08/02/2023

blue lagoon (rozdział 96)

    Jaein nie słucha, kiedy Wonwoo proponuje jej, by wybrali się gdzieś wspólnie na wakacje. Całą swoją uwagę koncentruje na tym, by nie upaść podczas opróżniania zmywarki. Czuje, jak pokrywa ją zimny pot. W uszach zaczyna jej szumieć. A jeśli do tego pojawią się dodatkowo ciemne plamy przed oczami, będzie źle, będzie naprawdę źle... 

  - To może Tajlandia, co? - proponuje jej mąż.

  - Yhm, ok.

  - Albo... Australia?

Wonwoo wielokrotnie próbował wyciągnąć żonę w dalszą podróż, lecz ona zwykle powtarzała, że skoro spędziła tyle lat z dala od Korei, dziś chce po prostu cieszyć się przebywaniem tutaj, w swoim ojczystym kraju. Jaein ku jego zdziwieniu w tym momencie tylko podnosi na niego obojętny wzrok i odpowiada:

  - Pomyślimy. 

  - Naprawdę?

  - Co?

  - Pomyślisz nad wakacjami Australii?

Jaein siada na krześle, chociaż zmywarka jest jedynie w połowie opróżniona. Później dokończy. Gdy tylko poczuje się odrobinę lepiej. Ale jaka Australia? O nie, na pewno tam nie pojedzie!

  - Oszalałeś? - pyta.

  - Dopiero co powiedziałaś, że się nad tym zastanowisz.

  - Nie, to za daleka podróż. Jeśli gdzieś mamy się wybrać, to w Korei. Jedyne, nad czym mogę się zastanowić, to, czy zabierzemy się sobą Sarang i Yongiego.

Wonwoo wygląda na niepocieszonego.

  - W ogóle mnie nie słuchasz.

  - Bo jestem zajęta! - napada na niego, tylko po to, żeby nie odkrył jej złego samopoczucia... - W dodatku ty nic nie robisz! Proszę, opróżnij do końca zmywarkę.

Po tych słowach zamyka się w łazience. Cóż, jej mąż musi być w szoku. Odkąd tylko zeszli się ponownie kilka lat temu, nigdy nie rozmawiali ze sobą podniesionymi głosami, nie atakowali się wzajemnie zarzutami, rozmawiali spokojnie... Wonwoo mimo wszystko zabiera się do wyciągania umytych naczyń. Jaein  słyszy w łazience brzdąkające talerze. Czuje ulgę, że udało jej się chociaż na moment umknąć przed jego troskliwym i wnikliwym okiem. Z westchnieniem opłukuje twarz chłodną wodą. Zwykle to pomaga, lecz niestety nie dziś. W głowie jej się kręci, jakby ledwie co opuściła karuzelę. I wtedy się pojawiają... przeklęte mroczki, ciemne plamy przed oczami zalewają wszystko. Jaein traci równowagę. Może gdyby delikatnie osunęła się na podłogę... Ale nie, oczywiście ona upada z hukiem, zrzucając przy tym do wanny poustawiane na jej brzegu kosmetyki, za który usiłuje się jeszcze złapać. W łazience natychmiast pojawia się Wonwoo. Taki hałas musiał go zaalarmować.

  - Yobo, wszystko w porządku?! - pyta z przerażeniem. 

  - Taaak, ja...ja... po prostu się poślizgnęłam.

Na szczęście Jaein w pełni odzyskuje świadomość. Z westchnieniem usiłuje się podnieść. Wonwoo spieszy jej z pomocą. 

  - Na pewno?

  - Tak. - Jaein mimo wszystko woli posiedzieć chwilę na brzegu wanny, obawiając się, by te okropne objawy nie powróciły... - Ale bałaganu narobiłam. 

  - To nic, posprzątamy.

  - Nie, ja posprząta. Za chwilę, bo wcześniej poszukamy jakichś wycieczek do Australii.

- Naprawdę???

Wonwoo nie wierzy w to, co słyszy, i zaczyna bez opamiętania obcałowywać żonę po twarzy. Jaein wygląda na trochę tym przytłoczoną.

  - Tak - odpowiada. - Kto wie, ile życia nam pozostało.

***

    Delilah czuje się bardzo osamotniona, od kiedy przeprowadziła się do innego apartamentu. Wcześniej cierpiała, że nie może mieć dzieci, a dziś cierpi, że traci również Daesunga... Aby za dużo nie skupiać się na swoich życiowych porażkach, postanawia zająć się przede wszystkim pracą. Z tego powodu przygotowała serię spotkań dla personelu, by hotel funkcjonował jeszcze lepiej. Pierwsze z nich odbywa się dziś po południu. Delilah szykuje się na nie, kiedy zauważa nieodczytaną wiadomość od ojca Jiyonga. "Obawiam się, że z twoją mamą dzieje się coś niedobrego. Czy możesz z nią porozmawiać? Od pewnego czasu jest jakaś... nieobecna, potyka się wciąż, przewraca... A dziś zgodziła się spędzić ze mną wakacje w Australii. Dziękuję za pomoc". Delilah wzdycha. Chociaż nigdy nie była szczególnie zżyta z matką, to ma wrażenie, że w tym momencie coś boleśnie ściska ją za serce. A jeśli Jaein jest chora i ukrywa to przed wszystkimi? Absolutnie powinna z nią porozmawiać. Bez wahania odpisuje Wonwoo, że zaraz zadzwoni do swojej matki. I już zamierza to zrobić, kiedy przypomina sobie o różnicy czasu. No tak. To, że ostatnio ledwie sama odróżnia dzień od nocy, bo cały czas skupia się na pracy, nie znaczy, że wszyscy żyją podobnie. Zadzwoni do niej wieczorem. Z tą myślą idzie w miejsce umówionego spotkania i przekazuje najważniejsze nowe wytyczne personelowi. Oczywiście jest tam też Daesung - jako drugiego właściciela tego przybytku, nie mogła go nie zaprosić. A gdyby mogła, i tak by zaprosiła. W głębi duszy ma nadzieję, że on odpuści. Że pierwszy wykona jakiś gest w jej kierunku. Że poprosi, by wróciła do ich małżeńskiego apartamentu. Że powie jej oklepane "wszystko będzie dobrze" i nigdy więcej już się tak nie pokłócą! Daesung niestety milczy, jak i zgromadzony personel. Wszyscy są zdziwieni oficjalną postawą Delilah. Dziś w niczym nie przypomina ich wymagającej, lecz i pełnej luzu szefowej. Gdy opuszcza salę konferencyjną powstrzymuje łzy tylko do drzwi windy, do której pospiesznie wsiada sama. I w niej wreszcie pozwala sobie na rozładowanie emocji. 

***

    Hayi wraca ze studia, kiedy zauważa, że podczas sesji nagraniowej dzwonił do niej Jiyong. Nie bacząc na różnicę czasu, po prostu oddawania.

  - Hej, dopiero wyszłam ze studia i mam jeszcze kilka spraw do załatwienia. Nie będziesz spać za godzinę czy dwie? To wtedy zadzwonię. 

  - Nie będę... Ale... Hm, skoro wyszłaś już że studia, co możesz mieć do załatwienia? - pyta Jiyong lekko podejrzliwym głosem.

  - Nic szczególnego...

  - Skoro tak, to pogadamy chwilę i potem TO załatwisz.

  - W tym momencie naprawdę nie mogę...

  - Hayi.

  - Tak? - pyta zaniepokojona, bo jego głos zabrzmiał trochę złowrogo.

  - Powiedz mi, czym jesteś tak zajęta codziennie wieczorem. 

  - Różnymi sprawami... No wiesz, jest tu też Dee i Daesung... spotykam się z nimi, pomagam im...

  - Dobrze wiem, jesteś pokłócona z Dee i z nią nie gadasz.

No cóż, rozgryzł ją. 

  - Powiem ci, obiecuję, tylko nie dziś.

  - A kiedy?

  - Wkrótce.

  - Nie, Hayi, mam tego dość. Ja muszę wiedzieć. Czy ty masz romans?

To ją szokuje. Mógł ją podejrzewać o różne rzeczy: że wpadła w wir amerykańskiego życia, imprezuje spędza w studiu nagraniowym więcej czasu, niż chce przyznać, że zamiast z nim rozmawiać, woli chodzić po galeriach i robić zakupy, tylko nie to! 

  - Jaki romans? - pyta - Czy ty nie wiesz, że mnie nie interesuje nikt poza tobą?

  - No to czemu codziennie wieczorem jesteś taka zajęta?!

  - Bo robię kurs na prawo jazdy, idioto! - krzyczy po koreańsku, lecz mimo to przechodnie i tak odwracają się za nią. 

  - Co???

  - Nie przesłyszałeś się.

  - Ale przecież to się kupy nie trzyma: ty i prawo jazdy???

  - Tak wiem, że powtarzałam, że nigdy go nie zrobię, wiem, że kiedy raz próbowałam prowadzić auto, skończyło u mechanika, i wiem, że nigdy nie potrafiłam zapamiętać, co oznaczają znaki drogowe poza "STOP". Ale chciałam ci zrobić niespodziankę - kończąc to, Hayi ma łzy w oczach. 

Jiyong milczy, również jest w szoku. Choć romans w wykonaniu Hayi wydawał mu się absurdalny, to kurs na prawo jazdy nie okazał się mniejszym zaskoczeniem. Bez wątpienia powinien ją przeprosić za swoje podejrzenia. Ale jedyne, co może w tej chwili zrobić, to wybuchnąć śmiechem, co dodatkowo denerwuje jego żonę.

  - Wybacz, że cię podejrzewałem. Nie bądź zła, proszę. Wszystko przez Daesunga, to on zasugerował mi, że znikasz gdzieś regularnie i nikomu nie mówisz, gdzie idziesz.

Hayi przewraca oczami. 

  - A więc będę już wiedziała, komu podziękować, że zepsuł mi niespodziankę, choć prędzej obstawiałabym, że to Dee.

  - Cieszę się, że nie masz romansu. 

  - Głupek. 

  - A jak ci idzie ten kurs?

  - Pozwól, że akurat to zachowam dla siebie.

Rozmawiają, dopóki Hayi nie wsiada do samochodu, by zacząć lekcję jazdy z instruktorem. Gdy wraca wreszcie do hotelu, czuje się o wiele lepiej, niż ukrywając przed Jiyongiem swój mały sekret. Co prawda niespodzianka się nie udała, lecz ona nie musi już kłamać i kombinować. W dodatku aż jej niedobrze na myśl, że podejrzewał ją o romans. Gdyby o tym wiedziała, powiedziałaby mu prawdę o wiele wcześniej, myśli, czekając na windę. I w tym momencie słyszy dobiegające z jej wnętrza odgłosy, jakby ktoś demolował pomieszczenie od środka. Hayi już zamierza iść to zgłosić personelowi hotelu, kiedy drzwi się rozsuwają i wychodzi z nich nikt inny, jak właścicielka Blue Lagoon. Przez chwilę zapłakana spogląda na Hayi, a sprawia przy tym wrażenie osoby desperacko szukającej pomocy. I rzeczywiście przez krótki moment Dee szczerze rozważa, czy nie wypłakać się w ramię przyjaciółki, lecz szybko przypomina jej się, że przecież są pokłócone. Tak więc, kiedy i Hayi już zamierza wyciągnąć rękę na zgodę, ona odwróciła twarz w drugą stronę, mijając ją bez słowa. 

 

zdjęcie pochodzi z LINK

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz