01/02/2023

blue lagoon (rozdział 95)

    Cholera. Cholera. Cholera!, myśli Sarang, krążąc po pokoju chwilę po tym, jak przywitała w korytarzu Jiyonga... i Eunji, która przedstawiła się jako Rose. Nie ma już wątpliwości. Wcześniej ten SMS... A potem... potem przekonała się osobiście. Ta nowa wokalistka, która występuje w Desire i której Jiyong poświęca tyle czasu, to nikt inny jak jej nowa koleżanka z klasy... 

Sarang czuje, że robi jej się gorąco, mimo że nie ma na sobie nic prócz cienkiej bawełnianej piżamy. Postanawia nasłuchiwać, co dzieje się za ścianą. Nie słyszy słów, jedynie odgłosy rozmowy. To dobrze. Póki rozmawiają, wszystko jest ok. Sarang nie podejrzewa, że Jiyong mógłby zdradzić Hayi, lecz... nie podejrzewała też przecież, że Eunji może okazać się Rose! W dodatku ona zna jej sekret, prawdę o Hyenie. Skąd? Bo na pewno nie ze szkoły... Jedynym logicznym wyjaśnieniem pozostaje, że obie były przez nią śledzone. To wprawia Sarang w jeszcze większe przerażenie. 

"Pamiętasz Eunji, moją dziwną koleżankę z klasy, o której ci opowiadałam?" wysyła wiadomość do Hyeny, a odpowiedź przychodzi bardzo szybko.

"Taaak. A co?"

"To Rose. Ta z klubu Jiyonga. Ta sama! I ona o nas wie! Cała się trzęsę..."

"Jak to?????😱"

Sarang słyszy w tym momencie, ze rozmowa ucichła. Rozlegają się za to dźwięki muzyki, piosenki chyba po japońsku, trochę niedzisiejszej. Aby móc kontrolować sytuację, odpisuje Hyenie:

"Potem wszystko ci opowiem".

Cholera, cholera, cholera!

Sarang już chce wyjść pod byle pretekstem do kuchni i spojrzeć dyskretnie w stronę balkonu, na którym siedzi Jiyong i Eunji aka Rose, by upewnić się, że nie robią nic nieodpowiedniego. W tym samym momencie z ust dziewczyny pada prośba o wezwanie jej taksówki. Sarang oddycha z ulgą. Ale nie. Jiyong nie może przecież pozwolić na to, by młoda dama wracała do domu sama po nocy i oferuje, że ją odwiezie! Sarang ma ochotę krzyczeć z wściekłości. Wciąż krąży po pokoju, gdy on puka do drzwi.

  - Niedługo będę z powrotem, tylko odwiozę Rose - mówi i nie zauważa, że Sarang cała się w środku gotuje. 

Kiedy tylko ci dwoje wychodzą z domu, dzwoni do Hyeny i opowiada jej o wszystkim, wyrzucając z siebie targające nią emocje i nie mogąc powstrzymać płaczu, choć sama niezupełnie wie, co jest jego powodem. Strach, że ktoś odkrył, że obiektem jej uczuć nie jest chłopak? Strach o rodzinę - że Rose zechce ją zniszczyć? A może obawa, że ona zamierza w jakiś sposób wykorzystać Jiyonga?

Na szczęście gdy on wraca, Sarang jest już względnie opanowana i może stanąć w korytarzu z założonymi na piersi rękami oraz poprosić o wyjaśnienie:

  - Czemu przyprowadzasz ją do nas do domu?

  - Ciszej Złotko, bo obudzisz Yongiego.

  - W dupie to mam! - Unosi się Sarang, co jest szokiem i dla niej, i dla Jiyonga. - Czemu? Podoba ci się ona?

  - Pamiętasz, jak mówiłem ci, że znam kogoś, kto choruje na anoreksję? To Rose. Dziś w klubie zemdlała. Nie pozwoliła się zabrać do szpitala, więc wymogłem na niej obietnicę, że zje chociaż porządną kolację. To chyba lepiej, że przywiozłem ją do domu, gdzie są moje dzieci, zamiast zapraszać ją do restauracji i prowokować dwuznaczną sytuację, prawda?

Sarang w odpowiedzi jedynie trzaska drzwiami i zamyka się w swoim pokoju. 

  - Czemu tak krzyczycie, tato? - pyta, pojawiając się na korytarzu, Yongi.

Jiyong bierze chłopca na ręce i zanosi do jego łóżka, tłumacząc, że wszystko jest w porządku, a potem cmoka go w czoło na dobranoc i zanim położy się spać, wychodzi na balkon wypalić jeszcze kilka papierosów, by ochłonąć. 

Rano zarzuty pod jego adresem się nie kończą. Kiedy akurat je z Yongim śniadanie, zjawia się Sarang. Jiyong liczy na przeprosiny i skruchę z jej strony po tamtym nocnym wybuchu, który kompletnie nie współgra z jej cichym, łagodnym charakterem. Ale Sarang nadal pozostaje nastawiona na bunt. Wchodzi do kuchni, nie pozbywając się ani na chwilę zaciętej miny.

  - Hej, będziesz jadła tosty? - pyta Jiyong, zakładając, że udawanie, że nic się nie stało, jest dobrym sposobem na uspokojenie nastolatki.

  - Nie. Nie będę jadła w ogóle. 

  - To może coś wypijesz? - Sarang zaprzecza, kiwając głowa. - Też nie? To po co przyszłaś do kuchni?

  - Wyrzuć ją z klubu, proszę. Rose ma złe intencje. Czuję to.

  - Nie zamierzam cię w tej kwestii słuchać. Ani twojej intuicji. Niestety, wybacz, Sarang.

  - Ona przecież nie jest jeszcze pełnoletnia.

  - Owszem, jest.

  - Tak? A widziałeś jej dowód?

  - Zdziwię cię, widziałem.

Sarang jest w szoku. Eunji powiedziała, że ma szesnaście lat. Kłamała? 

  - Kto to jest Rose? - pyta Yongi, bawiąc się plastikową figurką Spidermana.

  - Wyrzuć ją z klubu, jak najszybciej. Ona... - Nie może mu powiedzieć, że jest jej koleżanką z klasy i aktualnie ją szantażuje. - Ona coś knuje, coś niedobrego, dla ciebie i dla nas wszystkich. 

Jiyong nie ma ochoty już tego słuchać. Chociaż obok jest Yongi, na chwilę traci nad sobą panowanie. Tak jak wczoraj Sarang, podnosi głos.

  - Nie życzę sobie, żebyś w ten sposób ze mną rozmawiała! A poza tym masz przeprosić za swoje wcześniejsze zachowanie i powiedzieć mi wreszcie, gdzie znikasz popołudniami, bo nie uwierzę, że siedzisz czy czas w tym sierocińcu! Dopóki tego nie zrobisz, obowiązuje cię szlaban na wszystkie wyjścia poza szkołą!

Sarang jest trochę oszołomiona jego reakcją. Gdy ostatnio na nią krzyczał, była chyba małym dzieckiem. Od tej pory naprawdę nigdy tego nie robił... Nie zamierza go mimo wszystko przepraszać ani mu się tłumaczyć. Jakby na przekór, po prostu wychodzi z mieszkania. 

Cholera!

***

    Kiedy Sarang zdążyła już wypłakać się w czułych ramionach Hyeny, a potem niespodziewanie odzyskała humor na tyle, że wspólnie z nią śpiewała i tańczyła w ciasnym pokoju do brytyjskich przebojów rockowych z lat 80. i 90., obie kładą się na kanapie, zwrócone do siebie twarzami, ze splecionymi dłońmi. 

  - Nie chcę, żeby on miał jakiś kontakt z Rose. Dopóki tak będzie, ja cały czas będę się bała, że ona się o nas wygada. A poza tym... ona naprawdę coś kombinuje, musiała za nami łazić, obserwowała nas.

  - W zasadzie... Dlaczego nie powiesz Jiyongowi prawdy o sobie?

  - Nie mogę. - Sarang spuszcza wzrok z twarzy przyjaciółki.

  - Dlaczego?

  - Wiesz... miałam sześć lat, gdy znalazłam moją mamę martwą. Zabiła się, bo nie potrafiła żyć bez faceta, który popełnił samobójstwo jakiś czas wcześniej. No cóż, wybrała jego. Nie mnie. Tak, wybrała jego, choć on nią manipulował, bił ją, wykorzystywał... Tak bardzo go kochała, że w końcu jakby się zmienił. I wtedy się zabił. Albo został zamordowany, mama chyba wolała trzymać się tej wersji. Ktoś mógłby uznać, że nienawidzę mężczyzn, bo miałam nieodpowiedni męski wzorzec w dzieciństwie. Albo że ich nienawidzę, bo moja mama kochała mocniej faceta, w dodatku kompletnego dupka, niż swoją córkę. Ale to tak nie działa. Ja nikogo nie nienawidzę. I nie ma filozofii w tym, że nie interesują mnie chłopacy, tylko dziewczyny. Ja się po prostu taka urodziłam. Obawiam się niestety, że Hayi i Jiyong by tego nie zrozumieli, szukaliby w tym drugiego dna lub co gorsza, winili za to siebie. A tego naprawdę bym nie zniosła. Ostatnia rzecz, której chcę, to ich rozczarować.

Hyena delikatnie gładzi jej dłoń i szepcze:

  - Och, Sarang...

  - Czasami okropnie za nią tęsknię. Co z tego, jaka była i kogo na koniec wybrała, mama to mama. Codziennie wspominam ją w myślach.

  - Czasami samobójstwo nie ma związku z wyborem, lecz jawi się komuś, kto jest w bardzo złej kondycji psychicznej, jako konieczność. Nie wiemy, co dzieje się w umyśle samobójcy, wiemy tylko, że cierpi, a wielu chorych na depresję opisuje ten stan jako agonia. Nie powinno się mieć pretensji do kogoś, kto pragnął śmierci, bo był w agonii.

  - Jesteś taka mądra...

  - Nie jestem.

  - Jesteś.

  - Nieee. 

Przekomarzają się chwilę.

  - Kiedy wrócę do domu, muszę przeprosić Jiyonga, bo naprawdę da mi ten szlaban, a to by była maskara. 

  - Tak zrób, pogadaj z nim, jak dorosły z dorosłym, bo na pewno nie jesteś już dzieckiem. 

Potem nic nie mówią. Patrzą sobie wzajemnie w oczy. Uśmiechają się. 

  - Tak bardzo chciałabym u ciebie zostać...

  - To zostań jeszcze.

  - Ale nie kilka godzin, tylko kilka dni, tygodni, miesięcy... - Sarang milknie, mimo wszystko boi się powiedzieć "lat'. Hyena natomiast ożywia się niespodziewanie, podrywa się i wykrzykuje:

  - Pojedź ze mną nad morze w moje urodziny, wypadają akurat w kolejny weekend! 

Sarang również podnosi się do pozycji siedzącej.

  - Oszalałaś? No co ty? Nie mogę.

  - Czy kiedyś przestaniesz powtarzać w kółko to samo?

  - Ale mówię serio. Co powiem Jiyongowi? Jeśli skłamię, że zaprosiła mnie koleżanka, będzie pytał która. Mało tego: poprosi o numer telefonu, jej i jej rodziców. Może dla pewności jeszcze do nich zadzwoni. Odkąd Hayi jest w Stanach, stał się wyjątkowo przezorny. 

  - Proszę cię. Nie byłoby cudownie? A ty zapomniałabyś wreszcie o wszystkich kłopotach i zmartwieniach, rozerwałabyś się i zabawiła, jak bawią się nastolatki. No i najważniejsze: ja byłabym tam z tobą.

  - Kusisz...

  - To jak? Pojedziesz?

Sarang wzdycha ciężko.

  - Pojadę. Chociaż nie wiem jeszcze, jak to zrobię... Coś wymyślę.

Hyena znów porywa ją w ramiona i obie wybuchają konspiracyjnym śmiechem. Jak dawno nikt mnie nie przytulał, myśli Sarang, aż zupełnie zapomniałam... zapomniałam, że to tak... przyjemne...

 Sarang:
zdjęcie pochodzi z LINK

 

OD AUTORKI:

Wróciłam, żeby napisać kolejne rozdziały - zostało ich do końca jakoś około 10 i trochę będzie się działo:) 

Bardzo tej przerwy potrzebowałam i dzięki, jeśli mimo to nie opuściliście mnie!

 

2 komentarze:

  1. W sensie 10 rozdziałów i będzie koniec? No mam nadzieję, że nie! Historia tak bardzo mi się podoba, że nie chcę czytać jej końca, naprawdę! T^T
    Jestem ciekawa, jak rozwiąże się sytuacja z Rose... Trochę mnie to wszystko nie pokoi... Daj szybko kolejny rozdział, bo nie wytrzymam ♥ Cieszę się, że przerwa tyle ci dała ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak🤤
      Rose ukrywa coś więcej niż tylko to, że jest koleżanką z klasy Sarang🤭🤭

      Usuń