28/02/2018

i will protect you (rozdział 9)

                Yoonmi była trochę skrępowana podczas kolejnego spotkania z Hyojongiem. Nie wiedziałam, jak powinna się zachowywać po tym, co wydarzyło się w ostatnim tygodniu. Chociaż wmawiała sobie, że po śmierci Yoony doszła do siebie na tyle, by opanować napady paniki i kontrolować emocje, przekonała się, że się myliła. A kiedy opowiedziała o swojej córeczce, Hyojong okazał jej zrozumienie. O nic nie pytał, niczego nie komentował, po prostu odwiózł ją do domu. Ten pozornie nieczuły, niegrzeczny i obojętny na wszystko chłopak. Wtedy wydawało jej się, że pokonali dzielące ich lata świetlne i stali się sobie bardzo bliscy, lecz, czy ta bliskość nie była jedynie chwilowym wynikiem przeżytego wspólnie wydarzenia? Yoonmi obawiała się, że ciche porozumienie z poprzedniego tygodnia zniknie przy kolejnym spotkaniu. A te obawy tylko potwierdzała, lekceważąca jak zwykle, postawa Hyojonga, siedzącego już przy stoliku w rogu lokalu i przygryzającego wargi, jak gdyby nie pamiętał niczego, wyznania swojej kuratorki w parku i odwiezienia jej do domu.
- Cześć - powiedziała Yoonmi, znowu zupełnie opanowana - dziś jedziemy do twojej mamy, prawda?
- Tak.
A potem zapadła cisza. Aż do pojawienia się kelnerki. Yoonmi oczywiście poprosiła o espresso i deser lodowy dla swojego podopiecznego.
- Dwa. Dwa desery - wtrącił pospiesznie Hyojong, a kiedy kelnerka oddaliła się od stolika, dodał - noona, nigdy nie wpadłaś na to, że ja po prostu nie lubię jeść sam?
I niespodziewanie oboje wybuchli śmiechem. On po prostu nie lubi jeść sam!, powtarzała sobie w myślach Yoonmi. Nieważne, czy rzeczywiście tak było, czy to tylko pretekst, liczyło się, że już jej od siebie nie odtrąca i, że porozumienie z poprzedniego tygodnia mimo wszystko nadal istnieje między nimi. Potem zjedli desery i porozmawiali o błahych sprawach. Yoonmi zapłaciła za nich, po czym poszli do jej samochodu. Po drodze znowu niewiele mówili. Hyojong nie chciał rozpraszać kuratorki, wolał dyskretnie ją obserwować i zrozumiał, że tylko udawała opanowanie, a w jej oczach widział ten sam smutek, co w oczach Chaewon... Czemu to ściskało go za serce? Czemu sprawiało, że chciał ją objąć i pocieszyć? Oczywiście nie zrobił tego. Aż wreszcie dotarli do celu. Yoonmi wyskoczyła z samochodu i rozejrzała się dookoła.
- Noona, to tam - zawołał Hyojong, wskazując kierunek mieszkania i zaprowadzając ją do drzwi.
Ledwie weszli, w progu pojawiła się pani Kim.
- Witam, ja jestem mamą Hyojonga, Kim Boyoung.
- Kang Yoonmi, kuratorka, miło mi.
Kobiety uprzejmie uścisnęły sobie dłonie i uśmiechnęły się przy tym obie.
W domu roznosił się przyjemny zapach jedzenia, a pani Kim powiedziała, że przygotowała obiad.
- Ale my nie jesteśmy głodni, mamo - poinformował pospiesznie Hyojong, pewien, że i kuratorka jest jeszcze najedzona deserem i, że tylko jej pomaga.
- Nie decyduj za kogoś - upomniała go matka - chętnie pani zje, prawda?
- W zasadzie...
- No, wiedziałam, wiedziałam!
"W zasadzie to naprawdę jestem jeszcze najedzona", zamierzała odpowiedzieć Yoonmi. Ale nie chciała, by pani Kim było przykro i ostatecznie po chwili wszyscy siedzieli przy stole. Niezręczna cisza trwała tylko przez moment.
- A pani lubi gotować? - zapytała Kim Boyoung i przerwała milczenie.
- Tak, chociaż niestety nie jestem w tym zbyt dobra - przyznała szczerze Yoonmi.
Wtedy pani Kim rozgadała się o kuchni swojej mamy, o ulubionych potrawach swoich i swoich synów. Yoonmi słuchała. Czy Hyojong nie wspomniał ostatnio, że lubi bulgogi? Ale pani Kim nic o tym nie powiedziała. Czyżby tego nie wiedziała? Następnie wszyscy wspólnie poskładali po jedzeniu talerze. A kiedy Yoonmi chciała zaproponować, by wyszły i porozmawiały, tamta zapytała syna:
- Przejdziesz się trochę, OK?
- OK.
I znowu zapanowało milczenie, póki Hyojong nie ubrał się i nie wyszedł z domu.
- Jest do pani bardzo podobny - przyznała Yoonmi.
- Tak? - Kim Boyoung podniosła brwi - z wyglądu, czy z charakteru?
- Na pewno z wyglądu, z charakteru to nie wiem, jeszcze nie poznałam dobrze ani pani syna, ani pani.
Niespodziewanie drzwi otworzyły się z powrotem i obie w tym momencie zamarły. Hyojong wrócił do domu po słuchawki, a jak już wyszedł, Kim Boyoung poprosiła Yoonmi, by usiadła i powiedziała:
- Yhm... pewnie pani wie, że przyleciałam z powrotem, bo mąż mnie zdradza.
- Nie. Nie wiedziałam... Hyojong o tym nie wspominał.
Yoonmi poczuła się lekko zawiedziona. A więc nie ufał jej tak, jak przypuszczała.
- Hyojong jest dość skryty.
- Proszę mi opowiedzieć, jaki jeszcze jest.
- Niezbyt towarzyski, cichy, spokojny.
- A może wie pani, czemu napadł na brata swojej dziewczyny?
Kim Boyoung wydała z siebie ciężkie westchnienie.
- Nie, nic niestety nie wiem.
- Nie pytam, żeby mu zaszkodzić, a żeby go zrozumieć.
- Oczywiście. Ale ja naprawdę nie wiem. Hyojong nie chce mi nic powiedzieć, nie chce o tym rozmawiać. Gdyby nie Hyojin, starszy syn, w ogóle bym nie wiedziała, że zamieszkał z tą całą Chaewon.
- Hyojong wspominał tylko, że wyprowadziła się zaraz po pobiciu jej brata.
- A dziwi się pani, że po takim czymś wolała od niego odejść?
- Nie wiadomo, czemu go pobił - przyznała Yoonmi - jej brat nie złożył oskarżenia, jak gdyby sam narozrabiał i obawiał się czegoś.
- Nie wiem.
- Nie uważam, żeby Hyojong był niebezpieczny i skłonny napaść na kogoś bez konkretnego powodu, w tak brutalny sposób.
- Bo taki nie jest, nigdy celowo nikogo nie skrzywdził. A kiedy dowiedziałam się, co zrobił, sama nie potrafiłam w to uwierzyć, powtarzałam sobie: nie, niemożliwe, nie Hyojong. I... nadal w to nie wierzę.
Kim Boyoung ukryła twarz w dłoniach, jakby zamierzała się rozpłakać. Yoonmi wiedziała, że jest jej z tym wszystkim okropnie ciężko. Nie chciała tego pogarszać, poza tym, jak widać, matka istotnie nie wiedziała zbyt wiele o ostatnich miesiącach z życia syna.
- A czy Hyojong koleguje się z kimś, z kim mogłabym porozmawiać i zapytać o kilka rzeczy? - zapytała po chwili Yoonmi.
- Ach, tak, ma dobrego przyjaciela - powiedziała pani Kim z nagłym ożywieniem - znają się od podstawówki.
- A jak się nazywa?
- Hongseok. Yang Hongseok.
Yoonmi zanotowała nazwisko w telefonie.
- Dziękuję.
- Proszę, niech pani nie myśli, że nie troszczę się o Hyojonga. Chociaż to też prawda, ostatnio nie byłam idealną matką. Ale on... naprawdę jest po prostu bardzo skryty, za bardzo.
- Proszę się nie martwić - odpowiedziała Yoonmi ze zrozumieniem - wiem.

***

                Następnego dnia po śniadaniu Changgu znowu zjawił się w kuchni z poskładanymi talerzami. Chociaż dzisiaj obsługiwała ich Byul, zastał tam i Chaewon. Z ożywieniem dyskutowały i wybuchały co pewien czas śmiechem, a jak tylko go zauważyły, zamilkły.
- Och, przecież powiedziałam ci, że nie musisz tego robić - przypomniała Chaewon i odebrała od niego talerze - posprzątam resztę.
Byul posłała jej jeszcze pełne rozpaczy spojrzenie: unni nie, nie zostawiaj nas samych! Nie wiedziała, że Chaewon celowo wyszła, by spokojnie porozmawiali. Nie czuła się przy Changgu swobodnie po tym, co wydarzyło się między nimi ostatnio, albo może: co się nie wydarzyło. A mimo to całym czas obserwowała go w ukryciu i nie przestała lubić.
- Byul...
- Tak? - zapytała, nie odwracając wzroku w kierunku chłopaka.
- Byul, posłuchaj.
- Yhm?
- Shin Byul! - dopiero, gdy podniósł głos, utkwiła w nim niepewne spojrzenie i pozostała w bezruchu.
- Czemu na mnie krzyczysz?
- Ja przepraszam.
- OK, przeprosiłeś, to możesz iść, jestem zajęta.
Czemu tak się denerwowała? Nie dość, że dłonie spociły jej się z nerwów, to w dodatku czuła, że trzęsie się na całym ciele. Nie przypuszczała, że po tym, jak wygłupiła się ostatnio, kiedykolwiek jeszcze porozmawia z Changgu. To ją zawstydzało, a jednocześnie fascynowało.
- Ja przepraszam za zamieszanie, które wtedy sprowokowałem - dodał po chwili z prawdziwą powagą.
A potem zapadło milczenie. Changgu nie był przecież winny sceny, jaka rozegrała się wtedy na korytarzu, nie był winny tego, że Chaewon zbyt ostro zareagowała i, że w efekcie obudziła się pani Shin.
- To nie ty, tylko ja powinnam przepraszać - powiedziała wreszcie Byul, spuszczając wzrok z niego i wpatrując się tępo w podłogę.
Changgu w kilku krokach znalazł się obok. W tym momencie powietrze stało się gęste, jak gdyby niespodziewanie zabrakło w kuchni tlenu.
- Jak wiesz, po południu wracamy do Seulu, nie chcę czuć, że zostawiam po sobie złe wspomnienie - rzekł Changgu, a jeżeli Byul miała jeszcze nadzieję na cokolwiek między nimi, po tym wyznaniu wyzbyła się jej zupełnie i zrozumiała: to jest pożegnanie.
- Nie zostawisz - uspokoiła go, po czym zaproponowała z dziwnym drżeniem w głosie - może po prostu oboje o wszystkim zapomnijmy?
- Byul, jesteś ładna i masz poczucie humoru. Nie jeden jeszcze oszaleje na twoim punkcie. A ja, to nie tak, że cię nie polubiłem, tylko... podoba mi się ktoś inny i ty też spodobasz się kiedyś komuś.
Byul miała wrażenie, że wpatrywał się w jej bliznę, kiedy o tym mówił. A więc był taki, jak wszyscy, odtrącając ją, zbywał marnym pocieszeniem. Czy naprawdę wierzył, że sprawi tym sposobem, by poczuła się lepiej?
- Chaewon kazała ci mnie przeprosić?
- Nie.
O czym więc rozmawiali, gdy widziała ich wychodzących wczoraj wieczorem i idących w kierunku plaży? Nie zapytała. Nie chciała wiedzieć. Nie obchodziło jej już to.
- OK i wybacz, jestem zajęta - powtórzyła.
Changgu ukłonił się i wyszedł z kuchni. Już nie widział łez, które popłynęły po policzkach dziewczyny. 
                Byul nie zjawiła się przy wyjeździe gości, nie pożegnała ich osobiście. To Chaewon towarzyszyła im, gdy opuszczali pokoje i nosili do samochodu walizki. Nie wiedziała, jak przebiegła poranna rozmowa w kuchni, lecz przeczuwała, że okazała się chyba kiepskim pomysłem. A w dodatku nie dawała jej spokoju wczorajsza przechadzka z Changgu po plaży. "Proszę, opowiedz mi o sobie. Co lubisz? Czego nie? Co cię denerwuje? Co sprawia ci radość? Wybacz mi, jeżeli jestem wścibski, ja tylko... chciałbym wiedzieć o tobie wszystko." Czemu? Czemu o to poprosił? Czemu chciałby wiedzieć wszystko? Czy to nie zabrzmiało tak, jakby był nią zainteresowany? Przestraszona, wolała uciec wtedy do domu i nie odpowiedzieć. On i tak wyjedzie, nigdy więcej się nie zobaczymy, wmawiała sobie. Kiedy inni pakowali bagaże, Changgu podszedł, zagadując ją:
- Dziękuję, że zostawiłaś nas w kuchni samych, przeprosiłem Byul.
- O, i jak?
- Niestety, nijak. Nie wiem, czy poczuła się przez to lepiej, czy wręcz przeciwnie. Nie byłem nigdy dobry w przepraszaniu - przyznał.
- Ale za to masz spokojne sumienie, pewnie gdybyś jej nie przeprosił, żałowałbyś, że tego nie zrobiłeś.
- Racja.
- No, życzę wam bezpiecznej podróży! - zawołała, po czym podała mu rękę na pożegnanie i poczuła, jak splata z jej palcami swoje...
- Do zobaczenia.
Chaewon nadal stała na werandzie i obserwowała, jak wszyscy wsiadają do samochodu i odjeżdżają, kiedy odkryła w dłoni jakiś papierek. Changgu jej go przekazał? Z lekkim podenerwowaniem zamknęła się w pokoju na poddaszu i usiadła na swoim posłaniu. Niespokojnymi dłońmi rozwijała papierek, przy czym czuła, że serce bije jej jak oszalałe. Aż wreszcie przeczytała: "Chaewon, podobasz mi się, cieszyłbym się, gdybyś zadzwoniła do mnie. Yeo Changgu", podał tam też numer telefonu. Chaewon zadrżała. Nie myliła się co do uczuć Changgu, spodobała mu się... Z tego powodu ogarnęło ją przerażenie. A w przypływie impulsu, bez chwili wahania, podarła liścik i spłukała w toalecie, widziała jak kawałki papieru namakają i znikają. To wystarczyło, by znowu poczuła się spokojna.

1 komentarz:

  1. Nie dziwię się, że Chaewon nie jest gotowa na nowy związek. Pewnie wciąż kocha Hyojonga

    OdpowiedzUsuń