18/07/2018

i will protect you (rozdział 29)

                Chaewon była zajęta rozwieszaniem prania na sznurkach za domem. Kiedy pogoda dopisywała, na świeżym powietrzu wszystko schło bardzo szybko, natomiast potem pachniało pierwszymi letnimi porankami i morzem. A dziś na niebie nie wisiała żadna chmurka. Chaewon wtuliła twarz w mokre prześcieradło i wtedy usłyszała kroki. Nie była to Shin Haera, chodząca zwykle ociężale. Nie była to też Byul, ta stąpała po ziemi lekko i cicho. Chaewon wyjrzała zza rozwieszonego prania i zawołała z niekrytym zdziwieniem:
- Changgu! Hej! Co ty tu robisz?
Przez moment po prostu patrzył na nią. Z rozbawieniem spostrzegł, że przetarła oczy, jak gdyby nie dowierzała, że on to on, a nie jakaś zjawa. Wreszcie przeszedł przez rzędy prania i znalazł się koło dziewczyny.
- Skoro chciałaś, żebym cię znowu odwiedził, oto jestem - stwierdził i szeroko rozłożył ramiona, a ona w nie wpadła.
- Nie wiem co powiedzieć. Nie spodziewałam się. Ale cieszę się bardzo - przyznała, odsuwając się od niego, chwytając go za rękę i ciągnąc do domu.
- To miała być niespodzianka - przyznał.
- No i jest.
- Byul się nie wygadała?
- Byul o wszystkim wiedziała?!
- Tak, zarezerwowała i posprzątała mi pokój.
Chaewon przypomniała sobie, że zastała ją porządkującą od rana jeden z niezarezerwowanych przez nikogo pokoi. Czemu wtedy nie wydawało jej się to podejrzane? Niczego się nie domyślała!
- Zdrajcy! - wołała rozchichotana - jeszcze się na was zemszczę.
- Ok, tylko nie dziś.
- Czemu nie dziś?
- Bo mam inne plany.
- Taaak?
- I to też jest niespodzianka.
Nie tracił czasu, dał jej godzinę, by ubrała się elegancko na dzisiejszy wieczór. Nie wiedziała, co to oznacza "elegancko", powinna założyć sukienkę? Lepiej wybrać coś skromnego, czy coś, w czym prezentowałaby się naprawdę zjawiskowo? Byul doradziła jej zjawiskowość.  I tak Chaewon stanęła w lustrze w eleganckiej, wieczorowej sukience w malinowym kolorze, z wielkim wycięciem na plecy i koronkowymi falbankami do kolan, a włosy ułożyła w niski kok. Do tego srebrne buty na kilkucentymetrowych koturnach. Lekki makijaż dodawał jej powagi. Niestety. Nie czuła się dobrze w tym stroju. Nie ubierała się tak nigdy i miała wrażenie, że patrzy na inną, zupełnie sobie nieznaną osobę. Lecz Byul zapewniała, że wygląda wspaniale. I Changgu też tak uważał. Kiedy już ją zobaczył, wyobraził sobie stanowczo zbyt wiele. Oby tylko tego po nim nie poznała... Z uśmiechem otworzył jej drzwi samochodu i sam usadowił się ma siedzeniu kierowcy. Chaewon wydawała się zaciekawiona i podekscytowana. Nieustannie zadawała mu pytania. Dobrze się przy tym bawił. Pogoda dopisywała, w radiu grała muzyka, a oni sunęli wzdłuż drogi nad wybrzeżem. Chaewon, zrezygnowana z powodu braku wszelkich informacji, podśpiewywała sobie popularne piosenki i specjalnie zmieniała słowa, by brzmiało zabawnie. Changgu triumfował, że wprawił ją w taki humor. Aż wreszcie zatrzymali się przy ekskluzywnej restauracji przy plaży. Chaewon zaraz ucichła.
- Oppa... chyba to nie tu... - zaczęła, jak gdyby lekko przestraszona.
- Ależ tak, to tu - potwierdził - zarezerwowałem nam stolik, nie podoba ci się?
Nie wiedziała, co mu powiedzieć. Nie była nigdy w podobnym miejscu. Nie wiedziała, jak powinna się zachować i czuła się skrępowana. Nie wspomniała mu mimo wszystko o swoich obawach, po prostu przyznała:
- Nie, jestem tylko trochę zaskoczona.
Przez cały czas trzymała się w cieniu, wolała, by Changgu wszedł pierwszy, a ona powoli skradała się za nim. Kiedy usiedli przy stoliku, uczucie skrępowania tylko się nasiliło. Nie wiedziała, co zjeść, a ceny były z kosmosu. Może nie powinna narażać go na tak wielkie koszty? Może wręcz przeciwnie, powinna skorzystać z okazji? Ostatecznie zdecydowała się na to, co i on: kaczka w mandarynkach z karmelizowanymi warzywami i smażonym tofu. A potem, przez cały czas oczekiwania patrzyła niepewnie dookoła. Nikt nie był tu tak wystrojony, przez co zamiast zjawiskowo, czuła się niezręcznie. I wiedziała, że jeżeli nie uspokoi się zaraz, nic nie przełknie. Zdenerwowana udała się do ubikacji i obmyła twarz, by zetrzeć nadmiar makijażu. Lee Chaewon, w porządku, wszystko w porządku, jesteś w super restauracji z super facetem, ciesz się tym, powtarzała sobie i wracała do stolika uspokojona. Kelner podał bogato przystrojone porcje, oboje spojrzeli na siebie porozumiewawczo, a potem zabrali się za jedzenie. Changgu opowiadał o swoich przyjaciołach. Chaewon słuchała i powoli przyzwyczajała się do sytuacji. Aż w pewnym momencie zaproponował jej, by zatańczyli. W lokalu grała kapela na żywo i kilka par kołysało się na parkiecie.
- OK, o ile nie obrazisz się, że podepczę ci stopy - zgodziła się i podała mu rękę.
Nie wiedziała o tańcu wiele.
- Nie przeszkadza mi to, depcz mnie, ile chcesz - rzekł.
Czemu był taki dobry?
I po chwili też kołysali się na parkiecie. Co prawda obyło się bez deptania, mimo to nie szło im rewelacyjnie. Chaewon skupiła się na wystroju restauracji utrzymanym w kremowym kolorze z kwiatowymi dekoracjami i zwiewnymi firankami w wielkich, weneckich oknach. Po kilku kawałkach uznała, że wystarczy, więc usiedli z powrotem przy stoliku, porozmawiali i pożartowali. Na dworze robiło się ciemno, kiedy Changgu poszedł wreszcie zapłacić, a jak wszyli z restauracji, zaproponował, by pospacerowali. Chaewon nie miała nic przeciwko i ruszyli w kierunku opuszczonych plaż. Na niebie błyszczały gwiazdy, było tak cicho i spokojnie, tylko krzyki mew i szum fal. Changgu zamilkł.
- Coś się stało? - spytała.
- Nie wiem, jak ci to powiedzieć... - przyznał, zatrzymując się przy wydmach i wpatrując się w morze, bo za bardzo wstydził się spojrzeć jej w oczy, a ona odgadła, co zamierzał.
Nie chciała tego usłyszeć. Nie wiedziała czemu... po prostu nie. A żeby go powstrzymać, połączyła ich usta w pocałunku, nie niepewnym, całowała zachłannie i desperacko. Changgu nie potrafił się powstrzymać, podtrzymując ją, ułożył na piasku. Chaewon nadal powtarzała sobie, że wszystko w porządku, że chce tego, że zrobi to bez wahania. Lecz bała się, a pewne wspomnienie sprawiało, że zamykała się w sobie stopniowo i wreszcie eksplodowała. Łzy popłynęły po jej policzkach, zastygła w bezruchu, jakby była sparaliżowana. Changgu spanikował, a ona nic mu nie wytłumaczyła, po prostu wstała, rzuciła się pędem w kierunku morza i kucając, zanurzona po kostki, szlochała za tym, co straciła, za tym, czego nigdy nie miała, po prostu dławiła się swoimi łzami. Resztki makijażu rozmazały się groteskowo na jej twarzy, falbany sukienki zmoczyły się w wodzie. Chaewon prezentowała obraz bezbrzeżnej rozpaczy. A Changgu pytał przez cały czas:
- Co się dzieje? Czy to przeze mnie? Coś zrobiłem nie tak?
Chaewon nic nie odpowiedziała, szlochała, jakby nigdy nie zamierzała przestawać.

***

                Chaewon nie płakała, uspokoiła się w drodze do domu, za to z uporem milczała. Changgu poddał się w pewnym momencie i już o nic nie pytał. A potem zaprowadził ją do pokoju i poszedł po Byul.
- Nie wiem, co się stało - tłumaczył - wszystko było idealnie i... siedziała w wodzie, płakała, nie reagowała na nic.
- Nigdy przedtem się tak nie zachowywała.
Byul zmartwiła się trochę, obiecała, że postara się dowiedzieć, w czym rzecz i mu to przekazać. Z niepokojem pukała do drzwi jej pokoju. Cisza.
- Unni, to tylko ja - Byul postanowiła po prostu wejść.
Chaewon siedziała na swoim posłaniu i wpatrywała się pustym wzrokiem w okno. Nadal miała tę samą zamoczoną sukienkę i opuchnięte od płaczu policzki.
- Changgu o wszystkim ci opowiedział - rzuciła w przestrzeń.
Byul pozwoliła sobie usiąść obok i zapytała:
- Co się stało?
- Kocham go i pewnie nigdy nie przestanę.
- Kogo?
- Kim Hyojonga.
- Co się między wami wydarzyło?
- Ja... zostałam zgwałcona i nie pozbierałam się po tym, pozwoliłam, by Hyojong obwiniał się, że mnie nie ochronił i wpakował się w kłopoty, szukając zemsty, a potem po prostu go zostawiłam - wyznała Chaewon, zaskoczona, że wspomina to z takim spokojem.
- Nie wiem, co powiedzieć. Nie wyobrażasz sobie, jak mi przykro... O Boże.
Byul wydawała się zdruzgotana tymi wyznaniami. Z przerażeniem wpatrywała się w Chaewon i miała wrażenie, że to nie ta sama osoba. Nie wiedziała nic, zupełnie nic o jej życiu...
- Kiedy dotarło do mnie, co zrobiłam, było za późno, zrozumiałam, że go straciłam. Nie zapomniałam o nim, chociaż starałam się i wmawiałam sobie, że to możliwe. Nie zaczęłam wszystkiego na nowo, po prostu zagłuszyłam przeszłość, a ona i tak cały czas powraca.
- Ciii...
Byul przytuliła ją i pogłaskała po głowie.
- Nie wiem, jak ja mam to wszystko wytłumaczyć Changgu.
- Nie przejmuj się, porozmawiam z nim, zrozumie.
Chaewon znowu się rozszlochała. Nie umiała się opanować, płakała za wszystkim, co straciła. A straciła tak wiele. Przez cały czas trzymała w sobie smutek i wreszcie dała upust emocjom. Może poczuje ulgę? Byul pocieszała ją, jak potrafiła, jej przyjaciółka przybyła tu ze złamanym sercem, a ona nie wiedziała o niczym! A potem poszła porozmawiać z Changgu. Tak bardzo cieszył się z przyjazdu. Tak wielkie zrobił sobie nadzieje... Byul przysiadła przy nim i zagryzła wargi.
- Co z Chaewon? - zapytał z niepokojem.
- Pamiętasz, jak zareagowała, kiedy myślała, że coś mi zrobiłeś?
- Pamiętam.
Tak, spoliczkowała go wtedy.
- A wszystko przez to, że sama została skrzywdzona... - wyznała Byul z westchnieniem - spotykała się z innym, kiedy zdarzyła się ta tragedia. Ona zamknęła się w sobie. On obwiniał się i szukał zemsty.
- No i?
- No i to ich poróżniło.
- Chaewon nadal go kocha, prawda?
- Tak
Changgu zamilkł, zbladł i ledwie powstrzymywał łzy. Byul wiedziała, że tym, co powiedziała, zraniła go. Lecz prawda to prawda. Nic nie mogło jej zmienić. Chaewon kochała innego.
- Oppa, przykro mi - przyznała Byul i nie kłamała.
Pomimo, że sama za bardzo go lubiła, życzyła mu wszystkiego dobrego z Chaewon i szczerze im kibicowała.
- Yhm - wzdychał w milczeniu, a potem niespodziewanie wstał i zawołał - muszę jej coś powiedzieć!
Byul nie zdołała go powstrzymać, wypadł z pokoju i popędził na poddasze. Chaewon nie zignorowała pukania. Szybko otworzyła, przekonana, że to przyjaciółka i zamarła. Nie spodziewała się go. Co tu robił? Byul miała z nim porozmawiać. Może to mu nie wystarczało i chciał by osobiście się tłumaczyła? Chaewon wiedziała, że sama powinna przeprosić, że wystraszyła go swoim wybuchem, a nie ukrywać się w pokoju i wysługiwać się innymi. Changgu popatrzył na nią z uczuciem. Ostatni raz... bo to był naprawdę koniec.
- Oppa, przepraszam, mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz - powiedziała ze spuszczonym wzrokiem.
Niepotrzebnie przez tyle czasu go zwodziła, oszukiwała wszystkich, a zwłaszcza siebie.
- Nie płacz, przebierz się i spakuj walizki - polecił jej w odpowiedzi.
- Co?
Chaewon podniosła wzrok i wpatrywała się w niego zupełnie zszokowana. Czemu miałaby się pakować? O nie, nigdzie nie jedzie. Co Byul mu nagadała?!
- Nic z tego nie rozumiem - powiedziała.
- Szybko - ponaglał - zaraz ruszamy, wezmę cię z powrotem. Do Seulu. Do niego.
- Do kogo? - zapytała.
Changgu posłał jej pełne smutku spojrzenie.
- Do tego, którego kochasz.
Chaewon zadrżała, serce jej przyspieszyło. Niemożliwe... Changgu był za dobry, stanowczo za dobry. Nie dość, że pozostał zupełnie spokojny, to jeszcze zaproponował przywiezienie jej do Hyojonga. Nie, Chaewon. Nie możesz, powtarzała sobie. Nie możesz po prostu zostawić wszystkiego! Domu letniskowego, swojej szefowej i Byul... A jednocześnie wydawało jej się to w tym momencie tak proste. I zrobiła, jak kazał, przebrała się, zaczęła pakować walizki. Nie wahała się. Jutro znowu go zobaczy, tego, którego kocha.

OD AUTORKI:

Kochani, kolejny rozdział nie jest już retrospekcją, a kontynuacją tego, co się dzieje tu:) 

Pozdrawiam!

1 komentarz:

  1. Oho, zapowiada się ciekawe spotkanie Chaewon i Hyojonga. Już się nie mogę doczekać!

    OdpowiedzUsuń