27/07/2016

school of hard knocks (rozdział 9)

DON'T TRY TO BLOCK THE LIGHT THAT SHINES ON ME

Yoon Doojoon (B2ST)

                Restauracja była podzielona na dwie części, w jednej, przeznaczonej dla trenerów, odbywało się przyjęcie MC Mong'a. W drugiej siedzieliśmy my: ja, Junhyung i Dongwoon. Ten ostatni, jak tylko skończył jeść, poszedł do dormu. Pozostali wrócili na weekend do siebie do domów. Joker też planował później wracać. Ja zamierzałem tu zostać, by uniknąć pocieszania przez całą moją rodzinę. Nie potrzebowałem tego. Czułem, że to dodatkowo by mnie zdołowało. Czasami po prostu wolałem być sam.
- Sorry - rzucił Junhyung znad resztek jedzenia.
Przeprosiny w jego wykonaniu? To dość zaskakujące.
- Za co? - zapytałem.
- No, za piosenkę. Gdyby było więcej czasu...
- Eeej, tobie zawdzięczamy te 38%. Bez twojej piosenki nie dostalibyśmy tyle. A "B2ST is the best" to naprawdę dobry kawałek.
- Mam lepsze - wspomniał Joker, tak jakby od niechcenia.
- Co? 
- Piosenki.
- Masz jeszcze inne piosenki?!
- No, kilka... Spodobało mi się to... komponowanie.
- Wow.
Zdziwiłem się, że Junhyung tak szczelnie krył się ze swoim talentem. Pomyślałem, że wbrew pozorom, jest bardzo skromną osobą. Zapytałem, jak dużo już skomponował.
- Od dawna piszę dla siebie. Nic konkretnego, tylko takie tam zapiski. Z nich skomponowałem "B2ST is the best". Od tego czasu aranżuję piosenki na sześć głosów.
- Pokażesz mi je? - poprosiłem, niepewny, czy się zgodzi, skoro ukrywał fakt, że komponuje.
Zgodził się.
- Mam je w zeszycie. Przez weekend i tak uda mi się nic napisać, bo będę u mamy, a ona... pewnie nie da mi chwili spokoju. Mogę ci go pożyczyć.
- Dawaj.
Junhyung pobiegł do dormu po zeszyt. Po chwili wrócił z nim i z walizką.
- To widzimy się po weekendzie. Nara - powiedział, podając mi zeszyt.
- Dzięki! - krzyknąłem już tylko do pleców Junhyunga.
Przeglądałem zeszyt z jego kawałkami, kiedy w sali obok rozległy się krzyki. Rozpoznałem głos Kim Taehee i Moon Joonwona. Kłócili się o to, co najwyraźniej kiedyś między nimi było. Ładna niespodzianka! Taehee i Joonwon? Zupełnie mi do siebie nie pasowali. Przecież ona była od niego około dziesięć lat starsza! Niestety, grająca w restauracji muzyka zagłuszała większość słów. Wiedziałem, że nie powinienem tego robić... nie powinienem interesować się prywatnym życiem menadżerki, prowadzącego i w ogóle nikogo, jeżeli sami mi o nim nie opowiadali. Ale ciekawość zwyciężyła. Zbliżyłem się do części należącej do trenerów i w tym momencie krzyki ucichły. Usłyszałem za to zbliżające się kroki. Zanim zdążyłem się stąd ewakuować i nie dać przyłapać na podsłuchiwaniu, wpadła na mnie zapłakana Kim Taehee. A ja zupełnie odruchowo przyciągnąłem ją do siebie i przytuliłem.

***

                - I tak wszystko słyszałeś, prawda?
- Nie, nie wszystko.
Wyszliśmy na dwór, oboje lekko zażenowani.
Wiał przyjemny wiatr i szybko wysuszył policzki Taehee. Na to, że płakała wskazywały tylko jej podpuchnięte oczy i rozmazany makijaż.
- Przepraszam - powiedziała.
- Ja też przepraszam. Podsłuchiwałem. Oczywiście, zachowam wszystko dla siebie...
- Powinnam na ciebie nakrzyczeć.
- A ja, skoro już jestem w to zamieszany, powinienem poprawić ci humor.
- Jak?
- Pozwolisz mi poprowadzić swojego porsche?
- Co? Dlaczego?
- Wezmę cię na małą wycieczkę - zaproponowałem - co ty na to?- Dziękuję, że tak się o mnie troszczysz... Mimo wszystko... jestem twoją menadżerką, mielibyśmy kłopoty, gdyby ktoś nas przyłapał.
- Tam nikt nas nie przyłapie.
- Tam?
 Odpowiedziałem z tajemniczym uśmiechem:
- Jeśli jesteś ciekawa, gdzie, to po prostu pozwól mi się tam zawieźć. Nie musisz się niczego obawiać. Nie mam zamiaru cię uprowadzić, okraść, zgwałcić i zamordować. Nie jestem zboczeńcem, sadystą, czy psychopatą. Możesz mi zaufać.
Chyba ją przekonałem. Zaśmiała się i powiedziała, tak cicho, że przez moment zastanawiałem się, czy się nie przesłyszałem:
- Ok...
Po chwili siedzieliśmy w jej samochodzie. Cieszyłem się, jak dziecko, ściskając kierownicę. Po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze przy mijanym supermarkecie i kupiliśmy trochę słodyczy. Byliśmy za Seulem, po obu stronach rozciągały się pola i łąki, kiedy Taehee niespodziewanie zapytała:
- Zakładam, że... masz prawo jazdy?
- Nie. Ale dobrze jeżdżę - odpowiedziałem najzwyczajniej w świecie.
- I mówisz o tym tak spokojnie? Czemu w ogóle usiadłeś za kółkiem?! - miała podniesiony głos, prawie na mnie krzyczała i prawie... wydawała się podekscytowana.
- Po to, żebyś zamiast swoimi problemami, martwiła się o przeżycie - zażartowałem.
- Yoon Doojoon... - wypowiedziała wręcz błagalnie - powiedz mi, gdzie jedziemy i zwolnij mi miejsce za kółkiem...
- Nie, w tym polu i tak nie zatrzyma nas policja.
- To niebezpieczne... I mało zabawne.
- Mało, czyli w dalszym ciągu troszeczkę zabawne - łapałem ją za słowa - zaraz dojedziemy, zaufaj mi, naprawdę umiem jeździć.
Nie wydawała się przekonana, choć nie protestowała. Zatrzymaliśmy się na porośniętych kwiatami łąkach na skraju lasu.
- Gdzie my jesteśmy? - spytała Taehee.
Wysiadła z samochodu i rozglądała się dookoła z zaskoczeniem. Jakby się zastanawiała: to tu chciał mnie przywieźć?
Wzruszyłem ramionami.
- Chyba gdzieś niedaleko tańczyliśmy w błocie - powiedziałem orientacyjnie.
W sumie nie wiedziałem, gdzie jesteśmy. Nastawiłem głośno samochodowe radio. Maska samochodu nie była zbyt wygodnym miejscem do siedzenia, mimo to z tego nie zrezygnowałem i Taehee też nie kazała mi zejść. Sama położyła się w wysokich trawach, wpatrywała w rozgwieżdżone niebo i w pełnię księżyca.
- To będzie bezsenna noc - powiedziała.
Miała na myśli, że przy pełni trudno zasnąć?
- Noona... chcesz pogadać o tym, co się dziś wydarzyło? - zapytałem.
- Nie, to ostatnie, o czym chciałabym rozmawiać. Chciałabym... po prostu tak leżeć, wpatrzona w  niebo.
Zrozumiałem, że ona pragnęła zapomnieć o dzisiejszych wydarzeniach. Kazałem jej zjeść coś słodkiego.
- Czekolada wytwarza hormony szczęścia - przypomniałem.
Wyciągałem z samochodu zakupy, gdy zauważyłem rzucony na siedzenie zeszyt Jun'a. Postanowiłem pokazać go Taehee i opowiedzieć, jak dowiedziałem się, że Joker komponuje.
- Pomyślałem, że moglibyśmy zrezygnować z piosenek pisanych przez ludzi z wytwórni. Podobno klucz do sukcesu to tak zwana "ukryta karta". Niech Joker pisze dla nas piosenki, a inni muzycy tylko mu pomagają. W tym bylibyśmy lepsi, niż Boyfriend. To stałoby się naszą ukrytą kartą.
- Jego teksty... są piękne - powiedziała Taehee, kartkując zeszyt - nie podejrzewałabym go o taką wrażliwość.
- Linie melodyczne też wydają się ok.
- W czytaniu nut akurat nie jestem mistrzynią.
- Myślisz, że moglibyśmy coś z tym zrobić?
- Tak, w poniedziałek przekażemy te zapiski ekipie ze studia nagraniowego i choreografom. To... to może stać się prawdziwą szansą.
Położyłem się obok Taehee, byśmy oboje mogli przejrzeć szczegółowo zeszyt. Rozmawialiśmy z ożywieniem do późnych godzin nocnych, zasłuchani w muzykę płynącą z samochodowego radia, osłonięci rozgwieżdżonym niebem. W drodze powrotnej kierowała Taehee. Odwiozła mnie do dormu, a sama pojechała do swojego mieszkania i  obiecała więcej nie płakać.


Jo Kwangmin (Boyfriend)

                Wszyscy byli pijani, tylko nie Youngmin. Nie wypił nic, chociaż to Donghyun stawiał i inni chętnie korzystali z jego karty kredytowej. Jeongmin i Jiyeon pokładali się wzajemnie na sobie. Hyunseong tańczył na stole, dopóki barmanka go nie opieprzyła. A on wykrzyczał jej w zamian kim jesteśmy i już nie mieliśmy spokoju. Obsługa i klienci baru przylepili się do nas, jak muchy do lepu. Wtedy Youngmin oznajmił, że wraca do domu. Wiedziałem, że rodzice czekają na nas z kolacją i trochę mi się głupio zrobiło, że tyle wypiłem, więc postanowiłem wracać z nim. Stwierdziłem, że może po drodze odrobinę wytrzeźwieję. Youngmin milczał. Wolałbym, żeby mnie bił, kopał, gryzł, naprawdę. Tak mu powiedziałem, gdy siedzieliśmy w metrze.
- A mnie nie obchodzi, co ty byś wolał - odparł, obrażony.
- Eh, no przecież przyznałem się do kłamstwa, przeprosiłem cię... O co ci jeszcze chodzi?
- Serio, nie wiesz? - spytał ironicznie.
- Nie - odpowiedziałem też dość pretensjonalnie.
Youngmin przesadzał. Nigdy aż tak się na siebie nie obrażaliśmy i nie traktowaliśmy w tak nieprzyjemny sposób.
- Lubię Stephie - wypalił Youngmin - o tym nie pomyślałeś? Chciałem być z nią szczery, poszedłem i przyznałem się, że ja ją wtedy wrzuciłem. Umiała to docenić. Nie rozumiałem tylko czemu za coś, za co mnie doceniała, zaraz potem zaczęła mnie winić. Aż wreszcie okazało się, że to wszystko przez ciebie. Dowiedziałeś się, że na kamerze nic nie widać. Powiedziałeś Stephie, że kłamałem. Celowo postawiłeś mnie w jej oczach w niekorzystnym świetle. W oczach dziewczyny, jaka naprawdę mi się spodobała! I ja mam ci to wybaczyć?! - krzyknął, aż inni pasażerowie na nas popatrzyli.
- Younggie... - zacząłem i nie mogłem dokończyć.
Zupełnie mnie zatkało. I chyba serio wytrzeźwiałem.
- Dlaczego to zrobiłeś? - zapytał.
Już nie krzyczał, za to wyglądał na bardzo zranionego i przybitego.
Zdobył się na szczerość i wiedziałem, że tego oczekuje w tym momencie i ode mnie.
- Ja też lubię Stephie... - powiedziałem - ja też ją lubię...
Wróciliśmy do domu z wyjątkowo ponurymi minami.


Cha Hyerim

                Oglądałam odcinek live w domu Gikwanga z jego rodzicami i bratem. To Hyekwang mnie zaprosił, kiedy dziś po południu zapytałam go, czy moglibyśmy pogadać. Przez ostatni tydzień nie miałam kontaktu z Gi. Chyba się obraził po tym, jak go potraktowałam na wyjeździe i ja też się nie odzywałam. Moja przyjaciółka nakrzyczała na mnie, kiedy jej wszystko opowiedziałam. Uważała, że zachowałam się niesprawiedliwie. Gikwang naprawdę się postarał. A ja nie dość, że go odrzuciłam, to jeszcze w tak nieprzyjemny sposób. Powiedziała, że powinnam przeprosić. Upierałam się, że nie mam powodów. Zastanawiałam się, co sądziłby o tym brat Gikwanga. Znał go przecież dobrze, może doradziłby mi, co powinnam zrobić. To dlatego chciałam z nim porozmawiać. A Hyekwang zaprosił mnie do siebie. Spędziliśmy dwie godziny na rozmowie w jego pokoju. Nie osądzał mnie. Wysłuchał i okazał zrozumienie. Nie uważał, że powinnam przepraszać jego brata. Prędzej Gi powinien czuć się głupio, że był taki natarczywy i w nie zapytał mnie przedtem, czy chciałabym zdecydować się na kolejny, tak ważny krok w naszym związku. Planowałam wracać wieczorem do domu. Zatrzymali mnie rodzice Gikwanga. A no racja, o niczym nie wiedzieli... Nie umiałam powiedzieć im o mojej kłótni z Gi, po prostu zgodziłam się obejrzeć z nimi odcinek. Wreszcie, po tygodniu, odezwałam się do swojego chłopaka. Napisałam mu "fighting^^". Dopiero , jak odcinek się skończył, odpowiedział, że dziękuje. A później dowiedziałam się od jego rodziców, że zaraz przyjedzie. Świetnie... W tej sytuacji to już w ogóle nie mogłam sobie pójść, jeżeli nie chciałam wzbudzać podejrzeń. Siedziałam znów w pokoju Hyekwanga, gdy usłyszałam głos Gi. Przywitał się z rodzicami, rozmawiali o przegranej B2ST, aż niespodziewanie umilkli. Akurat w momencie, kiedy pojawiłam się w korytarzu.
- Ok, ok, zostawiamy was samych - powiedział pan Lee.
Pani Lee zapytała:
- A może coś zjecie?
Oho, już się zaczyna. Odpowiedzieliśmy milczeniem. Państwo Lee zniknęli w ich pokoju, Gikwang zaprosił mnie do swojego. 
- Nie wiedziałem, że tu jesteś - przyznał.
To były jego pierwsze słowa skierowane do mnie, ani nie miłe, ani nie niemiłe. Obojętne. Stwierdzenie faktu. Też postanowiłam stwierdzić fakt.
- Obejrzałam odcinek,  wspólnie z twoją rodziną... - chciałam dodać, że niezależnie od wyników i tak jestem z niego dumna, nie wiedziałam czemu tego nie zrobiłam... - bardzo mi się podobał wasz występ - powiedziałam jedynie. 
- Dziękuję...
- Byliście rewelacyjni...
Siedzieliśmy obok siebie na łóżku i... nie mieliśmy o czym rozmawiać. Naprawdę nie mieliśmy o czym rozmawiać! To było okropnie smutne i niezręczne...
- Hyerim...
- Tak?
- Jesteś jeszcze zła? Po ostatnim...
- Nie.
- Czyli między nami już jest wszystko w porządku?
- Yhm...
Gikwang próbował mnie objąć, a ja... w tym momencie wstałam.
- Muszę wracać do domu. Już dawno miałam wracać, tylko czekałam na ciebie. 
- Możesz tu zostać...
- Nie, nie mogę - uświadomiłam sobie, że to zabrzmiało wyjątkowo szorstko i pospiesznie dodałam - miałam dziś jeszcze posprzątać w pokoju, bo jutro przyjeżdżają dziadkowie na urodziny noony. 
- Ach, ok, nie zapomnij złożyć jej ode mnie życzeń.
- Nie zapomnę.
- Hyerim?
- Yhmm?
- Mam wrażenie... że oddalamy się od siebie.
- Nie widzimy się całymi tygodniami, nic w tym dziwnego - wypaliłam bez zastanowienia - przepraszam... nie chciałam, żeby to zabrzmiało, jakbym ci robiła wyrzuty.
- Ale... między nami na pewno wszystko w porządku?
- Tak. 
Dałam się odprowadzić do przystanku i pocałować w policzek, zanim wsiadłam w autobus. Pogodziłam się z Gi. Miałam potrzebę opowiedzieć o tym Hyekwangowi. Ale zamiast przyjeżdżać tu, chyba byłoby lepiej zaprosić go przy okazji do siebie.


Yong Junhyung (B2ST)

                Nie rozumiałem Hyuny, tego, jak się względem mnie zachowywała po tamtym wybuchu pożądania w jej pokoju. Wiedziałem, że może trochę przesadziłem, dbając jedynie o własną przyjemność. Ale przecież uprzedziłem Hyunę, że taki już jestem i, żeby nie spodziewała się niczego innego. Powiedziała "tak". Powiedziała to nie jeden raz, a jeszcze i drugi. Czemu więc później zachowywała się, jakbym ją zgwałcił, czy zrobił jej jakąś inną krzywdę? Domyśliłem się, że po tych szalonych igraszkach, następnego dnia może nie czuć się najlepiej i tak chyba było, bo odwołała zajęcia z Boyfriend. Jak tylko pojawiła się w restauracji na naszym śniadaniu, poczułem się lekko zawstydzony. Pewnie uważała, że jestem jakimś seksoholikiem i zboczeńcem, bo i owszem po poprzednim wieczorze miała powody tak uważać. Mimo wszystko starałem się być miły i pokazać, że nie chodziło mi jedynie o zaliczenie jej. Przywitałem ją uśmiechem, na co zareagowała... odrazą? A jak wspomniała o odwołaniu zajęć z przyczyn osobistych, naprawdę się przejąłem, że źle się czuła przeze mnie i zapytałem o to w sms-ie. Odpisała dopiero wieczorem. Zaprosiła mnie do swojego pokoju, tylko po to, by mi nakopać, a ja szedłem tam z oczekiwaniem na zwykłą, koleżeńską rozmowę... Poza tym ten kopniak cholernie bolał. W dodatku akurat w to miejsce... Tak nie wolno. Mógłbym być od tego bezpłodny, a ja chciałbym mieć kiedyś dzieci. Gdyby nie Taemin, zostałbym tam pewnie przy drzwiach pokoju Hyuny. Pomógł mi wstać, bo o własnych siłach bym się nie podniósł. Poszedłem do swojego dormu, mając ochotę płakać. Ale oczywiście nie płakałem. Przez resztę dni Hyuna traktowała mnie surowo, chłodno i z pogardą. A jeszcze w konkursowym odcinku odjęła mi punkty z zajęć. I to za co? Za nic! Nigdy nie musiała upominać mnie podczas treningów. Nigdy się nie ociągałem, nie leniuchowałem. Choć czasami ledwie się powstrzymywałem, by celowo się nie pomylić i nie przyciągnąć choćby na kilka sekund jej uwagi. To bolało najbardziej, że ona mnie po prostu wiecznie ignorowała. Moje rozmyślania o Hyunie przerwała mama, pytając:
- Ojciec do ciebie dzwonił?
- Tak, wczoraj, po występie. Gratulował mi... - po chwili pomyślałem, że nie było czego gratulować i dodałem zgodnie z prawdą - napisania piosenki. 
- Nie słyszał w poprzednich odcinkach, że napisałeś piosenkę? - zapytała mama.
- Nie.
Sprzątaliśmy po obiedzie. Jako dziecko i już jako dorosły, byłem typem niejadka. Nie, żeby nic mi nie smakowało, ja po prostu rzadko czułem głód. A moja troskliwa mama przy wszystkich możliwych okazjach starała się mnie dokarmiać. Dziś też. Uszykowała tyle wszystkiego, że niegrzecznie byłoby nic nie zjeść i jedyne, o czym myślałem, odchodząc od stołu, to położyć się. Tak zrobiłem. Po sprzątaniu rozwaliłem się na kanapie z głową na kolanach mojej mamy, a ona włączyła telewizor i głaskała mnie po włosach. Chcąc, nie chcąc byłem zmuszony śledzić losy bohaterów "Descendants of the sun". Zapytałem, czy nie moglibyśmy tego przełączyć.
- Nie. Nie oglądałam premierowego odcinka, to chociaż powtórkę obejrzę - upierała się mama.
- Tam się nic nie dzieje. Ta główna znowu ma pretensje do tego głównego, że jest żołnierzem i na misje jeździ - opowiadałem - tam się w ogóle nic nie dzieje.
- Znawca się znalazł - odparła mama - nic się nie dzieje, a jaki poinformowany.
- Yoseob i Gikwang to oglądają, a ja niestety dzielę z nimi pokój.
- Yhmmm. Pewnie. Tak, tak, kłamczuszku.
Mama naprawdę przeżywała tę dramę. A ja nie przestawałem zastanawiać się nad pewnymi sprawami. I wreszcie się odezwałem:
- Mamo, czy ty i tata rozwiedliście się z mojego powodu?
Zobaczyłem w jej oczach strach. Popatrzyła na mnie niepewnie i wykrzyknęła:
- Nie! Jak już ty coś wymyślisz...
- Ja pytam serio, mamo.
- Nie rozwiedliśmy się z twojego powodu. Z twojego, i z twojego brata, powodu tak długo wytrzymaliśmy w małżeństwie. W pewnym momencie to jedynie miłość do ciebie i do Junsunga nas łączyła.
- A wcześniej? A wcześniej, mamo... czy byliście szczęśliwi?
- Oczywiście. Byliśmy szczęśliwi i zakochani. Tylko... za bardzo różniliśmy się od siebie. Podobno przeciwieństwa się przyciągają... początkowo w naszym przypadku tak to wyglądało... niestety zrozumieliśmy, że po latach sprzeczne charaktery nie uzupełniają się, tylko zaczynają powodować kłótnie. Ja jestem wrażliwa, a tata jest człowiekiem twardo stąpającym po ziemi. 
- Ale początkowo ci to nie przeszkadzało?
- Nie.
- Mamo, co zrobił tata, że się w nim zakochałaś? Przecież, jak już go poznałaś, musiałaś w pewnym momencie stwierdzić: może to coś tego wyjść... Co zrobił tata, że tak pomyślałaś?
- Co zrobił? Chyba nic konkretnego... Tata... był szczery, we wszystkim. Choć nie lubił rozmawiać o uczuciach, nigdy nie kłamał, nie udawał, nie zgrywał się... Opowiadał o swoich codziennych sprawach, o swoich zainteresowaniach... To sprawiało, że stopniowo stawał mi się bliski... Ale czemu tak mnie wypytujesz? - zdziwiła się mama - Junhyunggie, masz dziewczynę? A może... podoba ci się jakaś?
Podniosłem się do pozycji siedzącej i utkwiłem wzrok w telewizorze, by uniknąć podejrzliwych spojrzeń mamy.
- Tak - odpowiedziałem - podoba mi się. Bardzo, bardzo, bardzo mi się podoba. 


Ahn Jaemi

                Powiedział, że zadzwoni? Tak, powiedział, że zadzwoni. Choć sama o to spytałam, powiedział, że zadzwoni! I nie zadzwonił. Nie wiem, czemu tak bardzo czekałam na telefon od Jaebeoma. Minęło dopiero pięć dni odkąd poznaliśmy się na imprezie i skończyliśmy w męskiej toalecie. Teoretycznie nadal istniała szansa, że jeszcze zadzwoni... Niepotrzebnie ubzdurałam sobie, że zrobi to zaraz z rana, jak tylko obudzi się skacowany i przypomni sobie o poprzedniej nocy. Bo gdyby rzeczywiście chciał zadzwonić, zadzwoniłby tego dnia... A więc nie chciał. Albo nie mógł. Był przecież gwiazdą, miał mnóstwo zajęć, szkolił uczestników nowego telewizyjnego show... Albo... coś mu się stało. To wydawało mi się niestety prawdopodobne. Czy byłby tak troskliwy i czuły po spędzeniu zaledwie kilku upojnych chwil w toalecie, jeżeli nie planowałby mnie więcej zobaczyć? Wątpiłam w to. I wciąż miałam jego numer. Wybierałam go niepewnie. Nie chciałam, by myślał, że się narzucam... Powinnam mu po prostu powiedzieć, że się martwiłam. Tak, coś pewnie mu się stało... Po trzech sygnałach usłyszałam głos. Damski głos. Głos młodej dziewczyny. I zupełnie straciłam panowanie nad sytuacją.
- Tak, słucham?
- Dz... dzień dobry - jąkałam się - dobry wieczór... mogę rozmawiać z Jaebeomem?
Idiotko, czemu jeszcze chcesz z nim rozmawiać?!, ganiłam samą siebie.
- Nie ma tu nikogo o tym imieniu - usłyszałam w odpowiedzi.
- J... jak to? Przecież to jest numer Jaebeoma.
- Nie, to mój numer.
- Czyli?
- A z kim rozmawiam?
- Ahn Jaemi - przestawiłam się, nie wiedzieć, dlaczego - dostałam ten mumer od... pewnego chłopaka.
Wolałam nie wspominać od kogo, bo moja rozmówczyni uznałaby mnie już za totalną wariatkę.
- Przykro mi, to mój numer, Ryu Sungjin. Nie znam nikogo o imieniu Jaebeom. Ten chłopak chyba się pomylił.
Ten chłopak chyba się pomylił... Ja podałam mu dobry numer, gdyby się pomylił to by nie usprawiedliwiało tego, że nie zadzwonił. Jaebeom po prostu mnie okłamał. Celowo i z premedytacją. Żeby już nigdy nie zadzwonić i, żebym nigdy go nie znalazła. Była jeszcze możliwość, że to Ryu Sunjin kłamała. Dowiedziała się, że Jaebeom ją zdradza i mnie spławiła. Ale czy w tym wypadku nie nawrzucałaby mi i kazała więcej nie dzwonić, zamiast udawać, że to nie jego numer? Bo przecież mogłabym dobrze wiedzieć, że jego...
- Tak, chyba się pomylił... - odpowiedziałam i rozłączyłam się, zanim Ryu Sungjin zdążyłaby usłyszeć mój płacz.


Kim Hyuna

                Po wtorkowych zajęciach z B2ST Junhyung został w sali.

  - Zatańcz. Cokolwiek - powiedział.
Miałam wrażenie, że ostatnio był pewniejszy siebie. Przypadkowo okazało się, że komponuje. Zgodził się, by Kim Taehee pokazała jego zapiski ludziom ze studia nagraniowego, a ci zdecydowali, że wprowadzą kilka poprawek i tak oto B2ST zrezygnowali z piosenki napisanej w 100% przez muzyków z Cube Entertainment, a wybrali na drugi singiel jeden z kawałków Junhyunga. Na zajęciach z Taeminem mieli pracować też nad choreografią wraz z jeszcze innymi choreografami. 
Nie odpowiedziałam. Wyszłam z sali bez słowa, a mijając chłopaka, dodatkowo potrąciłam go ramieniem. Nie miałam zamiaru traktować Junhyunga lepiej jedynie z powodu jego nagłych sukcesów. Siedziałam w pokoju i zastanawiałam się, czemu spędzałam tyle czasu na terenie kompleksu. Mogłam wpadać tu tylko poprowadzić zajęcia i wracać do dormu, albo do rodziców. Ale jakoś nie miałam ostatnio ochoty. Dziewczyny z zespołu były za bardzo dociekliwe w kwestii mojego życia osobistego. Wymyślały niestworzone historie o mnie i moich kumplach, zwłaszcza o Taeminie. Kiedy Taemina traktowałam naprawdę tylko jak kolegę. A z rodzicami nie dogadywałam się najlepiej. Ktoś zapukał do drzwi. Kto to może być?, pytałam samą siebie. Postanowiłam sprawdzić. Otworzyłam i... zobaczyłam Junhyunga. Ciśnienie zaraz mi podskoczyło. Chciałam zatrzasnąć drzwi, niestety zdążył wsunąć stopę do pokoju.
- Co ty tu robisz? - spytałam - nie chcę, żebyś tu przyłaził...
Nie słuchał mnie. Odruchowo się odsunęłam, gdy się zbliżył. Niespodziewanie założył mi swoje słuchawki i włączył piosenkę. Nie wiedziałam, skąd miałam cierpliwość, by wysłuchać ją całą. 
- Podobała ci się? - zapytał, gdy oddałam mu słuchawki - słuchałem tej piosenki, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy...
I tańczyliśmy w wielkiej, pustej sali z migającymi światłami, pomyślałam.
Pokazał mi swój telefon, żebym przeczytała: PJ Harvey - "Big exit".
- Tak... - odpowiedziałam - jest bardzo przebojowa. 
- To moja ulubiona wokalistka. Nie wszystkie jej piosenki są przebojowe. Przeważnie... słucham jednej przez kilka dni, zależnie od mojego nastroju, jak już się zmieni, przez kilka dni słucham innej...
Nie wiedziałam, czemu mi to wszystko mówi, czemu zjawia się tu i opowiada mi tak osobiste rzeczy! 
- A... dzisiaj? Na jaką piosenkę masz nastrój dzisiaj? - spytałam, bo chyba po prostu nie miałam pomysłu, co odpowiedzieć. 
Pokazał mi, żebym usiadła. Tak też zrobiłam. Słuchałam się Junhyunga, jakby był nie wiadomo kim, a tak naprawdę powinnam go wyrzucić za drzwi. Zajął miejsce obok i założył mi z powrotem słuchawki. Przeczytałam w jego telefonie: PJ Harvey - "Daddy".
Słuchałam piosenki w skupieniu. Aż wreszcie zdenerwowałam się na siebie, że dałam się wciągnąć w rozmowę z Jokerem, że go jeszcze nie wywaliłam. Zdjęłam słuchawki i przyznałam:
- Byłoby lepiej, żebyś tu nie przychodził...
- Nie możesz po prostu siedzieć cicho i słuchać piosenki? - zapytał w wyjątkowo szorstki, a jednocześnie... błagalny sposób, jeszcze raz zakładając mi słuchawki.


Oh Daddy
Your baby
Is weak and calling out your name

My Daddy
Oh don't leave me
I beg you sing your song again

That the stars
 Up in the sky
Will shine down gently on the two of us, tonight
And soon enough (Daddy)
It will be light (Baby)
We'll hold on tightly to each other, you and I
And I won't cry...

8 komentarzy:

  1. Kolejny świetny rozdział school of hard knocks ^^ naprawdę świetnie piszesz i masz genialne pomysły ^^
    tak trzymaj i weny życzę ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej:) Słodcy bliźniacy zauroczeni tą samą dziewczyną;) Z tego muszą być kłopoty;) Rety, między Gikwang'iem i Hyerim robi się jakoś nieciekawie:(... Rozmowa między mamą Junhyung'a a nim samym na temat ,,Descendants of the sun" była urocza;) Typowe rozmowy między rodziną o serialach;) No i Jun na koniec tak po prostu powiedział, że mu się ktoś podoba:))) Hmm... chłopak zaczyna się starać;)
    P.S. Oczywiście nie traktuj tego jako nacisku, ale jestem ciekawa kiedy będzie ostatni rozdział ,, Apeiron";)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ja jakoś tak trochę traktuję bliźniaków jak jedną postać xD Do Gi i Hyerim mam coś tam wymyślone:) Hahaha z tymi serialami to prawda "nie, nie ja tego nie oglądam, tak tylko wszystko wiem":D Stara się, stara;)
      Obiecuję, że wezmę się za Apeiron! Postaram się dodać w ten weekend:) No i ja wyczekuję nowego rozdziału A new beginning i ogólnie jestem bardzo ciekawa co się jeszcze wydarzy w opowiadaniu Every House has its own secrets!

      Usuń
    2. No w sumie bliźniacy są do siebie podobni. Jak to bliźniaki;)))
      O to super, że masz w planach dodanie!;) No ja już pracuję nad opowiadaniem z EXO, ale to jeszcze jeszcze:(

      Usuń
    3. Tak i jak piszę o jednym to zaraz mam potrzebę wspomnieć o drugim :D nierozłączki;) Miałam dziś zaplanowany wypad nad jezioro, a tu deszcz od rana, więc zamiast się pluskać w wodzie będę siedziała w domu i pisała Apeiron:P I czekam na EXO:)

      Usuń
  3. Oj jak fajnie, że Joker wymyślił nowe teksty. :3 Coraz bardziej się stara. :D
    To co Doojoon zrobił dla Taehee było cudowne. <3
    Ojej jak słodko, że obu bliźniakom się podoba Stephie. Szkoda tylko, że pewnie jeszcze nie raz się o nią pokloca. :/
    Martwię się o związek Gikwanga.
    Żal mi też Jokera przez sytuację z Hyuną. Mam nadzieję, że się pogodzą. :3
    Biedna Jaemi. Ale tak się kończą imprezowe romanse. :/
    Końcowa scena taka piękna. Niech Hyuna zacznie widzieć co Joker chce jej przekazać. ;_;
    Idę czytać dalej. :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre masz przeczucie, bliźniacy jeszcze nie raz się pokłócą:) I w związku Gikwanga też nie za dobrze się dzieje... A też chyba zrobi się trochę milsza dla Jokera^^

      Usuń