- Oddaję ci twoją bluzę. Wyprałam ją i jeszcze raz dziękuję. Uratowałaś moją reputację. - Eunji wręcza jej niewielką papierową torebkę.
- Nie ma za co.
- Gdybym ja też mogła ci w czymś pomóc, to chętnie się zrewanżuję.
Sarang mimowolnie przewraca oczami. Przez cały czas ze wszystkim musiała radzić sobie sama, a ostatnio każdy, z kim rozmawia, wyraża chęć pomocy.
- Bardzo ci dziękuję.
Sarang z powrotem kieruje wzrok w telefon i odpisuje Hyenie. W pewnym momencie orientuje się, że szkolna koleżanka z uporem jej się przygląda. Eunji wciąż stoi obok, jakby chciała coś jeszcze dodać, czegoś się dowiedzieć. Kiedy Sarang posyła jej pytające spojrzenie, wreszcie to robi:
- A jak tam w domu? - zagaduje.
- OK, jakoś leci.
- Pewnie twój tata z trudem wszystko ogarnia, skoro twoja mama wyjechała.
- Jiyong, mój adopcyjny tata, i Hayi, moja adopcyjna mama - poporawia ją Sarang, a Eunji zastanawia się, czemu na każdym kroku powtarza, że to nie są jej biologiczni rodzice. - Jiyong ma sporo pracy, więc staram się mu pomagać.
- Kim on jest z zawodu? - Eunji wie, że powinna ugryźć się w język. Nie może pytać o zbyt wiele, bo wzbudzi tym podejrzenia. I wzbudza. Sarang zastanawia się, czemu koleżanka tak interesuje się jej rodziną.
- Działa w branży rozrywkowej - odpowiada, nie wdając się w szczegóły.
- To musi być bardzo wyluzowany. Też chciałabym mieć wyluzowanych rodziców. Niestety moi są... dość zasadniczy.
- Jiyong również jest zasadniy. Tak, stara się być na luzie, lecz przede wszystkim kieruje się w życiu zasadami i nie wiem, co musiałoby się stać, żeby je złamał. - Po tych słowach Sarang wraca do korespondencji z Hyeną.
Eunji odchodzi, niepocieszona informacjami, które usłyszała.
***
Rose w krótkiej, błękitnej, rozkloszowanej sukience obraca się dookoła przed lustrem.
- I jak? - pyta typowym sobie, pozbawionym emocji, znudzonym, przez co często uważanym za nonszalancki tonem. Upięła w kok swoje długie włosy, a twarz ozdobiła makijażem, z wyuczoną już wprawą przykrywając warstwami podkładów i pudrów cienie pod oczami. Usta pomalowała jaskrawoczerwoną szminką. Buty na obcasach dodają jej kilku centymetrów, lecz i tak wygląda jak dziecko przebrane za dorosłego. Ale jej siostra z uśmiechem unosi kciuk i mówi:
- Świetnie. Jiyong będzie zachwycony, kiedy cię zobaczy i oczywiście, kiedy cię usłyszy. Choć wyglądałabyś lepiej, gdybyś wreszcie przytyła parę kilo i nabrała kobiecych kształtów... sukienki tak by na tobie nie wisiały.
Rose robi się niedobrze na samo słowo "przytyć" i w jednej chwili opada z westchnieniem na krzesło.
- Tak się boję, unni... w umowie podpisałam zgodę, że po pierwszym występie mogą mnie zwolnić, jeśli byliby ze mnie niezadowoleni.
- Oni?
- Jiyong i Taekwoon. To Taekwoon jest szefem lokalu, a Jiyong odpowiada jedynie za sekcję rozrywkową.
- Nie martw się, powalisz ich na kolana, wierzę w ciebie.
- Pójdź ze mną. Proszę. Przyjdź na mój występ.
- Nie mogę. Jeśli Jiyong mnie rozpozna, będziesz miała problemy.
- Co ty, nie rozpozna, nikt nie ma tak dobrej pamięci do twarzy.
- Odwiozę cię do klubu.
Rose godzi się chociaż na to. Kiedy wychodzą z domu, muszą niestety przejść przez pokój rodziców, a ci natychmiast zauważają niecodzienny strój młodszej z nich. Zatrzymują ją w progu, pytając, dokąd idzie. Na szczęście starsza siostra wybawia ją z opresji.
- Na miasto, idziemy trochę się zabawić, w końcu jest sobota.
Oczy mamy skierowane są nadal na Rose:
- Powinnaś coś zjeść.
- Powinnaś wyzdrowieć. Potem dopiero iść się bawić - dodaje tata.
Rose czuje, że do oczu napływają jej łzy. Nie po to tak starannie się malowała... Ale starsza siostra znów spieszy jej z pomocą, obejmuje Rose ramieniem i oznajmia:
- Przecież idzie ze mną.
Ostatecznie rodzice pozwalają im wyjść. Rose z ulgą wypuszcza z płuc powietrze, które stanowczo zbyt długo w nich przetrzymywała. Kręci jej się w głowie, od pewnego czasu nie może pozbyć się tego uczucia. I od pewnego czasu już nie miesiączkuje, o czym nikomu nie powiedziała. Wieczór jest ciepły i duszny. Gdy dziewczyny wsiadają do samochodu, starsza z nich włącza klimatyzację.
- Dziękuję ci za wszystko. Gdybyś nie ty, po prostu bym się zabiła - mówi Rose, szeptem.
Wkłada dłoń do torebki. Musi poczuć pod palcami żyletkę, bez której nigdzie się nie rusza. Ciekawe, w którym momencie dziś jej użyje.
***
Jiyong i Taekwoon popijają colę w jednym z pomieszczeń stanowiących zaplecze klubu. Obaj wyznają zasadę: zero alkoholu w pracy. A dziś jest wyjątkowo ważny dzień - dzień pierwszego występu Rose. Czekają na nią ze zniecierpliwieniem. Jiyong wie, że szef Desire ufa mu pod względem doboru artystów, którzy urozmaicają wieczory w klubie, lecz mimo wszystko ma obawy, jak zareaguje on na tę bądź co bądź dziwną dziewczynę. Aby póki co odsunąć od niej jego uwagę, przygląda się spacerującej po pomieszczeniu i rozmawiającej przez telefon Minyeong, wieloletniej narzeczonej Taekwoona.
- Ja na twoim miejscu dawno bym się z nią ożenił - twierdzi.
- Wiem, że agencja się na to nie zgodzi. Koledzy z zespołu też odradzają mi ślub - tłumaczy Taekwoon z westchnieniem.
Już sześć lat temu oświadczył się Minyeong, a ona powiedziała "tak". Pomógł jej w trudnych chwilach. Opłacił leczenie jej matki, dzięki czemu ta wyszła z choroby. Minyeong akurat z nią rozmawia, są ze sobą bardzo zżyte.
- Ale jeśli będziesz to cały czas odkładał, stracisz ją - przekonuje go Jiyong.
Taekwoona przechodzi nieprzyjemny deszcz. Choć jest gwiazdą k-popu i ma z tego tytułu pewne ograniczenia, Minyeong pozostaje dla niego najważniejsza, kocha ją i nie chce, pod żadnym pozorem nie chce jej stracić! Zna każdy jej gest. Minyeong lekko marszczy brwi, mimo to wygląda przepięknie. Zapewne jej mama pyta ją w tym momencie o to samo: kiedy się wreszcie pobierzecie? Gdyby tak... pieprzyć tę całą agencję i zacząć żyć po swojemu, własnym życiem? Owszem, ta wizja jest kusząca, lecz nierealna.
- Lepiej powiedz, co u ciebie. - Taekwoon zwraca się do Jiyonga.
- Bez zmian. Yongi cały czas tęskni za Hayi... Nie wiem już, jak go pocieszyć, bo sam za nią tęsknię. Na pocieszenie kupiłem mu ostatnio taki zdalny samochód, o którym od dawna marzył. Nie uwierzysz, ile on ma funkcji! - emocjonuje się Jiyong, opisując je po kolei, a na koniec dzieli się z szefem zdjęciem zabawkowego auta.
- Super. Nie wiem tylko, czy ten samochód był większym marzeniem Yongiego czy twoim - mówi Taekwoon z typową sobie poważna miną.
To dodatkowo rozbawia Jiyonga. Wtedy na zaplecze przychodzi kelnerka i oznajmia, że Rose już jest.
- Niech tu przyjdzie - prosi Jiyong i ona po chwili się pojawia.
W tej błękitnej sukience, jedynie udając pewność siebie, przypomina małą dziewczynkę. To od razu rozczula Jiyonga. I od razu zniechęca Taekwoona.
- Cześć - wita się nieformalnie Rose, a potem zauważa, że szef klubu też tu jest i dodaje "dzień dobry".
- To jest Rose, nasza nowa gwiazda - przedstawia ją Jiyong, z dumą, że to on ją odkrył i on będzie ją promował.
- Oby błyszczała jasno - rzuca jakby z nutką ironii Taekwoon i nie wyciąga do dziewczyny ręki.
On mnie nie lubi, myśli Rose, lecz stara się mimo wszystko tym nie martwić. Nie przyszła tu dla Leo z VIXX, przyszła tu dla Jiyonga. A potem zauważa dziewczynę rozmawiającą przez telefon, która z uwagą jej się przygląda. Rose wie, że wzrok innych nie powinien jej irytować, dziś skupi na sobie uwagę wszystkich, musi się przyzwyczajać. W końcu jest gwiazdą, GWIAZDĄ.
- No to jak, gotowa? - pyta ją Jiyong. Rose kiwa głową potakująco, wciąż myśli o żyletce ukrytej w przegródce swojej torebki.
***
Już pół godziny później stoi na scenie w Desire. Nie czuje tremy, jest przyzwyczajona do występów przed taką i większą, o wiele większą publicznością. Co więc powoduje ten ucisk w środku? Jiyong osobiście ją zapowiedział, a potem wyciągnął dłoń w jej kierunku i podprowadził ją do mikrofonu. Gdyby tylko z nią został... Ale stoi tu sama i jest przerażona, choć nie wie czym. Może to te światła... Może fakt, że tak oto znowu jest na scenie. Boże... Rose na chwilę zamyka oczy, musi się wyciszyć. W słuchawkach słyszy pierwsze nuty piosenki. Już za chwilę powinna wydobyć z siebie głos. A jeśli nie da rady? Kiedy ponownie podnosi powieki, zauważa ją, swoją starszą siostrę. Nie siedzi przy stoliku, stoi w końcu lokalu, jakby się ukrywając, chcąc wtopić się w tłum. Wymieniają uśmiechy i już jest dobrze. Rose rozchyla wargi i śpiewa, śpiewa, śpiewa, czysto i pięknie, mimo że śpiew jest jej przekleństwem. Na koniec występu kłania się i schodzi ze sceny. Czy jest z siebie zadowolona? Tak, bo dała radę się przemóc i w ogóle wystąpić. Ale Jiyong pewnie nie będzie zachwycony, skoro pomimo rad nie ruszała się zbyt wiele, stała statecznie i nie nawiązywała kontaktu z publicznością. Trochę niepewnie wraca na zaplecze. Jiyong bije jej brawo, a więc nie jest tak źle.
- Czyli nie nawaliłam kompletnie? - pyta.
- Hm, nie, kompletnie nie. Jak na pierwszy raz, było dobrze, tylko błagam cię, Rose, pamiętaj, więcej swobody.
- OK, będę nad tym pracować. A skoro było dobrze, to może wypijemy za mój występ po kieliszku szampana? Ja stawiam.
I kiedy Jiyong już rozważa, by ten jedyny raz złamać zasadę w kwestii picia w klubie, obok zjawia się szef.
- Nie zapominaj, że jesteśmy w pracy, i ty też, Rose - oznajmia. - A poza tym sporo jej jeszcze przed tobą, jeśli chcesz tu nadal występować.
Rose spuszcza wzrok, zawstydzona.
- Jiyong jest ze mnie zadowolony... - odpowiada niemalże szeptem.
Taekwoon nadal ją obserwuje. Gdy śpiewała, Minyeong powiedziała mu "złapałam jej wzrok, w jej oczach jest jakaś pustka i przerażający mrok". Minyeong zna się na ludziach, ma intuicję. Gdy Jiyong robi coś w telefonie i Rose chwilowo nie kręci się koło niego, Taekwoon podchodzi do niej.
- Może i Jiyong jest z ciebie zadowolony. Ale ja wiem, że śpiewanie to ostatnia rzecz, po jaką tu przyszłaś. I chociaż on się za tobą wstawia, pamiętaj, że najważniejsze decyzje należą do mnie - przekazuje jej to niezwykle stanowczo.
Rose odwraca się na pięcie i znika w toalecie. Taekwoon ją rozgryzł, czyta ją jak otwartą księgę. A jeśli rzeczywiście zerwie z nią kontrakt? Albo nastawi przeciwko niej Jiyonga? Rose wyjmuje z torebki żyletkę, a potem odsłania biodro i się tnie. Nie czuje bólu, jedynie spływająca krew stanowi dowód, że istotnie zrobiła sobie krzywdę. Rose odczekuje kilka chwil, ranki się zasklepiają. Już zupełnie opanowana opuszcza toaletę i wtedy wpada na Jiyonga.
- Och, Rose, jesteś tu jeszcze! A ja byłem pewien, że już popędziłaś do domu.
- Nie, byłam w łazience...
Wtedy dopiero zauważa, że Jiyong trzyma dwa kieliszki szampana.
- Nie mów tylko Taekwoonowi - oznajmia, podając jej jeden.
Bez słowa stukają się szkłem, przechylają kieliszki i piją do dna. A potem rozchodzą się, każdy w swoją stronę. Jiyong wraca do swojego życia, Rose do swojego powolnego umierania.
A tak wyobrażam sobie Rose:
zdjęcie pochodzi z LINK |
Zaczyna się rozkręcać ^^ cieszę się że wróciłaś do pisania :)
OdpowiedzUsuńDzięki! To wasze komentarze i zainteresowanie tym opowiadaniem 6 lat temu sprawiły, że wciąż do niego w myślach wracałam i naszło mnie w końcu na kontynuację:)
UsuńO kurcze... No takiego czegoś się nie spodziewałam... Chcę poznać nieco bardziej postać Rose, zaintrygowała mnie... Ale nie wiem czy w pozytywnym sensie...
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz! Cieszę się, że postać Rose cię zaintrygowała, bardzo lubię o niej pisać przez to, że jest taką niejednoznaczną postacią i skrywa jeszcze wiele zagadek:)
Usuń