07/02/2018

i will protect you (rozdział 6)

*RETROSPEKCJA*

                Chaewon  zakasłała nerwowo, odsuwając się pospiesznie od Hyojonga i czując, jak jej policzki stają się czerwone. Chyba zwariowała, żeby przytulać obcego chłopaka! Chociaż ona tak to przeżywała, on nie wydawał się zawstydzony. Coś w tym momencie zafascynowało go w Chaewon i przykucnięty koło łóżka, na którym siedziała, już zupełnie rozbudzona, wpatrywał się intensywnie w jej twarz. Niesamowite, ile emocji tam wyczytał. Nie bez powodu twierdzi się, że oczy to odbicie duszy. Chaewon była lekko niezrównoważona, albo wpadała w histerię, albo uradowana rzucała się innym w ramiona. Niczego nie umiała ukryć. A jedno spojrzenie w jej twarz wystarczyło, by wszystko wiedzieć. Hyojongowi podobało się to, że była po prostu naturalna.
- Naprawdę mogę u ciebie zamieszkać? - nie dowierzała.
- Yhm.
- Dziękuję!
Przez moment po prostu patrzyli na siebie z uśmiechem.
- Po drodze zrobiłem zakupy, co ci ugotować? - zapytał, czym zupełnie ją zaskoczył.
- Ty?
- Lee Chaewon, sugerujesz, że nie umiem gotować?
- Nie! Ahaha. Ale przecież ustaliliśmy, że mogę u ciebie zamieszkać i w zamian dbać o dom. Ja powinnam gotować. Ty, jak już, możesz mi pomóc.
- OK.
Tym sposobem Hyojong chciał jej wynagrodzić, jak ją przedtem potraktował. W kuchni przejrzeli zapasy i długo dyskutowali, co mogliby ugotować. Aż wreszcie Chaewon zawołała:
- Już wiem, zrobimy bulgogi!
- Nie...
- Nie lubisz?
- No dobra, masz mnie. Nie chodzi o to, że nie lubię. Nie umiem przygotowywać takich rzeczy...
- Przecież bulgogi to nasza tradycyjna potrawa!
- A chcesz wylecieć za drzwi? - żartował.
- Oppa, wystarczy pokroić wołowinę, odpowiednio zamarynować i usmażyć, co w tym trudnego?
- Rzekomo pracowałaś jako kelnerka, a nie jako kucharka.
- To prawda. Ale od kiedy opuściłam sierociniec, gotowałam dla siebie i brata. Tak szczerze, nie wiem, co je, beze mnie. Pewnie zupki instant.
Hyojongowi zrobiło się przykro na wiadomość o sierocińcu. A więc Chaewon też nie miała rodziny. Chociaż go to interesowało, o nic nie zapytał.
- Ach, tak.
- Jeżeli chcesz, mogę cię nauczyć przygotowywać bulgogi - powiedziała, przerywając ciszę i, nie czekając na odpowiedź, wyznaczyła mu, co ma zrobić.
Przyjemnie gotowało im się wspólnie. W pokoju dziennym, z którym połączona była kuchnia, grała telewizja, a konkretnie kanał muzyczny. Chaewon non stop komentowała piosenki, opowiadała, kiedy ostatnio ich słuchała, czy poprawiały jej humor, czy skłaniały do refleksji, śpiewała refreny. W pewnym momencie wydała z siebie rozpaczliwy krzyk, czym przestraszyła Hyojonga.
- Ej, co się stało?
- Nie mamy wina ryżowego, a musimy dodać je do wołowiny.
- I z tego powodu krzyczysz, jakby się paliło? - kpił, po czym wyciągnął z barku butelkę potrzebnego alkoholu i rzekł, podając ją Chaewon: - oto i ono, wino ryżowe.
- Ufff, honor uratowany!
- Czyj?
- No, wołowiny.
Nie tłumaczył jej, że honor to wartość  ludzka, a nie zwierzęca, poza tym i tak od dawna go nie słuchała, tylko zasypywała kolejnymi zadaniami: obierz, pokrój, podsmaż. Nigdy nie przypuszczał, że gotowanie może być tak wyczerpujące. Ale czuł się dumny, że temu podołał, dumny i uradowany pochwałami Chaewon. Później usiedli do stolika i zabrali się za jedzenie, a potrawa smakowała wyśmienicie.
- Dzięki, że nauczyłaś mnie tego.
- Nie ma za co. Oppa... czemu tak naprawdę pozwoliłeś mi tu zamieszkać? Hm?
- Nie wiem - stwierdził szczerze Hyojong - chyba wreszcie dotarło do mnie, że potrzebujesz pomocy, że może nie przypadkowo trafiliśmy na siebie. A kiedy poszedłem do sklepu i ciebie tam nie było, w dodatku kierownik przyznał, że nastraszył cię policją, nie wiedziałem, czy zobaczymy się jeszcze... Ta niewiedza mnie martwiła.
- Tak?
- Gdybym nie zobaczył cię więcej, nieustannie zastanawiałbym się, jak radzisz sobie sama i czy nikt ci nie zagraża, przez to, że nie pozwoliłem, byś tu została. Wtedy to byłaby moja i tylko moja wina - tłumaczył.
Chaewon poczuła niespodziewane ciepło, wypełniające jej serce.
- Więc... robisz to, żeby mnie chronić?
- W zasadzie tak.

 ***

                Następnego dnia była sobota. Hyojong zaraz z rana siadł do nauki. Chaewon natomiast, po przygotowanym przez siebie śniadaniu, posprzątała mieszkanie i zajęła się planowaniem obiadu. Wczoraj wypytała chłopaka, co lubi jeść, czego nie, czego nie może, bo go uczula. Nie wymagał wiele. Nie miała problemu, by mu dogodzić z jedzeniem. W dodatku po posiłku nigdy nie zapominał podziękować i chwalił, że było bardzo dobre.
Wieczorem siedzieli na kanapie, szukając i czytając ofert pracy dla Chaewon, kiedy rozległ się dzwonek do drzwi. W pierwszej chwili oboje popatrzyli na siebie z przerażeniem. Potem Hyojong kazał jej nie denerwować się i sprawdził ostrożnie, kto to. A skoro tylko Hongseok, otworzył mu.
- Ja przyszedłem zapoznać się z Chaewon - rzucił, po czym podszedł do dziewczyny i ukłonił się - Yang Hongseok, miło mi, jestem przyjacielem tego oto wariata.
- Lee Chaewon - przedstawiła się, rozbawiona i podała mu rękę.
- Tak, wiem, Hyojong wiele mi o tobie opowiadał.
- Nieprawda! Nie wiele, tylko trochę - zawołał "winny".
- Co konkretnie? - zainteresowała się Chaewon.
- Chcecie piwa? - Hyojong usiłował odciągnąć ich od rozmowy o tym.
- Ja poproszę - zgłosił się Hongseok, po czym dosiadł się do dziewczyny i kontynuował - przede wszystkim, że jesteś ładna.
W jednej chwili poczuła, że czerwień znowu zalała jej policzki. Czy to podryw? Może i Hongseok był przystojny, tylko że... po prostu nie szukała chłopaka. Hyojong udawał, że niczego nie słyszał.
- Och, przesadzacie - powiedziała Chaewon.
- Nie. Naprawdę tak stwierdził, a on nie jest zbyt wylewny w takich sprawach i nigdy nie miał dziewczyny. Chyba spodobałaś mu się - ciągnął Hongseok.
I wtedy do Chaewon dotarło: swatał ją z Hyojongiem!
- Yhm - zamruczała.
- A ty, miałaś kiedyś kogoś? Nie myśl, sobie, że jestem wścibski, nie pytam o szczegóły, tylko czy może miałaś, albo masz chłopaka.
- Nie - przyznała szczerze, jedynie po to, by dał już jej spokój z takimi pytaniami, bo czuła, że zaraz chyba spali się ze wstydu.
A w tym samym momencie wrócił Hyojong i lekko uderzył przyjaciela przyniesionym piwem, a potem dał mu puszkę.
- Dość, lepiej opowiedz o swojej Younghee - stwierdził.
- O, masz dziewczynę? - podchwyciła pospiesznie Chaewon.
- Nie, to tylko ktoś, kto mi się podoba - Hongseok, odpowiadając, otworzył piwo i popił spory łyk.
- Czemu o nią nie zawalczysz? - pytała Chaewon.
Hyojong siadł z nimi i tym sposobem znalazła się pomiędzy dwoma przystojniakami.
- Chodzi o jej miejsce pracy - przyznał Hongseok, a potem postanowił opowiedzieć o wszystkim, o czym poprzedniego dnia rozmawiał z przyjacielem.
Chaewon cały czas słuchała go ze skupieniem i nie przerywała. Potem przeanalizowała wszystko w myślach. Już od pierwszych chwil polubiła tego chłopaka i miała nadzieję, że mu pomoże.
- Ja chyba mam pewien pomysł - powiedziała, a kiedy i Hongseok i Hyojong popatrzyli na nią z zaciekawieniem, wyjaśniła - mogę iść do tego lokalu i, udając, że chcę się tam zatrudnić, wypytać Younghee, co konkretnie robi, a zwłaszcza, czy to jej odpowiada.
- Serio? - zapytał podekscytowany Hongseok i niemalże oblał się piwem.
- Tak, chociaż czułabym się pewniej, gdyby towarzyszył mi Hyojong - wyznała - nie przeczę, że obawiam się trochę takich lokali.
- I co, zgadzasz się, prawda? - Hongseok pytał przyjaciela.
- Hm, czemu nie - stwierdził Hyojong, a potem pochłonęło ich planowanie tego.

***

                Chaewon często śniły się złe sny, rzucała się wtedy  w nocy i z krzykiem spadała na podłogę. Hyojong w związku z tym zaproponował jej pewnego wieczoru przeniesienie się na kanapę rodziców w pokoju dziennym. Nazajutrz miała rozmowę kwalifikacyjną w kawiarni, chciała być wyspana i w formie. Dość wcześnie się położyła. Zza drzwi pokoju Hyojonga nadal wydostawała się wiązka światła, co oznaczało, że pewnie uczył się jeszcze. Zazwyczaj w takich chwilach wzdychał ciężko, albo gadał do siebie, albo ostatecznie, jeżeli coś go zdenerwowało, ciskał notatkami o biurko, by zaraz znowu je poskładać i czytać. Taki był zabawny. Ale tego wieczoru zachowywał się dziwnie cicho i Chaewon miała pewnie podejrzenia, co może być powodem: albo znudzony spał z nosem w notatkach, albo celowo nie hałasował, by jej nie przeszkadzać... Nie. Chyba za wiele sobie wyobrażała. Na pewno spał z nosem w notatkach. Z tym przekonaniem sama zasnęła. Mimo wszystko przy śniadaniu podpuszczała go:
- Nie uczyłeś się do rana, prawda? To niezdrowo.
- Nie, położyłem się zaraz po północy, chociaż nie czułem się zmęczony.
Czyli nie spał z nosem w notatkach...
Chaewon przyznała potem, że denerwuje się trochę rozmową kwalifikacyjną. W dodatku niewiele zjadła. Hyojong chciał dodać jej odwagi, przez cały czas powtarzał, że trzyma za nią kciuki i wierzy w jej sukces. A kiedy wychodził, przypomniał sobie jeszcze o daniu jej kopniaka w tyłek na szczęście. Nieustannie myślał o Chaewon na zajęciach i zastanawiał się, jak sobie poradziła. Pewnie dobrze. Przedtem też była kelnerką. Aby uczcić sukces, wracając kupił szampana. Ale nie wyciągnął go z torby, kiedy wszedł do domu i zobaczył Chaewon siedzącą z podkurczonymi kolanami na kanapie, ze smutkiem widocznym na jej twarzy.
- Nie zatrudnili mnie, bo nie znam dobrze angielskiego - powiedziała ze zrezygnowaniem, po czym dodała - nie wiedziałam, że tego wymagają w Seulu.
A potem jak gdyby nigdy nic zabrała się za podgrzewanie kolacji. Hyojong szukał sposobu, by ją pocieszyć, lecz poza zapewnieniami, że nie w tym, to w innym miejscu się uda, nie był pewien, co więcej jej powiedzieć, nic niestety nie pomagało. Chaewon po jedzeniu z powrotem usiadła na kanapie z podkurczonymi kolanami, nieruchomo. Aż dziwne, że nie zdrętwiała zaraz cała. Nie ruszyła się, kiedy Hyojong brał prysznic i, kiedy przysiadł później obok z pewnym pomysłem:
- A może obejrzymy film?
- No dobra.
Nie było w telewizji nic ciekawego, więc zostawili kabaret, może niekoniecznie inteligentny, mimo wszystko dość zabawny. Nie rozmawiali, czasami tylko wymienili kilka uwag, czy zachichotali. Aż wreszcie Chaewon niespodziewanie zasnęła. Hyojong rozpoznał to po tym, że zaczęła wiercić się i rzucać. Pewnie znowu miała złe sny. Nie wahał się, postanowił ją obudzić, potrząsając za ramiona i powtarzając jej imię, a ona odmachnęła się w pewnym momencie... i stało się. A pech chciał, że trafiła prosto w twarz Hyojonga.
- Ałaaa! - krzyczał, chwytając się za nos, pomiędzy palcami spływała mu krew.
- Ja przepraszam! - powtarzała Chaewon, zupełnie rozbudzona - nie chciałam! Oppa, bardzo cię boli? Pokaż, o nie, ty krwawisz!
- Nie przepraszaj, tylko przynieś mi chusteczkę, czy cokolwiek - rzucił, a ona wyczuła w jego głosie złość.
Szybko wróciła ze zmoczonym ręcznikiem i podała mu go. Nie przestawała przepraszać, przerażona, i miała jedynie nadzieję, że nos nie jest złamany. A jeżeli jest? Pewnie po tym Hyojong wyrzuci ją z mieszkania. A niech wyrzuci, nieważne, pragnęła w tym momencie tylko tego, by go nie bolało.
- Może pojedziemy do szpitala...?
- Nie. Nie przesadzajmy.
Hyojong przytykał ręcznik do nosa i chociaż starał się być dzielny, ledwie powstrzymywał łzy.
- Oppa, boli?
- Pewnie, że boli, a jak ma nie boleć?! - zawołał trochę za ostro i wtedy to Chaewon zalała się łzami.
No tak, zapomniał o jej wybuchach histerii. A kiedy zaczynała płakać, nie wiadomo było, jak ją uspokoić. Naprawdę, tylko tego mu w tym wszystkim brakowało...
- Oppa! - rozpaczała.
- Lee Chaewon, nie płacz. Już nie boli i nie krwawi. No, popatrz - powtarzał, odkładając ręcznik, na którym istotnie nie było sporo krwi - zakazuję ci płakać, słyszysz? Aghrrr, masz nie ryczeć, jak nie przestaniesz, to nie wiem, co ci zrobię!
Ale po tym jej płacz stał się jeszcze rozpaczliwszy.
- Jestem po prostu do niczego! Nikt mnie nie potrzebuje! Wszystkim tylko uprzykrzam życie! - wołała, zapłakana, drżała na całym ciele i... wtedy ją pocałował.


OD AUTORKI:

I jak się podobało zakończenie rozdziału?:) 

Wolicie współczesne rozdziały, czy retrospekcje?

3 komentarze:

  1. omo! Tego się nie spodziewałam. Jestem ciekawa reakcji Chaewon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarze:) Czytam wszystkie i dają mi dużo satysfakcji:)

      Usuń
    2. Naprawdę świetnie piszesz! :)

      Usuń