04/03/2015

blue lagoon (rozdział 9)

                Nauczycielka wpuszcza uczniów do sali. Czeka, aż usiądą w ławkach i sama zajmuje miejsce za biurkiem. Otwiera dziennik, a wtedy urywają się wszystkie rozmowy. Nauczycielka sprawdza obecność. Zaznacza przy tym osoby, które dostały ocenę niedostateczną z testu i wybiera jedną z nich:
- Lee Hayi, o czym rozmawialiśmy na ostatniej lekcji?
- O teorii Karola Darwina.
- Jakie są jej tezy?
Hayi spuszcza wzrok. Zamiast notatek ma w zeszycie niezwiązane z tematem rysunki. Nic nie pamięta z lekcji. Nie uczyła się w domu, bo była zbyt zajęta przygotowaniami do pierwszego świątecznego występu. Już otwiera usta, by się do tego przyznać, kiedy Seunghyun podsuwa jej swój zeszyt z notatkami.
- Wewnątrz gatunku panuje duża zmienność, nie istnieją dwa identyczne osobniki. Różnią się one wieloma cechami. Cechy są dziedziczone przez potomstwo, także te, które zostały nabyte, co było błędem Darwina. Wśród osobników występuje duża rozrodczość, ale ich liczba wewnątrz gatunku nie zmienia się, z czego wynika, że większość ginie. To smutne – Hayi czyta, nie zwracając uwagi, że końcowe słowa nie należą do tezy Karola Darwina.
Klasa wybucha śmiechem.
- Nie prosiłam o opinię – mówi nauczycielka – ale odpowiedź jest w porządku.
Hayi zostaje po lekcji, żeby zapytać jaką dostała ocenę i dowiaduje się, że bardzo dobrą. Wychodzi z sali i spotyka Seunghyuna.
- Dzięki… - odzywa się do niego.
- Spoko.
- Ale „to smutne”?
- Większość osobników ginie - przypomina Seunghyun - mnie to smuci, ciebie nie?
Widząc jego zatroskaną minę, Hayi z trudem powstrzymuje śmiech. Od ich kłótni przed szkołą myślała, że straciła przyjaciela. Jednak skoro jej odpowiedział, postanawia spróbować się pogodzić i pyta nieśmiało:
- Zgoda? 
- Zgoda, ale jak jeszcze raz mnie w coś wrobisz, naprawdę więcej się do ciebie nie odezwę.
Obejmują się.
- Że niby nigdy nie byli razem? – komentuje Youngbae.
- Przywalę mu w ten plotkarski ryj – grozi Seunghyun, ale Hayi zbyt mocno trzyma go w objęciach.

***

                - Zajmiesz się nią? – pyta Sumin, podając Hakyeonowi na ręce dwuletnią dziewczynkę.
- Przywiozła córkę do pracy – wyjaśnia on, nieco zdziwionym, Hayi i Jiyongowi.
- Opiekunka się rozchorowała – dodaje Sumin – co miałam zrobić?
Dziewczynka zaczyna płakać. Hakyeon próbuje ją uspokoić, a Jiyong przygląda mu się z zażenowaniem. Sumin zabiera Hayi do garderoby.
- No to będziesz dziś świętym Mikołajem – mówi, przygotowując dla niej przebranie: krótką czerwoną sukienkę obszytą przy dekolcie i na dole białym puszkiem, czapkę oraz buty na wysokich obcasach w tych samych kolorach.
- Bardzo seksownym świętym Mikołajem – stwierdza Hayi – a ty, jak spędzisz dzisiejszy wieczór?
- To zależy.
- Od Hakyeona?
- Przebierz się.
- Czemu wy tacy jesteście?
- „Wy”?
- Ty, Hakyeon, Jiyong. Wszystko przede mną ukrywacie, a ja chcę się tylko z wami zaprzyjaźnić.
- Coś ci mówiłam o przyjaźni z Jiyongiem.
Obie milkną. Hayi przebiera się w strój świętego Mikołaja. Następnie Sumin nakłada jej makijaż. Gdy wracają do studia, Hakyeon gra na telefonie, a Jiyong siedzi na podłodze z uspokojoną już dziewczynką i turlają do siebie paczkę papierosów. Sumin podnosi córkę.
- Jak ma na imię? – interesuje się Hayi.
- Sarang.
- Cześć Sarang, jestem świętym Mikołajem.
Dziewczynka dotyka białego puszku na sukience Hayi.
- Spodobałaś jej się – przyznaje Sumin.
- Gdyby do mnie przyszedł taki święty Mikołaj… - wtrąca się Hakyeon.
Jiyong chwyta go za rękę, która kieruje się w stronę pośladka Hayi.
- Nie fantazjuj, hyung. Święty Mikołaj przychodzi do tych, którzy byli grzeczni.
- Zabierzcie mnie ze sobą na występ – mówi Hakyeon – skoro święty Mikołaj nie przyjdzie do mnie, ja przyjdę do niego…
Więc Sumin spędzi dzisiejszy wieczór w spokoju ze swoją córką, stwierdza Hayi. Wiadomość, że Hakyeon będzie na występie niepokoi nie tylko ją, ale i Jiyonga. Oboje milczą, wsiadając do samochodu. Zaraz za nimi, swoim czarnym BMW, rusza właściciel studia fotograficznego Good style – Good life. Zjeżdża na równoległy pas i sprawia wrażenie, jakby chciał się ścigać. Nie doczekując się żadnej reakcji, wyprzedza samochód Jiyonga, ledwo unikając zderzenia z nim. Hayi chowa twarz w dłoniach. Ze strachu oblewa ją zimny pot. Jiyong powtarza, żeby się nie bała. Jak ma się nie bać, kiedy Hakyeon… co on właściwie robi? Chce ich sprowokować? Wystraszyć ? Zabić?! Jiyong przygryza dolną wargę, wkładając wszystkie wysiłki w unikanie zderzenia z, jadącym przed nim slalomem, czarnym BMW. Wydaje z siebie pełne ulgi westchnienie, gdy parkuje przed Blue Lagoon. Zapala papierosa i proponuje Hayi, żeby też zapaliła. Oboje zaciągają się głęboko i obserwują Hakyeona, który zbliża się do samochodu Jiyonga i puka w szybę. Tamten niechętnie ją opuszcza.
- Nie znacie się na zabawie – mówi Hakyeon i znika w klubie.
Więc to nie była prowokacja, próba wystraszenia ani zabójstwa, jedynie zabawa! Hayi i Jiyong wysiadają z samochodu. Ona liczy na jakieś wyjaśnienia, ale on nie komentuje ani słowem zachowania Hakyeona. Zaprowadza dziewczynę na zaplecze, dając rady odnośnie występu. Później wychodzi na scenę i zapowiada ją. Klientów jest sporo. Niektórzy popijają drinki, inni tańczą. Hakyeon nie odrywa wzroku od Hayi. Wystukuje palcami o blat stolika rytm śpiewanych przez nią piosenek. A ona czuje się, jakby wystukiwał go o jej ciało. Podziwia świąteczne dekoracje, kolorowe lampki pod sufitem, podwieszane świecące kształty choinek, bombek i gwiazdek. Stara się nie zwracać uwagi na Hakyeona, który nagle znika. Po występie Hayi słyszy jego podniesiony głos w biurze Jiyonga:
- Ile jeszcze mam czekać?!
- Hyung, straciłem kontrolę… nie panuję nad sobą.
- To się lecz.
- Hyung, proszę cię!
- O co?
- Miesiąc.
- Moja cierpliwość się skończyła. Nie będę czekać. Wyrównamy rachunki inaczej!
Hakyeon wybiega, potrącając przy tym Hayi. Ona wydaje z siebie głośny krzyk, którym zwraca uwagę Jiyonga. On wciąga ją do biura i zamyka za sobą drzwi. Jest zdenerwowany. Ręce mu drżą, gdy szuka czegoś wśród panującego dookoła bałaganu.
- Podsłuchiwałaś?!
- Nie… ja…
- To co robiłaś za drzwiami?!
Hayi zauważa paczkę papierosów. Podnosi ją z podłogi i podaje Jiyongowi.
- Tego szukasz?
- Co robiłaś za drzwiami? – powtarza on, nieco spokojniejszy, z papierosem w ustach.
- Nie podsłuchiwałam… Przyszłam z tobą porozmawiać o Hakyeonie i zastałam was podczas kłótni.
- O Hakyeonie? Zabujałaś się w nim, czy co?
Hayi ignoruje zaczepkę.
- Od kiedy go poznałam wydawał mi się podejrzany, ale dziś naprawdę mnie przeraził. Wprosił się na występ, chociaż wcześniej nie interesował się moim śpiewaniem. W drodze do klubu popisywał się jak jakiś gówniarz, a podczas waszej kłótni… miałam wrażenie, że ci grozi… Czy ty się go boisz?
Jiyong wybucha śmiechem i pyta:
- To wszystko?
- Nie wstydź się do tego przyznać, ja też się boję Hakyeona, możesz mi zaufać.
- Lee Hayi, nie jestem zadowolony z twojego dzisiejszego występu – Jiyong wskazuje jej drzwi – wracaj do domu i przygotuj się przed następną sobotą.
Ona głośno wyrzuca z płuc powietrze. Wychodzi bez słowa. Owiewa ją zimny, późnojesienny wiatr. Hayi ciaśniej otula się płaszczem. Żałuje, że zanim wyszła, nie poprosiła Jiyonga o papierosa. Myśli o tym jak paliła w jego samochodzie i kiedy powoli się uspokaja, czuje czyjąś dłoń brutalnie zasłaniającą jej usta.
- Zabawimy się – słyszy złośliwy śmiech Hakyeona.
Telefon zaczyna jej dzwonić w torebce. To odwraca uwagę napastnika. Hayi go odpycha. Chce krzyknąć, ale dłoń Hakyeona znów zasłania jej usta.
- Ty mała dziwko!
On wyrywa Hayi torebkę i odrzuca na odległość kilku metrów. Ściska dziewczynę w talii. Ciągnie w stronę swojego czarnego BMW, a ona uświadamia sobie, że wszystko zaplanował. Czy dlatego wprosił się na występ? Czy Jiyong wyrzucił ją z biura, by wpadła w ręce Hakyeona? Czy to oznacza „wyrównanie rachunków inaczej”? Jest zbyt przerażona, by się bronić. Nie czuje już nic, gdy Hakyeon wpycha ją do swojego samochodu.
To dobrze, myśli Hayi, bólu też nie poczuję.
Dłoń Hakyeona zanurza się pod sukienkę dziewczyny. Ona nie chce widzieć jego czerwonej z podniecenia twarzy. Odwraca głowę i wtedy przez tylną szybę zauważa biegnącego Jiyonga.
- Tylko ją tkniesz, skurwielu!
Hayi czuje, jak on odciąga Hakyeona. Cała się trzęsie. Wysiada i musi oprzeć się o samochód, by ustać na nogach. Tymczasem, powtarzający najgorsze przekleństwa, Hakyeon wyrywa się Jiyongowi. Pierwszym uderzeniem w twarz przewraca go na ziemię. Siada na nim i bez litości wymierza kolejne ciosy.
- Pomocy! – woła Hayi, ale ludzie są zbyt daleko, zbyt pijani, lub zbyt obojętni , by zareagować – zostaw go! – dziewczyna próbuje odciągnąć Hakyeona od zakrwawionego, wyjącego z bólu Jiyonga – zostaw, proszę!
 Zdejmuje buta, uderza nim Hakyeona. On wymierza ostatni cios Jiyongowi i zostawia go ledwo przytomnego na ziemi. Odchodząc, krzyczy w stronę Hayi:
- Zerżnąłbym cię tak, że twoje krzyki byłoby słychać w Tokio!
Jiyong wstaje, kuśtyka za Hakyeonem i resztkami sił uderza go w brzuch.
- Ja cię kurwa zajebię.
- Ha ha ha! Wcześniej sam się wykrwawisz – grozi Hakyeon.
Popycha Jiyonga, który znów ląduje na ziemi i kopie go gdzie popadnie. Hayi zauważa swoją torebkę kilka metrów dalej. Drżącymi dłońmi wyjmuje z niej telefon.
- Zadzwonię po policję!
Hakyeon wsiada do swojego samochodu i odjeżdża. Jiyong leży na ziemi i krztusi się krwią.
- Nie… dzwoń… Hakyeon wie o mnie takie rzeczy…
- Bardzo boli? – pyta Hayi.
Siada obok Jiyonga. On chwyta ją za rękę, a łzy w jego oczach są wystarczającą odpowiedzią.
- Lee Hayi… czy ten skurwiel… zdążył…?
Ona zaprzecza, gwałtownie kiwając głową.
- Czemu go sprowokowałeś, żeby pobił cię drugi raz?
- Nie mogłem słuchać, kiedy tak do ciebie mówił.
- Głupku! Ty głupku!
- Już dobrze – pociesza ją Jiyong.
- Ale… skąd wiedziałeś…?
- Kiedy wyszłaś, przypomniałem sobie słowa Hakyeona „wyrównamy rachunki inaczej”.  Zadzwoniłem do ciebie… nie odebrałaś, więc byłem już prawie pewien. Przepraszam, że od razu nie wyszedłem z tobą…
- Jakie rachunki?
Jiyong znowu krztusi się krwią. Hayi wstydzi się, że przez chwilę podejrzewała go o zmowę z Hakyeonem.
- Zadzwonię po karetkę – proponuje.
- Nie, wszystko w porządku – Jiyong stara się uśmiechnąć, ale wychodzi mu tylko pełen bólu grymas – jestem przyzwyczajony.
- Do czego?
On nie odpowiada. Prosi Hayi, żeby pomogła mu wstać. Podchodzi z nią do ulicy i zatrzymuje taksówkę.
- Lee Hayi, wracaj do domu.
Jego usta zostawiają na jej czole krwawy ślad.

OD AUTORKI:

Litujcie się nad Ji :D

A tak poważnie i z innej beczki: wybiera się ktoś na koncert Block B? Jeśli tak, to do zobaczenia w Warszawie:)

5 komentarzy:

  1. No tak. Nie pomyślałam, że możesz już studiować. Za dużo czasu spędzam z rówieśnikami, którzy również lubią k-pop:) Ohoho! Jaka akcja! Robi się coraz ciekawiej. Jak chcę znienawidzić Jinyong'a za swoją arogancję, to zaraz robi się z niego bohater. Ach ta chuśtawka nastrojów:) Ale najbardziej mnie rozwaliła sytuacja na lekcji z przeczytanym komentarzem ,, to smutne":) Ach już bym chciała przeczytać dalszy ciąg:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A i co do twojej notki pod wpisem to ja raczej się nie wybieram. Nie chodzi o to, że ich nie lubię tylko mama mi nie pozwoli:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozumiem:(
      nie nienawidź Jiyonga, jeszcze nie teraz :D

      Usuń
    2. Za bardzo go lubię w rzeczywistości, więc liczę jeszcze na to, że się poprawi;)

      Usuń
  3. WAA Jiyong tu jest taki dbhfhsdusd <3 Kocham <3

    OdpowiedzUsuń