Hayi
zastanawia się, czy na pewno zrozumiała Seunghyuna. Powiedział, że jedzie odwiedzić
Jyuni na uczelni i pobiegł na przystanek bez pożegnania. Musiał się bardzo
spieszyć.
Hayi wsiada w autobus, którym zawsze razem wracali do
domu i odbiera telefon od Jiyonga.
- Słucham…
- Lee Hayi, spotkajmy się!
- Ok. Za godzinę będę w Blue Lagoon.
- Nie. Od soboty nie wychodzę z domu. Wstyd się pokazywać
z taką obitą mordą. Spotkajmy się u mnie.
- U ciebie?
- Możesz zapisać adres?
Hayi jedną ręką trzyma telefon, drugą uchwyt w autobusie.
Ze wszystkich stron napierają na nią wracający ze szkoły uczniowie.
- Nie.
- Wyślę ci go smsem.
Jiyong się rozłącza. Po chwili Hayi dostaje wiadomość z
adresem i sprawdza w internecie, jak tam dojedzie. Przesiada się z zatłoczonego
autobusu w inny zatłoczony autobus. Po ponad dwóch godzinach zmieniania środków
komunikacji i stania w korkach, dojeżdża na osiedle nowoczesnych wieżowców. Bez
zastanowienia wstępuje do supermarketu. Kupuje krewetki, ryż, świeże warzywa i
trochę słodyczy. Z pełnymi reklamówkami dzwoni do drzwi mieszkania Jiyonga.
- Nigdzie nie wychodzisz… pomyślałam, że masz pustą
lodówkę – wyjaśnia.
Jiyong wygląda na zaskoczonego.
- Dziękuję… - odpowiada.
Wręcza Hayi pieniądze. Ona nie przyznaje się, że wydała w
supermarkecie dużo więcej. W końcu Jiyong nie prosił, żeby zaopatrywała jego
lodówkę.
- No nie stój tak – zaprasza ją – siadaj, czuj się, jakbyś była u siebie.
Hayi zdejmuje buty i idzie za szefem do jedynego
pomieszczenia z otwartymi drzwiami. To przestronny pokój z aneksem
kuchennym i oszkloną ścianą. Centralne miejsce zajmuje stół z czterema
krzesłami. Obok stoi skórzana kanapa, podobna do tych w Blue Lagoon, ale w
innym kolorze, bujany fotel, biurko i kilka szafek, a z nich zwisają okazałe
paprocie. Jednak najbardziej rzuca się w oczy panujący dookoła bałagan. Zlew
pełen jest brudnych naczyń. Po podłodze poniewierają się śmieci, sterty
papierów i wygniecione ubrania. Jiyong zabiera się za sprzątanie. Hayi
zastanawia się, dlaczego nie zrobił tego wcześniej. Siada w bujanym fotelu i obserwuje szefa. Podbite oko, rozcięta
warga, siniaki – to tylko widoczne ślady pobicia. Hayi nie wie, że Jiyong od
soboty oddaje mocz z krwią i się nie wysypia, bo obolałe ciało nie może przyjąć
wygodnej pozycji.
- Jak się czujesz? – pyta go.
Jiyong siada na podłodze
obok bujanego fotela i kładzie podbródek na podłokietniku.
- Ja cię poznałem z Hakyeonem – stwierdza – gdyby on
ci coś zrobił, nie wybaczyłbym sobie tego nigdy. Przepraszam, że ktoś, kogo uważałem za przyjaciela, okazał się zwykłym skurwielem. I obiecuję, że więcej nie musisz go oglądać. Od teraz będziesz sama ubierała się i malowała na występy, ok?
- Ok… a co ze strojem świętego Mikołaja?
- Zatrzymaj go sobie.
- Dziękuję, że mnie obroniłeś przed Hakyeonem. I nie
przepraszaj, to wszystko skończyło się gorzej dla ciebie, niż dla mnie.
- Lee Hayi – Jiyong patrzy jej w oczy – jesteś głodna?
- Nie.
- Zawsze odpowiadasz „nie”, a i tak zjadasz. Boisz się,
że poczęstuję cię czymś, czego nie lubisz? Czego nie lubisz? Co ci smakuje
najbardziej? A może dopiero na widok jedzenia robisz się głodna?
Hayi odwraca głowę
i wybucha śmiechem.
- Co? – pyta Jiyong.
- Nie patrz tak na mnie.
- To cię zawstydza?
- Nie.
- Tak!
- Nie!
- Mówiłem, żebyś się mnie nie wstydziła – przekomarza się
z nią Jiyong.
Hayi wie, że teraz na pewno się rumieni. On chwyta ją za
rękę i ciągnie do kuchni.
- Chodź, pomożesz mi przy obiedzie.
- Ale ja nie umiem gotować!
- To się nauczysz.
- No dobra, a co będzie na obiad?
Jiyong rozpakowuje reklamówki pełne zakupów.
- Krewetki z ryżem i warzywami.
Oddaje Hayi swój fartuch. Wręcza jej nóż i każe pokroić
warzywa. On w tym czasie wstawia ryż oraz robi sos do krewetek. Nagle nabiera
go na palec i rysuje po policzku Hayi. Ona próbuje odwdzięczyć się tym
samym, ale Jiyong okazuje się szybszy. Obejmuje ją od tyłu. Zlizuje z jej
policzka sos, po czym stwierdza, że trzeba dodać do niego więcej ostrej
papryki. Oboje w milczeniu wracają do gotowania. Hayi wcale nie odczuwa przy
Jiyongu swojego braku umiejętności kulinarnych. Wszystko przy nim wydaje się proste
i oczywiste. Nie miała tego uczucia, gdy pomagała w gotowaniu mamie, co nie
zdarzało się często. Zawsze wolała w wolnym czasie ćwiczyć śpiewanie. Opowiada
o tym Jiyongowi, kiedy siadają do stołu i zaczynają jeść.
- Smakuje ci? – pyta on.
- O tak, bardzo.
Jiyong wymienia, co jeszcze umie ugotować. Proponuje, że
chętnie nauczy też Hayi. Po obiedzie częstuje ją kieliszkiem czerwonego wina. Ona popija małymi łyczkami. Jiyong idzie umyć naczynia, a Hayi ogarnia senność. Dziewczyna znów siada w bujanym fotelu i oczy jej się zamykają. Kiedy się budzi, jest
przykryta ciepłym kocem. Wtula twarz w miękki materiał. Na dworze zdążyło się
ściemnić, a w pokoju nie pali się światło. Jiyong siedzi na podłodze z
podbródkiem na oparciu bujanego fotela.
- Przepraszam… chyba byłam zmęczona.
- To nic. Śpij sobie.
- Nie, bo się na mnie patrzysz.
- Pilnuję, czy masz słodkie sny.
Hayi nie pamięta, co jej się śniło, o ile w ogóle coś.
- Siku mi się chce – mówi.
Jiyong pokazuje jej, gdzie jest łazienka. Hayi załatwia
się i postanawia wracać do domu. Kieruje się do drzwi wyjściowych i nagle
zauważa stojącą na szafce ramkę z wydrukowanym zdjęciem. Przedstawia ono
azjatycką aktorkę z komedii, którą razem oglądali.
- Musisz ją bardzo lubić – stwierdza.
- Nie – zaprzecza Jiyong – ja jej nienawidzę.
- Mówiłeś, że dla niej tyle razy oglądałeś tamten film…
Jiyong milczy. Drżącymi dłońmi sięga papierosa. Dopiero, gdy go wypala, odzywa się:
- Ta aktorka… to moja matka.
Mimo ciemności Hayi widzi ile smutku, wściekłości i żalu
tkwi w oczach Jiyonga. On podchodzi do oszklonej ściany i staje odwrócony w stronę
oświetlonego miasta. Z dwudziestego czwartego piętra Seul wygląda prawie tak, co z wieży telewizyjnej.
- Moje najlepsze wspomnienie: miałem pięć lat i obudziła
mnie w nocy muzyka. To była ulubiona piosenka matki Oh mercy – „Blue lagoon”. Stanąłem
za drzwiami sypialni rodziców. Były lekko uchylone i wszystko widziałem
wyraźnie. Ojciec w garniturze, matka w sukience – zielonej, długiej do kostek,
z seksownym rozporkiem sięgającym uda. Tańczyli. Wyglądali na wyjątkowo szczęśliwych.
Matka obejmowała ojca za szyję. On obejmował ją w pasie. Przesuwał dłonie po
jej plecach, coraz niżej i niżej, aż do pośladków. Ona się śmiała. Pocałowali
się. Nie wiedzieli, że ich podglądam w tak intymnej chwili… - Jiyong wzdycha –
rok później moja matka wyjechała do Hollywood z reżyserem, który podczas wakacji
w Korei obiecał jej rolę w filmie. Nigdy nie wróciła, nie napisała, nie
zadzwoniła. Tylko raz… wysłała mi pocztówkę… plaża, palmy i… słońce. No
właśnie, słońce. Zostawiła mnie… zapatrzonego w słońce.
Hayi podchodzi do Jiyonga i obejmuje go od tyłu. Chociaż
to sprawia mu ból, daje jednocześnie upragnione poczucie bliskości.
- Ta piosenka… - szepcze Hayi - mogę jej posłuchać?
Jiyong wyjmuje z kieszeni telefon. Odnajduje w folderze
„muzyka” piosenkę Oh mercy – „Blue lagoon” i po chwili pokój wypełniają jej
spokojne dźwięki. On powoli się odwraca. Wciąż trzymając telefon, też obejmuje
Hayi. Trwają tak bardzo długo. Ona sięga ustami jego ust. Całują się, na
początku delikatnie, ledwo muskając się wargami, potem z coraz większą pasją.
Ich języki walczą o dominację.
Hayi pragnie, by Jiyong dzielił z nią swój smutek,
wściekłość i żal. By dotykał jej nagiej i dał spełnienie. Wsuwa dłonie za
jego koszulkę.
I nagle on ją odpycha.
I nagle on ją odpycha.
- Lee Hayi!
- Kwon Jiyong!
- Zostaw.mnie.samego.
Hayi nie pamięta, co dzieje się dalej. Biegła po
schodach, omijając co drugi stopień. Jechała windą. A teraz obserwuje swoje
odbicie w szybie supermarketu. Ma zarumienione policzki, rozczochrane włosy,
rozpięty płaszcz. Próbuje opanować zbyt szybkie bicie serca. Jiyong od ponad
dwóch miesięcy bawił się nią. Zaproponował seks w zamian za pracę. Był obojętny
na jej płacz, prośby czy obietnice. A teraz, gdy go pragnęła, odepchnął ją!
Hayi ma ochotę głośno krzyczeć.
Nigdy więcej nie
pozwolę Jiyongowi bawić się mną.
Genialny rozdział! Jiyong w rozsypce, chciałabym to zobaczyć. Tak mi się go żal zrobiło po tym, co powiedział o swojej matce. Szkoda tylko, że odrzucił Hayi. Ale mam nadzieję, że między tą dwójką jeszcze coś będzie:)
OdpowiedzUsuń