Dziewczyna płaci taksówkarzowi i nie czeka na resztę. Biegnie pod drzwi mieszkania Jiyonga. Nie odrywa dłoni od dzwonka, aż nie słyszy kroków. Drzwi otwiera…
- Goo Hara?
- Lee Hayi, to ty!
- Powinnam właśnie występować w Blue Lagoon, ale klub był zamknięty… - zaczyna Hayi, nie wiedząc dlaczego tłumaczy się obcej osobie.
- Wejdź – Hara zaprasza ją do mieszkania.
Panuje tu jeszcze większy bałagan, niż ostatnio. Szafy stoją otwarte. Ich zawartość popakowana w kartony. Stół zajmują stosy papierów. Hayi czuje się skrępowana w obecności Hary. Rozgląda się dookoła.
- Jiyong? – powtarza.
Po prostu pragnie, by tu był. W tym momencie Hara siada w bujanym fotelu i zaczyna płakać.
- Ji… - wyznaje drżącym głosem – zginął w wypadku samochodowym…
- Co…
- Dwanaście dni temu… za Seulem… jakieś zwierzę mu wybiegło na drogę… Stracił panowanie nad kierownicą… wjechał w drzewo… zginął na miejscu.
Hayi wykonuje szybkie obliczenia. Dzień, w którym ją zaszantażował, okazał się ostatnim w jego życiu.
- Nie…
- Ja też zaprzeczałam. „Nie” krzyczałam do telefonu, kiedy zadzwonił do mnie ojciec Ji i opowiedział, co się stało… On nigdy nie troszczył się o syna, ale jego śmierć naprawdę nim wstrząsnęła. Nie był w stanie zająć się niczym, dlatego dał mi klucze do mieszkania i klubu Ji, poprosił, żebym ja się wszystkim zajęła…
Hara wyciera łzy w rękaw. Hayi jest jak sparaliżowana. Nie czuje nic, jeszcze nie… Tylko jedna myśl krąży jej po głowie: nie chciałam jego śmierci, nawet jeśli to oznacza koniec szantażowania.
- Co z moimi rzeczami z klubu? – pyta.
- Nie znalazłam tam nic twojego.
- A nagranie?
- Nagranie?
- Na którym ja i Jiyong…
Hara chwyta Hayi za rękę.
- Rozumiem, mnie też nagrywał – przyznaje – oglądanie jak się kochamy sprawiało mu chyba więcej przyjemności, niż samo kochanie się … Oddam ci twoje nagranie, jeśli je znajdę.
- Dziękuję.
Wymieniają numery telefonów. Hayi wraca do domu. Stoi oparta plecami o drzwi naprzeciwko rodziców i brata.
- Nie występujesz? – pyta pan Lee.
Pani Lee krzyczy:
- Dlaczego chodzisz w rozpiętym płaszczu, kiedy tak zimno na dworze?!
- Noona, Kwon Jiyong wyrzucił cię z pracy? – wtrąca Sawoo.
- Kwon Jiyong nie żyje – odpowiada Hayi.
Osuwa się na podłogę. Złamane serce rozbija się na drobne kawałki jak upuszczona przy ubieraniu choinki bombka. W głowie przewijają jej się wspomnienia spędzonych z Jiyongiem chwil. Na końcu zostaje tylko obraz jego zakrwawionego ciała w zmiażdżonym samochodzie. Rozkochał ją w sobie, złamał jej serce... i zginął. Hayi zaczyna płakać.

OD AUTORKI:

Wiem: ten rozdział jest okropny, smutny, głupi i ja go nienawidzę, ale jest też potrzebny, by dalej prowadzić akcję - co oznacza, że ten okropny, smutny, głupi i znienawidzony rozdział to nie koniec... naprawdę nie koniec niczego... 

Przy okazji tego rozdziału zachęcam do posłuchania z playlisty piosenki Mc Mong - 0904, której fragment tekstu wykorzystałam.

18/03/2015

blue lagoon (rozdział 11)

                Hayi zastanawia się, czy na pewno zrozumiała Seunghyuna. Powiedział, że jedzie odwiedzić Jyuni na uczelni i pobiegł na przystanek bez pożegnania. Musiał się bardzo spieszyć.
Hayi wsiada w autobus, którym zawsze razem wracali do domu i odbiera telefon od Jiyonga.
- Słucham…
- Lee Hayi, spotkajmy się!
- Ok. Za godzinę będę w Blue Lagoon.
- Nie. Od soboty nie wychodzę z domu. Wstyd się pokazywać z taką obitą mordą. Spotkajmy się u mnie.
- U ciebie?
- Możesz zapisać adres?
Hayi jedną ręką trzyma telefon, drugą uchwyt w autobusie. Ze wszystkich stron napierają na nią wracający ze szkoły uczniowie.
- Nie.
- Wyślę ci go smsem.
Jiyong się rozłącza. Po chwili Hayi dostaje wiadomość z adresem i sprawdza w internecie, jak tam dojedzie. Przesiada się z zatłoczonego autobusu w inny zatłoczony autobus. Po ponad dwóch godzinach zmieniania środków komunikacji i stania w korkach, dojeżdża na osiedle nowoczesnych wieżowców. Bez zastanowienia wstępuje do supermarketu. Kupuje krewetki, ryż, świeże warzywa i trochę słodyczy. Z pełnymi reklamówkami dzwoni do drzwi mieszkania Jiyonga.
- Nigdzie nie wychodzisz… pomyślałam, że masz pustą lodówkę – wyjaśnia.
Jiyong wygląda na zaskoczonego.
- Dziękuję… - odpowiada.
Wręcza Hayi pieniądze. Ona nie przyznaje się, że wydała w supermarkecie dużo więcej. W końcu Jiyong nie prosił, żeby zaopatrywała jego lodówkę.
- No nie stój tak – zaprasza ją – siadaj, czuj się, jakbyś była u siebie.
Hayi zdejmuje buty i idzie za szefem do jedynego pomieszczenia z otwartymi drzwiami. To przestronny pokój z aneksem kuchennym i oszkloną ścianą. Centralne miejsce zajmuje stół z czterema krzesłami. Obok stoi skórzana kanapa, podobna do tych w Blue Lagoon, ale w innym kolorze, bujany fotel, biurko i kilka szafek, a z nich zwisają okazałe paprocie. Jednak najbardziej rzuca się w oczy panujący dookoła bałagan. Zlew pełen jest brudnych naczyń. Po podłodze poniewierają się śmieci, sterty papierów i wygniecione ubrania. Jiyong zabiera się za sprzątanie. Hayi zastanawia się, dlaczego nie zrobił tego wcześniej. Siada w bujanym fotelu i obserwuje szefa. Podbite oko, rozcięta warga, siniaki – to tylko widoczne ślady pobicia. Hayi nie wie, że Jiyong od soboty oddaje mocz z krwią i się nie wysypia, bo obolałe ciało nie może przyjąć wygodnej pozycji.
- Jak się czujesz? – pyta go.
Jiyong  siada na podłodze obok bujanego fotela i kładzie podbródek na podłokietniku.
- Ja cię poznałem z Hakyeonem – stwierdza – gdyby on ci coś zrobił, nie wybaczyłbym sobie tego nigdy. Przepraszam, że ktoś, kogo uważałem za przyjaciela, okazał się zwykłym skurwielem. I obiecuję, że więcej nie musisz go oglądać. Od teraz będziesz sama ubierała się i malowała na występy, ok?
- Ok… a co ze strojem świętego Mikołaja?
- Zatrzymaj go sobie.
- Dziękuję, że mnie obroniłeś przed Hakyeonem. I nie przepraszaj, to wszystko skończyło się gorzej dla ciebie, niż dla mnie.
- Lee Hayi – Jiyong patrzy jej w oczy – jesteś głodna?
- Nie.
- Zawsze odpowiadasz „nie”, a i tak zjadasz. Boisz się, że poczęstuję cię czymś, czego nie lubisz? Czego nie lubisz? Co ci smakuje najbardziej? A może dopiero na widok jedzenia robisz się głodna?
Hayi odwraca głowę i wybucha śmiechem.
- Co? – pyta Jiyong.
- Nie patrz tak na mnie.
- To cię zawstydza?
- Nie.
- Tak!
- Nie!
- Mówiłem, żebyś się mnie nie wstydziła – przekomarza się z nią Jiyong.
Hayi wie, że teraz na pewno się rumieni. On chwyta ją za rękę i ciągnie do kuchni.
- Chodź, pomożesz mi przy obiedzie.
- Ale ja nie umiem gotować!
- To się nauczysz.
- No dobra, a co będzie na obiad?
Jiyong rozpakowuje reklamówki pełne zakupów.
- Krewetki z ryżem i warzywami.
Oddaje Hayi swój fartuch. Wręcza jej nóż i każe pokroić warzywa. On w tym czasie wstawia ryż oraz robi sos do krewetek. Nagle nabiera go na palec i rysuje po policzku Hayi. Ona próbuje odwdzięczyć się tym samym, ale Jiyong okazuje się szybszy. Obejmuje ją od tyłu. Zlizuje z jej policzka sos, po czym stwierdza, że trzeba dodać do niego więcej ostrej papryki. Oboje w milczeniu wracają do gotowania. Hayi wcale nie odczuwa przy Jiyongu swojego braku umiejętności kulinarnych. Wszystko przy nim wydaje się proste i oczywiste. Nie miała tego uczucia, gdy pomagała w gotowaniu mamie, co nie zdarzało się często. Zawsze wolała w wolnym czasie ćwiczyć śpiewanie. Opowiada o tym Jiyongowi, kiedy siadają do stołu i zaczynają jeść.
- Smakuje ci? – pyta on.
- O tak, bardzo.
Jiyong wymienia, co jeszcze umie ugotować. Proponuje, że chętnie nauczy też Hayi. Po obiedzie częstuje ją kieliszkiem czerwonego wina. Ona popija małymi łyczkami. Jiyong idzie umyć naczynia, a Hayi ogarnia senność. Dziewczyna znów siada w bujanym fotelu i oczy jej się zamykają. Kiedy się budzi, jest przykryta ciepłym kocem. Wtula twarz w miękki materiał. Na dworze zdążyło się ściemnić, a w pokoju nie pali się światło. Jiyong siedzi na podłodze z podbródkiem na oparciu bujanego fotela.
- Przepraszam… chyba byłam zmęczona.
- To nic. Śpij sobie.
- Nie, bo się na mnie patrzysz.
- Pilnuję, czy masz słodkie sny.
Hayi nie pamięta, co jej się śniło, o ile w ogóle coś.
- Siku mi się chce – mówi.
Jiyong pokazuje jej, gdzie jest łazienka. Hayi załatwia się i postanawia wracać do domu. Kieruje się do drzwi wyjściowych i nagle zauważa stojącą na szafce ramkę z wydrukowanym zdjęciem. Przedstawia ono azjatycką aktorkę z komedii, którą razem oglądali.
- Musisz ją bardzo lubić – stwierdza.
- Nie – zaprzecza Jiyong – ja jej nienawidzę.
- Mówiłeś, że dla niej tyle razy oglądałeś tamten film…
Jiyong milczy. Drżącymi dłońmi sięga papierosa. Dopiero, gdy go wypala, odzywa się:
- Ta aktorka… to moja matka.
Mimo ciemności Hayi widzi ile smutku, wściekłości i żalu tkwi w oczach Jiyonga. On podchodzi do oszklonej ściany i staje odwrócony w stronę oświetlonego miasta. Z dwudziestego czwartego piętra Seul wygląda prawie tak, co z wieży telewizyjnej.
- Moje najlepsze wspomnienie: miałem pięć lat i obudziła mnie w nocy muzyka. To była ulubiona piosenka matki Oh mercy – „Blue lagoon”. Stanąłem za drzwiami sypialni rodziców. Były lekko uchylone i wszystko widziałem wyraźnie. Ojciec w garniturze, matka w sukience – zielonej, długiej do kostek, z seksownym rozporkiem sięgającym uda. Tańczyli. Wyglądali na wyjątkowo szczęśliwych. Matka obejmowała ojca za szyję. On obejmował ją w pasie. Przesuwał dłonie po jej plecach, coraz niżej i niżej, aż do pośladków. Ona się śmiała. Pocałowali się. Nie wiedzieli, że ich podglądam w tak intymnej chwili… - Jiyong wzdycha – rok później moja matka wyjechała do Hollywood z reżyserem, który podczas wakacji w Korei obiecał jej rolę w filmie. Nigdy nie wróciła, nie napisała, nie zadzwoniła. Tylko raz… wysłała mi pocztówkę… plaża, palmy i… słońce. No właśnie, słońce. Zostawiła mnie… zapatrzonego w słońce.
Hayi podchodzi do Jiyonga i obejmuje go od tyłu. Chociaż to sprawia mu ból, daje jednocześnie upragnione poczucie bliskości.
- Ta piosenka… - szepcze Hayi  - mogę jej posłuchać?
Jiyong wyjmuje z kieszeni telefon. Odnajduje w folderze „muzyka” piosenkę Oh mercy – „Blue lagoon” i po chwili pokój wypełniają jej spokojne dźwięki. On powoli się odwraca. Wciąż trzymając telefon, też obejmuje Hayi. Trwają tak bardzo długo. Ona sięga ustami jego ust. Całują się, na początku delikatnie, ledwo muskając się wargami, potem z coraz większą pasją. Ich języki walczą o dominację.
Hayi pragnie, by Jiyong dzielił z nią swój smutek, wściekłość i żal. By dotykał jej nagiej i dał spełnienie. Wsuwa dłonie za jego koszulkę.
I nagle on ją odpycha.
- Lee Hayi!
- Kwon Jiyong!
- Zostaw.mnie.samego.
Hayi nie pamięta, co dzieje się dalej. Biegła po schodach, omijając co drugi stopień. Jechała windą. A teraz obserwuje swoje odbicie w szybie supermarketu. Ma zarumienione policzki, rozczochrane włosy, rozpięty płaszcz. Próbuje opanować zbyt szybkie bicie serca. Jiyong od ponad dwóch miesięcy bawił się nią. Zaproponował seks w zamian za pracę. Był obojętny na jej płacz, prośby czy obietnice. A teraz, gdy go pragnęła, odepchnął ją! Hayi ma ochotę głośno krzyczeć.
Nigdy więcej nie pozwolę Jiyongowi bawić się mną.


OD AUTORKI:

No to przy tym rozdziale zachęcam do posłuchania z playlisty Oh mercy - "Blue lagoon" :)

11/03/2015

blue lagoon (rozdział 10)

               Seunghyun odbiera telefon i słyszy podekscytowanym głos Jyuni:
- Cześć! Co u ciebie?
- Chyba pogodziłem się z Hayi. Nadal jestem wkurwiony, że kłamie i na pewno nie pokażę się więcej na oczy jej rodzicom, ale poza tym gadamy normalnie.
Seunghyun opowiada Jyuni jak pomógł Hayi podczas odpowiedzi z biologii, a później poczekał na nią przed salą, by mogła mu podziękować i tak wyszło, że znów ze sobą rozmawiają.
- No, wreszcie! Chodźmy do klubu, żeby to uczcić. Albo na strzelnicę, tam było super. Albo… gdziekolwiek!
- Hyun Jyuni, zapraszasz mnie na randkę?
- Choi Seunghyun.
- Co?
- Nic!
- Strzelnica, klub i gdziekolwiek – postanawia Seunghyun – strzelanie przed piciem, bo picie przed strzelaniem może się źle skończyć. Pif paf!
Jyuni się śmieje. Seunghyun zawsze oceniał ją jako egoistkę szukającą wyłącznie rozrywki. Jednak dwa tygodnie wcześniej w klubie szczerze martwiła się o kuzynkę i wydawała się taka bezsilna, gdy zauważyła swojego chłopaka w towarzystwie innej dziewczyny. Potrzebowała kogoś, kto wesprze ją w tej sytuacji. Seunghyun pocałował Jyuni, by mogła zemścić się na Bobby’m. To nic nie znaczyło. A teraz po dwóch tygodniach, ona dzwoni, żeby się z nim umówić. Seunghyun wychodzi, nie odpowiadając na pytania siostry, kiedy ma zamiar wrócić. Trzy razy zmienia autobus, a na przystanku naprzeciwko strzelnicy spotyka się z Jyuni. Dziewczyna trzyma ręce w kieszeniach i przebiera nogami, nie ruszając się ani o krok.
- Co z tobą? – pyta Seunghyun.
- Tak sobie pomyślałam… nie żałuję, że to koniec z Bobby'm. Dobrze, że odkryłam, jaki z niego dupek, zanim zdążył mnie w sobie rozkochać.
Wchodzą na strzelnicę. Ten sam, co ostatnio, instruktor przez godzinę uczy ich trafiać do celu. Nazywa ich wyjątkowo zgodną parą, a oni zaprzeczają. Oburzeni komentują tą sytuację, kiedy po wyjściu ze strzelnicy jadą do baru coś zjeść i się napić. Zamawiają pizzę i piwo. Jyuni opowiada o swoich studiach i w pewnym momencie pyta Seunghyuna, czy go nie zanudza. On zapewnia, że nie. Nagle odkrywa, że lubi jej wiecznie podekscytowany głos oraz styl mówienia. Podobają mu się dołeczki w kącikach ust Jyuni, gdy ta się śmieje, odchylając w tył głowę. I pieprzyk na prawym policzku. Najchętniej spędziłby całą noc, popijając piwo i obserwując ją. Jednak po północy wychodzą z baru.
- Opowiedz mi coś, czego jeszcze nikomu nie opowiadałeś – Jyuni prosi Seunghyuna.
- Ymm… no więc… nie przeniosłem się do Seulu dlatego, że jest tu wyższy poziom nauczania. Przeniosłem się, bo wyrzucili mnie ze szkoły w Gwangju.
- No co ty! Za co?!
-Taki typ śmiał się ze mnie, bo byłem gruby. No to mu wpierdoliłem. Wyrzucili mnie ze szkoły, a ja przez ponad miesiąc nie wychodziłem z domu, nie jadłem, ćwiczyłem. A jak schudłem dwadzieścia kilo, przeniosłem się do Seulu, gdzie studiuje moja siostra – Seunghyun wcelowuje dwa palce w Jyuni – znasz moją tajemnicę, teraz muszę cię zastrzelić.
Ona udaje, że martwa pada na ziemię. Następnie chwyta Seunghyuna pod ramię i ruszają w stronę przystanku.
- Odwieziesz mnie? – pyta.
- Spoko.
Nie odzywają się w autobusie, a pod blokiem Jyuni zaprasza Seunghyuna do siebie.
- Moja matka wraca z wyjazdu służbowego jutro w południe – dodaje.
- A ojciec? – pyta Seunghyun.
Po raz pierwszy jest w mieszkaniu Jyuni. Składa się ono z trzech pokoi, kuchni i łazienki, ale przez jasne umeblowanie wydaje się większe. Urządzone w nowoczesnym, skromnym stylu, bez ozdób, kwiatów, czy obrazów na ścianach. Jyuni wyjmuje butelkę soju i kieliszki. Zaprasza Seunghyuna do swojego pokoju. Siada z nim na podłodze przed telewizorem, który nastawia na kanał muzyczny. 
- Ojciec…  - powtarza – nigdy go nie poznałam. Zniknął jak tylko się dowiedział, że matka jest w ciąży. Wiadomo po kim mam skłonność przyciągania niewłaściwych typów.
Wypijają po kieliszku soju.
- Przesadzasz.
- Nie przesadzam! Pierwszy zerwał ze mną, jak tylko pożyczyłam mu pieniądze. Drugi stwierdził, że woli chłopaków, a trzeci dla odmiany zdradzał mnie z innymi dziewczynami! Dlaczego jestem taka żałosna?!
Jyuni wypija za każdego po kieliszku soju. Seunghyun ją obserwuje.
- Jesteś… zajebista – stwierdza, czując jak jego penis twardnieje.
- Taka zajebista, że jeszcze dziewica.
Seunghyun krztusi się alkoholem.
- Ty dziewica? Kłamiesz!
- Nie!!! – denerwuje się Jyuni - dwudziestoczteroletnia dziewica! Jestem taka żałosna!
Seunghyun nie wie, co odpowiedzieć.
- No… ja też… tak jakoś… nigdy…
- Więc ty i Hayi nie…
- Nie!!!
Wypijają po ostatnim kieliszku soju. Nagle wybuchają śmiechem. Jyuni idzie to łazienki, a kiedy wraca, jest bardzo poważna. Stoi oparta o futrynę z założonymi rękoma.
- No… więc… moglibyśmy stracić wspólnie to żałosne dziewictwo, czy nie?
Seunghyun wstaje i namiętnie całuje Jyuni. Ona oplata go w pasie nogami. On potyka się o pustką butelkę. Oboje lądują na łóżku – Seunghyun na Jyuni. Wciąż namiętnie się całując, rozbierają się wzajemnie. Chłopak wtula twarz w piersi dziewczyny. Ssie i lekko gryzie sutki. Niecierpliwymi dłońmi dotyka ją między nogami. Wsuwa w nią palec. Jyuni wygina się i cała drży. Uchyla usta, z których wydobywają się pełne rozkoszy jęki. Seunghyun dodaje kolejny palec, wsuwa w nią i wysuwa kilka razy. Ustami schodzi coraz niżej. Językiem pieści ją między nogami. Pragnie, by ta wspólna chwila trwała jak najdłużej. Jednocześnie nie może się doczekać, by spełnić się w Jyuni. Gdy czuje, że ona jest już gotowa go przyjąć, przypomina sobie:
- Nie mamy prezerwatywy…
- Yhm… mamy – odpowiada zupełnie naturalnie Jyuni  i wyjmuje spod poduszki paczkę prezerwatyw – mogę ci ją nawet założyć.
- Ale… aaaah!!!
Jyuni przesuwa rękę po penisie Seunghyuna. On jęczy, gdy ona zębami rozrywa opakowanie prezerwatywy i, gdy mu ją zakłada. Przytulają się. Seunghyun wchodzi w Jyuni niezwykle powoli, nie przestając dotykać całego jej ciała. Ona wbija paznokcie w jego plecy. Czuje się, jakby ją rozdzierał wewnątrz, ale za tym kryje się rozkosz.
- Jyuni-ah, jestem w tobie.
Znów całują się namiętnie.
- Yhm… i jak ci tam jest?
- Suuuper.
- Choi Seunghyun, nie rozśmieszaj mnie.
- But why?
- Jesteś we mnie, to poważna sytuacja.
- Ah, ok. Jyuni-ah…
- Yhm?
- Mogę się poruszać? Bo tak nic nie robić to nie super.
Ona gryzie go w ucho.
- Auuu!
- Prosiłam, żebyś mnie nie rozśmieszał.
- Ok. Powiedz, kiedy mogę się poruszać.
- Możesz, już…
Nastawiony na kanał muzyczny telewizor zagłusza pełne rozkoszy jęki Jyuni i Seunghyuna. Kochają się niespiesznie i delikatnie, a później zasypiają nago w swoich objęciach.

***

                Jyuni budzi się w nocy. Telewizor wciąż jest nastawiony na kanał muzyczny. Seunghyun siedzi nago na łóżku i zajada ciastka.
- A ty co? – pyta go Jyuni.
- Ja głodny byłem.
- Mogłeś mnie obudzić, zrobiłabym ci coś dobrego do jedzenia.
- Ciastka są dobre. Umiesz robić ciastka?
- Nie.
- No właśnie, więc po co miałem cię budzić?
- Ja też chcę jedno.
Jyuni otwiera usta, a Seunghyun daje jej ciastko. Kładą się i patrzą sobie w oczy.
- Jyuni-ah… podobno pierwszy raz nie jest dla dziewczyny zbyt przyjemny… a dla ciebie?
Ona wyciąga rękę po kolejne ciastko. On je jej daje.
- Pytasz, jak mi z tobą było?
- Yhm…
- Nieźle.
- Nieźle? – rozczarowany Seunghyun odwraca się tyłem do Jyuni – starałem się, żeby…
- Oh my God! Ty wiesz, że pierwszy raz nie jest dla dziewczyny zbyt przyjemny. Ja wiem, że się starałeś i było mi z tobą naprawdę nieźle.
- Ale… skąd miałaś prezerwatywy pod poduszką?
- Ze sklepu, tego na rogu tak konkretnie.
- Wszystko sobie zaplanowałaś.
Jyuni zmusza Seunghyuna, żeby odwrócił się przodem do niej i pyta:
- A tobie jak ze mną było?
- Nieźle.
Oboje się śmieją.
- Seunghyun-ah, przytul mnie.
Zasypiają nago w swoich objęciach.

***

                - Seunghyun-ah! Seunghyun-ah! – naga Jyuni siedzi na nim i szarpie go za ramiona – Choi Seunghyun!!!
- O kurwa, jak mnie głowa boli. Mogłabyś wykazywać mniej entuzjazmu z rana?
To nie entuzjazm, ale przerażenie. Nie rano, ale południe.
- Moja matka wróciła.
- Nie. No nie. Żartujesz…
- Wyglądam jakbym żartowała?
W korytarzu rozlegają się kroki. Pani Hyun wchodzi do pokoju córki i wszyscy troje wydają z siebie głośny krzyk. Jyuni ma na sobie majtki i właśnie zapina stanik. Seunghyun ubiera spodnie i wyciąga rękę po koszulkę, która niewiadomo w jaki sposób wylądowała na lampie. Pani Hyun wychodzi z pokoju.
- Oberwę od twojej matki – przeżywa Seunghyun.
- Nie oberwiesz, tylko niczego się nie wypieraj.
W korytarzu czeka pani Hyun.
- Mieliście tyle czasu, żeby chodzić nago – stwierdza – na mój powrót z przyzwoitości mogliście się ubrać.
- Przepraszam… - wyznaje ze skruchą Jyuni – kiedy się obudziłam, otwierałaś drzwi… a kiedy obudziłam Seunghyuna, byłaś już w środku…
Pani Hyun przenosi wzrok na chłopaka i pyta:
- A ty? Nie masz żadnego usprawiedliwienia?
- Miłości nie trzeba usprawiedliwiać – odpowiada Seunghyun i wychodzi.

***

                Nad miastem wiszą gęste chmury, z których siąpi deszcz. Przez wilgoć w powietrzu dzień wydaje się naprawdę zimny. Seunghyun nie zwraca na to wszystko uwagi, gdy biegnie na przystanek. Niezupełnie świadomie, ale szczerze wyznał Jyuni miłość. I wyszedł, bo bał się jej reakcji. Nie powinien tak się zaangażować. Nie ma szans u Jyuni,  nie tylko ze względu na sześcioletnią różnicę wieku między nimi. Ona chciała stracić dziewictwo. On zgodził się na seks bez zobowiązań, ponieważ za bardzo jej pragnął, by psuć nastrój wyznaniami, że liczy na coś więcej. Wspominając wspólne chwile z Jyuni, Seunghyun wsiada w autobus. Kilka razy przejeżdża cały kurs. A gdy wysiada na swoim przystanku, zostawia napisane palcem na szybie jej imię. Na dworze jest już ciemno i wciąż siąpi deszcz. Przemoknięty Seunghyun zjawia się w mieszkaniu i zastaje czekającą na niego Hyeyoon.
- Co się z tobą działo?! Nie mogłam się do ciebie dodzwonić!
Seunghyun przeszukuje kieszenie.
- Zostawiłem…
-… telefon u tej dziewczyny, która czeka w twoim pokoju? – wtrąca Hyeyoon.
Zapłakana Jyuni siedzi na łóżku Seunghyuna. W dłoniach trzyma jego telefon.
- Co z tobą?! – pyta chłopak.
Siada obok Jyuni i obejmuje dłońmi jej policzki.
- Ja… no tak… wszystko sobie zaplanowałam… bo… nie chciałam tego zrobić z Bobby’m, czy innym dupkiem. Chciałam to zrobić z tobą. I nie żałuję. Nigdy nie będę żałować... Seunghyun-ah… ale ty serio mnie… no wiesz…
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
- To czemu ryczysz?
- Nie wiem.
Seunghyun wyciera łzy z policzków Jyuni i mocno ją przytula.
- Idiotka.

OD AUTORKI:

Przepraszam czytelniczkę, która nie mogła się doczekać dalszego ciągu przygód Hayi, a ja napisałam dalszy ciąg przygód Jyuni i Seunghyuna...mam nadzieję, że też może być:D W następnym rozdziale troszkę o tajemnicach Jiyonga.

I jeszcze jedno: zrobiłam playlistę z muzyką, którą wykorzystuję w opowiadaniach (w porządku chronologicznym). Jak klikniecie na nutkę w prawym górnym rogu, to ona się rozwinie. 

04/03/2015

blue lagoon (rozdział 9)

                Nauczycielka wpuszcza uczniów do sali. Czeka, aż usiądą w ławkach i sama zajmuje miejsce za biurkiem. Otwiera dziennik, a wtedy urywają się wszystkie rozmowy. Nauczycielka sprawdza obecność. Zaznacza przy tym osoby, które dostały ocenę niedostateczną z testu i wybiera jedną z nich:
- Lee Hayi, o czym rozmawialiśmy na ostatniej lekcji?
- O teorii Karola Darwina.
- Jakie są jej tezy?
Hayi spuszcza wzrok. Zamiast notatek ma w zeszycie niezwiązane z tematem rysunki. Nic nie pamięta z lekcji. Nie uczyła się w domu, bo była zbyt zajęta przygotowaniami do pierwszego świątecznego występu. Już otwiera usta, by się do tego przyznać, kiedy Seunghyun podsuwa jej swój zeszyt z notatkami.
- Wewnątrz gatunku panuje duża zmienność, nie istnieją dwa identyczne osobniki. Różnią się one wieloma cechami. Cechy są dziedziczone przez potomstwo, także te, które zostały nabyte, co było błędem Darwina. Wśród osobników występuje duża rozrodczość, ale ich liczba wewnątrz gatunku nie zmienia się, z czego wynika, że większość ginie. To smutne – Hayi czyta, nie zwracając uwagi, że końcowe słowa nie należą do tezy Karola Darwina.
Klasa wybucha śmiechem.
- Nie prosiłam o opinię – mówi nauczycielka – ale odpowiedź jest w porządku.
Hayi zostaje po lekcji, żeby zapytać jaką dostała ocenę i dowiaduje się, że bardzo dobrą. Wychodzi z sali i spotyka Seunghyuna.
- Dzięki… - odzywa się do niego.
- Spoko.
- Ale „to smutne”?
- Większość osobników ginie - przypomina Seunghyun - mnie to smuci, ciebie nie?
Widząc jego zatroskaną minę, Hayi z trudem powstrzymuje śmiech. Od ich kłótni przed szkołą myślała, że straciła przyjaciela. Jednak skoro jej odpowiedział, postanawia spróbować się pogodzić i pyta nieśmiało:
- Zgoda? 
- Zgoda, ale jak jeszcze raz mnie w coś wrobisz, naprawdę więcej się do ciebie nie odezwę.
Obejmują się.
- Że niby nigdy nie byli razem? – komentuje Youngbae.
- Przywalę mu w ten plotkarski ryj – grozi Seunghyun, ale Hayi zbyt mocno trzyma go w objęciach.

***

                - Zajmiesz się nią? – pyta Sumin, podając Hakyeonowi na ręce dwuletnią dziewczynkę.
- Przywiozła córkę do pracy – wyjaśnia on, nieco zdziwionym, Hayi i Jiyongowi.
- Opiekunka się rozchorowała – dodaje Sumin – co miałam zrobić?
Dziewczynka zaczyna płakać. Hakyeon próbuje ją uspokoić, a Jiyong przygląda mu się z zażenowaniem. Sumin zabiera Hayi do garderoby.
- No to będziesz dziś świętym Mikołajem – mówi, przygotowując dla niej przebranie: krótką czerwoną sukienkę obszytą przy dekolcie i na dole białym puszkiem, czapkę oraz buty na wysokich obcasach w tych samych kolorach.
- Bardzo seksownym świętym Mikołajem – stwierdza Hayi – a ty, jak spędzisz dzisiejszy wieczór?
- To zależy.
- Od Hakyeona?
- Przebierz się.
- Czemu wy tacy jesteście?
- „Wy”?
- Ty, Hakyeon, Jiyong. Wszystko przede mną ukrywacie, a ja chcę się tylko z wami zaprzyjaźnić.
- Coś ci mówiłam o przyjaźni z Jiyongiem.
Obie milkną. Hayi przebiera się w strój świętego Mikołaja. Następnie Sumin nakłada jej makijaż. Gdy wracają do studia, Hakyeon gra na telefonie, a Jiyong siedzi na podłodze z uspokojoną już dziewczynką i turlają do siebie paczkę papierosów. Sumin podnosi córkę.
- Jak ma na imię? – interesuje się Hayi.
- Sarang.
- Cześć Sarang, jestem świętym Mikołajem.
Dziewczynka dotyka białego puszku na sukience Hayi.
- Spodobałaś jej się – przyznaje Sumin.
- Gdyby do mnie przyszedł taki święty Mikołaj… - wtrąca się Hakyeon.
Jiyong chwyta go za rękę, która kieruje się w stronę pośladka Hayi.
- Nie fantazjuj, hyung. Święty Mikołaj przychodzi do tych, którzy byli grzeczni.
- Zabierzcie mnie ze sobą na występ – mówi Hakyeon – skoro święty Mikołaj nie przyjdzie do mnie, ja przyjdę do niego…
Więc Sumin spędzi dzisiejszy wieczór w spokoju ze swoją córką, stwierdza Hayi. Wiadomość, że Hakyeon będzie na występie niepokoi nie tylko ją, ale i Jiyonga. Oboje milczą, wsiadając do samochodu. Zaraz za nimi, swoim czarnym BMW, rusza właściciel studia fotograficznego Good style – Good life. Zjeżdża na równoległy pas i sprawia wrażenie, jakby chciał się ścigać. Nie doczekując się żadnej reakcji, wyprzedza samochód Jiyonga, ledwo unikając zderzenia z nim. Hayi chowa twarz w dłoniach. Ze strachu oblewa ją zimny pot. Jiyong powtarza, żeby się nie bała. Jak ma się nie bać, kiedy Hakyeon… co on właściwie robi? Chce ich sprowokować? Wystraszyć ? Zabić?! Jiyong przygryza dolną wargę, wkładając wszystkie wysiłki w unikanie zderzenia z, jadącym przed nim slalomem, czarnym BMW. Wydaje z siebie pełne ulgi westchnienie, gdy parkuje przed Blue Lagoon. Zapala papierosa i proponuje Hayi, żeby też zapaliła. Oboje zaciągają się głęboko i obserwują Hakyeona, który zbliża się do samochodu Jiyonga i puka w szybę. Tamten niechętnie ją opuszcza.
- Nie znacie się na zabawie – mówi Hakyeon i znika w klubie.
Więc to nie była prowokacja, próba wystraszenia ani zabójstwa, jedynie zabawa! Hayi i Jiyong wysiadają z samochodu. Ona liczy na jakieś wyjaśnienia, ale on nie komentuje ani słowem zachowania Hakyeona. Zaprowadza dziewczynę na zaplecze, dając rady odnośnie występu. Później wychodzi na scenę i zapowiada ją. Klientów jest sporo. Niektórzy popijają drinki, inni tańczą. Hakyeon nie odrywa wzroku od Hayi. Wystukuje palcami o blat stolika rytm śpiewanych przez nią piosenek. A ona czuje się, jakby wystukiwał go o jej ciało. Podziwia świąteczne dekoracje, kolorowe lampki pod sufitem, podwieszane świecące kształty choinek, bombek i gwiazdek. Stara się nie zwracać uwagi na Hakyeona, który nagle znika. Po występie Hayi słyszy jego podniesiony głos w biurze Jiyonga:
- Ile jeszcze mam czekać?!
- Hyung, straciłem kontrolę… nie panuję nad sobą.
- To się lecz.
- Hyung, proszę cię!
- O co?
- Miesiąc.
- Moja cierpliwość się skończyła. Nie będę czekać. Wyrównamy rachunki inaczej!
Hakyeon wybiega, potrącając przy tym Hayi. Ona wydaje z siebie głośny krzyk, którym zwraca uwagę Jiyonga. On wciąga ją do biura i zamyka za sobą drzwi. Jest zdenerwowany. Ręce mu drżą, gdy szuka czegoś wśród panującego dookoła bałaganu.
- Podsłuchiwałaś?!
- Nie… ja…
- To co robiłaś za drzwiami?!
Hayi zauważa paczkę papierosów. Podnosi ją z podłogi i podaje Jiyongowi.
- Tego szukasz?
- Co robiłaś za drzwiami? – powtarza on, nieco spokojniejszy, z papierosem w ustach.
- Nie podsłuchiwałam… Przyszłam z tobą porozmawiać o Hakyeonie i zastałam was podczas kłótni.
- O Hakyeonie? Zabujałaś się w nim, czy co?
Hayi ignoruje zaczepkę.
- Od kiedy go poznałam wydawał mi się podejrzany, ale dziś naprawdę mnie przeraził. Wprosił się na występ, chociaż wcześniej nie interesował się moim śpiewaniem. W drodze do klubu popisywał się jak jakiś gówniarz, a podczas waszej kłótni… miałam wrażenie, że ci grozi… Czy ty się go boisz?
Jiyong wybucha śmiechem i pyta:
- To wszystko?
- Nie wstydź się do tego przyznać, ja też się boję Hakyeona, możesz mi zaufać.
- Lee Hayi, nie jestem zadowolony z twojego dzisiejszego występu – Jiyong wskazuje jej drzwi – wracaj do domu i przygotuj się przed następną sobotą.
Ona głośno wyrzuca z płuc powietrze. Wychodzi bez słowa. Owiewa ją zimny, późnojesienny wiatr. Hayi ciaśniej otula się płaszczem. Żałuje, że zanim wyszła, nie poprosiła Jiyonga o papierosa. Myśli o tym jak paliła w jego samochodzie i kiedy powoli się uspokaja, czuje czyjąś dłoń brutalnie zasłaniającą jej usta.
- Zabawimy się – słyszy złośliwy śmiech Hakyeona.
Telefon zaczyna jej dzwonić w torebce. To odwraca uwagę napastnika. Hayi go odpycha. Chce krzyknąć, ale dłoń Hakyeona znów zasłania jej usta.
- Ty mała dziwko!
On wyrywa Hayi torebkę i odrzuca na odległość kilku metrów. Ściska dziewczynę w talii. Ciągnie w stronę swojego czarnego BMW, a ona uświadamia sobie, że wszystko zaplanował. Czy dlatego wprosił się na występ? Czy Jiyong wyrzucił ją z biura, by wpadła w ręce Hakyeona? Czy to oznacza „wyrównanie rachunków inaczej”? Jest zbyt przerażona, by się bronić. Nie czuje już nic, gdy Hakyeon wpycha ją do swojego samochodu.
To dobrze, myśli Hayi, bólu też nie poczuję.
Dłoń Hakyeona zanurza się pod sukienkę dziewczyny. Ona nie chce widzieć jego czerwonej z podniecenia twarzy. Odwraca głowę i wtedy przez tylną szybę zauważa biegnącego Jiyonga.
- Tylko ją tkniesz, skurwielu!
Hayi czuje, jak on odciąga Hakyeona. Cała się trzęsie. Wysiada i musi oprzeć się o samochód, by ustać na nogach. Tymczasem, powtarzający najgorsze przekleństwa, Hakyeon wyrywa się Jiyongowi. Pierwszym uderzeniem w twarz przewraca go na ziemię. Siada na nim i bez litości wymierza kolejne ciosy.
- Pomocy! – woła Hayi, ale ludzie są zbyt daleko, zbyt pijani, lub zbyt obojętni , by zareagować – zostaw go! – dziewczyna próbuje odciągnąć Hakyeona od zakrwawionego, wyjącego z bólu Jiyonga – zostaw, proszę!
 Zdejmuje buta, uderza nim Hakyeona. On wymierza ostatni cios Jiyongowi i zostawia go ledwo przytomnego na ziemi. Odchodząc, krzyczy w stronę Hayi:
- Zerżnąłbym cię tak, że twoje krzyki byłoby słychać w Tokio!
Jiyong wstaje, kuśtyka za Hakyeonem i resztkami sił uderza go w brzuch.
- Ja cię kurwa zajebię.
- Ha ha ha! Wcześniej sam się wykrwawisz – grozi Hakyeon.
Popycha Jiyonga, który znów ląduje na ziemi i kopie go gdzie popadnie. Hayi zauważa swoją torebkę kilka metrów dalej. Drżącymi dłońmi wyjmuje z niej telefon.
- Zadzwonię po policję!
Hakyeon wsiada do swojego samochodu i odjeżdża. Jiyong leży na ziemi i krztusi się krwią.
- Nie… dzwoń… Hakyeon wie o mnie takie rzeczy…
- Bardzo boli? – pyta Hayi.
Siada obok Jiyonga. On chwyta ją za rękę, a łzy w jego oczach są wystarczającą odpowiedzią.
- Lee Hayi… czy ten skurwiel… zdążył…?
Ona zaprzecza, gwałtownie kiwając głową.
- Czemu go sprowokowałeś, żeby pobił cię drugi raz?
- Nie mogłem słuchać, kiedy tak do ciebie mówił.
- Głupku! Ty głupku!
- Już dobrze – pociesza ją Jiyong.
- Ale… skąd wiedziałeś…?
- Kiedy wyszłaś, przypomniałem sobie słowa Hakyeona „wyrównamy rachunki inaczej”.  Zadzwoniłem do ciebie… nie odebrałaś, więc byłem już prawie pewien. Przepraszam, że od razu nie wyszedłem z tobą…
- Jakie rachunki?
Jiyong znowu krztusi się krwią. Hayi wstydzi się, że przez chwilę podejrzewała go o zmowę z Hakyeonem.
- Zadzwonię po karetkę – proponuje.
- Nie, wszystko w porządku – Jiyong stara się uśmiechnąć, ale wychodzi mu tylko pełen bólu grymas – jestem przyzwyczajony.
- Do czego?
On nie odpowiada. Prosi Hayi, żeby pomogła mu wstać. Podchodzi z nią do ulicy i zatrzymuje taksówkę.
- Lee Hayi, wracaj do domu.
Jego usta zostawiają na jej czole krwawy ślad.

OD AUTORKI:

Litujcie się nad Ji :D

A tak poważnie i z innej beczki: wybiera się ktoś na koncert Block B? Jeśli tak, to do zobaczenia w Warszawie:)