15/02/2023

blue lagoon (rozdział 97)

    Sarang zauważa Hyenę na peronie, zachodzi ją od tyłu i zasłania jej oczy. Ta, początkowo przestraszona, zaraz potem słyszy znajomy śmiech i wydobywa z siebie pełne ulgi westchnienie. Sarang nie musi więc wołać "zgadnij kto to!", bo dobrze wie, że przyjaciółka ją rozpoznała. Zamiast tego opuszcza dłonie i po prostu się wita. 

  - A więc przyszłaś - podsumowuje Hyena, przyglądając się roześmianej Sarang w szerokich, materiałowych czarnych spodniach, wygodnej bluzie przez głowę i z plecakiem. 

  - Oczywiście, że przyszłam, choć wolę nie wspominać, jak musiałam się nakombinować, żeby wyrwać się z domu na cały weekend.

  - Było aż tak ciężko?

  - Hm, szczerze mówiąc nie, wystarczyło powiedzieć Jiyongowi, że będę nocowała u dziadków.

  - Myślisz, że tego nie sprawdzi?

  - Jeśli zadzwoni do babci Jaein i dziadka Wonwoo, a mnie tam nie zastanie, pewnie założy, że nocuję u rodziców Hayi, bo nie powiedziałam mu, u których dziadków.

  - Sprytnie.

Wymieniają  porozumiewawczy uśmiech. Pociąg wtacza się  na stację. Wsiadają i niedługo potem ruszają do Busan. Po drodze grają w różne gry i zabawy, chichoczą przy tym głośno i zwracają uwagę innych podróżnych. Sarang po raz pierwszy życiu jedzie gdzieś sama - bez adopcyjnych rodziców i bez swojej klasy oraz nauczyciela. Przy Hyenie czuje się jak dorosła, a co najważniejsze, czuje się sobą i tylko sobą. Ten ogrom zaufania i sympatii, którym obdarzyła ją starsza przyjaciółka, trochę ją przytłacza, bo dotąd nigdy nie sądziła, że można ją po prostu polubić, a już na pewno nie, że tak bardzo. Przy Hyenie Sarang nie musi się martwić, czy spełni jej oczekiwania, bo ta żadnych względem niej nie ma. Akceptuje ją taką, jaką jest, trochę wycofaną, cichą i w pełni skupioną na pomaganiu innym.

  - A jak z Eunji? Czy może powinnam zapytać: z Rose? Nie robiła już żadnych dziwnych akcji? - dopytuje z zainteresowaniem Hyena.

  - Nie. Od czasu rozmowy w szkole, podczas której ustaliliśmy, że zachowamy w sekrecie swoje wzajemne tajemnice, po prostu się unikamy. 

  - To dobrze.

  - Oby tylko nie próbowała rozbijać mojej rodziny, bo nie ręczę za siebie - wygraża nieobecnej tu z nimi dziewczynie Sarang.

Hyena widzi determinację w oczach przyjaciółki.

  - Nie śmiem wątpić - odpowiada. 

Wysiadają na stacji Busan. Choć rano było rześko, koło południa nastał nieznośny upadł. Obie marzą więc, by znaleźć się w hostelu i ubrać coś cieńszego. To Hyena rezerwowała pokój. Sarang nie wie więc, czego się spodziewać, lecz to, co zastają na miejscu, podoba jej się. Gdy tylko znajdują się w małym i dusznym, lecz przytulnym pomieszczeniu z łazienką, szeroko uchyla okno i naprawa akurat się morską bryzą.

  - Jak to możliwe? - pyta kilka razy, wystawiając twarz ku promieniom słońca. - Jestem tu. Z tobą.

  - Jesteś tu, bo tego chciałaś. 

Nie wstydzą się wzajemnie swojej nagości, gdy zrzucają z siebie ubrania z drogi i wkładają cienkie koszulki oraz szorty. W milczeniu z zaciekawieniem przyglądają się sobie nawzajem, lecz nie ma w tym niczego zmysłowego. Dla kogoś postronnego naprawdę mogłyby wydawać się w ten chwili  zwykłymi koleżankami. 

Hyena prowadzi je z nawigacją w telefonie na plażę. Tam zrzucają buty i ruszają pędem w stronę morza. Woda zalewa im stopy, a one gdy tylko tak się dzieje, uciekają z piskiem, by zaraz znowu zanurzyć nogi w falach. Wreszcie kupują mnóstwo przekąsek i urządzają sobie piknik na plaży, przyglądając się innym wypoczywającym na wybrzeżu. To leniwe spokojne popołudnie powinno nie mieć końca, myśli Sarang. Ale Hyena zaplanowała już na wieczór inne atrakcje, nie mogą więc siedzieć tu w nieskończoność. 

  - Idziemy do klubu - informuje ją niespodziewanie. 

  - Ale przecież nigdzie mnie nie wpuszczą... jestem niepełnoletnia - odpowiada zmartwiona Sarang.

  - Nie przejmuj się, trochę cię ucharakteryzuje i każdy uwierzy, że masz dziewiętnaście lat.

Sarang w tym momencie naprawdę chciałaby tyle mieć... nie musieć tłumaczyć się nikomu, gdzie jest i z kim jest, być zupełnie niezależna... Zgadza się w ciemno na propozycję przyjaciółki. W hostelu odkrywa, co oznacza owa charakteryzacja. Hyena robi jej dorosły makijaż, przez co rzeczywiście zaczyna wyglądać na o kilka lat starszą. O dziwo, dobrze się w nim czuje i podoba się sobie. Nie przypomina już wiecznie przestraszonej dziewczynki, przemienia się w  świadomą swojej wartości i zmysłowości kobietę. Hyena w swoim przypadku decyduje się na delikatniejszy makijaż. Dzięki temu mogą uchodzić za równolatki. Do obcisłych jeansów i seksownych krótkich topów zakładają mnóstwo rockowej biżuterii. To Hyena przywiozła te wszystkie chokery, obroże ze sztucznej skóry, z których wystają ćwieki, i łańcuchy do spodni. Na koniec obie dziewczyny pozują i robią sobie zdjęcie w lustrze w drzwiach szafy. Stopniowo zapada zmrok, gdy ruszają na podbój klubu, rozemocjonowane i poszukujące niezapomnianych przygód. Wybierają lokal na plaży, który zamiast ścian ma tylko przezroczystą folię, mogą więc cały czas spoglądać na morze. Hyena zamawia im po jednym piwie. 

  - O nie, ja nie chcę, dzięki - początkowo wzbrania się Sarang.

  - Tylko jedno, osobiście dopilnuję, żebyś nie sięgała po więcej - namawia ją Hyena. Nie zamierza upijać przyjaciółki. Nie lubi sama być przez innych zmuszana do picia alkoholu. W tym momencie chce jedynie, by Sarang chociaż raz zupełnie się rozluźniła. To działa. Z każdym łykiem jej młodsza przyjaciółka sprawia wrażenie coraz swobodniejszej, pogodniejszej i weselszej. W jej oczach lśni niezwykły blask. Czy to jest prawdziwa prawdziwa Sarang? Spragniona życia? Spontaniczna?

  - Chodźmy zaszaleć na parkiecie! - woła, pociągając za sobą Hyenę.

Przez chwilę ruszają się dziko do rockowych rytmów. Obie są roześmiane i pełne energii. To zwraca uwagę kilku chłopaków. Jeden z nich podchodzi do Sarang, która sprawia wrażenie delikatniejszej i łagodniejszej od przyjaciółki z powodu długich włosów w naturalnym kolorze i braku kolczyków w twarzy. On nie prosi jej do tańca, po prostu kołysze się do rytmu tuż przy niej. Sarang początkowo nie ma nic przeciwko, lecz obecność chłopaka, który na siłę usiłuje rozdzielić ją z przyjaciółką, w końcu zaczyna być nachalna. To wtedy Hyena wkracza do akcji. Pewnym siebie gestem odsuwa chłopaka od Sarang. A potem ujmuje w dłonie jej policzki, przygląda jej się, po czym dotyka jej ust swoimi. Sarang jest tym kompletnie oszołomiona. Może z powodu wypitego alkoholu... Może z powodu tego nachalnego chłopaka... Może z powodu pragnienia, które zrodziło się w jej sercu, zaczyna odwzajemniać pocałunki. W jednej chwili przytula się do Hyeny. Przy niej czuje się kochana, bezpieczna i wolna... tak cudownie wolna. Kiedy wreszcie odsuwają się od siebie, zarumienione, lecz ani trochę nie speszone, i wymieniają się uśmiechem, zauważają, że inni na nie patrzą. Miają to gdzieś. Długo szaleją na parkiecie. Już nikt nie odważa się do nich podejść. Gdy robi się im gorąco, wychodzą na plażę i oddalają się kawałek, by uniknąć tłumów. Obie zrzucają buty i wskują w ubraniach do morza. Chlapią się wzajemnie wodą, wygłupiają się w falach, aż wreszcie wyczerpane kładą się obok siebie na piasku. Trzymają się na ręce i wpatrują się w pełne gwiazd niebo. 

  - Wiesz, nigdy nie zapomnę tej chwili - mówi rozmarzona Sarang.

  - Oczywiście, że nie, bo cały czas będę ci ją przypominała. Albo co roku będziemy tak spędzać moje urodziny. I wymyślimy też jakiś rytuał na twoje.

  - Myślisz, że... że to się uda?

Hyena rozumie, co młodsza przyjaciółka ma na myśli. Czy rzeczywiście spotkają się za rok, by znowu obchodzić wspólnie jej urodziny? A za dwa lata, za pięć, za dziesięć? Czy nadal pozostaną w sobie zakochane? Czy inni to zaakceptują?

  - Pewnie, jeśli tylko będziemy tego chcieć - odpowiada.

  - Czasami się zastanawiam, jak na to wszystko zareagowałaby moja mama.

  - Biologiczna mama?

  - Tak. Sumin. Cha Sumin - Sarang wymawia nazwisko i imię swojej nieżyjącej matki z prawdziwym nabożeństwem. 

  - Gdyby widziała, że jesteś szczęśliwa, ona też by była. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Naprawdę - zapewnia ją Hyena.

W oddali słychać zabawę, a one milczą. Ale ta melancholijna chwila nie trwa długo. Już dawnopo północy, więc obie stwierdzają wreszcie, że pora wracać do hostelu. W nocy nie kursują środki komunikacji miejskiej, a na taksówkę żal im pieniędzy. Choć mają do pokonania kilka kilometrów, ruszają mimo wszystko pieszo. Sarang przez cały czas się śmieje, jakby naprawdę była pijana, i opowiada głupoty, aż przechodnie patrzą na nią z zaciekawieniem. Hyena nie próbuje jej stopować, śmieje się z nią, mimo że czasami sama nie wie czego. Wręcz padają ze zmęczenia, gdy po przymusowym spacerze docierają nareszcie do hotelu. Obie po kolei szybko się kąpią i kładą się przytulone na łóżku. Śpią w tej pozycji do rana, kiedy niepocieszone, że poprzedni dzień minął jak za pstryknięciem palcami, opuszczają pokój. W drodze powrotnej do Seulu są ciche i przygnębione. Tak już jest z chwilami największego szaleństwa - po nich następuje reakcja zupełnie odwrotna. To jak kac, który pojawia się po spożyciu nadmiernej ilości alkoholu, tylko, że to opanowuje i ciało, i duszę. 

 

zdjęcie pochodzi z LINK

 

OD AUTORKI:

Nie wierzę, że dodaję rozdział w terminie, biorąc pod uwagę, jak bardzo byłam ostatnio zajęta:D

W kolejnym będzie za to... niespodziewany zwrot akcji...

 

2 komentarze: