07/03/2018

i will protect you (rozdział 10)

*RETROSPEKCJA*

                W samochodowym radiu nadawana była nocna audycja. Speaker opowiadał o zapowiedziach teatralnych, rozmawiał też z ich reżyserami. Chaewon zasłuchała się w program. Hyojong znowu podsypiał opary o nią i cicho pochrapywał na tylnych siedzeniach. Hongseok był niespokojny. Z podekscytowaniem, lecz i pewnymi obawami wypytywał o Younghee, kiedy sunęli przez ciemne ulice.
- Nie mam dla ciebie dobrych wieści - przyznała Chaewon ze smutkiem.
- Younghee sypia z bogatymi facetami, prawda?
- Nie.
- A co może być gorszego?
- Nie wiem, czy gorszego... powiedziała mi, że ma chłopaka.
Hongseok milczał przez pewien czas.
- A wiesz, kto to? - zapytał wreszcie, jakby już przyswoił tamtą złą wiadomość i był gotowy na kolejne.
- Nie, powiedziała tylko, że jest w wojsku. Nic nie wie o jej pracy w klubie i nie zaakceptowałby tego pewnie. Naprawdę mi przykro, że nie przekazałam ci lepszych wieści.
- Nie... - Hongseok zachichotał nerwowo i podrapał się w tył głowy - wiem wreszcie na czym stoję, dziękuję, że włożyłaś w to tyle wysiłku.
Mimo wszystko od tego momentu nie odzywał się więcej. Chaewon rozumiała, że jest przygnębiony i rozczarowany, a jedyne, czego chce, to nie rozmawiać o tym z nikim, być sam, stopniowo pogodzić się z faktami. Hyojong przebudził się niespodziewanie, wymamrotał coś i znowu zapadł w sen. Chaewon słuchała audycji. Chociaż o to nie poprosiła, Hongseok nie zmył się zaraz po dowiezieniu ich do domu. W cichym porozumieniu zaprowadzili Hyojonga do drzwi, a potem do pokoju, gdzie po zdjęciu mu kurtki i butów, położyli go. Nie otwierając oczu, przekręcił się na brzuch i nie zwracał uwagi na nich, stojących przy łóżku i wpatrujących się w niego. A potem przeszli do kuchni. Chaewon zaproponowała Hongsekowi coś do picia, lecz stwierdził, że powinien wracać, by nie zaspać na jutrzejsze zajęcia. Nie zatrzymywała go. Nie zapytała też, co zamierza z Younghee, bo przypuszczała, że potrzebuje czasu, by sam się nad tym zastanowić. Hongseok wyszedł, a ona zrzuciła z siebie brudne ubrania. Niestety, jeżeli liczyła, że w prysznicu ochłonie po dzisiejszych wydarzeniach, myliła się. Niewiele w nocy spała, kilka razy budziła się, stawała oparta o drzwi Hyojonga i nie wiedziała, czemu. A kiedy z rana zadzwonił mu budzik, nie przypuszczała, że zaraz zobaczy go w kuchni.
- Hej - powiedziała, gdy zignorował ją zupełnie, leżącą jeszcze w łóżku.
Hyojong otworzył sobie butelkę wody i wypił połowę naraz. Dopiero potem popatrzył na Chaewon zmęczonymi, przekrwionymi oczami.
- Hej, przepraszam... - milczał przez moment, po czym dodał - wezmę prysznic.
Chaewon była ciekawa ile pamiętał z poprzedniej nocy. Ale wolała  o to pytać. Zamiast tego zaproponowała:
- A ja uszykuję coś do jedzenia.
- Nie. Nie będę nic jadł, chyba że ty jesteś głodna.
Po chwili usłyszała szum wody w łazience. Podczas gdy się mył, zajęła się parzeniem kawy i zapakowała mu kanapki na później. Nie wiedziała, czemu zachowywał między nimi dzisiaj taki dystans, ze smutkiem doszła do wniosku, że jedzie na uczelnię i nie je śniadania, bo po prostu jej unika. Czy to ze wstydu spowodowanego wczorajszymi wydarzeniami? Chociaż wyglądał lepiej po wzięciu prysznica, Chaewon podejrzewała, że nadal był na lekkim kacu.
- A może zostałbyś dzisiaj w domu? - zapytała.
- Nie - rzucił - muszę być na tych zajęciach.
- Chociaż napij się kawy i weź to - powiedziała, podając mu kubek i pojemnik z zapakowanymi kanapkami.
- Dzięki - popił kilka łyków, po czym dodał, by nie czekała na niego z kolacją, bo po zajęciach spotyka się jeszcze z Hongseokiem.
Chaewon była zawiedziona, lecz nic nie powiedziała, jedynie obserwowała w ciszy, jak pakował pojemnik z kanapkami, zakładał kurtkę, buty i wyszedł wreszcie. Hyojong rzeczywiście nie czuł się dobrze po wczorajszym upiciu, nie czuł się też dobrze z tym, że jej unika. Ale był zbyt zawstydzony, by tego nie robić... Po swoich zajęciach, które przeżył z trudem, przeszedł się pieszo na wydział przyjaciela. Niestety, te kilkanaście minut szybkiego marszu nie poprawiło mu samopoczucia. Hongseok, kiedy już siedzieli w pizzerii, zaraz zauważył, że coś z nim nie tak.
- I to nie tylko kac, prawda? - zapytał - coś z Chaewon?
- Hyung, nie wyobrażasz sobie, jak jest mi wstyd, nie mogłem po tym spojrzeć jej w oczy, a ona zachowywała się jakby nigdy nic, jeszcze mi zaparzyła kawy i zapakowała kanapki na zajęcia.
- A co, chciałbyś, żeby była zła?
- Yhm - stwierdził Hyojong, spuszczając wzrok i czując, jak palą go policzki - wtedy miałbym pretekst, by znowu ją pocałować...
- Ja chyba nie rozumiem, chcesz, żeby była zła, żeby ją pocałować? I przede wszystkim: znowu?! Czy możesz mi to łaskawie wytłumaczyć?
Hyojong nie podnosił wzroku na przyjaciela, opowiadając o tym, jak ją pocałował.
- Od tego czasu czuję się jakoś... niezręcznie.
- Naprawdę powiedziałeś jej, że zrobiłeś to, by ją uspokoić?
- No... A wczoraj... wyglądała tak ślicznie... wierzyłem, że alkohol doda mi odwagi... i, że może powiem jej jak ją lubię. Ale niestety, poza tym ona na pewno nic do mnie nie czuje.
- Gdyby nie czuła, nie troszczyłaby się tak o ciebie, i nie dziw się, że ukrywa uczucia, skoro sam wyrzekłeś się swoich - ciągnął Hongseok - pewnie było jej przykro, że pozwoliła się pocałować tylko po to, bo ktoś chciał ją uspokoić.
- Więc co mam zrobić?
- Zamiast jej unikać, pogadaj z nią szczerze.
- Hyung, jak mogło do tego dojść? - zapytał Hyojong, z westchnieniem, oparł czoło o blat stolika i pozostał w tej pozycji. 
- Gdyby nie wpadła ci w oko, pewnie nie mieszkałaby u ciebie, potrzebowałeś tylko trochę czasu, żeby zrozumieć, czemu tak naprawdę jej na to pozwoliłeś.
- Czyli sugerujesz, że ja już wtedy... Aaaa! - Hyojong wydał z siebie okropny pisk, aż kilka klientów pizzerii poparzyło w ich kierunku.
- Nie jęcz, tylko bierz się do działania, będzie dobrze - rzekł pocieszająco Hongseok.
Hyojong podniósł wreszcie czoło i przyznał:
- Hyung, to ja ciebie powinienem wesprzeć po tym, czego dowiedziałeś się o Younghee, a nie ty mnie... powiedz, jeżeli mogę cokolwiek dla ciebie zrobić.
- Eh, po prostu ją sobie odpuszczam.
- Serio?
- Serio.
- A może i ja odpuszczę sobie Chaewon?
- Ani mi się waż!

 ***

                Przez kilka dni między Chaewon i Hyojongiem panowała dziwna atmosfera. Już nie rozmawiali tyle podczas posiłków, czy oglądania telewizji, a wszelkie wspólne czynności ograniczyli do minimum. Chociaż byli dla siebie wzajemnie mili, zachowywali dystans. Chaewon nie rozumiała, czemu w Hyojongu zaszła taka nagła zmiana i smuciło ją to, lecz nie zamierzała na niego naciskać. Nie zmusi go przecież do przyjaźni. Nie narzucała się więc, zajmowała się swoimi obowiązkami, szukała pracy. Pod koniec tygodnia znowu wybierała się na rozmowę kwalifikacyjną, do budki z bubble tea.
- Oppa, czy żeby sprzedawać herbatę w Seulu wymagana jest znajomość angielskiego? - pytała go z niepokojem, kiedy tego dnia jedli śniadanie.
- Nie wiem. Nie martw się na zapas - polecił jej - aha i jeszcze kopnę cię na szczęście.
- Eh, to i tak nie działa.
- Może ostatnio było za słabo?
- Może... więc kopnij mnie mocniej.
- OK.
A kiedy  to zrobił, wydała z siebie głośny krzyk.
- Ale nie tak mocno! - zawołała, posyłając mu pełne wyrzutu spojrzenie i masując sobie tyłek.
- Sorry - rzucił, po czym dodał z chytrym uśmiechem - to taka motywacja. Przed każdą rozmową kwalifikacyjną zamierzam kopać cię mocniej, a więc musisz dobrze dziś wypaść.
- Nie motywacja, tylko zwykły szantaż.
- Nieważne, byle poskutkowało.
Nie miała ochoty na przekonywanie go, że to nie jedynie od jej starań zależało, czy ją przyjmą. Zamiast tego poganiała go:
- Oppa, ty lepiej jedź już na te zajęcia. 
Hyojong cały czas trzymał kciuki Chaewon i martwił się. Nie zadzwoniła, a podejrzewał, że gdyby jej rozmowa kwalifikacyjna przebiegła korzystnie, to by się pochwaliła. Nie zapytał jej sms-em, czy na kakaotalk, "jak tam?". Chyba wolał zrobić to osobiście i osobiście ją pocieszyć, czego potrzebowałaby pewnie... 
A kiedy wrócił do domu, Chaewon siedziała na kanapie z podkurczonymi kolanami, zupełnie jak po swojej poprzedniej rozmowie. Serce go bolało na myśl, że znowu jej nie wyszło. Z westchnieniem popatrzył na nią.
- Chaewon... - zaczął i zapomniał wszystko, co chciał powiedzieć.
Ale ona w tym momencie wstała i padła mu w ramiona, powtarzając:
- Oppa, udało się, udało się, przyjęli mnie!
A potem piszczeli, ściskali się i podskakiwali w euforii. Nie wiadomo kiedy, znikła dziwna atmosfera z poprzednich dni, dystans, i znowu oboje zachowywali się zupełnie swobodnie. Chaewon spacerowała po pokoju, z podekscytowaniem opowiadała o budce z bubble tea, miała tam pracować cztery dni w tygodniu w godzinach 8.00-16.00 i wynagrodzenie też było niezłe. Hyojong za to wyciągnął z barku szampana, kupionego o wiele wcześniej specjalnie na oblewanie jej sukcesu, o czym nie wspomniał, bo trochę go to krępowało.
- Naprawdę się cieszę - powtarzał, kiedy siedzieli obok siebie i popijali alkohol - może czasami odwiedzę cię w pracy?
- O nie, lepiej nie po tym, jak powiedziałam, że jeżeli mnie nie przyjmą, to współlokator skopie mi tyłek.
- Nie zrobiłaś tego!
- Nie zrobiłam - zachichotała, zadowolona, że go nabrała - przyjęli mnie, bo jestem sympatyczna,  kontaktowna, dość ładna...
- Oczywiście.
- A więc pewnie za jakiś czas uda mi się coś wynająć i nie będę ci się więcej naprzykrzała.
Chociaż wcześniej sobie tego życzył, dzisiaj nic a nic nie podobała mu się perspektywa jej wyprowadzki... Niestety, nie potrafił po prostu poprosić, by została i nie znał też innego sposobu, by ją tu zatrzymać. Czyżby zauważyła, że posmutniał?
- Oppa, coś się stało? - zapytała.
Wtedy szybko dopił resztę szampana i poczuł, że w pokoju zrobiło się dziwnie duszno. Chaewon podpierała się łokciem, oczy jej błyszczały, a policzki były lekko zaczerwienione. W dodatku cały czas miała uchylone usta, jak gdyby gotowe do pocałunku. Hyojong nie odrywał od nich wzroku i nie potrafił skupić się na niczym innym. Chaewon sprawiała wrażenie rozweselonej i rozluźnionej z powodu alkoholu. Ale kiedy zauważyła, że posmutniał, sama posmutniała.
- Nie - przyznał, a potem zaproponował wyjście na taras - mieszkam wysoko, wieczorem jest stąd bardzo ładny widok.
I tak zrobili, ubrali kurtki, a po chwili stali na tarasie i wpatrywali się w światła miasta. Hyojong dobrze znał okolicę, Chaewon jeszcze nie, więc tłumaczył jej, gdzie co jest i opowiadał o każdym z tych miejsc: tam chodził do szkoły, a tam do dentysty. Chociaż przez cały czas go słuchała, często nie patrzyła we wskazanym kierunku, tylko w niebo, które tego wieczoru było bezchmurne i przejrzyste.
- Nigdy nie widziałam spadających gwiazd, a ty, oppa?
- Ja tak, raz, i nie chciałbym więcej.
- Dlaczego?
- Dlatego, że to smutne.
- Naprawdę?
- Czy wiesz, że kiedy gwiazdy wybuchają to umierają? - zapytał, a Chaewon milczała - nigdy nie wyglądają tak pięknie, jak wtedy, w chwili, gdy nastaje ich koniec. Czy wiesz, że nasza galaktyka ma około stu miliardów gwiazd? Ciekawe, ile ich jest w całym kosmosie?
- Nie wiem, a ty wiesz? - odpowiedziała Chaewon, zafascynowana i nadal wpatrzona w niebo.
- Nie.
- Może... tysiąc miliardów, milion miliardów, miliard miliardów? Lee Chaewon. Czy potrafisz sobie wyobrazić - jak ja cię lubię? - te wszystkie liczby?
- Nie...
Z każdym kolejnym słowem Hyojong przysuwał się bliżej i bliżej, aż wreszcie zatrzymał twarz tuż przy jej twarzy i połączył ich usta w czułym pocałunku. Chaewon poddała się temu, a gdy odsunęli się od siebie, zapytała niepewnie:
- Czemu to zrobiłeś, byłam przecież spokojna...?
Nie czekała, aż jej odpowie, sama go pocałowała.

1 komentarz: