23/05/2018

i will protect you (rozdział 21)

                Yoonmi zaproponowała przeprowadzenie cotygodniowego spotkania u siebie, bez wizyty w kawiarni. Nie czuła się dobrze z tym jak potraktowała Hyojonga, gdy zjawił się ostatnio niespodziewanie w jej domu i chciała mu to zrekompensować. Z tej okazji przygotowała desery lodowe z owocami, schowała do lodówki i snuła się po pokojach. W takich chwilach potrafiła jedynie cieszyć się i niecierpliwić. A jeżeli już dokuczały jej wyrzuty, to tylko wtedy, gdy odchodził, zostawiając ją samą ze swoim sumieniem. Nigdy mimo to nie żałowała. Nigdy nie planowała się z tego wycofywać. Nigdy nie przejmowała się konsekwencjami, kiedy na niego czekała. I co, że była dorosła, emocjonowała się wszystkim jak zakochana po raz pierwszy w życiu nastolatka. W przypływie impulsu poszła jeszcze popryskać się perfumem, lecz ledwie siadła przy lustrze w swojej sypialni, usłyszała dzwonek do drzwi. Niemalże w podskokach popędziła otworzyć. Hyojong posłał jej niewinny uśmiech. A kiedy zatrzasnęła za nim drzwi, objął ją i czule pocałował.
- Masz ochotę zjeść lody? - zapytała.
- Mam ochotę zjeść ciebie.
Yoonmi chichotała, kiedy udawał, że wgryza się w jej szyję niczym wampir, a przy tym zostawiał tam wilgotne ślady. Później złapała go za rękę i zaprowadziła do kuchni. Przez moment po prostu wpatrywała się w niego, siedzącego przy stoliku i upajała się tym widokiem. Hyojong wyciągnął ją z mrocznych otchłani, w jakich trwała od wielu, wielu miesięcy.
- Proszę - powiedziała, podała mu deser i siadła obok ze swoją porcją.
- Dobre - przyznał po skosztowaniu, zajadając w pośpiechu i oblizując co pewien czas usta.
- Hyojong, opowiedz mi o tym, o czym wtedy zamierzałeś.
- Kiedy?
- Kiedy przyszedłeś tu ostatnio i zapoznałeś się z moim mężem.
Hyojong odłożył łyżeczkę, jak gdyby stracił ochotę na jedzenie, spoważniał.
- Nieważne, po prostu o tym zapomnijmy - rzekł.
-  Naprawdę, przykro mi, że nie wysłuchałam cię wtedy. Spanikowałam. Bałam się. Bałam się o nas, zrozum.
- Yhm, zachowałaś się, jakbyśmy robili coś złego.
- Bo my robimy coś złego.
- Nie, to ty robisz coś złego, ja nikogo nie zdradzam.
Nie zaprzeczyła, mimo wszystko zabolało. Czy naprawdę tak uważał? Czy po prostu mścił się za to, jak go ostatnio potraktowała?
- Ach, tak - powiedziała, po czym wstała i wyszła z kuchni.
Hyojong zabrał się z powrotem za deser, lecz nie smakował mu jak poprzednio. A lody w pucharku Yoonmi po chwili zupełnie się roztopiły. Wreszcie postanowił jej poszukać i zastał siedzącą na kanapie.
- Noona, przepraszam, przesadziłem - przyznał, pełen skruchy.
Nie zareagowała. Nie odpuszczał mimo wszystko, zaczepiał ją, łaskotał i poszturchiwał, by wreszcie przestała go ignorować i, albo mu wybaczyła, albo na niego nawrzeszczała. A skoro i to nie pomogło, odważył się na śmielsze pieszczoty. Yoonmi nie protestowała, aż znowu nie wtulił twarzy w jej szyję.
- Nie dziś - powiedziała, odsuwając go stanowczo od siebie. Hyojong popatrzył na nią wzrokiem zbitego psa.
- Noona, jesteś zła o to, czego ci nie powiedziałem, czy o to, co ci powiedziałem? - zapytał.
Wystarczyło. W odpowiedzi złapała go za policzki i zachichotała, rozczulona.
- Gdybym chciała i tak nie umiem być na ciebie zła - wyznała, a potem ze spokojem wytłumaczyła mu przyczyny swojej odmowy - mam te dni i trochę boli mnie brzuch.
- Nie martw się, znam na to idealny sposób! - zawołał.
Yoonmi nie zapytała, gdzie się tego nauczył, kiedy ułożył ją na kanapie, podciągnął jej koszulkę i pomasował brzuch.

***

                Chaewon przechadzała się boso brzegiem morza. Nienagrzana jeszcze ciepłem lata woda ochlapywała jej stopy i nogawki podwiniętych za kolana spodni. Stopniowo przyzwyczajała się do zimna, choć w pierwszej chwili miała wrażenie, że została zaatakowana tysiącami wbijających się igieł. W lewej ręce niosła buty. Natomiast prawą trzymała telefon i rozmawiała z Changgu.
- Wreszcie udało mi się załatwić praktyki - opowiadał jej - zaczynam od lipca.
- To super wiadomość, wiedziałam, że wszystko się poukłada! - zawołała szczerze uradowana.
Para spacerowiczów popatrzyła z zainteresowaniem w jej kierunku, a ona zupełnie się tym nie przejmowała. Nie miała zamiaru martwić się chwilowo niczym i psuć sobie dobrego humoru. Pierwszy raz od dawna czuła się znowu zadowolona z życia.
- Powiedz, co u ciebie. Jesteś na spacerze? Aż mi wstyd, cały czas tylko gadam i gadam, a ty też masz mi na pewno wiele do opowiedzenia!
- Jestem, chcesz posłuchać szumu fal?
- Pewnie.
Chaewon odstawiła telefon od ucha, po czym skierowała go w stronę morza.
- I jak, słyszysz coś?
- Tak, słyszę morze, tak że chyba mnie nie oszukujesz.
- A czemu miałabym cię oszukiwać?
- Nie wiem... Nie wiem... co innego gdybyś pokazała w kamerze, że to naprawdę szum fal. A nie na przykład suszarki.
- Oppa, nie lepiej zobaczyć morze na żywo?
- O wiele lepiej.
- To... może przyjedziesz na weekend? - zaproponowała.
Changgu zamilkł na moment, a potem zapytał z niedowierzaniem:
- Serio?
- Serio. Czy ty znowu mi nie wierzysz i żądasz dowodów?
- A co z Byul?
Dobrze pamiętał, że ze względu na nią Chaewon powiedziała mu kiedyś, że lepiej, by więcej się tu nie zjawiał.
- O wszystkim wie.
"O wszystkim" zabrzmiało, jakby było to coś naprawdę wielkiego.
- I jak zareagowała?
- Z początku poczuła się trochę urażona, że nie wspomniałam jej wcześniej o naszych rozmowach, a potem zrozumiała.
- Ufff.
- Byul to dobra przyjaciółka.
- I ja też nie chciałbym, by było jej przeze mnie przykro.
- Tak, wiem. Spokojnie - zapewniała - o ile czuła cokolwiek do ciebie, przeszło jej zupełnie.
- A więc OK.
- Przyjedziesz?
- Yhm, jeżeli masz dla mnie wolny pokój, będę w najbliższy weekend.
Chaewon zdziwiła się, że zaplanował to tak szybko, lecz nie żałowała, odpowiedziała szczerze:
- Dobrze, będę czekała i mam dla ciebie wolny pokój - tylko czy w swoim sercu?
Nie odważył się o to zapytać. Nie powinien naciskać. Chaewon paradoksalnym sposobem oddała się od niego, kiedy się zbliżał i zbliżała się, kiedy się oddalał.
- No, to za kilka dni się widzimy! - podsumował - cieszę się.
- I ja też.
Kiedy rozłączyła się wreszcie, fala ochlapała jej spodnie, a ona śmiała się tylko, obojętna na wszystko.

***

                Changgu zadzwonił do drzwi domu letniskowego piątkowym popołudniem. Chaewon przywitała go z uśmiechem, zaprowadziła do pokoju i zapewniła, że wybrała taki z widokiem na morze. Spodobało mu się. Uradowana tym, obserwowała, jak szeroko otworzył okno, wychylił się i wsłuchiwał w szum fal.
- Spędzę tu wspaniałe dwa dni - podsumował, a potem zabrał się za rozpakowywanie walizki.
Chaewon chciała wyjść, lecz powstrzymał ją i poprosił, by moment poczekała. A potem wyciągnął torebeczkę z prezentem i wręczył jej.
- Och, dziękuję! - zawołała, po czym dodała z przerażeniem - ja nic dla ciebie nie mam...
- Nieważne. A jeżeli chcesz mi się mimo wszystko odwdzięczyć, to możesz, spacerem po plaży.
I tak też ustalili. Ona poszła obejrzeć prezent. On rozpakował rzeczy, umył się i udał do jadalni. Niecierpliwie wypatrywał Chaewon. Dziś sprawiała wrażenie o wiele weselszej i jeszcze piękniejszej niż ostatnio. Czy istotnie taka była? Czy po prostu powoli się zakochiwał... Rozważania przerwała mu pani Shin, zjawiając się znienacka przy stoliku i witając go wyjątkowo serdecznie.
- Bardzo mi miło znowu pana widzieć - powiedziała.
Changgu wstał, by podać jej rękę, a gdy z powrotem usiadł, odrzekł:
- Spodobało mi się to miejsce. I nie tylko miejsce... obsługa też - dodał pospiesznie.
Co prawda nie chciał zdradzać zbyt wiele, lecz nie zdołał powstrzymać się z tym komentarzem.
Shin Haera chyba niezupełnie go zrozumiała.
- Byul chętnie oprowadzi pana po okolicy, jeżeli tylko ma pan ochotę.
Niemalże w tym samym momencie jej córka pojawiła się obok z tacami z jedzeniem.
- Pewnie Changgu zgłodniał po podróży, niech zje w spokoju - powiedziała, a matka wycofała się dyskretnie.
- Cześć, Byul.
- Cześć - rzuciła dość chłodno i dodała - wiesz, rzadko gościmy tu młodego w dodatku przystojnego chłopaka i moja mama postanowiła sobie chyba, że nas wyswata. Ale nie musisz się obawiać, nie zamierzam jej tego ułatwiać. Smacznego.
Ledwie to powiedziała, oddaliła się od pełnego smakołyków stolika, wydawała się zawstydzona i zażenowana zagrywkami swojej matki. Gdyby zaczekała, poprosiłby, żeby nie przejmowała się tym tak bardzo. Kolacja okazała się smaczniejsza niż przypuszczał . A potem poszedł z powrotem do pokoju i zastał przy drzwiach Chaewon, gotową do drogi, z zawiązaną na szyi apaszką, jaką jej sprezentował. Natychmiast to dostrzegł, wiedziała o tym, lecz oboje nic nie powiedzieli i po prostu poszli pospacerować. Chaewon zaprowadziła go w miejsce, gdzie pozwoliła mu ostatnio posłuchać przez telefon szumu morza. Changgu zatrzymał się i, wpatrzony w horyzont, opowiadał o swojej rodzinie, planach i marzeniach. Po studiach chciałby być znanym dziennikarzem i dostać się do telewizji. Chaewon obiecała trzymać za niego kciuki.
- A ty? - zapytał - opowiedz mi coś o sobie.
- Nie ma nic do opowiedzenia.
- Nie wierzę, znowu mnie oszukujesz, na pewno coś by się znalazło.
- Yhm... złap mnie, jak potrafisz! - zawołała niespodziewanie i rzuciła się pędem po plaży.
Changgu dogonił ją szybko, śmiali się, przewracając się i tarzając się w piasku, aż mieli go wszędzie. Powoli robiło się ciemno, a słońce chowało się do morza. Kiedy zupełnie zaszło, wstali i ruszyli do domu, idąc blisko siebie, lecz obawiając się złapać za ręce, czy chociażby otrzeć się o siebie palcami. Wieczór był przyjemny. Nie chcieli tracić go na siedzenie w pokojach, więc kilka razy obeszli dookoła dom, aż postanowili wreszcie wracać. Przy stoliku w holu zastali Byul. Ledwie ich zobaczyła, podniosła wzrok znad kartki papieru, a potem poinformowała, że jedzie jutro z rana po zakupy i zapytała, czy coś by chcieli.
Kiedy powiedzieli, że nie, odprowadziła ich uśmiechem po schodach.
- Kto serwuje jutro śniadanie? - spytał Changgu.
- Skoro Byul i jej mama jadą po zakupy, to chyba ja - wywnioskowała Chaewon - a co?
- Nic, cieszę się, że zobaczymy się zaraz z rana.
Nie chciał wspominać o matrymonialnych planach pani Shin, o jakich usłyszał przy kolacji, pomimo tego wolał unikać podobnych sytuacji. Ze względu na siebie i na Byul, która krępowała się przez to i czuła się niezręcznie. W pewnym momencie zorientowali się, że doszli do drzwi jego pokoju i zatrzymali się przy nich.
- No, to dobranoc - życzyła mu Chaewon.
Changgu posłał jej niepewne spojrzenie.
- Nie chcesz wejść? - zapytał, po czym dodał pospiesznie - pogadamy.
- Nie, pewnie jesteś zmęczony po podróży, powinieneś się wyspać, by jutro być wypoczęty.
- A więc dobranoc.
To prawda, czuł się trochę zmęczony, mimo wszystko nie spieszył się do spania. Chaewon też nie sprawiała wrażenia, jakby zamierzała się tak szybko rozstawać. Oboje więc po prostu stali i patrzyli na siebie wzajemnie w wymownym i pewnym sensie zmysłowym skupieniu. Chaewon miała lekko uchylone usta. Changgu ledwie się powstrzymywał, by nie złożyć na nich pocałunku, a potem, by objąć ją i uleczyć wszystkie jej smutki. Czas mijał.
- Chaewon, ja... - zaczął.
W tym momencie stanęła na palcach i sama pocałowała go lekko w policzek, po czym pognała do pokoju na poddaszu, jakby nie chciała usłyszeć tego, co zamierzał jej powiedzieć, a może, jakby chciała, by złapał ją znowu swoimi silnymi ramionami.

1 komentarz: