13/06/2018

i will protect you (rozdział 24)

*RETROSPEKCJA*

                Chaewon starała się unikać wzroku farmaceutki.
- Ja poproszę... coś na uspokojenie - powiedziała niepewnie.
Nie wiedziała czemu tak się tym krępowała, w tym momencie miała wrażenie, że wszyscy dookoła uznają ją za neurotyczkę.
- Ach, rozumiem, stres - przyznała farmaceutka porozumiewawczo - nie może się pani skoncentrować, spać?
- To pierwsze, sypiam akurat bardzo dobrze.
O tak, kiedy zasypiała otoczona ramionami Hyojonga zapominała o całym złu tego świata. Przy nim czuła się spokojna, bezpieczna i kochana. Niczego więcej nie potrzebowała, kiedy był obok, lecz kiedy go nie było...
- To może dam pani coś ziołowego - postanowiła farmaceutka, sprzedała jej opakowanie tabletek i opowiedziała o ich dawkowaniu.
Chaewon ledwie opuściła aptekę, desperacko zażyła lek i przysiadła na moment w oczekiwaniu na efekty. Niestety, strach nie znikał. Po tabletkach nic się nie zmieniło. Chaewon i tak nie pozbyła się tego okropnego uczucia, że przez cały czas jest obserwowana. Nie wiedziała, czy naprawdę ktoś jej zagrażał, czy to przez te smsy popadała powoli w paranoje. A kiedy stawały się one coraz okropniejsze, dochodziła do wniosku, że nie wysyłał ich brat, lecz ktoś inny, tylko kto i przede wszystkim, po co? Niby czemu ktokolwiek miałby podszywać się pod Chaehyuna i grozić jej? Chyba nie z powodu jego długu... A jeżeli tak? Chaewon wstała pospiesznie. Nie miała czasu na rozważania, musiała iść do pracy, musiała sobie z tym wszystkim poradzić. Nie chciała pokazywać Hyojongowi, jak bardzo się boi, bo wiedziała, że naciskałby na wizytę na policji. A tego nie zamierzała. Z uporem powtarzała sobie, że brat był jaki był, lecz nigdy nie zrobiłby jej niczego złego. Pomimo to nadal się bała...
W metrze czuła się pozornie bezpiecznie, pozornie, bo obecne czasy oduczyły ludzi reagowania na krzywdy innych. Chaewon nie była przekonana, czy ktokolwiek broniłby jej, gdyby została niespodziewanie zaatakowana. Ale nie została. Wreszcie dotarła do pracy. Chociaż nie skupiała się zbytnio, nie pochłaniały jej niechciane myśli, zajęta była sprzedawaniem bubble tea. Aż w pewnym momencie... zauważyła sylwetkę mężczyzny spacerującego w tę i z powrotem dookoła budki. W średnim wieku, ciemno ubrany, o nieprzyjemnej twarzy. Zdecydowanie nie wywoływał pozytywnych emocji. Chaewon wpatrywała się w niego z pewnym niepokojem i... złapał to spojrzenie. Szybkim krokiem ruszył w jej kierunku. Nie wiedziała, co robić, sięgnęła telefon, by, gdyby coś, zadzwonić do Hyojonga. O ile byłby na to czas...
- Witam - usłyszała nieznajomego i w tym momencie nie wydawał się tak nieprzyjemny, jak przedtem.
A potem poprosił o herbatę i siadł przy stoliku. Chaewon pomyślała: to prawda, popadam w paranoje. Ale po drodze do domu zażyła jeszcze raz lek na uspokojenie. Wyciszona zabrała się za przygotowywanie obiadu i, jak miała w zwyczaju, nuciła ulubione piosenki. A kiedy przyszedł Hyojong, zupełnie zapomniała o swoich obawach. Wieczorem siedzieli przy telewizorze, rozmawiali, żartowali i śmiali się bez ustanku. Aż usłyszeli pewien pełen niepokoju sygnał... sygnał smsa z telefonu Chaewon.
- Czyżby znowu ten wariat? - zapytał nerwowo Hyojong.
Skoro nie wiedzieli kto to, nazywali autora po prostu "tym wariatem".
- Taaa - odpowiedziała Chaewon, udając, że jej to nie obeszło i wycofując się dyskretnie do kuchni.
Tam przygotowała sobie wodę do tabtelek, lecz ledwie otworzyła opakowanie, zauważyła, jak bardzo się trzęsie i przypadkowo zrzuciła wszystkie na podłogę. Hyojong zaraz zjawił się obok i zabrał się za ich zbieranie. A potem popatrzył na opakowanie i zapytał ze zdziwieniem:
- Chaewon, leki na uspokojenie?
Nie odpowiedziała, po prostu stała, cała rozstrzęsiona i milczała. Hyojong złapał za jej telefon, wszedł w odebrane smsy. Ale ten ostatnio, to... to był mms. Nic, po prostu zdjęcie przedstawiające Chaewon przy budce z bubble tea. Szok, na moment odebrało mu mowę. Nie był zdolny do żadnych reakcji, wpatrywał się tępo w telefon i po raz pierwszy tak się bał. Lecz cisza trwała tylko przez moment. Hyojong szybko się opanował i w przypływie impuslu zadzwonił na mumer, z którego wysłano mms, a po trzech syngałach usłyszał głos:
- Lepiej szykuj pieniądze.
Nie był to chyba głos brata Chaewon, brzmiał zbyt dorosło.
- Jeżeli nie przestaniesz niepokoić mojej dziewczyny, opowiem o tym policji, nie ona zapożyczyła się u was i nie ona za to zapłaci, więc powtarzam po raz ostatni: odpierdol się od Lee Chaewon! - wykrzyczał Hyojong, lecz ledwie zamilkł, usłyszał sygnał przerwanego połączenia.
Chociaż zdenerwował się trochę, starał się tego nie okazywać, by dodać swojej dziewczynie otuchy. Chaewon nadal stała nieruchomo, opierając plecy o kuchenny blat i oddychając niespokojnie. Z jej twarzy znikły kolory, była bardzo blada i sprawiała wrażenie, jak gdyby miała zaraz zemdleć. Hyojong objął ją i zaprowadził na kanapę, a ona poddała mu się zupełnie, niczym automat wykonywała wszystko, o co poprosił : połknij tę tabletkę, popij, popij jeszcze.
- Oppa, już dobrze - powiedziała w pewnym momencie.
- Wiesz, że przy mnie nic ci nie zagraża?
- Wiem.
A potem poprosił, by popatrzyła mu w oczy i zrozumiał, że nie kłamała.
- Ile było tych pieniędzy? - zapytał.
- Dużo.
- Dużo, to znaczy?
- Oppa, co ty kombinujesz?
- Ja tylko pytam.
- 100.000 won w momencie, kiedy wyjechałam, nie wiem czy brat nie brał kolejnych pożyczek. No i odsetki. Jeżeli zastanawiasz się, czy byłbyś zdolny to spłacić, powiem ci wprost: nie, nie byłbyś. Lepiej o tym zapomnij. Proszę.
Nigdy nie narzekał na brak pieniędzy, lecz suma niestety nie była mała.
- Ja nie - przyznał szczerze - aleee... może Hongseok.
- Nie możemy go tak wykorzystywać.
- Nie przesadzaj, jest moim przyjacielem i wiem, że pomoże nam na pewno.
- Nie chcę, by pomyślał sobie, że... że ja... że chodzi mi tylko o twoje pieniądze. Nie chcę, by pomyślał tak ktokolwiek inny. A przede wszystkim ty... - Chaewon opowiedziała mu o swoich prawdziwych obawach - bo to nieprawda.
Nie pokochała go z powodu pieniędzy, nie interesowało jej, czy był bogaty, czy bardzo biedny. Nie chciała, by wątpił w jej miłość.
- Och, Chaewon! Jeżeli ktokolwiek kiedykolwiek tak pomyśli, obiecuję, wybiję mu wszystkie zęby - zawołał niby w żartach, a niby zupełnie serio, potem złapał ją za rękę i dodał - wiem, że mnie kochasz.
- Yhm.
- Ja też cię kocham i zrozum, proszę, że chcę ci pomóc.
- Yhm.
- A więc postarasz mi się tego nie utrudniać i pozwolisz porozmawiać z Hongseokiem, OK?
- Yhm.
Hyojong przytulił ją do siebie.
- A póki tego nie załatwimy, mam pewien plan.
- Jaki?
- Przede wszystkim, zmienisz numer telefonu. Poza tym, nigdzie nie możesz wychodzić sama, zaraz załatwię kierowcę, żeby woził cię do pracy i z powrotem. A ty nie waż się protestować, masz się mnie słuchać.
- Bo co mi zrobisz? - zażartowała.
Jak dobrze było widzieć, że dochodzi do siebie po chwilowym załamaniu nerwowym.
- Yhm, coś bardzo, bardzo złego - stwierdził Hyojong, odsuwając ją lekko od siebie i rozbawiając swoim poważnym spojrzeniem.
Chaewon w odpowiedzi znowu wtuliła się w niego.
- Dziękuję ci za wszystko - wyszeptała, kiedy kołysał ją uspokajająco w swoich ramionach.
- Nie martw się - poprosił, po czym dodał z przekonaniem - porozmawiam z Hongseokiem, a potem pojedziemy na wakacje.
Nie miała powodu w to nie wierzyć.

***

                Chaewon przyzwyczajała się stopniowo do nowych nawyków w swoim życiu i wbrew oczekiwaniom przyznała, że były wygodne. Co prawda nie pozwoliła na zatrudnienie dla siebie kierowcy, za to Hyojong, kiedy tylko mu pasowało (a czasami i kiedy mu nie pasowało) przychodził po nią po pracy. Nie chciała, by opuszczał zajęcia, lecz zaakceptowała to. Nie protestowała, że towarzyszył jej wszędzie, gdzie tylko musiała iść. A tym sposobem przywykli do spędzania we dwoje wszystkich wolnych chwil.
Hyojong przygotowywał pewnego wieczoru prezentację. Nie szło mu zbyt dobrze, cały czas coś go rozpraszało. Na przykład Chaewon.
- Oppa, wyrzucę śmieci i zaraz wracam - poinformowała.
- No przecież powiedziałem, sam potem to zrobię - przypomniał jej, lecz po chwili usłyszał huk zamykanych drzwi do domu.
Chaewon miała w zwyczaju trzaskać nimi niemiłosiernie. Hyojong zabrał się z powrotem za prezentację i po godzinie była wreszcie gotowa. Zmęczony położył się i poczuł się dziwnie niespokojny. Wtedy dotarło do niego, że Chaewon nadal nie ma, a telefon zostawiła na stoliku. Natychmiast wstał i wyszedł z mieszkania w samych kapciach. Nie było jej na tarasie.
- Chaewon! - wołał, lecz odpowiadało mu milczenie, napawające lękiem, przerażające milczenie...
Hyojong zbiegł po schodach i znalazł się na ciemnej, opustoszałej ulicy. Przy kontenerach na śmieci nie było nikogo. Z narastającą rozpaczą okrążył kilka razy osiedle, wołając ją po imieniu. Chociaż starał się sobie wytłumaczyć, że na pewno nic złego się nie wydarzyło, to nie działało. Wystraszony postanowił zadzwonić do przyjaciela i poprosić o pomoc.
- Hyung, wracaj do domu, może zaraz przyjdzie... a ja rozejrzę się po okolicy, OK? - zaproponował Hongseok, po czym dodał - i mam dla was pieniądze.
Hyojong posłuchał, lecz obawiał się, że siedzenie w domu w tych okolicznościach doprowadzi go do szału. Chaewon... Lee Chaewon... gdzie jesteś? Wracaj... Wracaj, proszę... modlił się po raz pierwszy od dawna. Z nerwów rozbolał go brzuch, czuł, że trzęsie się na całym ciele i zupełnie nad tym nie panował. Ile to trwało? Może godzinę. Może dwie. Może wieczność. Nie potrafił powiedzieć, stracił poczucie czasu i zdolność logicznego rozumowania. Aż wreszcie... drzwi się otworzyły. Chaewon była boso, tylko to zauważył nim wpadła do domu i zatrzasnęła się w łazience. Po chwili usłyszał szum wody.
- Co się stało?! - wołał bliski załamania i błagał - Chaewon, wpuść mnie!
Hyojong walił w drzwi, niestety bez skutku. Nie zamierzała ich otworzyć. Nie odzywała się. Nie dawała znaku życia poza spazmatycznym szlochem. Hyojong poszedł po skrzynkę z narzędziami i majstrował przy drzwiach, raniąc się, mimo to walcząc dzielnie. Aż do skutku. W momencie, kiedy zajrzał do kabiny prysznicowej i zobaczył Chaewon w mokrych ubraniach z podkurczonymi pod siebie nogami i cierpieniem wypisanym na twarzy, wszystko zrozumiał. W pierwszym odruchu chciał ją objąć, zabrać do pokoju i utulić, lecz skutecznie go powstrzymała.
- Nie dotykaj! Nie dotykaj mnie! - krzyczała histerycznie - nie dotykaj mnie nigdy więcej!!!
- Chaewon to ja...
- Oppa, proszę, nie...
Ledwie powstrzymywał płacz, mimo wszystko starał się być silny.
- Nie dotknę cię, tylko wyjdź z prysznica, wyjdź, błagam, nie siedź tam, przeziębisz się - powtarzał z jękiem.
Ostrożnie pozakręcał kurki. A potem podał jej ręcznik, by się okryła, by się ogrzała. Nie przestawała drżeć. Nie uspokoiła się, kiedy po chwili siedziała na kanapie, trzymała kubek z gorącą herbatą i szlochała, szlochała, szlochała. Hyojong nie był pewien, co powinien zrobić. Obiecałem jej nie dotykać. Obiecałem... Obiecałem ją chronić! I co? Nie... Nie... to nieprawda, wmawiał sobie, a świadomość, że ktoś skrzywdził Chaewon była nie do wytrzymania. Z sercem w kawałkach też przysiadł na kanapie i przygryzł wargi, by po raz kolejny powstrzymać płacz. Tak mijały minuty, w bolesnym milczeniu, aż niespodziewanie rozległ się dzwonek do drzwi.
- Nie! - zawołała w przypływie histerii i skuliła się na kanapie.
- Ciii, to na pewno Hongseok.
Hyojong poszedł otworzyć i po chwili zobaczył twarz przyjaciela.
- Hyung, czemu nie odbierasz telefonu?! - naskoczył na niego Hongseok, a potem wpakował się do mieszkania i zatrzymał wzrok na dziewczynie - c... co się stało?
No, co się stało? Hyojongowi roiło się w głowie od odpowiedzi. Nie ochronił jej. Nie spełnił obietnicy. Nie wyrzucił śmieci.
- Chaewon... została zgwałcona - wyznał, nadal w to niedowierzając, nadal pozostając w kompletnym otępieniu.
I wtedy świat się zawalił.

OD AUTORKI:

Jak uprzedzałam, rozdział dość przykry... za to chyba wiele wyjaśnia, więc mam nadzieję, że mi wybaczacie:)


1 komentarz: