Nauczycielka
wpuszcza uczniów do sali. Czeka, aż usiądą w ławkach i sama zajmuje miejsce za
biurkiem. Otwiera dziennik, a wtedy urywają się wszystkie rozmowy. Nauczycielka
sprawdza obecność. Zaznacza przy tym osoby, które dostały ocenę niedostateczną
z testu i wybiera jedną z nich:
- Lee Hayi, o czym rozmawialiśmy na ostatniej lekcji?
- O teorii Karola Darwina.
- Jakie są jej tezy?
Hayi spuszcza wzrok. Zamiast notatek ma w zeszycie
niezwiązane z tematem rysunki. Nic nie pamięta z lekcji. Nie uczyła się w domu,
bo była zbyt zajęta przygotowaniami do pierwszego świątecznego występu. Już
otwiera usta, by się do tego przyznać, kiedy Seunghyun podsuwa jej swój zeszyt
z notatkami.
- Wewnątrz gatunku panuje duża zmienność, nie istnieją
dwa identyczne osobniki. Różnią się one wieloma cechami. Cechy są dziedziczone
przez potomstwo, także te, które zostały nabyte, co było błędem Darwina. Wśród
osobników występuje duża rozrodczość, ale ich liczba wewnątrz gatunku nie
zmienia się, z czego wynika, że większość ginie. To smutne – Hayi czyta, nie
zwracając uwagi, że końcowe słowa nie należą do tezy Karola Darwina.
Klasa wybucha śmiechem.
- Nie prosiłam o opinię – mówi nauczycielka – ale
odpowiedź jest w porządku.
Hayi zostaje po lekcji, żeby zapytać jaką dostała ocenę i
dowiaduje się, że bardzo dobrą. Wychodzi z sali i spotyka Seunghyuna.
- Dzięki… - odzywa się do niego.
- Spoko.
- Ale „to smutne”?
- Większość osobników ginie - przypomina
Seunghyun - mnie to smuci, ciebie nie?
Widząc jego zatroskaną minę, Hayi z trudem powstrzymuje
śmiech. Od ich kłótni przed szkołą myślała, że straciła przyjaciela. Jednak
skoro jej odpowiedział, postanawia spróbować się pogodzić i pyta nieśmiało:
- Zgoda?
- Zgoda, ale jak jeszcze raz mnie w coś wrobisz, naprawdę
więcej się do ciebie nie odezwę.
Obejmują się.
- Że niby nigdy nie byli razem? – komentuje Youngbae.
- Przywalę mu w ten plotkarski ryj – grozi Seunghyun, ale
Hayi zbyt mocno trzyma go w objęciach.
***
- Zajmiesz
się nią? – pyta Sumin, podając Hakyeonowi na ręce dwuletnią dziewczynkę.
- Przywiozła córkę do pracy – wyjaśnia on, nieco zdziwionym, Hayi i Jiyongowi.
- Opiekunka się rozchorowała – dodaje Sumin – co miałam
zrobić?
Dziewczynka zaczyna płakać. Hakyeon próbuje ją uspokoić,
a Jiyong przygląda mu się z zażenowaniem. Sumin zabiera Hayi do garderoby.
- No to będziesz dziś świętym Mikołajem – mówi,
przygotowując dla niej przebranie: krótką czerwoną sukienkę obszytą przy
dekolcie i na dole białym puszkiem, czapkę oraz buty na wysokich obcasach w
tych samych kolorach.
- Bardzo seksownym świętym Mikołajem – stwierdza Hayi – a
ty, jak spędzisz dzisiejszy wieczór?
- To zależy.
- Od Hakyeona?
- Przebierz się.
- Czemu wy tacy jesteście?
- „Wy”?
- Ty, Hakyeon, Jiyong. Wszystko przede mną ukrywacie, a
ja chcę się tylko z wami zaprzyjaźnić.
- Coś ci mówiłam o przyjaźni z Jiyongiem.
Obie milkną. Hayi przebiera się w strój świętego
Mikołaja. Następnie Sumin nakłada jej makijaż. Gdy wracają do studia, Hakyeon
gra na telefonie, a Jiyong siedzi na podłodze z uspokojoną już dziewczynką i
turlają do siebie paczkę papierosów. Sumin podnosi córkę.
- Jak ma na imię? – interesuje się Hayi.
- Sarang.
- Cześć Sarang, jestem świętym Mikołajem.
Dziewczynka dotyka białego puszku na sukience Hayi.
- Spodobałaś jej się – przyznaje Sumin.
- Gdyby do mnie przyszedł taki święty Mikołaj… - wtrąca
się Hakyeon.
Jiyong chwyta go za rękę, która kieruje się w stronę
pośladka Hayi.
- Nie fantazjuj, hyung. Święty Mikołaj przychodzi do
tych, którzy byli grzeczni.
- Zabierzcie mnie ze sobą na występ – mówi Hakyeon – skoro święty Mikołaj nie przyjdzie do mnie, ja przyjdę do niego…
Więc Sumin spędzi
dzisiejszy wieczór w spokoju ze swoją córką, stwierdza Hayi. Wiadomość, że
Hakyeon będzie na występie niepokoi nie tylko ją, ale i Jiyonga. Oboje milczą,
wsiadając do samochodu. Zaraz za nimi, swoim czarnym BMW, rusza właściciel
studia fotograficznego Good style – Good life. Zjeżdża na równoległy pas i
sprawia wrażenie, jakby chciał się ścigać. Nie doczekując się żadnej reakcji,
wyprzedza samochód Jiyonga, ledwo unikając zderzenia z nim. Hayi chowa twarz w
dłoniach. Ze strachu oblewa ją zimny pot. Jiyong powtarza, żeby się nie bała.
Jak ma się nie bać, kiedy Hakyeon… co on właściwie robi? Chce ich sprowokować? Wystraszyć
? Zabić?! Jiyong przygryza dolną wargę, wkładając wszystkie wysiłki w unikanie
zderzenia z, jadącym przed nim slalomem, czarnym BMW. Wydaje z siebie pełne
ulgi westchnienie, gdy parkuje przed Blue Lagoon. Zapala papierosa i proponuje
Hayi, żeby też zapaliła. Oboje zaciągają się głęboko i obserwują Hakyeona,
który zbliża się do samochodu Jiyonga i puka w szybę. Tamten niechętnie ją
opuszcza.
- Nie znacie się na zabawie – mówi Hakyeon i znika w
klubie.
Więc to nie była prowokacja, próba wystraszenia ani
zabójstwa, jedynie zabawa! Hayi i Jiyong wysiadają z samochodu. Ona liczy na
jakieś wyjaśnienia, ale on nie komentuje ani słowem zachowania Hakyeona.
Zaprowadza dziewczynę na zaplecze, dając rady odnośnie występu. Później
wychodzi na scenę i zapowiada ją. Klientów jest sporo. Niektórzy popijają
drinki, inni tańczą. Hakyeon nie odrywa wzroku od Hayi. Wystukuje palcami o
blat stolika rytm śpiewanych przez nią piosenek. A ona czuje się, jakby
wystukiwał go o jej ciało. Podziwia świąteczne dekoracje, kolorowe lampki pod
sufitem, podwieszane świecące kształty choinek, bombek i gwiazdek. Stara się
nie zwracać uwagi na Hakyeona, który nagle znika. Po występie Hayi słyszy jego
podniesiony głos w biurze Jiyonga:
- Ile jeszcze mam czekać?!
- Hyung, straciłem kontrolę… nie panuję nad sobą.
- To się lecz.
- Hyung, proszę cię!
- O co?
- Miesiąc.
- Moja cierpliwość się skończyła. Nie będę czekać.
Wyrównamy rachunki inaczej!
Hakyeon wybiega, potrącając przy tym Hayi. Ona wydaje z
siebie głośny krzyk, którym zwraca uwagę Jiyonga. On wciąga ją do biura i
zamyka za sobą drzwi. Jest zdenerwowany. Ręce mu drżą, gdy szuka czegoś wśród
panującego dookoła bałaganu.
- Podsłuchiwałaś?!
- Nie… ja…
- To co robiłaś za drzwiami?!
Hayi zauważa paczkę papierosów. Podnosi ją z podłogi i
podaje Jiyongowi.
- Tego szukasz?
- Co robiłaś za drzwiami? – powtarza on, nieco
spokojniejszy, z papierosem w ustach.
- Nie podsłuchiwałam… Przyszłam z tobą porozmawiać o
Hakyeonie i zastałam was podczas kłótni.
- O Hakyeonie? Zabujałaś się w nim, czy co?
Hayi ignoruje zaczepkę.
- Od kiedy go poznałam wydawał mi się podejrzany, ale
dziś naprawdę mnie przeraził. Wprosił się na występ, chociaż wcześniej nie
interesował się moim śpiewaniem. W drodze do klubu popisywał się jak jakiś gówniarz,
a podczas waszej kłótni… miałam wrażenie, że ci grozi… Czy ty się go boisz?
Jiyong wybucha śmiechem i pyta:
- To wszystko?
- Nie wstydź się do tego przyznać, ja też się boję
Hakyeona, możesz mi zaufać.
- Lee Hayi, nie jestem zadowolony z twojego dzisiejszego
występu – Jiyong wskazuje jej drzwi – wracaj do domu i przygotuj się przed
następną sobotą.
Ona głośno wyrzuca z płuc powietrze. Wychodzi bez słowa. Owiewa
ją zimny, późnojesienny wiatr. Hayi ciaśniej otula się płaszczem. Żałuje, że
zanim wyszła, nie poprosiła Jiyonga o papierosa. Myśli o tym jak paliła w jego
samochodzie i kiedy powoli się uspokaja, czuje czyjąś dłoń brutalnie
zasłaniającą jej usta.
- Zabawimy się – słyszy złośliwy śmiech Hakyeona.
Telefon zaczyna jej dzwonić w torebce. To odwraca uwagę napastnika.
Hayi go odpycha. Chce krzyknąć, ale dłoń Hakyeona znów zasłania jej usta.
- Ty mała dziwko!
On wyrywa Hayi torebkę i odrzuca na odległość kilku
metrów. Ściska dziewczynę w talii. Ciągnie w stronę swojego czarnego BMW, a ona uświadamia sobie, że wszystko zaplanował. Czy dlatego wprosił się na
występ? Czy Jiyong wyrzucił ją z biura, by wpadła w ręce Hakyeona? Czy to oznacza
„wyrównanie rachunków inaczej”? Jest zbyt przerażona, by się bronić. Nie
czuje już nic, gdy Hakyeon wpycha ją do swojego samochodu.
To dobrze, myśli Hayi, bólu też nie poczuję.
Dłoń Hakyeona zanurza się pod sukienkę dziewczyny. Ona
nie chce widzieć jego czerwonej z podniecenia twarzy. Odwraca głowę i wtedy
przez tylną szybę zauważa biegnącego Jiyonga.
- Tylko ją tkniesz, skurwielu!
Hayi czuje, jak on odciąga Hakyeona. Cała się trzęsie.
Wysiada i musi oprzeć się o samochód, by ustać na nogach. Tymczasem, powtarzający
najgorsze przekleństwa, Hakyeon wyrywa się Jiyongowi. Pierwszym uderzeniem w
twarz przewraca go na ziemię. Siada na nim i bez litości wymierza kolejne
ciosy.
- Pomocy! – woła Hayi, ale ludzie są zbyt daleko, zbyt
pijani, lub zbyt obojętni , by zareagować – zostaw go! – dziewczyna próbuje
odciągnąć Hakyeona od zakrwawionego, wyjącego z bólu Jiyonga – zostaw, proszę!
Zdejmuje buta, uderza nim Hakyeona. On wymierza ostatni
cios Jiyongowi i zostawia go ledwo przytomnego na ziemi. Odchodząc, krzyczy w
stronę Hayi:
- Zerżnąłbym cię tak, że twoje krzyki byłoby słychać w
Tokio!
Jiyong wstaje, kuśtyka za Hakyeonem i resztkami sił
uderza go w brzuch.
- Ja cię kurwa zajebię.
- Ha ha ha! Wcześniej sam się wykrwawisz – grozi Hakyeon.
Popycha Jiyonga, który znów ląduje na ziemi i kopie go gdzie
popadnie. Hayi zauważa swoją torebkę kilka metrów dalej. Drżącymi dłońmi wyjmuje z niej telefon.
- Zadzwonię po policję!
Hakyeon wsiada do swojego samochodu i odjeżdża. Jiyong
leży na ziemi i krztusi się krwią.
- Nie… dzwoń… Hakyeon wie o mnie takie rzeczy…
- Bardzo boli? – pyta Hayi.
Siada obok Jiyonga. On chwyta ją za rękę, a łzy w jego
oczach są wystarczającą odpowiedzią.
- Lee Hayi… czy ten skurwiel… zdążył…?
Ona zaprzecza, gwałtownie kiwając głową.
- Czemu go sprowokowałeś, żeby pobił cię drugi raz?
- Nie mogłem słuchać, kiedy tak do ciebie mówił.
- Głupku! Ty głupku!
- Już dobrze – pociesza ją Jiyong.
- Ale… skąd wiedziałeś…?
- Kiedy wyszłaś, przypomniałem sobie słowa Hakyeona „wyrównamy
rachunki inaczej”. Zadzwoniłem do ciebie…
nie odebrałaś, więc byłem już prawie pewien. Przepraszam, że od razu nie
wyszedłem z tobą…
- Jakie rachunki?
Jiyong znowu krztusi się krwią. Hayi wstydzi się, że przez
chwilę podejrzewała go o zmowę z Hakyeonem.
- Zadzwonię po karetkę – proponuje.
- Nie, wszystko w porządku – Jiyong stara się uśmiechnąć,
ale wychodzi mu tylko pełen bólu grymas – jestem przyzwyczajony.
- Do czego?
On nie odpowiada. Prosi Hayi, żeby pomogła mu wstać.
Podchodzi z nią do ulicy i zatrzymuje taksówkę.
- Lee Hayi, wracaj do domu.
Jego usta zostawiają na jej czole krwawy ślad.
No tak. Nie pomyślałam, że możesz już studiować. Za dużo czasu spędzam z rówieśnikami, którzy również lubią k-pop:) Ohoho! Jaka akcja! Robi się coraz ciekawiej. Jak chcę znienawidzić Jinyong'a za swoją arogancję, to zaraz robi się z niego bohater. Ach ta chuśtawka nastrojów:) Ale najbardziej mnie rozwaliła sytuacja na lekcji z przeczytanym komentarzem ,, to smutne":) Ach już bym chciała przeczytać dalszy ciąg:)
OdpowiedzUsuńA i co do twojej notki pod wpisem to ja raczej się nie wybieram. Nie chodzi o to, że ich nie lubię tylko mama mi nie pozwoli:(
OdpowiedzUsuńrozumiem:(
Usuńnie nienawidź Jiyonga, jeszcze nie teraz :D
Za bardzo go lubię w rzeczywistości, więc liczę jeszcze na to, że się poprawi;)
UsuńWAA Jiyong tu jest taki dbhfhsdusd <3 Kocham <3
OdpowiedzUsuń