14/02/2018

i will protect you (rozdział 7)

                Yoonmi popijała espresso i wpatrywała się w podopiecznego, siedzącego na wprost w pełnej ignorancji pozie.
- Nie zjesz deseru? - zapytała.
Chociaż w zeszłym tygodniu nie ruszył lodów z owocami, pozostała uparta i w tym znowu postawiła mu porcję.
- Nie żal ci pieniędzy? - odparł - przecież powiedziałem, że nic nie chcę, a ty uparłaś się z tym deserem, choć wiedziałaś, że go nie zjem.
- Może nie lubisz słodyczy?
Oczy Hyojonga były zimne, spojrzenie puste, a głos pozbawiony emocji:
- Nie powiedziałem, że nie lubię.
- A co lubisz? - podchwyciła Yoonmi, ratując zupełnie nieklejącą się dziś rozmowę.
Hyojong milczał. A kiedy wreszcie odpowiedział, brzmiał, jakby przez kilka ostatnich chwil był myślami w bardzo, bardzo odległym miejscu. Z nieoczekiwanym smutkiem rzekł:
- Bulgogi.
- To może w przyszłym tygodniu spotkamy się w restauracji, hm? - zaproponowała z ożywieniem Yoonmi.
- Jeżeli ci powiem, że lubię najnowszą wersję Monster Hunter, kupisz mi ją?
- A co to?
- Gra.
- Hyojong, nie chcę cię przekupić.
- Więc czego chcesz?
- Chociaż raz sprawić, że się uśmiechniesz - powiedziała, odsuwając się od stolika z krzesłem, jakby zamierzała wstać i wyjść.
- Noona!
- Tak?
- Jeżeli chcesz porozmawiać z moją mamą, to możesz.
- Och, cieszę się, kiedy?
- Nie wiem, dziś?
Yoonmi, co prawda, zaplanowała po południu zakupy z mężem, lecz nie chciała tracić okazji i przekładać poznania pani Kim. W sms-ie poinformowała Junho, by udał się do sklepu sam. A potem zapłaciła za espresso i niezjedzony deser Hyojonga, po czym zaproponowała, że pojedzie z nim do domu. Nie protestował. Niedługo później wsiedli do samochodu i w ciszy pozapinali pasy. Yoonmi nie włączyła radia. Nie odzywała się. Nie odwracała wzroku od drogi. Ta cisza powoli stawała się niezręczna.
- Nie zapytasz, gdzie mieszkam?
- Ale ja wiem, gdzie mieszkasz, mam wszystko w papierach.
No tak. "Noona wszechwiedząca", pomyślał. Znudzony oparł się o szybkę i obserwował skupiony profil Yoonmi. Na pierwszym spotkaniu powiedziała mu, że ile ma lat? Trzydzieści cztery? Nie wyglądała na tyle, wyglądała o wiele młodziej. To ile by jej dał? Trzydzieści? Dwadzieścia osiem? Dwadzieścia sześć? Liczby krążyły mu po głowie, gdy zatrzymali się na światłach. Tłum pieszych przeszedł przez ulicę. Yoonmi wpatrywała się w nich ze skupieniem. Ani razu nie zerknęła na Hyojonga. W pewnym momencie rozległ się sygnał sms-a. Yoonmi sięgnęła telefon i pobieżnie przeczytała wiadomość. Junho: Co? Jak to nie zdążysz? A kiedy z powrotem podniosła wzrok, zmieniły się światła. Ledwie ruszyli, na przejściu dla pieszych dostrzegli sylwetkę dziewczynki z tornistrem, w nausznikach, zza których wystawały dwie kitki i, która szła w podskokach przez pasy, spokojnie jak gdyby nigdy nic. A potem usłyszała pisk opon i zamiast uciec, stanęła w miejscu, patrząc z przerażeniem na zbliżający się samochód. Yoonmi zaczęła krzyczeć, a potem w wyniku zbyt ostrego hamowania opadła czołem na kierownicę i natychmiast zamilkła. Nie podnosiła się. Nie poruszała się poza mimowolnym drżeniem na całym ciele. Hyojong wyjrzał zza szyby z, bijącym za szybko w przypływie paniki, sercem. Nie tylko poczuł ulgę, kiedy spojrzał na stojącą tam nadal dziewczynkę, a i wściekłość. Przez moment ich oczy się spotkały. Hyojong chciał wyskoczyć z samochodu i nawrzeszczeć na nią, że swoim nieostrożnym zachowaniem naraża na niebezpieczeństwo i siebie i innych, a ona chyba się tego spodziewała, bo przestraszona, po prostu postanowiła uciec. Wtedy zainteresował się Yoonmi. Nie reagowała na nawoływania, oddychała nieregularnym rytmem. Hyojong, chwytając ją za ramiona, powoli podniósł z kierownicy i zauważył, że jej twarz jest niemalże sina, lecz nie w skutek urazu, a w skutek doznanego szoku.
- Noona, już dobrze, nic jej nie jest.
Gdzieś w tyle rozległ się klakson. Ktoś zapukał w ich szybę i zaproponował wezwanie pomocy. Yoonmi nie umiała uspokoić oddechu. Hyojong przetransportował ją na tylne siedzenie, sam siadł w miejsce kierowcy i przejechał kawałek w ciszy. Gdyby skontrolowała ich policja, musiałby się tłumaczyć, czemu nie ma przy sobie prawka, lecz nie martwił się tym, a na najbliższym parkingu, zatrzymał się. Bez zastanowienia wyskoczył z samochodu, otworzył drzwi Yoonmi, a ona nadal pozostawała w szoku. Hyojong nie był pewien, czy nie powinien zadzwonić po pogotowie, mimo wszystko sam usiłował ją uspokoić. W pobliżu znajdował się park. Tam zaprowadził Yoonmi, otaczając ją ramionami, bo była za słaba, by iść o własnych siłach. A kiedy usiadła na brzegu ławki, rozpłakała się bezgłośnie. Hyojong nic z tego nie pojmował. Kuratorka, opanowana zazwyczaj niezależnie od sytuacji, wydawała się w tym momencie zupełnie mu poddana, obojętna na wszystko, niewładna. Przez cały czas chodził dookoła i zapewniał, że nic się nie stało. Ludzie patrzyli na nich z zaciekawieniem i pewnie zastanawiali się, jaka jest ich relacja. Słoneczne promienie przedzierały się przez korony drzew. A temu wszystkiemu towarzyszył ptasi świergot. Yoonmi wreszcie przestała płakać. W torebce poszukała chusteczkę i wytarła twarz, która stopniowo przybierała naturalny kolor, jedynie oczy nadal były zaczerwienione i spuchnięte. Hyojong kołysał się lekko, kucając obok i przygryzając wargi. Yoonmi nie szukała pocieszenia, nie chodziło jej o to, by wzbudzić litość, czy usłyszeć znienawidzone "przykro mi", a o zrozumienie... Ze wzrokiem wbitym w ziemię, powiedziała:
- Moja córka umarła potrącona na pasach.
Hyojong już się nie kołysał. Po tym wyznaniu milczał, zastygły w bezruchu, jak gdyby ofiarowywał jej córce tę ciszę. Potem rzekł, wstając:
- Noona, odpuść dziś sobie rozmowę z moją mamą, odwiozę cię do domu, a w przyszłym tygodniu pojedziemy do mnie.
Nie odpowiedziała, po prostu podniosła się z ławki i poszła za nim. Chociaż po drodze nic nie mówili, pojawiło się pomiędzy nimi pewne porozumienie.

***

                Byul wreszcie przestała płakać, umyła twarz i położyła się z powrotem, ze wzrokiem wbitym w sufit, a potem poklepała miejsce obok siebie.
- Unni, możesz tu dziś spać - powiedziała z uśmiechem.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł, czasami... rzucam się w nocy, nie chciałabym zrobić ci krzywdy.
- Unni, popatrz na mnie - Chaewon posłusznie spojrzała - czy mojej twarzy jeszcze cokolwiek może zaszkodzić?
- Nie mów tak. Jesteś piękna. Słyszysz? Jesteś piękna, Shin Byul.
Chaewon położyła się obok i pogłaskała policzek przyjaciółki.
- Co we mnie pięknego?
- Jesteś zgrabna, masz idealne rysy twarzy i uroczy uśmiech - kiedy Chaewon o tym wspomniała, przyjaciółka cały czas się uśmiechała.
- Jestem idiotką, zamiast zbliżyć się do Changgu, sprawiłam, że nigdy więcej się do mnie nie odezwie.
- Tego nie wiesz.
- Ależ wiem, wiem, że wszystko popsułam.
W pokoju było ciemno, tylko światła latarni morskiej tworzyły łuk nad horyzontem. Dziewczyny przez kilka przeciągających się chwil słuchały tykania ściennego zegara. Gdzieś w oddali wył pies.
- Och, to nie tak, że nie spodobałaś się Changgu, może po prostu twój strój, czy makijaż nieco go onieśmielił. Nie wszystkim chłopakom chodzi zaraz o seks.
- Skąd wiesz?
- Hm, wiem.
- Skąd wiesz tyle o chłopakach?
Ale Chaewon nie wiedziała wiele, wiedziała jedynie, jaki był on... i, że o tym nie może opowiedzieć, skoro kilka dni temu skłamała, że nigdy nikogo nie miała. Aby uniknąć tłumaczenia się, zaczepiła Byul lekkim kopnięciem, a ona odpowiedziała jej tym samym. Po chwili obie chichotały, wygłupiając się i o mało co nie zrzucając kołdry, jak gdyby znowu były dziećmi. Później, zmęczone dzisiejszymi wydarzeniami, zapadły w spokojny sen.

***

                Nazajutrz Chaewon zabrała się do pracy, kiedy jej przyjaciółka jeszcze spała. Ledwie zrobiła poranną toaletę, poszła do kuchni i przygotowała śniadanie gościom, którzy zjawili się zaraz potem. Shinwon i Minah, Changgu oraz Yanan pomimo wczesnej pory, wyglądali na wyspanych. Przy stoliku rozmawiali z ożywieniem i planowali dzisiejszy dzień. Pogoda sprzyjała zwiedzeniu miasta. Sala jadalna nie była zbyt duża, więc Chaewon słyszała wszystko. Gdy przyniosła jedzenie, powiedzieli jej "cześć", a ona życzyła im dobrej zabawy. Chociaż przy wczorajszym ognisku rozmawiali jak prawdziwi przyjaciele, dzisiaj panował pomiędzy nimi dziwny dystans. Nikt nie wspominał o wydarzeniach poprzedniego wieczoru. Aż do czasu. Chaewon siedziała w kuchni, kiedy zobaczyła w drzwiach Changgu z poskładanymi talerzami.
- Ja po was posprzątam! - zawołała.
niepokojem, by pani Shin nie przyłapała jej na nic nierobieniu, podczas gdy goście sami po sobie sprzątają, wstała i odebrała od niego talerze.
- Gdyby co, powiem, że po prostu chcę ci pomóc - dodał.
Niemożliwe, czy on czyta mi w myślach?, zastanawiała się Chaewon.
- Naprawdę, miło z twojej strony, mimo wszystko, wolałabym, byś mi nie pomagał.
- A co robisz dziś wieczorem?
- Hm?
- Może przejdziemy się i porozmawiamy...?
- Nie widzę sensu - przerwała mu w samym środku zdania
- O Byul.
- O Byul?
- Tak. O wczorajszym wieczorze.
- OK.
- To zapukam po ciebie.
- OK.
- Jak wrócimy ze zwiedzania.
- OK.
Chaewon opadła z powrotem na krzesło, kiedy wreszcie została sama. Nie powinna spotykać się z Changgu. Nie, skoro podobał się Byul! Lecz przecież... robiła to dla jej dobra. Niestety, wiedziała, że lepiej, by przyjaciółka nie dowiedziała się o tym spacerze, bo pewnie byłaby zawiedziona. Przez to Chaewon miała wrażenie, że angażowała się w coś nieuczciwego. Byul widziała jej rozkojarzenie i stres, co więcej, jak na złość zaproponowała, by wieczorem zrobiły sobie maraton filmowy. "OK, przyjdę do ciebie, jeżeli wyrobię się ze wszystkim", postanowiła Chaewon i nie powiedziała, z czym konkretnie musi się wyrobić. Na dworze zapadł zmrok, kiedy Changgu zapukał do drzwi jej pokoju. A po kilku minutach szybszego marszu i rozmowie o dzisiejszej wycieczce do miasta, dotarli do plaży. Niebo było tego wieczoru zupełnie bezchmurne, błyszczały na nim miliardy gwiazd.
- Czy wiesz, że kiedy gwiazdy wybuchają to umierają? - zapytała Chaewon, zatrzymując się na promenadzie i wpatrując się w nocne sklepienie - nigdy nie są piękniejsze niż wtedy, w swoich ostatnich chwilach. Czy wiesz, że sama nasza galaktyka ma około sto miliardów gwiazd? Jak sądzisz, ile może ich być w całym kosmosie?
- Nie wiem - przyznał Changgu.
Nie patrzył w gwiazdy, patrzył w twarz Chaewon i to wywoływało w nim przyjemne dreszcze. A potem przybliżył się, tak, że czuł jej oddech.
- Co chcesz mi powiedzieć? - zapytała, odsuwając się od niego lekko - o Byul.
- Jest ci zimno?
- Nie.
- Ale trzęsiesz się cała.
- To nie z zimna, po prostu coś mi się przypomniało.
- Tak?
- Oppa, podobno chcesz porozmawiać o Byul.
- Ona... wczoraj wieczorem...
- Tak, wiem, co chciała zrobić.
- Negatywnie mnie zaskoczyła, wtedy wydawało mi się, że musi należeć do dziewczyn o dość swobodnych zasadach, jakich nie lubię. Ale potem stwierdziłem, że może czuje się po prostu samotna. Yanan uważa, że jestem jej winny przeprosiny za to, że źle ją oceniłem.
- Ona cierpi z powodu swojej blizny.
- To nie ma nic wspólnego z moją wczorajszą odmową.
- Rozumiem, niestety Byul chyba tego nie wie, potraktowała tę odmowę... bardzo, za bardzo osobiście.
- Czyli powinienem przeprosić? - pytał Changgu - nie przeszkadza mi jej blizna, po prostu Byul nie jest w moim typie.
- Nie wiem, co powinieneś, a czego nie. Skoro czujesz potrzebę, przeproś. Ale nie zapomnij, jaka jest delikatna.
- Chaewon.
- Tak?
- Proszę, opowiedz mi o sobie - wypalił i niespodziewanie położył dłonie na jej ramionach - nie jesteś z Busan, nie mówisz z tutejszym akcentem, skąd jesteś? Co lubisz? Czego nie? Co cię denerwuje? Co sprawia ci radość? Wybacz mi, jeżeli jestem wścibski, ja tylko... chciałbym wiedzieć o tobie wszystko.
Chaewon nie podniosła wzroku, świadoma, że cały czas wpatrywał się w jej twarz.
- P... Przepraszam, muszę wracać - odpowiedziała, zostawiając go tam i gnając do domu.




OD AUTORKI:

I co myślicie o relacjach Yoonmi i Hyojonga? A Chaewon i Changgu? 

Czy wolelibyście go z Byul? Jeżeli ktoś to czyta, to ucieszę się z komentarza:) 

Pozdrawiam!

1 komentarz: