25/07/2018

i will protect you (rozdział 30)

                Yoonmi siedziała na kanapie w pokoju dziennym i popijała wino. Nie wiedziała jak, lecz postanowiła powiedzieć wreszcie mężowi, co postanowiła: odejdzie od niego. A alkohol posłużył jej do dodania sobie odwagi. Niestety, podczas picia straciła kontrolę i jeden kieliszek szybko okazał się kilkoma. Nie czuła się dobrze. Junho przyjrzał się jej podejrzliwie po powrocie z pracy i przysiadł obok. Lecz gdy tylko chciał ją objąć, wstała i udała się do kuchni podgrzać mu obiad. Nie potrafiła się uspokoić, była skrępowana. W dodatku przez cały czas śledził jej ruchy. Kiedy jadł, wycofała się znowu do pokoju i wypiła jeszcze kieliszek. Niespodziewanie oblała się potem. W głowie jej szumiało. Junho po chwili znalazł się znowu na kanapie.
- Yobo, jaka ty rozpalona - przyznał i położył rękę na jej czole - dobrze się czujesz?
- Niezbyt - odpowiedziała szczerze.
- Ile wypiłaś?
Z niepokojem popatrzył na resztki wina w butelce, a ona po prostu wzruszyła ramionami.
- Nie wiem.
- Coś się stało?
Yoonmi wstrzymała oddech, wiedziała, że to ten moment, kiedy powinna mu powiedzieć. Lecz mimo wszystko bała się. Nie chciała go zranić swoim egoizmem. Czemu więc to robiła? Ze spuszczonym wzrokiem wymamrotała.
- Junho... odchodzę od ciebie.
Cisza. Przełknięcie śliny, gdy tylko dotarło do niego, co to oznacza. Ale nie zdziwienie...
- Ach, tak... Do niego? Do tego podopiecznego? - zapytał.
- C... co... skąd wiesz?
W oczach Yoonmi pojawiło się przerażenie.
- Kim Hyojong, lat 24, zdradzasz mnie z nim - rzekł ze stoickim spokojem - każdy idiota by się domyślił, a ja taki nie jestem.
On wie... pewnie od dawna, ta świadomość przerażała Yoonmi. Czemu udawał, że nie? Czemu tak po prostu znosił upokorzenie? Co zamierzał tym sposobem osiągnąć? A potem przypomniała sobie o wizycie Hyojonga kilka tygodni temu, kiedy miała obejrzeć film z mężem. Czy to wtedy wszystko się wydało?
- Nie zaprzeczę, przepraszam.
- On cię nie kocha.
- A skąd ty to wiesz?
- Yoonmi, przejrzyj na oczy. On pomylił potrzebę twojej troski z prawdziwym uczuciem. A potem mu minie i zniknie.
- Nieprawda! - zawołała ze wzburzeniem - to, że ty mnie nie kochasz nie oznacza ze nikt inny nie może.
- Yoonmi...
- No przecież wiem, winisz mnie, przez cały czas.
- O co?
- O to, że Yoona umarła.
- O nic cię nie winię, ty sama sobie nie możesz wybaczyć i szukasz zapomnienia w ramionach innego. Niestety, mylisz się, jeżeli wierzysz, że poczujesz ulgę. Nie poczujesz jej.
W tym momencie popatrzyła na niego i zagryzła wargi. Czy to prawda? Nie, natychmiast odrzuciła od siebie tę ewentualność. Hyojong mnie kocha. Hyojong mnie kocha. Hyojong mnie kocha, powtarzała, a ona nie szuka w nim zapomnienia, by tylko zagłuszyć sumienie. Odpierając atak, sama postanowiła zaatakować:
- Nic o mnie nie wiesz! Niczego nie rozumiesz! A jeżeli już rozmawiamy o Yoonie... to nie ja byłam na miejscu, to nie ja jej nie przypilnowałam, nie mam o co się winić! - wykrzyczała mu prosto w twarz.
Junho ledwie powstrzymywał łzy, wiedziała, że przesadziła, zraniła go zbyt boleśnie niż to było konieczne. W tym samym momencie zemdliło ją, potykając się w drodze do ubikacji, zasłaniała sobie usta. A potem zwymiotowała, położyła się na podłodze i oparła policzek o zimny kafelek. Nie poczuła się lepiej, chociaż był przyjemnie zimny i dawał jej wytchnienie. Stopniowo uczucie upicia się ustępowało. Nie wiedziała, ile czasu tak przeleżała. Junho dobijał się do drzwi, zanim zauważył wreszcie, że nie zamknęła się na haczyk. Ze skrywaną rozpaczą stał oparty o futrynę i wpatrywał się w żonę.
- Nie niszcz nas - poprosił zbolałym tonem.
Yoonmi obserwowała go z poziomu podłogi.
- Nie ma żadnych nas - powiedziała - kiedy zrozumiesz, że my nie mamy o co walczyć?
- Nie wiedziałem, że tak po prostu się poddasz.
- Junho, walczyłam o nas przez rok, wystarczy, to nie ma sensu.
Nie wierzył jej słowom. Czemu opowiadała o tym tak spokojnie? Naprawdę się poddała. I zrozumiał, że jak by się nie starał, nie zatrzyma jej przy sobie. W tym momencie poczuł się zupełnie bezsilny, ona odchodzi i on nie może nic zrobić. Czy nie powinien awanturować się, krzyczeć i złorzeczyć, a nie powstrzymywać się ledwie od błagania, by została? Nic dziwnego, że od niego odchodzi, skoro widzi, jaki jest żałosny, w dodatku winny... winny śmierci Yoony. Z tym przekonaniem wycofał się. Yoonmi jeszcze przez pewien czas leżała na podłodze, a potem wstała i udała się w milczeniu do swojej sypialni. Kryzys opanowany, skutki alkoholu minęły i znowu miała trzeźwy umysł, sięgnęła po torbę, powrzucała kilka rzeczy. Niespodziewanie z szafy wypadła jej ramka ze zdjęciem Yoony, tym zabranym z nocnego stolika, gdy wdała się w romans. Odruchowo je spakowała, nie zawahała się, nie popatrzyła też na nie. A potem po prostu zapięła torbę i ruszyła do drzwi.
- Co ty robisz? - usłyszała głos Junho i przystanęła, nie odwracając się i nie zaszczycając go spojrzeniem.
- Nie widzisz? - zapytała ze zrezygnowaniem - wyprowadzam się.
- Nie musisz...
- Nie muszę, po tym wszystkim co ci powiedziałam?
- A gdzie zamieszkasz?
- O to się nie martw.
- Co mam więc zrobić?
Yoonmi poprosiła go o wezwanie taksówki. Nie skomentował tego, po prostu złapał za telefon. On też się poddał. Gestem pokazał jej, by siadła. I tak też zrobiła. Ostatnia taka chwila, we dwoje, w zupełnym milczeniu. Yoonmi nic nie powiedziała, a kiedy na dworze zabłysły reflektory, wyszła i usadowiła się na tylnym siedzeniu samochodu.
- No to, gdzie, proszę pani, jedziemy?
Nie wiedziała.
- Niech pan obwiezie mnie po okolicy, a ja przez ten czas się zastanowię - postanowiła.
Przez cały czas, kiedy krążyli ulicami miasta wpatrywała się w szybę i starała się wszystko sobie poukładać. Nadal nie dowierzała w to, co zrobiła, wszystko potoczyło się tak szybko. I wtedy doszła do wniosku, że powinna powiadomić Hyojonga, by wreszcie cieszyć się zamiast walczyć ze wzbudzonym na nowo poczuciem winy. Niespodziewanie zawołała do taksówkarza, by zaparkował przy luksusowym hotelu po przeciwnej stronie, zapłaciła i ruszyła do recepcji. A później, z przestronnego tarasu w pokoju na najwyższym piętrze, wybrała numer kochanka, przejęta, że zaraz o wszystkim mu opowie. Nie odebrał. Ale dodzwonił po kilku pełnych paniki minutach.
Yoonmi poznała po jego głosie, że pił.
- Cześć, nie przeszkadzam? - zapytała, kiedy usłyszała w tle pomieszane rozmowy.
- Nigdy nie przeszkadzasz! - zawołał, lecz nieco niepewnie, a potem dodał - jestem w pubie z Hongseokiem, zaczekaj, wyjdę na moment, on o niczym nie wie.
Skoro poprosił, zaczekała. Już po chwili rozmowy ucichły, rozległ się natomiast hałas z ulicy. Hyojong zapytał, co porabia.
"Siedzę na tarasie w pięciogwiazdkowym hotelu i niecierpliwię się, by ci o czymś opowiedzieć", tak powinna mu to przekazać? Nie wiedziała. A może po prostu:
- Rozstałam się z mężem - powiedziała.
Hyojong zamilkł, zaskoczony, a przecież uprzedzała, że zamierza to zrobić.
- Naprawdę?
- Nie żartowałabym sobie z takich rzeczy.
- Jak zareagował?
- Nieźle.
- A ty, trzymasz się?
- Yhm, chciałabym cię zobaczyć.
- Przyjedź do mnie.
- Nie, lepiej ty do mnie.
- A gdzie jesteś?
- W hotelu.
Nie zrobiło to na nim wrażenia, wbrew temu, czego się spodziewała. Może nie kręciły go randki w drogich hotelowych apartamentach... Może nie czuł się w nich komfortowo.
- Przyjedź do mnie - nalegał, a ona się zgodziła.
Nie traciła czasu, włożyła z powrotem buty, wyszła z pokoju i poprosiła w recepcji o wezwanie jej taksówki. Przez cały czas dreptała w miejscu i sprawdzała godzinę. Nie uspokoiła się, kiedy znalazła się wreszcie na tylnym siedzeniu i ruszyła, prosto do domu Hyojonga. A potem pospiesznie wysiadła z samochodu i zapłaciła nie czekając na resztę. Z przejęciem naciskała dzwonek. Hyojonga jeszcze nie było... dobrze, że znała kod, wpisała go i pozwoliła sobie wejść do pustego, ciemnego mieszkania. Wtedy poczuła, że znowu cała się spociła, postanowiła skorzystać z prysznica. Strumienie wody spływały po jej nagim ciele, a to tylko rozbudziło zmysły. Hyojong nie wracał i nie wracał. No nic, zaczeka. Nie wytarła się, wpatrywała się w lustro, aż sama po prostu wyschła. Nie marzła, położyła się na kanapie i zastanawiała się, czy Hyojong też czasami spacerował po pokojach nagi. A może zadzwoni i powie, że do niego dotarła? Nie, zaczeka, niespodzianka to niespodzianka. Już raz zadzwoniła, wystarczy. Nie może wydzwaniać cały czas jak idiotka. Nie zapalając światła, dobrała się do barku i otworzyła wino, jakby było jej mało. Lecz po prostu musiała napić się dla zabicia czasu. Na stoliku uszykowała dwa kieliszki, nalała do nich alkoholu, podniosła jeden i z powrotem położyła się naga na kanapie. Powoli moczyła usta w winie i delektowała się cierpkim aromatem, aż usłyszała sygnał otwierania kodem drzwi i wydała z siebie pełne ulgi westchnienie. Nareszcie, po raz pierwszy dzisiejszego dnia, poczuła się zupełnie spokojna.

***

                Hyojong okłamał przyjaciela, że niezapodziewanie odwiedził go brat i musi wracać do domu, a tak naprawdę przez pewien czas spacerował bez celu nocnymi ulicami, starał się wyciszyć i poukładać sobie wszystko w głowie. Yoonmi od dawna powtarzała, że to zrobi. Nie wierzył. Nie wyobrażał sobie, że porzuci dla niego tak wiele, cieszył się, lecz czuł się trochę tym oszołomiony. Co jeżeli nie sprosta jej oczekiwaniom? Kto poniesie za to odpowiedzialność?  Co jeżeli ją zawiedzie? A przede wszystkim - czy w tej sytuacji nie powinni wreszcie powiedzieć o sobie bliskim? Yoonmi wydawała mu się czasami zupełnie nieodpowiedzialna. Nie przejmowała się konsekwencjami dziesiejszej decyzji. Nie bała się, że wpłynie to negatywnie na jej pozycję kuratora. Nie martwiła się o nic, poddała się po prostu uczuciu. Hyojong musiał panować nad wszystkim, jakby był tym starszym. Owszem, kochał Yoonmi, zastanawiał się tylko, czy wystarczy mu sił na ochronienie jej, gdy wydarzy się coś niedobrego. Z pewnym niepokojem dotarł wreszcie do domu. W oknach panowała ciemność. Ale zaraz pozapala światła, tchnie w puste pokoje życie, postanowił, kiedy szedł niespiesznie po schodach. I tak zrobił. A wtedy zauważył zarys czerwonej walizki, identycznej do... nie, na pewno nie, to niemożliwe. Przecież zaraz zjawi się tu Yoonmi, nie wolno mu fantazjować o innej! Z tym postanowieniem przeszedł do pokoju dziennego i zamarł... siedziała na kanapie, a na stoliku stały dwa kieliszki i wino.
- Nadal nie zmieniłeś kodu - powiedziała, nie wstając i nie odrywając od niego wzroku.
Hyojong musiał przytrzymać się futryny. Czyżby wypił za wiele? Nie, był trzeźwy, był za bardzo trzeźwy. Naprawdę tu siedziała, zjawiła się tak niespodziewanie, jak niezapodziewanie znikła, ta sama, niezmieniona, ukochana...
- Chaewon...
- Cześć, oppa, stęskniłam się.
I tylko tyle. O wiele rzeczy zamierzał ją zapytać, lecz nie potrafił wydobyć z siebie głosu. Czy nie powiedziała mu ostatnio, że to koniec...?
- Co ty tu robisz?
Nie chciał, by zabrzmiało, jakby ją wyganiał. Nie chciał być niemiły. Nie potrafił po prostu powstrzymać szoku.
- No wiesz, przyjechałam do ciebie - przyznała, jakby to było oczywiste, a potem wstała i wtuliła się w niego mocno - nie stęskniłeś się, nie cieszysz się, że mnie widzisz?
Hyojong czuł ciepło jej ciała. Chaewon drżała, śmiała się, a w oczach miała łzy. Chaewon, która kilka miesięcy temubnie pozwalała się dotykać. Chaewon, która kilka miesięcy temu nie pozwalała się potrzymać za rękę. Chaewon, która z nim zerwała... Naprawdę to ta sama osoba? A może zupełnie inna? I wtedy coś mu się przypomniało.
- Chaewon, zaraz tu przyjedzie moja kuratorka - rzekł, odsuwając ją od siebie.
- Nie. Nie przyjedzie - powiedziała - już tu była.

1 komentarz:

  1. Wygląda na to, że kobiety odbyły męską rozmowę i Yoonmi zostawiła Hyojonga Chaewon. Szkoda mi trochę kuratorki ^^

    OdpowiedzUsuń