07/09/2016

school of hard knocks (rozdział 15)

A REASON TO CRY

Kim Donghyun (Boyfriend)

                Skoro moja siostra już przyleciała ze Stanów, zaplanowała dłuższy pobyt. To wiązało się z tym, że kiedy po sobotnim odcinku, ostatnim przedkonkursowym, przyjechałem do domu, ona nadal tam była. To nie tak, żebym nie lubił Jaeun, cieszyłem się, że mam możliwość ją zobaczyć. Zwykle przylatywała do Korei tylko 2 razy w roku, w święta i w rocznicę śmierci Shinhye. I zwykle poruszała kwestię wychowania Joohana, zarzucając mi, że zamiast zajmować się dzieckiem, poświęciłem się karierze. Tak, miała sporo racji. Ale nie musiała mnie dobijać w tak ważnym i przełomowym w moim życiu momencie. Tylko czekałem, aż zacznie i walnie kazaniem. W sobotę dała mi spokój. Po kolacji wykąpałem Joohana i położyłem spać. Potem do późna rozmawiałem z Jaeun i rodzicami o jej pracy w Stanach. Niedziela też zaczęła się lajtowo. Dopiero po obiedzie, gdy zabrałem Joohana do ogrodu, przyszła moja siostra i zapytała z powagą:
- Porozmawiamy?
Oczywiście wiedziałem, czego ma dotyczyć ta rozmowa. Mogłem odpowiedzieć "nie", a jednocześnie domyślałem się, że tym tylko sprowokuję Jaeun. Z moją siostrą lepiej dyskutować, kiedy nie jest zdenerwowana.
- Ok - powiedziałem.
Przyniosłem Joohanowi wiadro i poleciłem powrzucać tam wszystkie liście, które pospadały z drzew owocowych. Był tym nadzwyczaj przejęty, a przy okazji miał zajęcie. Posłałem Jaeun wymowne spojrzenie, znaczące "zaczynaj". Uśmiechnęła się.
- Nie myśl sobie, że cię o cokolwiek oskarżam... wiem, jak cierpiałeś po śmierci Shinhye...
- Nie - przerwałem jej - tego akurat nie wiesz.
- Shinhye była moją przyjaciółką. Też cierpiałam, jak umarła. Wszyscy cierpieliśmy w jakiś sposób. Ty uciekłeś w muzykę. Cieszyliśmy się z rodzicami, że zaczynasz znowu żyć. Zgodziłam się udawać mamę Joohana, żebyś ty robił karierę. Ale... myślałam, że to jedynie chwilowa sytuacja.
- Wiesz przecież, nie mogę ogłosić wszem i wobec, że mam syna. To byłby koniec mojej przygody z programem. I żadna inna wytwórnia by mnie nie przygarnęła.
- Yhm. Tak, rozumiem - Jaeun bawiła się trawą - nie twierdzę, że masz podjąć decyzję w tej chwili, chcę, żebyś się po prostu zastanowił, zanim zadebiutujesz...
- Nie wiadomo, czy zadebiutuję. Może to B2ST wygrają program.
- A jeżeli wy? Będziesz przez resztę życia udawał, że Joohan jest moim synem? Będziesz okłamywał wszystkich dookoła, a przede wszystkim dziecko? Nie głupio ci, że nazywa cię wujkiem, a nie tatą? Jak zamierzasz mu to później wytłumaczyć? Że nie mogłeś się do niego przyznawać, bo przeszkadzałby tatusiowi w karierze?!
Jaeun się uniosła. Wyrwała źdźbło i rzuciła nim we mnie. Te jej ataki były okropne, choć uzasadnione, i wywoływały ból głowy.
- On jest jeszcze mały... - rzuciłem stałym tekstem.
- On ma dwa lata! - wybuchnęła moja siostra, zwracając na siebie uwagę, pochłoniętego zbieraniem liści Joohana - a ty po prostu bawisz się tym dzieckiem! Wykorzystujesz je, żeby osiągać swoje cele i zrzucasz na mnie odpowiedzialność! I ja wychodzę na tą najgorszą!
No to dowaliła... Popatrzyłem na nią podejrzliwie.
- Ty?
- Członkowie twojego zespołu, przyjaciele, wszyscy, których oszukaliśmy, że Joohan to moje dziecko, muszą uważać, że jestem okropną matką. Zostawiła synka, wyjechała do Stanów, pojawia się 2 razy w roku... Mam tego dość. To niesprawiedliwe w stosunku do Joohana i do mnie. Minęło tyle czasu... ile jeszcze chcesz, żebym poświęcała się dla ciebie?
- Nie wiem, noona. Powiedziałem ci, że nie wiem, jak to rozwiązać. Za pięć miesięcy skończy się program. Wtedy zdecyduję. Za pięć miesięcy. Daj mi pięć miesięcy...
- Donghyun - wymówiła moje imię z powagą i... jakby z pretensjami - czy ty w ogóle kochasz Joohana?
Odpowiedziałem jej śmiechem.
- To już jest cios poniżej pasa. Joohan to mój syn! Mój i Shinhye. Jak miałbym go nie kochać?!
- Może za bardzo ci ją przypomina? Wolisz uciec od wspomnień o Shinhye, żeby nie cierpieć. Tak jest wygodnie, prawda?
- Uciec?! - powtarzałem - ciebie chyba powaliło na mózg. W każdy weekend zostawiam kwiaty przy jej urnie, nie ma chwili, kiedy bym nie myślał o Shinhye! Jeśli ktokolwiek uciekł, to ty. Wyjechałaś sobie do Stanów i odcięłaś się od wszystkiego. Więc nie pouczaj mnie!
- I kto tu stosuje ciosy poniżej pasa - odpowiedziała wyjątkowo spokojnie na mój wybuch i niespiesznym, lecz pewnym krokiem poszła do domu. Przekląłem po cichu. Próbowałem się ogarnąć po tej rozmowie, która obudziła głęboko pochowane lęki. W tym momencie podszedł do mnie Joohan.
- Pozbielałem wszyśkie liście - zakomunikował swoim słodkim, dziecinnym głosikiem.
Podniosłem go i pocałowałem w zgrzany policzek.
- Bardzo cię kocham - powiedziałem.
Tata bardzo cię kocha...


Min Dohee

                Rozchorowałam się akurat, gdy miałam najwięcej pracy. I że niby nie jest to złośliwość losu? Przez tydzień nie pojawiałam się na uczelni i ani myślałam o nadrabianiu opuszczonych zajęć. Dodatkowo podpisałam kontrakt o współpracy ze znanym reżyserem, któremu ojciec w ostatniej chwili odmówił pomocy, wymawiając się swoją depresją. No i jeszcze drugi konkursowy odcinek School of hard knocks. Teoretycznie powinnam mieć sporo czasu, by się za to zabrać, jakby nie było całymi dniami leżałam w łóżku. Niestety, głowa pękała mi od gorączki i mdliło mnie, jak tylko podniosłam się do pozycji siedzącej. Myślałam, że z niczym się nie wyrobię. Gdy już wreszcie poczułam się o tyle lepiej, by wziąć do łóżka laptopa i poukładać w logiczną całość obejrzane przeze mnie nagrania z tego tygodnia, tata chyba miał akurat dobry dzień i trochę mi doradził. Wysłałam gotowy projekt do montażystów. Nareszcie wstałam, wykąpałam się i obejrzałam się w lustrze. Wyglądałam okropnie. Schudłam, miałam podkrążone oczy, niezdrowo bladą cerę. W tym momencie ktoś zapukał do drzwi.
 - Proszę - powiedziałam, przekonana, że to sekretarka Oh.
To nie była ona. Do mojego pokoju wszedł doktor Choi. Zupełnie zapomniałam, że miał dziś przyjść do taty. Ogarnął mnie jednym spojrzeniem i pomachał głową z dezaprobatą.
- Obawiam się, że nie tylko twój tata potrzebuje lekarza.
- Wyglądam aż tak źle?
- Wyglądasz na kompletnie wyczerpaną. A nie powinnaś, skoro ostatni tydzień przeleżałaś w łóżku.
- Ja... po prostu się martwię o tatę - powiedziałam, choć nie była to cała prawda. 
Myślałam podczas swojej choroby o różnych sprawach. O mamie, która zostawiła mnie i tatę, gdy miałam zaledwie sześć lat. Chciała innego życia. Z kimś innym, gdzie indziej. Starałam się nigdy z tego powodu nie rozpaczać. A ostatnio zrozumiałam jak wiele mi odebrała, znikając. Nie nauczyła mnie niczego, czego powinna nauczyć matka córkę. Nie widziałam jej szczęśliwej z tatą, a więc i sama nie umiałam stworzyć szczęśliwego związku. Wiecznie dawałam się zranić, albo raniłam innych. Czy Donghyun by to zrozumiał? Czy ktokolwiek by to zrozumiał? Płakałam w ramionach doktora Choi, zupełnie obcej mi osoby i nie potrafiłam powiedzieć, co tak naprawdę mnie przygnębiało.
- Twój ojciec czuje się lepiej, od kiedy podpisałaś za niego kontrakt. Wiesz, jak to jest. Podjęcie jakiejkolwiek inicjatywy stresuje go i wywołuje depresję. A potem znowu mu się poprawia.
- To żenujące - powiedziałam głosem pełnym wyrzutu - moje życie jest żenujące.
- Nie poddawaj się. Musisz być silna dla taty.
- Wszyscy wiecznie mi to powtarzają. Że muszę być silna dla kogoś. A kto będzie silny dla mnie?
- Czyżbyś miała kłopoty sercowe? - domyślił się doktor Choi.
No po prostu tylko dać mu Nobla za spostrzegawczość.
- Chyba kogoś zawiodłam... A ten ktoś nie może mi tego wybaczyć.
- Pamiętaj: najważniejsza jest szczerość.
Szczerość? Tylko jak ja mam szczerze porozmawiać z Donghyunem, gdy ten ignoruje każdą moją próbę przeproszenia za to, jak go upokorzyłam. Pożegnałam doktora Choi i umówiłam się z Minwoo. Siedzieliśmy w parku i popijaliśmy bubble tea. Ja obserwowałam pochmurne, jesienne niebo. Opowiedziałam Minwoo o moich stosunkach z Donghyunem od czasu nieszczęsnej sytuacji w klubie.
- Hmmm... koleś po prostu sobie ciebie odpuścił. Czy nie o to ci chodziło? Jasno dałaś mu odczuć, żeby dał ci spokój.
- Och, to wszystko przez ciebie! - wybuchnęłam.
- Przeze mnie? - zapytał zaskoczony Minwoo.
- No bo ja go tam przyprowadziłam, żebyś pomyślał: o, nie jest już sama, kogoś sobie znalazła! I to kogo! MC Mong przecież wiele osiągnął. Ok, może zyskał trochę antyfanów przez uniknięcie służby wojskowej, mimo wszystko ludzie go znają i podziwiają! To mi imponowało. A ty zamiast mnie podziwiać, zachowałeś się tak, jakbyś był zażenowany, kogo ja w ogóle przyprowadzam! No i powiedziałam celowo i z premedytacją, że jesteśmy jedynie wspólnikami, że nigdy bym na niego nie spojrzała jak na mężczyznę... upokorzyłam go.
- Czyli tobie też nie był obojętny... Ty się go najzwyczajniej w świecie wstydziłaś... To chyba jeszcze gorsze.
Ach ten Minwoo, jak zwykle mówił, co myślał. Może z tego powodu się z nim spotkałam. Szczerość... Tak, szczerość jest najważniejsza.
- To nie tak... - zaprzeczyłam - on... zupełnie mi się nie podoba... Ale... lubiłam go jako mojego przyjaciela, to akurat prawda. Chciałam, żeby był przy mnie, adorował mnie, dodawał mi wsparcia... nie wiem... wiem, że na pewno nie chciałam, by zachowywał się tak, jak się zaczął zachowywać.
Pewnie znowu bym się rozpłakała, gdyby nie Minwoo. Byłam zupełnie zaskoczona. Nie mogłam powiedzieć słowa, a co dopiero się rozpłakać, kiedy mnie przytulił. Potrąciłam swoją bubble tea, stojącą obok. Rozlała się na ziemi za ławką.
- Napij się mojej - powiedział Minwoo z twarzą gdzieś w moich włosach i wtedy po moich policzkach popłynęły łzy.


Kim Taehee

                Był czwartkowy wieczór, siedziałam na tarasie i rozmyślałam, gdy dotarło do mnie, że ktoś się dobija do drzwi. Otworzyłam i zobaczyłam Doojoona z tą jego wiecznie zbolałą miną.
- Co się dzieje? - zapytałam.
Wszedł do pokoju i rozsiadł się na obrotowym krześle przy biurku.
- Denerwuję się sobotnim konkursem. Aż mnie brzuch rozbolał - oznajmił, co akurat usprawiedliwiałoby tę jego minę - w dormie też nie da się wytrzymać, wszyscy są okropnie spięci. No więc poszedłem trochę się wyluzować.
Położyłam rękę na jego ręce i pomyślałam, że może nie powinnam tak się z nim spoufalać. Ale nic z tym nie zrobiłam. Po prostu powiedziałam:
- Ja w was wierzę. A ostatnia wygrana Boyfriend niczego nie przesądza. Mieli o połowę więcej czasu na przygotowania, to nie było sprawiedliwe zwycięstwo. Dopiero pojutrze jeden z zespołów zwycięży sprawiedliwie. Ja w was wierzę.
- Tak? To czemu od kilku dni jesteś taka smutna?
- Ohhh, starałam się, by nikt tego nie zauważył - przyznałam, zawstydzona i zabrałam wreszcie rękę.
- Tego nie da się nie zauważyć.
- Straciłam kogoś, kogo naprawdę kochałam... - sama nie wiedziałam, czemu opowiadam mu o tym.
Nie powinnam zapominać o łączących nas relacjach, jestem jego menadżerką, a nie przyjaciółką! I w tych okolicznościach nigdy nią nie będę. Nie dopóki nie skończy się program.
- Mówisz o Joonwonie? Noona! Co ty w nim widzisz?
- Doojoon - upomniałam go.
- To sztywniak i nudziarz. Wiecznie taki poważny no i te jego grube policzki, wyglądają jak...
- Yoon Doojoon! - przerwałam mu stanowczo - jeszcze jedno słowo i wyjdziesz za drzwi!
- Ty go jeszcze kochasz!
- Yoon Doojoon! Wyjdź!
Zaczął się pokładać na biurku.
- Noona, z tych nerwów  chyba mam biegunkę.
Obrzuciłam go pełnym politowania spojrzeniem.
- To może wrócisz do dormu? Położysz się?
- Nie mogę, brzuch mnie tak bardzo boli, że nie mogę się ruszyć. Napiłbym się mięty, zapytasz w restauracji, czy mają?
Byłam przekonana, że kłamał, mimo wszystko, jako jego menażerka nie mogłam go zignorować.
- Zaraz wracam... - powiedziałam.
Po kilkunastu minutach przyszłam ze świeżo zaparzoną herbatą i nie zastałam Doojoona w swoim pokoju. Pomyślałam, że może jest w toalecie, wspominał coś przecież o biegunce... Tylko czy załatwiałby się przy zgaszonym świetle? Odstawiłam kubek i zapukałam do drzwi ubikacji. Nikt nie odpowiedział. Czyli nie było go tam. A jeżeli zasłabł? Zupełnie zdezorientowana, zastanawiałam się, co powinnam zrobić. I wreszcie postanowiłam sprawdzić łazienkę. Ostrożnie otworzyłam drzwi... zapaliłam światło. Nie było tutaj Doojoona. Po prostu sobie poszedł! Wkurzona usiadłam przy biurku i sama poczęstowałam się jego herbatą. Wtedy zauważyłam karteczkę "zgaś światło". Pewnie schował się gdzieś i postanowił mnie wystraszyć! Zajrzałam wszędzie, gdzie mógłby się ukryć i go nie znalazłam. Zdenerwowana napisałam mu wiadomość "Co to wszystko ma znaczyć?",  a Doojoon odpisał "Po prostu zgaś światło". Dla świętego spokoju je zgasiłam. I zobaczyłam ponaklejane na całym suficie odblaskowe gwiazdki. Aż zaparło mi dech. Przez chwilę siedziałam jak skamieniała i tylko uśmiechałam się. Z odrętwienia wyrwała mnie następna wiadomość od Doojoona "Dobranoc, noona^^ Czy nie powiedziałaś kiedyś, że lubisz leżeć wpatrzona w niebo?:)".


Kim Hyuna

                Przyjechałam do swojego dormu tylko po to, by dowiedzieć się, że resztę 4Minute gdzieś wywiało. Prawdopodobnie dziewczyny poszły na imprezę i nic mi nie powiedziały, bo nie spodziewały się mojej wizyty. Leżałam na łóżku i słuchałam piosenek PJ Harvey. Już wiedziałam, że to klucz do odszyfrowania Junhyunga. Przekazywał mi poprzez konkretny kawałek wszystko, czego nie potrafił wprost powiedzieć. Uzewnętrzniał swoje emocje. Gdybym tylko umiała wyczytać to, co istotne, z tekstów, z dźwięków, z eskalacji głosu jego ulubionej wokalistki. Potrzebowałam wskazówki. A jednocześnie ogarniało mnie przerażenie. Nigdy dotąd nie doświadczyłam tak silnego przyciągania. Próbowałam to powstrzymać. A skończyło się na tym, że leżałam i słuchałam PJ Harvey! Byłam rozdarta. Sygnał przychodzącego smsa podziałał jak zimny prysznic. Sięgnęłam po telefon. Napisał Taemin: "Hej~ Masz czas? Kino? Jedzenie? Picie?". Odpisałam, że chętnie napiłabym się czegoś mocniejszego. Tae oddzwonił. Umówiliśmy się w klubie, który oboje kojarzyliśmy. Wyłączyłam muzykę. Wykąpałam się, pomalowałam i wybrałam odpowiednią kreację, czyli: legginsy z dziurami i prześwitującą bluzeczkę, odkrywającą plecy. Wyglądałam jak dziwka. Byłam tego świadoma. Zrobiłam to celowo. Pokazując się tak sprawiałam wrażenie silniejszej, pewniejszej siebie. Lubiłam ten zakłamany wizerunek. Wizerunek, w który nie wierzył, jedynie Junhyung, bo widział mnie raz zupełnie pokonaną, poddaną mu, zdominowaną. Cholera! Muszę wyrzucić go z myśli, chociaż dziś. Jeśli dziś się uda, to uda się i jutro i pojutrze... Pojechałam taksówką do klubu. Przyciągałam wzrok mężczyzn i nie tylko. Dziewczyny patrzyły na mnie z zazdrością. Chciałby wyglądać jak ja. Chciałyby być mną. Gdyby miały pojęcie, że chętnie zgodziłabym się na zamianę... Taemin zajmował jedno z wysokich krzeseł poustawianych wzdłuż baru. Oczywiście, że mnie zauważył. Pewnie był dumny, że ta, która wywołuje taką sensację samym swoim pojawieniem się, siada akurat przy nim.
- Cześć - powiedziałam z uśmiechem.
- Hej, jak ty pięknie wyglądasz - skomplementował mnie.
- Dziękuję - odparłam i zaraz się oblałam rumieńcem.
Aha i tyle mi z wizerunku pewnej siebie...
- To czego chcesz się napić?
- Czegoś mocnego.
- Barman! - zawołał Taemin i zwrócił się do młodego, przystojnego chłopaka - coś mocnego dla mojej przyjaciółki. I dla mnie też.
- Oczywiście - odpowiedział barman i posłał mi pełne pożądania spojrzenie.
- Co tam? Jak sobie radzisz z chłopakami na zajęciach? Nadal cię nie słuchają? - droczyłam się z Taeminem.
- Zabawna jesteś. Ja nie wiem, jak ty to robisz, że traktują cię z takim respektem.
- Wyłączam kamerę i ich biję - zażartowałam.
- To niezgodne z zasadami.
- Przecież ja robię wiele rzeczy niezgodnych z zasadami - przypomniałam.
Barman postawił przede mną i przed Taeminem po szklaneczce czegoś wyglądającego naprawdę apetycznie, o niebieskim kolorze.
- Dziękujemy - powiedział Tae.
- Jesteś za dobry, a inni to wykorzystują - dodałam.
- Hyuna... - zaczął z powagą - czy ty naprawdę... kręcisz z Jokerem?
Wydawało mi się, że wypowiedzenie tych słów wymagało od niego wiele wysiłku. A ja zaśmiałam się nerwowym śmiechem.
- Taemin... mam nad wszystkim kontrolę. Wiem, co powinnam, a czego nie. Ja i Joker po prostu droczymy się z MC Mong'iem.
- Ale...
- Tak?
- Jak przyszedłem pokazać ci choreografię do "B2ST is the best", pamiętasz?, zastałem przy twoich drzwiach zwijającego się z bólu Junhyunga. A potem ty się rozpłakałaś... I... ja wiedziałem, że to jego wina, tylko o nic nie zapytałem, bo pomyślałem: jak zechcesz, sama mi powiesz. Nie powiedziałaś. A ja się o ciebie niepokoję.
- Nie masz powodu do niepokoju - przyznałam, zawstydzona.
Taemin widział za wiele. I za wiele pewnie się domyślił. Tak bardzo chciałam udowodnić mu i sobie, że nie ma racji. Po kilku drinkach humory nam się poprawiły. Opowiadaliśmy sobie zabawne rzeczy i śmialiśmy się głośno. W pewnym momencie Tae zaczął dawkować mi alkohol.
- Już wystarczy. Jesteś pijana - stwierdził.
Tak, czułam się pijana, lecz jeszcze nie wystarczająco. Zdenerwowałam się, że czegoś mi zabrania.
- Będę piła tyle, ile chcę! - wydarłam się i zamówiłam kolejnego drinka.
Niedługo później leżałam z czołem przytkniętym do blatu i jęczałam:
- Nie wiem, co się dzieje, nie mogę jeść, nie mogę spać, jestem kompletnie rozbita...
Taemin ostrożnie pomógł mi wstać i zaprowadził mnie do wynajętej wcześniej taksówki. Wskoczył koło mnie na siedzenie i objął ramieniem. Jak przyjemnie było leżeć i czuć jego ciepło.
- Proszę... nie zostawiaj mnie. Nie chcę być dzisiaj sama - jęknęłam.
I Taemin zabrał mnie do siebie.


Lee Taemin

                Gdy tylko wpuściłem Hyunę do swojego mieszkania, pożałowałem, że nie ogarnąłem przedtem panującego tu bałaganu. Niestety, nie wiedziałem, że ktokolwiek mnie dziś odwiedzi. A zwłaszcza ona... Nie śmiałbym o tym w ogóle marzyć. Choć pewnie była jeszcze zbyt pijana, by zauważyć bałagan i to, że co chwilę potykała się o moje ciuchy, czy kartony po pizzy. Nie zamierzałem jej upić, przeciwnie starałem się ją powstrzymywać. Ale była dorosła, robiła, co chciała. Chciała się upić i się upiła. A ja mogłem tylko się nią zaopiekować. Położyłem ją w swoim łóżku i zapytałem, czy chciałaby coś do picia.
- Yhmm, dobre, czerwone wino.
- Nie. Dosyć alkoholu. Mogę cię poczęstować wodą, herbatą, ewentualnie kawą, choć kawy lepiej się napić, jak już trochę wytrzeźwiejesz.
- To poproszę wodę - powiedziała.
Poszedłem do kuchni, a gdy wróciłem, Hyuna leżała w wyjątkowo prowokującej pozie. No... wiadomo, jak to na mnie zadziałało. Próbowałem ukryć zawstydzającą wypukłość między nogami. Przez to zacząłem zachowywać się nienaturalnie, przypadkowo wylałem wodę.
- Przepraszam...
No super. Hyuna jest pijana, powtarzałem sobie, niczego nie zauważy... Zauważyła.
- Taemin, nie wygłupiaj się. Jak masz ochotę, to pieprz mnie.
Była taka wulgarna, że aż mnie zatkało. Jedynie przyglądałem się jej, zszokowany.
- Hyuna...
- Co? Przecież widzę, że ci się podobam - dodała i złapała mnie... tam.
Całowaliśmy się i wzajemnie zrzucaliśmy z siebie ubrania. Nie wiedziałem jak powiedzieć Hyunie, że od dawna ją kocham, bo w ogóle mnie nie słuchała. Nie chodziło jej o pieszczoty, czułość. Dała mi odczuć, że tego nie chciała. Chciała tylko jednego, jak to nazwała: pieprzenia. Krzyczała "Jeszcze! Jeszcze Jeszcze!", a ja poruszałem się coraz szybciej i szybciej w jej wnętrzu , bojąc się, że mogę ją zranić. Nie pomyślałem tylko o tym... że Hyuna chciała być zraniona. Jęknęła głośno, osiągając spełnienie, opadła na poduszkę i... rozpłakała się. Cała się trzęsła, strumienie łez zalewały jej policzki. Podniosłem ją do pozycji siedzącej i mocno przytuliłem.
- Co ci jest? Co ci jest, powiedz, proszę... - powtarzałem z przerażeniem.
Płakała wtulona we mnie i, drżąc na całym ciele, wyznała:
- Przepraszam. Ja... kocham Yong Junhyunga. O Boże, jak ja go kocham!

5 komentarzy:

  1. Jaeun ma sporo racji, jeśli chodzi o postępowanie Donghyun'a. Powinien być przykładnym ojcem i brać odpowiedzialność za swoje czyny. Oczywiście, współczuję mu że jego miłość umarła, ale jego siostra nie powinna brać na siebie całej odpowiedzialności za jego dziecko. Jeju, Doojoon! Jaki słodziak z tymi gwiazdkami;) Ja bym się chyba popłakała na miejscu Taehee:) Tak samo Taemin jest taki kochany:) Tylko, że jest zakochany w Hyunie, która zakochana jest w Jokerze... Ale się wszystko pogmatwało... Super był ten rozdział. Oby więcej perspektyw Taemin'a było w przyszłości;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Donghyun się przyzwyczaił to tej sytuacji i tak mu wygodnie:)
      Haha też bym nie pogardziła takimi gwiazdkami:D
      Perspektywa Taemina będzie też w następnym rozdziale, zdecydowałam, że muszę dawać go częściej:)

      Usuń
    2. Bardzo dobra decyzja;) Niezmiernie się cieszę!!!:)))

      Usuń
  2. Biedny Donghyun. Niby rozumiem też jego siostrę. Ale on też chciałby spróbować z marzeniami. A jest blisko ich zrealizowania. Tylko boje się co będzie z dzieciaczkiem, jakby wygrał.
    Biedna Dohee. Chciałbym by MC Mong ją w końcu wysłuchał. A Minwoo jest uroczy. <3.
    O boziu umieram, bo Doojoon tak bardzo jest kochany dnia Tae. Oby wyleczył jej złamane serce. <3
    A na zakonczeniu się popłakałam! Biedny Taemin. Ale i tak shipuje Hyune i Jokera. Wreszcie Hyuna powiedziała głośno co czuje, ale szkoda, że nie jemu.
    Weny życzę i przepraszam, że czytam w tak długich odstępach czasowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o Dohee to pisałam jak sama byłam chora, cóż choroba może być inspirująca :D Doojoon miał być jednocześnie taki... hmmm obrzydliwy i uroczy xD Tak go sobie wyobrażam:) A Taemin jeszcze nagada Hyunie:) PS Cieszę się, że ją szipujesz z Jokerem :D

      Usuń