14/03/2018

i will protect you (rozdział 11)

                Yoonmi nie słuchała, kiedy mąż opowiadał przy śniadaniu o kolejnym przełomowym projekcie w firmie. I jak zwykle niewiele jadła, jedynie mieszała herbatę, nie wiadomo po co, skoro i tak jej nie osłodziła. Słowa ginęły gdzieś w przestrzeni, nie wywoływały żadnych reakcji. Zupełnie jak gdyby Yoonmi i Junho oddzieleni byli od siebie szklaną szybą, wyciszającą wszelkie dźwięki.
- Yobo, ty mnie nie słuchasz.
- Co?
- Naprawdę mnie nie słuchasz.
- Och, wybacz, na moment się wyłączyłam.
- Ależ nie, jesteś taka od kiedy tylko wstałaś, co więcej, byłaś też taka wczoraj i tydzień temu i... nieważne, po prostu powiedz mi co cię dręczy, dobrze?
W głosie Junho brzmiała prawdziwa troska. Chociaż od śmierci Yoony nie zbliżali się fizycznie, troszczyli się o siebie i o to, by pozostała pomiędzy nimi jakaś emocjonalna czułość, bliskość i zrozumienie. A może tylko on troszczył się o to?
- Nie dzieje się nic złego - uspokoiła go Yoonmi - zamyśliłam się po prostu.
- O swoim podopiecznym?
- Nie.
- Nie?
- Nie... O jego koledze, spotykam się z nim dziś i mam nadzieję, że dowiem się więcej o Hyojongu.
- Ach, tak - Junho nabrał pałeczkami kilka kiełków soi i włożył sobie do ust, po czym zapytał - a nie wiesz już wystarczająco?
- Jako kurator powinnam nie tylko wiedzieć wiele o samym podopiecznym, lecz i o jego najbliższym otoczeniu, rodzinie, przyjaciołach. Nie rozumiem, co cię tak dziwi. Ja tylko skupiam się na swojej pracy, czy to nie lepsze niż bezczynne siedzenie w domu?
- Już ci powiedziałem, spotkania z tymi wszystkimi nieprzystosowanymi społecznie, zbuntowanymi, młodymi osobami są niebezpieczne, a ja... tak bardzo boli mnie strata Yoony, nie przeżyłbym, gdybym stracił i ciebie.
Po tym wyznaniu Junho zamilkł, odsuwając się lekko od stołu, na znak, że nie zje już nic. Yoonmi natomiast starała się ukryć emocje, wypełniające ją w tym momencie. Niespodziewanie dotarło do nich obojgu, że po raz pierwszy wspomnieli wprost tę tragedię. Ale zamiast zapewnienia go, że nie ma powodu do niepokoju, że nic a nic złego jej nie zagraża, poprosiła:
- No to co? Może opowiesz mi jeszcze raz o tym projekcie, a ja obiecuję, że będę słuchała. Hm?
Yoonmi uśmiechnęła się słodko. Czasami to działało. Czasami niestety nie.
- Może później, spieszę się, a ty i tak nie interesujesz się moimi sprawami - rzucił obojętnie Junho, zostawiając ją samą przy stole.
- Nieprawda! - zawołała Yoonmi z rozżaleniem - to nie tak, że nie interesuję się twoimi sprawami, ja tylko...
Junho wrócił do kuchni i posłał żonie pełne żalu spojrzenie.
- Kang Yoonmi, myślisz o tym podopiecznym więcej niż o mnie - rzucił w jej kierunku oskarżeniem, a potem wyszedł z domu, zatrzaskując drzwi i ruszając z piskiem opon z podjazdu.

***

                Hongseok był szczerze zaskoczony, kiedy pewnego popołudnia zadzwoniła do niego kuratorka Hyojonga, przedstawiła się, powiedziała, że ten numer podała jej pani Kim i zapytała o możliwość spotkania. Bez wahania zgodził się i zaproponował lokal, gdzie zazwyczaj umawiał się z przyjacielem. Niewiele z tego wszystkiego zrozumiał. Nie widział Hyojonga od dawna. Nie miał z nim kontaktu od dnia pobicia Lee Chaehyuna. Mimo to, po tym telefonie wywnioskował kilka faktów. Hyojongowi nie wyznaczono wyroku, a nadzór kuratora. Hongseok podejrzewał, że Kang Yoonmi chce go zapytać o przyjaciela. Nie przyznał się, że zgadza się spotkać z nią, z nadzieją, że może sam dowie się czegoś. Przez ostatni czas stęsknił się za Hyojongiem, za ich rozmowami, wygłupami, czy po prostu spacerami po mieście. Naprawdę mu tego brakowało. A skoro nie może się z nim spotkać, spotka się chociaż z tą kuratorką. Nie był pewien, czy ją rozpozna i jak przebiegnie ich rozmowa, więc docierając na miejsce i siadając przy stoliku w rogu pubu, czuł lekkie zdenerwowanie. A może to zły pomysł? Mimo dobrych intencji, może nie powinien działać bez skontaktowania się przedtem z przyjacielem? Ale przecież wiele razy starał się wytłumaczyć mu wszystko, a Hyojong po prostu nie chciał słuchać. Kiedy o tym rozmyślał, obok rozległ się sympatyczny głos:
- Yang Hongseok?
Natychmiast wstał i ukłonił się. Kang Yoonmi przedstawiła się, podała mu rękę i powiedziała, że jest jej miło. Przy tym taksowała go wzrokiem, a jeżeli jeszcze nie wiedziała, że należał do rodziny bogaczy, zapewne w tym momencie się tego domyśliła. Nie żeby mu na tym zależało, wręcz przeciwnie, lecz ludzie po prostu to wyczuwali. Mimo wszystko kuratorka zaproponowała, że za niego zapłaci. Już po chwili popijał colę, a ona espresso.
- Proszę pani, jak mnie pani rozpoznała? - zapytał o to, co nie dawało mu spokoju.
Yoonmi uśmiechnęła się, odpowiadając:
- Hyojong też lubi stoliki w rogu.
- Ach tak. Chociaż wiele nas dzieli, jesteśmy do siebie bardzo podobni. A może to przez to, że tyle czasu się znamy.
- Słyszałam, że wspólnie dorastaliście, chodziliście do szkoły, odwiedzaliście się wzajemnie.
- Tak - potwierdził Hongseok - opowiem pani, jak się poznaliśmy.
- OK.
- Nie byłem lubianym dzieckiem, pewnie inni uważali mnie za nudnego, bogaty syn bogatych rodziców. Albo po prostu zazdrościli mi drogich ciuchów, przyborów szkolnych i zagranicznych wakacji. Nie wiem. Hyojong też nie był lubiany, tylko z zupełnie innych powodów, był cichy i spokojny. Nikt nie zwracał na nas uwagi i tak wyszło, że się zakolegowaliśmy.
- Często się sobie zwierzaliście?
- Tak.
- Czyli pewnie wiesz sporo o Lee Chaewon i pobiciu jej brata.
- Tak.
- Nie zrozum mnie źle. Nie zamierzam bawić się detektywa i prowadzić dochodzenia, chciałabym jedynie wiedzieć, czemu Hyojong to zrobił, bo wierzę, że nie bez powodu, a ty?
 - Ja? - powtórzył Hongseok, po czym zamilkł kilka chwil - nie. Ja też w to nie wierzę. Ja po prostu wiem, tak, Hyojong nie zrobił tego bez powodu.
Yoonmi poczuła przypływ emocji, serce przyspieszyło jej niespodziewanie, pulsowało w piersi i wprawiało krew we wrzenie. W tym momencie uzmysłowiła sobie, że nie chodziło tylko o pomoc, nie wiedziała, czemu, lecz nie potrafiła przeczyć, że wszystko, co dotyczyło podopiecznego, od niedawna bardzo, za bardzo ją fascynowało. W głowie natomiast nadal słyszała echo porannych zarzutów Junho...
- Więc... co było powodem? - zapytała.
- O to powinna pani zapytać Hyojonga.
- Już pytałam. Nie chce mi powiedzieć. Nie chce mi zaufać - przyznała Yoonmi z westchnieniem.
- Tu nie chodzi o zaufanie, a o jej prywatność.
- Lee Cheawon?
- Tak.
- Czy wiesz, gdzie ona mogłaby być?
- Nie wiem. Nie widziałem jej potem... więc stwierdziłem, że pewnie wyjechała.
- A Hyojong nie wspominał nic o tym?
- Nie, od tego wydarzenia nie mamy kontaktu. Tak naprawdę przyszedłem tu tylko po to, żeby pani powiedziała mi, co u niego. Hyojong mnie unika, nie odbiera telefonu i nie odpowiada na wiadomości.
- Dlaczego?
W oczach kuratorki Hongseok dostrzegł zdziwienie. Nie zamierzał kłamać. Nie zamierzał milczeć. Nie, wreszcie zrobi to, co powinien zaraz po tamtych wydarzeniach. Bez względu na wszystkie możliwe konsekwencje.
- Dlatego, że pomogłem mu w pobiciu jej brata. A potem... kiedy wystraszył się, że zbytnio nas poniosło i zadzwonił po pogotowie... uciekłem... Więc niech mnie pani wyzywa od najgorszych z najgorszych, niech mnie pani oskarża i może mnie pani za to ukarać. Ale niech się pani nie dziwi, że Hyojong nie chce mnie znać - rzekł Hongseok, po czym wstał i wybiegł z pubu, po prostu uciekł, zupełnie, jak wtedy...

***

                Trzy dni spędzone przez gości z Seulu w domu letniskowym spowodowały lekkie zamieszanie. Ale kiedy tylko Minah, Shinwon, Changgu i Yanan zniknęli, wszystko powoli powracało do normy. Nikt nie organizował ognisk. Nikt nie prowokował nocnych awantur na korytarzach. Nikt nie pojawiał się w kuchni z poskładanymi talerzami. Może zrobiło się trochę nudno, mimo to - spokojnie.
Pewnego kwietniowego dnia, kiedy słoneczne promienie świeciły wyjątkowo ostro, Chaewon usiadła na werandzie i wystawiła twarz ku niebu. Byul i jej matka wybrały się na większe zakupy, a pokoje wynajmowali jedynie emeryci, którzy i tak spacerowali akurat po plaży. Chociaż noce nadal bywały zimne, za dnia temperatura zazwyczaj dochodziła do kilkunastu stopni. Wreszcie przyroda budziła się z zimowego snu i rozkwitły pierwsze kwiaty. Czy i ja się obudzę?, myślała Chaewon, Czy uda mi się odrodzić na nowo i nie pamiętać poprzedniego życia? Tak. Tego chciała, stać się czystą kartą. Bez wspomnień. Przez moment jeszcze upajała się ciepłem i ptasim śpiewem. A potem postanowiła, że przygotuje coś dobrego do jedzenia, dla siebie, Byul i jej matki. Z tym pomysłem opuściła werandę i udała się do kuchni. Na co miałyby ochotę? Może na tteobokki? Czemu nie! Chaewon zabrała się za przygotowywanie ciasta, nuciła przy tym piosenkę i wystukiwała rytm stopami. A kiedy tak rozkoszowała się spokojem, niespodziewanie rozdzwonił się telefon. W domu znajdowały się dwa aparaty, jeden na parterze i jeden na piętrze. Chaewon pospiesznie wytarła dłonie w fartuch i rzuciła się do słuchawki tego zamontowanego na dole.
Witam, dom letniskowy "Astra". W czym mogę pomóc? - zapytała.
Ale odpowiedziała jej cisza. Nikt nie odłożył słuchawki, jedynie się nie odzywał i oddychał niespokojnie. Tak płynęły sekundy, aż... rozległ się męski głos.
- Lee Chaewon!
Ten ktoś znał jej imię... poczuła przebiegające ją dreszcze. A potem zapytała:
- P... przepraszam , z kim rozmawiam?
- Nie poznałaś mnie? - w głosie czuło się zdziwienie - to ja, Changgu, Yeo Changgu.
Chaewon milczała. Co miała powiedzieć? Nie spodziewała się, że kiedykolwiek go jeszcze usłyszy.
- Nie poznałam.
- Nie zadzwoniłaś do mnie, nie wiedziałem, czy po prostu nie chciałaś, czy może zgubiłaś numer, więc stwierdziłem, że zapytam.
Changgu sprawiał wrażenie zestresowanego, jak gdyby długo rozważał, czy dzwonić, czy nie i mimo, że zdobył się na to, stracił pewność siebie w momencie, kiedy odebrała. Nie chciała, by było mu przykro, lecz wiedziała, że skrzywdzi go, jeżeli da mu nadzieję.
- Nie mogłam - powiedziała.
To lepsze od przyznania się, że spłukała liścik w klozecie.
- Dlaczego?
- Bo podobasz się Byul i czułaby się zraniona, gdyby odkryła, że odrzuciłeś ją, bo polubiłeś mnie. Albo gdyby odebrała ten telefon i rozpoznała cię po głosie? Dlatego. Lepiej, żebyś więcej nie dzwonił - powiedziała i to też była w pewnym sensie prawda.
- Wtedy rozłączyłbym się i zaczekał, aż odbierzesz ty.
- Changgu-ssi...
- Chaewon, co u ciebie? - wszedł jej w słowo, jakby obawiał się, co chciała mu powiedzieć.
Może też powinna się rozłączyć?, zastanawiała się, lecz po prostu nie potrafiła tego zrobić. Changgu starał się tak bardzo. A rozłączając się, chyba złamałaby mu serce.
- W porządku.
- Nie przepracowujesz się?
- Nie, nie mamy zbyt wiele gości poza sezonem.
- To dobrze.
- A co u ciebie?
- Ja... - znowu przez moment milczał - chciałbym wpaść do was na kilka dni.
- To niedobry pomysł.
- Ach, skoro tak, nie będę się narzucać.
- Changgu-ssi, przepraszam, że sprawiłam ci przykrość - powiedziała ze smutkiem.
Ale jeżeli istotnie tak było, nie pokazał tego po sobie. Z może trochę wymuszonym optymizmem zawołał:
- Nie, wszystko OK! Nie przejmuj się. I trzymaj się.
- Dziękuję, ty też.
- To papa, odezwę się jeszcze.
- Cześć.
Chaewon wpatrywała się w telefon i starała się dojść do siebie: wdech, wydech, wdech, wydech... Stopniowo wracała do równowagi. A potem poszła z powrotem do kuchni, mając nadzieję, że mimo wszystko on nie odezwie się więcej.

1 komentarz:

  1. Nachalny typ z tego Changgu xD
    Nie spodziewałam się, że Hongseok jest zamieszany w pobicie brata Chaewon

    OdpowiedzUsuń