31/08/2016

school of hard knocks (rozdział 14)

BABYSITTING

Cha Hyerim

                Siedziałam w hotelowej recepcji, gdzie od niedawna pracowałam. Nie był to jakiś renomowany hotel, więc po wakacjach, jak tylko skończyły się najazdy turystów, niewiele osób się tu zatrzymywało. W wolnych chwilach czytałam sobie książki, albo uczyłam się angielskiego. Dziś akurat nie robiłam nic, bo czekałam na wiadomość od Gikwanga. Wiedziałam, że do tego dojdzie... że pewnego dnia po prostu się nie odezwie. Rozumiałam, że cały dzień jest na zajęciach i nie wymagałam, by zdawał relacje ze swojego życia godzina po godzinie. Ale kiedyś znajdował czas, by codziennie rano napisać mi wiadomość, a potem wieczorem, jak był już po kolacji, pisaliśmy do późnej nocy. Podświadomie czułam, że wszystko przeze mnie. Przez to, że tak rzadko się widzieliśmy, nie rozmawialiśmy szczerze. Denerwowałam się, że o czymś nie pamięta, aż wreszcie przypominałam sobie, że przecież mu o tym nie opowiadałam. Chociaż powtarzałam, że ja wszystko rozumiem, wiecznie robiłam Gikwangowi wyrzuty, bo go tu nie było... Nic dziwnego, że dziś po prostu nie napisał. Usłyszałam, że ktoś wszedł do hotelu. Podniosłam oczy znad telefonu i zauważyłam...
- Hyekwang?
Brat Gikwanga ubrany był w szkolny mundurek i wyciągnął z plecaka jakiś zeszyt.
- Noona, napiszesz mi usprawiedliwienie z ostatniej lekcji?
Gdyby mój wzrok mógł zabijać, Hyekwang nie żyłby już.
- Jesteś na wagarach?
Jacyś ludzie zwalniali pokój i przyszli oddać klucz. Wymeldowałam ich. Hyekwang stał obok i się przyglądał, a potem odpowiedział:
- Uciekłem z angielskiego. Ile tu jeszcze musisz siedzieć? Jak już skończysz to może pójdziemy coś zjeść?
- Jestem dziś do dwudziestej drugiej. Nie wydaje mi się, bym miała później siłę gdziekolwiek iść. Ale za pół godziny zaczynam przerwę na lunch - oznajmiłam.
Hyekwang się ucieszył i wymyślił, żebyśmy poszli na pizzę. Zgodziłam się. Zjadłam jej niepoprawną ilość, chyba rzeczywiście musiałam być bardzo głodna. Hyekwang też. Potem popił colą i zakończył posiłek głośnym beknięciem. Posłałam mu zniesmaczone spojrzenie.
- Sorry - zaśmiał się - noona, ty jesteś dobra z anglika, prawda?
- No tak... W sumie to tak, jestem dość dobra.
- Może udzielisz mi korepetycji?
Zatkało mnie.
- Ja? Ja mam ciebie uczyć angielskiego?
- Oczywiście zapłacę...
- Nie chodzi o pieniądze.
- A o co chodzi?
- Chyba o kogo... O Gikwanga.
- W czym tu przeszkadza mój brat - uniósł się Hyekwang.
- Bo widzisz... Okropnie za nim tęsknię. Powtarzam sobie: on robi karierę, to jest jego życiowa szansa. Ale i tak  czuję się samotna. Nie przypuszczałam nigdy, że to może mnie tylko kosztować. Mam wrażenie, że ja i Gikwang oddalamy się od siebie i nie umiem tego powstrzymać. W dodatku zbliżenie się do ciebie i zwierzanie ci się ze wszystkiego wcale, a wcale nie pomaga... Czasami zapominam, że to tobie o czymś opowiadałam, a nie Gi... Zrozum, nie mogę z tęsknoty za nim za bardzo przywiązywać się do jego brata... - urwałam, dostrzegając na jego twarzy zdziwienie.
- Hyerim-ssi, czy ty... ty chcesz mi powiedzieć... że się we mnie zabujałaś?
Wstałam natychmiast, czując, że palą mnie policzki.
- Co?! Odbiło ci? Nie! Po prostu chcę ci powiedzieć, że Gi nie byłby zachwycony naszymi spotkaniami, podczas gdy sam codziennie...
- Noona - wszedł mi w słowo - proszę cię tylko o kilka lekcji angielskiego... To chyba nic wielkiego? A Gikwang nie musi się o tym dowiedzieć.
Usiadłam i trochę się już uspokoiłam. To prawda, przesadzam. Po prostu szaleję, bo mojego chłopaka nie ma przy mnie, jest za to jego brat. Kilka lekcji angielskiego... Tak, to nic wielkiego.
- Ok - zdecydowałam.
- Dzięki, wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć - odpowiedział Hyekwang z uśmiechem.
W tym momencie dostałam wiadomość.
Gikwang oppa♡: Przepraszam, że się nie odezwałem. Doojoon zapomniał nastawić budzik i wszyscy zaspaliśmy:/ Tak to jest, jak się zaufa liderowi. Love U!
Spojrzałam na Hyekwanga. Uśmiech nadal nie zniknął z jego twarzy.
- Co  się tak cieszysz? Dostałaś sprośnego smsa? - chichotał
- Ja już muszę wracać - powiedziałam.
- A moje usprawiedliwienie?! - krzyknął, kiedy odchodziłam od stolika.
Postanowiłam udawać, że tego nie słyszałam.


Jay Park

                Stwierdziłem, ze nie rozumiem bab. A zwłaszcza jednej - Jaemi. Nie odpisała na moją ostatnią wiadomość. Pewnie ją zatkało. Nie myślałem o kolejnym szybkim numerku, kiedy wypaliłem z tekstem, że wczoraj w nocy jej potrzebowałem. Czy tak to odebrała? Obraziła się i nie odpisała? A mi akurat wtedy naprawdę chodziło tylko o jej obecność. Sex byłby dodatkiem, o ile w ogóle by do tego doszło. Nie zamierzałem o nic więcej wypytywać Jaemi. To może i lepiej, że nie odpisała. Nie liczyłem, że nasza znajomość się rozwinie, czy coś. Po tamtym policzku zrozumiałem, jak ją upokorzyłem, dając jej zły numer telefonu i poczułem się winny przeprosin. That's all. Postanowiłem zająć czymś innym myśli. Wszedłem na kakao i napisałem do jednego z kumpli, czy wyskoczymy wieczorem do pubu. Nie wiedziałem, że w tym momencie stanął za mną Yong Junhyung, aż nie odczytał na głos mojej nazwy z komunikatora.
- Dziki Tygrys? No, no...
- A ty tu czego? - zapytałem, chowając telefon do kieszeni - kazałem ci nie przychodzić na moje zajęcia.
- Tak? To co tu robisz? Dla kogo je prowadzisz?
- Może przyjdzie Doojoon. Albo Dongwoon.
- Wiesz, że się zapowiadają, jak mają zamiar przyjść. Czekałeś na mnie.
Nie zapytał, po prostu stwierdził fakt. No racja, nie spodziewałem się na tych zajęciach nikogo, a mimo wszystko tu jestem. Chyba podświadomie wiedziałem, że Joker i tak przylezie, olewając zakaz. Nie pomyliłem się. Ale nie planowałem dać mu tej satysfakcji, że specjalnie tu czekałem.
- Skoro zajęcia nie były odwołane, tylko ty dostałeś zakaz brania w nich udziału i tak muszę tu siedzieć i być do dyspozycji przez te 1,5h.
- Pierdolisz - odpowiedział z zacieszem - to zaczynamy?
Taki był - bezczelnie rozbrajający. Zastanawiałem się, czy to tym uśmieszkiem uwiódł Hyunę. Bo coś chyba musiała w nim widzieć, że we wszystkim, co dotyczyło jego, zachowywała się jak desperatka. Na szczęście ja nie jestem taki przekupny, a przede wszystkim - nie jestem babą, męskie wdzięki na mnie nie zadziałają.
- Niczego nie zaczynamy. Powiedziałem, że nie chcę cię na moich zajęciach przez resztę tego miesiąca. Liczę do trzech i masz stąd wyjść: raz, dwa...
- Jay... Przecież i tak mnie nie wywalisz.
- Trzy. Wyjdź. Wynocha!
Nic sobie z tego nie robił, więc wywaliłem go z sali i zamknąłem drzwi od wewnątrz. Ale Joker się nie poddawał.
- Otwórz! - darł się - otwórz te cholerne drzwi! Mam ci coś do powiedzenia! Hey!!! Dziki Tygrys!
Otworzyłem. Nie mogłem już znieść, że wali w te drzwi.
- Czego?
- Sorry... poniosło mnie ostatnio. Wiem, że odejmiesz mi punkty, tylko postaraj się być dość łaskawy. Po co cały zespół ma cierpieć przez moją głupotę?
- Tak to już jest, odpowiedzialność zbiorowa. Mogłeś się wcześniej zastanowić nad konsekwencjami. I spadaj wreszcie, wystarczająco mnie dziś wkur... yhmm, wkurzyłeś.
Zastanowić się nad konsekwencjami? I kto to mówi... ktoś, kto celowo podał poderwanej na imprezie dziewczynie zły numer, a potem kazał jej wpadać do siebie w środku nocy. Gratulacje, Jay Park.
- Ale ja jeszcze nie skończyłem - uparł się Junhyung - wiesz, naprawdę lubię ten kawałek...
Zdziwił mnie, kiedy zaczął rapować moją piosenkę "NaNa", a później zapytał, jak mi się podobało.
- Nie było źle - podsumowałem.
Oznajmił, jak gdyby nigdy nic:
- To naucz mnie tak, żeby było lepiej.
Tak Junhyung osiągnął cel i został na moich zajęciach. Jeden tego plus - przestałem sprawdzać, czy Jaemi mi odpisała.


Moon Joonwon (Joowon)

                W środę z rana przyszedłem do restauracji, kiedy oba zespoły akurat kończyły śniadanie i powiedziałem im, że o godzinie dziesiątej, zamiast iść do studia nagraniowego, mają się zjawić w sali nr 5. Zapewne się domyślili, że odwołaliśmy dziś zajęcia, bo zaplanowaliśmy dla nich kolejne konkursowe zadanie. Zauważyłem po ich minach, że byli przerażeni. Nie dziwiłem im się. Mówiłem już, że osobiście lubię wyzwania? Jakiś czas temu skakałem na bungee i bardzo mi się podobało. Ale pamiętam, jaki to był stres i szczerze współczułem uczestnikom show niektórych zadań. Zwłaszcza tym, co mieli swoje nieprzezwyciężone fobie i lęki. Nie mogłem jeszcze uprzedzić chłopaków, że nie mają się czego bać i ich uspokoić, że dzisiejsze zadanie zalicza się do kategorii zabawnych, nie ekstremalnych. Nie słyszałem, o czym rozmawiali przez resztę śniadania, bo wyszedłem, żeby się przygotować do przedstawienia zasad konkursu i iść do sali, gdzie o dziesiątej mają się zejść zespoły. Niestety, przy części restauracji przeznaczonej dla trenerów zatrzymała mnie Taehee.
- Joonwon - powiedziała moje imię i przez chwilę wpatrywała się we mnie tymi swoimi maślanymi oczkami - moglibyśmy... porozmawiać?
- Yhm - odpowiedziałem.
- Spotkałam się z Myuntaekiem - zaczęła i zrozumiałem, że zapowiada się dłuższa rozmowa, a ja na taką nie miałem ani czasu, ani ochoty.
Dla mnie to była zamknięta sprawa.
- Kim Taehee... byłoby lepiej, gdybyśmy więcej do tego wszystkiego nie wracali. Ja... pukładałem sobie życie, pierwszy raz odkąd się rozstaliśmy jestem naprawdę szczęśliwy... Ty... ty też powinnaś - powiedziałem, czując się tak bardzo winny, że zadaję jej cierpienie.
- Rozumiem... - odparła, tylko pozornie opanowana.
Można powiedzieć, że uciekłem, po prostu wybiegłem z restauracji. Czekałem w sali z numerem 5, choć wbrew tego, co powiedziałem, zostało jeszcze sporo czasu do rozpoczęcia konkursu. Wreszcie pojawiły się zespoły ze swoimi menadżerkami.
- Dzisiejszy konkurs nazywa się babysitting - przerwałem, by zobaczyć ich reakcje.
Wyglądali na zaskoczonych. B2ST patrzyli na siebie wzajemnie. Z Boyfriend tylko Jeongmin zapytał pozostałych:
- Przyprowadzą tu dzieci?
- Po co? - odpowiedział mu lider - ty sam jesteś dziecko! Hahaha. 
Zaczęli się przekomarzać, dopiero Stephie ich uspokoiła.
- Rozdamy wam specjalnie zaprogramowane lalki. Zachowują się one, jak niemowlęta i sygnalizują swoje potrzeby, płacząc. Waszym zadaniem jest opiekować się nimi przez najbliższą dobę. Od menadżerek dostaniecie wszystkie niezbędne artykuły: pampersy, kosmetyki, ubranka i inne. Punkty w skali 0-10 przydzielimy wam, analizując liczniki na lalkach, wskazujące ile płakała. Pytania? - zakończyłem przemowę.
Nikt o nic nie zapytał. Wszyscy chyba dopiero przetwarzali, co im powiedziałem. Tymczasem menadżerki przyniosły lalki. Rozdawały chłopakom po jednej, Taehee, jakby to były rzeczywiście dzieci, Stephie obojętnie. Kazałem członkom obu zespołów uruchomić funkcje lalek za pomocą specjalnego przycisku. Sprawiali przezabawne wrażenie z tymi imitacjami niemowlaków na rękach. A jakaś już zaczęła płakać.
- O nie! - rozpaczał Yang Yoseob i kołysał lalkę.
- Możecie odebrać od menadżerek potrzebne artykuły, rozejść się do dormów i oddać się opiece nad swoimi uroczymi dzidziusiami. Fighting! - podsumowałem i wyszedłem z postanowieniem, że ulotnię się stąd, zanim znowu napotkam zraniony wzrok Taehee, odkopujący od dawna pogrzebaną przeszłość.


Yang Yoseob (B2ST)

                Jak tylko moja lalka zaczęła płakać, zaraz rozpłakała się też lalka Jang'a.
- To wszystko przez ciebie! - zarzucał mi - Gikwang zauważył, że jak jedno dziecko ryczy, to drugie zaraz też.
- A co ja mam poradzić?! - wykrzyknąłem - przecież dopiero ją nakarmiłem...
- Pewnie za dużo gadasz i nie dajesz jej spać - stwierdził Dongwoon.
Trzymał swoją lalkę, a Doojoon ją karmił.
- Joker cały czas rapuje swojej i jakoś ona nie ryczy - zauważyłem.
- Może ty też powinieneś rapować - zaśmiał się lider.
- Rapujący Yoseob, lol - wybuchnął Dongwoon.
- Spadajcie. Do dzieci podobno powinno się dużo gadać - powiedziałem, bo nikt nie stanął w mojej obronie.
Dongwoon z Doojoonem się zamienili. Lider trzymał swoją lalkę, a maknae ją karmił. Moja nadal płakała, a ja nie mogłem jej uspokoić. Jang Prince zmagał się z tym samym problemem.
- Po pierwsze to źle je nosicie - wymądrzał się Gikwang - musicie im przytrzymywać główkę.
- A ty to niby skąd wiesz? -  wypytywał go Jang.
- Mam młodszego brata - przypomniał Gikwang.
Chwyciliśmy lalki, jak nam kazał mądrala, a one wciąż ryczały.
- Może je wykąpiecie? - zaproponował Doojoon.
- No dobra - postanowiłem.
Oddałem moją lalkę Jang'owi, by przygotować wodę w wanience. Po chwili obok mnie stanął Gikwang. Pomyślałem, że chyba się nudzi, skoro jego niemowlę od godziny słodko sobie śpi.
- Jak nie masz co robić, to możesz mi pomóc - zaproponowałem.
Zniknął, chichocząc. Zawołałem Jang'a. Przyniósł moją lalkę i położył na zamkniętym sedesie. Rozebrałem ją, a ten pobiegł po swoją. I w tym momencie zauważyłem...
- To chłopiec! Moja lalka ma siusiaka! - krzyczałem i wszyscy przyszli to zobaczyć, a potem sprawdzili swoje.
Mieliśmy tylko dziewczynki, oprócz mnie i możliwe, że Junhyunga.
- Nie sprawdzisz? - zapytał go Jang.
- A po co? Najważniejsze, żeby było zdrowe! - oznajmił Joker i nie wiadomo, czy serio, czy tylko sobie żartował z sytuacji, co w jego przypadku było bardzo możliwe. Położył się koło swojej lalki i wrócił do rapowania.
Umyłem mojego bobasa i, o dziwo, na chwilę się uspokoił. Zostawiłem łazienkę Jang'owi. Wołał mnie, a ja nie reagowałem, aż wreszcie wkurzyłem się, że jego lalka nie przestaje płakać. Poszedłem tam.
- Ryczy i ryczy - powtarzał zrezygnowany Jang i przedrzeźniał ten płacz.
- Może jakbyś jej nie podtapiał, to by nie ryczała... - skomentowałem.
- Umyjesz ją? Ja popilnuję twojej, ok?
Zgodziłem się. I tak wiedziałem, że chciał po prostu, by ktoś odwalił za niego robotę. Przebiegły Jang. Oddałem mu wykąpaną i przebraną lalkę. On mojej oczywiście nie pilnował.
- Skoro do dzieci powinno się gadać, to może wymyślilibyśmy im chociaż imiona? - zaproponował.
- Super pomysł! - stwierdziłem - jak mogę nazwać mojego chłopaka?
- Dziki Tygrys - zażartował Dongwoon.
- Przecież Dziki Tygrys to pseudonim tego kogoś, kto zamawiał tą prostytutkę! No tą, co przez pomyłkę do nas przyszła i Shim Hyunseong ją...
- Yoseob!!! - nie pozwolił mi dokończyć Doojoon i wskazał kamerę - chyba czasami się zapominasz.
- Wee tam, przecież Hyunseong i tak już nie jest z nami w zespole...
- Dziki Tygrys to pseudonim Jay Park'a - dodał niespodziewanie Junhyung.
Wszyscy patrzyliśmy na niego z niedowierzaniem, powtarzając:
 - Co?!
Opowiedział nam, jak mimo zakazu przyszedł na zajęcia z Jay'em i wtedy wpadła mu w oczy jego nazwa na kakao. Brzmiała: Dziki Tygrys.
- No to sprawa jasna. Jay Park zamawiał tamtą prostytutkę - powiedziałem.
- Yang Yoseob! Ani słowa więcej o prostytutce - upomnieli mnie: Doojoon, Dongwoon i jeszcze Gikwang.
- A mojej córci dam na imię Hyuna - postanowił Jang Prince.
- Hyuna? - powtórzył Doojoon - nie wystarczy ci, jak nas męczy na zajęciach?
- Mnie nigdy nie męczy, jest miła, uczynna i pomocna - przyznał Jang, uśmiechając się - nie wydaje wam się, że... Hyuna na mnie leci?
W tej chwili Junhyung wyszedł z dormu, głośno zatrzaskując drzwi. A jego pozostawiona lalka zaraz dała o sobie znać, płacząc. Tyle z tego dobrego, że mogliśmy chociaż zaspokoić naszą ciekawość i sprawdzić jej płeć. To był chłopiec.


Kim Donghyun (Boyfriend)

                Bliźniacy nie przestawali się kłócić.
- Też chcę chłopca! - powtarzał Kwangmin jak rozpieszczone dziecko domagające się spełnienia jego kolejnej zachcianki.
- Przecież to tylko lalka... - stwierdził zażenowany Youngmin.
- Tylko lalka? - podchwycił Kwangmin - to wymienimy się?
Youngmin zaprzeczył stanowczo:
- Nie! Ja nie chcę dziewczynki!
Ich krzyki od kilku minut dobiegały z kibla, gdzie poszli wykąpać swoje lalki i przy okazji odkryli ich płcie.
- Możecie mi wytłumaczyć, co tam się dzieje? - zapytałem.
- Bo Youngmin ma chłopca, a Kwangmin ma dziewczynkę. Ale też chce chłopca - podsumował Hyunseong, kołysząc własną lalkę w wózku.
Wszyscy, oprócz mnie i Jiyeona, który był obecnie na spacerze ze swoim chłopcem, mieli dziewczynki. 
- No nie wierzę, że o to robią taką aferę - stwierdziłem.
Pozostali wzruszyli ramionami. Racja, sprzeczki między bliźniakami nie były już niczym nowym i każdy najgłupszy powód wydawał się wystarczający, by wybuchła awantura.
- Hyung, popilnujesz mojej dzidzi? Ja muszę przygotować mleko w proszku - poprosił mnie Jeongmin.
Moja dzidzia akurat była spokojna, więc zaopiekowałem się jego, wrzeszczącą. Jeongmin nastawił wodę w czajniku elektrycznym i zajrzał jeszcze do kibla, skontrolować bliźniaków. Dochodziły stamtąd niepokojące krzyki.
- Hyung! - zawołał mnie - myślę, że tam się dzieje coś niedobrego...
Oddałem mu jego lalkę i poszedłem interweniować. To, co zobaczyłem, przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Przez chwilę po prostu stałem i patrzyłem, niezdolny do jakiejkolwiek reakcji. Kwangmin wyrywał Youngminowi jego lalkę, druga leżała zatopiona w wanience. Pomyślałem sobie: jak to dobrze, że w łazience nas nie nagrywają! Tego nikt nie powinien widzieć. Zaraz zostalibyśmy zdyskwalifikowani... Chociaż ich krzyki pewnie i tak gdzieś się nagrały, słychać je przecież w całym dormie! Bliźniacy olali zupełnie moją obecność, o ile w ogóle mnie zauważyli.
- Stooop!!! - zawołałem.
Uspokoili się. Wyciągnąłem natychmiast zatopioną lalkę i podałem ją Kwangminowi.
- Nie chcę dziewczynki... - powiedział - chcę, żeby ON zabrał dziewczynkę, a ja wezmę chłopca.
- Dość tego - powiedziałem - wiem przecież, że nie o lalki chodzi. Od kilku tygodni kłócicie się z byle powodu, a jak już takich zabraknie, to i tak coś wymyślicie. Rozumiem, jesteście rodzeństwem, normalka, że się czasami kłócicie. Tylko, że ostatnio przechodzicie po prostu samych siebie! - zawołałem Jeongmina i powiedziałem - Jeong, oddaj swoją dziewczynkę Youngminowi, a ty zajmij się jego chłopcem.
- Hahah. Też dostał dziewczynkę - Kwangmin szydził z brata.
Ochlapałem go wodą i odkryłem, że była stanowczo za gorąca!
- Aaa, hyung... - zaskomlał Kwangmin.
- Ach, i tak przy okazji, woda  do kąpania niemowlaków nie powinna mieć więcej, niż 37 stopni. Jeżeli byście o to zadbali, pewnie by nie płakały.
Wyszedłem, zostawiając Kwangmina i Youngmina z tą informacją. O dziwo, już się nie kłócili. W sumie to w ogóle się do siebie nie odzywali. Zastanawiałem się ile czasu tak wytrzymają, kiedy zagadnął mnie Jeongmin.
- Hyung, skąd ty tyle wiesz o niemowlakach?
- Jak to: skąd? Joohan... - przypomniałem.
- Aaa, racja, twój siostrzeniec - dodał Jeongmin, a ja nie zaprzeczyłem.

***

                Nie było łatwo wyrwać się wieczorem na choćby te dwie godziny, których potrzebowałem, by odwiedzić dom pogrzebowy, zostawić kwiaty przy urnie Shinhye, pomodlić się i wrócić. By nie wzbudzić niczyich podejrzeń, postanowiłem nie kłamać i powiedziałem:
- Dziś jest rocznica śmierci mojej dziewczyny...
W pokoju zapanowała cisza. Jiyeon i Hyunseong popatrzyli na mnie i zamilkli. Za ścianą znowu kłócili się bliźniacy, a Jeongmin starał się ich uspokoić.
- Nigdy nie wspominałeś... - stwierdził Jiyeon.
- Wiem. Nie chciałem was wprawiać w zakłopotanie.
- Dawno zmarła? - zapytał Hyunseong.
- Dwa lata temu. Po jej śmierci poszedłem na przesłuchanie i zostałem trainee.
- Byliście... bardzo blisko? - ciągnął niepewnie Jiyeon.
Potwierdziłem i dodałem:
- Zaopiekujecie się moją lalką?
- Pewnie. Jedź... Pozdrów od nas... swoją dziewczynę. Szkoda, że nie mogliśmy nigdy jej poznać - dodał Hyunseong.
Wyszedłem z pokoju. Na korytarzu złapał mnie Jeongmin.
- Ja z nimi oszaleję! Wiesz o co się pokłócili? O to, kto ma dłuższy part w naszym singlu. Wyobraź sobie: liczyli słowa! - Jeongmin urwał, zobaczył, że jestem gotowy do drogi - hyung, wychodzisz?
- Tak. Idę położyć kwiaty przy urnie mojej dziewczyny... Jak chcesz znać więcej szczegółów, zapytaj Hyunseonga i Jiyeona - powiedziałem.
Jeongmin wpatrywał się we mnie zupełnie zszokowany.
- Yhm... ok. I postaram się ogarnąć tamtą dwójkę - odpowiedział, bo pewnie czuł, że coś wypadałoby odpowiedzieć, cokolwiek.
Wyszedłem, by nikogo więcej nie zawstydzać. Pojechałem taksówką dla zaoszczędzenia czasu. Czterdzieści minut później byłem z bukietem kwiatów w domu pogrzebowym i wpatrywałem się w urnę z prochami Shinhye. Próbowałem być silny. Ale łzy nie przestawały płynąć po mojej twarzy. Kwiaty wypadły mi z ręki i rozsypały się po podłodze. Schyliłem się, żeby je podnieść i w tym momencie poczułem czyjeś dłonie ma swoich ramionach. Odwróciłem zapłakaną twarz. Stała za mną moja siostra Jaeun. Zaraz... czy ona nie powinna być w Stanach?!
- Noona... przyleciałaś... - szepnąłem.
Na nic więcej nie było mnie w tym momencie stać. Jaeun uśmiechnęła się ze łzami w oczach.
- Jak mogłoby mnie tu nie być w rocznicę śmierci mojej najlepszej przyjaciółki?

OD AUTORKI:

Zbliża się kolejny konkursowy rozdział, więc proszę was o pomoc w ankiecie w wyborze piosenki:) 

Wstawiam też linki: B2ST - Fiction: https://www.youtube.com/watch?v=L1zZ_oDO6es

Boyfriend - I yah: https://www.youtube.com/watch?v=rZiH9c0braM

6 komentarzy:

  1. Hyekwang mnie rozwalił;) Słodziak;) Tak po prostu poprosił Hyerim o usprawiedliwienie;) Sama chyba bym mu je napisała, jakby zrobił aegyo;) To był super pomysł z zajmowaniem się lalkami, które miały udawać prawdziwe dzieci;) Dobrze, że nie przyprowadzili prawdziwych, bo jeszcze by komuś się stała krzywda;))) Wiedziałam, że skończy się tak, że członkowie zespołu będą się ciągle ze sobą sprzeczać;) To było takie urocze;))) LOL! Chłopaki serio zapomnieli, że wszędzie są kamery i zaczęli znowu dyskusję o prostytutce:) A na nazwanie dziewczynki Hyuna - głośny faceplam;) Trochę smutny koniec, ale takie zakończenia też są potrzebne. Biedny Donghyun:(
    A i cieszę się, że była perspektywa Jay'a, bo to jedna z moich ulubionych w tym opowiadaniu;)
    P.S. Tradycyjnie, zagłosowałam na Boyfriend;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym mu napisała :D Racja, nikt by im prawdziwych dzieci nie powierzył, za duża odpowiedzialność haha :D O Donghynie i jego siostrze wyjdzie na jaw jeszcze kilka spraw, zobaczysz, że się nie dogadują tak dobrze, jak można by wnioskować:) Och i widzę, że Jay jest lubiany, cieszę się! A w kolejnym rozdziale, jak obiecywałam, pojawia się wreszcie perspektywa Taemina^^
      Dzięki za zagłosowanie w ankiecie!

      Usuń
    2. Teraz to Ty rozbudziłaś moją ciekawość apropo Donghyuna i jego siostry;) Ale perypetii pozostałych bohaterów jestem równie ciekawa;) A no i cieszę się, że będzie Taeminnie;)))

      Usuń
  2. Boję się, że Hyekwang namiesza Gi i Hyerim w związku. Ja nie chcę, bo ten się może załamać. :(
    Ah jak mogłam ominąć Jay Parka. Dobrze, że w porę się zorietnowałam i wróciłam do tego rozdziału. :D Biedny nie umie z Jaemi się dogadać :<
    A teraz rozumiem, czemu Tae tak na Joowoona patrzyła w ostatnim rozdziale. Biedna. :( Ale troszkę przesadza, bo on też musiał po tym sobie układać życie i nie może tak po prostu tego rzucić co zbudował przez ten czas. :(
    Oj ten Hyunseung to nie wie co gada. :D śmiać mi się z niego tu chce. :D Nieporadny też z tą lalką był. :D
    Donghyun może się wykazać. To urocze. :D I prawie się popłakałam. :<
    Weny życzę i przepraszam za moją niezdarność

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko:) Oj tak, Hyekwang namiesza:) Cieszę się, że bronisz Joowona, uważam, że Taehee przesadza. No oczywiście jest rozżalona, że w taki sposób go straciła, lecz cóż;p Hyunseung nie wie co gada, to prawda :D Wiem, że smuteczek z Donghyuna:(

      Usuń