21/09/2022

blue lagoon (rozdział 83)

    Yongi nie może dospać do rana, mimo że jest niedziela. Przez jakiś czas leży w łóżku i obserwuje gwiazdki na suficie, które kiedyś nakleiła mu tam mama, lecz to sprawia, że znowu zaczyna za nią tęsknić. Aby nie poddać się smutnym myślom, postanawia zająć się czymś i skrada się do pokoju siostry. Sarang niestety jeszcze śpi w najlepsze, przytulając do siebie starą i zniszczoną już przytulankę, misia Guffy'ego, którą dostała od swojej mamy, kiedy ta jeszcze żyła. W nogach łóżka drzemie natomiast pies. Yongi decyduje się nie budzić siostry, w zamian kieruje swoje kroki do sypialni rodziców i zauważa, że tata już nie śpi, a jedynie leży i przegląda coś w telefonie.

  - Hejka! - woła chłopiec i gramoli mu się pod kołdrę.

  - Hejka - odpowiada jeszcze nieco zaspanym głosem Jiyong, wolnym ramieniem obejmuje synka, a w drugiej ręce nadal trzyma telefon.

Drobne ciepłe ciałko wtula się w niego. To przyjemne uczucie, które wywołuje na jego twarzy uśmiech.

  - Yhm, cieszę się, że cię mam, Mały Smrodku - mówi, choć Yongi wręcz przeciwnie, nie śmierdzi, tylko ma słodki, truskawkowy zapach dziecięcego żelu pod prysznic.

  - Ja też się cieszę, że cię mam - odpowiada chłopiec i kiedy Jiyong czuje, że serce topnieje mu z miłości do tej przeuroczej istotki, która stanowi jego część oraz część kobiety jego życia, słyszy: - Ale mama jest fajniejsza.

  - No wiesz!

  - Szczerze ci mówię, tato.

  - Szczerze to ja zaraz... Albo nie. Szkoda mi na ciebie nerwów.

Jiyong obraca się na drugi bok, tyłem do synka i jednocześnie obiecuje sobie, że nie kupi mu więcej ani jednej zabawki. Oczywiście wie, że tej obietnicy nie spełni. Ale trochę podąsać się może.

  - Nie obrażaj się, tato. 

  - Nie odzywaj się lepiej do mnie.

  - Serio jesteś zły?

  - Serio - odpowiada Jiyong, choć ledwie potrafi zachować powagę i wreszcie mimowolnie wybucha śmiechem.

  - Nieprawda! Nie jesteś! - cieszy się Yongi.

Jiyong odkłada telefon, po czym zaczyna łaskotać synka. Yongi wije się, wrzeszczy jak szalony i też się śmieje. 

  - Nie będę zły, jeśli pożyczysz mi to sterowane pilotem autko, które ostatnio ci kupiłem - oznajmia, zostawiając do wreszcie w spokoju.

Yongi zgadza się na wszystko, byle tylko tata już go nie łaskotał, a po chwili obaj są w pokoju dziennym. Yongi usadawia się przed telewizorem. Jiyong natomiast z podekscytowaniem wypróbowuje funkcje zabawkowego auta na pilota. Kiedy samochód jeździ po podłodze i przypadkowo wpada z impetem w drzwi pokoju Sarang, ta wreszcie wychodzi. Ubrana jest w piżamę z postaciami z kreskówki i przeciera oczy, ziewając.

  - Hej - wita się z rodziną, po czym schyla się, żeby pogłaskać czworonożnego przyjaciela, który kręci się koło jej nóg. Szybko przebiera się w jeansy i T-shirt i idzie wyprowadzić Gaho. Gdy wraca, jej brat ogląda bajki, a Jiyong nadal trzyma w ręce pilota do zabawkowego auta, którym jeździ po całym apartamencie. Sarang przechodzi do kuchni wydzielonej aneksem z pokoju dziennego. Nastawia wodę w czajniku i zaczyna szykować śniadanie. Niespodziewanie odgłos sterowanego samochodu cichnie. Jiyong również  zjawia się w kuchni, siada przy stole i przygląda się swojej adoptowanej córce. Pamięta, kiedy była małym dzieckiem, szczerym i spontanicznym. Dziś ma już przed sobą młodą kobietę. Nie bardzo wie, jak ją  traktować: jak dziewczynkę, którą kiedyś była, czy może jak dorosłą? Sarang jest taka poważna, opanowana i stwarza dystans. Zupełnie jak gdyby chciała, by wszyscy zostawili ją samą sobie. Ale czemu miałaby tego chcieć? W ruchach dziewczyny jest jakaś nerwowość. W oczach natomiast coś jakby lęk i niepewność. 

  - Jak tam? - pyta Jiyong, przerywając ciszę.

  - W porządku. - Sarang stawia na stole dwie miseczki, dla siebie i dla brata, po czym dodaje: - Też chcesz płatki czy coś innego?

  - Wyluzuj, jest niedziela. 

  - Wiem, tylko trochę za długo pospałam...  Ale byłam taka zmęczona tym ostatnim tygodniem... I... - o Boże, powie to czy nie powie? Bardzo chciałaby to z siebie wydusić, lecz coś ściska ją za gardło.

  - Co się dzieje, Złotko? - pyta Jiyong, wyczuwając jej nastrój.

Sarang siada obok niego i spuszcza wzrok.

  - Nie daję sobie z tym wszystkim rady, przepraszam. Wiem, obiecałam, że ci pomogę, tylko czasami... czasami... 

Jiyong domyśla się wreszcie, o co chodzi, i ogarnia go poczucie winy.

  - Nie przepraszaj. To ja zbytnio obarczam cię obowiązkami i ja powinienem cię przeprosić. Ale w klubie ostatnio sporo się dzieje, mamy nową wokalistkę i w ogóle. Eh, nieważne, to cię pewnie nie obchodzi. Sarang, posłuchaj, nie będę już tyle od ciebie wymagał, masz rację, to po prostu nie fair. 

  - Ale ja chcę ci pomagać, tylko...

  - I pomagasz. Naprawdę. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. 

Na twarzy Sarang pojawia się uśmiech, wreszcie! Jiyong już dawno go tam nie widział i czuje ulgę, że wyjaśnili sobie pewne sprawy, które ostatnio zaprzątały jej głowę. Hayi od początku mu to powtarzała: za dużo zrzuca na Sarang,  a przecież ona jest jeszcze dzieckiem, nie żadną dorosłą, tylko dzieckiem, które samo wymaga opieki i troski i które za zbyt wysoką cenę stara się być dla innych podporą. Nie powinien tego wykorzystywać. Z tą myślą pomaga szykować jej śniadanie, a potem wołają Yongiego. Gdy siadają wspólnie do stołu, Jiyong oznajmia, że dzisiaj przygotuje obiad i pyta dzieci, na co mają ochotę. Zdecydowanie wygrywa bibimbap. 

  - O której bedziemy jeść? - dopytuje Sarang, po czym dodaje, że zaraz wychodzi i nie wie w związku z tym, kiedy powinna przyjść z powrotem. - Jinsu, jeden z chłopców w sierocińcu, ma dziś urodziny. Obiecałam mu, że spędzę ten dzień z nim - wyjaśnia, widząc pytający wzrok Jiyonga.

Zwykle spędzała wszystkie niedziele w domu.

  - O szesnastej?

  - O szesnastej będzie OK.

Gdy Sarang szykuje się do wyjścia, on odnosi wrażenie, że urodziny chłopca to tylko pretekst, którym się posłużyła. Czy kiedykolwiek wychodziła na wolontariat taka wyszykowana? Ale zamiast zapytać ją o to, oznajmia:

  - Gdyby coś, pamiętaj, że o wszystkim możesz mi powiedzieć.

  - Dzięki, ty też - odpowiada Sarang i już jej nie ma.

Wtedy ciszę zakłóca krzyk Yongiego.

  - Oddaj mi wreszcie mój samochód, tato!

***

    - Unni, jesteś wspaniała! - woła Sarang, kiedy spotyka Hyenę przed sierocińcem, gdzie się umówiły, po czym w nagłym odruchu zarzuca jej ramiona na szyję i ściska ją mocno jak najlepszą przyjaciółkę.

  - Uh, jeśli twoja radość to moja zasługa, chyba rzeczywiście muszę taka być. Nie widziałam cię jeszcze tak zadowolonej. Dobre wieści?

  - Dobre, i to jak! Unni, porozmawiałam z Jiyongiem i wiesz, że mnie zrozumiał? Nie zawiodłam go. Nie poczuł się mną rozczarowany. Wręcz przeciwnie, zrobiło mu się głupio, że tyle spraw na mnie spadło. Oczywiście nie o to mi chodziło i uspokoiłam go szybko, że nie mam do niego żalu, tylko po prostu czasami sama się ze wszystkim nie wyrabiam. A wtedy powiedział, że postara się mnie tak nie obciążać i od razu zabrał się za gotowanie obiadu! - Sarang emocjonuje się, jakby opowiadała jakąś niesamowitą przygodę, i wygląda na to, że tak potraktowała swój pierwszy sukces, czyli odrobioną lekcję troski o siebie i swoje potrzeby oraz umiejętność komunikowania ich głośno. Hyena przygląda się jej z uśmiechem, przyznając w myślach, że to słodkie. Sarang jest słodka. Nie miała jeszcze nigdy tak słodkiej, uroczej i wielkodusznej przyjaciółki. Dobroć, którą ta nieco pogubiona nastolatka nosi w sercu, mogłaby góry przenosić.

  - Ja nic nie zrobiłam, to ty wreszcie zebrałeś się w sobie i zawalczyłaś o swoje. By the way, moje gratulacje!

Sarang rumieni się lekko. O nie, słodka to za mało powiedziane, najsłodsza...

  - Kupiłaś to autko dla Jinsu? - pyta.

  - Yhm, mam je tu. Czy to taki sam model, jaki dostał twój brat?

Sarang przygląda się z uwagą zapakowanemu autku na pilota, na które się złożyły, lecz misją Hyeny było pójść po nie do sklepu.

  - Zgadza się, to ten.

  - No to idziemy!

Obie, śpiewając "Sto lat" wchodzą do budynku i udają się prosto do sali, w której trwa już przyjęcie. Jinsu ma na głowie urodzinową czapeczkę, a przed nim stoi wielki tort, w który wbite jest siedem świeczek. Inne dzieci mówią mu, żeby zdmuchnął je wszystkie naraz, wymyślając życzenie, a wtedy ono się spełni. Sarang wie, o czym marzy ten chłopiec. I wie też, że to marzenie nie spełni się dzięki świeczkom na torcie. Szkoda, że w urodzinowym prezencie nie można dostać mamy i taty... Z tych rozważań wyrywa ją głos opiekunki grupy, pani Shin, która oznajmia, że już tylko na nie oczekiwali. Jinsu zdmuchuje więc świeczki. Dziewczyny podchodzą, by wręczyć mu prezent.

  - Zostań takim cudownym chłopcem, jakim jesteś - życzy mu uśmiechnięta od ucha do ucha Hyena.

Sarang kuca przy Jinsu i mówi do niego niemalże szeptem:

  - Kiedy byłam w twoim wieku, w moim życiu zaszło sporo zmian. Ale wiesz co? Nie poddałam się i dziś wiem, że część z nich to były zmiany na lepsze. Oby w twoim życiu tylko te się zdarzały.

W odpowiedzi chłopiec opłata swoje szczupłe ramionka wokół jej szyi i wtula się w nią całym sobą. Sarang odwzajemnia uścisk, czując jednocześnie, jak w oczach zbierają jej się łzy. Nie chce płakać. Nie przy Jinsu. On widział w swoim życiu za wiele łez i cierpienia, w większości niestety swojego i swoich bliskich. Sarang myśli czasami, że chłopiec nie mówi z dwóch powodów: nie potrafi opowiedzieć swojej bolesnej historii i wie, że inni nie są gotowi, żeby jej wysłuchać. Ona na pewno nie jest. Hyena widzi wzruszenie na twarzy przyjaciółki i postanawia rozładować atmosferę. Obie dają chłopcu prezent. Jinsu nie może uwierzyć, że to autko naprawdę jest już jego. Chociaż nie mówi, to śmieje się, śmieje się szczerze i głośno. Przez następne dwie godziny wszyscy bawią się wspaniale na jego urodzinach.  Aż wreszcie dziewczyny żegnają się z nim i z innymi dziećmi. Uradowane, że sprawiły komuś radość, opuszczają sierociniec. 

  - No to co robimy? Przejdziemy się? Zjemy coś? Posłuchamy muzyki? - W głowie Hyeny pojawia się mnóstwo pomysłów.

  - Nie mogę. O szesnastej muszę być w domu.

  - Odmawiasz? Mi? Mi, swojej "wspaniałej unni"?

Sarang chichocze. Dopiero w tym momencie zauważa, że przyjaciółka przyjechała rowerem.

  - Nie bądź zła, w inny dzień ci to wynagrodzę.

Hyena wsiada na rower. Specjalnie jedzie wężykiem, przekomarza się z Sarang, udając, że chce ją potrącić, i śmieje się, gdy ta nieporadnie odskakuje z krzykiem.

  - OK. Ale wymyśl coś super.

  - A co jest super?

  - Nie wiem, pokaż mi, co lubisz robić, kiedy masz wolny czas, o ile w ogóle masz wolny czas!

  - Nabijasz się ze mnie.

  - Nieee.

  - Naprawdę muszę iść. Jiyong robi dziś obiad, kazał mi przyjść do szesnastej - oznajmia Sarang.

Ale nie rusza się o krok.

  - Napisz mi potem, jak było na tym twoim rodzinnym obiadku.

  - Napiszę. I wiesz co? Jak się znowu spotkamy, poznasz mnie z zupełnie innej strony!

  - Och, brzmi intrygująco.

  - No to idę.

  - Nie idź, wskakuj, podwiozę cię kawałek rowerem.

  - Co? Zwariowałaś? To nie jest dobry pomysł.

  - Czemu? Uważasz, że nie dam rady? C'mon, wskakuj!

  - Nie zmieszczę się.

  - Wskaaakuj.

  - To naprawdę nie jest dobry pomysł - mówi Sarang, a mimo wszystko sadowi się na siodełku za przyjaciółką i ciasno ją obejmuje.

  - Gotowa?

  - Nie.

  - A ja tak!

Hyena rusza z impetem. Sarang krzyczy, kiedy rower podskakuje na nierównym podłożu, a jednocześnie się śmieje. Wciąż się śmieje, gdy spadają na trawę, a rower przewraca się obok. 

  - Od początku wiedziałam, że to kiepski  pomysł! - wykrzykuje, kiedy leży obok Hyeny i obie zaśmiewają się do łez.

 

 

Sarang:

zdjęcie pochodzi z LINK

 Hyena:
zdjęcie pochodzi z LINK


OD AUTORKI:
I jak wam się podoba Jiyong z dziećmi? xD

Co myślicie o Sarang i Hyenie? Czy widać już, że to nie taka zwykła koleżeńska relacja?

Dziękuję też TALON za stworzenie przepięknej grafiki na mojego bloga<3

 

2 komentarze:

  1. Przychodzę z komentarzem ♥ Jiyong, jesteś w tym rozdziale największym dzieckiem, naprawdę! Ale za to cię uwielbiam ♥
    Co do Sarang i Hyeny chyba wolałabym zwykłą przyjacielską relację ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaak, Jiyong sam jest jak dziecko, stąd obawy Hayi przed wylotem na 3 miesiące do Ameryki :D

      Rozumiem:) chciałam, by Sarang miała jakiś problem, a że jest przeciwieństwem problematycznej nastolatki, to wymyśliłam coś niezależnego od niej (jej orientację), co gdy już sobie to uświadomi, wywoła w niej poczucie, że mimo wszystko zawiodła swoich bliskich. Ale nie będę za dużo spojlerowala:D

      Usuń