13/07/2016

school of hard knocks (rozdział 7)

LOVE IS NOT WHAT IT SEEMS

Min Dohee

                Lepiej późno, niż wcale? O nie, wolałabym wcale nie dowiadywać się tego, czego się dowiedziałam po ostatniej imprezie z Donghyunem. Jego reakcja, wszystko, co powiedział i zrobił... - jak już to sobie przeanalizowałam - doszłam do jednego wniosku: ja mu się spodobałam. Nie wiedziałam jeszcze jak bardzo i w jakim sensie, może po prostu... pociągałam go fizycznie? Zrozumiałam wreszcie, że nie traktował mnie tylko jako swojej współpracowniczki. A tak naprawdę uświadomił mi to Minwoo.
- Min Dohee, czy ty serio jesteś taka ograniczona? Koleś szaleje z miłości do ciebie, tego nie da się nie zauważyć - twierdził, wycierając mi twarz w tamtym klubie.
A ja jakoś nie zauważyłam. Płakałam przez całą drogę do domu i potem w swoim pokoju, zawinięta w kołdrę i okropnie zawstydzona. Skoro Donghyun rzeczywiście... podkochiwał się we mnie i podobno okazywał to w tak ewidentny sposób, że Minwoo po kilku minutach wszystkiego się domyślił, wyszłam na naprawdę złą osobę. Dałam Donghyunowi nadzieję, bo, pijana, czy nie, pozwoliłam mu się pocałować, a jak już wytrzeźwiałam, nie wyjaśniłam tego. Zaprosiłam go do klubu, co pewnie potraktował jako zachętę, a ja... ja siedziałam i obściskiwałam się z innym facetem. W dodatku wyraziłam się jasno, że nie jestem zainteresowana MC Mong'iem. I jeszcze z niego żartowałam! Wiedziałam, że powinnam go przeprosić.  Ale jak już zebrałam się w sobie i do niego zadzwoniłam, włączyła się poczta głosowa. Ta sytuacja powtórzyła się kilka razy. Zrezygnowana, rzuciłam telefonem na biurko. Miałam ochotę nie wstawać, nie iść na uczelnię, nie robić nic. Jakby tego było mało, tata znowu poczuł się gorzej, przypadkowo akurat w dniu podpisywania kontraktu o współpracy z jakimś innym reżyserem. Krzyczał i awanturował się od rana. Do mojego pokoju po raz kolejny wpadła przerażona sekretarka Oh.
- Panienko Dohee, pan Min wylał na siebie zupę...
- Aaaa! - wydarłam się, chyba niemniej przerażająco, niż dzisiaj tata - czemu nie zadzwoniłaś po doktora Choi? Czemu ja mam nad wszystkim panować, jakbym nie miała innych problemów?! I czemu nazywasz mnie "panienką", skoro tyle razy powtarzałam... - nie dokończyłam zdania, bo w tym momencie zadzwonił mi telefon.
Sięgnęłam go z biurka. Gestem ręki pokazałam sekretarce Oh, żeby wyszła. I wyszła. Dzwonił MC Mong, a ja nie miałam czasu policzyć do dziesięciu, żeby się uspokoić, bo by się rozłączył. Z walącym sercem odebrałam.
- Hej... - powiedziałam i choć przygotowałam sobie przepraszającą mowę, w jednej chwili wszystko zapomniałam - ja... - zaczęłam niepewnie.
Donghyun wszedł mi w słowo. Jego głos był lekko poddenerwowany.
- Widziałaś ostatnie nagrania?
- Nie, jeszcze nie... Byłam... za bardzo roztrzęsiona po wczorajszym... Chciałam...
- To je obejrzyj. Nie wiem, co odpierdzielają Junhyung i Hyuna, że ona zabrała go do dormu trenerów, a on dopiero po trzech godzinach go opuścił, ale nie waż się pokazywać tego na live'ie - rozłączył się.
I wówczas też się zdenerwowałam. Czy go sprowokowałam, czy nie, oblał mnie szklanką wody na oczach tylu ludzi! Byłam okropnie upokorzona. Donghyun też powinien przeprosić, a nie dzwonić i pieprzyć coś o Hyunie i Junhyungu! Skoro to tak, oboje udawajmy, że wczoraj nic, a nic się nie wydarzyło.


Kim Hyuna

                Obudziłam się ze wspomnieniem tego wszystkiego, co wyprawiałam z Junhyungiem poprzedniego wieczoru. Nie, to nie było normalne. To było szaleństwo. Wstałam i  poczułam lekki ból w kroku. Świetnie. Nie sądziłam, że jestem tak delikatna. A z drugiej strony, jak miałam się czuć po ponad dwóch godzinach intensywnego seksu? Przeklęłam głośno. Poszłam się wykąpać, mając nadzieje, że to pomoże. Pomyliłam się. Nadal byłam obolała. Nie tak, by przeszkadzało mi to w zwykłym funkcjonowaniu, niestety na tyle, bym zrozumiała, że dziś nie poprowadzę zajęć. Ubrałam się i zadbałam, by wyglądać trochę lepiej, niż się czułam. Przyszłam do restauracji, gdzie oba zespoły jadły  akurat śniadanie.
- Z przyczyn osobistych odwołuję dzisiejsze zajęcia - oznajmiłam i opuściłam restaurację, nie patrząc na Boyfriend, bo to z nimi miałam dziś zaplanowany trening, a na Junhyunga, łapiąc jego tępe i złośliwe spojrzenie.
Kilka minut później otrzymałam od niego smsa: czy to ja jestem twoją osobistą przyczyną?
Co za bezczelność. Nigdy jeszcze nie zostałam przez nikogo tak potraktowana, jak zabawka. Wyłączyłam telefon. W tej sytuacji jedyne, czego chciałam, to być sama. Spakowałam kilka rzeczy i wsiadłam w samochód. Pojechałam do oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów świątyni buddyjskiej. W dzieciństwie często ją odwiedzałam z rodzicami. Położona w górach nad potokiem i malowniczym wąwozem zawsze działała na mnie uspokajająco. A tego najbardziej potrzebowałam. Uspokojenia. Musiałam poukładać sobie wszystko w głowie. I wymyślić strategię, jak potraktować Junhyunga. Jeden z mnichów, sprzątający w świątyni chyba myślał, że się modlę. Podszedł do mnie i usiadł obok.
- Masz kłopoty, moje dziecko?
- Chyba wszyscy je mają.
- Jeżeli chcesz, możesz mi opowiedzieć, co cię dręczy.
- Nie - odparłam - naprawdę, nie ma czego opowiadać. Potrzebuję się tylko wyciszyć.
- Gdybyś mnie szukała, jestem za tamtymi drzwiami - dodał i zniknął w jednym z przylegających do świątyni pomieszczeń.
Pomyślałam, że skoro już tu jestem, rzeczywiście mogłabym się pomodlić. Spędziłam tak około godziny. Chociaż wzruszały mnie dobre chęci mnicha, nie poszłam z nim porozmawiać. Wróciłam do dormu, może niekoniecznie spokojniejsza, lecz z pewnym postanowieniem. Powinnam jakoś zareagować. Włączyłam telefon i wysłałam wiadomość do Junhyunga: przyjdź do mojego pokoju. Szybko.
Nie czekałam długo. Otworzyłam mu drzwi i zobaczyłam go... zaskoczonego?
- Myślałem, że po wczorajszym już masz dość - oznajmił z pełnym satysfakcji uśmiechem.
Bez zastanowienia kopnęłam go prosto w krocze i patrzyłam, jak z jękiem upada na podłogę, trzymając się za to miejsce.
- Wreszcie jesteśmy kwita - powiedziałam i z takim samym zadowolonym uśmiechem, zatrzasnęłam mu drzwi.
Zrobiłam to, co powinnam. Więc czemu serce nadal waliło mi, jak oszalałe? Nie zdążyłam ochłonąć, kiedy ktoś zapukał do mojego pokoju. Nie byłam gotowa na rozmowę z Jokerem. Gdybym była, oczywiście bym z nim porozmawiała, zamiast odpowiadać w taki sposób, w jaki to zrobiłam. Nie wiedziałam, co mu powiedzieć. A jeżeli nie otworzę, nie wyjdę na słabą? Otworzyłam. I głośno odetchnęłam, bo zamiast Junghyuna za drzwiami zastałam Taemina.
- Hej. Słyszałem, że odwołałaś dzisiejsze zajęcia. Coś się dzieje? - zapytał z wyraźną troską.
Aż tak po mnie widać, że nie jest dobrze? Mimo wszystko postanowiłam kłamać.
- Nie - odpowiedziałam - po prostu musiałam coś załatwić.
- Oki. Chcesz zobaczyć choreografię do tej nowej piosenki B2ST? Dziś skończyłem ją układać z innymi choreografami. Wiedziałaś, że Junhyung napisał ten kawałek w kilka godzin?
Tak, Junhyung może wiele w ciągu kilku godzin...
- Chcę - zgodziłam się i poszłam z Taeminem do jednej z sal, niestety akurat do tej, gdzie pierwszego wieczoru tańczyłam z Jokerem. Siedziałam na podłodze, kiedy Taemin pokazywał mi układ. Nie potrafiłam się skoncentrować, choć pamiętam, że choreografia wyglądała naprawdę dobrze. W pewnym momencie zadzwonił mi telefon. Zobaczyłam, że to MC Mong. Pokazałam Taeminowi, żeby sobie nie przeszkadzał i wyszłam na korytarz. Odebrałam. Usłyszałam zdenerwowany głos Shin Donghyuna.
- Kim Hyuna, zapytam wprost. Możesz powiedzieć, że to nie moja sprawa, jednak to jest mój program i powinienem wiedzieć: co cię łączy z Yong Junhyungiem?
- Słucham? - powtórzyłam.
- Wczoraj o dziewiętnastej dwadzieścia dwie przyprowadziłaś Junghyunga do domu trenerów. W kamerze nie widać go wychodzącego do dwudziestej drugiej cztery. Możesz mi wytłumaczyć co tam robił przez taki długi czas?
- Nic nas nie łączy. Chciałam go opieprzyć na osobności za to, że podrywał mnie na zajęciach. Powiedziałam mu kilka słów i zostawiłam. Nie wiem, co robił później i mnie to nie interesuje - odpowiedziałam, rozłączając się.
Jeszcze tego mi brakowało, żeby inni się dowiedzieli. Czy nie wystarczyło, że sama byłam tym okropnie zażenowana? Nie wróciłam do sali. Po chwili na korytarzu pojawił się Taemin.
- Kim Hyuna, nie podobała ci się moja choreografia? - zapytał.
Przytuliłam się do niego i po prostu się rozpłakałam.


Lee Gikwang (B2ST)

                W sobotnim odcinku na live'ie rozmawialiśmy o naszym nowym kawałku. Oczywiście Joowon znowu przedstawiał wszystko tak, żeby nikt (w tym przypadku Hyunseong) nie okazał się winny. Teoretycznie po prostu upomniał się o napisaną przez siebie piosenkę, my w ogóle na tym nie ucierpieliśmy, a Junhyung wykazał się swoim niepowtarzalnym talentem i w ciągu jednej nocy napisał nasz nowy singiel. W tej historyjce zgadzało się tylko to ostatnie. Joker rzeczywiście nieźle nas zaskoczył. Nie spodziewalibyśmy się po nim, że może okazać się taki pomocny. A jego kawałek "B2ST is the best" wydawał się naprawdę dobry. Dzięki Junhyungowi istniała jeszcze jakaś szansa, że nie skompromitujemy się w najbliższym odcinku na koniec miesiąca. W sobotę wieczorem pojechałem do domu, spakowałem się i pół godziny później byłem przed drzwiami do mieszkania Hyerim. Spodziewała się mnie. Powiedziałem jej kilka dni temu, że szykuję niespodziankę. Nie wiedziała tylko jaką. Po milutkim powitaniu, zaprosiła mnie do siebie, a ja zaprotestowałem.
- Co... co jest? Czemu nie wejdziesz? Tylko nie mów, że dopiero przyszedłeś, a już gdzieś się spieszysz!
Roześmiałem się głośno na widok jej zdenerwowanej miny.
- No naprawdę, to by była wspaniała niespodzianka, przyjść, żeby zaraz sobie iść - nabijałem się z Hyerim, a jak już przymierzała się do uderzenia mnie, dodałem - masz pięć minut na spakowanie się. Jedziemy nad morze!
Zamiast zabrać się za pakowanie, straciła to pięć minut na zadawanie pytań: Co? Jak? Gdzie? Kiedy?
- Pociągiem. Do Busan. Za godzinę - odpowiedziałem.
Pokazałem jej bilety i pomachałem nimi zachęcająco.
Krzyczała, podekscytowana i oczywiście zaraz zjawiła się cała jej rodzina.
- Jedziemy z Gi nad morze! - powtarzała Hyerim.
- Kto pojedzie, to pojedzie. Ja już jestem spakowany - przypomniałem.
Pobiegła do swojego pokoju. Ja siedziałem z jej rodzicami, starszą i młodszą siostrą i starałem się podtrzymać rozmowę. Niezręczna sytuacja. A Hyerim oczywiście potrzebowała kilkunastu minut, żeby spakować się na jeden dzień. W dodatku jeszcze taksówka się spóźniła. Wpadliśmy na peron z torbami na ramionach, by zająć miejsce w pociągu, zaledwie kilka sekund przed odjazdem. Po drodze śmialiśmy się i objadaliśmy słodyczami, które zabrałem na podróż. Łaskotałem Hyerim, a ona darła się okropnie, aż w przedziale pojawiła się jakaś babka.
- Cicho, dzieci obudzicie - syknęła, obdarzając nas złowrogim spojrzeniem.
- Ja nie mam dzieci - wypaliłem, a jak już wyszła, Hyerim wyjaśniła:
- Chodziło o jej dzieci, głupku.  
Wybuchłem niepohamowanym śmiechem i w tym momencie w przedziale obok rozległ się płacz.
Ups...

***

                Opieprzeni przez babkę, jak się później okazało, mamę dwóch dziewczynek w wieku na oko 2 i 4 lat, po północy wysiedliśmy w Busan. Do motelu, gdzie wynająłem pokój, było niedaleko. Zostawiliśmy tam bagaże i poszliśmy do sklepu po coś do jedzenia. Hyerim uwielbiała jeść, na co nie wskazywała w ogóle jej drobna figura. Może, gdyby nie spędzała tylu godzin w klubie fitness, to by tak nie wyglądała. 158 cm wzrostu, jedynie 42 kg wagi, za to miała przeurocze, pulchne policzki, jak dziecko. Uważałem, że jest naprawdę ładna. Najładniejsza ze wszystkich dziewczyn, które zapisały się rok temu na wakacyjny kurs języka angielskiego. Tam się poznaliśmy. 
                Siedzieliśmy na pustej plaży (czasami kręcili się tutaj pojedynczy ludzie) i jedliśmy trójkątny kimbap. Wieczór był wyjątkowo ciepły, więc bez wahania zrzuciliśmy ciuchy i w samych gaciach (ok, Hyerim miała jeszcze stanik), wskoczyliśmy do wody. Wróciliśmy do motelu mokrzy i roześmiani.
- Idę się wykąpać. A ty pościel łóżko - powiedziała Hyerim, szukając w torbie koszulki nocnej.
- A może umyć ci plecy? - zaproponowałem.
- Lee Gikwang, co ty sobie wymyśliłeś w tej chorej głowie?
- Niiic, wykąpalibyśmy się oboje, byłoby szybciej.
- Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. Będzie szybciej, jak pościelisz łóżko, żebym mogła się zaraz położyć. Jestem śpiąca - oznajmiła i z tym słowami zamknęła się w łazience.
Pościeliłem to łóżko. Hyerim kąpała się długo, wyszła w koszulce nocnej, przypominającej moją bluzkę (aha, bo to była moja bluzka) i zwinęła się w kołdrę. Jak sam już się wykąpałem, nie byłem pewien, czy spała, czy co. Położyłem się obok i wyszeptałem jej na ucho:
- Kocham cię.
- Yhmm... - szepnęła sennie.
- Naprawdę bardzo cię kocham - powtórzyłem.
Czemu musiała spać w takim momencie?!
- Ymmm... tak, też cię kocham, Gi...
Pocałowałem Hyerim, co ją chyba nieco rozbudziło. Pozwoliła mi bez oporów położyć się na sobie, a jak już w myślach świętowałem sukces i, jak wsuwałem ręce za jej koszulkę, zaprotestowała.
- Co ty wyprawiasz? -  głos Hyerim zabrzmiał nieprzyjemnie ostro.
- Przecież powiedziałem, że cię kocham - przypomniałem.
- I myślisz, że to wystarczy, żeby bezczelnie mnie obmacywać?
- To obmacywanie nie było bezczelne...
- Jesteś taki, jak wszyscy faceci, myślisz tylko o tym, żeby mnie przelecieć.
- Co w tym dziwnego, że o tym myślę? Kocham cię i mi się podobasz. To chyba oczywiste, że chcę czegoś więcej. Nie postarałem się? Zabrałem cię tutaj, wynająłem pokój, zadbałem, żebyś się dobrze bawiła. A ty zarzucasz mi, że myślę tylko o sobie.
- Aha, przywiozłeś mnie tu w tym jednym, konkretnym celu, tak?
- Nie przesadzaj, spotykamy się rok...
- Oh, wybacz, że byłam taka okropna i kazałam ci się tyle powstrzymywać.
Zrzuciła mnie z siebie i odwróciła się. Super, to sobie porozmawiamy.
- Nie jesteś okropna... Staram się ciebie zrozumieć... Nie chcesz, to nie chcesz... Ale... czemu?
- Nie jestem jeszcze gotowa. Wystarczy?
- Po prostu nie masz do mnie zaufania - zarzuciłem jej i zrozumiałem po chwili, że byłoby lepiej, jakbym się powstrzymał.
Niepotrzebnie ją sprowokowałem.
- A dziwisz się? Nie chcę później znowu usłyszeć w telewizji "nie, nie mam dziewczyny".
- Nie mogłem powiedzieć na wizji, że mam! Fanki by mi tego nie wybaczyły i wszyscy w zespole byśmy na tym ucierpieli!
- Ach, jestem zagrożeniem dla twojego zespołu.
- Nie jesteś dla nikogo zagrożeniem! Czemu wszystko tak interpretujesz?! Chcę tylko, żebyśmy się trochę pokochali, a ty wypominasz mi coś, o czym już rozmawialiśmy i w dodatku powiedziałaś, że to rozumiesz! - krzyczałem na nią, choć sam nie wiedziałem, co mnie tak zdenerwowało.
Ta odmowa? Nie, chyba nie sama odmowa, tylko jej sposób. Hyerim potraktowała mnie, jakbym zaproponował nie wiadomo co, a ja proponowałem normalną rzecz. Większość moich kolegów spała już ze swoimi laskami.
- To, że rozumiem nie oznacza, że nie było mi przykro - odpowiedziała i popłakała się.
Super, naprawdę romantyczna noc. Jeszcze płaczącej dziewczyny mi tu brakowało.
- Przepraszam... - powiedziałem.
Jak próbowałem ją przytulić, zawołała:
- Tylko mnie dotknij, a śpisz na podłodze!
Płakała, aż wreszcie zasnęła. Ja całą noc przewracałem się z boku na bok. Rano wsiedliśmy w pociąg i wróciliśmy do Seulu. Hyerim pojechała do siebie, a ja kręciłem się po mieście, byle tylko nie opowiadać nikomu o przyczynach szybszego powrotu.


Park Jiyeon (Boyfriend)

                W niedzielę spędziłam kilka godzin w sali bokserskiej. Ale niewiele ćwiczyłam. Zjadłam zamówione jedzenie z appą i pogadałam trochę z Minseokiem, który jak tylko usłyszał, że przyjechałam, wpadł mnie odwiedzić.
- Jest w tobie zakochany - powiedziała Gayoon, gdy wreszcie byłam już w domu i pakowałam do torby czyste ubrania.
- Kto? - zapytałam, nie bardzo czając, o czym ona gada.
- Minseok. Jak tylko nie masz czasu z nim rozmawiać, to wydzwania do mnie i wypytuje o ciebie.
- Przesadzasz - wyśmiałam ją - po prostu się nudzi.
- Gdyby się nudził to rozmawiałby o tak o, o wszystkim, a nie tylko o tobie.
- Gayoon - posłałam jej zirytowane spojrzenie, bo naprawdę zaczynała mnie wkurzać - o co ci chodzi?
- O nic. Ale to przykre jak Minseok się stara, a ty ignorujesz jego uczucia.
Ostatnie, na co miałam ochotę, to rozmowa o moim życiu uczuciowym. Westchnęłam. W tej kwestii mogłam powiedzieć tylko tyle, że ono nie istnieje. I nic nie wskazywało, żeby to się szybko zmieniło. Nie miałam czasu na myślenie o takich sprawach, kiedy były ważniejsze: nie dać się zdemaskować, stać się sławną, wygrać program. Gayoon tego nie rozumiała. Oglądała mnie w telewizji i podniecała się, jakby sama tam występowała i jakby to już był sukces. Czasami zachowywała się okropnie nierozważnie. Na przykład, wkładając mi do torby wibrator, bo "skoro mam udawać chłopaka z żadnym pewnie się nie prześpię". Nakrzyczałam na nią, że przez tę jej "wspaniałomyślność" wyszłam na idiotkę (idiotę?) i nie wiedziałam, czy ktokolwiek uwierzył w moje tłumaczenie, chociaż nie kłamałam, że nie sama przyniosłam to tu przyniosłam. Gayoon nie podejrzewała, że chłopacy znajdą go w mojej torbie, tak powiedziała i obiecała więcej nie zostawiać mi takich prezentów. Dla świętego spokoju po powrocie do dormu w niedzielę wieczorem, przejrzałam wszystkie swoje rzeczy.
- Szukasz wibratora? - śmiali się bliźniacy.
Chociaż zaczynali nas nagrywać dopiero w poniedziałek rano, spojrzałam podejrzliwie na najbliższą kamerę.
- No nie wiem, może moi cudowni znajomi postanowili znowu mnie skompromitować - powiedziałam.
Youngmin, Kwangmin, Jeongmin i Hyunseong (Donghyuna z nami nie było, wspominał, że dojedzie jutro) wybuchli śmiechem i wymyślali, co jeszcze mogłoby się znaleźć w moim bagażu. Musiałam przyznać, że wyobraźni im nie brakowało.
                Następnego dnia nasi wspaniali organizatorzy programu postanowili w ramach dodatkowych zajęć zabrać nas na mokradła za pobliskimi lasami, ogrodzili teren, zwołali ekipę telewizyjną i urządzili konkurs. Puszczali piosenki znanych koreańskich zespołów, a my musieliśmy tańczyć wyświetlane choreografie, boso... w błocie. Wszyscy z członków zaczynali konkurencję z dziesięcioma punktami. I tracili po jednym przy każdym upadku. Na koniec wszystko było dodawane i ogłaszano wyniki dla zespołów. Liderzy losowali, kto rozpocznie konkurs. Okazało się, że B2ST. Niepewnie weszli w błoto i zaczęli tańczyć, gdy tylko poleciała muzyka. Jang Prince darł się z przerażeniem, że zaraz się wywali i rzeczywiście pierwszy wylądował dupą na ziemi. Później zamiast tańczyć, jedynie udawał, że się rusza, za co dostał opierdziel od Hyuny i Taemina, którzy odgrywali dziś role sędziów. Po chwili z głośnym przekleństwem przewrócił się też Joker. Zastanawiałam się, czy to potem wyciszą, czy tylko ocenzurują. Gikwang z nieznanych przyczyn był jakiś zdenerwowany. Wpadł na Yoseoba, co zakończyło się tak, że obaj wywalili się w błoto. Doojoon jako jedyny w ogóle się nie przewrócił. A Jang Prince i Gikwang jeszcze kilka razy. Po dziesięciu minutach (bo tyle trwała ta zabawa) B2ST opuścili teren i zaczęli tulić się do siebie wzajemnie, żeby wytrzeć błoto. Najwięcej wyżywali się na czystym Doojoonie. Hyuna i Taemin podliczyli im punkty, z których otrzymali ogólny wynik: 51. Po nich przyszła pora na nas. My nie radziliśmy sobie tak dobrze. Youngmin i Kwangmin zamiast upadać pojedynczo, to przy każdym zachwianiu równowagi łapali się nawzajem za rękę i wywalali się obaj. Donghyun stracił wszystkie dziesięć punktów, bo co chwilę się ślizgał, Huynseong, przewracając się, bez przerwy wpadał na kogoś, przeważnie na Jeongmina, choć ten sam tylko raz zaliczył glebę. Ja starałam się po prostu nie wykonywać gwałtownych ruchów. Upadłam niestety na twarz, kiedy szturchnął mnie Hyunseong, a później jeszcze wyrąbałam się przy próbie wykonania obrotu. Skończyliśmy z 36 punktami. Niedobrze. Schodziłam z błota zmartwiona tak marnym wynikiem i sama nie wiedziałam jak, po prostu poślizgnęłam się i upadłam jakoś dziwnie na rękę. Chłopacy natychmiast mnie otoczyli, dopytując, czy żyję i czy mogę ruszyć nadgarstkiem. Zanim sprawdziłam, obok ukucnął Taemin.
Chwycił moją rękę i zaczął ją ostrożnie obmacywać.
- Jiyeon, wszystko dobrze? Nic cię nie boli? - zapytał z przejęciem.
- Nie... - przyznałam, rozkojarzona.
Gdy tylko mnie dotknął, poczułam ciepło i to ciepło łagodziło wszelki ból.


Jung Jihoon (Rain)

                Rzadko nocowałem na terenie kompleksu, tak jak Jay Park. Ale skoro mieliśmy pokoje obok siebie, czasami spotykaliśmy się przy drzwiach. Na przykład w poniedziałek po jego zajęciach z rapu.
- Agrr serio... Ale mnie wymęczyli - narzekał, idąc i przeciągając się.
- Kto? - zapytałem.
Stałem w otwartym oknie i paliłem sobie papierosa.
- Jiyeon i Kwangmin. Pierwszy ledwie zaczyna rapować, już brzmi jak laska, a drugi o wszystko się wykłóca i zadaje za dużo pytań. Nie rozumie, że rap to nie tylko poczucie rytmu i, no kurwa, gnojek na za wiele sobie pozwala. To już Junhyung z B2ST nie sprawia tyle problemów. Przynajmniej słucha moich uwag. Ale za to za bardzo stara się dominować. Niezależnie od piosenki, jego rap part wysuwa się na pierwsze miejsce.
- Hmmm... może powinieneś raz połączyć zajęcia dla obu zespołów? Kwangmin zobaczyłby, że i taki indywidualista, jakim jest Joker, nie ignoruje twoich rad i wziął z niego przykład, a Joker nauczyłby się współpracować.
- Bingo! - Jay pstryknął palcami prosto przed moją twarzą - hyung, jesteś geniuszem, stawiam ci piwo.
- Haha, spoko, nie musisz. Po prostu przyszło mi to do głowy, więc się podzieliłem.
- Masz być gotowy za godzinę. Wezmę prysznic i pójdziemy się narąbać w 3D. Przy okazji rozejrzymy się za jakimiś laskami - Jay mrugnął do mnie porozumiewawczo.
- A więc to tak! Mówisz, że stawiasz mi piwo, a naprawdę szukasz towarzystwa, żeby iść na dziewczyny - podsumowałem i chciałem go kopnąć w tyłek, tylko że zniknął już za drzwiami swojego pokoju.
Ja też poszedłem się wykąpać i przebrałem się. Postanowiłem jeszcze coś zjeść, bo doświadczenie nauczyło mnie, żeby nie pić na głodniaka. W restauracji zastałem Stephie konsumującą makaron z czarną fasolą
Jak tylko mnie zobaczyła, pomachała, żebym się dosiadł. Zająłem miejsce obok z zestawem kimbapu.
- A co ty taki wystrojony? - zagadnęła i przyjacielsko klepnęła mnie w plecy - oppa, nie wiesz, że i w podartym dresie jesteś wystarczająco przystojny? Chyba chcesz złamać kolejne kobiece serce. No gadaj, kto to taki!
Zaśmiałem się. Byłem przyzwyczajony do słuchania komplementów... Ale w wykonaniu Stephie zabrzmiały one tak niewinnie, jakby powiedziała je młodsza siostra.
- Idę na imprezę z Jay'em - odpowiedziałem - i... kiedy ty mnie widziałaś w podartym dresie?!
- No dobra, nie widziałam. Mogę to sobie jedynie wyobrazić. Yhm, na imprezę z Jay'em? Super, też bym się rozerwała. Ostatnio mam wrażenie, że żyję tylko problemami chłopaków, bliźniaków zwłaszcza.
- Tak, wszyscy się na nich skarżą. U mnie na zajęciach to też oni robią najwięcej szumu. Stephie, jak chcesz, możesz iść z nami na imprezę  - zaproponowałem bezmyślnie (bo chyba powinienem to przedtem uzgodnić z Jay'em?) i byłem pewien, że ona i tak stanowczo, lecz grzecznie podziękuje. A jej odpowiedź nie wydawała się ani odrobinę stanowcza.
- Oh, nie chciałabym wam przeszkadzać, skoro to męskie wyjście...
- Nie, nie będziesz przeszkadzać... - zacząłem, jednocześnie nie zaprzeczając, że tak, to męskie wyjście. 
Po prostu nie chciałem być niegrzeczny. Myślałem, może sama się zorientuje, że wypadałoby zapytać Jay'a... Uśmiechnęła się tylko i powiedziała:
- Ok. Kiedy mam być gotowa?
- Za dwadzieścia minut wychodzimy.
- Ojej, to muszę się pospieszyć. Czekajcie w holu - dodała i, odchodząc, zabrała jeszcze kawałek z mojego kimbapu.
Dwadzieścia minut później zeszliśmy z Jay'em do holu i powiedziałem mu o swojej rozmowie ze Stephie.
- No nie pierdziel... Po co bierzesz dziewczynę, jak my idziemy na laski? - pytał mnie, lekko zirytowany.
- Sorry, nie mogłem odmówić. Byłoby jej przykro...
- Mogłeś powiedzieć, że idziemy poruchać.
- O, jaki pewien, że porucha.
- A ty bujasz się w Stephie.
- Odbiło ci? To jeszcze dziecko jest...
- O sam widzisz, dziecko! A ty ją na imprezę dla dorosłych bierzesz!
Szturchnąłem go, żeby się zamknął, bo akurat po schodach schodziła Stephie. Miała na sobie dżinsowe rurki, białą błyszczącą koszulkę i chyba z kilkunasto-centymetrowe szpilki. A jak stanęła przy nas i zarzuciła włosami, poczuliśmy zapach jej perfum.
- Cześć. Jihoon oppa powiedział, że mogę z wami iść. Nie będę przeszkadzała? - spytała z uśmiechem, który chwycił za serce chyba i Jay'a, bo odpowiedział, że nie.
Dostaliśmy się taksówką do największej z dzielnic rozrywki w Seulu i wybraliśmy drogi, ekskluzywny klub dla VIPów, mając nadzieję, że nie trafią tu napalone psychofanki. Usiedliśmy na jednej ze skórzanych kanap i zamówiliśmy piwo. Po kilku Jay zniknął na parkiecie, a ja i Stephie próbowaliśmy rozmawiać, lecz trudno było przekrzyczeć muzykę. Wreszcie poddaliśmy się i tylko patrzyliśmy na bawiących się ludzi. W tłumie zobaczyliśmy Jay'a. Tańczył z jakąś panną, przyciskając ją ciasno do siebie. W pewnej chwili złapali się za ręce i zniknęli w męskiej toalecie. Ja i Stephie popatrzyliśmy na siebie ze zrozumieniem. Już chyba na dobre zostaliśmy sami...
- To może potańczymy? - zaproponowałem.
- Ok. Możemy potańczyć - zgodziła się Stephie i dołączyliśmy do tłumów na parkiecie.


Park Jaebeom (Jay Park)

                Obejmowałem Jaemi, jak wychodziliśmy z kibla. Po naszym szybkim numerku przytuliła się do mnie, a ja jakoś tak nie mogłem jej odtrącić. Zaprowadziłem ją na kanapę, gdzie siedzieli jeszcze niedawno Jihoon i Stephie. Po chwili zjawili się zdyszani. Powiedzieli, że byli na parkiecie.
- To jest Jaemi - przedstawiłem ją,  nie przestając otaczać jej ramieniem.
Jihoon i Stephie przywitali się z moją nową koleżanką w momencie, kiedy przyszła kelnerka, pytając:
- Coś dla was? 
- Jaemi, co byś chciała? - zagadnąłem ją.
Wiedziałem, że była już śpiąca. I wyczerpana tym, co wyprawialiśmy w kiblu.
- Piwo - wymamrotała.
Zamówiłem piwo i popijaliśmy je wspólnie, gadając z Rain'em i Stephie. Jaemi oczy się zamykały, więc wreszcie zadzwoniłem jej po taxi. Pocałowałem ją w czoło na pożegnanie i przytuliłem, żeby nie czuła się wykorzystana po tym, jak już więcej się nie odezwę. A ona nieoczekiwanie zapytała:
- Zadzwonisz do mnie jeszcze?
- Taaa... ok - odpowiedziałem bez przekonania.
Poprosiła mnie o telefon i wpisała mi swój numer. Chciała też mój. Podyktowałem jej go, niestety przy Jihoonie i Stephie. Bili mi brawa, gdy tylko Jaemi pojechała do domu. Chyba byli już pijani. Nie powiedziałem im, że celowo podałem jej zły numer.


OD AUTORKI:


Przygotowałam ankietę! Chciałabym, by to czytelnicy decydowali o wynikach w kwestii piosenek, a 1-wszy konkurs z 1-wszymi singlami opisuję w kolejnym rozdziale. Dałam linki z live'ów, bo tak też sobie wyobrażam te występy i choreografie (no w przypadku Boyfriend wszyscy wyobrażamy sobie, że Minwoo to Jiyeon xD). Dodatkowo umieszczę je jeszcze tu. Jeżeli nie chcecie głosować, to postaram się sama decydować o wygranych, tę ankietę robię jako eksperyment:) 

B2ST - "B2ST is the best": https://www.youtube.com/watch?v=5gJR3Gm2fXQ

Boyfriend - "Janus": https://www.youtube.com/watch?v=kaV7QaPvrRE

PS. Tak, wiem, dawno nie dodawałam Apeiron, postaram się szybko napisać nowy rozdział i dodać:)

11 komentarzy:

  1. Kolejny świetny rozdział ^^ naprawdę nie wiem jak ty to robisz że człowiek nie moze sie doczekać kolejnej cześci. jak dla mnie wygrywa janus. to świetna piosenka.^^
    weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a dziękuję, staram się, by było ciekawie:)

      Usuń
  2. Nie no, ten kopniak Hyuny był strzałem w dziesiątkę;) Dobrze tak Junhyung'owi! Producenci programu ciągle mają przygody z tymi zespołami. Ci co chwila coś wywijają, a oni muszą ratować ich reputację;) Gikwang był na swój sposób naprawdę romantyczny. Nie wiem dlaczego Hyerim go odtrąciła... I jeszcze Jay i Rain... typowi faceci;) I ten konkurs w błocie był mistrzostwem;) Zagłosowałam oczywiście na Boyfriend;) Nie tylko dlatego, że wolę ten zespół, ale porównując te dwie piosenki, Janus mi się bardziej podoba;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem:D No Hyuna się zdenerwowała:) o Gi i jego dziewczynie jeszcze trochę będzie. Tak samo mam zamiar wrócić do wątku Jay'a... choć oczywiście nie zdradzam co i jak:)
      Czytałam u ciebie, że dziś się bierzesz do pisania, więc wyczekuję rozdziału!^^

      Usuń
    2. Jestem ciekawa jak losy Hyuny i Junhyung'a się dalej potoczą, bo przyznam szczerze, zaintrygowali mnie;) Jay to podejrzewam, że się wkopie w niezłe bagno;) Pewnie zakocha się, tak przez przypadek;)))
      Zaraz wstawię kolejny rozdział;)

      Usuń
    3. Już przeczytany, skomentowany:) o Hyunie i Junhyungu będzie jeszcze sporo, z Jay'em dobrze kombinujesz, że się w coś wkopie:)

      Usuń
    4. Już się nie mogę doczekać, co tam dla niego wymyśliłaś;))) I dziękuję za komentarz na moim blogu;)

      Usuń
  3. Miło, że Dohee wreszcie wszystko zrozumiała, szkoda, że już po wyrządzonej szkodzie. ;-; Ciekawi mnie czy MC Mong da jej wreszcie wszystko wyjaśnić.
    Ah ta Hyuna i Joker. Nieźle nabroili.
    Smutne że Gikwang się pokłócił ze swoją dziewczyną. :(
    Oj i co ty mi robisz? :D Jay Park się pokazał. :D <3 <3 Co tam, że jest tu totalnie bezczelny i nie szanuje kobiet. I tak lovki haha :D <3
    Wiem, że jestem dziwna. :D
    Czekam na next i życzę weny.
    A co do piosenki? To zbyt wielki dylemat. ;-; Kocham obie piosenki. Choć... Janus chyba jest tyć lepsza w tym przypadku. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dohee jest taka trochę... roztrzepana:) A MC Mong, no cóż, celowo nie pozwala jej nic wyjaśnić, bo widzi, jak ją to męczy i się w ten sposób chce zemścić.
      Joker jeszcze zaskoczy, tzn. mam zamiar pokazać kilka jego lepszych cech:)
      No i Jay rzeczywiście ideałem chłopaka tona pewno nie jest, za to jest troskliwy, taxi jej zamówił xD A tak serio, trochę jeszcze o nim będzie, specjalnie dla ciebie wymyśliłam coś więcej z nim;)
      Spoko, "Janus" wygrywa, już chyba przesądzone :D

      Usuń
    2. Teraz dopiero zobaczyłam ten komentarz, bo sprawdzałam na czym skończyłam by czytać twoje opowiadanie dalej. I tylko takie jedno pytanie... Chcesz mnie zabijać Jayem? Specjalnie dla mnie brzmi groźnie. :D

      Usuń
    3. Ha ha, to by chyba nie była taka zła śmierć xD Żartowałam oczywiście:) Jak napisałaś, że go lubisz to pomyślałam, że wymyślę z nim coś więcej:)

      Usuń