28/03/2018

i will protect you (rozdział 13)

                Pierwszy raz zdarzyło się tak, że na cotygodniowym spotkaniu w kawiarni, kuratorka siedziała już jakiś czas przy stoliku, kiedy przyszedł Hyojong. I chociaż wydawała mu się dzisiejszego dnia dziwnie poważna, zażartował:
- Noona, chyba bardzo ci się spieszyło, żeby mnie zobaczyć.
Na jej twarzy zawitał uśmiech, lecz inny niż zwykle, jak gdyby wstydliwy. Niemożliwe, pomyślał Hyojong, odsuwając od siebie to podejrzenie. Niby czemu Yoonmi miałaby czuć się zawstydzona?Nie odpowiedziała, zamiast tego zaproponowała mu, by zjedli po deserze. Nie odmówił.
- I co nowego u ciebie? - zapytała.
Nadal pozostawała skrępowana, jakby chciała coś powiedzieć i jednocześnie bała się, że to może mu się nie spodobać. Ale co... czy to dotyczyło jej wizyty z zeszłego tygodnia? A skoro tak czemu i w zachowaniu swojej matki nie wyczuwał niczego podejrzanego? O cokolwiek chodziło, chciał to wyciągnąć z Yoonmi, pocieszając ją, jeżeli by tego potrzebowała. W takich chwilach przypominała mu Chaewon...
- Nic - stwierdził, kiedy dotarło do niego, że nie dał jej jeszcze odpowiedzi - a u ciebie?
Rozmowę przerwała im kelnerka. Yoonmi zamówiła dwa desery i espresso. A potem, jak już zostali sami, przyznała:
- Hyojong, muszę ci o czymś opowiedzieć.
- Tak? A... o czym?
Cisza. Yoonmi kilka razy odetchnęła głośno. I wreszcie z wielkim poczuciem winy wyznała:
- Ja... spotkałam się z twoim przyjacielem Hongseokiem.
Nie spodziewała się, że ta wiadomość ucieszy Hyojonga i, że przyjmie to ze spokojem. Pewnie nie bez powodu nie wspomniał jej nigdy o tym, że nie sam brał udział w napadzie. Nie uszanowała tego, czuła się tak, jakby go szpiegowała. Mimo wszystko nie spodziewała się, że on po prostu... wyjdzie. Bez chwili wahania położyła na stoliku pieniądze i pognała za swoim podopiecznym. Nie zamierzał się zatrzymywać, szedł szybkim krokiem. Nie patrzył za siebie. Nie reagował na nawoływania kuratorki. Aż wreszcie dogoniła go i złapała za rękę.
- Puść mnie! - zawołał, wzburzony i wyrwał się jej.
Nie pozwoliła mu odjeść.
- Hyojong, proszę, porozmawiajmy!
- Nie mamy o czym!
- Ależ mamy! - powtarzała i nie przejmowała się zupełnie tłumem gapiów, którzy pewnie wzięli ich za kochanków - jeżeli nie masz mi nic do powiedzenia, to chociaż mnie wysłuchaj.
- Nie. Nie chcę słyszeć o Hongseoku. Rozumiesz?
Hyojong wydawał się rozczarowany i zraniony.
- Proszę... chcę ci wszystko wytłumaczyć.
- Co?
- To, czemu się spotkaliśmy i o czym rozmawialiśmy.
- Nie - rzucił oschle - nie chcę niczego wiedzieć. To nie czas i miejsce.
- Kim Hyojong...
- ...
- A może pojedziemy i porozmawiamy u mnie? - zaproponowała, przekonana, że jak bardzo by się nie starała, wszystko na nic.
I wtedy znowu zupełnie ją zaskoczył, zgadzając się i wsiadając do jej samochodu. Po drodze milczeli skupieni na własnych myślach, wręcz ostentacyjnie ignorowali siebie wzajemnie. Yoonmi nie wiedziała, co chce powiedzieć, kiedy dojadą do domu i czy to cokolwiek da. Hyojong natomiast zastanawiał się, czemu zgodził się wsiąść do samochodu kuratorki, skoro przedtem tak go zdenerwowała. A może chciał dowiedzieć się, jak wiele opowiedział jej Hongseok? Wreszcie zatrzymali się na podjeździe niewielkiego, parterowego domu. W ogrodzie kwitły kwiaty i kilka ozdobnych krzewów, zadbanych, starannie przyciętych. Nadal w milczeniu Yoonmi poprowadziła podopiecznego do drzwi, wpisała kod i zaraz weszli do środka. Hyojong z zainteresowaniem przyglądał się wnętrzom, chociaż skromnym, to stylowym. Kiedy przechodzili obok kuchni, wyobrażał sobie, jak przy tym stoliku kuratorka jada z mężem posiłki. Kiedy usiedli na kanapie w pokoju dziennym, wyobrażał ich sobie, jak odpoczywają tu popołudniami. Kiedy utkwił wzrok w przymkniętych drzwiach sypialni, wyobrażał sobie, jak kochają się bez opamiętania. Szybko odrzucił od siebie te myśli. Czy Yoonmi zauważyła, że zawstydził się niespodziewanie?
- Co do picia? - zapytała.
- Nie rób sobie kłopotu, opowiedz mi o swojej rozmowie z Hongseokiem.
- On... czuł się winny i bardzo żałował.
- Tak?
- Hyojong, czemu nikomu nie powiedziałeś, że pomagał ci w tamtym napadzie?
A więc przyznał się... Czy naprawdę dręczyło go sumienie i postanowił tym sposobem zadośćuczynić temu, co wcześniej zrobił, a w zasadzie: czego nie zrobił? Hyojong poczuł przypływ gorąca.
- Nie uważasz, że sam powinien o tym powiedzieć, przede wszystkim policji?
- Och, Hyojong, jego zeznania by ci pomogły, a ty, mimo, że uciekł i zrzucił wszystko na ciebie, chroniłeś go kosztem swojego dobra?
- Nieważne.
- Nieważne?! - Yoonmi lekko podniosła głos - czy nie chcąc mi o tym opowiedzieć, chronisz kogoś jeszcze? Owszem, to bardzo szlachetne. Ale musisz troszczyć się też o siebie.
- Czemu przejmujesz się moim dobrem?! - zawołał Hyojong i wstał z kanapy - nie jesteś moją matką, jesteś moją kuratorką, a może przelewasz na mnie uczucia jakimi już nie obdarzysz swojej córki?!
Kiedy wykrzyczał jej to prosto w twarz, zrozumiał, że nie powinien, lecz niestety było za późno, zranił Yoonmi.
- Wyjdź - powiedziała lodowato - słyszysz? Wyjdź. Wyjdź natychmiast.
Nie chciała pokazać mu, jak ją dotknęły te zarzuty. Nie chciała pokazać, jak ją zabolało wspomnienie straty Yoony. Nie zasługiwał na to, by widzieć jej cierpienie.
- Noona...
- Wynoś się! - zawyła, a Hyojong niespodziewanie objął ją ramionami.
Czy oboje wiedzieli, że do tego dojdzie, gdy wsiadali do samochodu? Czy to tylko sposób rozładowania emocji? Czy może od dawna dręczyło ich owo pragnienie? W tym samym momencie zbliżyli usta i pocałowali się desperacko. Yoonmi złapała go za rękę i poprowadziła do sypialni. Nie było w tym niczego niezręcznego. Nie. Wszystko toczyło się zupełnie naturalnie. Hyojong nie zastanawiał się nad konsekwencjami, po prostu przejmie jej cierpienie, w zamian obdarzając ją swoim. Niczym oszołomieni zrywali z siebie wzajemnie ubrania, a potem padli na łóżko. Hyojong całował usta swojej kuratorki, jej szyję i piersi. Czy też tak uroczo pojękiwała, gdy kochała się z mężem? Nie powstrzymywała go, poddała mu się zupełnie, gotowa na wszystko, na rozkosz i na ból. A to i to pojawiło się zaraz potem, gdy Hyojong wbił się zdecydowanie w jej wnętrze. Yoonmi zaciskała dłonie na ramionach podopiecznego, wbijając się w nie paznokciami i pozostawiając zadrapania. Ciasno oplatała go udami, łakoma na jeszcze więcej rozkoszy i jeszcze więcej bólu. Przez cały czas wyginała się, wiła się i jęczała. Yoonmi zachowywała się tak jakby nie kochała się od dawna. Nie potrafiła nasycić się Hyojongiem, pragnęła go znowu i znowu. Kiedy osiągnął spełnienie, przez moment patrzyli sobie w oczy. Nadal była w nich wzajemna wściekłość. Hyojong dyszał głośno, czując narastające w nim na nowo podniecenie na widok gołego ciała kuratorki, i przewracając ją na brzuch. Już po chwili ponownie w nią wszedł i poruszał się w dzikim tempie, a ona pojękiwała w poduszkę. Szybko doprowadził ją do orgazmu, sam zaraz znowu go osiągnął. I wtedy zapanowała całkowita cisza. Hyojong przypadkowo utkwił wzrok w zdjęciu dziewczynki na toaletce. Możliwe, by obserwowała z innego świata, co wyprawiał z jej mamą? Zawstydzony tym, wstał pospiesznie, wciągnął na siebie ubrania i po prostu wyszedł z domu swojej kuratorki. Uciekł. Uciekł. Okazał się takim samym tchórzem, co Hongseok. Yoonmi natomiast leżała jeszcze przez pewien czas, wtulając twarz w poduszkę i uspokajając oddech. Nie dowierzała, że to wydarzyło się naprawdę. Nie żałowała, bo było jej tak dobrze i z tego powodu nienawidziła siebie. Nie tylko zdradziła Junho, naruszyła też zasady etyki zawodu kuratora. Nie żałowała mimo wszystko... Aż wreszcie podniosła się z pozycji, w której kochali się po raz ostatni, usiadła na poduszkach i ukryła twarz w dłoniach. A ona, czy znaczyła cokolwiek dla Hyojonga? Nie wiedziała jak od tego momentu potoczy się ich znajomość. Junho nie pomylił się, kiedy radził jej, żeby nie wracała do pracy. Jeżeli nie wtedy, powinna wycofać się w tym momencie. Och, gdyby przewidziała to na pierwszym spotkaniu z Hyojongiem! A może przewidziała... i mimo to z uporem w tym tkwiła? Podczas gdy te wszystkie myśli nie dawały jej spokoju, rozległ się dzwonek do drzwi. O Boże, kto to..., wystraszyła się Yoonmi i postanowiła, że nie otworzy. Ale ten ktoś nie poddawał się tak po prostu, naciskał dzwonek natarczywie i intensywnie. Yoonmi wreszcie narzuciła na siebie szlafrok i potruchtała do drzwi, po cichy, by nieoczekiwany gość, kimkolwiek był, tylko jej nie usłyszał. Z bijącym szybko sercem spojrzała przez wizjer i zastała za drzwiami Hyojonga. Nie wiedziała, czemu ostatecznie mu otworzyła. Może przez to, że wyglądał, jakby ledwie powstrzymywał płacz i drżał na całym ciele?
- P... przeprszam - zaskomlał pełen poczucia winy i skruchy, a ona wpadła mu w ramiona i sama się rozpłakała.

***

                Już po chwili znowu siedzieli na kanapie w pokoju dziennym, przytuleni i oszołomieni tym wszystkim, co się wydarzyło.
- Jeżeli ktoś się dowie... - zaczęła Yoonmi niepewnie.
- Shhh, nikt się nie dowie - zapewniał Hyojong, po czym dodał, po raz pierwszy nazywając ją po imieniu - Yoonmi, potrzebuję cię.
Kiedy to wyznawał, był pełen smutku, jak gdyby oczekiwał, że jej bliskość go pocieszy. Ale i ona oczekiwała pocieszenia. Może połączyła ich rozpacz. Chociaż oboje stracili kogoś, kogo kochali, mieli siebie, a to pomagało w wypełnieniu w sercu pustki. Nieważne, że tyle ich dzieliło, skoro dotarło do nich wreszcie, że byli bratnimi duszami.
- Nigdy nie przespałam się ze swoim podopiecznym, z nikim poza moim mężem - powiedziała i pogłaskała go po głowie, gdy położył się oparty o jej piersi.
Nie chciała, by uważał ją za kobietę wskakującą do łóżka komu się da.
- O, to tak jak ja. Nigdy nie przespałem się ze swoją kuratorką.
- Nigdy przedtem nie wyznaczono ci kuratorki.
- Otóż to.
Czyżby starał się żartować, by rozładować atmosferę?
- Hyojong - wyszeptała - jesteś taki młody, a tyle wycierpiałeś, czuję że masz złamane serce.
- I ty też.
- Nie wiem, czy kiedykolwiek uda się je jeszcze poskładać.
- I tak pozostałyby blizny - przyznał, a potem niespodziewanie złapał Yoonmi za rękę i zapytał - jak miała na imię?
- Yoona.
- Pięknie. Yoonmi, Yoona... Podobnie to brzmi.
Później zamilkli. Bo czy coś jeszcze zostało do powiedzenia? Już wystarczająco wiele przekazali sobie, kochając się i pozostając przez cały czas w uścisku.
- I co my zrobimy? - zapytała wreszcie Yoonmi, przerywając milczenie.
- Hmm, no nie wiem, może ze względu na naszą zażyłość napisałabyś o mnie pozytywny raport, przestałabyś być moją kuratorką i...
- Hyojong!
- A co zamierzasz?
- Ja wiem, że to nie ma szans, mimo wszystko chcę zaryzykować...
Yoonmi bała się konsekwencji, lecz nie wyobrażała sobie udawania na kolejnych spotkaniach, że nic a nic nie czuje, to byłoby oszustwo. Nie umiała przeczyć temu, co się stało, zaprzeczanie i tak nie cofnie czasu. A skoro potrafili kochać się bez opamiętania, dobrze, gdyby potrafili też być wobec siebie szczerzy. Hyojong nadal trzymał rękę kuratorki w swojej.
- Nie martwmy się na zapas, co będzie to będzie - rzekł pocieszająco i otarł z jej twarzy ślady łez.
Yoonmi pozwoliła mu na ten gest, poruszona ciepłem, jakim ją otaczał, czego jeszcze kilka tygodni temu zupełnie od niego nie oczekiwała.
- Kiedy wyszedłeś, myślałam, że to koniec.
- Ja też, więc wróciłem.
- Hyojong, chciałabym, byś tu został, obawiam się tylko, byś nie spotkał się z moim mężem...
- OK.
Nie dodał nic więcej, zrozumiał, to była aluzja, że powinien iść.
Na pożegnanie pocałował Yoonmi w usta, niewinnie i delikatnie. A potem pozwolił jej odprowadzić się do drzwi.
- Czy opowiesz mi kiedyś o Chaewon? - zapytała i popatrzyła mu prosto w oczy, znikła z nich wtedy cała dawna obojętność, lecz nie smutek.
- Niestety, przykro mi. Nie mogę ci tego opowiedzieć - przyznał, po czym wreszcie wyszedł.


OD AUTORKI:

Mam nadzieję, że nie zabijecie mnie za to, co tu się zadziało...:)

1 komentarz:

  1. Interesujący rozdział. Zanosiło się na to od dłuższego czasu, ale i tak jestem zaskoczona.

    OdpowiedzUsuń