01/04/2015

blue lagoon (rozdział 13)

6 MIESIĘCY PÓŹNIEJ

                Hayi postanawia przywitać obiadem rodziców oraz brata, którzy pojechali na plażę. Idzie do kuchni. Przygotowuje składniki do jedynego dania, jakiego się nauczyła – krewetek z ryżem i warzywami. Zakłada fartuch mamy i zabiera się za mycie, krojenie, przyprawianie. Radzi sobie całkiem dobrze do momentu, kiedy zaczyna robić sos. Pamięta tylko Jiyonga zlizującego jej go z policzka, komentującego, że trzeba dodać do niego więcej ostrej papryki. Hayi siada przy stole. Stara się przypomnieć sobie coś jeszcze. Bez skutku. Zostawia niedokończony obiad i wychodzi z domu. Dzień jest wyjątkowo gorący. Promienie słońca rażą w oczy, a duszne powietrze sprawia, że krótka, bawełniana sukienka w kwiaty przykleja się Hayi do ciała. Dziewczyna wstępuje do sklepu po butelkę wody. Gdy płaci, przypadkowo przenosi wzrok na papierosy. Kupuje paczkę tych, które palił Jiyong. To takie dziwne – on nie żyje, a pory roku zmieniają się swoim rytmem, słońce codziennie wschodzi i zachodzi, Hayi wstaje rano, je, spotyka się z przyjaciółmi, śpi. Czuje braki – brak występów w Blue Lagoon, brak uśmiechu Jiyonga, brak jego głosu powtarzającego jej imię. Spędziła z nim chwile, za które mogłaby go kochać i takie, za które mogłaby go nienawidzić. Ale on nie żyje – zostaje tylko tęsknota.
Hayi wchodzi do parku, by znaleźć trochę cienia. Bujnymi koronami drzew nie kołysze nawet najmniejszy wietrzyk. Są nieruchome. Tak jak ona, gdy obudzi się w nocy z następnego koszmaru.
Siada pod przypadkowym drzewem. Obserwuje bawiące się w chowanego dzieci. Jedno z nich liczy do dwunastu z zamkniętymi oczami, a kiedy je otwiera, nikogo już nie ma. „Zaraz was znajdę!” krzyczy.
Ja też liczyłam do dwunastu z zamkniętymi oczami, myśli Hayi, kiedy je otworzyłam Jiyonga już nie było. I nigdy go nie znajdę.
Wszystkie braki, to jego brak. Mimo gorąca Hayi czuje zimne dreszcze. Od opalającej się obok pary pożycza zapalniczkę. Wyjmuje z torebki papierosy. I wypala całą paczkę.

***

                Jyuni miesza sos na spaghetti, kiedy rozlega się dzwonek do drzwi.
- Otwarte! – krzyczy – albo i nie?
Za drzwiami zastaje Seunghyuna. Ich usta łączą się w pełnym pasji pocałunku. Ona zatapia dłonie w jego, od niedawna w naturalnym kolorze, włosach; on wsuwa swoje pod jej spódniczkę.
- Powiedziałam matce, że robię imprezę i wysłałam ją na noc do rodziców Hayi – informuje Jyuni  między jednym, a drugim pocałunkiem. Chwyta Seunghyuna za koszulkę i ciągnie do kuchni.
- Yhm… co tak pachnie? -  pyta on - chyba nie ty.
- Sugerujesz, że śmierdzę?!
- Nie! Jakby żarciem pachnie.
- Spaghetti.
Seunghyun sięga łyżkę i próbuje sosu.
- A! Gorący!
- Jeszcze niegotowy.
- Kiedy przyjedzie Hayi?
- Za godzinę.
- No to mamy tyle czasu… 
On obejmuje ją od tyłu i wpija usta w jej szyję.
- Choi Seunghyun! Sos mieszam, nie mogę wychodzić z kuchni.
- Po co wychodzić z kuchni?
Seunghyun podnosi Jyuni i sadza ją na blacie. Znowu wsuwa dłonie pod jej spódniczkę. Zdejmuje dziewczynie majtki, podczas gdy ona rozpina mu spodnie. Seunghyun wchodzi w Jyuni zdecydowanym pchnięciem. Porusza się w niej szybko, ale z czułością. Ona kładzie dłonie na jego pośladkach. Oplata go nogami i przyciąga, by wszedł w nią jeszcze głębiej. Oboje głośno jęcząc, osiągają spełnienie. Przytulają się i pozostają w tej pozycji, słuchając wzajemnie bicia swoich serc i przyspieszonych oddechów, przyjemnie zmęczeni, zatraceni w doznaniach sprzed chwili.
- Seunghyun-ah, o czym myślisz?
- O tym, że ten sos serio trzeba pomieszać.

***

                Jyuni i Seunghyun przytulają Hayi na powitanie.
- Śmierdzisz papierosami – komentuje on.
- Jakbyś wypaliła całą paczkę – dodaje z obrzydzeniem Jyuni.
- No bo wypaliłam.
- Co?! – dziwi się kuzynka - po co?
Hayi ignoruje pytanie i zmienia temat:
- Macie coś do jedzenia?
- Spaghetti – odpowiada Seunghyun – ale sos się trochę zjarał.
- To nic.
Jyuni podgrzewa spaghetti dla Hayi i obserwuje ją jak je.
- Nie wierzę! Moja kuzynka wypaliła całą paczkę papierosów i po raz pierwszy w życiu upomniała się o coś do jedzenia!
Zawsze odpowiadasz „nie”, a i tak zjadasz. Boisz się, że poczęstuję cię czymś, czego nie lubisz? Czego nie lubisz? Co ci smakuje najbardziej? A może dopiero na widok jedzenia robisz się głodna?, Hayi przypomina sobie słowa Jiyonga.
- Bałam się, że poczęstujesz mnie czymś, czego nie lubię. Wielu rzeczy nie lubię. Najbardziej smakują mi krewetki z ryżem i warzywami, ale zapomniałam, co się dodaje do sosu. Tak, robię się głodna dopiero na widok jedzenia, ale nikt mnie niczym nie częstuje, więc upominam się. Bo trzeba coś jeść, co nie?
Jyuni i Seunghyun nie rozumieją sensu jej słów. Jednak w odpowiedzi potwierdzająco kiwają głowami. Czekają, aż Hayi zje spaghetti i wszyscy razem siadają przed telewizorem w pokoju Jyuni, która przynosi butelkę soju i kieliszki.
- No to pijemy za zdanie egzaminów! – Seunghyun mruga porozumiewawczo do Hayi.
- I skończenie studiów – dodaje Jyuni.
Stukają się kieliszkami i piją.
- Napiszę CV, znajdę pracę i zarobię dużo pieniędzy!  – Jyuni opowiada o swoich planach na przyszłość, a potem zwraca się do Hayi – a ty, wybrałaś, co chcesz studiować?
- Nie chcę studiować.
- Nie rozumiem, dlaczego nie złożyłaś papierów na Wyższą Szkołę Muzyczną – przyznaje Jyuni – miałabyś profesjonale lekcje śpiewu.
- Ale ja już nie śpiewam.
- To, tak jak ja, złóż papiery na Wyższą Szkołę Weterynarii – proponuje Seunghyun.
Jyuni szturcha go w brzuch.
 - Nie przypominaj, gdzie złożyłeś papiery! Co takiego super jest w medycynie weterynaryjnej?
- Seunghyun to lubi, był dobry z biologii – broni go Hayi.
- Dlaczego nie wybrał zwykłej medycyny?
- A co takiego super jest w zwykłej medycynie?! – odcina się Seunghyun.
- Lekarz to bardzo prestiżowy zawód. I dobrze płatny. A weterynarz? Z twoimi wynikami z egzaminów na pewno dostałbyś się na zwykłą medycynę.
- Nie będę studiować czegoś, co mnie gówno obchodzi, tylko dla prestiżu i pieniędzy.
- Ja właśnie dlatego skończyłam finanse i rachunkowość.
- Lubiłaś to! – krzyczy Seunghyun – nie chcę leczyć ludzi, chcę leczyć zwierzęta, a ty i moi rodzice zachowujecie się jakbym miał spędzić życie w zakonie!
Hayi wybucha śmiechem. Jyuni i Seunghyun myślą, że po prostu wyobraziła go sobie jako zakonnika. Jednak po chwili zauważają, że podczas, gdy się kłócili, wlała w siebie kilka kieliszków alkoholu. Niespodziewanie jej śmiech zmienia się w płacz i w powtarzanie:
- Jiyong…
 Jyuni i Seunghyun kładą Hayi do łóżka. Siedzą przy niej, dopóki nie zapada w sen, z którego w nocy obudzi ją następny koszmar.

5 komentarzy:

  1. Sorry, że mam tyle zaległości na twoim blogu, ale szkoła, rozumiesz chyba.:)
    Rozdział bardzo ciekawy i sporo się dzieje! Ach... niestety tylko taki komentarz mogę zostawić, ponieważ idę już do szkoły.:/
    No nic czekam na next i zapraszam do mnie zaczęłam nowe opowiadanie! (Ps w sobotę bd nowy rozdział) xD
    Hwaiting~!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za koma:) Wpadnę wieczorem zobaczyć, co tam wymyśliłaś^^

      Usuń
  2. Bardzo mi jest szkoda Hayi. Pomimo wielu przykrości jakie sprawł jej Jiyong, ona wciąż nie może pogodzić się z jego odejściem:( Jyuni i Seunghyun są idealną parą. Są i słodcy i zabawni. Ale potrafią też dać czadu:) Liczę na coraz częstsze pojawianie sie ich w opowiadaniu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdradzę, że następny rozdział jest poświęcony właśnie tej parze:)
      I co do następnego rozdziału, chcę ustawić automatyczną publikację, ponieważ od niedzieli do czwartku będę bez dostępu do internetu. Mam nadzieję, że mnie ta opcja nie zawiedzie...
      Jak wrócę, to nadrobię też u ciebie, bo liczę na to, że coś opublikujesz w święta:)

      Usuń
    2. Och to super! Już się nie mogę doczekać! :) Co do rozdziału, to wstawię za jakąś godzinkę, bo muszę jeszcze dokonać drobnej korekty:)

      Usuń