07/09/2022

blue lagoon (rozdział 81)

    Delilah siedzi przy jednym ze stolików w hotelowej restauracji i popija lemoniadę, czekając na swojego męża, kiedy zauważa małą, paroletnią dziewczynkę, która z uwagą jej się przygląda. Ubrana jest w kolorową sukienkę w kwiatki, a jej blond włosy ktoś zaplótł starannie w dwa dobierane warkoczyki. Urocze, stworzonko, myśli Dee. Zapewne dopiero przyjechała do Kalifornii, bo jej delikatnej dziecięcej skóry jeszcze nie pokrywa opalenizna. Bez zastanowienia,  z  uśmiechem macha do dziewczynki. Tyle wystarczy, by ją zainteresować i zachęcić do kontaktu. Równie szeroko i szczerze się uśmiechając, mała roki kilka kroków naprzód.

  - Cześć, jestem Delilah. A ty jak masz na imię? - zagaduje ją Dee.

  - Amelie. 

  - Amelie, jak ślicznie! Ile masz lat? Pewnie jesteś tu na wakacjach?

Ilość pytań na moment ponownie onieśmiela dziewczynkę, lecz po chwili mobilizuje się do odpowiedzi:

  - W tym roku skończę sześć. Tak, przyjechałam na wakacje z rodzicami. 

  - I co planujecie tu robić: chodzić na plażę, a może na plac zabaw?

W oczach Amelie niespodziewanie pojawia się błysk.

  - A to tutaj jest plac zabaw?

  - No pewnie, że jest. Chcesz go zobaczyć?

  - Chcę!

  - OK, to chodź.

Dee wyciąga dłoń do dziewczynki. Amelie chwyta ją ufnie. Wesoło rozmawiając, opuszczają restaurację, mijają parking i już są na miejscu. Przed nimi rozciąga się istny raj dla dzieci: różnego rodzaju huśtawki, drabinki, mała ścianka wspinaczkowa, linoślizg i wiele, wiele innych. Amelie wyrywa się z uścisku Dee i biegnie ku tym cudownym atrakcjom. Chce przetestować je wszystkie! Dee pomaga jej w rozhuśtaniu się, asekuruje ją podczas pokonywania największej drabinki i zjazdu na linoślizgu, który dziewczynce szczególnie się podoba. Z jej twarzy nie znika uśmiech. Może rzeczywiście te wakacje okażą się cudowne? W głowie Delilah pojawia się natomiast inna myśl. Zapewne rodzice dziewczynki szukają jej i martwią się, co się z nią dzieje...

  - Amelie, musimy wracać! - woła. 

  - Ale przyjdziemy tu jeszcze?

  - Oczywiście. 

Idą z powrotem do restauracji, gdzie obawy Dee nie okazują się bezpodstawne. Zdenerwowana blondynka biegnie w ich kierunku, krzycząc:

  - Amelie, gdzie ty byłaś?!

 A jej mąż pyta, patrząc prosto w oczy zmieszanej Delilah:

  - Kim pani jest?

  - To jest Dee, zabrała mnie na plac zabaw. Tam jest super, super eeekstra! - ekscytuje się ich córka. 

  - Czy pani zwariowała? Kto pani pozwolił zabrać gdziekolwiek moje dziecko bez mojej zgody?! Wystraszyliśmy się, że coś jej się stało! - matka Amelie jest zdenerwowana i jednocześnie bliska płaczu. 

  - Ja... Ja przepraszam. Nie pomyślałam. Nie chciałam, żeby tak wyszło... chciałam tylko pokazać Amelie plac zabaw.

  - To podchodzi pod próbę porwania - nie ustępuje ojciec dziewczynki. - Zamierzam porozmawiać o tym z właścicielką hotelu.

  - To ja. 

  - Słucham??? - mówią równocześnie rodzice dziewczynki i wpatrują się w Dee, jakby zupełnie zwariowała. 

  - To ja jestem właścicielką Blue Lagoon. Delilah Kang - przedstawia się. - I jeszcze raz przepraszam. To się więcej nie powtórzy. 

  - Ale pójdziesz ze mną jeszcze na plac zabaw? - pyta błagalnie Amelie.

  - Nie - odpowiada stanowczo jej matka. - Nie będziesz więcej rozmawiała z tą panią!

  - Ale ona jest bardzo miła....

Delilah ma ochotę zapaść się pod ziemię. Tak bardzo jej wstyd... Nie powinna zaczepiać obcych dzieci, zagadywać ich, a już pod żadnym pozorem zabierać gdzieś ze sobą. Ale to jeszcze nie wszystko, w tym całym zamieszaniu dodatkowo pojawia się on...

  - Co tu się dzieje? - pyta Daesung, lecz wszyscy milczą, nikt już nie zamierza nic powiedzieć. 

Bez namysłu wyprowadza on więc swoją żonę z restauracji, w milczeniu wsiadają do windy i zamykają się w apartamencie, w którym na co dzień mieszkają. Dee odwraca się tyłem, nie chce widzieć żądającego jakiegokolwiek wyjaśnienia wzroku męża.

  - O nic nie pytaj - prosi.

  - O nie, będę pytał. I dowiem się. Co się stało w restauracji?

Delilah nie umie dusić już w sobie emocji, siada na łóżku, ukrywa twarz w dłoniach i zalewa się łzami. Następnie opowiada Daesungowi o wszystkim, o tym jak zobaczyła to słodkie dziecko, jak postanowiła pokazać dziewczynce plac zabaw i jak zareagowali na to jej rodzice. Chce, by ktoś ją zrozumiał. A kto zrobi to lepiej niż on, jej własny mąż? Daesung czuje przecież to samo... powinien czuć to samo. Dee marzy o tym, by wziął ją w ramiona, pocieszył, przyznał, że na jej miejscu zachowałby się identycznie. Ale żadna z tych rzeczy się nie zdarza.

  - Dee, nie możesz tak robić! - krzyczy Daesung z przerażeniem.

  - Wiem, do cholery, że nie mogę! Ale to zrobiłam! I co?! - reaguje atakiem na atak, tak jest jej wygodnie.

  - To, że sami nie możemy mieć dzieci, nie znaczy, że masz prawo zajmować się każdym innym przypadkowo napotkanym. Nie będę tego tolerował. Dee, prowadzimy hotel, musimy być odpowiedzialni, słyszysz: odpowiedzialni - oznajmia Daesung spokojnie, mimo że ją szarpią nerwy.

Może to ten spokój sprawia, że jej serce krwawi tylko mocniej i mocniej. Nie pada już żadna odpowiedź. Dee po prostu wychodzi z ich wspólnego apartamentu, zatrzaskując za sobą drzwi.

***

    Hayi ma już wychodzić z pokoju hotelowego, by dotrzeć na czas do studia i kontynuować nagrywanie płyty z Willem, kiedy słyszy sygnał połączenia na kakao talk. Specjalnie wstała wcześnie, żeby pomimo różnicy czasu móc porozmawiać z rodzicami, a później z Jiyongiem i z dziećmi, którzy rozsiedli się wspólnie na kanapie przed telewizorem i zapewniali ją, że w domu wszystko w porządku. No, może poza Yongim, który skarżył się, że bez mamy nic nie jest tak, jak być powinno, i znowu  popłakał się z tęsknoty. Hayi czuła, że zaraz pęknie jej serce. Sarang przytuliła brata i zaczęła go uspokajać, a Jiyong, żeby pocieszyć synka, zgodził się wreszcie kupić mu wymarzoną zabawkę - zdalny samochód  z mnóstwem nowoczesnych funkcji. Aż wreszcie wszyscy z powrotem w dobrych humorach życzyli jej miłego dnia, natomiast ona im dobrej nocy.  Hayi wie, że skoro porozmawiała już z najbliższymi, w tej chwili może dzwonić tylko jej (niestety też bardzo bliska) kuzynka. Chociaż powinna zaraz wyjść, postanawia, że mimo wszystko odbierze.

  - Cześć, unni. Co słychać?

  - Nie śpisz już?

  - Chyba jeszcze... To u was jest północ, u mnie już rano i zaraz wychodzę do studia.

  - Eh, cały czas zapominam o tej różnicy czasu.

  - A ja wręcz przeciwnie, wciąż jestem śpiąca, kiedy powinnam wstawać, i przepełniona energią, kiedy powinnam iść spać. 

  - Przyzwyczaisz się.

Taka już jest Jyuni. Rzadko przejmuje się sprawami innych, za to nieustannie obarcza ich własnymi problemami. Hayi wie, że dziś również nie dzwoni po to, by zapytać, jak idzie jej praca w studiu. Na pewno znowu musi się wygadać, wyżalić i ponarzekać na swój los.

  - No to co się stało? - pyta wreszcie kuzynkę.

  - Hayi, moje życie to jeden wielki bałagan...

  - O tym akurat wiem. 

  - OK, więc powiem ci coś, czego jeszcze nie wiesz: Poznałam kogoś,  mężczyznę, zakochałam się, zadłużyłam się w nim po uszy! 

Jyuni niestety nie może zobaczyć w tym momencie twarzy swojej młodszej kuzynki. A szkoda, bo zauważyłby naprawdę zabawną minę. Hayi jest w szoku i przez pewien czas milczy, przyjmując do świadomości to, co usłyszała. Jyuni od swojego rozwodu nie stroniła od romansów, lecz nigdy, przenigdy w żadnym z tych mężczyzn się nie zakochała.

  - Och, to chyba dobra wiadomość.

  - Owszem. Zła jest natomiast taka, że ten... mężczyzna ma żonę. 

  - I chcesz, żeby ją dla ciebie zostawił?

To mnie zostawił dla niej, myśli Jyuni, lecz nie może przyznać się na głos. Wtedy Hayi zorientowałaby się, o kogo chodzi. A pod żadnym pozorem nie może się dowiedzieć. 

  - Pewnie, że bym chciała, niestety to niemożliwe. On ją kocha, ze mną tylko uprawia seks. 

  - I nie przeszkadza ci to? - Hayi nie rozumie, jak można pozwolić na taką bliskość komuś, kto nie darzy cię uczuciem. I odwrotnie, jak tego kogoś można w tej sytuacji jakimś uczuciem obdarzyć.

  - To lepsze niż nic...

  - Powiedz mi o nim coś więcej.

  - To... ktoś z mojej przeszłości. 

  - Kto? Znam go? Jak ma na imię? - Jyuni miała w młodości wielu chłopaków, często ich zmieniała i Hayi wie, że nie wszystkich zdążyła poznać czy zapamiętać. Ale odpowiedź, która pada, zupełnie jej nie zadowala.

  - Nieważne.

  - Co ty, unni, nie opowiesz mi o nim?

  - To ktoś... po prostu wyjątkowy.

  - O Seunghyunie też tak mawiałaś i zobacz, jak to się skończyło...

Hm, tak się skończyło, że po latach, które minęły od ich rozwodu, nadal mówi o nim to samo...

  - Co mam zrobić? Bez przerwy o nim myślę... mam na jego punkcie obsesję. 

Hayi zastanawia się, jakich rad udzielić kuzynce, kiedy niespodziewanie drzwi jej pokoju się otwierają i  dla odmiany wpada do środka kuzynka Jiyonga. Dee jest zapłakana, w dodatku cała się trzęsie.

  - Nie zniosę już tego! - powtarza, po czym rzuca się na łóżko, twarzą do poduszki, i ponownie zalewa się łzami. 

Hayi natychmiast kończy rozmowę z Jyuni i obiecuje, że później jeszcze jej oddzwoni. Następnie, głaszcząc Delilah po włosach, usiłuje dowiedzieć się, co się stało. 

  - Pokłóciłaś się z Daesungiem?

  - Uprowadziłam dziecko. To znaczy... ja tylko chciałam pokazać jej plac zabaw. Ale jej rodzice zachowali się, jakbym naprawdę ją porwała... A potem przyszedł Daesung i... potraktował mnie jak jakaś wariatkę!

  - Co? Nie rozumiem. Uprowadziłaś dziecko? Czyje? Czemu? Dee, opowiedz mi wszystko od początku. 

Delilah podnosi na chwilę zaczerwienioną od płaczu twarz i pyta przepełnionym rozpaczą głosem:

  - Naprawdę tak trudno zrozumieć, że przez chwilę, chociaż przez krótką chwilę, chciałam poczuć się jak matka?

  - Zaczekaj, wykonam jeden telefon i porozmawiamy.

Hayi z westchnieniem zamyka się w łazience i dzwoni do Willa.

  - Hej, spóźnię się dziś do studia. Dzięki, nie, nic mi nie jest, muszę tu tylko zorganizować kryzysową grupę wsparcia dla mojej kuzynki i dla kuzynki mojego męża. 

Will jest wyrozumiały i informuje, że postara się przełożyć dzisiejsze sesje na jutro. Hayi jeszcze raz wyraża swoją wdzięczność. A potem wraca do pocieszania obu kuzynek, myśląc, że jeśli w dalszym ciągu tak będzie wyglądało jej nagrywanie płyty, na pewno nie upora się z tym w trzy miesiące. 

zdjęcie pochodzi z LINK

 PS myślę, że mina Hayi na tym zdjęciu mówi wszystko w temacie tego rozdziału xD

 

OD AUTORKI:
Kooochani, mam dużo fajnych pomysłów na to opo:D 

Tak bym chciała zdradzić wam, jakich, lecz niestety nie mogę... akcja musi się rozwijać swoim tempem:)))

Wolicie rozdziały, w których akcja rozgrywa się w Seulu czy te w Ameryce też są ok?

Jeśli czytasz, skomentuj, proszę, dodaj mi wsparcia i motywacji<3

 

2 komentarze:

  1. Chciałabym, aby w ich życiu wszystko się ułożyło ... Chcę, aby byli trochę bardziej szczęśliwi i w końcu mieli jakieś maleństwo ♥ Kiedyś pytałaś o to czy chcemy streszczenie – ja bym poprosiła, to by mi dużo dało ♥ Miejsce mi pasuje dopóki masz wenę ♥ Pisz akcję tam gdzie ci pasuje ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, dziękuję pięknie za komentarz, wszystkie Twoje komentarze niezmiernie mnie cieszą!<3 Oczywiście wiem, że ciężko wstrzelić się w fabułę, nie znając wcześniejszych rozdziałów (a trochę ich było...), więc chętnie podzielę się takim streszczeniem. Póki co mam gotowe dla rozdziałów I-XXIV. Wyścię Ci na maila, ok?:) Potem napiszę kolejne:))

      Usuń