11/12/2016

the song of love (rozdział 6)

                Gyesoon leżała na swoim posłaniu i obserwowała przesuwające się po suficie cienie. Znowu miała ten sen. Widziała Jaesika. Zbliżał się powoli, jakby każdy krok sprawiał mu ból. Wyciągała ramiona w jego kierunku, a kiedy podał jej rękę, zauważyła, że nie miał dłoni. Krzyczała. Obudziła się rozpalona. Uniosła się lekko i rozejrzała dookoła. Minhyuk spał spokojnie na posłaniu obok. A więc widocznie krzyczała tylko we śnie. Postanowiła, że musi wreszcie coś zrobić, bo w innym przypadku oszaleje. Przypomniała sobie, co usłyszała od Jonghyuna, gdy w dniu, w którym Jaesik został złapany, mówił o bankiecie zorganizowanym po występie Sakamoto Mei: "Policjanci przechwalali się tylko nowymi sposobami tortur. Jeden z nich opowiadał, jak obcinał swojej ofierze po palcu za każdą odpowiedź "nie wiem". Śmiał się i... wydawał się taki dumny z siebie, to było... odrażające." A lider Yonghwa zapytał o jego nazwisko... Kagawa Goro. Człowiek, który zabrał jej wszystko. Później słyszała jeszcze plotki, że jego niewinny wygląd zupełnie nie odpowiada charakterystycznemu mu sadyzmowi. Że to typ kobieciarza i jeżeli akurat nie uwodzi cudzych żon, korzysta z usług prostytutek z Anielskiego Klubu. Podrywa też młode koreańskie dziewczyny, a potem zastrasza lub opłaca, by uczynić z nich szpiegów i donosicielki. O nie. Ktoś taki nie powinien stąpać po ziemi. Powinien zginąć w męczarniach. Gyesoon nie spała do rana. Planowała zemstę.

***

                Minhyuk popatrzył na siostrę ze współczuciem.
- Noona, nie powinnaś tam tak często chodzić... Przemarzniesz. A... jego dusza i tak jest już w Niebie.
- Pomodlę się tylko - powiedziała, nie zdradzając mu, że nie idzie na grób Jaesika, a w zupełnie inne miejsce...
Nie bała się. Po śmierci narzeczonego wszystko jej zobojętniało. Miała tylko jeden cel i to utrzymywało ją przy życiu. Poszła pieszo na posterunek policji w Yongsan, w zimny listopadowy dzień. Kilkoro policjantów podniosło na nią wzrok, pracując przy swoich stanowiskach. Pomyślała, że to ci najniżsi rangą. Ci wysoko sytuowani mają pewnie swoje osobiste biura. Stopniowo traciła pewność siebie. Ale wiedziała, że nie może i przede wszystkim nie chce się wycofać.
- Witam. Oficer Yamada Kei. W czym mogę pomóc? - przywitał ją policjant, zapraszając gestem, by usiadła przy jego biurku. Zignorowała zaproszenie.
- Witam. Chcę się zobaczyć z oficerem Kagawa Goro - oznajmiła niewzruszenie.
- Kagawa Goro - powtórzył Yamada i zwrócił się do swojego współpracownika - Masao, wiesz gdzie jest Goro? Ta panna go poszukuje.
- Chyba w sali tortur - stwierdził Soseki Masao.
Yamada przekazał Gyesoon:
- Słyszałaś.
- Poczekam.
- To potrwa.
- Poczekam.
- Tam jest jego stanowisko - Yamada wskazał wolne biurko - proszę usiąść i uzbroić się w cierpliwość.
Czekała około godziny przy wskazanym stanowisku, ze zdenerwowania zagryzając wargi, aż wreszcie go ujrzała. Kagawa Goro. Plotki o jego wizerunku okazały się prawdą. Był wysoki, przystojny, o sympatycznych rysach twarzy i szczerym uśmiechu. Poplamiony krwią mundur kontrastował z tymi wszystkimi mylnymi znakami. Gdyby spotkała go na ulicy, pomyślałaby, że to dobry człowiek. A świadoma, czego jest winien, bez wahania wbiłaby mu nóż w serce. Dłonie jej się spociły. Zasiadł przy biurku i spojrzała w oczy kata, który torturował Jaesika.
- Ta panna pytała o ciebie i czekała chyba z godzinę - poinformował go Yamada Kei.
- Tak? Co cię do mnie sprowadza? - zapytał z sympatią i zauważył, że przyglądała się jego mundurowi - proszę wybaczyć, że nie zmieniłem munduru, nie mogłem wiedzieć, że tak urocza dama złoży mi wizytę, a ten pieprzony gnojek był wyjątkowo uparty... Może kawy? W ramach przeprosin, że tyle się naczekałaś.
- Dziękuję.
- A więc, co cię tu sprowadza? Jak mam się do ciebie zwracać?
- Kyungmi - powiedziała, błagając Boga, by Goro nie poprosił o jej dokumenty - ja... słyszałam... że nieźle pan płaci za przekazywanie panu cennych informacji.
Pochylił się, zbliżając twarz do jej twarzy i powodując, że wstrzymała oddech.
- Przykładowo: jakich?
- No... nie wiem. Ale jestem Koreanką i żyję między Koreańczykami. Ufają mi i czasami opowiadają... różne rzeczy. A ja mogłabym wypytać o więcej i donieść panu. Ile by pan zapłacił?
- Powiedz, masz coś dla mnie, czy nie masz?
Gyesoon zauważyła, że Goro się niecierpliwi. Odparła:
- Nie... jak już coś zdobędę, natychmiast do pana przyjdę.
- Wtedy omówimy twoje wynagrodzenie.
- Dziękuję.
Wstała i skłoniła głowę w geście pożegnania. Wtedy znowu usłyszała głos Goro:
- Dokumenty.
Spanikowała. Nie, nadal nie bała się o siebie, jedynie o to, że nie zrealizuje swojej misji. Rozważała wszystkie opcje. Jeżeli powie, że nie ma przy sobie dokumentów wpędzi się w jeszcze większe kłopoty. Jeżeli je wyjmie, wyda się, że kłamała, podając imię. Postanowiła udawać, że nie słyszała i ruszyła w kierunku drzwi wyjściowych. Po raz drugi rozległ się głos Goro, w ogóle nie sympatyczny, a pełen irytacji i stanowczy:
- Dokumenty! - nie miała wyboru. Pokazała mu je, czując, że to jej koniec.
- Gyesoon? Kang Gyesoon? Czemu powiedziałaś, że masz na imię Kyungmi?
- Nie powiedziałam tego. Pytał pan jak się do mnie zwracać, a tak zwracają się do mnie wszyscy przyjaciele.
- Mam wrażenie, że kręcisz - stwierdził podczas spisywania jej danych.
- Przykro mi, że tak pan myśli. Po prostu chciałam pozostać anonimowa, bo gdyby ludzie w moim otoczeniu zauważyli przy mnie pana... pewnie już by mi nie ufali i nie zdradzali swoich sekretów... A ja pinie potrzebuję pieniędzy.
- Czemu mieliby nas zobaczyć? Ja nie zamierzam szukać twojego towarzystwa. To ty masz do mnie przyjść, jak dowiesz się czegoś interesującego.
Goro podrapał się po głowie i oddał jej dokumenty.
- Tak - odpowiedziała.
Opuściła posterunek z westchnieniem ulgi. Wiele ryzykowała. Ale dowiedziała się wszystkiego, czego potrzebowała. Już znała wygląd Kagawa Goro. Tyle wystarczy, by go zabić.

***

                Aika czuła przyjemnie podniecenie odkąd Takuya zdradził jej, że po wczorajszym treningu kendo Tsukiyama Akiharu zapytał go w jaki sposób może się z nią skontaktować.
- I co? I co, co mu powiedziałeś?! - wołała.
- Że nie chcesz się z nim kontaktować.
- Co?!
- Hahaha żart. Powiedziałem mu, do której chodzimy szkoły i kiedy kończymy lekcje.
- Wiesz co? Twoje żarty w ogóle nie są śmieszne. Są okropne! I obiecuję, że kiedyś za to oberwiesz - zagroziła mu.
- Zabujałaś się w nim.
- A ty w Dahee.
- Nie!
- Tak!
Przekomarzali się w ten sposób aż do późnego popołudnia, gdy wreszcie skończyły się lekcje i próba kółka teatralnego. Aika oczywiście cały czas była rozkojarzona. Pewnie gdyby nadal nie nosiła gipsu, przez co wszyscy nauczyciele lepiej ją traktowali, narobiłaby sobie problemów, bo zupełnie nie uważała podczas lekcji i nie umiała odpowiedzieć na zadawane jej pytania, tylko siedziała i uśmiechała się sama do siebie. Chociaż zbliżało się przedstawienie i nauczyła się swojej roli, co chwilę myliła kwestie. A jeżeli nie przyjdzie?, zastanawiała się, jeżeli Akiharu się rozmyślił? Uspokoiła się, gdy zobaczyła go koło szkoły, z wbitym w ziemię spojrzeniem i schowanymi w kieszenie dłońmi. Zniknął gdzieś Takuya, inni uczniowie, wszystko. Widziała tylko Akiharu, choć on jeszcze jej nie widział.
- Aki! - zawołała.
Odwrócił się i wypatrzył ją w tłumie tłoczących się przy wyjściu ze szkoły uczniów. Miała lekko pognieciony mundurek, niedopięty tornister, kosmyki włosów wyszły jej z dwóch warkoczy. Uśmiechała się. I wtedy Akiharu zrozumiał, jak Aika kochała życie. Zrozumiał, że musi się jej trzymać. Miała w sobie tyle sił, ile wystarczy dla nich obojga. Aika nigdy nie pozwoli mu się poddać.
- Cześć - rzucił niepewnie, podchodząc do dziewczyny - wiem od Takyui, że się tu uczycie no i... no.
Brakowało mu słów. A może go zawstydzała?
- Przejdziemy się? - zaproponowała.
- Dobrze.
Przez pewien czas szli w milczeniu w kierunku pobliskiego parku. Uczniowie porozchodzili się do domów i już się tak nie tłoczyli. Po chwili Aikę i Akiharu mijały tylko pojedyncze osoby.
- Cieszę się, że przyszedłeś. Moja kuzynka wyjechała do Tokio i nudzę się okropnie - Aika wreszcie przerwała milczenie.
- Twoja kuzynka to ta znana diwa? Sakamoto Mei?
- Tak, jesteśmy dla siebie jak siostry. Wychowujemy się wspólnie od kiedy się urodziłam - opowiedziała o rozstaniu rodziców kuzynki, o tym jak ciężarna Kanako zamieszkała z samotną Hikari i jej małą Mei.
- Zaraz. Skoro twoja matka i ojciec Mei to rodzeństwo, czemu ty nazywasz się Takayashi, a Mei Sakamoto? - zdziwił się Akiharu.
- Ach. Mama mi kiedyś tłumaczyła. Ona i wujek Ryu to przyrodnie rodzeństwo. Mają innych ojców, bo babcia owdowiała i ponownie wyszła za mąż.
- Rozumiem.
- W mojej rodzinie ciężko cokolwiek zrozumieć. Wiesz, że... mój ojciec jest Koreańczykiem?
- Tak?
- Yhm. Chyba. Sama to wywnioskowałam - opowiedziała mu o wszystkim, czego dowiedziała się o Hoonie.
Kiedy skończyła, byli już w parku i zagłębiali się w pełne opadłych, kolorowych liści aleje.
- Tak, Hoon to koreańskie imię - zgodził się Akiharu.
Niewiele mówił. Więc Aika celowo zamilkła, by skłonić go do zwierzeń. Nie myślała o tym, jaka jest głodna i, że musi odrobić lekcje. Chciała poznać jego historię. I wówczas wyznał z powagą:
- Tydzień temu... porwali mnie. Zawiązali mi oczy, powiesili na szyi dynamit i grozili, że wysadzą w powietrze.
Aika jęknęła z przerażeniem.
- Kto?
- Koreańscy bojownicy o wolność, jak sami siebie nazywają.
- Opowiedz mi o wszystkim - poprosiła.
Usiedli. Ławka była zimna i wilgotna, lecz nie zwracali na to uwagi.
- Porwali mnie, by mój ojciec oddał w zamian ich towarzysza, więzionego na posterunku w Yongsan. Umówili się z nim przy przełęczy. Byli zamaskowani. Grozili, że mnie zabiją, jak mój ojciec zignoruje ich warunki. Ale wymiana się udała...
- To przerażające. Złapali tych porywaczy?
- Nie. Ojciec ich szuka. Niestety nikt z nas nie widział ich twarzy, słyszeliśmy jedynie głosy.
- Cieszę się, że cię nie skrzywdzili...
- Yhm. To dziwne. Byli dla mnie... mili.
- Mili? Chcieli cię zabić!
- Nie chcieli. Chcieli tylko odzyskać jednego ze swoich towarzyszy. Wcześniej... dali mi pić, poczęstowali kolacją i powiedzieli, że jeśli ojciec odda im tego Jaesika, to mnie nie zabiją.
- Myślisz, że gdyby im go nie oddał...
- Tak! - zawołał - wtedy by to zrobili. Ale... nie wiem jak ja mam ci to wytłumaczyć. Zabiliby mnie w humanitarny sposób. Pewnie w ogóle bym nie zdążył nic poczuć, a już bym nie żył. Szybko i bezboleśnie... Tylko ułatwiliby mi to wszystko, samobójstwo.
Był wyjątkowo przejęty. Aika widziała rumieńce na jego policzkach i czuła przyspieszony oddech. Przyszedł, bo chciał jej to wszystko opowiedzieć...
- Chcesz bezbolesnej śmierci? Taka nie istnieje... Jeżeli nie boli ciebie, boli twoich bliskich. Strata boli. Życie bez kogoś, kogo się kochało boli. Chcesz, by taki ból czuł twój ojciec?
- Mój ojciec jest złym, bardzo złym człowiekiem - ciągnął ze wzburzeniem Akiharu - a ja nie umiem tego znieść. I mimo wszystko go kocham, bo to mój ojciec.
- Czemu tak uważasz?
- Koreańscy bojownicy o wolność chcieli mnie wysadzić w powietrze. Wiesz co zrobili oficerowie policji, nad którymi stoi mój ojciec, temu chłopakowi? To był moment. Kilka sekund, kiedy ci Koreańczycy mnie uwolnili, a jego jeszcze nie zabrali. Ojciec odwiązał mi oczy. Popatrzyłem na tego chłopaka i się rozpłakałem. Nieprzytomny. Cały w pozasychanych lub jeszcze krwawiących ranach. Ze śladami przypalania. Bez jednej dłoni i kilku palców. Wyobrażasz sobie ile bólu musiał znieść? Ja nie umiem sobie tego wyobrazić. Żył. Chociaż powinien nie żyć. To nie mój osobisty osąd. Naprawdę powinien nie żyć. Ojciec przyznał się, że kazał mu zadać śmiertelne rany i wstrzyknąć jakiś środek, by żył, dopóki go nie odda jego towarzyszom. Ten Jaesik, to chyba był chłopak, o którego pytałaś...
Opowieść Akiharu oszołomiła Aikę. Czy była za młoda? Czy była ignorantką, że tak niewiele wiedziała o torturach, egzekucjach na mocy procesów, przeprowadzanych jedynie na papierze? A ile wiedziała Mei? Czy była świadoma, co czynią ludzie, po których stronie walczy jej ojciec? A Jonghyun? W imię czego odrzucił swoją narodowość i zaczął służyć Imperium? A Takuya? A Dahee? Czy widziała w Aice i jej rodzinie wrogów? A mama i ciocia Hikari? Zauważyły ogrom zła i z tego powodu nie dażyły sympatią wujka Ryu? A... Hoon? Aika pamiętała Jaesika. Jechała z nim samochodem, oboje ranni i skazani na tak odmienny los. Czy była ostatnią osobą, która trzymała go za rękę?
- To nie wszystko - dodał Akiharu, a po jego, smaganych przez wiatr policzkach, popłynęły łzy - byłem kiedyś zakochany w dziewczynie. Koreance. Miała na imię Mina. Nie zrobiła nic złego... jej rodzina też nie. Nie mieli nic wspólnego z ruchem niepodległościowym, choć byli dość bogaci i podejrzewano ich, że wspomagają go finansowo, zamiast wspomagać japoński fundusz. Gdy mój ojciec kilka razy zobaczył mnie z Miną na mieście, zabronił mi się z nią zadawać. Syn komendanta posterunku policji z Koreanką, wspomagającą bojowników o wolność? Oczywiście nie posłuchałem ojca i spotykałem się z Miną... Pewnej nocy jej dom spłonął. Wszyscy zginęli. Pozostały mi tylko domysły... Ojciec do niczego się nie przyznał. Jest potworem. I chce, bym też taki był. Zapisał mnie na lekcje kendo, a w przyszłym roku zaczynam szkolenie oficerskie. Mam aresztować, torturować i zabijać. Jeszcze cię dziwi, że chociaż boję się śmierci, nie chcę żyć?
Co miała mu odpowiedzieć? Po prostu go pocałowała.

***

                Gyesoon chodziła do Anielskiego Klubu tylko wówczas, gdy Minhyuk pełnił nocną straż w kamieniołomie i nie musiała mu tłumaczyć, ani dokąd wychodzi, ani czemu tak późno wraca. Dwa razy spotkała tam Goro. Za pierwszym pomyślała, że dziś zakończy jego życie. Chciała pójść za nim, kiedy lekko wstawiony opuści lokal i zabić go w ciemniej, pustej uliczce noszonym w torebce nożem. Niestety, Goro wsiadł do samochodu z towarzyszącym mu podczas picia człowiekiem oraz z prostytutką. Przeklęła. Ostatnio często przeklinała, straciła swoją wrodzoną łagodność. Uspokajała samą siebie, że może jutro, albo pojutrze, albo popojutrze dopisze jej większe szczęście. A szczęście dopisywało za to oficerowi Kagawa. Gdy Gyesoon ponownie spotkała go w Anielskim Klubie, był z tym człowiekiem, co poprzednio. Domyśliła się, że ten służył mu za kierowcę. Nie odstępował go na krok, obserwował, jak zagadywał skąpo ubraną kelnerkę. Gyesoon zrozumiała, że w taki sposób nic nie zdziała. Musi zaczaić się na Goro przy innej okazji. Tak, by nikt mu nie towarzyszył. Może jeszcze raz porozmawia z Yonghwą? Po pogrzebie Jaesika namawiała go, by wspólnie zabili Kagawa Goro. Uważał, że to zbyt niebezpieczne, że powinni siedzieć spokojnie, póki nie ucichnie sprawa porwania Ahikaru. Tsukiyama poprzysiągł złapać sprawców i wytoczyć im proces. A skoro mu się to nie udawało, postanowił ukarać członków ruchu oporu, zyskując wyrok śmierci dla kilku pojmanych koreańskich intelektualistów podejrzewanych o działalność przeciwko systemowi. W tej sytuacji morderstwo jednego z oficerów z posterunku w Yongsan byłoby zbyt wielkim ryzykiem. Gyesoon o tym wiedziała, lecz nic nie mogło jej zatrzymać. Yonghwa powinien zrozumieć... Tak, porozmawia z nim jeszcze raz!, pomyślała. Z tym postanowieniem opuszczała lokal. I wtedy Kagawa Goro ją rozpoznał. Odwracając się w jej kierunku, zawołał:
- Kang Gyesoon! Co ty tu robisz?
- Kyungmi - poprawiła go z wymuszonym uśmiechem - to moje nowe imię... imię dziwki. Czy nie powiedziałam ci, że pilnie potrzebuję pieniędzy?
Przybrała frywolny ton i usiadła mu na kolanach, dyskretnie dotykając wypukłość w jego spodniach. Poczuł przyjemne podniecenie i otoczył dziewczynę ramionami. Powoli popijał alkohol.
- Jesteś zdeterminowana, co? Lubię zdeterminowane dziewczyny. Powiedz mi, czego tak naprawdę chcesz?
- Już powiedziałam. Pieniędzy. Chcę być kochanką bogatych oficerów, dawać im rozkosz i w zamian... też stać się bogata. Żyć w luksusie. Nosić drogie ubrania. Zwiedzić europejskie stolice - zaciskała dłoń na jego penisie - Kagawa Goro, spełnisz moje pragnienie?
- Pojedziemy do hotelu? - zapytał.
Tylko myśl, że zaraz odbierze mu życie pozwoliła jej robić te wszystkie bezwstydne rzeczy i odpowiedzieć:
- Tak.
Do hotelu Astoria odwiózł ich człowiek towarzyszący Goro. Po drodze milczał i sprawiał wrażenie niezainteresowanego oficerem obmacującym na tylnym siedzeniu dziewczynę. Gyesoon myślała, że zwymiotuje. Ręce, które torturowały Jaesika, dotykały jej ciała. Oblała się potem i drżała, a ten idiota był pewien, że to z rozkoszy! Bała się, że nie wytrzyma. Że wyjmie z torebki nóż, wbije go w serce Goro i pozwoli jego kierowcy odwieźć się prosto na posterunek policji. Lecz wreszcie dotarli do hotelu.
- Idź do restauracji, a ja zabawię się z tą dziwką. Ładniutka, co? - Kagawa Goro dał kierowcy banknot i uszczypnął Gyesoon w policzek.
Wstydziła się, gdy podchodzili do recepcji i wynajmowali pokój. Ale to uczucie nie powstrzymało ogarniającej jej furii. Po chwili znalazła się sam na sam ze swoim celem. Zaczął zrzucać z siebie ubrania i zdziwił się, że też tego nie zrobiła.
- Zaraz wracam - zachichotała nerwowo, znikając w łazience.
Odnalazła w torebce nóż i chowała go za sukienkę, gdy obok swojej twarzy w lustrze zobaczyła twarz Goro. Pomieszczenie wypełnił jego ironiczny śmiech.
- Co za tępa dziwka! Myślała, że może mnie tym zabić? Hahaha!
Spróbowała go zaatakować. Jednym, sprawnym gestem wyszarpnął jej nóż z dłoni i odrzucił. Spoliczkował Gyesoon, a ona upadła, trafiając czołem w wannę i tracąc na moment przytomność. Kiedy ponownie otworzyła oczy, trzymał wymierzony w nią pistolet.
- No. Zabij mnie. Już i tak nie mam po co żyć - błagała, a z jej brwi kapała krew.
- Oczywiście. Oczywiście, zastrzelę cię, dziwko, a wcześniej zerżnę.
Złapał ją za włosy i szarpiąc oraz popychając odbezpieczonym pistoletem, zaprowadził z powrotem do pokoju. Odłożył broń na nocny stolik. Rzucił Gyesoon na łóżko, zrywając z dziewczyny sukienkę. Zasłonił jej usta, by nie krzyczała. Ugryzła go w rękę, aż poczuła smak krwi. Goro zawył przerażająco. Obrzucając Gyesoon najgorszymi wyzwiskami, uderzył ją kilka razy w twarz. I znów zasłonił jej usta. Zapłakana, obolała i zakrwawiona ugryzła jeszcze raz, tak że ból go sparaliżował. Wykorzystała to. Był w szoku, kiedy wychyliła się i sięgnęła z nocnego stolika pistolet. Ale w ostatnich ułamkach jego życia szok zmienił się w lęk. Prawdziwy, paniczny lęk. Huk wystrzału ogłuszył Gyesoon. Oszołomiona, patrzyła na zwłoki, cała we krwi, swojej i jego. W dłoniach ściskała pistolet. A potem za drzwiami usłyszała krzyki i odgłos zbliżających się kroków.

OD AUTORKI:

Jak już wspomniałam wcześniej w komentarzach pewnie niektórych dziwi, że opowiadanie z CNBlue, a nie ma Jungshina... Otóż pojawia się, tylko trochę później, bo mam do niego pewne plany i muszę stopniowo doprowadzić do ich realizacji:)

Dla fanów Yonghwy: mam zamiar dawać go więcej^^

4 komentarze:

  1. No właśnie miałam pytać o Jungshina, bo jestem ciekawa jaką rolę mu ofiarowałaś. Czy będzie postacią negatywną, a może pozytywną? Czy będzie zaplątany w wątek miłosny? Już nie mogę się doczekać, a co do Yonghwy to uwielbiam tą postać!Coś czuje , że ta Aika się chyba zakochała, ale zobaczymy co będzie dalej. Jestem ciekawa jakby to było gdyby połączyć Aike i chłopaka z CnBlue! Chyba wolę zostawić to w swojej głowie i wyobrażać kolejne scenariusze. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Jeżeli ta powieść będzie dość długa, to chciałabym ją zobaczyć w formie książkowej. Fajne wydawnictwo jest to co ci polecałam kiedyś, https://ridero.eu/pl/about.html jeżeli byś ją wydała i zaproponowała np. w formie konkursu czy coś by ją wręczyć na blogu to ja jestem pierwsza w kolejce! :)

      Usuń
    2. No kurcze chciałabym coś zdradzić po tym co powiedziałaś, niestety nie mogę, bo byłby spojler jak nic, mimo wszystko mam nadzieję, że TEGO nie przewidzisz i uda mi się ciebie (i nie tylko ciebie) zaskoczyć...:)
      Dziękuję, oczywiście zaglądałam na stronkę już wcześniej, bardzo mi się spodobała i wielokrotnie myślałam o wydaniu czegoś, chociaż jak to miałoby być to opowiadanie, musiałabym zmienić imiona chłopakom:P I nadal mam obawy, czy ja wystarczająco wiem o tych czasach, by to gdziekolwiek poza blogiem publikować. Jeżeli kiedykolwiek coś wydam, dam ci znać, obiecuję:)

      Usuń
    3. To jest twoje opowiadanie i możesz pisać co ci się podoba, nawet jeżeli nie koniecznie zgadza się to z prawdą, ale kto wie? Może to co piszesz, ktoś kiedyś przeżył bardzo podobnego. Wiem , że niczego na tym świecie nie można być pewnym. I czekam na zaskoczenia. :)

      Usuń