07/12/2016

school of hard knocks (rozdział 28)

COME A LITTLE CLOSER

Shim Hyunseong (Boyfriend)

                Po weekendzie nie wróciłem do dormu. Rodzice nic nie powiedzieli. Kupili kłamstwo, że źle się czuję i kazali zostać w łóżku. Tylko mama uparła się, żebym zadzwonił do Stephie poinformować ją o swojej chorobie, więc tak zrobiłem. Przejęła się i dopytywała, kiedy mam zamiar wracać. Stwierdziłem, że nie wiem. Bo przecież choroby nie da się zaplanować, nie? Później napisałem chłopakom, czemu mnie nie ma, bo nie dawali mi spokoju telefonami i sms-ami. Niestety, to tylko chwilowe rozwiązanie. Kiedyś znowu będę musiał spotkać się z Jeongminem i jakoś z nim współpracować. A ja wolałbym go nigdy więcej nie widzieć, bo chyba spaliłbym się ze wstydu, patrząc mu w tych okolicznościach w oczy. Jego przeszłość mi nie przeszkadzała. W sumie... może to dziwnie zabrzmi, w pewien sposób go podziwiałem. Chyba nie poświęciłbym się dla nikogo, jak Jeongmin dla swojej siostry Nigdy nie gadaliśmy o tym, czym się wcześniej zajmował, oprócz tego jednego razu, kiedy postanowił mi wszystko powiedzieć. Domyśliłem się, że wspomnienie tych czasów nie przychodzi mu lekko i, że choć cieszył się z pieniędzy na leczenie siostry, czuł do siebie obrzydzenie. Co się akurat nie zmieniło - do dziś sobie nie wybaczył. Jak mogłem być tak okropny i wykorzystać ten fakt? Bo Sohyun wolała jego? Ok, to trochę zabolało. Byłem wściekły, zalany w trupa. Kiepskie usprawiedliwienie. Pewnie Jeongmin pomyślał, że cała nasza przyjaźń była równie fałszywa i tylko udawałem, że jestem po jego stronie, a w rzeczywistości nim pogardzałem. Niech to szlag. Schowałem głowę pod poduszkę, jakby to mogło powstrzymać mnie od rozpamiętywania na nowo ostatnich dwóch dni. W tym momencie ktoś zadzwonił do drzwi, a po chwili w moim pokoju zjawiła się mama i towarzyszący jej... MC Mong?! Zmierzyłem go podejrzliwym spojrzeniem i zakaszlałem, bo teoretycznie przecież chorowałem...
- Jak się czujesz? - zagadnął mnie Shin Donghyun, a ja milczałem i zastanawiałem się, czy to tylko bezinteresowne odwiedziny.
- No w sumie to niezbyt dobrze. Gardło mnie boli i ta gorączka...
- Gorączka? - powtórzyła moja mama - przecież nie masz gorączki! - dodała, sprawdzając mi czoło.
No super, dzięki za pomoc.
- Hyunseong, ubierz się - poprosił MC Mong - chyba, że jedziesz w tym dresie.
- Nie wracam do dormu! - zawołałem - źle się czuję.
- Nie, nie wracasz do dormu. Skoro jesteś chory, jedziesz do lekarza - twarz Shin Donghyuna wskazywała, że nabrał podejrzeń i niekoniecznie mi wierzył.
- Wolałbym nie - stwierdziłem.
- Naprawdę w tej sytuacji niewiele mnie interesuje, co byś wolał - rzucił obojętnie i założył ręce na piersi.
- Seong, pojedź do lekarza, przepisze ci odpowiednie leki, może to coś poważniejszego... - dodała mama.
Nic, tylko się załamać...
- Aż tak źle jeszcze nie jest - poddałem się i wyskoczyłem z łóżka - możecie wyjść? To się przebiorę i pojedziemy do dormu.
Za drzwiami mama namawiała MC Mong'a, żeby jeszcze spróbował zabrać mnie do lekarza, bo boi się o moje zdrowie, zwłaszcza, że wiele ostatnio przeszedłem i mogłem się z tego wszystkiego rozchorować. Nie dopuszczała do siebie myśli, że po prostu kłamałem. Za to Shin Donghyun chyba nie zakładał innych opcji niż taka, że kręcę. Kilka minut później siedzieliśmy w jego wozie i słuchaliśmy pieprzonego radia. Poprosiłem, żeby je przyciszył. Wszystko mnie wkurzało.
- To gdzie jedziemy, do lekarza, czy do dormu? - zapytał, nucąc akurat graną melodię i wystukując rytm na kierownicy. Deszcz wielkimi kroplami bił o szyby.
- No do dormu - powtórzyłem.
- Rozumiem, czasami wszyscy mają gorszy dzień. Nie chciałeś, żeby twoja matka się martwiła i okłamałeś ją, że jesteś chory. Ale mnie nie musisz okłamywać. Możesz mi powiedzieć, o co chodzi. Postaram się do tego zdystansować.
- Odpuść - rzuciłem - po prostu troszczysz się o swój program.
- Tak, troszczę się o swój program. Lecz gdyby nie wy, w ogóle by go nie było. Z tego powodu muszę się troszczyć też o was.
- Yhm. Chodzi o dziewczynę. Banalny powód, nie? Jeongmin mi ją odbił, a ja wygadałem jej jego sekret. Tak więc okazałem jednym wielkim chujem. Zadowolony? - wypaliłem.
W odpowiedzi MC Mong zdjął rękę z kierownicy i podniósł kubek z kawą.
- Kurwa, wystygła. Chcesz? Bo nie przepadam za zimną kawą.
- Nie, dzięki.
Po chwili stwierdziłem, że Donghyun jeździ jak wariat. Przez to podróż do dormu trochę mnie ożywiła. Cały czas uważałem, byśmy zaraz nie spowodowali wypadku. To cud, że dotarliśmy cali do kompleksu.
- Zamiast się dołować, postaraj się ratować, co jest jeszcze do uratowania - polecił mi MC Mong i kazał dołączyć do reszty.
Niechętnie poszedłem do studia nagraniowego, gdzie chłopacy ćwiczyli nasz nowy singiel "Obsession". Jeongmin. Moje i jego spojrzenie się spotkały. Pierwszy odwrócił wzrok. Wydawał mi się dziwnie obojętny. Wtedy chłopacy otoczyli mnie i wypytywali o zdrowie, a ja tłumaczyłem, że poczułem się lepiej i wolałem nie opuszczać treningów. Kupili to. Och, wszyscy oprócz MC Mong'a byli tacy naiwni! Tak mi się wtedy wydawało. Potem bliźniacy zdradzili się, że słyszeli o Sohyun. Dzień szybko upłynął. Podczas kolacji jakoś też wywiązała się normalna, zabawna rozmowa. Już w dormie wysłałem Jeongminowi wiadomość na kakao, żebyśmy pogadali gdzieś poza kompleksem. Odpisał mi "nie mam ochoty". Poszedłem się wykąpać i wykończony tym wszystkim mogłem jedynie beczeć.


Lee Jeongmin (Boyfriend)

                W nocy z soboty na niedzielę ja i Dongwoon zrobiliśmy sobie imprezkę i było dość wesoło. Oglądaliśmy głupie filmiki na youtubie, trochę gadaliśmy, wreszcie poszliśmy spać. Polubiłem go. I cieszyłem się, bo nie naciskał, żebym mu cokolwiek wyjaśniał. Pomyślał, że zrobiłem to sobie przez dziewczynę, nie zaprzeczyłem. Wyspaliśmy się i poszedłem do siebie do dormu jeszcze przed powrotem Junhyunga ze swojej randki. Wieczorem wrócili chłopacy, a ja zwierzyłem im się ze swoich uczuć do Sohyun i jej reakcji, kiedy poznała moją przeszłość. Nie podzieliłem się z nimi tylko tym, w jaki poznała ją sposób. Próbowali mnie pocieszyć, a jednocześnie współczuli Hyunseongowi. Ja nie. I byłem zadowolony, że nie muszę go oglądać. Ale kiedy następnego dnia też nie pojawiał się w dormie, wszyscy się zmartwiliśmy. Stephie poinformowała nas, że się rozchorował. Niekoniecznie mu wierzyłem. Chyba wszyscy pomyśleli, że to przez Sohyun. Tylko lider potraktował tę jego chorobę z powagą. I zdziwił się, kiedy kilka godzin później Seong dołączył do nas w studiu. Na chorego nie wyglądał, był jedynie lekko przygnębiony.  Czyli może żałował tego, co zrobił... Cały dzień się ignorowaliśmy i staraliśmy się unikać. Dopiero po kolacji poprosił mnie, żebyśmy się przeszli. Odmówiłem. Jeszcze nie, jeszcze jest za wcześnie. Co miałbym mu powiedzieć? Że mnie zawiódł i rozczarował? A jego przeprosiny też do niczego mi niepotrzebne. Nie naprawi nimi tego, co tak bezmyślnie zniszczył. Przez kolejne dni próbował się ze wszystkiego wytłumaczyć. Zasypywał mnie wiadomościami, które ignorowałem. Byłem w kiepskim humorze, a Hyunseong tylko go pogarszał. Poświęciłem się pracy i wygłupom z bliźniakami. W środę wieczorem bawiliśmy się w kalambury, gdy Sohyun się do mnie napisała. Nie wierzyłem w to, co widzę. Chciała, żebym ją odwiedził. Najlepiej natychmiast. Nie byłem pewien, o co jej chodzi i skłamałem chłopakom, że muszę pilnie wpaść do domu. Youngmin i Kwangmin śmiali się głupkowato. Pokazałem im język. Za to Minwoo napisał do mnie na kakao "do domu? Tak to się niby nazywa?^^". Po prostu wyszedłem. Złapałem taxi, bo nie ukrywam, że się spieszyłem. Skoro Sohyun chce mnie zobaczyć to może jeszcze jest dla nas jakaś szansa... Biegłem po schodach do jej mieszkania. Na piętrze zderzyłem się jeszcze z jakąś babką, lecz niewiele mnie to obeszło. Chyba w ogóle nie przeprosiłem... Kiedy Sohyun otworzyła mi drzwi, pomyślałem sobie, że nie przygotowałem nic, co mógłbym jej powiedzieć. Zaraz! Przecież to ona mnie zaprosiła, to ona chyba ma coś do powiedzenia...
- Jeongmin... - szepnęła.
Złapała mnie za rękę i zaprowadziła do swojego pokoju.
Był niewielki, trochę zagracony, oświetlony małą lampką przy biurku. Na łóżku leżała książka do biologii, czekolada i telefon. Nie ściągnąłem jeszcze butów i kurtki, a Sohyun po prostu wtuliła się we mnie, cały czas powtarzając moje imię. Miała płaczliwy głos. Pogłaskałem ją po włosach i przyciągnąłem do siebie. Oczywiście zabolały mnie przy tym pocięte ramiona. Ale taki ból nie był nieprzyjemny.
- To może chociaż buty zdejmę... - stwierdziłem, gdy powoli rozluźniła uścisk i zabrała z łóżka swoje rzeczy, by zrobić miejsce do siedzenia.
- Przepraszam, że wtedy tak zareagowałam. Myślałam tylko o sobie. Dopiero Hyunseong...
- Hyunseong? - powtórzyłem, rozwiązując sznurowadła.
- Napisał mi o twojej siostrze. I o tym, jak ci z tym wszystkim ciężko.
- No wiesz, nie robiłem tego dla zabawy. Brzydziłem się tym, tak jak ty się brzydzisz.
- Jeongmin. Siadaj przy mnie - poprosiła, a potem spojrzała mi prosto w oczy i wyznała - nie brzydzisz mnie. Kocham cię i... proponuję, żebyśmy więcej o tamtym nie rozmawiali.
Mogłem tylko przytaknąć. I pocałować Sohyun. Nie wierzyłem w to wszystko. Wybaczyła mi. Powiedziała, że mnie kocha! W dodatku Hyunseong starał się pomóc... Nic innego się nie liczyło. Po chwili leżeliśmy na łóżku, obsypywaliśmy się wzajemnie pocałunkami. Moje dłonie powędrowały za jej koszulkę. Jęknęła głośno i zaczęła zrzucać ze mnie ubrania. Powstrzymała się, gdy zobaczyła moje opatrunki, z przerażeniem wciągając powietrze.
- To nic... Szybko się zagoi, nie przejmuj się - poprosiłem.
Rozpłakała się.
- To przeze mnie, prawda? - powtarzała - to wszystko przeze mnie...
- Ciii...
Po chwili byliśmy kompletnie nadzy. Pieściłem piersi Sohyun, zostawiając pocałunki na całym jej ciele, a ona nie przestawała płakać. Obejmowała mnie mocno za szyję, zbyt roztrzęsiona, by odpowiedzieć czułościami. Kiedy moje ręce dotykały jej między nogami, zawołała z jękiem:
- Moja siostra usłyszy...
- Jeżeli chcesz, to przestanę.
- Nie. Nie przestawaj.
Kochaliśmy się, obojętni, że jej siostra może nas usłyszeć i nie powstrzymywaliśmy jęków. Ledwie łapaliśmy oddechy. Nie wiem czy Sohyun zorientowała się, że to tak naprawdę mój pierwszy raz... Bo jej nie. Po wszystkim, oparty na łokciach pochyliłem się nad nią, scałowując z jej twarzy kilka ostatnich łez. Jeszcze raz się pocałowaliśmy. Chichotaliśmy, jakbyśmy nieźle narozrabiali. Byliśmy wykończeni, spoceni i po prostu szczęśliwi.


Kim Hyuna

                Junhyung był u mnie i opowiadał o kolejnym singlu B2ST zatytuowanym "Shadow".
- Wiesz, po tym jak ostatnio wygraliśmy, myślę, że możemy osiągnąć o wiele więcej. Tu nie chodzi o to, by występ był idealny, po prostu ma przenieść wszystkich w inny, lepszy wymiar.
Podobało mi się jak się w to angażował, skupienie na jego twarzy i ten pełen przejęcia ton. Wszystko w Junhyungu mi się podobało... Szalałam za nim i wiedziałam, że nigdy, przenigdy nie byłam w nikim taka zakochana.
- A co najważniejsze wasz nowy singiel też jest twojego autorstwa - podsumowałam.
- Nie tylko. Pomagało mi kilkoro dobrych muzyków...
-  Bo ty niby nie jesteś dobrym muzykiem?
- No chyba jestem, co? Powiedz, widzisz mnie w roli dobrego muzyka, czy dobrego kochanka?
Posłał mi uśmiech. Pomyślałam: jest taki seksowny, kiedy się śmieje...
- W roli zboczonego kochanka! - zawołałam, szturchając go w bok.
- Aaa! - oprócz jego krzyku rozległ się jeszcze jakiś dźwięk, jakby... pukania do drzwi?
Kazałam Jokerowi schować się w toalecie i otworzyłam. Taehee stała oparta o futrynę, podparta pod biodra.
- Gdzie Junhyung? - zapytała stanowczo.
Miałam ochotę jej przywalić. Czemu tu przylazła? I co ją to wszystko interesuje? Przybrałam minę obojętnej.
- Jaki Junhyung? - odpowiedziałam.
- Yong Junhyung. No chyba, że zadajesz się jeszcze z jakimś innym.
Zatkało mnie. O taką bezczelność jej nie podejrzewałam. Kiedy układałam w myślach ripostę, przyszedł Joker i jak gdyby nigdy nic, otoczył mnie ramionami.
- Nie obrażaj jej. Nie pozwolę, żebyś obrażała Hyunę w mojej obecności - oznajmił i chociaż z jednej strony czułam wdzięczność, z drugiej byłam wkurzona, że mnie nie posłuchał i nie został w toalecie.
- Junhyung? - powtarzała Taehee - myślałam, że nie zignorujesz moich rad i to skończysz. Rozumiem, że masz gdzieś, co ci ostatnio powiedziałam.
- A co powiedziałaś? - spytałam.
Taehee rozmawiała z Jokerem? O nas? Jak to?!
- Hyuna, ja rozumiem, jesteś atrakcyjna, masz mnóstwo wielbicieli. Choćby Taemin. Wszyscy wiedzieli, że się w tobie kochał. I nikt tego nie kwestionował. Ale nie, to ci nie wystarczało, ty musiałaś zaczynać z jednym z uczestników! Wiecie co? Jesteście siebie warci! - wykrzyczała i poszła sobie, wielce obrażona.
Czułam, że wszystko we mnie kipi.
- Skąd Taehee o nas wiedziała? - zapytałam.
- No... słyszała naszą rozmowę z dwa tygodnie temu - przyznał Junhyung, a ja wyrwałam się z jego uścisku.
- Dwa tygodnie temu? No to w porę mnie o tym imformujesz!
- A o czym tu informować...
- Nie, pewnie, przecież nie muszę o niczym wiedzieć. Co z tego, że możemy mieć przez Taehee kłopoty?! A ty, ustaliliśmy chyba, że siedzisz w kiblu. Po cholerę wyszedłeś?! - darłam się.
Niepotrzebnie wyładowywałam na Jokerze złość, jaką powinnam wyładować na Taehee.
- Hyuna, nie zaczynaj. Przedtem sama rozpowiadałaś o nas plotki wszystkim dookoła! I jakoś nie przejmowałaś się, że możemy mieć kłopoty.
- Bo wtedy niczego nie mogli potwierdzić.
Junhyung, czy ty widzisz, że to z troski o ciebie?, dodałam w myślach.
  - Super. Po prostu zajebiście. Postaram się więcej nie stawać w twojej obronie, skoro tak cię to denerwuje, nara - wyszedł, a ja kopałam w krzesło, aż się nie przewróciło.


Nam Gyuri

                Spotkałam się z ojcem w mieście. Usiedliśmy przy stoliku w przytulnej włoskiej restauracji (chyba Joonwon zdradził mu, że kuchnia włoska to moja ulubiona) i złożyliśmy zamówienie. Byłam trochę skrępowana, choć nie tak, jak Kim Siwoong. Rozumiałam to. Też wstydziłabym się spojrzeć w oczy córce, która nigdy nic mnie nie obchodziła. Mimo wszystko postanowiłam go wysłuchać. Dopiero później ocenić. Kelnerka przyniosła nam szklanki z napojami i sztućce.
- Gyuri, jak ty się w ogóle czujesz? - zapytał mój ojciec.
Wsłuchiwałam się w subtelne dźwięki muzyki.
- Ym, dobrze - przyznałam.
Ostatnio każdą wolną chwilę spędzałam z Joonwonem. Dzięki jego opiece w moim życiu znowu pojawiła się jakaś... normalność. Milczeliśmy, aż dostaliśmy swoje dania. Widocznie ojcu lepiej się mówiło, gdy wpatrywał się w jedzenie.
- Gyuri. Nie istnieje dla mnie usprawiedliwienie. Nie powinienem w ogóle nazywać siebie "ojciec". Wiesz, twoja matka i ja byliśmy jeszcze młodzi. Kiedy okazało się, że jest w ciąży, jej rodzice uparli się, żebyśmy wzięli ślub. Stchórzyłem. A potem Seungmi związała się z twoim ojczymem i wyjechała do Japonii. Powiedziała mi wprost, że dobrze się wam żyje i lepiej dla ciebie, abyś nigdy mnie nie poznała. Uwierzyłem jej...
Czuł się winny. Lecz mimo to nie potrafiłam być wyrozumiała i łagodna.
- A ja nie żyłam tak dobrze, jak się wszystkim wydawało.
- Przepraszam...
- I tylko tyle? A później?! Jak wróciłam do Seulu? Myślałam, że zwariowałam, bo cały czas wydawało mi się, że ktoś mnie śledzi! Tak okropnie się bałam.
- Nie o to chodziło, uwierz... Znowu zabrakło mi odwagi. A kiedy poprosiłem cię o rozmowę... nie odpowiadałaś na moje propozycje. Za to przyszedł Joonwon. I pomógł mi do ciebie dotrzeć. Jest dobrym człowiekiem. Trzymaj się go, Gyuri - po tych słowach wstał, chociaż jeszcze nie skończył jeść i zostawił na stoliku kilka banknotów. 
Poczułam się... rozczarowana? Oczekiwałam większych emocji. A usłyszałam tylko to, co i tak wiedziałam od mojej matki. Poczułam się rozczarowana, bo kiedy wreszcie poznałam mojego ojca, on odchodzi, znowu mnie zostawia. Chciałam mu to wszystko powiedzieć, lecz nie zdołałam. Po moich policzkach płynęły łzy. Zasuwał krzesło, gdy zauważył, że się rozpłakałam i niepewnie zapytał, co się dzieje.
- Nic. Jestem po prostu żałosna. Nie wiem czego się spodziewałam. Na pewno nie tego, że tak mnie zostawisz - przyznałam.
Wyglądał jakby moje słowa go zaskoczyły. Przez moment chyba coś rozważał. Wreszcie usiadł z powrotem i popatrzył mi w oczy. Prosto w oczy.
- Co mam zrobić? - zapytał.
Wytarłam twarz w serwetkę i zaproponowałam:
- Zostawmy przeszłość. Może... popatrzmy w przyszłość, co?
W tym momencie to Kim Siwoong się rozpłakał.


Shin Donghyun (MC Mong)

                Wróciłem do domu i poczułem nieprzyjemny zapach spalonych resztek jedzenia. To nie zapowiadało niczego dobrego...
- Dohee? - zawołałem i jeszcze kilka razy powtórzyłem jej imię, niepewnie zbliżając się do kuchni.
To stamtąd dochodził ten zapach. Zapach? Smród... Tylko spokojnie, postaraj się nie denerwować, wmawiałem sobie i zajrzałem tam. Dohee siedziała przy stole z taką miną, jakby chciała zamordować każdą napotkaną osobę, a akurat w moim domu mogła napotkać tylko mnie. Wpatrywała się w dymiącą na kuchence patelnię ze spalonymi kawałkami kurczaka.
- Cóż, do perfekcyjnej pani domu to jeszcze troszeczkę ci brak - obróciłem wszystko w żart, lecz Dohee chyba nie miała ochoty na żarty i jedynie obrzuciła mnie gniewnym spojrzeniem.
- Nie wracałeś. A ja znalazłam tego kurczaka i postanowiłam go usmażyć.
- Spokojnie, wybaczam ci, że nici z dzisiejszej kolacji.
Otworzyłem lodówkę i wyciągając piwo, posłałem Dohee pocieszający uśmieszek. Wstała, uderzając dłońmi w stół.
- Jaki ty głupi jesteś! - no tak, ja ją przyjmuję do swojego domu, a ona mnie obraża - myślisz, że szykowałam ci jedzenie?! Ustaliliśmy, że ja gotuję w weekendy, a dzisiaj, jakbyś nie zauważył, jest już po weekendzie! To twoja kolej, a zamiast coś ugotować szlajasz się nie wiadomo gdzie i nie wiadomo z kim i pozwalasz, żebym głodowała! - przeklęła, wybiegając z kuchni i po chwili trzasnęła drzwiami "swojego" pokoju. Ja się szlajam? Nie wiadomo gdzie i nie wiadomo z kim? Mówiłem Dohee, że zaczynam przygotowania nowego albumu. Więc czym się tak denerwowała? Czyżby... była zazdrosna? Zamówiłem przez telefon pizzę i poszedłem poinformować o tym panią obrażalską.
- Świetnie, sam sobie ją jedz. Nie dość, że się przez ciebie nie wysypiam to jeszcze głoduję! - zawołała.
Przecież proponuję jej jedzenie...
- Możesz mi wytłumaczyć, o co ci chodzi? Jak coś się nie podoba to się pakuj i szukaj sobie innego mieszkania.
Po tych słowach wyszedłem i wypiłem swoje piwo. Przypuszczałem, że Dohee zaraz minie ta śmiertelna obraza i jeszcze, zawstydzona, przyjdzie mnie przepraszać. Nie wydawało mi się, żebym nagadał jej czegoś tak niemiłego, czy żeby potraktowała moją wypowiedź z powagą. Więc byłem dodatkowo zaskoczony, gdy pojawiła się w korytarzu ze spakowaną walizką.
- Dzięki za wszystko. Cześć - powiedziała.
- Dohee? Co ty wyprawiasz?
Idiotyczna sytuacja. Ja siedzę przy stole, dopijając piwo, ona rozgrywa tu jakiś dramat.
- Wyprowadzam się.
- Yyy... co ty, ja tylko żartowałem...
- Żartowałeś, czy nie żartowałeś i tak zbyt długo wykorzystywałam twoją gościnność.
- Gościnność? Dopiero co wypominałaś mi jej brak.
- Czy ty chociaż raz nie możesz być poważny? - zapytała z westchnieniem.
Podszedłem blisko, bardzo blisko i położyłem dłonie na ramionach Dohee.
- Ok, 100% powagi... Nie wyprowadzaj się.
- Bo co? Czemu niby mam tu zostać? Podaj trzy powody.
- Tak naprawdę jest tylko jeden.
Pocałowałem ją. Byłem pewien, że mnie odepchnie, a może jeszcze spoliczkuje. Nie postąpiła tak, co więcej, też chciała tego pocałunku. Zarzuciła mi ramiona na szyję, przylgnęła do mnie i powoli zaczęła rozpinać guziki mojej koszuli. W tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi.
- Pizza... - szepnęła Dohee.
- W dupie mam pizzę - stwierdziłem ze śmiechem i w chwili, gdy zniecierpliwiony dostawca dzwonił do mnie na telefon, niosłem Dohee do swojego łóżka i ułożyłem ją w trochę pomiętej pościeli. Wzajemnie zrzucaliśmy z siebie ubrania. Miała jakiś kłopot z moją koszulą, więc po prostu ją rozerwała. Guziki rozsypały się po całym pokoju.
- Przepraszam - zachichotała.
- Kurwa, Dohee prosisz się o klapsa.
- Nie chcę klapsa, milutki masz być. I rozbierz się, bo ja już się zmęczyłam.
Wybuchłem śmiechem. Ale skoro chciała, zrzuciłem z siebie resztę ubrań. Po chwili byliśmy tylko w bieliźnie. Leżeliśmy przytuleni i dotykaliśmy się.
- Dohee, wiesz, że to po prostu musi się stać.
- Wiem. I bardzo, bardzo tego chcę - powiedziała.
Jeszcze raz ją pocałowałem, zsuwając ramiączka jej stanika. Miała piękne piersi. Pieściłem je, stopniowo schodząc ustami niżej i niżej. Ściągnąłem jej majtki i potem oczywiście swoje, bo Dohee była zbyt wielkim leniem, by się o to pofatygować. Choć nie, głaskała moje plecy, przyciągając mnie do siebie. Wszedłem w nią ostrożnie, a później trochę przyspieszyłem. Dohee jęczała mi prosto w usta. Była taka słodka. Żałowałem, że doszedłem, zanim sama zdążyła dojść. Chociaż jej chyba to nie przeszkadzało. Wtuliła się we mnie, a ja pocałowałem ją w czoło.
- Wiesz, okłamałam cię... Tak naprawdę... byłeś moim pierwszym - przyznała, jakby lekko zawstydzona.
Że co?!
- Jak... To niemożliwe. Przecież nie byłaś...
- Hm... widzisz, to skutek wypadku na rowerze, jeszcze w dzieciństwie...
- Co?! Straciłaś dziewictwo z rowerem?!
- Nie nabijaj się ze mnie, niektórym dziewczynkom z tego powodu rodzice w ogóle nie pozwalają wsiąść na rower.
- W sumie to... też cię okłamałem.
- Tak?
- Te trzy zęby - pokazałem na górne szóstki i siódemkę - to implanty.
Usiadła i zawołała, rzucając we mnie poduszką:
- Wiedziałam!!!

6 komentarzy:

  1. No więc tak...
    Cieszę się, że Hyunseong zrozumiał swoje postępowanie, żałował go i je naprawił. Choć ran Jeongmina już nie wyleczy tym sposobem, ale postarał się chłopak, więc wybaczam. :D
    Raduje mnie też, że Sohyun go zaakceptowała i miałam łzy w oczach czytając ich wątek. <3 To było przepiękne. :D
    Co do Hyuny, ona jest zbyt porywcza. Nie powinna byłą naskakiwać na Jokera, ale no... kłótnie to chyba ich specjalność. :D Taehee za to mnie denerwuje swoim zachowaniem. Niech Doojoon ją jakoś ogarnie. :D
    Spotkanie Gyuri z ojcem może nie przebiegło tak, jak sobie to wymarzyła, jednak ważne, że chcą zacząć od nowa. Chciałam na koniec płakać z nimi. ;;
    A co do MC Monga. Jaram się jego i Dohee zejściem. Czekałam na ten dzień. <3 Bawiło mnie jej kapryśne zachowanie zanim do tego doszło, ale potem umierałam ze szczęścia. :D Kocham te pary w tym opowiadaniu.
    Weny i czasu na pisanie życzę. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Ps. Co do piosenek. Jak zobaczyłam, że wybrałaś dla Boyfriend Obsession, to już się jarałam i mówię do siebie "będę musiała na to zagłosować", a potem czytam o Shadow i zatkało mnie. Ja mam słabość do tej piosenki. Teraz to jest dylemat. :D

      Usuń
    2. Za 2 rozdziały dodam ankietę, mam nadzieję, że na coś się mimo wszystko zdecydujesz, choć wiem sama, że to trudny wybór jest :D
      Sohyun potrzebowała czasu:) Hyuna jest czasami wkurzająca, muszę to przyznać xD Taehee za to nie lubi Hyuny:)
      Gyuri jest taka dosyć "chłodna" i niektórzy to odbierają tak, że nie chce z nimi utrzymywać kontaktu. A MC Mong i Dohee niczego nie mogą zrobić zgodnie :D
      Jutro mam wolny dzień i czytam u ciebie!:)

      Usuń
  2. Hyuna przypomina mi z zachowanie mojej koleżanki z klasy, cała po prostu ona! Czasami jak czytam twoje opowiadania mam wrażenie że są one pisane o życiu moich znajomych, lub członków rodziny, może nie tak dramatyczne , ale jednak! Przyznam że zaskoczyłaś mnie jak zachował się, Hyunseong. Nie spodziewałam się że zrozumie co zrobił i będzie starał się to naprawić, ma nadzieje że będzie wszystko dobrze, a nawet lepiej. I czekam na dalsze losy Aiki z the song of love. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to chyba ciężkie życie z taką koleżanką haha:) I dobrze, że zaskoczyłam, lubię zaskakiwać!
      Kurcze, uwierz, że nie śledzę cię, nie podglądam, nie podsłuchuję, więc to czyste przypadki muszę być :D
      Zabrałam się wczoraj w nocy za kolejny rozdział "The song of love" i mam nadzieję, że go jutro skończę^^

      Usuń
    2. Hahaha, żebyś wiedziała, że nie łatwo jest z moją koleżanką i te zbiegi okoliczności....ach! :)Ja też muszę w końcu zabrać się za swojego posta, muszę od przyszłego roku lepiej organizować czas, bo ten rok poległ u mnie na blogu totalnie :) Ale cóż? Takie życie.

      Usuń