22/04/2015

blue lagoon (rozdział 16)

Lee Hayi,

                Nazywam się Kwon Jiyong, mam 26 lat i jestem ćpunem. Oto moja historia:
Urodziłem się 18 sierpnia 1988 roku w Seulu. Kiedy miałem 6 lat, matka wyjechała z amerykańskim kochankiem do Hollywood, by robić karierę aktorki. Ojciec zaczął pić. Wydawał tyle kasy na alkohol, że często nie starczało na jedzenie. Wtedy mnie bił. Nie wiem za co. Chyba za to, że byłem jeszcze jedną gębą do wykarmienia. A może po prostu wyładowywał na mnie swoje frustracje. Pamiętam z dzieciństwa ból i tęsknotę. Wyobrażałem sobie, że rozmawiam z matką. Że ona troszczy się o mnie. Że wyciera moje łzy. A kiedy wysłała mi pocztówkę, wyznaczyłem sobie cel – wyjechać do Hollywood. Chciałem opowiedzieć matce jak żyję z ojcem. Chciałem ją zapytać, dlaczego mnie porzuciła. Zamieniłem swoje dziecięce wyobrażenia w nienawiść. I od tego momentu zacząłem obsesyjnie zdobywać pieniądze na wyjazd. Kradłem, zbierałem złom, nie bałem się żadnej pracy, nieważne, czy było to sprzątanie w domach bogatych ludzi, czy pomoc w fabrykach. W jednej z nich poznałem dilera narkotyków. Rozprowadzałem z nim towar, zdobywałem dla niego nowych klientów, a on przygarnął mnie pod swój dach. To był Hakyeon. Ludzie z oburzeniem komentowali – dorosły facet mieszka z nastolatkiem... Ale nas nie wiązały TAKIE relacje. Hakyeon był dla mnie jak opiekun, autorytet. Pokazał, co dla niego ma wartość – pieniądze i obietnice. Lee Hayi, to dzięki Hakyeonowi, kiedy coś obiecywałem, dotrzymywałem tego. On też wprowadził mnie w świat kobiet, w większości prostytutek sprzedających swoje ciało za marne grosze, albo pozostawionych samych sobie naiwnych, młodych dziewczyn, które chciały „dorobić”.
                Hakyeon nigdy nie zachowywał się w stosunku do mnie agresywnie. Aż do dnia, kiedy się skapnął, że nie rozprowadzam całego towaru, że zostawiam dla siebie. Widocznie nie oberwałem wystarczająco mocno, bo nie przestałem ćpać. Zabrałem swoje pieniądze, wyprowadziłem się od Hakyeona. On skończył z dilowaniem. Otworzył Good style – Good life (idiotyczna nazwa, co nie?), ja otworzyłem Blue Lagoon (tak, nienawidziłem matki, ale nazwałem klub tytułem jej ulubionej piosenki). No i poznałem Harę. Na początku byliśmy naprawdę szczęśliwi. Ona śpiewała w moim klubie, ja przywoziłem ją do studia Hakyeona. Sumin ją ubierała i malowała na występy. W przeciwieństwie do dziewczyn, z którymi wcześniej się spotykałem, dla Hary byłem kimś ważnym, jej na mnie zależało. Ale zależało jej na mnie czystym, a ja każdego „gorszego dnia” ćpałem. Zagroziła, że jeśli nie zgłoszę się na odwyk, to mnie rzuci. No i mnie rzuciła. Oczywiście wszyscy pomyśleli, że przestała występować w Blue Lagoon, by robić karierę w telewizji. To było dla mnie wygodne, bo nikt się nie dowiedział o ćpaniu. To mogłem zaakceptować. Ale nie mogłem zaakceptować, że Hara występuje w innym klubie. Poszedłem tam i spotkałem Ciebie. Zaczęło się… Ty i ja. Ty i ja… wolno mi tak to nazywać? Nigdy nie było „nas”, były tylko łzy, Twoje i moje (Lee Hayi, jestem facetem, ale straszna ze mnie beksa), były kłamstwa i złamane serca, Twoje i moje.
                Od początku: Lee Hayi, w dniu, którym Cię spotkałem, naćpałem się tak, że powinienem wylądować na tamtym świecie. Zrobiłem Harze awanturę, ochroniarze wywalili mnie z klubu. Akurat skończyły mi się papierosy. Zawsze, kiedy byłem zdenerwowany, a zaćpanie tylko grama więcej groziło tym, że zdechnę, szukałem nikotyny.
Szedłem do sklepu i wyczułem, że ktoś mnie śledzi. Chciałem Ci pokazać, że to niebezpieczne śledzić w nocy obcych kolesi. I nagle przyciskałem Cię do ściany w ciemnej bramie, dotykałem Twoich majtek. Pomyślałem: co ja robię?! Bałaś się, płakałaś. Zauważyłem, że jesteś jeszcze prawie dzieckiem. Wyglądałaś na 14, nie na 18 lat. Chciałem Cię przytulić, ale nie chciałem znowu Cię wystraszyć. Spytałem, po co mnie śledziłaś (bo to było naprawdę niebezpieczne, przez chwilę w tej bramie… straciłem kontrolę…). A Ty wspomniałaś o zastąpieniu Hary w Blue Lagoon. I wtedy w mojej chorej głowie pojawił się pomysł: jeśli dobrze śpiewasz, zatrudnię Cię. Ale wcześniej… no wiesz :( … i nagram to, żeby tym szantażować, kiedy zaczniesz upominać się o kasę. Nic mnie nie usprawiedliwia, ale… miałem cholerne długi przez ćpanie. No i zaśpiewałaś dobrze. Ta piosenka „Don’t look at me like that”… potem powiedziałem, że jest zbyt przygnębiająca, by śpiewać ją w sobotnie wieczory. Wcale nie, po prostu nie chciałem jej więcej słuchać. Kojarzyła mi się z tym, co Ci zrobiłem na Twojej rozmowie kwalifikacyjnej. Piliśmy wino... z extasy. Ty byłaś naćpana. Ja byłem naćpany. Jednak nie tak, bym nie zauważył, że sprawiam Ci ból. Płakałaś, zaciskałaś dłonie na narzucie, patrzyłaś na, stojący na biurku, pusty kieliszek po winie. Pomyślałem, że powinnaś rozbić go na mojej głowie za to, co Ci robię. Po wszystkim leżałaś skulona, bez ruchu. Znowu chciałem Cię przytulić i znowu się powstrzymałem.  Z  tych samych powodów, co wtedy w bramie. I bałem się… że coś Ci się stało… przez extasy… przeze mnie... Nie byłem wcześniej z dziewicą. Ty wyszłaś, a ja beczałem.
Lee Hayi, przepraszam! Lee Hayi!
                Już dwa dni później się w Tobie zakochałem.
Czy wiesz dlaczego? Po wszystkim, co Ci zrobiłem, nie załamałaś się. Miałaś w sobie siłę, której mi brakowało. Po wszystkim, co Ci zrobiłem, Ty wierzyłaś, że jestem dobry! A nawet moi rodzice, moi przyjaciele, Hara zauważali we mnie tylko to, co złe. I się w Tobie zakochałem. I zaczęły się wybory:
Pozwolić Ci zbliżyć się do mnie, czy nie? Wybrałem, że nie. I na przykład, gdy gadaliśmy o świątecznych występach… płakałaś, a ja nie wiedziałem jak Cię pocieszyć i jak nie pokazać, co czułem. Nie zasługiwałem na Ciebie. Jednak szukałem okazji, by jak najwięcej się z Tobą spotykać. Twoja siła, to była moja siła. Wierzyłem, że przy Tobie nie sięgnę dna. Ale już dawno sięgnąłem. Niszczyłem Ciebie, niszczyłem siebie. Nie płaciłem Hakyeonowi za ubieranie i malowanie Cię w Good style – Good life. Nie wiedziałem, że tak się o to wkurzy. W drodze na Twój występ w Blue Lagoon, chciał mi pokazać, że z nim nie ma żartów. „Ty jebany ćpunie, zniszcz sobie życie, ale nie za moje pieniądze!”, krzyczał w biurze. Nie obchodziło go, że straciłem kontrolę i myślałem tylko o ćpaniu. „Wyrównamy rachunki inaczej!”, dodał i wyszedł. Bałem się, że podsłuchiwałaś i dowiedziałaś się o ćpaniu. Nie wiem, ile słyszałaś. Wiem, że chciałaś, bym Ci zaufał, a ja na Ciebie nakrzyczałem.
Przepraszam!
„Wyrównamy rachunki inaczej!”, co to znaczy?
Zrozumiałem, że dla Hakyeona to znaczy skrzywdzenie Ciebie. Nie miałem kasy, ale… nie chciałem tak spłacić swojego długu. Po raz drugi w życiu Hakyeon mnie zbił. Bolało. Ale to nic. Ważne, że Cię nie skrzywdził.
                Te wszystkie słowa:
„Nie zależało mi na Tobie, tylko na kasie, jaką zarabiam na Twoich występach”.
                Te wszystkie słowa wypowiedziałem w dniu, w którym Cię zaszantażowałem.
Lee Hayi, kłamałem!
                Kiedy opowiedziałem Ci o matce, pocałowaliśmy się, poczułem Twoje dłonie za moją koszulką… WIEDZIAŁEM, że i Ty… się we mnie zakochałaś. Pragnąłem Cię, ale odepchnąłem. To było cholernie trudne. Wolałem, żebyś nienawidziła, a nie kochała takiego gnoja jak ja… I wypowiedziałem te wszystkie słowa… Zaszantażowałem Cię… Lee Hayi, krzyczałem „jestem zły!”, Ty krzyczałaś „nie wierzę!”. Jestem zły, ale nie opublikowałbym tamtego nagrania! Wiesz, ja chciałem, żebyś spełniła swoje marzenia, zrobiła karierę w telewizji, była… blisko mnie. No i kazałem Ci dalej występować. Ale więcej nie spotkaliśmy się w Blue Lagoon. Po tym jak wybiegłaś z biura, nie pamiętam dobrze, co się działo. Staram się poskładać w całość fragmenty, które zostały w mojej głowie.
Pojechałem do domu, zniszczyłem nagranie, zniszczyłem wszystkie kopie. Znowu naćpałem się tak, że powinienem zdechnąć. Wsiadłem za kierownicę. Beczałem. Rozpędziłem się gdzieś za miastem… przejechałem… kogoś. Pomyślałem: to koniec. Zwiałem, do Hary. Leżałem na podłodze. Krzyczałem jak jakiś opętany, że zabiłem człowieka. Bałem się więzienia, słyszałem, co się dzieje w takich miejscach. A Hara… którą też bardzo skrzywdziłem, przytuliła mnie, obiecała, że wszystko będzie dobrze. Powiedziała, że weźmie winę na siebie, jeśli zgłoszę się na odwyk. Wyszła. Czekanie na nią trwało w nieskończoność. Kiedy wróciła, powiedziała, że znalazła przy drodze przejechane zwierzę. Nikogo nie zabiłem! Jednak dotarło do mnie, że następnym razem mogę nie mieć tyle szczęścia. Że muszę przestać ćpać, jak obiecałem Harze. A ja zawsze dotrzymuję obietnic.
                Lee Hayi, już znasz moją historię. Taki jestem, chciałem, żebyś wiedziała. A przede wszystkim, chciałem Cię przeprosić. I chciałem dać Ci pieniądze, które ciężką pracą i wspaniałymi występami zarobiłaś w Blue Lagoon. To „czyste” pieniądze. Hara pomogła mi sprzedać mieszkanie. Spłaciłem swoje długi. Tyle ich było, że niewiele kasy mi zostało. Po odwyku sprzedam klub. A potem? Nie wiem.
Jeśli nie odezwiesz się do mnie, ja też już się do Ciebie nie odezwę. Nie proszę o wybaczenie, nie zasługuję na nie. Ale… pragnę Cię przytulić, pocałować w czoło, powtórzyć:
Lee Hayi, przepraszam. Tysiąc razy przepraszam.

3 komentarze:

  1. To było takie smutne, ale romantyczne zarazem. Mam nadzieję, że jeśli Hayi przeczyta list, od razu spróbuje skontaktować się z Jiyongiem (o ile tak będzie). Bardzo mi się podobał ten rozdział. Mam nadzieję, że między tą dwójką niedługo coś będzie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecałam sobie, że nie będę spojlerować (a mam do tego skłonności :P), więc zdradzę tylko, że mimo jej początkowych decyzji po przeczytaniu listu, jeszcze się spotkają...:)

      Usuń
  2. Zgadzam się z tobą. Każdy chce jak najszybciej wiedzieć, co będzie dalej, ale jeśli zdradzi się zawczasu szczegóły, to odbiera się przyjemność czytania. Ale mimo to, cieszę się z dobrych nowin i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń